Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lady stonehenge

nie ma pracy po anglistyce

Polecane posty

Gość brrr brrr
heh macie racje, bez sensu ze tak ciezko sie uczylyscie na anglistyce a teraz macie isc do szkoly do szkoly uczyc zwlaszcza podstawowki to powinien isc ktos z dobrymi podstawami np po FCE lub CAE, taka osoba bedzie szczesliwa majac taka prace w sam raz do kwalifikacji a dla anglisty po porzadnych studiach to rzeczywiscie cofniecie w rozwoju chyba ze ktos to lubi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
kolejna uważam, że mam rację, natomiast również i Ty masz rację twierdząc, że idą tam Panie ze względu na wolne. Co do uposażenia w szkole - zależy co uważasz za dobrą wypłatę, Ty pracowałaś w szkole kilka lat temu - przed jakimikolwiek podwyżkami, dużo nauczycieli bierze obecnie nie 18h tylko 22-27h dodatkowo dostają zastępstwa. Obliczyłam, że gdybym pracowała w szkole, a jestem nauczycielem kontraktowym, dostawałabym na rękę ponad 2000 zł. Może to dla Ciebie jest mało, ale porównaj to z pracą za 1500 brutto, a niedawno 1325 brutto. A na takie wypłaty u mnie w mieście mogą liczyć osoby po studiach z rachunkowośći i to po ukończeniu stażu z urzędu za który dostają mniej niż 1000zł na rękę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Tina, masz racje ze obecnie pensje w szkole sa duzo wyzsze niz kiedys. Pomimo tego praca w szkole nie odpowiadalaby mi: dla mnie to jest cofanie sie w rozwoju i mimo wszystko za male pieniadze biorac pod uwage ile nerwow kosztuje Cie taka praca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość truskawkoooooowa
Witam wszystkich, na wątek trafiłam przypadkiem, ale myślę , że dobrze popytać tutaj wśród doświadczonych ;-) W przyszłym roku bronie licencjat z anglistyki. ( spec. nauczycielska) Studiuje w Rz. .. Wszyscy wiemy jakie są perspektywy pracy w szkole na dzień dzisiejszy.. ;/ Jeśli chodzi o kontynuacje studiów to tutaj gdzie studiuje dalej na mgr jest spec. nauczycielska.. Zastanawiam się co robić dalej.. czuję , że dalsze brnięcie w te studia na tej specjalności trochę nie mają sensu;/ Mam możliwość wyjazdu do UK.. myślicie , że lepiej wyjechać czy zostać tutaj i studiować dalej tą mgr? Chcialabym się zapytać jak też wygląda sprawa ze studiowaniem mgr w UK? orientuje się ktoś? Perspektywy pracy w PL są dosyć marne, obecnie udzielam korków, ale to wiadomo po zajęciach.. to i godzin za wiele nie mogę wziąć. Co mi radzicie? wyjechać czy zostać i robić mgr?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yo yo yo yo
Wyjechać, zrobić sobie inne studia w Anglii i żyć tam długo i szczęśliwie jak większość moich znajomych po anglistyce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina 83
Gdybym tak mogła cofnąć czas......... I zadawać takie pytania jak truskawkowa posłuchałabym mamy i zamiast robić mgr z filologii zrobiłabym drugi licencjat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 9irkwt
ja tez jestem po anglistyce, o pracy w szkole bez znajomosci mozna zapomniec!!! jest malo dzieci a duzo anglistow, trzeba uderzac do korporacji. ja uczylam przez te rok w przedszkolach jako lektor jezyka angielskiego. za jakis rok zamierzam skladac cv po roznych korporacjach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Pytanie do anglistów i anglistek, którzy nie są nauczycielami a pracują bądź starają się o pracę poza szkołą: jak postrzegacie stosunek pracodawców do osób pracujących jakiś czas jako nauczyciel i szukających pracy w innej branży? Opiszę dokładniej o co mi chodzi: od ok. 2m-cy (wiem, wiem to jeszcze mało czasu) szukam pracy poza szkołą. Wysyłam CV tam, gdzie jednym z wymagań jest znajomość j. ang., głównie ogłoszenia dotyczą prac biurowych. Na wielu rozmowach nie byłam, ale toczą się one w bardzo podobny sposób: praktycznie cały czas rekruterzy wałkują moje doświadczenie zawodowe: ok., po części to rozumiem, bo te dwa lata spędzone w szkole to jedyne moje doświadczenie, ale potem pada coś w stylu: "dlaczego nie chce pani być nauczycielką skoro JUŻ dwa lata pracowała pani w tym zawodzie?", Szczerze to okropnie mnie to wkurza. Mimo, że potrafię porządnie uzasadnić swoja odpowiedź, to mam wrażenie, że pracodawca stawiając takie pytanie już mnie szufladkuje, tak jakby te 2 lata były jak 20, a ja może nic innego nie potrafię skoro już "tyle czasu" robiłam coś innego. Mam wrażenie, że moja znajomość języka schodzi wtedy na dalszy plan, bo już przypięto mi etykietkę nauczycielki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gelianna
rynek pracy to gowno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milvaser
nauczyciel jest za porządny do korporacji i firm. firmy boj,a sie zatrudniać takie osoby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
do milvaser: w jakim sensie uważasz, że nauczyciele są za porządni dla firm i dlaczego te nie chcą ich zatrudniać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina 83
Myszka, wydaje mi się, że chodzi o to, że w firmach trzeba zrobić czasami coś nieetycznego. Nie mówię tu o czymś nielegalnym, ale nieetycznym. Ja też tak mam na rozmowach. Jakiś miesiąc temu uczestniczyłam w rozmowie na...... staż z urzędu pracy. Mam ukończone studia podyplomowe z takiego ogólnego zarządzania. A pracodawca przeczytał na głos doświadczenie: nauczyciel języka angielskiego. I na tym się rozmowa praktycznie skończyła zanim ja zauważyłam, że to już koniec. Po prostu mnie zatkało. O nauczaniu to ja już dawno nie myślę. Co więcej jestem za likwidacją karty nauczyciela i za prywatyzacją szkół, więc nie myślę nawet jak nauczyciel. Lepiej znam podstawy księgowości i zasady tworzenia reklamy podprogowej niż nauczania. A co do tego, że nauczyciele są za porządni - jak tu się można pomylić: z moimi poglądami politycznymi zapewne woleliby, abym od szkół trzymała się z daleka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myślę,że nie chodzi o etyke
nauczyciele to specyficzna grupa zawodowa ( marudna, wymagająca,roszczeniowa) Jesteśmy postrzegani w specyficzny sposób:) Jeśli pracowałaś w szkole dwa lata to zapewne rekrutujacy chciał sie po prostu dowiedzieć dlaczego zrezygnowałaś z pracy (na głowe ci np weszli czy co ?)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na...
jest ktos w gorszej sytuacji? nie pracuję juz kilka lat, bo i tu są rozne przyczyny. upodobalam sobie juz w podstawowce jezyk angielski i poszlam do kolegium nauczycielskiego. okazalo sie jednak, ze jestem za miękka, nie radze sobie z dyscyplina. zostalam zwolniona :( ale to dobrze bo do takiej pracy potrzeba kogos ruchliwego, otwartego, wygadanego. te lata nie sa zmaronowane bo skupilam uwage na tych rzeczach, na ktore wczesniej nie mialam czasu. teraz tylko boje sie wysylac cv, bo na pytanie dlaczego nie pracuje, dlaczego odeszlam z pracy i co robilam przez ten czas nie umiem odpowiedziec. pracodawce nie bedzie interesowalo to, ze rozwijalam sie kulinarnie, jakies pasje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
To prawda, myśli się o nauczycielach strasznie standardowo i wąsko. Ten obraz o marudnej roszczeniowej grupie to wynik głównie regularnego podsycania przez media. Gdyby rzeczywiście tak było, to co roku byłby jakiś nauczycielski strajk, tak jak robią to inne grupy zawodowe. Podobnie jak Tina nie mam myślenia nauczycielskiego, co prawda długo nie pracowałam, ale wiele rzeczy nie podoba mi się w tym skostniałym systemie. Wracając do pytania o moje dwuletnie doświadczenie w pracy n-la: w czasie tej rozmowy już wcześniej dość dokładnie odpowiedziałam na pytanie dlaczego chcę robić coś innego, po czym po chwili znów padło to pytanie. Nie wiem jakich jeszcze argumentów mogłam użyć, aby przekonać panią rekruter, ze praca w szkole nie jest dla mnie. Kobieta sprawiała wrażenie jakby było to co najmniej niepojęte, abym mogła chcieć robić w życiu coś innego, bo przecież mam JUŻ takie doświadczenie w innej branży... paranoja... I zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz: tyle się od dawna mówi, że skończyły się już czasy, w których całe życie pracowało się w jednej firmie, że trzeba się przeszkalać, doszkalać, zdobywać nowe doświadczenia, nawet zmieniać zawód. A jak idę an rozmowę, to teoretycznie wykształcony i znający sytuację na rynku pracy rekruter szufladkuje mnie i mocno dziwi się czemu szukam innej pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Tina, jak skończyła się rozmowa o staż z UP? Pracodawca jakoś skomentował Twoje doświadczenie czy tylko podziękował i wyszłaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina 83
Jak już pisałam byłam w szoku, że przeczytał TYLKO doświadczenie, podziękował mi i wyszłam, parę pytań oczywiście zadał, ale oczywiście o doświadczenie, a one sprowadziły się do jednego - nauczyciel A co do roszczeniowości tej grupy - znam nauczycieli nieroszczeniowych, ale znam również i tych roszczeniowych W urzędzie pracy też jest dosyć trudno przekonać niektóre osoby tam pracujące, że prawdopodobieństwo znalezienia pracodawcy w tym zawodzie, kiedy co roku kończy studia nowy narybek jest dosyć ciężko, (chociaż niektóre wiedzą, że jest ono bliskie zeru)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Śmieszne to niestety, bo jak sama nazwa wskazuje ubiegałaś się o staż, a na stażu człowiek ma się uczyć i zdobywać nowe doświadczenie. Tina pracowałaś gdzieś poza szkołą? Masz teraz pracę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Niestety nie mam pracy. Nie pracowałam poza szkołą mam tylko praktykę w jednej firmie żałuję, że poszłam na anglistykę. Po stosunkach międzynarodowych również znałabym angielski, a studia byłyby o wiele bardziej interesujące. co z tego, że mam podyplomówkę z zarządzania jak zawsze czytają: nauczyciel języka angielskiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Kiedy masz 19 lat to ciężko wymagać, żebyś podjęła decyzję pójścia na takie studia, które na 100% zapewnią pracę, bo zanim się je skończy dużo może się zmienić. Możesz skończyć ciekawsze studia, tak ja dla Ciebie te stosunki międzynarodowe, ale co by Ci z nich przyszło, skoro żadnego pracodawcy to by nie zainteresowało, albo nie miałbyś doświadczenia w pracy po tym kierunku? Wiesz, myślę, że problem tkwi w tym, ze mamy chory system: szkolnictwo wyższe swoje, rynek pracy swoje. Powstaje mnóstwo prywatnych szkółek, które kształcą na kierunkach, które najłatwiej stworzyć i prowadzić, czyli spędzić ludzi do sali wykładowej. Nikogo nie obchodzi, że są to kierunki, które nie dają szansy na zatrudnienie. Słychać, że nie nie ma zapotrzebowania na politologów, socjologów, absolwentów administracji, itd. Ale czy ktoś w związku z tym ograniczył lub zakończył nabór na te kierunki? Nie. Nikt tego nie kontroluje. Ponoć brakuje ścisłowców a ja znam ludzi po studiach ścisłych i nie mają pracy. Żeby było śmieszniej nawet osoby po kierunkach zamawianych nie pracują albo ciężko im znaleźć zatrudnienie. Jeśli mogę Cię więc trochę pocieszyć, nie dołuj się tym, że źle wybrałaś, bo nie wiem czy można wybrać kiedy tak to wszystko wygląda. Tina gdybyś teraz dostała propozycję pracy w szkole na (dajmy na to) rok bez żadnej możliwości zostania na stałe to zgodziłabyś się? Czy jednak dalej szukałabyś poza szkołą szansy na stałe zatrudnienie? (pomińmy kwestię czysto finansową) Ja do nie dawna brałabym tę pierwszą opcję w ciemno ale teraz chyba poważnie zastanowiłabym się co tak naprawdę by mi to dało? Kolejny rok doświadczenia, które dla innych pracodawców prawdopodobnie nie będzie stanowić żadnej wartości i coraz większe powody do zaszufladkowania? Bo chyba tylko tyle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam tu czarnego nickaa
ja jestem po germanistyce z ang (lic) i pracuje w gim, dopiero po stazu jestem, wczesniej tylko korki, troche w szarej strefie, troche na umowie zlecenie.. praca w szkole potrafi i przyniesc wiele satysfakcji i wiele rozczarowan... ale ciesze sie, ze ja znalazlam, szczegolnie dla germanistow jest teraz posucha, fuksem znalazlam te robote. gdyby nie to nie wiem co bym robila i gdzie bym poszla...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Germanistko o czarnym nicku:) pracujesz na czas nieokreslony czy na zastępstwo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Wiem, że gdybym mogła cofnąć czas nie poszłabym od razu po studiach do pracy w szkole, bo to mnie zaszufladkowało. Nie poszłabym również na filologię angielską, bo po politologii, stosunkach międzynarodowym, bezpieczeństwie publicznym, dziennikarstwie, marketingu również byłabym bezrobotna, a przynajmniej studiowałabym coś o wiele bardziej interesującego. Co do szkółek prywatnych - one są głównie dla ludzi, którzy już pracują. Im nie jest potrzebny dyplom najlepszej uczelni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Miałam na myśli to że tego typu rzeczy są interesujące dla mnie (jak ekonomia, polityka). Nudziłam się na różnego rodzaju metodykach. Zamiast czytać Chomsky'ego wolę Rawlsa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a jest ktos ktos skonczyl jakies studia lub studium tlumaczen specjalistycznych z ang?zastanawiam sie czy nie isc na podyplomowke

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Kolejny rok doświadczenia, które dla innych pracodawców prawdopodobnie nie będzie stanowić żadnej wartości i coraz większe powody do zaszufladkowania? Bo chyba tylko tyle..." Myszka1100, ja nadal podtrzymuje moja opinie ktora nieraz wyrazalam w tym watku... pracodawcy traktuja nauczycieli jak jakies wasko wyspecjalizowane maszyny, ktore potrafia tylko nauczac gramatyke, itd. Maszyny, bo pracodawca nie potrafi dostrzec w nas potencjalu.... mnie kiedys podczas rozmowy o prace na stanowisko sekretarki spytano jak to jest mozliwe, ze potrafie obslugiwac komputer, skoro nigdy nie pracowalam w biurze? Obecnie mam super prace w obsludze klienta z wysoka pensja podtsawowa i wysokimi premiami, ale za kilka tygodnie wygasnie mi umowa.... mam tylko nadzieje, ze nigdy wiecej nie wroce do nauczania... dla mnie nauczanie moze byc jedynie dodadtkowym zrodlem dochodu (bo kasy i tak z tego duzo nie ma) i tylko i wylacznie z lekcji prywatnych.... mam dosc pracy dla sknerowatych szkolek jezykowych, ktore placa najpozniej jak to mozliwe, wymagaja dyspozycyjnosci full-time a potem oferuja Ci kilka godzin tygodniowo i to tak rozlozonych, ze nie dasz rady pogodzic tego z inn a praca, no chyba ze bedziesz sobie w nocy pod latarnia dorabiac.... :/ Teraz troche przesadzam, ale bije ze mnie straszne rozgoryczenie tymi studiami.... Czasem nawet czuje sie gorsza od ludzi z zawwodowki, ktorzy maja konkretny fach w reku, konkretne pieniadze, a czesto tez i normalna umowe... Ja wkuwalam jak glupia podczas 5 lat studiow, na 4tym roku studiow zaczelam prace w szkole mimo ze zawsze ciagnelo mnie do pracy w firmie, do pracy przed komputerem, do kontaktu z doroslymi ludzmi na poziomie.... A w jednej ze szkol w ktorej przyszlo mi pracowac nawet nauczycielki to nie byly osoby na poziomie... przydupasy dyrektoreczki i plotkary.... W ogole czuje sie gorsza od innych ludzi ktorzy tu we Wloszech pracuja w firmach i zarabiaja np.1700 euro na reke pracujac jako sekretarka czy tez jako ksiegowa.... Chcialabym miec dodatkowe umiejetnosci, nauczyc sie czegos nowego, bo majac w CV tylko studia z anglistyki + wieksza czesc zycia spedzona w szkole jako naucz. (na szczescie obecnie mam tez w CV prawie rok doswiadczenia na stanowiskach biurowych), co moze pomyslec pracodawca? "Ona umie tylko uczyc". :( Drazni mnie niesamowicie gdy ktos z mojej obecnej pracy mowi mi "nie martw sie, jesli nie przedluza ci umowy, to tu blisko jest szkola jeszykowa, moze zlozysz tam CV?" odpowiadam wtedy "w wieku 30 lat mam miec prace na godziny, bez zadnej umowy, z zarobkami ktorych nigdy nie mozna przewidziec i z praca przez kilka miesiecy w roku? Lepiej udac sie do Caritasu po zapomoge".... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Podczas gdy inni na studiach uczyli sie konkretow na kierunkach technicznych, ja wkuwalam humanistyczne bzdety, ktore teraz do niczego mi nie sa przydatne i ktore nie oferuja mi zadnych perspektyw... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
"...mnie kiedys podczas rozmowy o prace na stanowisko sekretarki spytano jak to jest mozliwe, ze potrafie obslugiwac komputer, skoro nigdy nie pracowalam w biurze?" Naprawdę żenujące jest to, że osoba rekrutująca, która powinna mieć jakieś generalne pojęcie o świecie i przyjmuje innych do pracy zadaje takie pytania... Kolejna anglistko ta rozmowa miała miejsce w Polsce czy we Włoszech? Z tymi szkółkami językowymi to dobrze Cię rozumiem, bo mam tak samo. Strasznie mnie denerwują pytania w stylu: a w szkołach językowych składałaś CV? Wielkie mi odkrycie, ludzie nie rozumieją, że taka szkółka dobra jest tylko jako dodatkowy zarobek i że praca w takich miejscach wygląda często tak jak to opisałaś. Poza tym na samą myśl, że miałabym pracować na umowę śmieciową, musząc przygotować się do zajęć, w ciągu 5 minut przerwy skubnąć trochę kanapki na stojąco, zdzierając gardło i nie mając nawet L4, podczas gdy sekretarka w takiej szkółce dostałaby umowę o pracę, to szlag mnie trafia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
myszka1100, to pyt. zadano mi we Wloszech.. . :/ Co do tej niegodziwej pracy w szkolkach, dla mnie to jest upokarzajace nie miec zdanej umowy, baaa...nie miec nawet zadnych szans na normalna umowe! Tez mialam kiedys plan zajec tak ulozony, ze mialam lekcje od rana do 17, dojazd zajmowal mi 1,5h , firmy byly na takim zadupiu, ze musialam wozic ze soba kanapki ktore jadlam podczas 45-minutowego marszu w upale z jednej firmy do drugiej... a i tak nieraz sie zdarzylo, ze przyjezdzalam rano a tu okazalo sie, ze "pan dyrektor ma zebranie i nie moze miec dzis lekcji",, pewnie ze zaplacono mi za taka lekcje, ale musialam czekac przed firma 1,5, h na kolejna lekcja jesli nie udalo mi sie wyblagac kursanta z kolejnej lekcji zeby zaczal wczesniej... :/ A kiedys jak chcialam zmienic godzine rozpoczecia lekcji z jednym z kursantow, to on powiedzial "Cooo? Ja musze miec przerwe na lunch!" mialam na koncu jezyka "Szczesciarz z pana, ja musze jesc obiad w postaci kanapki podczas gdy biegne z jednej firmy do drugiej". W innej firmie z kolei pracownicy mi sie zalili ze z powodu kryzysu musza isc na przymusowy miesieczny urlop i to jest straszne bo dostana wtedy 80% pensji... Chcialam juz im powiedziec "ja w ogole nie dostaje pensji kiedy odwolujecie zajecia albo zawieszacie kurs w wakacje bo macie urlopy"...ale nic nie mowilam, bo i kogo obchodzilyby moje problemy.... Powiem Wam, ze ostatmio przypadkiem spotkalam jednego z moich kursantow z firmy... powiedzialam mu ze pracuje teraz w obsludze klienta dla firmy... zrobil taka zdziwiona mine... nie wiem, czy zdziwil sie ze cudzoziemka moze wykonywac prace ktora w 90% przypadkow wykonuja Wlosi, czy tez moze zdziwil sie ze NAUCZYCIELKA zalapala sie do pracy biurowej... ? Bo powiedzial "A co z nauczaniem? Nie ma juz nadziei powrotu do nauczania?" Ja sie od razu skrzywilam i powiedzialam "Mam nadzieje, ze nigdy nie bede musiala wrocic do nauczania, nie odpowiada mi praca bez umowy, bez skladek, w ktorej zarobie srednio 300 miesiecznie i nigdy nie bede wiedziala ile godzin przepracuje w danym miesiacu i ile zarobie".... Wydaje mi sie, ze ci ludzie z firm zyja w innym swiecie, oni nie rozumieja, ze jakis pracodawca moze oferowac takie warunki pracy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Kolejna anglistko, biorąc przykład Twojego kursanta z naprawdę nie rozumiem dlaczego ludzie tak bardzo dziwą się, gdy nauczyciel robi coś innego a ta osoba, o której piszesz dodatkowo zareagowała tak, jakbyś powinna być niezadowolona, że nie uczysz... Przecież każdy ma prawo do tego, aby stwierdzić, że coś co się do tej pory w życiu robiło nie jest dla niego. Ja nigdy nie pracowałam w szkole językowej, łatałam przez 2 lata dziurę na zastępstwie w publicznej + korki, ale prawie zawsze było tak, że mimo długiej przerwy ledwo zdążyłam pochłonąć z zegarkiem w reku kanapkę, albo jak przyjeżdżałam do szkoły zaraz po śniadaniu musiałam się najeść na zapas choć wcale nie miałam na to ochoty, ale cóż, później nie było już kiedy zjeść. O pójściu do ubikacji nawet nie wspomnę, bo już trzeba było pędzić na dyżur, aby uczniowi X nie przyszło czasem do głowy wyskoczyć przez okno, a wtedy miałabym prokuratora na głowie. Nie pisze tego, żeby się nad sobą użalać, tylko, żeby pokazać, jak w rzeczywistości wyglądają te przerwy co 45 minut, które wiem, że tak część osób traktuje jako wielki przywilej nauczycieli. Co do szkół językowych, chyba najgorsze jest to, o czym pisała Kolejna anglistka: zero szans na normalną umowę a wymagania, że hoho. Koleżanka ma w takiej szkole ponad 20 godz., wiadomo musi dawać z siebie wszystko, bo jak ktoś się poskarży, że zajęcia są nudne, to będą ją bardziej szpilować a umowę ma śmieciową... Kolejna anglistko, pisałaś wcześniej, że jesteś rozczarowana humanistycznymi bzdurami, których się uczyłaś na studiach. Ja też nie powiem, żeby gramatyka opisowa czy literatura jakoś mi się przydały i dużo z tego pamiętała, ale na każdych studiach znajdą się jakieś mało konkretne przedmioty, na technicznych na pa pewno też. Nie wiem, czy gdybym dziś miała wybierać, to znów zdecydowała bym się za anglistykę. Kolejna anglistko, zapewne ty jak i ja poszłyśmy na takie studia bo czułyśmy, że będziemy w tym dobre, a język to dziś podstawa, niestety sam język to mało ale do czego zmierzam: odnośnie tych kierunków technicznych, które poruszyłaś: ja osobiście z przedmiotów ścisłych radziłam sobie nawet nieźle, ale nie zdecydowałam się na coś ścisłego czy technicznego, bo więcej samozaparcia i motywacji miałam jednak w kierunku języka. Co z tego, że skończyłabym np. inżynierię, skoro byłabym przeciętnym inżynierem? Czy pracodawca chciałby wtedy mnie zatrudnić skoro byliby lepsi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×