Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jakis tam pseudonim

czy takie zachowanie partnera jest normalne?

Polecane posty

Gość jakis tam pseudonim

Kiedy sie zdenerewuje albo coś podejrzewa nic do niego nie dociera, nawet jesli mu wytłumacze i niby dojdziemy do porozumienia to za jakis czas wytyka mi to ponownie, czasami musze sie liczyc z kazdym słowem żeby czegoś źle nie zrozumiał i nie wykorzystał tego przeciwko mnie. Podczas kłótni zamienia sie w potwora, dotyka każdy mój czuły punkt i mowi, ze nie chce mu sie sluchac mojego pieprzenia. Ale ja mu proboje tylko wytlumaczyc. Teraz sie czuje jakbym go tym "pieprzeniem" zamęczyła ale co miałam zrobić kiedy on był taki uparty i myslał swoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakis tam pseudonim
tylko, że on nie jest takim maniaklnym toksycznym facetem, nigdy by mnie nie uderzył i nie szantażował tylko nie potrafie z nim klocic bo on mnie slucha a ja staram mu sie wytlumaczyc az wpadam w histerie i wychodze na jakąs depseratke. i teraz on mowi ze jest tym zmeczony ze juz mnie nie kocha i czuje sie winna, nie wiem co mam zrobic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie trzeba uderzyć, żeby być toksycznym... ale tak jak mówię - będziesz potrzebowała na zrozumienie tego około 15 lat... przynajmniej u mnie tyle to trwało:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli Ci mówi, że jest zmęczony i Cię nie kocha to jest toksycznym facetem!!! Nigdy nie powinno się tak mówić drugiej osobie. Czy on próbuje Cię wytresować? Tak żebyś słuchała się jego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chłopak jest apodyktyczny. No cóż, niektórzy (słabi) tak mają. Ty zaś nie dostarczaj mu powodów do jakichś podejrzeń. Natomiast kontrola nad słowami jest jak najbardziej wskazana;) Zawsze warto myśleć nad tym, co się mówi i wyrażać się w sposób klarowny;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie podobnie
hej. u mnie jest podobnie. nic nie moge wytlumaczyc. nawet jesli to on spieprzy cos to odwraca kota ogonem i to ja czuje sie winna... nie wytrzymuje juz tego. jednego dnia jest mily i kochany a nastepnego w nerwach mowi mi ze mnie nie kocha i takie tam... nawet jesli ja nic nie zrobie a na przyklad na uczelni albo w pracy ma gorszy dzien to to wszystko odbija sie na mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeżeli facet, z którym jesteś, wpędza Cię w poczucie winy i twierdzi, że jego zachowanie jest Twoją winą - nie mówię tu o sytuacjach, w których przeginają obie strony, np. typowa kłótnia, w której dużo niepotrzebnych słów pada - to jest toksyczny. Trzeba samemu się zastanowić, czy takie zachowanie da się wytrzymać, czy nie. To sprawa indywidualna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie podobnie
ja stopniowo i powoli dochodze wlasnie do tego ze nie da sie tak zyc... tyle ze z drugiej strony wydaje mi sie ze jestem tak beznadziejna ze nic dobrego mnie juz w zyciu nie spotka... ciezko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie podobnie - ja tak myślałam jeszcze dwa miesiące temu... pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakis tam pseudonim
u mnie podobnie - no widzisz, ja popadam w obłęd bo czuję się że sama sobą mogę kogoś zmęczyc, że moze tylko sie tak sama przed sobą usprawiedliwiam, ze on jest toksyczny. ale czasami po prostu nie mam na myśli rzeczy ktore on mi wypomina, o ktore zaczynaja sie klotnie i zawsze wyciagam do niego ręke, nie potrafie bez niego żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie podobnie
dziękuję kalambaka... staram sie zmienic. nie brac wszystkiego do siebie i jednoczesnie pokazac mu ze z takim jego zachowaniem dlugo nie pociagniemy. jestesmy ze soba juz ponad 4 lata i strasznie ciezko przyjac mi do siebie ze to moze byc koniec. ale powoli oswajam sie z ta mysla bo TAKIEGO zycia do konca zycia ( ;) ) sobie nie wyobrazam... mimo tego ze jestem taka "beznadziejna" mysle ze nie zasluzylam sobie na takie trakktowanie, a wrecz przeciwnie - to on wywinal pare niezlych numerow ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakis tam pseudonim
u mnie te dobre chwile z nim, ten czas w ktorym bylismy szczesliwi kojarzy mi sie tak dobrze, z taką bajką że nie potrafie sobie wyobrazic ze to koniec... chcialabym zeby mu ciagle zalezalo a on raz mnie traktuje jak ksiezniczke a potem pisze takie rzeczy ze nie chce mi sie zyc tak jak teraz, nawet sie do mnie nie odzywa, czuje sie jakbym go zamęczyła samą sobą ! że przeze mnie przestal mnie kochac a z drugiej strony nie moge uwierzyc ze nie kocha :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie podobnie - wiem, co czujesz w tej chwili... nie jesteś beznadziejna... nie zmarnuj sobie życia, dopóki to jeszcze wiesz... bo jak o tym zapomnisz, tak jak mi się to zdarzyło, to zmarnujesz nie 4, a 15 lat:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jakis tam pseudonim - przemyśl to sobie - czy takie życie Ci pasuje? I czy naprawdę jesteś w stanie kochać osobę, z którą jest Ci źle, czy tylko tak Ci się wydaje? Ja się nie wymądrzam - ja mówię z doświadczenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie tylko partnerzy...
a ja mam takiego ojca... i co mam zrobić??? jestem już męzatką , wyprowadziłam się z domu a on nadal próbuje mnie ustawiać swoimi starymi metodami... "jestes podła jak twoja matka", "nie umiesz się zachować", "niepotrzebnie doprowadzasz do konfliktów" , "twoje dziecko woli mnie niż ciebie"itd... mam 27 lat, moja matka jak była w moim wieku to się z nim rozwiodła za co on ją znienawidził... ja wychowywałam się do 14 roku życia u matki a potem u ojca... ( i poza tymi kłótniami i życiem na krawędzi,aby się nie zdenerwował był super ojcem) teraz znowu dosżło do konfliktu i ojciec mnie tortujuje nie odzywaniem sie od tygodnia... nie dzwoni itd. i co ja mam zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie podobnie
jakis tam pseudonim --> ja tez czasami myslalam ze go zameczam, ale wiele razy ja po prostu chcialam porozmawiac o tym co nas poroznilo, wysluchac jego zdania i powiedziec swoje. jednak zawsze konczylo sie to tak ze on mowil (podniesionym glosem bo krzyk to chyba jeszcze nie byl no i bardzo dosadnie) jak to wyglada w jego oczach po czym ucinal i mowil ze jest zajety i albo ogladal tv, albo siadal przed komputerem albo zwyczajnie szedl spac. nie dajac mi nawet szans na wyjasnienie czy powiedzenie tego co ja czuje...ja chcialam powiedziec on mi przerywal ze go mecze itd. w kolko. od jakiegos czasu po prostu nie mowie juz co czuje. tylko ze to nie pomaga... ehhh... ciezko tak w 5 zdaniach napisac wszystko co lezy na watrobie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie podobnie
kalambka --> trafilas w samo sedno. jedyne czego teraz sie boje to to ze sie obidze pewnego pieknego dnia "z reka w nocniku"... spojrze wstecz i powiem qrcze zmarnowalam pol zycia :( zwlaszcza ze aktualnie jestesmy w takiej stuacji ze nalezalo by zdecydowac co dalej (nie mowie slub i dzieci, ale studia sie koncza i cos trzeba zdecydowac)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie podobnie
"mnie te dobre chwile z nim, ten czas w ktorym bylismy szczesliwi kojarzy mi sie tak dobrze, z taką bajką że nie potrafie sobie wyobrazic ze to koniec... chcialabym zeby mu ciagle zalezalo a on raz mnie traktuje jak ksiezniczke a potem pisze takie rzeczy ze nie chce mi sie zyc tak jak teraz, nawet sie do mnie nie odzywa, czuje sie jakbym go zamęczyła samą sobą ! że przeze mnie przestal mnie kochac a z drugiej strony nie moge uwierzyc ze nie kocha " --> to jakbym sama napisala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakis tam pseudonim
u mnie akurat to ja zaawsze krzyczałam i panikowałam, jestem nerwową osoba i tracilam panowanie, zwlaszcza gdy musialam powtarzac cos pare razy a do niego jak grochem o ściane... on jest wspanialym facetem, w pewnym sensie czuje sie niewdzieczna kiedy mowie o nim źle bo naprawde dobrze mnie traktowal. ale jak juz sie poklocilismy to po prostu mialam depresje. on do mnie wracał i chyba czasami wlasnie po to zebym nie byla smutna, ja nie chcialam takiej litosci. ciagle chcialam zeby walczyl o mnie, tak jak walczyl na poczatku zanim byslimy razem. czuje sie winna bo moglam mu nie dawac wszystkiego, nie odkrywac przed nim calej siebie, nie mowic swoich kompleksow, stracilam ten czar bo te klotnie mnie doprowadzaly do desperacji byle byc znow razem "wtedy mu wytlumacze wtedy zrozumie" .. i zanim zdazylam wyjasnic kolejna klotnia... w ostatnim czasie sie juz nie klocilismy cos sie zmienilo, bylo cudownie i w najmniej spodziewanym momencie on wybuchnął i znowu awantura i znowu czuje sie winna że go zamęczyłam :(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jakis tam pseudonim - to chyba cały Wasz związek jest jakiś dziwny, nie tylko facet... przemyśl to... ja bym wolała z miłości, a nie z litości, bo to prędzej czy później wybucha... coś o tym wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakis tam pseudonim
ale dopiero gdy mu to powiedzialam on sie zraził. nasz zwiazek był pełen namiętności, nie wiedzialam ze tak mozna kogos kochac z wzajemnoscia. tyle ze sobą przeyżlismy a on kolejny raz nagle zamienia sie w potwora i wszystko przekresla. z jednej strony staram sie na to patrzec pod tym wzgledem, ktory raz juz cierpie, nawet jesli pare razy zawinilam albo cos źle powiedzialam to przeciez on tez nie zwaza uwagi na to co mowi... a z drugiej nie potrafie sobie wyborazic ze to koniec bo to milosc mojego zycia i nawet nie wiem czemu to wiem, a mam dobra intuicje... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie podobnie
jakis tam pseudonim --> nie mozesz wciaz myslec ze to wszystko twoja wina (wiem ze to trudne bo sama dopiero sie tego ucze)... ja myslę ze nie jest prawdą to ze zle zrobilas ze sie przed nim odkrylas, ze zna twoje slabe punkty i kompleksy. powinien je znac zeby moc Cie wspierac a nie jeszcze Ci dokladac. i to akurat to jego wina, bo pomysl sama - czy czulabys sie lepiej kiedy udawalabys ze wszystko jest cudowne i ty taka perfekcyjna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jakis tam pseudonim - myślałam tak, jak Ty jeszcze dwa miesiące temu... wiem, że się powtarzam, ale jak czytam Wasze posty, to czuję się tak, jakbym to ja je pisała jakiś czas temu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie podobnie
jakis tam pseudonim --> kazdy z nas jest innym czlowiekiem. kwestia tylko czy umiemy sie przyznac do swoich bledow i przyjac z pokora krytyke, uczyc się na bledach i być uczciwym wobec siebie, innych i szanowac sie wzajemnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie podobnie
kalambaka --> mozesz uchylic rabka tajemnicy i napisac nam jak u Ciebie sie skonczylo ? czy zdecydowalas sie na ostre ciecie i w ogole... no i jak teraz u Ciebie bo mam wrazenie ze zycie odzyskalo dla Ciebie sens... prawda ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×