Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lady stonehenge

nie ma pracy po anglistyce

Polecane posty

Gość Monika anglistka
Dziś miałam mieć dwie lekcje, korki. Najpierw zadzwonił jeden uczeń "...bo muszę iść na zakupy świąteczne, rozumie Pani...", a potem drugi "bo wyjazd przedświąteczny". Kolejne lekcje z nimi dopiero w styczniu. Po prostu kocham Święta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Monika anglistka: znam te problemy... u mnie na szczescie z lekcjami w porzadku, mam nwet nowych uczniow, ale wciaz zarabiam na tym malo w porownianiu z tym co musze wydawac co miesiac... Czy chodzicie ostatnio na jakies rozmowy w sprawie pracy? Pytanie skierowane do anglistow, ktorzy maja dosc bycia robionym w bambuko :P i nie szukaja juz pracy w szkolach jezykowych ... ani nie uwazaja, ze przeciez to tak fajnie dawac korepetycje... Powiem Wam, ze ja po anglistyce czuje takie rozczarowanie.... tyle wysilku, zarwanych nocy, zeby teraz byc bezrobotnym albo sluchac wspanialych rad typu "mozesz przieciez pracowac w szkole jeykowej lub dawac lekcje prywatne" albo "mozesz isc na tlumacza".... Czuje tez taki niedosyt wiedzy po tym kierunku studiow...bo w sumie uczy nas on tylko perfekcyjnego angielskiego + ewentualnie metodyki.... A gdy ktos nie chce uczyc, bo nie lubi i nie ma z tego godnych pieniedzy? Pozostaje szukac pracy np. w obsludze klienta, czy na stanowiskach typu rececjonista... tylko ze tam czesto wymagaja glownie doswiadczenia, znajomosci obslugi jakichs programow, a dopiero na koncu jedynie DOBRA znajomosc j.angielskiego... czyli przewage maja nad nami osoby z jakims tam doswiadczeniem i JAKAS znajomoscia angielskiego... Czuje taki niedosyt, bo marzy mi sie praca, w ktorej naucze sie czegos nowego...byleby to nie byl belkot psychilogiczny typu "nowoczesne metody nauczania" czy tez "jak radzic sobie z niesfornym uczniem".... slowo "metodyka" i "szkola" nigdy nie budzilo we mnie entuzjazmu, nawet same tytuly kursow zwiazanych z nauczycielstwem wydawaly mi sie nudne jak flaki z olejem... Nie wiem co mam zrobic...Do zadnej pracy, ktora NIE jest zwiazana z nauczycielstwem, nie wymagaja Bog wie jakiego poziomu znajomosci angielskiego... za to wymagaja wiele innych rzeczy, ktorych nie nauczycmy sie nigdy, jesli ktos nie da nam szansy... :( jesli nie dostrzeze w nas potencjalu..... i jesli nie przestanie postrzegac nas jako "panie od angielskiego", ktore umieja gadac po ang., wytlumacza gramatyke, ale do obslugi komputera juz sa pewnie za glupie... :/ MOZEnaucza sie obslugiwac fotokopiarke i fax.... Czuje sie bezsilna.... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Monika anglistka: znam te problemy... u mnie na szczescie z lekcjami w porzadku, mam nwet nowych uczniow, ale wciaz zarabiam na tym malo w porownianiu z tym co musze wydawac co miesiac... Czy chodzicie ostatnio na jakies rozmowy w sprawie pracy? Pytanie skierowane do anglistow, ktorzy maja dosc bycia robionym w bambuko :P i nie szukaja juz pracy w szkolach jezykowych ... ani nie uwazaja, ze przeciez to tak fajnie dawac korepetycje... Powiem Wam, ze ja po anglistyce czuje takie rozczarowanie.... tyle wysilku, zarwanych nocy, zeby teraz byc bezrobotnym albo sluchac wspanialych rad typu "mozesz przieciez pracowac w szkole jeykowej lub dawac lekcje prywatne" albo "mozesz isc na tlumacza".... Czuje tez taki niedosyt wiedzy po tym kierunku studiow...bo w sumie uczy nas on tylko perfekcyjnego angielskiego + ewentualnie metodyki.... A gdy ktos nie chce uczyc, bo nie lubi i nie ma z tego godnych pieniedzy? Pozostaje szukac pracy np. w obsludze klienta, czy na stanowiskach typu rececjonista... tylko ze tam czesto wymagaja glownie doswiadczenia, znajomosci obslugi jakichs programow, a dopiero na koncu jedynie DOBRA znajomosc j.angielskiego... czyli przewage maja nad nami osoby z jakims tam doswiadczeniem i JAKAS znajomoscia angielskiego... Czuje taki niedosyt, bo marzy mi sie praca, w ktorej naucze sie czegos nowego...byleby to nie byl belkot psychilogiczny typu "nowoczesne metody nauczania" czy tez "jak radzic sobie z niesfornym uczniem".... slowo "metodyka" i "szkola" nigdy nie budzilo we mnie entuzjazmu, nawet same tytuly kursow zwiazanych z nauczycielstwem wydawaly mi sie nudne jak flaki z olejem... Nie wiem co mam zrobic...Do zadnej pracy, ktora NIE jest zwiazana z nauczycielstwem, nie wymagaja Bog wie jakiego poziomu znajomosci angielskiego... za to wymagaja wiele innych rzeczy, ktorych nie nauczycmy sie nigdy, jesli ktos nie da nam szansy... :( jesli nie dostrzeze w nas potencjalu..... i jesli nie przestanie postrzegac nas jako "panie od angielskiego", ktore umieja gadac po ang., wytlumacza gramatyke, ale do obslugi komputera juz sa pewnie za glupie... :/ MOZEnaucza sie obslugiwac fotokopiarke i fax.... Czuje sie bezsilna.... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Kolejna anglistko, jest dokładnie tak jak ty to opisałaś. Nie zdobędziesz nowego doświadczenia jeśli nikt ci tego nie umożliwi. Podobnie jak ty zauważyłam, że na anglistów, którzy mieli jakieś tam większe lub mniejsze doświadczenie z nauczaniem patrzy się strasznie stereotypowo. Ja ostatnio na rozmowy o prace nie chodzę, ale gdy byłam na paru to zawsze padało pytanie "dlaczego nie chce Pani już pracować jako nauczyciel?" - tak jakby było to coś nie z tej ziemi, że ktoś chciałby robić w życiu coś innego. Wydaje mi się, że ta bariera, która polega na tym, że nikt nie chce ci dać szansy w innym obszarze niż nauczanie to złe wyobrażenie o pracy nauczyciela... pracodawcy myślą, że nauczanie to mało konkretne doświadczenie, bo co właściwie robiłaś? - no tak, przekazywałaś wiedzę, ale w tej firmie tego nie oczekujemy, więc żaden pożytek z Ciebie. Ale, że w swojej pracy NIE TYLKO uczyłaś ale też na co dzień korzystałaś z "wysoko specjalistycznych i arcytrudnych do obsługi" urządzeń jak komputer czy ksero, to już nikt nie pomyśli....Bo przecież to "pani od angielskiego" więc skąd może to umieć... Piszesz o niedosycie związanym ze studiami...bo uczą tylko perfect języka + metodyki. Wiesz ja też tak mam ale co ta to poradzić, wg mnie zła jest organizacja samych studiów, bo powinni nas uczyć nie tylko języka i metodyki ale tez wprowadzać rzeczy związane z administracją, uczyć obsługi konkretnych programów, tak żeby nie być tylko "czystym językowcem" i mieć większe szanse na rynku pracy... Mi tez bardzo marzy się praca, w której nauczyłabym się czegoś nowego i bardziej konkretnego... Taka, w której efekt tego co robię był zależny od mnie a nie rozliczany na podstawie tego, czego uczeń raczy (albo najczęściej nie raczy) się nauczyć. Co prawda na korkach ten problem jest mniejszy niż w szkołach, ale tu nie muszę nikogo przekonywać, że korki to ślepa uliczka... Po studiach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Na praktykach tak jak na wolontariatach trzeba po prostu uważać. Ja byłam na takiej praktyce po to, żeby zdobyć doświadczenie (nie będę wdawać się w szczegóły gdzie byłam ani co w tej chwili robię, bo ktoś kto mnie zna może to przeczytać, ale zajmuję się czymś podobnym), ale to było tak, że to ja sama pytałam się pracodawców, którzy mnie interesowali o możliwość odbycia takowej praktyki. Często uczyłam się czegoś nowego i nie były to rzeczy typu "nauka kserowania" i "nauka układania segregatorów na półeczkach". Były to naprawdę konkretne rzeczy. Natomiast wcześniej odpowiedziałam też na jedno takowe ogłoszenie i okazało się, że szukają kogoś do 1. wykonywania prostych czynności na które pracownik nie ma czasu 2. wykonywania prostych czynności, które wykonywać potrafię. Ponieważ program był dosyć ubogi podziękowałam im i jakiś miesiąc później znalazłam praktykę, która mi rzeczywiście coś dała. Jeszcze parę lat temu można było nauczyć się pisania i zarządzania projektem europejskim na wolontariatach. W tej chwili rynek pracy się nasycił już nawet w tej branży. Widziałam na internecie również cv osoby, która po bezpłatnej praktyce w jednej firmie dostała taką pracę w innej. Ta osoba odbywała praktykę na konkretnym stanowisku. Kserując dokumenty potrzebne pracownikom i wpinając dokumenty do segregatorów nic nowego się nie nauczycie i nikt Was po tym nie zatrudni. Bo tego typu umiejętności posiada każdy. Pytajcie się pracodawców czego nowego się nauczycie i sprawdźcie czy są ogłoszenia poszukujące posiadania takowych umiejętności. A najlepiej poszukajcie sobie go same. A i pamiętajcie, że dużo osób pracujących w firmach sobie ceni swoją wiedzę i może nie chcieć Was uczyć (mimo, że szef może chcieć, żeby Was uczono), postrzegać jako konkurencję, uważać, że praktykant jest od prostych czynności i mogą po prostu nie mieć czasu aby Wam coś wytłumaczyć i po Was to potem sprawdzić (tak po mnie na praktyce sprawdzano i poprawiano i to zajmowało im to trochę czasu, który można było poświęcić na pogaduszki lub szybszą pracę własną).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Mimo tego, że być może było to odrobinę kłopotliwe niektóre większość osób poświęcały mi swój czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"bo powinni nas uczyć nie tylko języka i metodyki ale tez wprowadzać rzeczy związane z administracją, uczyć obsługi konkretnych programów, tak żeby nie być tylko "czystym językowcem" i mieć większe szanse na rynku pracy... Byloby niezle gdyby tak bylo... mogliby poswiecic jedna godzine nudnej metodyki czy psychologii, albo nawet historii USA czy Wlk.Bryt. na przedmiot typu "administracja" czy tez "zarzadzanie sekretariatem i recepcja" czy tez "podstawy ksiegowosci" np. Albo "praca w turystyce" itp. Albo chociazby przydaloby sie, zeby studia uzupelniajace po collegu mialy takie profile. Bo obecnie maja takie, ze 99% pracodawcow uzna je za calkowicie bezuzyteczne: literatura, metodyka, kognistyka, amerykanistyka... Na cholere uczyc sie jakichs teorii Chomskiego, czy tez belkotu dot. przyswajania jezykow obcych i tego jak mozg przyswaja jezyki obce, skoro i tak taka wiedza bedzie przydatna pozniej tylko dla tych, ktorzy chca wykladac na uniwerku czy w collegu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Tylko, że obecnie również, kiedy znasz podstawowe rzeczy w biurze to pracodawcy takich osób nie poszukują, bo prawie każdy umie to już wykonywać. Teraz kiedy pracuję to widzę to. Potrzebne są konkretne umiejętności, a nie wykształcenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
A wydaje mi się że angielski w turystyce jako studia uzupełniające istnieje tylko nie przypominam sobie, gdzie to widziałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Potrzebne są konkretne umiejętności, a nie wykształcenie." Tzn. jakie umiejetnosci sa potrzebne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Czyli jesli potrzebne sa umiejetnosci, to znow na prace beda miec szanse tylko ludzie z polecenia, bo takiego bez doswiadczenia nikt nie bedzie chcial... Choc nadal nie wiem, jakie to super umiejetnosci trzeba miec do pracy w biurze.... przeciez wiekszosc rzeczy da sie nauczyc w ciagu kilku dni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
"Pytajcie się pracodawców czego nowego się nauczycie i sprawdźcie czy są ogłoszenia poszukujące posiadania takowych umiejętności. A najlepiej poszukajcie sobie go same. A i pamiętajcie, że dużo osób pracujących w firmach sobie ceni swoją wiedzę i może nie chcieć Was uczyć (mimo, że szef może chcieć, żeby Was uczono), postrzegać jako konkurencję, uważać, że praktykant jest od prostych czynności..." Tina, to jak wg Ciebie szukać dobrych praktyk? Wiem, sporo już tu napisałaś, ale może być przecież sporo sytuacji, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Np. proponują praktykę, której zakres obowiązków na papierze wygląda dość ambitnie a w rzeczywistości jesteś osobą od przyglądania się tym poważniejszym rzeczom + uniwersalnym przynieś wynieś pozamiataj. Dwa, fakt, mogę sama znaleźć pracodawcę, który mnie interesuje, ale tu też może być podobnie - nie dopuszczą do wykonywania czegoś konkretnego. Biorąc pod uwagę to, że obecnie coraz więcej pracodawców szuka kogoś do kserowania a w zakresie obowiązków umieści szumnie brzmiące treści, nie wiem na ile można mieć pewność, że wylądujesz na praktykach, które coś rzeczywiście dają.... A i jeszcze jedno pytanie do Tiny: piszesz, że "Tylko, że obecnie również, kiedy znasz podstawowe rzeczy w biurze to pracodawcy takich osób nie poszukują, bo prawie każdy umie to już wykonywać. Teraz kiedy pracuję to widzę to. Potrzebne są konkretne umiejętności, a nie wykształcenie." - skoro te podstawy biurowe każdy już zna, to od czego mają zaczynać angliści, którzy nie chcą uczyć? Czym są wg Ciebie te konkretne umiejętności?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"skoro te podstawy biurowe każdy już zna, to od czego mają zaczynać angliści, którzy nie chcą uczyć? Czym są wg Ciebie te konkretne umiejętności? " Podpinam sie tez pod to pytanie. :) Oprocz tego, ze ciezko znalezc nam prace biurowa z powodu stereotypowego myslenia pracodawcow, to jest jeszcze inny problem: na stanowiska biurowe nie wymagajace wyspecjalizowanej wiedzy jest zazwyczaj po 1000 kandydatow.... naprawde potrzeba szczescia, zeby ktos w ogole zerknal na Twoje CV a co dopiero zatrudnil Cie... a biorac pod uwage, ze wsrod tych CV sa na pewno takze CV znajomych, kuzynek, itd. ? Nie wierze, ze rekruterzy pracujacy np. w agencjach pracy tymczasowej nie polecaja w pierwszej kolejnosci swoich kolezanek, kuzynek, siostr, itp.? Bo skoro uwazaja, ze te osoby posiadaja odpowiednie umiejetnosci, to czemu maja ich nie polecic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Nie powiedziałam, że znalezienie satysfakcjonującej praktyki jest łatwe. Ja chciałam zdobyć doświadczenie w biurze, gdyż go nie miałam, a znalezienie odpowiedniej praktyki zajęło mi kilka miesięcy. Jeżeli praktyka jest za darmo to jest i bez zobowiązań -jeżeli rzeczy, których uczą są niepotrzebne - możesz odejść w każdej chwili. . A poza tym nieco znałam teoretycznie dziedzinę w której robiłam praktykę. Pracodawcy zwykle chcą, żeby osoba nowozatrudniona już od przynajmniej drugiego dnia pracowała. I zwykle to nie są rzeczy typu parzenie kawy, układanie dokumentów. Trzeba znać np. podstawy prawne związane z daną dziedziną. Wyobraźcie sobie, że z jednej szkół w których pracowałyście dzwoni do Was koleżanka i daje Wam cynk, że intendent/intendentka (ewentualnie księgowy/a) poszła do szpitala i ponieważ macie bardzo dobrą opinię, a dyrekcja była zadowolona z Waszej pracy być może uda Wam się znaleźć wymarzoną pracę w biurze. Być może powinnyście pójść pogadać, a nuż się uda. Natomiast już na początku czeka Was ważne zadanie bo macie tylko tydzień na przygotowanie przetargu na dostawę posiłków do przedszkola. Ja wykonuję w tej chwili pracę biurową i przyznaję się, że nie poradziłabym sobie z tym zadaniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Ok Tina, teraz wiem już co miałaś na myśli. Mogę zapytać skąd miałaś te teoretyczne podstawy z dziedziny, w której odbywałaś praktykę? Rozumiem, że nie warto zawracać sobie głowy praktykami, na których jesteś tylko popychadłem, ale ty miałaś tę przewagę, że już coś tam się orientowałaś w tym co robisz. Załóżmy, że interesuje mnie firma X, która oferuje praktyki z księgowości. Chętnie się na nie wybiorę tylko czy liczyć na to, że dopuszczą mnie do konkretnych rzeczy, skoro jestem totalną świeżynką?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Wiedza? Proste - szkoła średnia. Fakt, że dużo rzeczy już nie pamiętam, ale jako takie pojęcie o tym co robi się zostaje. Ja miałam to szczęście, że trafiłam do firmy, gdzie panowała bardzo koleżeńska atmosfera i dosyć chętnie uczono, nie wiem na kogo Ty trafisz, bo jak pisałam szef może nawet chcieć żebyś się czegoś nauczyła, ale pracownicy mogą nie mieć na to czasu lub ochoty, aby Cię uczyć. Zależy od szefa i od pracowników. Jakichś naprawdę odpowiedzialnych i bardziej skomplikowanych rzeczy nie wykonywałam. Natomiast wykonywane czynności na komputerze były różnorakie i obejmowały obsługę programu komp używanego w danej branży (różne rzeczy na tym programie wykonywałam, a Panie potem sprawdzały). Jak nie mają czasu, a Ty jesteś od takich rzeczy jak np. kserowanie - praktyka darmowa nie zobowiązuje do zachowania jakiegokolwiek okresu wypowiedzenia. Ja trafiłam bez zrywania umowy, Ty może będziesz musiała to zrobić i poszukać czegoś odpowiedniejszego. Najlepiej poczytaj i popytaj znajomych nt. tego, co wykonują w danej branży i poproś, żeby Ci opisali czynności. Powiedz pracodawcy, że chcesz się tego nauczyć. Prawdopodobnie jak zrozumie, że chcesz się nauczyć konkretnych rzeczy, to nie będzie liczył na to, że będziesz tylko od kserowania i pieczętowania. Ja tak miałam na rozmowie, kiedy odpowiedziałam na ogłoszenie o praktykę. Myślałam, że tam będę mieć styczność z jedną rzeczą, która mnie interesowała, a dowiedziałam się, że nie będę się nią zajmować, ale będę wykonywać takie czynności biurowe, które każdy praktycznie potrafi wykonywać - sama podziękowałam. W dzisiejszym świecie nie ma nic za darmo - traktuj to jako transakcję - wiedza w zamian za pomoc w drobnych czynnościach. Ja mam umowę na czas określony. Ale bez praktyki nie miałabym nawet tego. Można powiedzieć, że miałam szczęście, że na nich trafiłam. Natomiast pracodawcę, który zorganizował praktykę znalazłam sobie sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
"Ja mam umowę na czas określony. Ale bez praktyki nie miałabym nawet tego" Tina, a nie obawiałabyś się tego, że można wpaść w takie błędne koło bezpłatnych praktyk? Tobie się udało, ale co by było gdyby stało się inaczej? Może pomyślałabyś o kolejnych praktykach, żeby jeszcze zwiększyć swoje szanse na rynku pracy, potem znów szukasz pracy, długo nic, więc może następne bezpłatne praktyki?... I tak w koło macieju. Wiesz nie chcę szerzyć jakiegoś czarnowidztwa, ale widzę ile takich ofert bezpłatnych praktyk się pojawia. Bardzo dużo. Utarło się u nas, że praktyki generalnie ogromnie pomagają w znalezieniu zatrudnienia, ale jest też pewna granica, nie można nie wiadomo jak długo praktykować za darmo i przypinać pod płaszczyk doświadczenia, którego ciągle może być mało i mało. Nie chciałabym, aby pracodawcy na rozmowach kwalifikacyjnych widzieli we mnie naiwną, która ma same bezpłatne praktyki. Bo co sobie mogą pomyśleć? - to zaproponujmy jej to samo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Oczywiście masz rację. Pisałam Ci, że za jedną praktykę podziękowałam już na rozmowie. Natomiast na praktyce, w której uczestniczyłam: 1. Nie byłam wykorzystywana 2. To ja sobie wybrałam pracodawcę, pracodawca nikogo takiego nie szukał 3. Nie musiałam tam chodzić codziennie - nikt mnie nie trzymał 4. Doskonale wiedziałam czego chcę się nauczyć bo znałam branże Natomiast przyznam, że niektóre ogłoszenia są odrobinę denerwujące. A poza tym, żeby mieć pewność zatrudnienia musiałabyś posiedzieć co najmniej 6 miesięcy w każdym z zawodów wymagających praktyki mogłoby to zająć co najmniej 3 lata, Jest to trochę denerwujące, bo nigdy nie wiadomo które umiejętności mogłyby się w życiu przydać. A chciałabym mieć takie, które się przydadzą. Też nie chcę wpaść w błędne koło i w kółko robić te praktyki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Co u Was dziewczyny?Nic nie piszecie... Jak zlekcjami przed Swietami? W okresie po Swietach i przed Sylwestrem pewnie nic...? A jak idzie szukanie "normalnej" pracy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Nic nie piszą bo pewnie wszystkie już pierogi i uszka lepią:) W święta wiadomo żadnych korków nie ma, po świętach może coś tam wpadnie. Co do normalnej pracy, to w moich okolicach były ostatnio ogłoszenia, które mnie interesowały, ale odwołali rekrutacje na nie, szkoda. Czy któraś z Was myślała kiedyś może o założeniu własnej działalności?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
myszka1100 : ja nigdy nie myslalam o zalozeniu wlasnej dzialalnosci... Choc wiele osob mnie do tego namawialo, oczywiscie byly to osoby pracujace na umowe o prace w firmach :P Powiedzialam im, ze jak beda mi oplacac skladki, ksiegowego, gdy nie bedzie mnie na to stac z powodu malych ilosci zlecen lub zerowej ilosci zlecen, to moze sie zgodze :P A tak na powaznie, to nie interesuje mnie wlasna dzialalnosc bo po 1sze dosc duzo to kosztuje, a w kraju w ktorym mieszkam prowadzenie wlasnej dzialalnosci jest na tyle skomplikowane, ze kazdy zatrudnia tu takze ksiegowego czyli dodatkowe koszty oprocz podatkow... po 2gie chyba zadnemu z moich uczniow z lekcji prywatnych nie zalezy na tym, zeby dostac fakture.... baaa...pewnie byliby wrecz niezadowoleni, gdyby przyszlo im podpisywac jakas umowe, w ktorej np. zobowiazuja sie do zrobienia x lekcji w ciagu 2 czy 3 miesiecy.... a po 3cie, nawet gdybym zalozyla wlasna dzialalnosc dla szkol jezykowych, to i tak nie mialabym od nich duzo zlecen...pracowalam dla szkolek przez kilka lat i to co oni oferuja to sredni zarobek miesieczny w wysokosci 300-400 euro...a po 4te mam dosc tej malo ambitnej i nierozwojowej roboty: non stop powtorki z gramatyki, slowka, nudzi mnie to juz.... ile mozna non stop pracowac wtaki sam sposob, nic dla siebie z tego nie wynoszac, nic nowego sie nie uczac i wiedzac, ze jestem i bede tylko "pania od angielskiego"... no po prostu perspektywy awansu, podwyzki i rozszerzenia pelniionych obowiazkow niczym u sprzedawcy na bazarze... :/ zreszta rozmawialam juz z niektorymi nauczycielami i oni tez mowili, ze unikaja wlasnej dzialnosci jak ognia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Moze w ostatecznosci skusilabym sie na wlasna dzialalnosc, gdybym oprocz tego pracowala gdzies indziej na umowe o prace na czas nieokreslony.... majac z tej pracy niezle zarobki.... czulabym sie wtedy bezpieczniej, ze nawet majac malo zlecen, nie zostalabym z dlugami....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Kolejna anglistko, jeżeli dobrze pamiętam mieszkasz we Włoszech tak? Wracając do działalności, to jest sporo racji w tym co piszesz na ten temat. Dobre przede wszystkim dla tych, dla których byłby to dodatkowy zarobek a nie główne źródło utrzymania. Taką działalność można co prawda zawiesić na dowolny czas i chyba bez dodatkowych kosztów (pisze o polskim realiach, nie wiem jak to wygląda za granicą) na wakacje, ale co z tego jak są miesiące ze wszelkimi świętami, feriami czy innymi wolnymi, gdzie też lekcje przepadają a opłaty i tak zrobić trzeba... Ja myślałam o założeniu działalności, głownie pod kątem szukania normalnej pracy, zawsze można sobie wpisać to do Cv w przeciwieństwie do korków. No i jakby zaprosili na rozmowę to też inaczej to wygląda, a przyznanie się do korków może zostać różnie odebrane... No ale na razie ze względu na wszystkie koszta dałam sobie spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Też myślałam o działalności. Ale myślałam raczej poszukać czegoś innego. Pewna Pani mi kiedyś powiedziała, że jak nie znajdę pracy to trudno będę MUSIAŁA założyć działalność i udzielać korepetycji. Prawda jest taka że: NIC NIE MUSICIE. To że jesteście po anglistyce nie znaczy, że musicie zakładać działalność i udzielać korepetycje. Nie rozumiem dlaczego rozmawiacie nt działalności zawsze pod tym kontem. Pewnie usłyszę, że to jest tylko to co umiecie. Ale być może umiecie np. ... sprzedawać.... tak ciuchy, akcesoria, zabawki dla dzieci. Dzięki latom spędzonym ucząc posiadłyście również taką wiedzę - co im się spodoba, jakie są ich potrzeby. Wiem że to brzmi jak kolejna reklama z cyklu załóż działalność, ale zakładając działalność skupiającą się na korepetycjach zrobicie dokładnie to co inni chcą. Być może lepiej dla niektórych jest, żebyście siedziały dalej w tym angielskim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to wyjedz do Anglii
do Londynu np., teraz jest wyz demograficzny pod wzgledem dzieci w wieku wczesnoszkolnych, buduje sie sporo szkol a reszta sie rozbudowuje, moja kolezanka pracuje w szkole, i napewno beda potrzebowac duzo nauczycieli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Tina, nie wiem jak inne anglistki i angliści, dla mnie taka działalność byłaby tylko czymś tymczasowym, a chcący od czegoś zacząć to jakoś naturalnie myśli się o tym, co się już w jakimś stopniu zna. Ja nie widzę się do końca życia w nauczaniu, czy to w szkole czy ramach własnej działalności. I nie chcę być uzależniona od wakacji, bo nie ma godzin itd. A że z pracą lekko teraz nie ma, chcę szukać doświadczenia w innym obszarze. Chociaż z drugiej strony mam też koleżanki, które kurczowo trzymają się idei pracy w szkole. Na bieżąco monitorują, która anglistka w okolicy zaciążyła, kiedy pójdzie na zwolnienie i jakby tu się wkręcić na jej miejsce. Szczerze, to trochę im współczuję takiej postawy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
myszko, tak dobrze pamietasz - mieszkam we Włoszech.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Chociaż z drugiej strony mam też koleżanki, które kurczowo trzymają się idei pracy w szkole. Na bieżąco monitorują, która anglistka w okolicy zaciążyła, kiedy pójdzie na zwolnienie i jakby tu się wkręcić na jej miejsce. Szczerze, to trochę im współczuję takiej postawy..." Dla mnie też taka postawa jest godna pozalowania...no ale niech kazdy robi co uwaza za stosowne. Czy nie jest przypadkiem tak, ze te znajome to mezatki, byc moze rowniez maja juz dzieci i nie mysla nawet o pracy w wymiarze 40 godz. tygodniowo? A moze naprawde te osoby to typowe "panie od angielskiego"? Czyli nie interesuje ich nauczenie sie czegos innego? Nauczanie to wedlug mnie slepa uliczka...po pierwsze dlatego, ze pozniej jest ciezko znalezc prace w innej branzy z powodu waskotorowego myslenia pracodawcow a po drugie czasem nawet sami anglisci jak juz "wsiakna" w nauczanie, to z niego nie wychodza, bo im sie juz nie chce.... bo te wakacje...mala ilosc pracy w ciagu dnia... bo w szkole co kilka lat awans gwarantowany i mała bo mała, ale pewna podwyzka, czy sie stoi czy sie lezy... :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Prawda jest taka że: NIC NIE MUSICIE. To że jesteście po anglistyce nie znaczy, że musicie zakładać działalność i udzielać korepetycje. Nie rozumiem dlaczego rozmawiacie nt działalności zawsze pod tym kontem. " Bo tytul tego watku to "ie ma pracy po anglistyce" wiec gdy ktos pyta o wlasna dzialalnosc, od razu przychodzi mi na mysl nauczanie.... "Ale być może umiecie np. ... sprzedawać.... tak ciuchy, akcesoria, zabawki dla dzieci. " To tez prawda. "a chcący od czegoś zacząć to jakoś naturalnie myśli się o tym, co się już w jakimś stopniu zna. " I to tez.... ;) "Ja nie widzę się do końca życia w nauczaniu, czy to w szkole czy ramach własnej działalności. I nie chcę być uzależniona od wakacji, bo nie ma godzin itd." Ani ja....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×