Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Quleczka

KOMU UDAŁO SIĘ WYJŚĆ Z NAŁOGU NADMIERNEGO WYCISKANIA/OCZYSZCZANIA TWARZY??? cz.2

Polecane posty

Witam serdecznie!! Nie przeczytałam wszystkich postów, ale chciałam o czymś opowiedziec a przede wszystkim jak mi sie udałoz tego wyjsć. Jak zaczełam dojrzewać oczywiscie to normalne ze wypryski i trądzik dokucza okropnie. terazm mam już 32 lata ale jakieś jeszcze 5 lat temu jako dojrzała kobieta powinnam mieć już z tym wszystkim spokój , ale nie. Ciągle coś wyskakiwało, więc brałam lusterko i godzinne wyciskanie. Potem wyglądałam jak świnka różowa:P .Któregoś razu zauważyłam że te kroski zaczynają być coraz bardziej twarde , czerwone, nie do wyciśniecia. I od takiego wyciskania jednej uporczywej zarazy zrobił mi się bliznowiec, pomijając ze samo leczenie trwało pół roku to w sumie męczyłam się z tym rok. Kosztowało mnie to lekarstwo dosć drogie dodam, kupę nerwów bo przecież trzeba to jakoś zasłonić a było to na twarzy koło ucha. Ale zeszło i na obecną chwilę tylko pod palcami można wyczuć ze cos tam było bo skóra w tym miejscu nie jest gładka. Sam bliznowiec miał dwa centymetry na centymetr to sobie możecie wyobrazić . Powiedziałam sobie dosć w pewnym momencie. Zakupiłam krem jeden, drugi , trzeci. Ponieważ mam cere bardzo wrażliwą , dość długo trwało aż sobie dopasowałam. Oprócz kremu dwa razy w tygodniu piling, codzienne mycie twarzy żelem lub kremem , bo trzeba zmyć te kosmetyki i ten brud z całego dnia. Potem nakładam tonik a potem krem, I dopiero makijaż jak to wszystko wchłonie. Szczerze mówiąc mam spokój z wypryskami. Także jesli chcecie miec ładną twarz bez blizn uzbrojcie się w cierpliwosć i nie dotykajcie twarzy. Wyciskajac uszkadzacie sobie naskórek do którego wprowadzacie kolejne bakterie które tworzą kolejne wypryski. Powodzenia.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha i dodam jeszcze ze staram się używać dobrych kosmetyków ale dobrych nie znaczy wcale bardzo drogich. Ważne by nie zatykały porów.I używajcie dziewczyny dobrych podkładów i pudrów. Polecam mineralne , naprawdę są swietne do cery z problemami. Z czasem te problemy znikną. Tak jak mi. Buźki :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość n-s
no mnie się też chyba coś poważnego zrobiło po tych latach wyciakania ale nie zdiagnozowałam co to - może jakies drożdzaki ,cysty czy gronkowiec alezawsze jak szłam do dermatologa to akurat one znikały lib prawie znikaly a dermatolog skupiał sie na ogromnych ranach i tłumaczył że nie można ....:)także boje sie nawet wiedzieć co mi się tam robiło - po niekturych zmaltretowanych pryszczach nie ma blizn ale zostały takie gulki w kolorze skóry z niczym w srodku ,żadnym stanem zapalnym - tylko takie jakby zgrubienie skóry i to chyba juz nie zejdzie nigdy :( ale tez sa one moja motywacja do zaprzestania niecnych praktyk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość n-s
chciałam też was przestrzec - jak cztam wasze komentarze to widze że wiele z was stosuje bardzo dużo kosmetyków (kilka róznych na dzień) ja przez nadmierne oczyszczanie i leczenie kompletnie rozregulowałam skóre - suszyłąm suszarką pryszcze ,ładowałam spirytus razem z aspiryna i po chwili jakis krem czy pasta cynkowa i miałam potężne uczulenia- uodporniłam i teraz nic mi juz nie pomaga- siedze tylko i po necie wyszukuje coraz to nowych specyfików ale to błąd, słyszałam że wielu lekarzy jedli nic nie działa każe na pół roku odstawić WSZYSTKO żeby skóra sie zregenerowała. J teraz już nie wiem o co tej skórze choszi czy to pryszcze z rozniesionych zanieczyszczeń czy uczulenie czy z przesuszenia ....teraz jak nie wyciskam to też się robia ale jak posmaruje jakims mazidłem to nawet nie wiem czy pomagam czy szkodzę:( (słyszalam że organizm ludzki w pełni odradza sie przez 11 mies- taki jest cykl,wszystkie komórki po kolei umierają i tworzą sie nowe-ale oczywiście nie ma mowy żebym ja przez tyle czasu nic nie ładowała na twarz:)) tak więc jak najmniej czyścic i dotykać - tylko tyle ile konieczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja się cieszę!!! Jest lepiej!!!! Na nosie wcale nie było tak źle. Na początku, jak zeszła gruba warstwa skóry, wyglądało to fatalnie, jakbym skórę zdarła do samej chrzastki, ale na szczęście to tylko tak wyglądało i zagoiło się w 2 dni. Nie całkowicie, ale w takim stopniu, że rana pokryta jest już cenką wartwą nowej skóry. Druga rana też zagojona. A na brodzie została mi tylko jeszcze maleńka ranka na środku. Nieźle zważywszy na to, że miałam ranę na całą brodę. Nowa skóra ma kolor krwisto- różowy, ale można to zakryć makijażem właściwie bez śladu. Dzisiaj zrobię eksperyment - będę ogrzewała rany butelką z ciepłą wodą. Podobno ciepło przyspiesza tworzenie nowego naskórka. Ciekawe, czy zadziała. Medzia To prawda co piszesz, że ciągłe dotykanie i rozdrapywanie krostek powoduje jeszcze większy wysyp nowych. Jednak, co do pielęgnacji, musisz wiedzieć, że my wszystkie tutaj obsesyjnie dbamy o higienę: stosujemy żele, toniki, mydła siarkowe i inne, i posiadamy tony słoiczków z kremami, maściami, peelingami, maseczkami, płynami wszelkiego rodzaju. Jeśli ktoś ma duże problemy z trądzikiem to kosmetykami i pielęgnacją tego nie wyleczy. Mi osobiście pomagają jedynie bardzo agresywne leki zawierające izotretynoinę, zapisywane przez dermatologa, oraz Metronidazol. Samymi drogeryjnymi kremami nie jestem wstanie wyleczyć skóry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość n-s
wyciskarko ! :) na rany bardzo polecam ciepłą (nawet troszkę gorącą)herbatę z szałwi.Zaparzyć taka torebkę i tą torebka przemyć rany kilka razy dziennie.Na pudełku pisze że przyspiesz gojenie się ran.U mnie działa bardzo dobrze(dopóki nie przesadzę z częstotliwością co u mnie częste:) i raz miałam uczulenie) tak trochę ściąga i wysusza tak że nic się nie sączy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no ja tez mysle, ze lepsza jakas szalwia czy rumianek, przemyc, potrzymac troche...i dac temu wyschnac :) nie sadze by samo podgrzewanie rany cos przyspieszylo na tyle by bylo to zauwazalne :) \" jak cztam wasze komentarze to widze że wiele z was stosuje bardzo dużo kosmetyków (kilka róznych na dzień)\" tu sie zgodze...nie nalezy przesadzac, myc za czesto, wysuszac, ciagle czegos nakladac... naprawde nalezy to robic z umiarem :) czesto skora nadmiernie wysuszona/podrazniona wyglada tylko jeszcze gorzej...a wiele masci moze i przyspiesza gojenie ale powoduje zapychanie porow obok... tak wiec wszystko nalezy stosowac z glowa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wszystkie Dziewczyny (chyba prawie same dziewczyny tu sa) :) dawno mnie nie bylo... ale ostatnio tak nagrzebalam ze tak jakos tu znowu trafilma, a bylo prawie dobrze :( idzie lato a ja bez grubej warstwy tynku sie nie ruszam....no porazka... gdzies na poczatku tego topiku (cz1) bylo o jakiejs gumce na rece zeby sobie nia strzelac jak ma czlowiek zamiar demolke zrobic (jesli nie przekrecilam) probowal tak ktos robic? teraz wlasnie siedze z wacikiem nasaczonym spirytusem salicylowym z altascetem (podobno dobre na rany w moim przypadku najlepsze by bylo obciecie mi rak,nogami juz bym tak nei wykombinowala)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Quleczka pamietam ze Tobie juz calkiem dobrze szlo bo ja wzrokowiec a Ty fote dodalas (pewnie to dawno bylo) powiedz mi czy te czerwone przebarwienia znikaja po jakims czasie? ja mam takich sporo na twarzy a po kapieli czy cos wygladam jak muchomor. jak bylo slonce sie opalalam to to nie brazowieje ale tez nie znika. luudzie wezcie mi lapy utnijcie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie na twarzy z czasem znikaja, te takie rozowe, to znaczy wyrownuje sie koloryt za to jak mam takie na brzuchu na przyklad, takie ciemniejsze brazowe to te paskudztwa nie chca zejsc... no i niestety nawet jak na twarzy mam pozornie rowny koloryt czasem (w lepszych okresach) to jak sie zgrzeje/zdenerwuje/wezme goraca kapiel....to znow sie robie w ciapki :p widac ta skora jest jakas ciensza, bardziej wrazliwa...ale ogolnie czerwienie sie nierownomiernie, wlasnie w plamki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość humpty
Cześć dziewczynki! Jak się macie? Jak postępy? Medzia Właśnie gdyby to niedotykanie było takie proste, to ten temat nie byłby taki długi... Ale chyba coś w tym jest, tak jak pisała też Ona111, trzeba się odbić od dna, żeby zacząć iść we właściwym kierunku... Twoim "dnem" był ten bliznowiec, ja opamiętałam się trochę po potężnej infekcji, która rozniosła mi się na całą twarz, ale jak widać, nie jest to takie proste, walczyć trzeba ze sobą na codzień. Zuzak Popieram żądanie obcięcia mi rąk, miałabym wtedy skórę jak marzenie hehehe... Dzisiaj rozprawiłam się tylko z 2 dojrzałymi zaskórnikami, po których już nie ma śladu, na szczęście wszystko pozostałe jakoś się leczy i zmniejsza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny :) Miałam dwa dni zaległej lektury,ale właśnie nadrobiłam. Quleczko ja np. nigdy nie miałam odwagi jechać na wakacje, bez jakiegoś wsparcia. Raz wyszło mi przypadkiem, bo koleżanka złamała noge i muszę przyznać,że nie było to nic strasznego, ale ja jestem chyba dosyć nieśmiała,więc miałam strasznego stresa,żeby gdzieś jechać sama :) Stąd pochopnie wysnułam wnionsek,że wszyscy tak mają... I jak byłaś u tego dermatologa? Bo tak z ciekawości chciałam się zapytać, czy plecy leczy się w jakiś nieco inny sposób niz twarz, np. czymś silniejszym? Ja twarz mam w jak najlepszym porządku,niestety na dekolcie znowu poległam, mam teraz tydzień do doprowadzenia skóry do porządku, przed weselem, na które idę. Za to jak się w pewnym momencie zorientowałam,jak jestem w stanie się wygiać przed lustrem ,żeby sobie obejrzeć/podrapać plecy, to stwierdziłam,że takich umiejetności ie powstydziłaby sie niejedna kobieta guma z cyrku ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość n-s
no a ja niestety znowu wycinęłam:( i znowu to bezsensowne uczucie zadowolenia że to "białe coś" wyrwałam i jednocześnie rozpacz ze znowu mam ranę :( niewielka co prawda ale niepokoi mnie to że cały czas mam tą satysfakcję i ulgę jak wycisne i boję się ze przez to nigdy nie przestanę:( może mam za mało pokory...... w końcu to dopiero 3 dzień prawdziwej walki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Quleczko ja np. nigdy nie miałam odwagi jechać na wakacje, bez jakiegoś wsparcia.\" a jaki mam wybor jak wsparcia nie mam? :D mam siedziec w domu? ;) \"wsparcie\" czyli przyjaciele sami sie nie znajda jak ich nie poszukam...wiec staram sie jednak nie siedziec w domu :) \"Bo tak z ciekawości chciałam się zapytać, czy plecy leczy się w jakiś nieco inny sposób niz twarz, np. czymś silniejszym?\" nie bylam jeszcze...ale plecy juz pare razy leczylam i ogolnie to czesto leczy sie plecy silniejszymi rzeczami na przyklad jak na twarz mialam cos stosowac co drugi dzien to na plecy codziennie bo sa odporniejsze i sie trudniej przesuszaja... ale ogolnie zasada ta sama :) no i czesto lecza niestety doustnymi ale tego sobie nie pozwole zapisac poki co :p bede probowac bez tego :) noi ja zawsze prosze by wymyslili mi cos latwiejszego w aplikacji niz np. cos w sztyfcie czy gestej masci w malej tubce :) na razie kupilam stary dobry acnosan-T i przecieralam pare dni...chciaz sie zdezynfekowalo i podsuszylo i jest troszke lepiej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie zmagające się z tym problemem. otóż ja też go miałam. wiem, jak jest to okropne... wyładowujesz swoją złość na sobie po czym jesteś jeszcze bardziej sfrustrowana, że znów masz tak czerwoną twarz... ja znalazłam jedyny sposób... po pierwsze wyrzuciłam wszelkie mniejsze lusterka, w których mogłam dokładnie przyjrzeć się swoim niedoskonałością , cerze.. zawsze się coś znajdzie prawda? po drugie zakupiłam kosmetyki, którymi gdy cokolwiek dojrzałam od razu smarowałam dane miejsce.. żeby mnie już nie kusiło, żeby to ruszać, w końcu specyfiki lepiej pomogą niż moje brudne palce.. i ostatnie... nie umiałam zrezygnować z robienia sobie czegoś w nerwach.. więc zaczęłam robić \'pożyteczne\' rzeczy, które pomagały mi się wyładować np. depilacje brwi, czy depilacje woskiem albo depilatorem.. tak, to nie jest idealne wyjście z sytuacji ale przynajmniej pomoc tymczasowa.. trzeba iść do lekarza, psychologa, bo nie można niszczyć siebie.. oczyszczanie twarzy, o którym tu piszecie to nic innego niż reakcja nerwowa, autodestrukcyjna... 3mam kciuki za wszystkie uzależnione...!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość humpty
kruczoczarna, oczywiście masz rację, to jest głównie problem psychologiczny... Ale jak już tu padło, nie każdy ma możliwość pójść do psychologa albo po prostu nie dojrzał jeszcze do takiej decyzji. Zresztą, ta grupa też stanowi pewnego rodzaju grupę wsparcia, bo mimo wszystko wymusza przyznanie się przed innymi (a więc też przed sobą) do problemu, poddaje pomysły walki, daje motywację... Sama pamiętam, jak głupio mi było przyznać się przed dermatolog, że wyciskam, teraz już nie jest to dla mnie taki problem. Zresztą, trafiłam na dobrego lekarza, który na 2 wizycie zdiagnozował u mnie acne excoriee...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna dArc
No i jednak poległam...za dużo miałam stresów, nerwów, niewyładowanej konstruktywnie złości z powodu poczucia bezsilności ( kurcze, nie jestem w stanie zmienić ograniczonych ludzi, z którymi muszę przebywać w pracy, domu czasami...) wiem, iż sama jestem tutaj "ograniczona", ale jednak to ja często okazuje się być bardziej świadoma psychologicznie wielu rzeczy związanych z komunikacja międzyludzką, życiem ogólnie, a niestety muszę znosić prymitywne zachowania dookoła mnie i co gorsza im podlegać w kontekście hierarchii, głupich podziałów i ról społecznych...po mojej twarzy zawsze widać jak zajebiście sobie radze z nerwami:)starałam się być cierpliwa, nawet wtedy, kiedy ktoś bezsensownie wyładowuje się na mnie ( gdyż ja z reguły wyładowuje się na sobie, a ludziom staram się oszczędzać swojej złości, tymczasem wielu ludzi funkcjonuje odwrotnie, bezpardonowo wyładowując złość na innych, dzięki czemu sami już na sobie nie muszą...zauważyłyście to?i częściej oczywiście kobiety to robią na sobie...)Dodatkowo łatwo mi było nie patrzeć w lustro i samemu cierpliwie, wspierająco i ze zrozumieniem czekać...Ale niestety w moim najbliższym otoczeniu znajdują się i osoby, które potrafią człowieka dobić, obrazić, sucho ocenić...No i oczywiście nie wytrzymałam, musiałam spojrzeć na siebie bardziej w lustrze , gdyż planowałam spotkanie z ciekawym przedstawicielem płci przeciwnej, na którym co oczywiste pragnę zrobić wrażenie pozytywne także i z wyglądu...Niewyciskanie pryszczy zrobiło swoje...tzn.zaczęłam już mieć ładną jednolitą kolorystycznie cerę, ale nadal z poważnymi jeszcze zaskórnikami, które pod wpływem stosowania toniku wyszły bardziej na wierzch iw konsekwencji wiem,iż tymczasowo, wyglądałam gorzej. postanowiłam mimo wszystko wycisnąć kilka najbardziej widocznych, wtedy jeszcze racjonalnie się hamowałam, ale potem coś we mnie jak zwykle pękło i zmasakrowałam sobie cała gębę na dzień przed ważnym dla mnie spotkaniem...ech, żal pisać, tak bardzo się na siebie wkurzam PPP Z jednej strony trochę się ciesze, że wycisnęłam kilka podskórnych , brzydkich guli, z drugiej wkurzam, gdyż przy okazji zrobiłam sobie rany z miejsc, w których pryszczy prawie nie było, ale wtedy już perfekcjonizm przejął nade mną władze i nawet najmniejsza nierówność zaczęła mi przeszkadzać...tak, wiem, jestem chorym potworem, na szczęście czasami, nie codziennie:)cholera, ale czemuuuuuuuuu akurat dzisiaj????No nic trudno, będzie jak ma być:)ale debilnie się zachowałam to fakt. napiszcie mi proszę, jakie macie metody wyładowania konstruktywnie złości, dużo nagromadzonej złości. Wiem, ze najlepiej po prostu olać pewne sprawy, ale ciężko to zrobić z rzeczami, na których nam zależy. Ogólnie wyglądam fatalnie, no ale jak nie pójdę z tego powodu na spotkanie to będę do siebie czuła jeszcze większe "obrzydzenie", więc idę, ale ni ukrywam, iż taki wygląd nieco ujmuje mojej pewności siebie i zadowoleniu z własnego ciała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"zaczęłam robić 'pożyteczne' rzeczy, które pomagały mi się wyładować np. depilacje brwi," oj nie....depilacja brwi to zdecydowanie nie jest u mnie dobry pomysl... lusterko i patrzenie z bliska na twarz...to sie zawsze zle konczy ;) "Zresztą, trafiłam na dobrego lekarza, który na 2 wizycie zdiagnozował u mnie acne excoriee..." niezle, ja nigdy tak jeszcze nie trafilam... i cos ci sensownego poradzil poza powiedzeniem, ze nie mozna wyciskac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna dArc
p.s.Ale bardzo podoba mi się myśl, która gdzieś tutaj wyczytałam, chyba Quleczka napisała, na temat ilości prób w kontekście osiągania celów...to naprawdę celna uwaga i pocieszająca,:)jak czytam takie rzeczy to chce mi się mimo wszystko...no i nie jestem sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No dla mnie depilacja brwi,to jedna z większych pokus, bo zazwyczaj od tego się zaczynało..powiększające lusterko,biurko+wygodne krzesło, lampka.Ale ja potrafiłam rano przed nałożeniem makijażu sobie krzywdę zrobić więc chyba po prostu taki trudny przypadek. No chyba poza zdiagnozowaniem lekarz dermatolog, może jedynie poradzić izytę u psychologa,ale to też nie jest gwarancją rozwiązania problemu. Wiadomo,że może być jakimś etapem, czasem koniecznym,ale także nie jest to proste równanie - problem+wizyta u psychologa+ brak problemu.A jest wśród nas ktoś kto w tej właśnie sprawie( tzn. m.in. tej, bo jest to pewien składnik,a nawet objaw problemów)korzystał z pomocy psychologicznej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Joanna dArc - tak to ja :) wlasnie trzeba sie nauczyc podnosic, otrzepywac i probowac od nowa...z taka sama lub wieksza motywacja...kiedys musi sie udac :) "powiększające lusterko,biurko+wygodne krzesło, lampka." takich pomyslow to ja na szczescie nie mialam :) w ogole nie mam powiekszajacych lusterek, a brwi robie przy zwyklym lazienkowym ;) a ostatnion nawet tego nie robie bo reguluje je u kosmetyczki + henna do tego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna dArc
Nowatutaj, ja kiedyś byłam u psychologa z innego powodu i właściwie przez przypadek...dodatkowo sama skończyłam studia z poradnictwa i dawno temu miałam się dalej kształcić w kierunku psychoterapii...potem jednak zmieniłam ścieżkę zawodową, ale samodzielnie również psychologią o profilu akademickim zawsze się interesowałam, wiadomo jednak, iż rozmowa z drugim człowiekiem, który dodatkowo potrafi spojrzeć na nas z innej perspektywy jest o wiele bardziej wzbogacająca niż wyłącznie osobiste analizy ( oczywiście musi być to człowiek sam świadomy pewnych rzeczy,a z tym niestety problem, z autopsji wiem, iż mało takich ludzi chodzi po naszym padole, w sensie zastanawiania się skąd, po co , dlaczego, ku czemu to wszystko zmierza i jaki ma sens, głębsze podłoże itp ). U psychologa było całkiem miło ( sympatyczny terapeuta ogólnie ), rozmawiało się jak z dobrym kumplem i pewnie mogłoby być jeszcze "milej" na kolejnych wizytach ( nie ukrywam, rozmowy z takimi ludźmi działają odstresowująco, bo oni wiedzą to, czego większość nie wie i nie rozumie, oczywiście, jeśli jest to dobry psycholog ). Niestety wizyty były drogie, jak się potem okazało, nazbyt drogie dla mnie i zrezygnowałam, wybierając bardziej ekonomiczną wersję samopomocy czyli spotkania z przyjaciółmi i lektura psychologiczną we własnym towarzystwie:)Także według mnie to nawet nie musi być psycholog, wystarczająco wrażliwy, świadomy psychologicznie przyjaciel/przyjaciółka jest w stanie także pomóc. Problem niestety, kiedy nawyki są bardzo utrudniające nam funkcjonowanie i występują na tyle często, iż nie potrafimy nawet racjonalnie ich zrozumieć, a co dopiero zmienić. Dodatkowo przyjaciele nie zawsze maja czas i ochotę wysłuchiwać, zagłębiać się w nasze nierozwiązane konflikty wewnętrzne i to również jest zrozumiałe w kontekście współczesnego życia, jego stylu, tempa itp. także z mojej perspektywy psycholog to już naprawdę ostateczność, na razie mimo porażek i tak jestem w stanie sama sobie pomóc, życie ogólnie to pasmo bieli i czerni, a nie jedynie bieli:)Jak kogoś jednak stać, i ciężko mu samemu wszystko ogarnąć, dodatkowo zerowe wsparcie ze strony osób bliskich to jak najbardziej polecam!!!Wiele zależy właśnie od tych bliskich osób, mi wówczas pomogło kilka rozmów, spotkań z wrażliwymi ludźmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja dodam tylko, ze mozna probowac z NFZ, choc wiadomo, ze nie jest to tak latwe jak prywatnie ale za to jest za darmo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki za odpowiedź. Tak właśnie się zastanawiałam, czy próby samodzielnej walki, nie są trochę walką z wiatrakami. Na takiej zasadzie,jak czekanie, aż np. depresja sama przejdzie, choć jak teraz już powszechnie wiadomo depresję trzeba leczyć i da się to zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość humpty
"niezle, ja nigdy tak jeszcze nie trafilam... i cos ci sensownego poradzil poza powiedzeniem, ze nie mozna wyciskac?" Właśnie dlatego nie napisałam "świetnego lekarza", w sumie powiedział mi tylko, że absolutnie nie wolno wyciskać, bo się roznoszą bakterie, łatwo o zarażenia, że rany itd... O psychologu nie wspomniała, ale w końcu to tylko dermatolog. Trzeba mimo wszystko przyznać, że samo przyznanie się przed nią, że to robię nie było proste, ale jak już to zrobiłam, to łatwiej mi było powtrzymywać się, mając na uwadze, że np. za tydzień mam wizytę kontrolną i muszę jakoś wyglądać. Stąd też zaczęłam przekopywać forum w poszukiwaniu sposobów, ale chyba to nie jest tak, że jest jeden właściwy sposób. Jedni polecają wyrzucanie lusterek - na mnie np. to nie działa, bo nie mam tak, że lusterko=masakra. Obcinanie paznokci na krótko z reguły skutkuje odwrotnie (wyciskanie opuszkami, mniej prezycyjne, powoduje jeszcze większe "babranie się" rany), za to np. mnie pomaga miętolenie zabawki wypełnionej fasolą :P (podejrzewam, że rozładowuje stres i potrzebę łażenia po czymś palcami). Więc chyba każdy tak naprawdę musi znaleźć własny sposób na walkę z nałogiem, przede wszystkim dotrzeć do przyczyn... Reasumując, dermatolog niewiele pomoże, psycholog mógłby, ale tak naprawdę wszystko to siedzi w nas w środku i trzeba się samemu zatrzymać i zobaczyć, co nas powoduje tę chęć autodestrukcji i jak można z nią walczyć. A tak przy okazji: macie jakiś dobry, domowy sposób na zaskórniki, ale nie te czarne kropki, tylko zwykłe zapchane pory? Zauważyłam, że robi mi się mała kaszka na czole i nie chcę się za nią zabierać w sposób tradycyjny... A domowy dlatego, że chwilowo jestem w finansowym dołku ;) Aha, mam w domu Acne-derm, Clindacne, Linoderm Acne (o ile nie pomyliłam nazwy), spirytus salicylowy, maść ichtiolową, może coś z tego da się wykorzystać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do różowych plam Quleczki, to są świeże blizny ze świeżym, młodym kolagenem. Dlatego są takie różowe. Po jakimś czasie kolagen dojrzewa i robi się koloru skóry. A to, ze robią się czerwone po kąpieli lub pod wpływem zgrzania i wysiłku, to dlatego, że kolagen do całkowitego dojrzenia potrzebuje około roku i dopiero po roku czasu przestaje się odznaczać od reszty skóry. Poza tym, blizna jest mocniej ukrwiona niż reszta skóry, bo posiada więcej naczyń krwionośnych. To dlatego, że nowa tkanka do rozwoju potrzebuje większej ilości substancji odżywczych z krwi. Kiedy proces gojenia jest całkowicie zakończony, dodatkowe niepotrzebne już naczynia krwionośne znikają. I dlatego nie jesteś już w ciapki. Ja mam tak samo, nie przejmuj się. Z każdym miesiącem te plamy będą mniej widoczne i coraz mniej będą wychodzić pod wpływem gorąca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
humpty Zauważyłam, że ostatnio na zaskórniki (czarne) pomogła mi parówka. Ale z tym sposobem trzeba uważać, bo ciepło lubi zaostrzać stan zapalny. Rok temu parówka spowodowała u mnie jeszcze większy wysyp. Ostatnio pomogła, ale może dlatego, ze brałam doustnie Metronidazol. Na kaszkę myślę, że dobre będzie złuszczanie. Krem złuszczający lub peeling w kremie, stosowany codziennie przez dwa tygodnie minimum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wyciskarka...u mnie te rzeczy maja wiecej niz rok, maja dobrych pare lat...wiec pod wplywem ciepla/stresu/przypraw....zostane juz chyba w ciapki ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mysle, ze jednak lepsze regularne zluszczanie niz parowka... dla mnie takie rozpulchnienie skory to idealny sposob by sie wziac za "oczyszczanie", a tego chcemy przeciez uniknac :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość humpty
Właśnie, tych parówek się boję jednak, tym bardziej, że takich czarnych mam bardzo mało, więcej tych takich w kolorze skórych (zamkniętych?). Właśnie zauważyłam tę kaszkę po aplikacji kremu złuszczającego i tak się chciałam zapytać ;) Dzięki dziewczyny za rady!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×