Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jkkg

TERMIN SIERPIEŃ 2009!!!

Polecane posty

ANYTRAM 🌼 nasze miesiączki się zgadzają , ja również ostatnią 10 listopada miałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
anytram sory ale ja bym go zje_bała jak by mi powiedział, że parametry są dla lekarza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alidżi na kase.. prywatnie byłam na pierwszej wizycie i innego lekarza i byłam z niej zadowolona, od razu zrobił mi usg, cytologie, dał broszury odnośnie ciąży i skierował na badania, ale ja głupia uważałam że skoro z Paulą nie chodziłam prywatnie to i teraz nie musze, poza tym chodziło też o kase, spłacamy kredyt mieszkaniowy i takie tam.. ale z Paulą mimo że babka nie miała usg to przynajmniej co miesiąc słuchałam serduszka maluszka a tu ani razu! i co miesiąc miałam dokładne badania a w połowie ciąży skierowała mnie na usg do innego gabinetu gdzie dowiedziałam się że urodze córkę.. a tu nic nie wiem oprócz tego że jest wszystko w porządku i macica na ścianie przedniej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nawet znam dziewczynę o imieniu Nadzieja :O niektórzy rodzice naprawdę krzywdzą dzieci ja też jestem osobą wybuchową nerwową a mój mąż to spokojny człowiek i dobrze bo inaczej byśmy się chyba pozabijali :) co do lekarza mój też o wszystkim mówi na wszystkie pytania odpowiada na każdej wizycie mam usg i mąż może być ze mną w gabinecie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tymi imionami to też jest problem bo to w gruncie rzeczy nie jest prosta sprawa, bo w końcu dziecko będzie je nosić do końca życia a po drugie to musi sie obojgu rodzicom podobać dlatego my jeszcze nie wybraliśmy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ANYTRAM nasza różnica w terminach wychodzi z tego ,że najpierw miałam taki sam termin jak ty , ale położna obliczyła mi cykl 28 dni , a moje dziecko zaplanowane i raz w miesiącu to napewno 1 grudnia puszcone plemniczki , i stąd ta róznica , poprostu ja miałam cykle 35 -dniowe. W stopce miałam 17 , ale wg usg zgadza się na 24 i tak zmieniłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez chodze na kasę ale jak byłam z mężem na usg i spytałam czy może wejśc to lekarz na to ze nawet powinien!!!potem tylko mąz dzidzie oglądał i jemu lekarz wszystko pokazywał!!!ale był szczęśliwy!!!:-) Nawet widział jak dzidzia sikała do brzuszka!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anytram, ja myślę, że czy na kasę czy nie to lekarz powinien spełniać swój obowiązek - jeśli coś Cię niepokoi - a w ciąży to prawie wszystko:) Chcesz jak najwięcej wiedzieć o dziecku, więc jego zasranym obowiązkiem jest informowanie Cię o przebiegu ciąży, w tym również o rozwoju Twojego dziecka. Albo go porządnie nikt jeszcze nie opieprzył, albo to straszny konowal:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój pierwszy powiedział, że to pozamaciczna i żebym się na nic nie nastawiała:/ Chuj jeden...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już zadzwoniłam do mężula żeby podjąć ostateczną decyzje i termin bo on jest ciężko dostępny i jutro zadzwonie do tego prywatnego i się umówie bo inaczej nerwy mnie zjedzą!! A co do imion moje też długo mi się nie podobało bo takie sztywne i poważne dla mnie było ale z czasem przywykłam a teraz często je słysze wśród dzieci, co do Twojego Zelka to moja mama namawiała mnie na podobne - Żaneta dla Pauli ale uparłam się na Paule :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny jakby na to nie patrzec to pacjent jest dla lekarza klientem i wyobraźcie sobie że idziecie do sklepu czy restauracji i spotykacie się z taką obsługą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anytram, właśnie na Żanetę reaguję drgawkami:P Bo z tym imieniem bardzo często było mylone moje:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jak u mnie teść do smierci ie pamiętał jak jego jedyna wnuczka ma na imię , zawsze nam zarzucał ,że mogliśmy dać kasia, basia a najlepiej krysia. O imionach ja decyduję ,mąż ma parwo negocjować ale on nie robi problemów w tej kwestii. Z Melką MÓWIłam jak znajdziesz lepsze a ładne to może i co?? Nieznalazł , etraz kręci nosem na maćka ale może wybierze coś ładnego am trochę czasu by mnie przekonać , zgodziłabym się bez dyskucji na krzysia lub gabriela. Teściowa za to am duzo do powiedzenia tam myśli , ona by nie dała kornelia i józef na drugie . A ja jej rzucłam tekstem " MIAŁA MAMA SWOJE DZIECI I SWOJĄ SZANSE ETRAZ PZRYSZŁA KOLEJ NA naS I MAMIE NIC DO TEGO" i DZIOBA ZAMKNĘŁA. Moja matka nie ingeruje zupełnie, o dziwo :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żaklina mi się z Francją kojarzy , chyba tam są korzenia tego imienia , ale naprawdę nie do zapomnienia. Ja Agnieszka a w latach 83 szcególnie bardzo popularnie imię to jak 2006 dużo Amelii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sorry że tak na raty pisze ale dodam wam jeszcze że gdyby nie to że czuje już ruchy to nie wiedziałabym czy moje dziecko żyje bo ani razu nie słyszałam serduszka i ani razu nie pokazał mi go na usg, tylko na pierwszej wizycie pozwolił dla S. wejść i tylko on widział bo monitor jest skierowany tylko w str. lekarza. Chciałam od was wiedzieć czy przypadkiem nie panikuje i nie nakręcam się niepotrzebnie skoro lekarz mówi że wszystko jest w porządku, ale widzę że nie jest bo powinien mi wszystko mówić co z moim dzieckiem! A co do Żanety to kojarzy mi się z żyletą ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja już zmykam spać bo maluszek domaga się spania zaczął sobie teraz kopać Dobranoc kolorowych snów 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
anytram w sumie to ważne że dzidzia zdrowa jak lekarz dobry fachowiec to nieuprzejmość można przeboleć powiedz mu ewentualnie że się martwisz i chcesz wszystko wiedzieć jak nie poskutkuje to zmieniaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja zawsze widze maluszka , chodż na NFZ i zawsze mi wszystko tłumaczy , wprawdzie nie wiem ile waży , ale nie pamiętam czy mówił czy ten antyk jak on to mówi miezry takie rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na razie zdecydowaliśmy że umówimy się prywatnie na usg i być może już zostanę przy nowym lekarzu. A jeszcze co do bóli, ja też jak szybko się poderwę np z pozycji leżącej i tak napnę to zaboli mi podbrzusze i jak dłużej pochodze to boli w okolicach jajników, ost tak mi bolał że nie dałam rady dojść do domu, musiałam posiedzieć 15min żeby ból przeszedł, myśle że skoro nie jedna z nas ma takie bóle to są one normalne a lekarz jedynie powiedział żeby szybko nie chodzić, tylko że wtedy nie szłam szybko..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
figlarna-->bojowa ,odważna babka :P hihi tak trzymaj :) temat imion........hmmmm...chyba coś za dużo o popularności Katarzyn piszecie...hihi :P...wiem,wiem....zdążyłam się już przyzwyczaić ..jak jeździłam na kolonie, to w pokoju zawsze była jakaś Kasia ze mną....:D anytram-->nie nakręcaj się,mi też nie mówi ile,co i jak...chociaż na każdym badaniu mam usg...pokazuje mi dziecko i mówi ,że wszystko ok...:)i ja to widzę...na prywatnym usg dowiedziałam się wszystkiego dokładnie (4d) i to mi w zupełności wystarczy :):):)ale oczywiście pytam, jeśli mam jakieś obawy na zwykłym usg 2d...:)ale ogólnie mam do swojej gin zaufanie i widzę,że babka konkretna,wcześniej sprawdzona przeze mnie na necie,ma same pozytywne opinie i zdecydowałam,że ona będzie moim lekarzem,spróbowałam i nie żałuję...:)a zawsze można zmienić na innego w razie jakichś obaw...:) Alicja-Ala,Paulina,Paula bardzo ładne imiona...:) leżymy jeszcze z sikorą na kanapie,on biedny odtruwa się po pizzy :P,a ja chyba zaraz będę się kładła,bo coś kręgosłup mnie boli,zauważyłam,że zaczynam się garbić :(...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki za wsparcie! Ja też już uciekam do łóżka, kolorowych.. Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️:D:D Pamiętnik dzidziusia w wnętrza brzuszka Ale jestem padnięty ! Gdybym wiedział, że ten wyścig tak mnie wykończy, to pewnie w ogóle bym nie startował. Jednak rozpędziłem się, no i proszę – wygrałem! Podobno w tej konkurencji zwycięzca bierze wszystko. Taka plotka poszła wśród kolegów plemników. Szczerze mówiąc, na razie jestem trochę rozczarowany: nic się nie dzieje! Rozsiadłem się więc wygodnie i czekam. 1. miesiąc Spotkanie z komórką Było tak: tata przez całe popołudnie stał przy kuchni i pichcił. Chińszczyzna to jego danie popisowe. Mama zapaliła świece, żeby zrobić nastrój. Wypili trochę wina. Potem puścili sobie fajną muzyczkę. A później to już niestety nie wiem, co było, bo musiałem walczyć o „swój kawałek podłogi”. Zrobiło się strasznie ciasno. Co sekundę dokwaterowywali nam trzy tysiące nowych plemników. Normalnie nie było czym oddychać! Na dodatek każdy się wiercił. To się musiało źle skończyć. W pewnym momencie atmosfera stała się tak gorąca, że nie mogliśmy już tego wytrzymać. Nie pamiętam, kto krzyknął „naprzód!”. Nagle wszyscy wystrzeliliśmy jak z procy z zawrotną prędkością . Pierwsze chwile to była dosłownie walka na śmierć i życie. Musiałem pokonać prawie półmetrowe, zwinięte nasieniowody. Potem jeszcze cewka moczowa, a dalej... Kochani, dalej to był już inny świat. Pochwa, macica i w końcu jajowody. Lecieliśmy wszyscy na złamanie karku. Choć może to złe określenie, bo właściwie trzeba było piąć się w górę. Peleton przyśpieszył. Najsłabsi nie wytrzymywali tempa. Na ostatniej prostej z 400 milionów zostało nas już tylko kilka tysięcy, a i tak większość była wyczerpana. I właśnie wtedy ją ujrzałem: gigantyczną kulę o średnicy 0,2 milimetra. Komórka jajowa. Piękna. Nie miałem wątpliwości – przede mną meta. Nie było łatwo się do niej dostać. Resztką sił odpaliłem swoją enzymatyczną piłę łańcuchową, rozciąłem otoczkę i wcisnąłem się do środka. Ha! Wszyscy próbowali, a udało się tylko mnie. Drugiego miejsca nie przyznano. Po drodze zgubiłem gdzieś ogonek, ale co tam. Coś mi mówi, że warto... 2. miesiąc Jak samotna rybka Narzekałem, że nic się nie dzieje? Przeciwnie, dzieje się aż za dużo. Przede wszystkim nie jestem już przystojnym plemniczkiem. Przypominam galaretkę. Chociaż nie, chyba raczej kijankę. Albo rybkę. Tak. Wyglądam jak mała rybka. Dzisiaj, bo jutro mogę przypominać coś całkiem innego. Wszystko zmienia się z sekundy na sekundę. Rosnę jak na drożdżach. Wyrosły mi ramionka i nóżki z takimi śmiesznymi paluszkami. Po bokach głowy mam dwie ciemne plamki i dwie niewielkie dziurki. Myślę, że to będą po prostu oczy i uszy. Nie chwaląc się, mam też kilka osiągnięć. Otóż, udało mi się odczepić od ściany macicy i znowu mogę się poruszać. Wprawdzie nie tak szybko jak we wczesnej młodości, ale i tak jest nieźle. Próbuję też otwierać buzię (choć na razie nie mogę powiedzieć, że jestem w tym mistrzem). Za to wczoraj dokonałem wiekopomnego odkrycia: mam już serduszko! Malutkie jak ziarenko maku, ale pulsuje jak oszalałe. Prawdziwa rewolucja dzieje się w środku mojego ciała. Skórka jest cienka jak pergamin, więc wszystko widać jak na dłoni. Mam już kręgosłup i żebra grubości włosa . Rosną płuca, wątroba, nerki, mózg. Wszystko naraz. Przyznam się wam, że to strasznie męczące. Najgorsze jest to, że odwalam tu taką robotę i nie mogę liczyć na niczyją pomoc. Zresztą, wcale nie jestem pewien, czy ktoś w ogóle wie o moim istnieniu. Halo! Jestem tu! 3. miesiąc Ujawniam się Mama już wie. Postarałem się o to. Jakich metod użyłem? Wykorzystałem cały wachlarz możliwości: mdłości, huśtawkę nastrojów, senność, wrażliwość na zapachy, obrzmienie piersi, zachcianki, trądzik... W końcu cel uświęca środki, prawda? OK, może rzeczywiście trochę przesadziłem, ale trzeba było dziewczynę przywołać do porządku. W końcu będzie moją matką. Musi o siebie zadbać. Moja strategia, choć kontrowersyjna, już przyniosła pierwsze efekty. Mama rzuciła palenie i zaczęła więcej odpoczywać. Przestała też wysiadywać po nocach przed komputerem. Ulżyło mi. Godzinami byłem ściśnięty jak sardynka. Na dodatek te okropne dżinsy. Nie znoszę ich! Co z tego, że mama rozepnie jeden guzik? Kobieto! Ja mam już prawie sześć centymetrów i potrzebuję przestrzeni. W końcu zaczynam przypominać człowieka. Mam wszystko, co trzeba. Nawet powieki i paznokcie. Tylko głowa ciągle jest jakaś nieproporcjonalnie duża. Za to twarz – poezja. Wyraźna szczęka, podbródek i całkiem fajna górna warga. Nosa jeszcze nie ma, ale są już dziurki. Podsumowując: niezły ze mnie przystojniak. Mama jeszcze o tym nie wie, ale wam już mogę zdradzić tę tajemnicę: jestem chłopcem. Właśnie wyrosły mi jądra i malutki penis (co jak co, ale ten to na pewno jeszcze urośnie). Spodziewałem się tego. Z moją wybujałą ambicją i wielkimi wymaganiami chyba nie nadawałbym się na dziewczynkę. 4. miesiąc Ćwiczę i robię się mądrzejszy Powoli oswajam się z sytuacją. Nie mogę narzekać. Mam tu ciepło i cicho. Miejsca sporo, więc spaceruję, ile mogę. Jedyny minus to niewiele atrakcji. Z nudów zacząłem ssać palec. Drobiazg, a cieszy. Od czasu do czasu łyknę sobie też trochę tego płynu, w którym pływam. Słodki. Nie jest to może pitna czekolada, ale i tak smaczny. A więc piję, siusiam... i tak to się kręci. Cały pokryłem się śmiesznym meszkiem. Mam już brwi i pierwsze cienkie włoski na głowie. A jak za długo kopię, to zaczynam się pocić. Dziwna sprawa, co nie? Przerzucam się wtedy na spokojne ćwiczenia oddechowe. Człowiek nigdy nie wie, co może mu się kiedyś w życiu przydać. A propos ćwiczeń. Nauczyłem się już wydymać policzki i marszczyć czoło. Szkoda, że nie mogę spojrzeć w lustro. Czuję, że w robieniu min jestem absolutnie bezkonkurencyjny – mam taki śmieszny zadarty nosek. Martwi mnie tylko, że staję się coraz bardziej wrażliwy. Wystarczy najlżejsze muśnięcie pępowiny, a już cały staję na baczność. Takie przygody zakłócają mi drzemkę, a dopiero co odkryłem jej uroki. Domyślam się, skąd ta nadwrażliwość. Co minutę w mózgu tworzy mi się aż 250 tysięcy nowych komórek nerwowych. Coraz wyraźniej dociera do mnie, jak bardzo jestem unikalny. Jedyny na świecie. Mam już nawet linie papilarne. Tylko czy komuś w ogóle potrzebne są moje odciski palców?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5. miesiąc Potrzebuję czułości W końcu udało mi się nawiązać kontakt z mamą! Hurra! Już powoli zaczynałem wątpić, że to w ogóle możliwe. Kopałem, kopałem i nic. A któregoś dnia źle wyliczyłem zakręt i z całym impetem moich 30 dekagramów uderzyłem w ścianę macicy. Mama aż podskoczyła. Poklepała delikatnie w to miejsce. Odpuknąłem jej. A wtedy ona się rozpłakała. Kompletnie mnie zamurowało. Ach, te kobiety... Od tego momentu coś się jednak między nami zmieniło. Nareszcie zaczęła do mnie mówić. Nazywa mnie Robaczkiem albo Groszkiem. I często mnie głaszcze. A ja to po prostu uwielbiam! Coraz lepiej się z mamą poznajemy. Najbardziej lubię, jak idzie na spacer. Tak mnie fajnie kołysze, że natychmiast zapadam w drzemkę. Fakt, nie zgrywamy się jeszcze zbyt dobrze. Kiedy ona czuwa, ja śpię. A kiedy się kładzie, ja się budzę i zaczynam dokazywać. Fikam koziołki i nasłuch*ję. Do tej pory słyszałem tylko same bulgotania z brzucha mamy. Teraz stopniowo zaczyna do mnie docierać coraz więcej dźwięków. Najmilszy jest głos mamy. Taki śpiewny i dźwięczny. Słów wprawdzie jeszcze nie rozumiem, ale potrafię już wyczuć, kiedy mówi do mnie, a kiedy do taty. Nie znoszę, jak się z nim kłóci. Oboje wtedy strasznie krzyczą, a hałas to dla mnie męka. Najchętniej gdzieś bym się schował, ale gdzie? Kulę się tylko w sobie i czekam, aż im przejdzie. Na szczęście zawsze się potem godzą. A jak się przytulają, to robi mi się tak błogo, jak w niebie. Wczoraj byliśmy wszyscy u bardzo miłego pana doktora. Coś mi się zdaje, że próbowali mnie podejrzeć. 6. miesiąc Mieliśmy wypadek Nie spodziewałem się takich przeżyć. Jakiś czas temu zacząłem obrastać w tłuszczyk. Ważyłem już prawie kilogram. Nauczyłem się robić nóżkami rowerek i pociągać za pępowinę. Czułem się pewnie i to chyba uśpiło moją czujność... Mama wymyśliła malowanie pokoju „dla dzidziusia”. To się chyba nazywa syndrom wicia gniazda, czy jakoś tak. Wszystko byłoby dobrze, gdyby pozwoliła się wykazać tacie. Ale ona osobiście musiała sprawdzić, czy wszystkie rogi są dobrze pomalowane. Weszła na drabinę, poślizgnęła się i spadła. A ja z nią. Nieźle mną huknęło. Na moment mnie zamroczyło. Potem zacząłem czuć się dziwnie. Było mi zimno i nie mogłem się poruszać. Tata natychmiast zawiózł nas do szpitala. Po drodze złamał chyba wszystkie przepisy . Szkoda mi ich było. Mało nie oszaleli z rozpaczy. Na szczęście w porę trafiliśmy w fachowe ręce. Uff... Wszystko dobrze się skończyło. Teraz mama musi się oszczędzać. Chyba się nieźle przestraszyła, bo ciągle leżymy sobie na sofie i gadamy przez telefon . To znaczy ona gada, ja słucham. Tylko dzisiaj zrelacjonowała naszą przygodę dwanaście razy. Ostatecznie wolę jednak to niż sporty ekstremalne. I tak mam dużo roboty. Aha! Z nowości: już dwa razy dostałem czkawki. 7. miesiąc Widziałem... światło W końcu udało mi się otworzyć oczy. Wprawdzie widoki wokół mizerne (a na dodatek półmrok), ale mruganie bardzo mi się podoba. Przy okazji okazało się, że mam całkiem fajne rzęsy. Od czasu do czasu razi mnie silne światło. Pewnie jest już lato, a mama zadowolona paraduje z brzuchem na wierzchu. Biedactwo, musi dźwigać niezłą „piłkę”. Obliczyłem, że ważę około 1300 gramów. Od czubka głowy do stóp mierzę mniej więcej 40 centymetrów. Trudno wyliczyć dokładnie, bo niestety nie mogę się wyprostować. O fikaniu koziołków muszę zapomnieć. Jedyny sport, jaki uprawiam w tej chwili, to przeciąganie się. Też przyjemne. A propos przyjemności. Uwielbiamy sobie z mamą dogadzać. Na szczęście przeszła jej już ochota na zdrową żywność. Te pestycydy z nowalijek były obrzydliwe! Teraz jemy w miarę normalnie, choć ciągle nie możemy się zgodzić w sprawie przypraw . Ja lubię łagodnie, a mama pikantnie. Dobrze przynajmniej, że porzuciła fast foody i alkohol. Po lampce wina kręciło mi się w głowie, czułem się jak na karuzeli. Lubię ciepłą kąpiel i fajną muzykę. Nie, nie poważną. Mama też próbowała mnie namówić na Bacha i Mozarta. Nie wiedziałem, co jest grane: przecież zawsze słuchała rocka! Na szczęście długo nie wytrzymała. Teraz słuchamy dużo spokojnych, optymistycznych kawałków. Bywa, że nawet sobie tańczymy. Co to musi być za kobieta! Oddałbym kawałek pępowiny za to, żeby choć przez chwilę ją zobaczyć. Czasami mi się śni, że się do niej przytulam. I jest mi wtedy tak dobrze, tak cudownie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8. miesiąc Duży i śliczny Co za ciasnota. Chyba się trochę zablokowałem. Przekręciłem się głową w dół, a teraz nie mogę się ruszyć ani w tę, ani w tę. Muszę wyglądać dość dziwnie. Ręce i nogi skrzyżowane, kolana pod brodą, a broda przyciśnięta do klatki piersiowej. Coraz mniej mi się to podoba. Na dodatek ktoś cały czas do mnie puka. Proszę państwa! Ja wszystko rozumiem. Każdy chce dotknąć brzucha na szczęście. Ale co byście powiedzieli, gdyby ktoś wam cały czas tak walił w drzwi? Postanowiłem ignorować te zaczepki. Jak ktoś się dobija, udaję, że mnie nie ma. No, chyba że to mama albo tata. Ich puknięcia rozpoznaję od razu. Śmieszy mnie, jak tata łapie mnie za kolano i podekscytowany wykrzykuje: „Łokieć! Łokieć!”. Szczerze wam powiem, że jest już za co złapać. Zrobiłem się pulchny (codziennie dochodzi mi dodatkowe 10 gramów), a tu i tam pojawiły się nawet małe dołeczki. Skóra też coraz ładniejsza. Cud, nie dziecko. Odzywa się we mnie taka dziwna tęsknota. Mam wrażenie, że coś mnie omija. Z czego mama się śmieje? Czego babcia nie może się doczekać? Dlaczego pan doktor próbował niedawno dotknąć mojej głowy? 9. miesiąc Zaatakuję z główki! Wkrótce wydarzy się coś wielkiego. Skąd to wiem? Nie mam pojęcia. Po prostu czuję i już. Wykorzystuję ostatnie centymetry wolnego miejsca. Jestem coraz większy (ważę jakieś trzy kilogramy, mierzę około 50 centymetrów) i myślę, że warunki, w jakich się muszę męczyć, to prawdziwy skandal. Mama też chyba w nie najlepszej formie. Ostatnio głównie stęka. Też bym sobie postękał, ale nie umiem. Od kilku dni mam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Nic nowego mi nie wyrasta. Nic się nie powiększa. Łykam, siusiam, śpię. Chociaż... Zaraz, zaraz. Właśnie coś się ruszyło. Rany boskie! Woda mi ucieka! W czym teraz będę pływał? Mama chyba doceniła powagę sytuacji. Dzwoni po tatę: „Kochanie, rodzimy!”. Nie ma sprawy, ze mną jak z dzieckiem Możemy rodzić. Wszystko wokół zaczyna falować. Coraz częściej i coraz mocniej. Domek mnie wypycha, a ja nawet nie mam się czego przytrzymać. Ej, tylko bez takich numerów proszę! Napiąłem się: walczyć czy uciekać? Oczywiście, że walczyć! Tylko jak?! Czym?! Zaatakuję z główki. Wezmę rozpęd i... aaaaaa!!! Jejku... Ale numer. Zdaje się, że właśnie przyszedłem na świat!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry wszystkim!!! Sylwinka fajna historia!! ogarnę się troszkę i idę poopłacać mieszkanie!!! Dziś znów słonecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×