Rany boskie, jak ja nie znoszę świąt...

Jestem niewierząca, więc cała religijna otoczka nie ma dla mnie znaczenia Kolędy, szczególnie te polskie zawodząco - smętne, przyprawiają mnie o mdłości. Atmosfera wszechobecnej miłości i słodkopierdzące składanie sobie oklepanych życzeń sprawia że mdłości zaczynają przechodzić w wymioty. Dobrze że przekonałam rodziców że nie musimy pajacować bo wszyscy to robią. Mama ubrała sobie mała choineczke bo jej się podoba :) Ojcu nie chciało sie po opłatek iść, więc kolejny żenujący zwyczaj z głowy. Niech w te dni wolne od pracy sobie odpoczną a nie zawracają głowę pierdołami. Zgodzili się chętnie :) Co prawda kolacja będzie pyszna, ale z drugiej strony cokolwiek by nie zrobiła moja mama to i tak jest pyszne :) A w święta nie ma niczego czego nie mogłabym mieć na codzień :) Aaa, i żeby nie było, nie jestem zgorzkniałą malkontentką :D Jam jest bardzo radosne i wesoło usposobione dziewczę, z tym że po prostu nienawidzę świąt :D Jedyny pozytywny akcent dnia dzisiejszego: zadzwoniła znienawidzona przeze mnie moja chrzestna, zaczęła mi cos tam paplać do telefonu że życzy zdrówka, bla bla bla, i jedyne co usłyszała to "już proszę mame do telefonu". Wiem że wypadałoby chociaż powiedzieć dziękuje, ale jakoś nie przeszło mi przez gardło Jakos tak mam, że 3 dni w roku nie zmieniają mi usposobienia, jak większości ludzi, i o północy wcale nie zamierzam przemówić ludzkim głosem No, wygadałam się :D