Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Killer Queen

Mój mąż znęca się nade mną psychicznie

Polecane posty

Gość nie moge uwierzyc w to co tu
czytam, po prostu nie miesci mi sie to w glowie, i sie zastanawiam czy ja znam takie kobiety i mezczyzn w realu ale chyba nie, mam nadzieje ze to niewielki odsetek spoleczenstwa. I w sumie facetom sie nie dziwie , za to kobietom tak a juz najbardziej tym wyksztalconym, atrakcyjnym silnym, to nie moze byc prawda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aee
Stokrotka 002,jak to mozliwe,ze sie tak zmeinil? tak NAGLE,diametralnie? Zastanow sie,nie zauwazalas wczesniej symptomow? I takie samo pytanie mam do kazdej tu piszacej (wspolczuje wam,kobietki) - czy mozna to jakos poznac zawczasu? chcialabym tego uniknac. Sama mialam nerwowego ojca i zawsze sie zastanawialam,czy moja mama tego nie widziala wczesniej,czy p oprostu sie z czasem zmeinil.. PS Jestem teraz z kims o swietnym charakterze i chcialabym sprawdzic,czy to czasem nie 'rozowe okulary' ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mirka11
Opowiem wam moją historie,która ma wszystkie wasze historie życiowe po trosze.Mam 2 dzieci i 8 lat porażki w małżeństwie.Na początku było wspaniale trafiłam na kochającego mądrego,odpowiedzialnego człowieka( za takiego uważają go do dziś dnia inni)Wkrótce po slubie okazało się,że jestem głupia,brzydka,niezorganizowana kur...,szma...itp.Jest obojetny względem mnie i dzieci.Rozwód?Z jego strony jak najbardziej -nawet poprosił,żebym sobie kogoś znalazła.Lubi sobie wyskoczyć z kolegami,śpi potem cały dzień.jeśli jest za głośno wstaje i dostaje kopniaka.stwierdził nawet,że odbierze mi dzieci,bo udowodni że jestem psychicznie chora(nagrywa nasze kłótnie i).Nie potrafię wyjść z domu bo tęsknie za swoim kątem bo to cały mój świat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pakamaka
Jak czytałam te wszystkie posty, to mam wrażenie, ze czytam o swojej sytuacji. Pobraliśmy się 5 lat temu, przed ślubem nigdy sie nie kłocilismy, a znaliśmy się 2 lata. Po ślubie nie było juz tak kolorowo, ale nie było najgorzej. Wszystko zaczeło się jak zaszłam w ciaze, nie znosiłam jej najlepiej, a maz nie rozumiał co to znaczy ciaża zagrożona. Nawat po długim pobycie w szpitalu musiałam być do jego dyspozycji, na każde zawołanie. Gdy urodziło nam sie dziecko nic go nie obchodziło, był dumny z tego, że ma syna, ale na rece wziął go po raz pierwszy gdy ten miał 3 miesiące. Nie wazne. Zarabiał na dom. Obecnie nasze dziecko żyje w atmosferze krzyków i wrzasków. Maz praktycznie codziennie przychodzi pijany, wyzywa mnie od najwiekszych szmat. Uwaza, ze z kazdym go zdradzam. Nie pracowałam było źle, pracowłam było jeszcze gorzej, bo podobno z każdym przyprawiałam mu rogi. Dla niego zrezygnowałam ze studiów, pracy. I co mam... Coraz czesciej myślę o tym aby odejsć, ale bardzo sie boję jak sobie poradzę. Z dzieckiem, bez pracy i jeszcze w trakcie zaocznych studiów, bo na całe szczescie zaczełam od nowa studiować. Mam dokąd odejsć, mam rodzinę, ale przeciez nie bede na ich utrzymaniu. I jeszcze to najgorsze uczucie, jak żyć bez niego.... mimo, że tak xle mnie traktuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyczajonaga
Chciałabym zabrać głos, nie podpowiem co zrobić i nie napiszę czemu jeszcze nie odeszłyście, bo wiem że to jest bardzo trudne. Ja jestem ponad 13 lat po ślubie , mam 12 syna i własne piekło z którego sama nie jestem w stanie ucieć. Nie wiem dlaczego... Mieszkam zagranicą, jesteśmy tu sami a nikt w Polsce nawet nie przypuszcza co ja tu przeżywam. Psychicznie znęca się nade mną odkąd pamiętam ale syn to widzi i robi się nerwowy, czuje że już niedługo i coś się stanie- bo dużo mi nie brakuje. Jestem bardzo silną osobowośćią, przewodzę stadem- albo byłam bardzo silna walczę całe życie i chyba zaczynam okazywać słabość bo przestaje panować nad sobą, po kolejnej kłótni i jego wyjsciu złoszczę się na własne dziecko.Wydaje mi się że szukam odreagowania i na nieszczęście znajduje. Krzyk, wrzaski, moja ciągła wina, przezwiska, szarpanie rzucanie wszytkim to codzienność, wstydzę się tego i boję przyznać przed otoczeniem że poniosłam porażkę. Boję się życia nie chcę rozbijać rodziny, bo jeżeli ja i móje dziecko robimy co on nam każe to jest dobrze, jak się nie przeciwstawiamy to jest spokój. Ale gdy chcemy wtrącić swoje zdanie to w ciągu minuty jest koniec świata, to mija wina to przeze mnie widzisz do czego doprowadziąłś, teraz pożałujesz. Wstyd mi.....a jestem wykształconą zadbaną 32 latką,,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyczajonaga
Jak możesz masz gdzie i siłe jeszcze to odejdz. Mój mąż jest cwany, przebiegły, codziennie mówi że kocha całuje przytula, świata poza nami nie widzi. Dla nas tak charuje zarabia ciężkie pieniądze a ja niewdziećzna gadam bzdety i płacze Jest kochany jak się nieprzeciwstawiamy, ale jak chcemy swoje zdanie wstawić boże ratuj..... Przykład- je obiad, nagle woła syna i każe mu czytać książkę, młody czyta, ale M twierdzi że źle- tu kropka, tam znak zapytania, za cicho, nie wyraźnie, mały zamyka książkę i z płaczem twierdzi że nie bedzie czytał. M wstaje idzie do młodego pokoju kasuje mu jego ulubioną grę, Ja do tej pory milcząca ze strachem wstaje ide za nim do pokoju prosze żeby sie zastanowił, żeby spojrzał na mnie żeby mnie posłuchał, każe mi spieprzać i sie zamkąć bo pożałuje i jeszcze raz cicho prosze go - nagle rzuca myszką i klawiaturą wszystko się rozlatuje staje - nie odzywa się do nas później i wychodzi. Jeszcze nie wrócił ale wróci i co bedzie dalej. Ja ide spać dzisiaj do syna zejdziemy mu z oczu, przeprosimy szybko może trochę uspokoi się ale jak długo można się poniżać. Tak więc uważam że z czasem jest gorzej nie lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krolowa
Podbijam temat, moze jakies mądre rady dla tych biednych kobiet, jak zmienic tyrana, jeśli wogóle sie da!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja znalazłam siłę by odejść i tu napisze dosłownie od TYRANA!!!! może długo z nim nie jestem ale swoje przeżyłam. Znam się z mężem 3roku, w małżeństwie 2 lata, mamy 1,5 roczne dziecko. Wiem szybko wszystko poszło, ale wtedy wydawało mi się że go kocham. Na początku było kolorowo, pięknie, najładniejsza. ale gdy zaszłam w ciąże wyjechał za granice by zarobić na nasze utrzymanie-niestety ku mojemu zdziwieniu zmienił się o więcej niż 360 stopni, zostałam kur...., szm....tą, dz....ką, nienadającą się do niczego, że go zdradzam na każdym kroku! Tak przemilczałam rok jego pobytu za granicą w wieże że się zmieni bo go w końcu kochałam. Wrócił zamieszkaliśmy razem, 2 miesiące było super a potem pobicie 1....2....przy 3 wezwałam policje, założyłam niebieską kartę wyprowadziłam się do rodziców, złożyłam pozew o alimenty, po miesiącu wróciłam, a dlaczego , że powiedział że życia po za nami nie widzi, że nas kocha, że życie sobie odbierze, bałam się, ale kolejny raz uwierzyłam i tu podkreśle, że w głowie siedziało mi że go nadal kocham! Teraz widze jak głupia byłam, od miesiąca słysze coraz gorsze wyzwiska, odsunełam się od niego w łóżkowych sprawach co pogorszyło sytuacje, ale stwierdziłam, że zmuszać się nie będę! W niedziele wyrzuciłam go z domu,ale tylko dlatego, że nie wytrzymałam psychicznie! nie życze nikomu by musiał swojego partnera sciągać z liny, bo biedny chciał poczucie winy wymusić na mnie jaki on biedny. Wiem to co pisze może jest okrutne, że jestem bezduszną osóbka, bo biedny facet nie wytrzymał, ale wiem że to tylko jego zagrywka. A co do niego uratowałam go w ostatniej prawie minucie,nie wezwałam policji, ale następnego dnia zgłosiłam dzielnicowemu, gdzie on na to że jest to człowiek chory psychicznie. Po tym kopie mam siłę by zakończyć to raz na zawsze! Zakładam mu sprawę karną o znęcanie się, i o alimenty razem z rozwodem! będzie to trwało napewno, ale musze wkońcu odejść bo któregoś razu może się nie obudze! Dziewczyny nie dajcie i walczcie o swoje prawa jak i rodziny, mi dziecko nauczyło sie pięknęgo słowa na k..... I to mnie boli, że nie uchroniłam go!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
krolowa TYRANA nie da się zmienić. Na tyle osob które znam i z terapi żaden się nie zmieni i nigdy to się nie stanie niestety :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja-
Rozwód :-(u mnie nic nie załatwił mieszkamy osobno od roku jestem już miesiąc po rozwodzie a on nadal robi wszystko żeby odebrać mi chęć do życia :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iczi
Nwet nie mam ochoty czytac do konca. Wywal dziada z zyciorysu, nie wierz w jego zapewnienia poprawy, ratuj swoje zycie bo masz tylko jedno. Zbieraj dokumenty do rozwodu, troche musisz myslec, zapamietaj swiadkow, jak potrzeba idz na obdukcje, wezwij policje. Rusz sie z tym dziadem bo on Ciebie zameczy. Kobiety sa ofiarami naszej tradycji jakiegos wybaczania,przyzwolenia, ze sie zmieni, a to szkoda czasu. Czesc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"ja" a czy wzywasz policje?? albo zgłaszaj to na policji. Ja już nie mam skrupułów, jak mnie odwiedził w mieszkaniu wezwałam policje ale on mi sie za drzwiami zaczął żucać, gdy usłyszał, że wezwałam policje chwile przed nią się zmył ale w niebieskiej karcie policja zaznacza, że miało takie coś miejsce. potem można walczyć znowu o swoje prawa. JA BĘDĘ I NIE DAM ZA WYGRANA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Klaudi 25 powiem Ci tak jeśli chcesz by dziecko było jak twój mąż, to jest on na najlepszej drodze! Mój np. mąż z domu wyniusł takie zachowanie, ojciec alkoholik a wyzywa tak, jak mój mąż. Ja powiedziałam dość moje dziecko musi mieć normalną rodzinę! I teraz patrząc z widoku samotnej matki to mam długi pracuje dorywczo, pomagają mi w miare możliwości rodzice, ale przedewszystkim jestem spokojna i pełna energi, humoru couważam teraz za najlepsze dla mojego dziecka, dzięki niemu zebrałam się na odwagę, wspomne, że dużo mój psycholog mi daje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Emilia_81
Witam! ziewczyny czytam Wasze historie na forum i mysle sobie że jest więcej takich "wariatów" jak mój mąz. Napisze po krótce moją historię to może będzie mi lżej na sercu. Jesteśmy 2,5 roku po slubie. wczesniej znalism sie ponad 4 lata. Wszystko było cudownie i wspaniale. Był najpiekniejsza i najcudowniejsza ososba na swiecie. Myslalam ze zlapałam pana Boga za nogi .Po ślubie wszystko sie zmieniło. Zaraz byłam w ciązy. na dodatek od poczatku zagrozonej. Tesciowa nastawiła meza ze jak jestem w ciazy to wymiotuje. aja wymiotowałam tak ze schudłam 10 kg. Okazało sie ze moj organizm potraktowal ciaze jak ciało obce, ktore trzeba zwalczyc. W zwiazku z czym zaczeła sie batalia o utrzymanie ciazy. Moj maz potrafił gdy wróciłam z patologii ciązy trzaskac drzwiami(bo wydarłam sie na niego ze pozyczył pieniadze bratu ktore były przeznaczone dla mnie i dla dziecka-na czarna godzine). Ja uciekłam w zimie na pole. Nawet za mna nie wyszedł. Pozniej w nocy mnie przytulił i powiedział zebym pamietała-ze jak od niego odejde to poszuka sobie jakas panienke i zabierze mi dziecko. Po urodzeniu corci nic nie jest lepiej. wszystkie kłotnie to jest moja wina. mam go przepraszac. doszło do tego ze w obecnosci dziecka wali piescia w stól i sie na mnie wydziera. pozniej mowi ze to przeze mnie. bo gdybym była inna zona to on by był inny. nie moge znalezc pracy. bo zaczal sie kryzys. jestem po 2 kierunkach studiow i jestem matołem(wg męza ). Ostatnio miałam całe rece w siniakach bo tak mna szarpał w kuchni. Pozniej powiedział ze nic sie nie stało bo to tylko 2 siniaczki. Próbowałam jakos to wszystko kryc ale juz nie mam siły. moze ja jestem taka najgorsza? nie mam zadnej wartosci i wiary w sens zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do przytulenia
Witam. Nie mogę odejść, jestem od niego zależna finansowo i mieszkaniowo. Wychowuję niepełnosprawnego syna, o podjęciu pracy mogę tylko marzyć. Ale jak żyć z mężczyzną dla którego jestem tylko nieudacznikiem ,roznosicielką kalectwa, i zwykłą szmatą (to są jego słowa). Moja psychika już dłużej tego nie wytrzyma. Leki uspakajające pomagają na chwilę ale ile można ich brać. Muszę być silna dla mojego synka....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do przytulenia
Bardzo prosiłabym o pomoc, jak sobie radzić? Jak po kolejnym wyzwisku nie uciekać do łazienki żeby się wypłakać. Co daje jemu dużą satysfakcję.Nie chcę żeby i tak już bardzo cierpiący syn oglądał mnie w takim stanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest nas wiele
Witajcie Tak czytam te wypowiedzi i musze przyznac ze jestem w bardzo podobnej sytuacji. Na pewno duzy wplyw na nas - kobiety, ktore wiklaja sie w takie popaprane zwiazki ma dziecinstwo. Moi rodzice sa po rozwodzie. Moja mama jest niestety chora psychicznie (zataila to przed moim ojcem), ojciec kompletnie nie odpowiedzialny, tez pochodzil z lekko desfunkcyjnego domu - jego ojciec byl alkoholikiem i z tego co mowil ciagle urzadzal awantury w domu. Dzaidka nigdy nie poznalam, bo moja babcia go w pewnym momencie wyrzycila go z domu (uwazam ze slusznie zrobila, byc moze tylko o wiele za pozno). Pierwszy i ostatni moj "kontakt" z dziadkiem to obecnosc na jego pogrzebie - zapil sie w koncu na smierc. Co do moich rodzicow i ich zwiazku - sprawy sadowe o uniewaznienie malzenstwa zaczely sie gdy mialam 10 lat i trwaly kolejne 5. Przez ten czas bylam ciagle ciagana po bieglych sadowych i psychologach szkolnych - dla mnie to byl koszmar. Ale szybko nauczylam sie ukrywac emocje i robic dobra mine do zlej gry, zmyslac jakies historyjki dla otoczenia, aby nie wiklac sie w niewygodne, wstydliwe tematy. Z czsow gdy moi rodzice byli razem pamietam ciagle awantury w domu. Kiedys przyjechala na jakis czas corka naszych znajomych, starsza o 3 lata. Nawet przy niej sie klocili, a ja pamietam do tej pory wstyd i jej pytanie "czy oni tak zawsze?". Ojciec utrzymywal cala rodzine, sporo robil w domu jesli chodzi o porzadki, moja mama nie byla zbyt zaradna. W miedzy czasie, tuz przed tym jak zaczely sie sprawy sadowe - pamietam ze mama dwa razy chorowala. Wczesniej zylam w blogiej nieswiadomosci,ale pozniej ojciec mi musial cos niecos wytlumaczyc co sie dzieje. Pamietam, ze pierwszy raz to bylo na wczasach. Pamietam swoj strach. Plakalam i wszyscy mysleli, ze to dlatego, ze moja mame musza do szpitala zabrac, a ja plakalam, bo sie jej balam (byla dosc agresywna) i z calych sil pragnelam zeby ja jak najszybciej zabrali.Pozniej jeszcze jak wychodzila na przepustki, to przez jakis czas ten strach przed nia utrzymywal sie we mnie. Za drugim razem bylam juz mniej przerazona,chociaz tez wszystko dzialo sie na moich oczach - nikt nie zadbal zebym jako dziecko nie musiala na to wszytsko patzrzec. Zdecydowalam sie ze chce mieszkac z ojcem. Wybralam mniejsze zlo. Ojciec zawsze powtarzal ze nie chce mnie negatywnie nastawiac do matki, bo matka to jednak matka, ale jednoczesnie pokazywal mi wypisy akt sadowych, karty szpitalne z hospitalizacji i gdzies mi sie o uszy obilo, ze z mojej matki to ani dobra zona ani kochanka i przede wszystkim straszny wstyd gdzies zostal zakorzeniony we mnie za rodzaj choroby mojej matki i strach zebym ja rowniez nie zachorowala. Do tej pory choroba mojej mamy, to chyba najbardziej temat tabu, jaki moge sobie wyobrazic. O wszystkim innym jakos latwiej powiedziec o jej chorobie wiedza nieliczni z mojego grona znajomych. Po tym jak zamieszkalam z ojcem pamietam nastepujace sceny. Na co dzien nie pil, ale jak byla jakas impreza, to pamietam jak nie raz go sciagalam do domu - mialam wtedy 12lat? Pamietam wstyd i strach o niego. takie sytuacje powtarzaly sie wielokrotnie przez nastepne lata. Jak pil to ja sie nim opiekowalam, zabieralam kluczyki do samochodu, zeby kogos czy siebie nie zabil niechcacy. W miedzy czasie ojciec staral sie poznac kolejne kobiety, a ja na to wszystko patrzylam. Jak sie dobrze zachowywalam to bylo ok, jak mialam jakies ale to zaczynal robic mi wyrzuty,w pozniejszym czasie robic szlabany. Nie bylam tak do konca istota ktora ma uczucia, wlasne potrzeby, tylko tobolkiem ktory ma sie dostosowac do sytuacji. Dosc szybko zrobilam sie bardzo samodzielna i odpowiedzialna. Juz w ostatnich klasach podstawoki sama zarzadzalam organizacja swojej nauki - mimo to zawzielam sie i 7 i 8 klase skonczylam ze swiadectwem z tzw. czerwonym paskiem. Pamietam, ze wtedy to bylo moje marzenie i czulam straszna satysfakcje jak udalo mi sie to osiagnac. Oczywiscie jak w calym zyciu zrobilam to po to, zeby sobie i innym cos udowodnic. Cale zycie mi powtarzano, ze jestem klotliwym dzieckiem, porownywano mnie do moich siostr ciotecznych - one zawsze byly stawiane jako wzor, ze sa lepsze ode mnie. Tak mi to ojciec wpoil, ze mam ciezki, klotliwy charakter. Poza tym zawsze nastawial rodzine przeciwko mnie i dlugi czas mu sie to udawalo, a ja czulam sie jak zaszczuty psiak - zawsze jako czarna owca rodziny. (Z wiekiem, z czasem naszczescie udalo mi sie to zmienic. Nawet moj ojciec w koncu jest ze mnie dumny). Pamietam jak ojciec mi ciagle powtarzal, ze jestem leniwa, ze jestem balaganiara. Bylam nastolatka do cholery - kazdy wiek ma swoje prawa! Powtarzal mi tez,cos co napewno zawazylo na wszystkim - ze kobieta to powinna sprzatac, gotowac, bo jak bede sie zachowywac jak moja fatka, to facet ze sciera w reku mnie pogoni. Dlugo mezczyzni mnie nie interesowali, nie czulam takiej potrzeby. Zreszta nie uwazalam sie za osobe atrakcyjna. Ciagle w domu kasy brakowalo, wiec ciezko bylo sobie fajny ciuch kupic (zdazalo sie np.ze mialam jedna pare spodni, bo tak szybko roslam, ze wyrazstalam z reszty i jak mi ludzie zwracali na to uwage, to sciemnialam, ze to dlatego, ze ciezko mi jest sobie jakies dobrac w sklepie - we wczesnym dziecinstwie matka az do przesady mnie rozpieszczala,spelniajac wszysztkie moje zachcianki - najdrozsze zabawki, najladniejsze ubrania) i zadbac o siebie i rzeczywiscie wygladalam jak siedem nieszczesc. Przez to, ze ciagle na cos brakowalo, to przyzwyczailam sie do tego, ze mi tak naprawde nie wiele sie od zycia nalezy. Jak juz ojciec mial pieniadze, to nie powiem - jak bylam mlodsza to zabieral mnie do Mc'Donald's, KFC, a pozniej jak bylam starsza to dawal jakas wieksza sume, zebym sobie w koncu cos fajnego do ubrania kupila i to byly momenty, ktore milo wspominam. Poza tym jak bylam mala, to zawsze bardzo duzo ksiazek mi czytal. Nie moge powiedziec, ze mam tylko zle wspomnienia. Piszac to jednak, chce zwrocic uwage na pewna charakterystyczna rzecz - moj ojciec byl zmienny jak choragiewka na wietrze,a ja ciagle zylam na hustawce emocjonalnej. Bardzo go kochalam jako ojca i czasem marzylam poprostu o tym, zeby w koncu sie zdecydowal czy jest "dobry" czy "zly" - bylo by mi latwiej. A tak co ja juz sobie darowalam, to on znow byl mily, ja znow sie ludzilam i pozniej znow sie klocilismy i tak bez konca - niestety mam swiadomosc tego, ze powtarzam hustawke emocjonmalna z relacji z moim ojcem, to sie niestety czesto zdarza kobietom. W pewnym momencie zaczelam sie interesowac mezczyznami, zaczelam o siebie dbac i nagle dostrzeglam, ze jednak robie wrazenie na facetach i wcale nie jestem taka brzydka - mialam jakies 16 - 17lat? Gdy poznalam swojego faceta - jestem z nim juz prawie 8 lat, to pamietam, ze strasznie go rozpieszczalam, bralam wszystkie obowiazki na siebie, majac w pamieci slowa swojego ojca, ze kobieta musi sie starac, bo inaczej facet ja wygna. Gdy zamieszkalismy razem, to bylam tak glupia, ze po 8h pracy, bedac w domu okolo 23, szlam na to ze on wymagal ode mnie zebym mu kolacje zrobila - sam wracal ok. godz. 15. To na mnie powinna czekac kolacja i kubek cieplej herbaty! Na poczatku bylo rozowo, pozniej zaczely sie schody. Slyszalam ze jestem glupia, ze nic w zyciu nie osiagne, ze sobie nie poradze bez niego,a gdy strasznie schudlam ze stresow i pracy (ciagle klotnie z partnerem + ciezka praca fizyczna od razu po maturze + biganie wokol faceta, zajmowanie sie domem) i wazylam jakies 46kg przy wzroscie 167cm - moj facet wmawial mi, ze jestem gruba!!! poprostu niewiarygodne!!! Teraz waze 56kg i nadal uwazam,ze gruba nie jestem, a ze swoja obecna waga czuje sie o niebo lepiej. Wbrew opinia mojego faceta ze jestem glupia koncze wlasnie studia z psychologii. Duzo mi one daly, stalam sie pewniejsza siebie i bardziej swiadoma siebie i roznych spraw. Wbrew temu, ze sobie nie poradze sama - bylam w stanie nie tylko siebie utrzymac ale i jeszcze jego + nawet kupic cos niecos do domu, przez rok czasu gdy on ciezko szukal pracy i nie mogl jej biedaczek znalezc. Pozniej poszedl na pol roku, zostal zwolniony dyscyplinarnie, bo mu sie w pewnym momencie odechcialo do niej chodzic i teraz biedaczek znow szuka pracy juz 3 miesiace - przesiadujac calymi dniami przy komputerze i grajac w gry! Poniewaz u mnie w pracy byla atmosfera nie do wytrzymania zwolnilam sie (majac oczywiscie odlozonego troche grosza), ludzac sie ze da mu to cos do myslenia i zmotywuje do szukania pracy. Zreszta stwierdzilam,ze w najgorszym razie mnie to zmotywuje, zeby w koncu zrobic porzadek z tym zwiazkiem, gdy zycie mnie przyprze do muru i nie bede mogla w nieskonczonosc wszystkiego finansowac. Nie mialam najmniejszej ochoty na powtorke z rozrywki z r. ub. Moj facet najchetniej ograniczylby mi kontakty, ze wszystkimi moimi znajomymi plci meskiej, z ktormi tylko troche lepiej sie zaczynam dogadywac ale ja juz sobie na to nie pozwole. Nie zamkne sie w zlotej klatce, w ktorej bedzie mnie karmil swoimi klamstwami i manipulacjami, przeklamywal rzeczywistosc, bo bym chyba naprawde sfiksowala odcieta od normalnych znajomych i normalnego zycia. niecaly rok temu jak sie praktycznie rozstalismy, w ostatniej chwili namowil mnie ze zyc beze mnie nie moze, to na refleksje naszlo go dopiero, gdy ja stalam sie obojetna. Wczesniej po zlosci probowal w oczach otoczenia zrobic ze mnie wariatke. Posunal sie nawet do tego, ze wyslal za moimi plecami sms'a do mojego ojca, ze podejrzewa iz zaczynam chorowac tak samo jak moja mama (powiedzialam mojemu facetowi o jej chorobie, zaraz na poczatku naszej znajomosci, jak tylko nasze relacje zaczely byc bardziej powazne - wtedy twierdzi, ze to bez znaczenia). Z ojcem na szzczescie to sobie szybko wyjasnilam. Porozmawialismy szczerze i doszedl do wniosku, ze ze mna wszystko jest ok, zreszta jak i reszta otoczenia. Przez te wszystkie stresy w moim zyciu - dziecinstwo, obecny zwiazek, to co najwyzej moge miec nerwice, ale to wszystko. Zaluje ze wtedy nie odeszlam, bo moglam sobie sprobowac ulozyc zycie z moim przyjacielem, z ktorym nadajemy - jak to sie potocznie mowi - na tych samych falach - facetemzaradnym, wyksztalconym, troskliwym, w ktorego obecnosci zawsze czuje niesamowity spokoj. Zeby nie bylo watpliwosci, mimo tego, ze cos nas ciagnelo do siebie, nigdy nie zdradzilam mojego faceta. Mam za to powody zeby pzrepuszczac ze on to zrobil - ludzie, ktorzy z nami mieszkali, mowili, ze kobiety pod moja nieobecnosc sprowadzal i sugerowali mi, ze najprawdopodobniej z nimi sypia (jesli to byly tylko kolezanki, to dlaczego mi nigdy o nich sam nie powiedzial?), kiedys przypadkowo, skladajac rzeczy, znalazlam napovzeta paczke prezerwatyw, innym razem bardzo bezposredniego sms'a w jego telefonie (na poczatku ufalam mu bezgranicznie, ale po tych wczesniejszych donosach i akcja z prezerwatywami przestalam) z opisem jskiej dziewczyny jak chcialaby sie kochac. Niecaly rok temu byl tak bezczelny, ze zostawil niezahaslowane gg na moim laptopie i cos mnie tknelo, zeby zajrzec w archiwum. Kolezance przyznawal sie ze zdradzil ktoras ze swoich stalych parnerek (mial ich sporo w zyciu) tylko nie wspomial ktora z imienia. Ale to juz nie wazne czy mnie, czy inna - chodzilo o to, ze mi sie zarzekal, ze w zyciu zadnej ze swoich kobiet nie zdradzil. A klamac, to on potrafi, nie raz bylam swiadkiem tego jak robil to bez zajakniecia wzgledem innych, nie raz mi probowal rozne rzeczy wmowic. Chce wierzyc, ze mnie nie zdradzil, ale nie umiem do konca - mam tylko jego slowo (a przy tym jakie glupoty mi w zyciu wygadywal, to raczej malo wiarygodny jest - bylam gruba wazac 46 kg!) i pasmo dziwnych przypadkow (zawsze jakos mi ladnie to tlumaczyl - sprowadzane kolezanki - bo ludzie sa zawistni, prezerwatywy - znajoma z kiosku mu dala, bo miala uszkodzone opakowanie i i tak by nie sprzedala, sms - pomylka przy wysylaniu - dziewczyna miala to do swojego chlopaka wyslac, a wyslala do niego, archiwum gg - pierw probowal mi wmowic, ze sobie to wymyslilam, a pozniej zmienil wersje i stwierdzil ze chcial znajoma pocieszyc, ktora sie zalila na swoj nieudany zwiazek i wszystko wymyslil). Gdybym miala,az tyle szczescia to normalnie powinnam codziennie szostke w totka trafiac. Ja koncze studia za kilka miesiecy, on ma wyksztalcenie podstawowe. Znalazlam mu zaoczne, bezplatne liceum, ale wszystko robil, zeby go nie skonczyc. Ja mam spore doswiadczenie zawodowe - on przez te 8 lat albo pracowal na czarno albo nie pracowal, legalnie udalo mu sie popracowac ostatnio ok.6 m-cy i wylecial dyscyplinarnie. Staralam mu sie pomoc naprawde na wiele sposobow,ale on nie chce nic z tym robic, jemu jest wygodnie tak jak jest. W domu tez bardzo malo mi pomaga, czesto i gesto odklada wszystko na pozniej,a czesto pozniej sie obraza i koniec - on tego nie zrobi, zostaje to na mojej glowie. Kocham go, ale juz nie mam sily. Nasz zwiazek to ciagle klotnie,rozchodzenie sie, godzenie, schodzenie. Bledne kolo i przede wszystkim zero perspektyw na przyszlosc. Nie wyobrazam sobie miec dziecka z nim, mimo ze bym chciala i on tez - ale przy nim nie mam na to warunkow. Nie zapeni mi utrzymania, albo sie obrazi i stwierdzi ze np. nie przewinie dziecka itp. Nie mowiac o jakich kolwiek wspolnych zobowiazaniach - np.kredyt na mieszkanie itp. Zawsze bym sie martwila, ze wszystko bedzie na mojej glowie. Ciagle sie klocimy, prawie nie rozmawiamy tak o wszystim i o niczym, zeby sobie pogadac. Jest dla mnie przewidywalny, ale nie wiem czy go znam - nie rozmawiamy o swoich planach, marzeniach, obawach itp. Ja wiele zrobilam w swoim zyciu przez te 8 lat, on zatrzymal sie w miejscu, mimo moich licznych prob pomocy. On tez mial bardzo trudne dziecinstwo - wczesnie ojciec mu umarl, jego matka byla alkoholiczka i go maltretowala. Ktos sie pytal, dlaczego kobiety to znosza? Odpowiedz jest prosta - bo kochaja glupia, slepa miloscia, bo mialy same trudne dziecinstwo, bo wierza naiwnnie, ze jesli jeszcze troche bardziej sie postaraja, to zmienia parnera, bo boja sie samotnosci, a jeszcze bardziej tego co nieznane czeka przed nimi, bo niektore maja wspolne zobowiazania - dzieci, dom itd. Naprawde jest bardzo ciezko wyzwolic sie z takiego zwiazku - czlowiek sie czuje tak, jakby go trzymala jakas niewidoczna siec przywiaania do drugiej osoby, robi cos co jest sprzeczne nawet z jego zdrowym rozsadkiem. ale wlasnie na tym to polega - przywiazanie jest tym silniejsze, im wiecej sie doznaje zlego w takim zwiazku, toksycznym, wyniszcajacym. Najgorsze jest to, ze gdy juz sie chce odejsc, to ta druga osoba obiecuje, ze bedzie lepiej, ze wszystko sie zmieni, a my miekkniemy i chcemy w to wierzyc i przez moment jest lepiej albo to nam samym jednak ciezko jest partnera opuscic, gdy panicznie boimy sie bolu rozstania. Nie zrozumie tych zawilosci, nikt kto sam nie znalazl sie w takim zawiklanym ukladzie. Zreszta nikomu tego nie zycze, bo to naprawde jest bardzo trudne i przykre. Wszyscy moi znajomi mowia mi zebym odeszla od swojego faceta, ze to nie ma przyszlosci, ze on mnie krzywdzi, nie szanuje, wykorzystuje, manipuluje mna i wiem, ze maja racje, mimo iz dlugo staralam sie to ukrywac, przedstawiac go w lepszym swietle. Czesciowo bylo mi wstyd, ze godze sie na takie traktowanie. patrzac na to z boku i nigdy nie bedac sama w takiej sytuacji, pewnie popatrzylabym sie na siebie, popukala w czolo i stwierdzila, co za kretynka! ostatnio mialam sen -ze moj facet ma dziecko z inna kobieta. Powiedzialam mu o tym jak sie przebudzilam, ze mialam taki glupi sen i strasznie niefajne uczucie po przebudzeniu, ze bylo mi bardzo smutno w tym snie. Zamiast powiedziec cos w rodzaju " czym sie przejmujesz gluptasie, to tylko zly sen", to uslyszalam cos takiego " to chyba oczywiste, ze gdybym facet mial dziecko z inna kobieta, zwlaszcza swoje pierwsze, to by odszedl do niej". Nie musze chyba wspominac jak bardzo mnie wtedy "pocieszyl". Ale to nic, ostatnio posunal sie do wiekszej podlosci. W klotni wiedzac, ze mnie to zaboli stwierdzil cos takiego - "A wiesz ze ja mam dziecko?". Mysle ze to sciema z jego strony, zeby mi na psychike wjechac, zranic mnie ale i tak jest to podle. Niby ma sie wyprowadzic ode mnie,ale jakos tego nie widze. Mam nadzieje, ze jak by co to ja znajde w sobie tyle sil, zeby sie wyprowadzic (wynajmujemy wspolnie), bo w przeciwnym razie obawiam sie ze spieprze sobie reszte zycia. jak to sie mowi - im dalej w las, tym wiecej drzew. Odkladanie decyzji nie jest dobra strategia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest nas wiele
przyjacielem, z ktorym nadajemy - jak to sie potocznie mowi - na tych samych falach - facetemzaradnym, wyksztalconym, troskliwym, w ktorego obecnosci zawsze czuje niesamowity spokoj. Zeby nie bylo watpliwosci, mimo tego, ze cos nas ciagnelo do siebie, nigdy nie zdradzilam mojego faceta. Mam za to powody zeby pzrepuszczac ze on to zrobil - ludzie, ktorzy z nami mieszkali, mowili, ze kobiety pod moja nieobecnosc sprowadzal i sugerowali mi, ze najprawdopodobniej z nimi sypia (jesli to byly tylko kolezanki, to dlaczego mi nigdy o nich sam nie powiedzial?), kiedys przypadkowo, skladajac rzeczy, znalazlam napovzeta paczke prezerwatyw, innym razem bardzo bezposredniego sms'a w jego telefonie (na poczatku ufalam mu bezgranicznie, ale po tych wczesniejszych donosach i akcja z prezerwatywami przestalam) z opisem jskiej dziewczyny jak chcialaby sie kochac. Niecaly rok temu byl tak bezczelny, ze zostawil niezahaslowane gg na moim laptopie i cos mnie tknelo, zeby zajrzec w archiwum. Kolezance przyznawal sie ze zdradzil ktoras ze swoich stalych parnerek (mial ich sporo w zyciu) tylko nie wspomial ktora z imienia. Ale to juz nie wazne czy mnie, czy inna - chodzilo o to, ze mi sie zarzekal, ze w zyciu zadnej ze swoich kobiet nie zdradzil. A klamac, to on potrafi, nie raz bylam swiadkiem tego jak robil to bez zajakniecia wzgledem innych, nie raz mi probowal rozne rzeczy wmowic. Chce wierzyc, ze mnie nie zdradzil, ale nie umiem do konca - mam tylko jego slowo (a przy tym jakie glupoty mi w zyciu wygadywal, to raczej malo wiarygodny jest - bylam gruba wazac 46 kg!) i pasmo dziwnych przypadkow (zawsze jakos mi ladnie to tlumaczyl - sprowadzane kolezanki - bo ludzie sa zawistni, prezerwatywy - znajoma z kiosku mu dala, bo miala uszkodzone opakowanie i i tak by nie sprzedala, sms - pomylka przy wysylaniu - dziewczyna miala to do swojego chlopaka wyslac, a wyslala do niego, archiwum gg - pierw probowal mi wmowic, ze sobie to wymyslilam, a pozniej zmienil wersje i stwierdzil ze chcial znajoma pocieszyc, ktora sie zalila na swoj nieudany zwiazek i wszystko wymyslil). Gdybym miala,az tyle szczescia to normalnie powinnam codziennie szostke w totka trafiac. Ja koncze studia za kilka miesiecy, on ma wyksztalcenie podstawowe. Znalazlam mu zaoczne, bezplatne liceum, ale wszystko robil, zeby go nie skonczyc. Ja mam spore doswiadczenie zawodowe - on przez te 8 lat albo pracowal na czarno albo nie pracowal, legalnie udalo mu sie popracowac ostatnio ok.6 m-cy i wylecial dyscyplinarnie. Staralam mu sie pomoc naprawde na wiele sposobow,ale on nie chce nic z tym robic, jemu jest wygodnie tak jak jest. W domu tez bardzo malo mi pomaga, czesto i gesto odklada wszystko na pozniej,a czesto pozniej sie obraza i koniec - on tego nie zrobi, zostaje to na mojej glowie. Kocham go, ale juz nie mam sily. Nasz zwiazek to ciagle klotnie,rozchodzenie sie, godzenie, schodzenie. Bledne kolo i przede wszystkim zero perspektyw na przyszlosc. Nie wyobrazam sobie miec dziecka z nim, mimo ze bym chciala i on tez - ale przy nim nie mam na to warunkow. Nie zapeni mi utrzymania, albo sie obrazi i stwierdzi ze np. nie przewinie dziecka itp. Nie mowiac o jakich kolwiek wspolnych zobowiazaniach - np.kredyt na mieszkanie itp. Zawsze bym sie martwila, ze wszystko bedzie na mojej glowie. Ciagle sie klocimy, prawie nie rozmawiamy tak o wszystim i o niczym, zeby sobie pogadac. Jest dla mnie przewidywalny, ale nie wiem czy go znam - nie rozmawiamy o swoich planach, marzeniach, obawach itp. Ja wiele zrobilam w swoim zyciu przez te 8 lat, on zatrzymal sie w miejscu, mimo moich licznych prob pomocy. On tez mial bardzo trudne dziecinstwo - wczesnie ojciec mu umarl, jego matka byla alkoholiczka i go maltretowala. Ktos sie pytal, dlaczego kobiety to znosza? Odpowiedz jest prosta - bo kochaja glupia, slepa miloscia, bo mialy same trudne dziecinstwo, bo wierza naiwnnie, ze jesli jeszcze troche bardziej sie postaraja, to zmienia parnera, bo boja sie samotnosci, a jeszcze bardziej tego co nieznane czeka przed nimi, bo niektore maja wspolne zobowiazania - dzieci, dom itd. Naprawde jest bardzo ciezko wyzwolic sie z takiego zwiazku - czlowiek sie czuje tak, jakby go trzymala jakas niewidoczna siec przywiaania do drugiej osoby, robi cos co jest sprzeczne nawet z jego zdrowym rozsadkiem. ale wlasnie na tym to polega - przywiazanie jest tym silniejsze, im wiecej sie doznaje zlego w takim zwiazku, toksycznym, wyniszcajacym. Najgorsze jest to, ze gdy juz sie chce odejsc, to ta druga osoba obiecuje, ze bedzie lepiej, ze wszystko sie zmieni, a my miekkniemy i chcemy w to wierzyc i przez moment jest lepiej albo to nam samym jednak ciezko jest partnera opuscic, gdy panicznie boimy sie bolu rozstania. Nie zrozumie tych zawilosci, nikt kto sam nie znalazl sie w takim zawiklanym ukladzie. Zreszta nikomu tego nie zycze, bo to naprawde jest bardzo trudne i przykre. Wszyscy moi znajomi mowia mi zebym odeszla od swojego faceta, ze to nie ma przyszlosci, ze on mnie krzywdzi, nie szanuje, wykorzystuje, manipuluje mna i wiem, ze maja racje, mimo iz dlugo staralam sie to ukrywac, przedstawiac go w lepszym swietle. Czesciowo bylo mi wstyd, ze godze sie na takie traktowanie. patrzac na to z boku i nigdy nie bedac sama w takiej sytuacji, pewnie popatrzylabym sie na siebie, popukala w czolo i stwierdzila, co za kretynka! ostatnio mialam sen -ze moj facet ma dziecko z inna kobieta. Powiedzialam mu o tym jak sie przebudzilam, ze mialam taki glupi sen i strasznie niefajne uczucie po przebudzeniu, ze bylo mi bardzo smutno w tym snie. Zamiast powiedziec cos w rodzaju " czym sie przejmujesz gluptasie, to tylko zly sen", to uslyszalam cos takiego " to chyba oczywiste, ze gdybym facet mial dziecko z inna kobieta, zwlaszcza swoje pierwsze, to by odszedl do niej". Nie musze chyba wspominac jak bardzo mnie wtedy "pocieszyl". Ale to nic, ostatnio posunal sie do wiekszej podlosci. W klotni wiedzac, ze mnie to zaboli stwierdzil cos takiego - "A wiesz ze ja mam dziecko?". Mysle ze to sciema z jego strony, zeby mi na psychike wjechac, zranic mnie ale i tak jest to podle. Niby ma sie wyprowadzic ode mnie,ale jakos tego nie widze. Mam nadzieje, ze jak by co to ja znajde w sobie tyle sil, zeby sie wyprowadzic (wynajmujemy wspolnie), bo w przeciwnym razie obawiam sie ze spieprze sobie reszte zycia. jak to sie mowi - im dalej w las, tym wiecej drzew. Odkladanie decyzji nie jest dobra strategia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja powiemmmmmmmmmmm
tam gdzie sa takie zwiazki i nie ma dzieci to kochajcie dalej idiotki waszych oprawcow moze jak wam raz mocniej przypieprzy i poleje sie krew to zrozumiecie. Ale jak sa dzieci i kobieta to toleruje i jedynie staj na forum powyzalaaaaac sie jestes gorszym oprawca od oprawcy tkwiac w takim zwizku. dla mnie taka matka jest zerem,smieciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie co, kobietki... Wszystkich mi was bardzo żal. Ale nie chodzi mi o to, co przeżywacie, nie w sensie litowania się nad wami. Sama przeżyłam takie piekło i zdążyłam się na szczęście z niego wyrwać zanim się pobraliśmy i zanim pojawiły się dzieci (dlatego twierdzę, wbrew nauce Kościoła, że mieszkanie ze sobą przed ślubem ma sens). Pierwszy rok wspólnego mieszkania był wspaniały, ale z prespektywy czasu wiem, że już wtedy pojawiły się pierwsze zgrzyty i symptomy tego, co pojawiło się potem. Tylko, że wtedy to ja jeszcze nosiłam różowe okulary. Świat był piękny, miałam wspaniałego, przystojnego faceta, który mnie kochał - życie, jak w bajce. A potem bajka się skończyła i przeżyłam 2 lata piekła. Absolutnego. I zauważam tutaj niepokojący objaw. Wy wszystkie opowiadacie sobie tutaj o swoim nieudanym życiu i obawiam się, że na tym się skończy. Wypiszecie wszystko, co leży wam na sercu, znadziecie zrozumienie i współczucie, co pozwoli wam na dzień czy dwa odczuć prawdziwą ulgę. ALE TO TYLKO POZORY! NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO! WY TYLKO WYKRZYCZAŁYŚCIE SWÓJ BÓL. To nie jest lekarstwo. Wiem, bo sama tak robiłam. Żaliłam się mojej mamie, moim przyjaciołom (tym, którzy mi zostali), a oni tylko mogli bezradnie patrzeć, jak tonę. Samo gadanie/pisanie nic nie załatwi. Wiecie, co mi pomogło. Przyjaciółka (tak, prawdziwa, najprawdziwsza) zapytała mnie, czego się boję: Czy boję się samotności? Bo przecież już teraz jestem samotna w tym wszystkim. Boję się, że zostanę "starą panną" - bzdura, bo już lepiej kupić sobie psa do towarzystwa, niż tkwić w czymś takim. A poza tym - życie się nie kończy. Poza tym, poczytałam sobie książkę o toksycznych ludziach, oraz o tym, jak z nimi rozmawiać. Zrozumiałam, że moje płacze i lamenty, przeprosiny i kajanie się nic nie dają. To tylko była woda na jego młyn, dawało mu niemałą satysfakcję myśl, że znowu udało mu się mnie poniżyć. Przemyślałam to, zabrałam go na spacer (neutralny grunt) i powiedziałam mu, że ja nie chcę takiego życia. Skoro ja mu nie odpowiadam charakterem i uważa, że jestem właśnie taka zła i głupia, to ja nie będę mu stawać na drodze. Niech znajdzie taką osobę, która mu będzie odpowiadać pod każdym względem, bo najwyraźniej do siebie nie pasujemy, skoro jest nam ze sobą tak źle. Taka rozmowa podczas spaceru to był strzał w dziesiątkę. Tacy psychopaci i dręczyciele chcą bowiem uchodzić wśród otoczenia za osoby godne zaufania, spokojne i "równe". Więc wiedziałam, że gościu nie zrobi mi awantury. Gdy powiedziałam mu wszystko, co zamierzałam i pogodziłam się z myślą, że zaraz wrócimy do domu, a on się spakuje i wyniesie, to jakby spadł mi kamień z serca. Poczułam się tak dobrze, jak nigdy wcześniej. Dlatego - kobietki: NIE BÓJCIE SIĘ, NIE GADAJCIE O TYM, NIE ŻALCIE SIĘ, BO TO NIC NIE DA!!!! ZRÓBCIE COŚ! Oczywiście, że po ślubie i zdziećmi to jest cięższa sprawa, ale w większości przypadków macie rodziny, przyjaciół - oni wam chętnie pomogą. I nie bójcie się tego, nie miejcie poczucia winy, bo przyjmujecie czyjąś pomoc. Dzisiaj oni pomogą wam, jutro wy pomożecie im. :) DUUUUUUUUŻO SIŁY ŻYCZĘ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest nas wiele
Bardzo to upraszczasz. Czaem wlasnie to tym matka z dziecmi trudniej jest odejsc - mieszkanie, finase i strach jak sobie poradza - potrafia byc silna blokada. Zazwyczaj trzeba dlugiej drogi, zeby w koncu odejsc. Facet nie musi bic, wystarczy ze stosuje przemoc psychiczna i tez jest ciezko zyc w takim zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tam gdzie sa takie zwiazki i nie ma dzieci to kochajcie dalej waszych oprawcow moze jak wam raz mocniej przypieprzy i poleje sie krew to zrozumiecie. Ale jak sa dzieci i kobieta to toleruje i jedynie stacja na forum powyzalaaaaac sie jestes gorszym oprawca od oprawcy tkwiac w takim zwiazku. dla mnie taka matka jest zerem,smieciem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Konstancja1977
Wydaje mi się że nie wszystkie Panie wiedzą co piszą. Chodzi mi o wypowiedz Iwony. Nie każdy mężczyzna znęcający się na żoną psychicznie,znęca się również nad dziećmi. Jeżeli Iwonko chcesz ubliżyć komuś to może wejdz na czat albo pogadaj do lustra, bo problem chyba Ciebie nie dotyczy. Te kobiety nie muszą jeszcze czytać obelg od takiego kogos jak Ty na takim forum. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iwonaaaaaaaaaaaaa
pare postow wyzej wyczytalam je obiad, nagle woła syna i każe mu czytać książkę, młody czyta, ale M twierdzi że źle- tu kropka, tam znak zapytania, za cicho, nie wyraźnie, mały zamyka książkę i z płaczem twierdzi że nie bedzie czytał. M wstaje idzie do młodego pokoju kasuje mu jego ulubioną grę, Ja do tej pory milcząca ze strachem wstaje ide za nim do pokoju prosze żeby sie zastanowił, żeby spojrzał na mnie żeby mnie posłuchał, każe mi spieprzać i sie zamkąć bo pożałuje i jeszcze raz cicho prosze go - nagle rzuca myszką i klawiaturą wszystko się rozlatuje staje - nie odzywa się do nas później i wychodzi. Jeszcze nie wrócił ale wróci i co bedzie dalej. i co mam myslec o takiej mamusi???hm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niewłaściwa
Zapomniałam co to znaczy być kobietą... on ciągle widzi same moje wady, wytyka je. Czasami jak jestem sama płaczę godzinami, ale to nie przynosi ulgi. Cały czas powtarza, że ja nie potrafię nic sama robić... Każdy gest, każdą czynność wykonuje nie we właściwy sposób. We własnym domu boję się przestawić nawet kubka na inne miejsce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnkjlk
nie jestem jak twoj ..M.. a gdzie mieszkalas przed tym malzenstwem? hm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Konstancja1977
Przed małżeństwem przeważnie mieszka się z rodzicami....Niestety nikt nie jest wieczny. Rodzice odchodzą....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Konstancja1977
Pewnie napiszesz teraz że jest jeszcze inna rodzina...Tak każda ciotka,wujek, kuzynka itd...czekają aż zwalisz im się na głowę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×