Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

agusia333332

przeżycia z porodu

Polecane posty

Cześć Dziewczyny ! jak wyglądał wasz poród ? Ja mam termin na Listopad więc prosze o opis jak to mniej więcej sie odbywa . Jestem bardzo ciekawa i troche przestraszona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O 5 rano dostałam pierwszych skurczy (bolały słabiej niż na okres), poszłam do położnych (byłam na patologii ciąży) i im zgłosiłam. Po porannym obchodzie lekarz mnie zbadał i powiedział, że rozpoczął się poród. Skurcze były odczuwalne, ale nadal słabiej niż bóle miesiączkowe. Potem położna mnie ogoliła, zrobiła lewatywę, poszłam się umyć, przebrać, zabrałam dokumenty i o 12 byłam na porodówce. Zrobili mi tam KTG i poszli sobie ;) Najpierw sobie łaziłam i oglądałam z nudów CC i inne rodzące kobiety ;) Potem przyszedł mąż i położne go wpuściły na korytarz to stałam z nim, bolało coraz bardziej i przestawało mi się podobać ;) Jak mąż poszedł była 17 i już bolało siarczyście ;) Położna powiedziała, żebym poszła pod prysznic. Byłam tam z pół godziny, potem wyszłam, pochodziłam jeszcze, znów poszłam pod prysznic... O 20 położna zbadała rozwarcie, było 5 cm, podłączyła pod KTG (ledwo uleżałam). Przyszły studentki i pomagały mi się turlać na piłkach, masowały po plecach. Ból nieprzeciętny. W sumie to było meritum bólu podczas mojego porodu. Potem znów przyszła położna, zbadała rozwarcie - okazało się, że jest pełne. Zapytała się mnie, czy chcę rodzić z ochroną krocza. Powiedziałam, że jak się da, to tak. Położna kazała mi ukucnąć i testowała na sucho czy mam wystarczająco siły, by rodzić w tej pozycji. Wówczas zaczęły się bóle parte. Na pierwszym skurczu położna kazała przeć. Na drugim kazała absolutnie nie przeć :) Wówczas rodziła się główka, czym wolniej tym lepiej dla krocza - piekło tam niemiłosiernie (jakby mnie nacinali to pewnie bym wszystko czuła :o ). Kolejny skurcz - miałam lekko przeć - urodziła się Lusia. Dostałam ją do rąk, mogłam ją przytulić, pocałować :) Ahhh :) Później zabrali córcię, położna lekko pociągnęła za pępowinę, ja miałam przeć - i wyszło łożysko - zupełnie bezboleśnie. W sumie to fajnie było ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To teraz ja:) podczas wizyty w poniedzialek rozwarcie na 4 cm,z czwartku na piatek lekkie skurcze w nocy rano cisza ok 19 odchodzą wody,pozniej szpital rozwarcie na 7 cm no i o 22 mały byl juz z nami:) Sam porod jak i cała ciaze wspominam bardzo miło fakt boli ale jest to do przetrwania:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość az sie posralam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o tym ze zaczelam rodzic i za pierwszym i za drugim razem dowiedzialam sie na wizycie u lekarza (jakos tak nie miewam skurczy)... pozniej to juz wszystko szybciutko 1 porod 2h i 10 min. 2 porod 1,5h. mnie nikt nie pytal czy chce rodzic z ochrona krocza bo w szpitalu gdzie rodzialm to jest normalne i nacinaja tylko w naprawde wyjatkowych sytuacjach a poza tym jak szlam pierwszy raz do porodu to nawet nie wiedzialam ze cos takiego jak nacinanie krocza istnieje... syna rodzilam w kucki ale zajelo mi to dosc dlugo bo 2 faza trwala 50minut (syn sie nie chcial wstawic w kanal rodny i co ja go parciem popchnelam do przodu to jak przestawalam przec to on sie cofal) ale nie wspominam tego jakos masakrycznie... drugi porod byl do wody i bylo naprawde super... 3 skurcze i corcia byla na swiecie... ogolnie porody mialam lekkie i jak to stwierdzila lekarka mam swietne warunki do rodzenia dzieci... i choc dzieci spore (3880g i 4020g) to nie bylo tragedii... wiadomo bolalo ale nie az tak strasznie jak to niektore opisuja i trwalo krotko wiec dalo sie przezyc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to ja... o 20 skurcze co 6 min, przyjechala karetka i zawiezli mnie do szpitala. Potem wywiad o ciazy, swoje dane i meza teez, dali mi koszule do przebrania i poszlam na porodowke, a maz musial zostac za drzwiami. Podlaczyli mnie do KTG, kazali lezec. Godz 11 skurcze czestsze i bardziej bolace. A ja leze, obok mnie inne rodzily co chwile, tylko odzielone kotarami. Potem porod stanal w miejscu, skurcze rzadsze, ale dalej boli jak cholera. I tak do 7 rano, dali mi wiec kroplowke i momentalnie rozwarcie na 7, (ale to byl bol, jak jasna holera ) zaraz potem nast, badanie i rozwarcie na 9, wody odeszly, zawolali lekarza i dzidzia pojawila sie na swiecie. to tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja raczej nie będe miała czegoś takiego jak ochrona krocza :( będe rodziła w małej miejscowości a tam jest standardem że pierworudkę nacinają . Później szycie bez znieczulenia:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to ja też pierwszy poród: leżałam w szpitalu z powodu wysokiego ciśnienia. Byłam już po terminie i w czwartek lekarz na obchodzie powiedział że następnego dnia dostanę octy. Trochę się bałam bo wiem że takie indukowane porody są na ogół cięższe. W piątek wstałam w przeświadczeniu że to właśnie dziś urodzę i to bez kroplówki. Nie wiem skąd ta pewność bo nie miałam żadnych bóli, ale tak czułam więc spakowałam torbę, poszłam pod prysznic i ubrałam koszulę do porodu. Potem wzięłam czopek od siostry na przeczyszczenie (w Toruniu nie robią lewatywy) i poszłam do kibelka a jak z niego wyszłam to odeszły mi wody.RO BYłA GODZINA 11.00 w południe, o 11.15 zaczeły się bóle które były bardzo intensywne i od razu co 3 minuty. szybko zabrano mnie na porodówkę. O 14.50 Wiki była na świecie. przy porodzie ogromne problemy z wysokim ciśnieniem miałam więc poród był na wpół świadomy. potem łyżeczkowanie i szycie czyli standard. poród drugi Nad ranem 29.lutego zaczęły się bóle. były bardzo delikatne i tak naprawde nie byłam pewna czy to już bo parę dni wcześniej znalazłam się w szpitalu z powodu kolki nerkowej a ból był podobny jak przy ataku, zaczynał się od krzyża. przechdziłam cały dzień z tymi skurczami bo dalej były mało intensywne. pod wieczór się nasiliły więc poszłam zobaczyć który z lekarzy ma dyżur na porodówce. Kiedy okazało się że to ta sama lekarka co przy Wiki to tak się przestraszyłam że nogi zacisnęłam i poszłam spać. źle mnie wyczyściła i brzydko zeszyła ( z jednej strony szwu miałam falbankę a z drugiej mocno naciągniętą skórę przez co nie siedziałam na tyłku przez miesiąc)a po trzech tygodniach od porodu wylądowałam na ponownym czyszczeniu w szpitalu. Tak więc obiecałam sobie że już więcej w mej myszce grzebać nie będzie. przeczekałam do rana i o 7.00 jak kończyła dyżur to ja jechałam na porodówkę hihi. Potem przyjechał mój mąż który był bardzo dzielny a już o 9.05 odcinał pępowinę swojemu synkowi. po ty porodzie nie miałam większych problemów z raną i byłam bardzo dobrze wyczyszczona. robił to mężczyzna i morał z tego taki że bardziej się nadawał na krawca niż ta wstrętna baba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
agusia333332 masz prawo do znieczulenia, nie pozwól się bez niego zszywać. Oburza mnie wciąż ta znieczulica i rutyna w szpitalach. Mnie też rutynowo pocięli, zupełnie niepotrzebnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to może i ja się doiszę :) Leżałam już 3-cią dobę na patlogii ciąży,z powodu kolki nerkowej,zatrucia ciązowego i cholestazy...Weszłam w 38 tydzień i po mału przygotowywali mnie do wywoływania,podając drugą dobę zastrzyki z witaminą B. Leżałam sobie w nocy przewracając się z boku na bok,bo kolka znów dawała o sobie znać.W końcu chciałam wstać i iść po coś przeciwbólowego kiedy odeszły mi wody.Była godz. 00:25. Zadzwoniłam dzwonkiem i przyszła salowa (wredna cholera).Wody były zielone od cholestazy i miałam lekką temperatue,więc szybko kazali mi się spakować i iść na porodówkę.Zadzwoniłam po męża i poszłam. Miałam rozwarcie na 3cm ale żadnych skurczów.Nie golili mnie ani nie robili lewatywy,bo zależało im na czasie.Nie wiadomo jak długo mała była w takich zielonych wodach i jeszcze ta temperatura i nadciśnienie...O 1:00 położyli mnie na łożku porodowym,podłączyli KTG,pompe infuzyjną z oxy i kazali leżeć.Mąż już dzielnie ze mną siedział.Niemal od razu dostałam skurcze co 3 minuty.Bolały dość mocno,bo z krzyża były.Rozwarcie postępowało dosyć wolno,a małą bardzo napierała na szyjkę. Miałam super położną.Podała mi no-spe i masowała szyjkę żeby przyspieszyć rozwieranie.O 3:20 zaczęły się skurcze parte.3 czy 4 musiałam przeleżeć na prawym boku.Później już na dobre się zaczęło.Jak zaczęla pokazywać się głowka,położna powiedziała że będzie trzeba niestety naciąć,bo jest ryzyko,że pęknę.Zrobiła to przy skurczu.Trochę zapiekło,ale co tam.Po 3 partych o 3:40 mała była na świecie :) Jeszcze dobrze nie wyszła,a już się darła :) Mąż z lekarką poszeł ważyć,mierzyć itd,a ja rodziłam łożysko.Zero bólu.Później miła Pani doktor mnie zeszyła,po uprzednim znieczuleniu miejscowym. Żałuje tylko że mąż w tym pośpiechu nie przecinał pępowiny i że nie dostałam małej na brzuch,ale bardzo się bali i o nią i o mnie,więc bardzo się spieszyli. Ogólnie dobrze wspominam mój poród.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie nie mogli nie pociąć przy drugim bo przy pierwszym byłam tak źle zszyta że były zrosty i na bank bym pękła w tym miejscu:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 porod najpierw patologia z powodu przedwczesnych skurczy, mimo podawanych lekow ok 6 godziny odejscie wod, bole mialam juz dosyc bolesne chociaz do zniesienia, ok 12 godziny rozwarcie na 5 cm, wszystko szlo dosyc gladko i znosnie- ogolnie myslalam ze bedzie bardziej bolalo ;) , ale kolo 12-tej po poludniu cala akcja porodowa siadla, normalnie nie dostalam juz ani jednego skurczu, podlaczyli mnie pod oksytocyne, zapodali czopki, masaze szyjki (ogolnie na porodowce bylam juz 12 godzin wiec chcieli szybko sie mnie pozbyc) to dopiero koszmar, myslalam ze powyciagam te kroplowki i polece do domu, darlam sie okropnie, wkoncu po 12 godzinach pojawilo sie pelne rozwarcie, zero skurczy partych, ale skoro kazaly przec to parlam-urodzilam, w sumie po prawie 24 godzinach meki (do dzis zastanawiam sie jak to przezylam bez znieczulenia) nie bylam cieta, nie peklam 2 porod ogolnie bajka :) pierwsze skurcze dostalam o 20-tej, do szpitala (bez torby jednak) pojechalam o 24, zbadana przez niemila polozna okazalo sie ze zero akcji porodowej, mam wziasc no-spe i isc spac, poszlam spac, po 2 godzinach obudzilam sie ze skurczem, zaraz po tym odeszly mi wody, wiec o 4-tej bylam spowrotem w szpitalu, skurcze juz mocniejsze chociaz napewno slabsze niz te podczas okresu ;) o 6-tej okazalo sie ze rozwarcie mam tylko na 1 cm :-/ wiec juz kazalam wolac lekarza i szykowac znieczulenie, podlaczyli mnie pod ktg sprawdzic czy chociaz mam plynna akcje zeby to znieczulenie dostac jak dojade do 4 cm, skurcze slabe, co ok 12 minut, no ale akcja plynna kazali czekac 2 godziny, no wiec czekalam, gadajac z kolezankami z sali, ok 9-tej okazalo sie ze rozwarcie mam juz na ok 6 cm -wow, zaraz dostalam skrzydel, o 10-tej przyszedl moj maz, rozwarcie wtedy mialam na 8/9 cm, norlamnie gadalismy , polozne pozwolily pojsc na korytarz, ogladalismy zdjecia na korytarzu dzieci juz urodzonych, pozegnalismy sie, polozna mowila ze urodze cos kolo 12-tej a maz mial wyjazd z pracy do Warszawy w ten sam dzien wieczorem, wiec chcial sie spakowac itp wchodze na porodowke w celu sprawdzenia rozwarcia a tam zlapal mnie taki skurcz party ze nie bylam w stanie wgramolic sie na fotel i zaczelam przec przed drzwiami do porodowki, jedna polozna zaczela sie ubierac szybko, druga migiem fotel rozkladala, slyszalam jak wolaja szybko lekarza, pomogly mi wejsc na fotel, 2 stekniecia i mala byla na swiecie :) tez bez ciecia i pekniecia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Evi_22 Pozwoliłam sobie obejrzeć Twje fotki i jestem w szoku. Ty w 36 tygodniu mialaś brzuch jak ja 27 :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moj porod byl dlugi jesli liczyc od pierwszych skurczy. o 4 rano 28 lutego obudzil mnie bol. Za jakies 15 min kolejny. I tak caly czas ale raz czesciej raz rzadziej. Bol do zniesienia bo nie mialam krzyzowych. Bylam zalamana bo tak lekkie bole i nieregularne ze bylam pewna ze falszywy alarm. O 10 zadzwonilam do lekarza i powiedzial ze jak do poludnia nie przejda to do szpitala na sprawdzenie. O 12 skurcze byly co pol godziny a ja zalamana ze jeszcze nie porod :O o 22 bylam juz w szpitalu ale ze strachu skurcze mi przeszly :D Pielegniarce powiedzialam ze to falszywy alarm i wracam do domu ale przyjechalam sprawdzic co tam sie dzieje. Zbadala mnie i powiedziala ze nigdzie nie jade bo rozwarcie na 5 cm :) dostalam epidural i przysypialam cala noc. W miedzyczasie przebili mi pecherz z wodami. po 6 rano zaczelam znowu cos odczuwac. Przebadali 10 cm. Przyszedl moj lekarz. Kazali przec a o 7:14 moj synek juz byl na swiecie. Nie bylam nacinana. Mialam minimalne pekniecie ktore ladnie sie zagoilo. Jak zakladal szew mialam znieczulenie milo wspominam porod

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też chcę :D Godzina 19, zaczęły mi się skurcze, rzadko i za wcześnie o 3 i pół tygodnia, więc mąż i mama kazali mi się wyluzować i iść odprężyć. przełaziłam tak do 23 i poszłam spać. Pospałam niby troszkę, o 1 nad ranem nie byłam w stanie leżeć. Zerwałam męża i kazałam mu liczyć czas. Skurcze było co 7 minut. Podjęliśmy decyzję, że jedziemy. Zebrałam wszystko, już na dole (mieszkam w domku), trzymałam się poręczy schodów i nie mogłam iść z bólu. W samochodzie myślałam, że zejdę droga wydawała się taaaaaaaaaka długa. Skurcze szły od krzyża, więc zdychałam z bólu. W szpitalu pojawiłam się około 2 nad ranem i szok, rozwarcie na 1,5 cm...tylko! Ale położna stwierdziła że pęcherz wybombiony, więc mnie położyli na porodówce. Zrobili lewatywę, na moją prośbę. Przy pierwszym badaniu na porodówce, pękł pęcherz i odeszły mi wody. Czyściutkie. Laziłam, leżałam przez jakiś czas sama, bo męża pogonili po akt małżeństwa, bo jeszcze dowód nie był zmieniony i mi nie wierzyli ;) Systematycznie odpływały wody a ja czułam każdy najmniejszy skurcz. KTG szalało, brakowalo skali ;) Zaczęłam od czasu do czasu się drzeć, bo tak bolało. Skurcze krzyżowe są paskudne :o Rozwarcie szło opornie, dopiero o 8:30 było pełne rozwarcie (po 6 h od odejścia wód). Podali mi w między czasie dolargan, ale bolało tak samo, tylko czułam się jak po dobrym drinku ;) Położna zaczęła nalewać wodę do wanny i poszła, a ja...usnęłam. Wróciła, zrobiła wielkie oczy, że śpię, budzi mnie, patrzy w krocze i się drze że jest pełne rozwacie, przyleciały 4 inne osoby, ustawili światła, te oparcia dla stóp i dla mnie, zebym mogła się zaprzeć rękoma (jak to wyjeli z szafki to myślałam w pierwszej chwili, że mi to wepchną TAM-taka durna i zszkokowana byłam).Kazali przeć. Mała urodziła się po 25 minutach o około 8 parć. Parte nie bolały w ogole, rzadna filozofia - niech pani prze jak na wielką kupę ;) Maluśka mnie osiusiała i szybką ją zabrali bo malutka była i trzeba było ogrzać. Ślicznie zapłakała :) Do urodzenia łożyska podali mi oksytocynę, choć położna mówiła że nie trzeba, ale lekarka mi wstrzyknęła i zanim to zadziałało urodziłam łożysko, nie bolało. Nacięli mnie, czułam bo lekarka(nie położna) nacięła mnie pod koniec skurczu. Takie pieczenie poczułam. Szyli mnie pod znieczuleniem miejscowym. Głupia i niedouczona lekarka zrobiła mi \"kokardkę\", przez ktorą gorzej się goiło krocze, 2 tygodnie później sama sobie ją obcięłam w łazience :o Najgorsze były masaże szyjki, rozwarcie szło u mnie jak krew z nosa, więc jak tylko trafiła na skurcz to dawaj mnie ugniatać, miałam ochotę jej przywalić .Najlepiej mi było w pozycji leżącej na boku, mniej bolało.W trakcie skurczy partych położna uwaliła mi się na brzuchu i troszkę wypychali małą. Nie zdążyłam nawet wejść do wanny, bo za późno już było. Może następnym razem się uda ;) Ogólnie mimo tych choolernych bóli krzyżowych i masowania szyjki dobrze wspominam i nie zraziłam się :) Mąż przecinał pępowinę i potem z dumą pokazywał krótki filmik z narodzin córeczki :) Polecam porody, fajnie jest ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agusia - to nie tyle zależy od szpitala, co od położnej. Ja miałam w ciąży cholestazę i poszłam do szpitala który ogólnie nie ma zbyt dobrej opinii, zależało mi na tym, żeby dziecko miało dobrą opiekę. I w takiej rzeźni trafiłam na ludzką położną po prostu. No i też sobie to zawdzięczam, bo byłam na tyle dzielna że dałam radę utrzymać się na nogach podczas gdy Luśka się rodziła ;) Jakbym posadziła tyłek, to bym ją zgniotła ;) Ale sumarycznie to miałam farta po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o 4.30 odeszły mi wody o 5.00 podłączono mnie do KTG o 5.20 stwierdzono spadek tętna dziecka o 5.43 przyszła na świat A (w zamartwicy brrr..) o5.44 przyszła na świat M (chodź jej było dobrze w brzuchu;)) biję pokłony Klinice w Zabrzu że w ciągu 23 minut zebrali 11 osobowy zespół lekarzy i pielęgniarek - oczywiście przez cc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co do tego znieczulenia to jak koleżanka rodziła i poprosiła to zamian dostała odp. że to nie prywatna klinika więc niech nie wymaga :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WPRAWDZIE JUZ RAZ RODZIŁAM ALE MAM TAK NIEMIŁE WSPOMNIENIA ZE BARDZO SIE BOJĘ DRUGIEGO PORODU A CHCIALABYM SIE JUZ STARAC O DRUGIE DZICKO I MUSZE WAM TU DZIEWCZYNKI NAPISAC ZE JAK PRZECZYTALAM WASZE OPOWIESCI TO MNIE BARDZO POZYTYWNIE NASTAWILYSCIE:) DZIEKUJE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×