Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Quleczka

KOMU UDAŁO SIĘ WYJŚĆ Z NAŁOGU NADMIERNEGO WYCISKANIA/OCZYSZCZANIA TWARZY??? cz.2

Polecane posty

"A to leczenie zewnetrzne jest na dluzsza mete skuteczne, czy po odstawieniu leku wszystko ci powrocilo do punktu wyjscia?" zajac - leczenie zewnetrzne zawsze jest skuteczne tak dlugo jak je stosujesz... taka prawda niestety :o jesli organizm ma sklonnosci do czegos to zewnetrznie mozna to jedynie czasowo powstrzymac... u mnie differin to zahamowal calkiem niezle, a potem lekarka kazala mi go stosowac po prostu 1-2 razy na tydzien dla podtrzymania kuracji... w lecie to zaniedbalam, musze znow do niego wrocic :) nowa walczaca - " Ja przez swój ryj czuję sie najgorsza. " podstawa to nie myslec o swojej twarzy jako o ryju...no bo sorki ale swojego "ryja" to sie raczej nie da polubic i zaakceptowac, a to podstawa by nie robic sobie krzywdy... co do maseczki to ta wycofali ale wprowadzili inna podobna z serii art cell http://torebka.kafeteria.pl/index.php?mode=view&id=17599 co do aloesu to chyba w ogole nie na pryszcze jako takie...on ma po prostu dzialanie regenerujace i przyspieszajace gojenie :) z jakiejs stronki - zmniejszenie bólu i reakcji zapalnych - przyspieszenie procesu gojenia zarówno ran skóry, owrzodzeń, oparzeń, odmrożeń, ran zewnętrznych jak i wewnętrznych. - pobudzenie wzrostu i naprawy skóry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość n-s
o włśnie, dzięki .to mi sie przyda na te moje strupko-rany :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziexy Quleczko za odpowiedz :) Nigdzie nie moge papai dostac wrrr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://www.papilot.pl/article/5865/Tradzik-przeczosowy-.html taki mały link, wczoraj gdy to przeczytałam, nie mogłam powstrzymać się od płaczu. a więc jednak to ma jakąś nazwę. można to leczyć. ale i tak czuję się jak ostatnie g..., bo wiem, że nawet w trakcie TEGO, gdy postanawiam sobie stanowczo przestać!, nic to nie daje. to tak jak z innymi uzależnieniami: gdy wpadnie się w ciąg, nie można tak po prostu przestać. to jak zniesienie jakichkolwiek blokad. cierpię (to dobre słowo) na to od 10 lat... a może więcej? pamiętam, że od takiego właśnie czasu maskuję się podkładem kryjącym i nie wyobrażam sobie wyjścia "do ludzi" (i do bliskich... niestety też) bez niego. jak na razie żaden z moich facetów się nie skumał. czasami próbowałam ich delikatnie nakierować na temat, by mi pomogli może4?... ale oni chyba nie zdawali sobie sprawy że to jest poważny problem i wszystko bagatelizowali. to nic, że mówiłam im, że nigdy nie widzieli mnie bez makijażu (bo nawet sam podkład to makijaż, nie?). zastanawiałam się nad tym i pamiętam, że było lepiej: a) na wakacjach b) kiedy byłam zakochana i szczęśliwa na maksa c) w czasie ciąży! w ogóle nie czułam potrzeby robienia tego. teraz, 5 miesięcy po porodzie, kiedy pojawiła się już u mnie miesiączka, znowu się zaczęło. doszło do tego obniżenbie nastroju. więc zastanawiam sie, czy to może mieć związek również z hormonami. w ciąży byłam tak spokojna i zrelaksowana ("normalnie" jestem dość nerwowa), że nie poznawałam się. wczoraj znów się zmasakrowałam, na szczęście (dla mnie) kiedy patrzę na zdjęcia w necie, nie wygląda to u mnie aż tak koszmarnie. ale miałam i swoje momenty, pamiętam szczególnie, jak wycinałam skalpelem syfa na środku czoła... tego z gatunku syfów "z korzeniem". skłonności do autoagresji innych również mi nie brakuje - często przesadzam z alkoholem, lubię to uczucie i ciągle chcę wszystkiego więcej. doznań, uczuć, wszystkiego... gdy byłam młodsza, sama robiłam sobie wszystkie swoje kolczyki, również ten w brwi i w pępku (przekłuwałam go dwa razy). od tego czasu (a moze od ciąży?) zmniejszył mi się próg bólu, więc chwała Bogu, już tego nie robię. tak jakby to było moim największym problemem.... kolczyki... nigdy nie potrafię powstrzymać swoich głupich łap, kiedy to się zacznie, i nigdy nie potrafię skończyć. umiem tylko coraz lepiej to maskować i wymyślać sobie od wszystkich najgorszych. czasami czuję się jak najbrzydsza istota na ziemi. pewnie to znacie, przychodzi taki czas kiedy widzicie jak na dłoni wszystkie swoje wady i kompleksy, a potem jeszcze patrzycie sobie w twarz i to, co z nią zrobiłyście. czasem wydaje mi się, że to wszystko napędzające się koło: niska samoocena- autoagresja. nie można (moim zdaniem) skończyć z tym domowym sposobem. dlatego zastanawiam się, czy iść do psychologa, czy do psychiatry. czy do dermatologa? co im powiedzieć? czy istnieją jakieś specjalizacje tak bardziej w "naszym kierunku"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ennka "to tak jak z innymi uzależnieniami: gdy wpadnie się w ciąg, nie można tak po prostu przestać." wlasnie...to ja uzaleznienie i nie ma powodu by sie czuc jak gowno przez to, to choroba jak inne z ktora da sie walczyc... i ktore nie sa tak do konca nasza wina.. wiec koniec z obwinianiem bo ono nic nie daje! zupelnie nic! " dlatego zastanawiam się, czy iść do psychologa, czy do psychiatry. czy do dermatologa? co im powiedzieć?" ja bym osobiscie zaczela od psychologa (i ew. rownolegle dermatologa jesli naprawde masz teraz zmiany tradzikowe, ktore trzeba leczyc) psychiatra jest glownie od przepisywania lekow u nas... i na pewno jesli bedzie taka potrzeba to psycholog tam skieruje 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość n-s
ennka, dokładnie tak się tu chyba wszyscy czują,kiedyś też trafiłam przypadkiem na te strony i powoli zaczęła się moja walka.na razie jest dziwnie- normalnie bym powiedziałą ze nic sie nie udaje i nic się nie zmienia - ALE , jednak jak sobie przypomne np. 5 lat wstecz to było o wiele gorzej. w sumie wydaje mi się że teraz pomaga mi (oprócz braku lustra - cudowna rzecz! :) )nietapetowanie się. wiem, wiem dla wielu nie do przejścia ale przestała się katować podkładem- na początku siedziałąm w domu w sumie nawet miesiacami bo nie miałąm pracy i w ogóle depresja..... więc przez ten czas skóra się podleczyłą(oczywiscie ja ja dalej masakrowałam w międzyczasie ale rany szybciej sie goiły niż np. na studiach gdy po masakrze musiałąm naładować podkładu który to wszystko zatykałi zabrudzał i robiło się gorsze , zaropiała wiec cisnełam i tak w kółko. teraz tez wyciskam (choć mniej)al e w sumie nie mam czego (tzn. bez lustra mniej widzę)i nie maluję się w ogóle przeszłam chyba jakąś metamorfoze psychiczną i w ogole się troche zapusciłam w sensie dbania o twarz, chodze ze strupami ranami bliznami wsród obcych(oczysiscie takimi w miarę)i wisi mi to,nie chce mi się dobrze wygladać,coraz mniej obchodzi mnie to co ludzie myslą patrzac na mnie w autobusie, i tak do piękności mi daleko. jedynie dla chłopaka się staramale też jakoś mało ostatnio - kiedyś miałąm perfekt makijaż na spottkania a teraz jak mieszkamy razem to olewka w ogóle - ale paradoksalnie latwiej mi nie wyciskać bo nie tłuści się skóra od podkładu i nie robią sie nowe czasem coś pogniote ale już sama zauważam że gozrej wygladam -chyba coś się w głowie zaczyna przestawiać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość n-s
tylko zdrapywanie strupków jest piętą achillesa,nie umiem sobie z tym dać rady.....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość człowiek-dziewczynka
heloł heloł ja jak to ostatnio - z doskoku. Wiec co zauważyłam? rzecz nieprzyjemną.. jak zaczytam sie w forum po długim nieczytaniu to mam jakąś tendencję do obsesyjnego pozostawania myslami przy tym temacie.. i oglądam, i badam, i się zaczynam na nowo zamartwiać, jaki to ogromnie poważny problem. Bo rzecz w tym, że odkryciem ostatnich miesięcy jest u mnie - że warto odwrócić swoja uwagę na inne zaniedbywane przez nas sprawy. Ja od ostatniej sesji forumowo-masakrowej (luty-narzec?), kiedy to szukałam pracy, leczyłam się na wszystko naraz i marzyłam o przeprowadzce - miałam bardzo pracowite miesiące i... wolne od obsesyjnego rozmyślania o skórze i o wyciskaniu i jego skutkach. I cera bywała nawet ładna, a jak nie bywała, bo sie zestresowałam i rozdrapałam (tak tak) to mówiłam sobie kilka krzepiących slów, że jestem dzielna i wyjątkowa i wielce wrażliwa, czasem troche uzasadnionej złości (ale na nieudane sprawy na zła pogode i na zły świat a nie że to ja jako taka beznadziejna) może troche łezek - potem buch podkład na twarz i znowu w drogę! (podkład ostatnio: lirene city matt, troche jednak zapychacz ale też obsuszacz, więc w połączeniu z mydłem siarkowym i humektanem w sumie na mnie dobrze działa, a na pewno skutecznie pozwalał przetrwac niejeden trudny dzień). Poza tym znalazłam prace, straciłam prace, zmieniłam mieszkanie, straciłam faceta, zyskałam faceta, zyskałam cała masę koleżanek (w pracy!) no i cała mase czasu przezyłam bez lustra - brak lustra to jest strzał w dziesątkę...:) Ta przydługa opowieść (a nuż ktoś ciekaw był, gdziem sie podziała:) ma takie wnioski: kompulsywne wyciskanie jako nerwica ma źródło w stresach dnia codziennego a u nas, na etapie wieloletniego wyciskania te stresy są na każdym kroku. Trzeba więc robić co w naszej mocy, żeby brać życie w swoje ręce i rozwązywać problem po problemie - ale w realu, a nie na skórze ;-) Wyobraźcie sobie jak rozwiązujece swoje problemy tak samo dokładnie, precyzyjnie i ze znawstwem, jak zabieracie sie do krostek. Po jednej, z pasją, dokładnie i do dna :-) Satysfakcja w prawdziwym życiu jest jednak badziej długofalowa.. No i tam są LUDZIE. Prawdziwi, wspaniali, inni ludzie, tam, na szerokim świecia, od którego tak stronimy w "fazach na wyciskanie"... I zacznjcie od rzeczy prostych i łatwo wykonalnych. Odebranie paczki z poczty? Zapłacenie rachunków? Umówienie sie do fryzjera albo dentysty? Wznowienie studiów? Zapisanie sie na egzamin prawa jazdy:-) (hehe żartuje z tymi łatwmi sprawami - zacznijmy od naprawde łatwych, naprawde łatwe jest hmmmm, wstawienie prania :-) a satysfakcja gwarantowana :) Co do psychologów: tak, niestety to klient musi sformułować problem. Jasne że zdarzają się psychologowie i lekarze bardziej lub mniej dociekliwi, ale ostatecznie to my mamy tak dużą wiedzę o swoich motywacjach, że w naszym interesie jest "wywalić" to wszystko przed obliczem przedstawiciela "władz" medycznych :-) Chożby po to, żeby zobaczyc zakłopotaną minę i poszukać innego Quleczka, pytam o to znów - ale czy Ty na przykład zgodziłabyś się w imie ulżenia w cierpieniu wieu osobom zostać "twarzą" kampanii uświadamiające lekarzy dermatologów? (nawet anonimowo) ? Historia zna wiele przypadków, że jakies badania i odkrycia nie mogły się jakoś przebić do świadomości lekarzy... w sposób kompletnie urągający logice ludzie trzymaja sie czasem uparcie utarych schematów myślenia. Jeszcze tak pomyślałam, czy thikim tam jeszcze jest thikim, halo! bo narzeczna która z żądzą w oku wyciąga łapy do pleców narzecznego to równiez ja. Wiesz co należy powiedzieć? żadne tam o szacunku i wyglądzie, bo to nie to.. nie zadziała na "żądn krwi wzrok" - bo to jest juz trans... Natomiast jasny przekaz, że booooli, i że "krzywdzisz mnie, moja droga, sprawiasz mi ból" może pomóc otrzeźwić. Ciekawe swoją droga jakich argmentów używa wobec Ciebie i Twojej skóry dziewczyna (oprócz arumentu siły, oczywiście), bo ja to używam takich: "tylko ten ostatni, pliiiz" "oj, bo sie zrobi zakażenie i zobaczysz dopiero będze bolało" "ta, urośnie i pęknie i będze masakra, daj, bo trzeba" "ale olbrzym" (hehe, tia, a ma pół milimetra malutka czarna kropunia na wielkich plecach wysokiego mężczyzny) "ale ja chceeee" - ten ostatni najbardziej szczery prznajmniej No więc powiedzenie, że to boli, albo zdanie "nie wiem, jaki rodzaj przjemności odczuwasz kiedy mi to robisz, ale ja czuje ból i jest mi nieprzyjemnie, opowiedz mi, co takiego zyskujesz żebym ja musiał to znosić" - i zadać to pytanie naprawde serio, i np. obiecać, że pozowlisz na "ostatnego" ;) jesli odpowie szczerze i na spokojnie (najlepiej przy herbacie) na to pytanie. Dzieki temu a) dziewczyna ochłonie b) przejdziece do werbalizacji problemu a to naprawdę bardzo skuteczna metoda - albo zobaczy absurd tego, co mówi, albo uświadomi sobie inne pobudki, których nawet sie nie domyślała, albo nie będzie chciała o tym rozmawiać "bo to obrzydliwe" (ha! doskonały argument podany wprost do reki) Ja tak to widzę a dziewczyny mają rację, że to może być problem w jego zalążku.. Ja, kiedy wyciskam coś mojemu miłemu, a on wije mi się z bólu, a ja mu "ćśśśśś, czekaj, czekaj, musisz" - to czuje sie dziwnie..... zdolna do wielkiego okrucieństwa..... Satysfakcja jest w tym "plouf", ulga, jak po dokonaniu wielkiego dzieła. natomiast Odwracanie uwagi od gulek, sposoby na relaks, rozładowywane emocji, rozmowa i werbalizowanie problemów najodważniej i najprościej jak się potrafi (przed lekarzami, psychologami, bliskimi i soba samym też), zajęcie sie trudnymi zagadnieniami w swoim życiu ze spokojem ducha i zdrowym spojrzeniem na to, że sekret czasem jest z zachowaniu spokoju i złoteg środka... - tak, te rzeczy muszą nam towarzyszyc już przez całe życie i w te sposób będziemy zdrowiały, zobaczycie ... :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja kiedys tez meczylam mojego facet wyciskajac mu rozne paskudztwa, az mnie przerazenie bierze jak sobie teraz pomysle, ze moglam to komus robic...i ze on sie na to zgadzal :o na szczescie takich pomyslow od dawna nie mam...z innym facetem naszlo mnie raczej na pilnowanie by on sie nie drapal sam (akurat z powodu innej choroby niz nasza ale skutki podobne)... widac ludzie sie zmieniaja ;) czlowiek-dziewczynka - gratuluje zyciowych zmian 🌼 i powodzenia na studiach :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość człowiek-dziewczynka
ło rety, dzięęeki zmiany jak zmiany, ważne że są :-) a ja gratuluję Szanownej Połóweczki :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cz-dz
Quleczko, ja gapa nieuważnie czytam wcale nie do końca w posta wynika... no ale ludzie się zmieniają, to jest śwęta prawda i nią sie cieszmy :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jakiej poloweczki? ;) poki co zadnej nie ma, ostatnia potencjalna "zniknela" jakies 3 tygodnie temu :p z newsow dotyczacych skory, przyszedl dzis do mnie effaclar K okazyjnie upolowany na allegro, wiec od dzis bede go stosowac 2 razy dziennie :) kiedys go mialam, nie widzialam by cos dzialal ale jako codzienny krem nie byl zly :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Qleczko - dziękuję. nie będę się obwiniać, nie bedę, to moja wina że sie obwiniam;) n-s bez podkładu?... to gratuluję Ci, bo to chyba wielki krok naprzód. albo odwrotnie (przykro mi że to piszę ale mi to przyszło do głowy) - może się coś pogłębia niedobrego skoro Ci nie zależy że TO ktoś zobaczy?... ja swoją motywację "pomocniczą" (bo ta najważniejsza siedzi w nas samych) z czytania tego forum. dobrze jest wiedzieć, że jesteśmy jakoś w tym razem, że ktoś się przejmuje. w moim otoczeniu nikt na to nie zwraca uwagi. może mam mniejszy problem niż sądziłam, może po prostu po wyprowadzce mama już mnie nie kontroluje pod tym względem, moze umiem TO bardzo dobrze ukrywać (btw - uzywam podkładu Efektimy - tego: http://www.mojeciuchy.pl/entityfiles/pictures/offers/pic1/th_258358.jpg - wiem, młe zdjęcie, ale jedyne w necie tego konkretnego) - i jest genialny. nie mam nigdy uczucia ze coś mi "zapełnia"). człowiek-dziewczynka - może dla każdego jest to coś innego, ja w stresie lubię funkcjonować, ale to chyba ma związek z poczuciem szczęścia. bo zauważyłam, a odkrycie to przyprawiło mnie o niezły szok, że zawsze kiedy TO zaczynam, coś się we mnie w środeczku, w duszy zaczyna dziać niedobrego, nawet jeśli o tym _sama nie wiem_.to ważne. TO mówi Ci o sobie więcej niż przypuszczasz. bez lustra nie umiem funkcjonować. mam małe kieszonkowe lusterko, w którym przeglądam sie kilkanaście razy dziennie, jeśli zapomnę go zabrać, czuję się jak bez ręki, jak kaleka. cholernie mi przeszkadza ze nie mogę zobaczyć, co jest w danej chwili moją słabą stroną, jak mnie widzą inni i czy coś tam mają szansę zobaczyć. Twoje porównanie rozwiązywania problemów do wyciskania krostek na długo zostanie w mej pamięci - to jest to:) lubię mieć postanowienie, że "od tej chwili...":) - któż nie lubi?:) lubię cos ZROBIĆ w końcu, nie tylko ględzić o tym, myśleć. to daje takie poczucie siły. (tak sobie myślałam, ile z osób publicznych TO robi?... Cameron Diaz moze? nie przychodzi mi nikt więcej do głowy. )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" może się coś pogłębia niedobrego skoro Ci nie zależy że TO ktoś zobaczy?..." ja uwazam, ze to krok w dobra strone :) bo caly nasz problem bierze sie z tego, ze uwazamy, ze musimy byc perfekcyjne i idealne i wyciskamy cos (czesto zupelnie niewidoczne dla innych) co ktos inny zostawilby na twarzy w spokoju.. ale my sie boimy, ze ktos TO zobaczy "bez lustra nie umiem funkcjonować. mam małe kieszonkowe lusterko, w którym przeglądam sie kilkanaście razy dziennie, jeśli zapomnę go zabrać, czuję się jak bez ręki, jak kaleka. " no to pora sie oduczyc... a na pewno w domu nie jest ci potrzebne male lusterko ani mocne swiatlo przy duzym lustrze - to jedne z gorszych mozliwych rzeczy dla nas... "cholernie mi przeszkadza ze nie mogę zobaczyć, co jest w danej chwili moją słabą stroną, jak mnie widzą inni i czy coś tam mają szansę zobaczyć." no a wlasie powinnysmy starac sie jak najmniej myslec o slabych stronach i o tym co inni moga zobaczyc... jak nie bedziesz miala tego lusterka z zasady to nie bedziesz mogla ciagle oceniac tego czy jestes "dosc dobra" by sie pokazac innym nie wiem czy cameron diaz to robi czy po prostu ma problemy skorne bo jest wiele osob doroslych z tradzkikiem, ktore wcale tego nie robia :) i jakos da sie tak co dla nas jest trudne do wyobrazenia :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość n-s
z tym lusterkiem to własnie jest tak jak mówicie - ono tylko pogłębia i utwierdza nas w nałogu kontrolowaniastanu i strachu że coś jest nie tak - a zawsze ale to ZAWSZE coś tam znajdziemy. mi to pomogło - oczywiscie na początki cięzko było i tez drażniło nie że nie widze czy cos sie robi ale postanowiłam oglądac się na poczatku tylko rano i wieczoorem (tu też pomocna była praca-bo nie miałam czasu)no i cisnełąm wtedy tylko 2 razy dziennie a nie 10:)(bo wczasniej za każdym spojrzeniem w lusterko coś tam ruszyłam)i to poprawiło stan mojej buzi ale założe się ze gdybym teraz spojrzała w lustro w dobrym świetle to byłą by MASAKRA- a tak, bez lustra a to co w łazience ma tak kiepskie oswietlenie że szok,widzę wreszcie jednolita w kolorze buzię - i to mi dodaje sil żeby sie nie przyglądać z tym podkłądem to też tak sobie myslałąm że może cos sie niedobrego dzieje że tak olewam swój wyglad, że mi nie zależy,ale w gruncie rzeczy teraz nie jest tak źle - mam 3 małe czerwone strupki a reszta twarzy łądna(tzn. z przebarwieniami -ale sa w miare jednolite i wyglądaja na piegi)wiec w takim stanie moge sie pokazać(co jakies kilka lat teamu byłoby dla mnie nie do pomyślenia!)teraz tylko na imprezy sie pacykuje i jak mam jakieś spotkania z ludzmi na których opinii mi jakoś tak zależy, a przy rodzinie i niektórych przyjacołach oraz zupełnie obcych ludziach to olewka w sumie już ok 3 tyg jest dobrze - co prawda też dlatego że rzeczywiscie nie mam trądziku i rzadko mi się pryszcze ropne robią-teraz mam więcej siły kiedy widzę niezaoraną twarz- ale tak jak mówiłąm licho nie śpi i wystarczyłoby jedno lepsze lustro i byłoby po ptokach także dziołchy zainwestujcie w wyrzucenie luster- to da dobry początek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość człowiek-dziewczynka
ja ostatnio po remoncie nieopatrznie powiesiłam lustro na swoje dawne (dobrze oświetlone) miejsce i od razu pogorszenie zdjęłam - i jest lepiej :-) mam tylko małe w dość niewygodnym miejscu powieszone w pewnej odległości do nakładania np fluidu albo czy mi sie krem dobrze wklepał :-) lustra tylko z daleka! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Brzydula20
Witam Was wszystkich. Czytam ten temat juz od dawna, ale dopiero teraz odwazyłam sie napisać. Mam wielki problem z nadmernym wyciskaniem twarzy. Wiem, ze ma to podłoże psychiczne. Bardzo się z tym męczę, ale nikt z mojego otoczenia nie wie o tym problemie. Nawet najbliżsa rodzina uważa, ze po prostu mam tradzik i wysikam pryszcze. Chociaz mama czasem mi mówi jak jestem po masakrze, ale i tak już jako tako zamaskowanej, że po co wyskałam skoro nic tam nie miałam. Troche pogada i przestaje. A ja przezywam istne piekło, czuje sie jak najbrzydsza brzydula na swiecie, wstydze się wychodzić z domu, nie mówię nawet o spotkaniach ze znajomymi. Przeczytałam artykuł z papilota, który ktoś tu umiescił opisany tam problem pasuje do mnie w 100%. Przez pryszcze jestem niesmiała, boję się co ludzie o mniepomyslą, nie lubię wychodzić z domu, moja samoocena jest chyba poniżej 0. Jeszcze nigdy nie miałam chłopaka i w obecnej sytuacji to nawet nie chciałabym miec. Gdy tylko zdarzała sę okazja to robiłam wszystko aby chłopak, kytóry się mna zainteresował stracił zapał, byłam niedostepna, specjalnie starzałam dystans. Wiem, ze ten problem nie jest wymyslony, zdałam sobie z tego sprawe całkiem niedawno gdy po pewnej stresującej sytuacji niewiele myśląc weszłam do łazienki zaczęłam się wyciskać, dopiero po pewnym czasie tak jakby sie ocknęłam i zdałam sobie sprawe z tego co robię i przestałam. Później znowu zdarzały sie takie sytuacje i ja znowu robiłam to samo. Któregoś wieczoru pokłóciłam się z ojcem, bo wziełam stronę mamy. Gdy emocje opadły opadły wszyscy poszli spać, a ja poszłam do łazienki i znowu niewiele myslac zaczęłam się wyciskać. Gdy zobaczyłam co zrobiłam to całkowicie się załamałam, bo parę minut wczesniej miałam bardzo ładna gładka buzie. Wtedy przepłakałam całą noc nie tylko z powodu tych ran, które sobie zrobiłam, ale tez dlatego, bo wiedziałam, że to co robię nie jest normalne i nie umiem tego powstrzymać. Nikt nie wie jak mi jest ciężko, a ja wstydzę się komukolwiek o tym powiedzieć. Tu mi jest łatwiej, bo mnie nie znacie. Jak to pisze to chce mi się płakać. Moje życie od dwana jest dosyc stresujace. W gimnazjum chłoapaki z klasy dokuczali mi m.in. z powodu mojej cery, chyba nigdy tego nie zapomne. Teraz mam 20 lat, a problemy z cerą nadal sie za mną ciagną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość n-s
a może problemy nasze biorą się z tego : http://www.kafeteria.pl/ziu/obiekt.php?id_t=711 po prostu nie umiemy dopuscić mysli o włąsnej bezydocie nawet w najmniejszym kawałeczku i usilnie staramy się naprawić("wycisnąć brzydote") może to nie tylko nerwica spowodowana innymi problemami prowadzi nas do maltretowania tylko nieakceptacja tego że mamy defekty sprawia że obsesyjnie chcemy je usunąć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
". Nikt nie wie jak mi jest ciężko, a ja wstydzę się komukolwiek o tym powiedzieć." mysle, ze kazda z nas wie jak to jest :o moze latwiej ci bedzie pogadac z osoba neutralna typu psycholog jesli nie mozesz sie przelamac by powiedziec o tym na przyklad mamie? "może to nie tylko nerwica spowodowana innymi problemami prowadzi nas do maltretowania tylko nieakceptacja tego że mamy defekty sprawia że obsesyjnie chcemy je usunąć" n-s, ciekawy artykul... masz racje...to na pewno nie jest nerwica sensu stricte...a moze i jest ale w koncu nerwica tez ma rozne postacie i przede wszystkim ma rozne przyczyny owszem nerwica natrectw to powtarzanie czynnosci nawet gdy tego nie chcemy, wiemy, ze to zle ale nie mozemy przestac... no ale mi sie wydaje, ze u nas to sie bierze po czesci z nadmiernej sklonnosci do perfekcjonizmu i proby zlikwidowania wszystkiego co jest gorsze i dalekie od perfekcji... a ten caly perfekcjonizm bierze sie chyba z niskiego poczucia wlasnej wartosci i ze takie nie perfekcyjne nie wydajemy sie sobie dosc dobre... :o p.s. padlo tu porownanie na uzaleznienia od alkoholu, a mnie sie wydaje, ze jest pewne podobienstwo tez do anoreksii anorektyczki tez maja totalnie zabuzony obraz siebie i wydaje im sie, za sa paskudne i okropne i ze jak sie odchudza to beda idealne... a nam sie wydaje, ze wycisniecie tego co mamy i osiagniecie idealnej skora tak naprawde wszystko zmieni... a co to w sumie zmieni? ja mysle, ze nic :) wydaje mi sie, ze nawet wtedy wiele z nas nie uzna siebie za dosc dobre... ale poki co wolimy wszystko przekladac na moment gdy cera bedzie lepsza, choc to zupelnie bez sensu :o przeciez nawet z brzydka cera mozna miec szczesliwe zycie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość człowiek-dziewczynka
kurcze kurczę mimo braku lustra dałam radę, dorwałam sie w najniewygodniejszej pozycji świata do swoich kości policzkowych i kawałka dekoltu, na tyle, na ile dało sie rozciągnąć koszulkę ojć.... wróg nie śpi... jakas taka podminowana chodzę, za nic sie nie moge wziąc totalna dekoncentracja, od rana mi sie zbierało żeby coś nabroić... własnie rozmyślam nad opcja 'zamieszkać ze współlokatorką' - to moja przyjaciółka, troche młodsza i bardzo śliczna, ale tez nieco pogmatwana :-) ona oczywiście nic nie wie, znaczy nic co bym jej powiedziała osobiście, oprócz tego, że na mnie patrzy od conajmniej dziewięciu lat.. i tak zbieram się, zbieram, może jej powiedzieć? a może razem zamieszkamy na razie trochę i nic jej nie powiem ale za to bedę mniej chaotyczna za dnia i będe sie trzymać i nie wyciskać? a co jak sie jednak powyciskam? - ona jest jednak dość dociekliwa. A może powiem jej mimochodem przy okazji jak zauważy że nigdzie nie ma luster (nie ma opcji, żeby babeczka wprowadziła się do mieszkania i nie obczaiła że nie ma luster ;-) Myslę, że naprawde bardzo potrzebuję jakiejś zewnętrznej motywacji, jakiejś pomocy. Tylko to takie trudne - nagle po 9 latach to jakos ubrac w słowa.. Teraz mam nadzieje, że poliki mi sie nie będą paprać, ale to były małe gulki, z których wychodzi trochę czegoś, a nie zawsze potem czerwienieją.. I niestety tak wygląda piątek wieczór... Latem jakoś lżej było, słońce dłużej świeciło, poza tym cały dzień spędzałam w pracy a nie - w domu Coś trzeba zrobić.. Widze znamiona skradającej się depry... Trzymajcie kciuki Fajnie że można tutaj coś takiego napisać... Trzymajcie się dzielnie ja żpodnosze głowe i myje rączki... i obmyślam sobie jakieś pożyteczniejsze zajęcie... hmmm co by tutaj....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszqnia
jakiś czas mnie tu nie było bo byłam strasznie zabiegana i miałam czas wypełniony 24h/dobe... i??? efekty tego są super, bo jak nie mam czasu i jestem wiecznie czymś zajęta to nie myślę o wyciskaniu:))) ale niestety nie mogę się pochwalić że jest idealnie... bo idealnie to chyba nigdy niebędzie;) oczywiście znajduje chwilę żeby kilka syfów powyciskać ale już nie robię masakry a twarz z dnia na dzień pięknieje:) teraz dostałam okres więc znowu lekki wysyp ale bez porównania z tym co było jeszcze z miesiąc temu... myśle że wpłynęła na to też zmiana mojego myślenia o higienie i myciu twarzy... tzn. zminimalizowałam użycie różnych chemicznych badziewi których kiedyś nakładałam full na twarz... nie myje już twarzy kranówą tylko płynem micelarnym, na noc benzacne lub humektan + zielona część korektora z oriflame, a rano zmycie płynem, humektan, brązowa część korektora i hejaaaa:D odstawiłam całkowicie podkład (używam tylko przy większych wyjściach: impreza, wesele itp.)... i nie myślcie że mam tak piekną buźkę że moge sobie pozwolić na wyjście do ludzi bez podkładu... o nie nie! ale przełamałam się i tak do tygodnia było ciężko i miałam wrażenie że każdy się na mnie dziwnie patrzy... ale teraz już się przyzwyczaiłam do chodzenia bez tapety bo dzięki temu moja twarz nie jest taka "zapchana"! 3mam za was wszystkie kciuki no i za siebie też:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ma dwa ważne motywatory, znaczy coś, co mi pomaga: - ZRÓB COŚ ZAMIAST - POCZEKAJ CHWILĘ (moze się coś zmieni) ad. 1 - dobrze jest zająć sie czymś zamiast tego, co nam chodzi po głowie - ja ostatnio powzięłam kilka postanowień (by nie robić różnych rzeczy) i kiedy przychodzi mi ochota na jedną z nich, stosuję właśnie tę zasadę. ad. 2 - dla każdego "chwila" to inne pojęcie, wczoraj zauważyłam ślicznego syfka na środku czoła, aż mnie ręce (z obciętymi profilaktycznie pazurami) swędziały, ale powiedziałam sobie "poczekaj do jutra, moze sie powiększy, wtedy TO zrobisz, a moze zacznie znikać albo zniknie?" i uwierzcie ze najtrudniejsze jest to "poczekanie chwili", jak to kiedyś czytałam, że kiedy ma sie ocohtę zjeść coś czego nie wolno na diecie n.p., trzeba zadzwonić do znanej z gadulstwa osoby, po 5 minutach apetyt przechodzi. a propos anoreksji - miałam identyczne skojarzenie jkiś czas temu, bo TO jest coś, czego nikt nie widzi, tylko my. i sprawia, ze czujemy się "grube". choć nie jesteśmy. dodaje mi sił nawet myślenie o tym forum. wiem, że macie tyle pomysłów, jak z TYM skończyć. moze warto oprócz TEGO, skończyć z innymi rzeczami kilkoma naraz? w sensie, że nie wieloma, ale powziąć kilka małych postanowień naraz. one się chyba jakos tak o siebie zazębiają i pomagają myśleć o sobie dobrze, bo zawsze jednego z nich chociaż będziesz sie trzymać. nie jem po 18 ostatnio np. Brzydula20 - może zmień nick? myślisz o sobie automatycznie źle, a przecież, założę sie, masz przynajmniej kilka zalet i co najmniej jedną rzecz, której inni Ci zazdroszczą. dziewczyny mają rację, nasz wygląd to nie MY, te w środeczku. lustro o Tobie powie Ci tylko prawdę o kilku atomach, z których się składa Twoja twarz. to Twoje ciało, ale Ty jesteś w środku. postrzegasz siebie przez pryzmat ciała? bo w takim razie chyba byłoby chyba na świecie tak, że piękni są też dobrzy... przepraszam, bo się zamieszałam i dziwnie mi to wyszło. ale zaczęłam sobie uświadamiać coś sama. tak jakby nie but był wazny, ale stopa. jeśli inni patrzą na but i myślą, że to Twoja stopa, to chyba wiemy, co o nich myśleć. najgorsze, ze same ten błąd wciąz robimy. głowa do góry, masz NAS!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czolem!!! Uwielbiam Was czytac, kurcze tyle madrych slow tutaj pada, serio wprawiacie mnie w zachwyt moje drogie wojowniczki N-s artykul zastanawiajacy i chybo nieco wspolnego z nasza obsesja ma...?! A ja jutro zwalniam sie z pracy, bo baba- szefowa mnie autentycznie poniza, a jak ktos tak sie ze mna odnosi, to ja zaraz robie sie taka strasznie tyci-malutka i zamiast powiedziec co mam do powiedzenia, to idiotka ze mnie- tylko przytakuje , polykajac lzy; uciekam gdzies w kat i zbieram sily zeby pozbierac sie do kupy i zaczac walczyc o siebie. Dzis podjelam taka decyzje i od razu humor mi sie poprawil ;) Choc nie powiem na maxa stresuje sie jutrzejszym dniem, nienawidze takich sytuacji; nawet jak o tym teraz pisze to serce zaczyna mi walic jak glupie. Bezsensu tak sie stresowac tak glupia praca, w ktorej niedosyc bardzo malo sie zarabia, jest sie na beznadziejnych warunkach i jeszcze jakis babsztyl nan-stoper cie stresuje, wytyka bledy i za grosz nie docenia !!!! Wiadomo, ze takie moje 'niezdrowe reakcje' wynikaja wiadomo z niskiej samooceny i braku asertywnosci, nad ktora obiecalam sobie dawno temu pracowac, ale jakos mi z glowy wylecialo...upsss... O teraz zaczynam dzialac, trzeba walczyc o swoje, o siebie sama!!! I nie dac sie zgnoic nikomu!!!! A propos wyciskania chlopom swoim syfow, ja tez niestety maltretuje czsami swojego. Dziewczynko identycznych slow uzywam, by przekonac go , zeby jeszcze troszke wytrzymal....brr ale jestesmy okrytnice Ale najgorsze jest to, ze on sam czasem mowi np. wez mi pomasuj plecy, dam ci jakiegos syfa wycisnac! Straszne nie?! Oczywiscie od jakiegos czasu ostro mowie mu nie! A nawet mowie mu zeby uzyl sobie mojego siarkowego mydelka! A babka w Body Shopie dala mi probke (jakis czas temu), takiego czegos do mycia twarzy pt. witamina E; no i zadzialalo na mnie rewelacyjnie i juz sobie to kupilam. Nie jestem pewna czy to akurat przez ten preparat, ale skora mi sie niewiarygodnie poprawila w przeciagu tygodnia, nawet te ropne syfki sie pochowaly. A i owszem nie wyciskalam nic a nic :) nawet wielkich ropoli. Moze w koncu pojawiaja sie efekty abstynencji..hmmm, zobacze co stanie sie dalej? Jakos nie chce mi sie wierzyc, ze to moze byc prawda, bo od dwoch lat mialam masakre na twarzy, po prostu tradzik, ktorego nigdy wczesniej nie mialam (ale se wychodowalam po ok 14 latach wyciskania urojonych pryszczy). Ja tez widze poprawe, kiedy od razu po przyjsciu z pracy myje buzie i dopiero przed nocka, tonizuje ja i nakladam rozne kremiki. Skora musi oddychac i tyle, a z reszta tyle ostatnio o tym pisalyscie, ze tez mnie na wietrzenie buzki wzielo ;) O kurcze ale sie rozpisalam...uuu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zajac - dasz rade jutro 🌼 a na przyszlosc staraj sie od poczatku w nowej pracy "stawiac granice" by pracodawca wiedzial, ze ponizanie i inne tego typu zachowania w twoim przypadku nie przejda "moze warto oprócz TEGO, skończyć z innymi rzeczami kilkoma naraz? w sensie, że nie wieloma, ale powziąć kilka małych postanowień naraz. one się chyba jakos tak o siebie zazębiają i pomagają myśleć o sobie dobrze, bo zawsze jednego z nich chociaż będziesz sie trzymać." ja tam jestem za tym by jednak zmieniac jeden nawyk za jednym razem :) malymi kroczkami :) ja jestem mistrzynia postanowien typu od jutra zmienie TO i TO i TO... i w efekcie po paru dniach sie poddaje bo nigdy nie udaje mi sie zmienic wszystkiego tego co zaplanowalam.... "Ale najgorsze jest to, ze on sam czasem mowi np. wez mi pomasuj plecy, dam ci jakiegos syfa wycisnac! Straszne nie?! Oczywiscie od jakiegos czasu ostro mowie mu nie! " no i super, ze mowisz juz nie :) mam nadzieje, ze nie mowisz nie na masowanie placow tylko na wyciksanie ;) swoja droga... ja uzywalam bardzo podobnych slow tez kiedys ale to bylo dawno, z pierwszym facetem i wtedy nie wiedzialam, ze to co robie to "nalog" "kiedy od razu po przyjsciu z pracy myje buzie i dopiero przed nocka, tonizuje ja i nakladam rozne kremiki." taka mala sugestia, ja bym umyla i tonizowala zaraz po... a tylko z kremem poczekala na noc :) przeciez tonik jest po to by zamknac pory i wlasnie stonizowac skore, warto to zrobic po myciu by nie byla za bardzo sciagnieta :) a ja dzis pierwszy raz na noc zastosowalam Diacneal - stosowala go moze ktoras z was? mam tylko 10ml z allegro ale jak bedzie dobry to upoluje sobie normalne 30ml :) a przy okazji w ramach rozwijania sie czytam ostatnio http://sensus.pl/ksiazki/serced.htm wbrew pozorom to nie jest tak naprawde ksiazka tylko o zwiazkach ale glownie o tym jak ludzie w zyciu wypracowuja sobie rozone maski za ktorymi sie pozniej chowaja by nie bylo widac ich wyimaginowanych brakow i jak sie pozbyc pozniej tych masek i zyc szczerze i "bezbronnie" :) bo chyba nie tylko ja bardzo boje sie otwarcia przed kims i bezbronnosci wlasnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Quleczko dzieki za slowa otuchy 🌼 Wlasnie zarzucilam sobie ziolawa tablete na uspokojenie, bo znajac siebie ukadalabym nieme dialogi odnosnie jutrzejszego dnia, a tak to sobie usne spokojnie... Niestety nigdy nie probowalam i nie slyszalam o tym preparacie?! Daj znac jak dziala. A co do toniku hmm, to sprobuje tak jak mowisz, ale ja tak robilam, bo to pare ladnych gdzin przed sponiem myje twarz, dlatego przed kremami tonik, zeby ewentualny brud po tych kilku godzinach zmyc?! Moze faktycznie to bez sensu, tonikiem w koncu sie tonizuje, a nie myje. Masaz robie ;) zwlaszcza jak jest ultimatum masaz za masaz hhee o rany to moje kolejne uzaleznienie MASAZE...mmm (przynajmniej masakry po nim nie ma) Dobrej nocki 😴

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszqnia
"ja zaraz robie sie taka strasznie tyci-malutka i zamiast powiedziec co mam do powiedzenia, to idiotka ze mnie- tylko przytakuje , polykajac lzy" Zajac wiem co czujesz, mam to samo... tzn na szczescie w pracy nikt mnie nie poniza i mam dobre kontakty z szefostwem ale zauwazylam ze jestem strasznie malo odporna na krytyke... nie to zebym chciala ciagle slyszec pochwaly a krytyka do mnie nie dociera... nie o to chodzi! po prostu jak ktos skrytykuje moja prace wtedy kiedy uwazam ze baaardzo sie staralam i dobrze ją wykonalam to zamiast bronic sie i uzyć konkretnych argumentów ktore pokażą moje racje to ja... od razu mam łzy w oczach i nie potrafie nic wyksztusić... to jest straszna blokada, tymbardziej że ogolnie z charakteru jestem bardzo wygadana i "szalona" a w takich sytuacjach po prostu połykam język... i łzy;) i tak wracając do tematu to niestety wszystko dalej wiąże sie z wyciskaniem... bo tak sobie myśle że ten brak odporności na negatywne słowa innych i niemoc w bronieniu swoich racji no to z czego może to wynikać??? no pewnie z niskiej samooceny, zakompleksienia itd. czyli znowu wracamy do punktu wyjścia no bo z tego tez się bierze uzależnienie od wyciskania... ech błędne koło:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×