Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Bo to

KOCHANKI II

Polecane posty

Marysiu29, Widzę, że bardzo \"zapętliłaś\" swoje życie. Domyślam się, co czujesz i jak cierpisz. Marysiu, moim zdaniem, jedyną rzeczą, którą powinnaś teraz zrobić to natychmiast odciąć pępowinę z Twoim K. i zająć się swoim małźeństwem cokolwiek miałoby to oznaczać (rozwód, powrót, etc). Z Twojego postu wynika, że Twój K. niespecjalnie ma ochotę kontynuować znajomość z Tobą, nawet nie odpisuje na Twoje smsy. Dzwoniąc do niego trochę się upokarzasz, zwłaszcza, że K. daje Tobie do zrozumienia między wierszami, że chciałby skończyć tę znajomość. Wiem, że do zakochanej kobiety nie docierają pewne sygnały. Marysiu, ratuj siebie 🌼 i poczucie godności własnej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elena 48
Nie, nie .Samotna to nie tak.Nawet jesli twoj K jest samotny to i tak sprobowal juz .Kroliczek zlapany.Bo w sieci emocji.I teraz czas na nastepnego Kroliczka.Juz Ci zmacil spokoj i co dalej.Zabrnelabys w slepy zaulek.Jak ma troche jeszcze rozumu to poszuka sobie wolnego Kroliczka.Ty nie rozpaczaj za ta sytuacja.I tak do niczego ona by nie prowadzila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzidka232
Marysiu-pytasz,czy zostawiłabym meza dla niego-powiem tak-gdybym wiedziała,ze mnie kocha ,gdyby mnie [poprosił o to...to tak...w jednej chwili poszłabym z nim:) ale on powiedział mi jasno,ze rodziny nie zostawi...wiec ja nie mam zamiaru mu jej na siłe rozbijac...wole sie wycofac,bo nie zadawala mnie bycie piatym kołem u wozu a ty przestan pierwsza sie do niego odzywac,kobieto:) sam niech szuka kontaktu z toba...nie boj sie,ze sie nie odezwie...bo jak mu zalezy na tobie to bedzie szukał tego kontaktu,a jak nie-jego strata.... za bardzo sie w to wkreciłas...daj na luz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SsamotnaA25
Ale ja nie chcialam niczego wiecej. Chcialam raz na jakis czas z nim sie spotkac pogadac, posmiac. Oboje sie traktowalismy jak przyjaciele. Ja wysluchalam jego on mnie. Brakuje mi tego. On sie bal ze poczuje cos. A moze juz cos poczul. Nie potrafilam go zrozumiec. chcialam tylko aby powiedzial mi co dalej. Czy moge liczyc na nasze spotkania, na niego. On nie potrafil sie zdecydowac. Wiec to urwalam. A teraz zaluje. Moze powinnam myslec, ze co ma byc to bedzie. Ale ja chcialam pewnosci, glupiego slowa. Zaluje... gdybym miala mozliwosc odkrecenia tego wszystkiego zrobilabym to. Niestety wiem ze juz nic nie pomoze, za duzo powiedzialam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elena 48
No coz, w takim razie siie wycofuje.Bo widocznie SSamotna pogubiona jestes juz zupelnie.Nie rozumiem Ciebie.Piszesz -niczego wiecej nie chcialam:to co chcialas miec kolege czy kolezanke z niego.Tak nie idzie.Do pogaduszek, wysluchania to sie ma meza, kolezanke, mame.Ale nie obcego faceta.Bo zaden normalnie myslacy maz nie zgodzi sie na wyplakiwanie i opawiadanie intymnych rzeczy innemu facetowi.No chyba ,ze tez ma taka serdecna kolezanke do spotkan po kryjomu.Ale jak by nie patrzec i tak sytuacja bylaby conajmniej nie normalna jak dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elena 48
Nawet przyszlo mi teraz do glowy, ze ten facet resztki oleju w glowie znalazl i sie wycofal.Bo to zla sytuacja i byliby sami przegrani w niej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ladygaga30
Marysia, zwracam się akurat do Ciebie, bo Twoja sytuacja jest najbardziej mi bliska, jak się nie odzywam to on się odzywa i pyta co się dzieje, to ja mu na to że nie chcę się narzucać a on, że lubi jak pisze czy dzwonie a sam..... nie wiem co o tym myśleć, widzieliśmy sie przedwczoraj, wczoraj się nie odezwał, dziś tez nie, fakt ma problemy z domu (to na 100% wiem od niego samego i nie tylko), ale to chyba nie powód żeby się nie odzywać. Na początku to mieliśmy aż za dużo kontaktu, ciągle dzwonił, pisaliśmy do późnej nocy, a teraz brakuje mi tego.....(wtedy juz u niego tez było źle) widze ,że chyba mu coraz mniej zależy (a mówi inaczej), ostatnio już się nie odzywam pierwsza , jak napisze to odpisze, ale nic na silę, To niech on żałuje jak mnie straci nie Ja.I tak dużo ryzykuje spotykając sie z nim, chce to skończyć, mam dość!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ladygaga30
dzidka232, ja myślę tak jak Ty i koniec z" tym",będzie płacz, itp. ale wszystko można przeżyć, dam radę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SsamotnaA25
Ja sama siebie nierozumiem, wiec sie nie dziwie wam. Moj maz nie jest czlowiekiem z ktorym mozna pogadac isc na piwo. Poprzytulac sie. Zrobil sie zimny oschly. Tamten byl odskocznia. Potrafilismy lezec pol dnia ogladajac filmy i nic do siebie nie mowic, ale zawsze trzymal mnie za reke czulam, ze jest. A moj maz, ach szkoda gadac. Jak chce seksu to na glowie potrafi stanac, a tak to nic zero przytulania, uczuc w tym zwiazku. Moze ja nie tesknie za tamtym, moze tesknie za przytulaniem, uczuciem bliskosci i wogole wszystkim co powinno byc w noromalnym zwiazku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzidka232
dokładnie..samotna...tesknisz za ta potrzeba czułosci i troski...kada z nas tego potrzebuje tak naprawde w ramiona kochankow pchaj nas te niezaspokojone potrzebvy...kobieta nie ma w naturze zdrady-o nie,nam nie przychodzi to łatwo...a jak juz to okupujemy to olbrzymim cierpieniem tak to jest,ze mamy takie natury,ze potrzbujemy uczuc,miłosci,pozytywnych emocji...i jesli nie otrzymujemy tego w małzenstwie,szukamy czasem poza nim...ale uwaga!! jesli K nie zapakaja naszych potrzeb-nie czujemy sie przy nim bezpieczne,szczesliwe,pozadane,radosne i kochane-to won z takim.... ja włąsnie dlatego odstawiam swojego K,poniewaz nie zapewnia mi tego...a jesli nie,to po co mam tkwic w takim układzie? takiego ''nieuczuciowca'' to ja mam w domu naszym problemem jest to,ze sie zkochujemy w tych dupkach,a badzmy szczere,to zwykli zdradzacze trzymajacy sie kurczowo spodnicy ziony:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzidka232
*żony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SsamotnaA25
dzidka dokladnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysia29
Dziekuje wszystkim za pomoc,rady...Wiem ze moj K. coraz mniej sie mna interesuje ale kiedy sie widzimy to mi tlumaczy ze nic sie nie zmienilo zeby to od niego zalezalo to bysmy codziennie sie spotykali ale on ma tyel obowiazkow i nie ma czasu...bede go widziec w weekend i postaram sie mu powiedziec ze to koniec ze to nie ma sensu...kocham go ale nie moge sie tak upokarzac:(mam racje prawda?wiecej godnosci i szacunku dla samej siebie...czas wziac sie za rodzine a nie zyc zludzeniami...ciekawe czy znajde odwage by mu powiedziec ze to koniec a moze lepiej po prostu przestaca sie odzywac i zobaczyc co bedzie???nie wiem jak myslicie powiedziec ze to koniec czy milczec????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nierozsądna
Też przez własną głupote wrąbałam się w romans i teraz cierpie jak głupia.Zawsze wydawało mi się,że jestem taka rozsądna.:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga8763
dziewczyny zebyscie nie wpadły z deszczu pod rynne tak jak ja. mialam kochanka i tak sie w nim zakochalam ze zostawilam męza i zamieszkalam z K. P o poł roku pan K mnie zostawił, ii tak stracilam męza i kochanka,przez rok nie moglam do siebie dojsc bylam zalamana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nierozsądna
do aga8763.....ja pierdziu,faktycznie można zwariować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ladygaga30
Marysia, :) znając życie jak powiesz,że to koniec to on zacznie sie bardziej starać (prawdopodobnie) i ten koniec sie odwlecze tak jak u mnie bywało a potem znów to samo "dziękuje , ja wysiadam" musimy być stanowcze i konsekwntne, mamy rodziny, będzie ciężko na początku, ale wszystko jest do przeżycia, ja jestem zdecydowana, pozdr :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga8763
no -- plulam sobie póZniej w brode ze taka głupia i naiwna bylam. no cóz stracilam wszystko ,dlatego uwazajcie dziewczyny zebyscie tego samego błędu nie zrobiły co ja . bo juz sie czasu cofnąć nie da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do agi 8763
masz to na co zasłuzyłas bardzo dobrze ci zrobili jak nie potrafilas uszanowac tego co mialas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysia29
Bede stanowcza...Przynajmniej sie postaram...ale wiem ze bedzie ciezko...ale dam rade...chyba... Do Agi-wspolczuje Ci naprawde;)trzymaj sie cieplutko Do ladygagi-mysle ze on nie bedzie sie staral:(on sie na mnie obrazi i juz nigdy sie nie odezwie do mnie...jest strasznie horonowy i obrazalski, a zarazem taki kochany:(ja tez jestem zdecydowana go zostawic ale wiesz teoria to jedno a praktyka drugie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczęca naiwność
Dziewczyny jak ja was rozumię!!! Sama jeszcze w sierpniu byłam kochanką żonatego. Wszystko było takie piękne... dawał mi to o czym mąż już dawno zapomniał... poczucie że jestem wyjątkowa, piękna, czułość jakiej nie miałam nigdy w życiu. Zakochałam się w nim do szaleństwa. On też mówił o miłości, dużo ryzykował dla mnie nie patrząc na konsekwencje ze strony żony. Było tak pięknie że aż nie do uwierzenia. I tak przez rok chodziłam z głową w chmurach, żyłam tylko tym uczuciem. Między nami były już rozmowy o wspólnej przyszłości. Marzyłam o ich spełnieniu. Nagle zaczął się coraz mniej odzywać tłumacząc to pracą. Kiedy już był ciągle powtarzał że kocha ale ja powololi zauważałam że się oddala. Na wakacje wyjechał z żoną za granicę. Przykro mi było niesamowicie. Postanowiłam ten czas wykorzystać na naprawę mojego małżeństwa. Po jego powrocie była cisza. Długo sie nie odzywał a ja oglądałam na Naszej Klasie ich wspólne fotki szczęsliwego małżeństwa. W koncu odezwałam się sama. A on powiedział mi wtedy że "sprawy się skomplikowały", ze 'chyba będzie tatusiem". Poczułam jakby mi ktoś wymierzył cios prosto w serce. Ale pogratulowałam mu i się rozłaczyłam. Na tym sie zakończyła nasza znajomość. Nie mogłam o nim ząpomnieć i nie zapomniałam. Spróbowałam zmienić coś w moim małżeństwie. I ja zaszłam w ciążę. Oczekuję dziecka męża choć nie jestem z nim do końca szczęśliwa. Wiem że tamten będzie zawsze głeboko w moim sercu. Piszę to bo kiedy jeszcze z nim byłam i czytałam na starych " Kochankach" wypowiedzi załamanych dziewczyn ja wierzyłam że mnie to nie spotka. Ze on mnie nie skrzywdzi. Dlatego dziewczyny zastanówcie się 10 razy zanim wejdziecie w taki układ. Bo nie znam żadnej historii kochanków, która zakończyła by sie dla nich happy endem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysia 29
Myślę ze dziecko to dobry sposób na naprawę małzeństwa...jeśli tak to można okreslić...tez o tym myślałam i chyba spróbuję:)ja tez kocham K. ale mecze sie strasznie w tym chorym układzie i chce to dzis zakończyc...tzrymajcie kciuki...musze byc silna i twarda!!!!nigdy więcej żadnych K!!!!!!!!!!!Buziaczki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elena 48
Nie sposob nie napisac do Ciebie Marysiu.Cudownie zrobisz jesli wyplaczesz sie z tego.Kochanek to zlo najwieksze dla emocji.To cichy zabojca .Zniszczy wiare w Tobie, wiare w ludzi, wiare w sens zycia.Nigdy nie bylam kochanka, ale z obserwacji i rozmow wokol wiem, ze to jest droga do nikad.To sa tylko chwile euforii na poczatku, mile slowa i gesty, ktore sa manipulacja zdobywcy. Napewno zdarza sie czasem przypadek szczesliwego zakonczenia ale to sa tylko wyjatki (ile szczescia trzeba miec by to sie wszystko poukladalo).Mysle,ze poprostu postaraj sobie ulozyc w glowie, ze ten ktos nigdy nie istnial.Wez wszystkie swoje mysli i wloz do pudelka ,przewiaz piekna kokarda i zanies gdzies do lasu.By nigdy nie wracac co w tym puedlku wynioslas.Oczywiscie to przenosnia myslowa,ale mi takie myslenie pomoglo zapomniec o tragedii jaka przeszlam w zyciu.By nigdy nie cierpiec juz ,tak sobie wymyslilam. To pozwolilo mi po raz drugi ulozyc sobie zycie i naprawde , te pudelko juz nie ma na mnie wplywu i zyje korzystajac z zycia na nowo.Zycze jeszcze raz Paniom by uporaly sie z wyrzuceniem tego bolu i smutku z siebie i mogly zyc na nowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez tak mam 1.1.1
ale mieć kochanka to takie piękne i niebezpieczne zarazem. czy warto rezygnować z krotkiej ale treściwej w uczuciach milości? przecież ona nas dowartowościuje. nawet gdy kiedyś się skończy mamy piękne wspomnienia, jesteśmy bardziej wyrozumiałe dla innych i otwarte na przyszłość ja przynajmniej tak się czuję i nie zrezygnuję z tego doznania. kochanka kocham szczerze i wiem ze z wzajemnością wiele lat. czyli wszystko można co nie można byle z cicha i z ostrożna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysia 29
Do Eleny-dziękuje bardzo za rade...wiem ze musze to skonczyc jak najszybciej i zapomniec o nim...ale to bardzo trudne...nawet nie wiesz ile razy mowilam sobie to koniec,nie warto a jednak spotaknie z nim sprawialo ze zapomnialam juz o tym...wiem ze wydaje sie wam bardzo naiwna ale ja sama sobie sie dziwie co tez zwiazek ze mna zrobil bo ja taka nigdy nie bylam...nienawidze siebie za to jaka jestem miekka i glupia...ale to jego piekne slowa sprawily ze zaczelam wierzyc ze on mnie kocha i ja jego tez...ale obiecuje wam tu publicznie:)ze to KONIEC...Pozdrawiam wszystkich...i prosze mocno trzymac kciuk zebym mu nie ulegla...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczęca naiwność
do też tak mam--- masz racje to piekne i niebezpieczne mieć kochanka. Ale kochankowanie jest dla osób silnych, dla osób które będą sobie umiały poradzić z ewentualnym rozstaniem. Fakt że ja pomimo morza wylanych łez nie żałuję tego co się stało. Nie żałuję tego uczucia i wspominam to wszystko miło. Ale nauczyłam się patrzeć dzieki temu inaczej na słodkie słówka facetów i wiem że drugi raz nie dałabym się wplątać w taki związek. Marysiu---trzymam za ciebie kciuki. Bądź silna. Na pewno jest ci ciężko bo tak od razu z dnia na dzień nie da sie o kimś zapomnieć. Jeśli chodzi o to że dziecko może być lekarstwem dla małżeństwa to nie polecałabym ci tego jeśli w 100 % nie jesteś pewna uczuć do męża. Ja kocham to maleństwo któego sie spodziewam ale to nie naprawiło do końca moich stosunków z mężem. Ale uparłam się że będę się starać to odbudować. Nie wychodzi mi to za dobrze bo ciągle jeszcze myśle o K. Dlatego jeśli nie jesteś tego pewna to na prawdę powstrzymaj się z dzidziusiem. Teraz już wiem co mówię jak sama to przeszłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysia29
Do dziewczeca naiwnosc-chyba masz racje,jeszcze poczekam z dzidziusiem,jedno dziecko juz mam i musze nad nim sie skupic bo przez ostatnie miesiace troszke zaniedbalam swoja rodzine ( przez K.!!!)...i jest mi bardzo przykro z tego powodu...dzis sie z nim widze ( chyba ) i powiem mu ze to koniec...!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwniara32__
Dziewczyny , witam, dołączam do was... u mnie sytuacja wygląda tak... prawie dwa lata temu poznaliśmy się z moim K... zupełny przypadek.. wymieniliśmy się ot tak kurtuazyjnie telefonami... napisał do mnie po 15 min jak dostał tel.. i tak się zaczęło... podobał mi się ,a i owszem.. ale nawet nie myślałam,żeby z nim mieć romans .. myślałam tylko o moim nieudanym małżeństwie i o tym co ze mną i mężem będzie dalej... On okazał się wspaniałym facetem, powiernikiem moich smutków , radości... po miesiącu stwierdził,że kogoś takiego jak ja szukał cale życie... zwyczajnie stwierdził,że kocha:) dla mnie nie było to łatwe... długo broniłam się przed tym uczuciem... ale w końcu uświadomiłam sobie jak bardzo mi na nim zależny... W pewnym momencie on wyprowadził się od żony( nie mają dzieci na szczęście) , widywaliśmy się bardzo często, poznałam jego znajomych, oficjalnie stwierdzał przy kolegach, ze mnie kocha, że wreszcie jest szczęśliwy... spędzaliśmy cudownie czas... potem ja musiałam wyjechać... nie przeszkadzało mu to przyjeżdżał jak często mógł albo ja jechałam do niego... naprawdę wreszcie poczułam,ze jestem szczęśliwa... W ubiegłym roku on na ponad pól roku wyjechał za granicę.... przed wyjazdem spotkał się z żona żeby jej powiedzieć ,że go nie będzie... po tym spotkaniu coś zaczęło się psuć... w noc po spotkaniu miał wyłączony tel, ok pomyślałam,ze musi pewnie wiele rzeczy przemyśleć... ale już przestać miedzy nami jak wcześniej... on miotał się .. ja to czułam.. nie pytałam o czym rozmawiali ale wiedziałam ze nie jest mu lekko... w dzień jego odlotu nie wiedziałam czy jesteśmy razem czy tez nie.. pogubiłam się strasznie.... zadzwonił, pożegnał się i powiedział,ze będziemy w kontakcie... i byliśmy.... choć był bardzo daleko pisał maile, GG, SMS... bywało rożnie.... w pewnym momencie napisał mi,że nie możemy być razem , bo on wraca do żony:( stwierdził,że tak będzie lepiej,, napisał nawet ze ja kocha:( ok.. przyjęłam to .. bo jakie miałam wyjście.. nawet ucieszyłam się , bo w pewnym sensie uwolniłam się, ale oczywiście tak to się zakończyć nie moglu... pisał do mnie nadal pytał jak się czuje itp.. ja już zgłupiałam wtedy:( zapytał czy jak wróci będziemy mogli się spotkać.. powiedziałam, że kawę zawsze możemy wypić... wylądował w kraju o 13.00 a o 21 .00 już był u mnie... rozmawiamy długo... powiedział,ze ponownie wprowadza się do zony. Zrozumiałam,że rozmawiali ze sobą jak był za granicą i ustalili ,że dadzą sobie szanse... ja powiedziałam jedno, ze to jego decyzja i tyle... ale on oczywiście nie chciał ze mnie rezygnować... siedział .. patrzył na mnie , tymi swoimi pięknymi oczyma i powiedział,ze nie potrafi przestać mnie kochać, ze nikt go tak nie rozumie... Powiedział... że sam nie wie dlaczego wraca do niej.... prosił o czas.... i ja głupia czekałam.... on pisał, dzwonił ukradkiem... ale nasze kontakty bardzo się ograniczyły.. czułam jak się oddalamy... ale myślałam,ze jest szczęśliwy.. a on mi mówił,ze niestety nie jest ... nie wiem skąd miałam tyle siły... godziłam się na to wszytko i o nic nie pytałam... ale w sylwestra nie wytrzymałam... miał z nią siedzieć w domu , bo jak twierdził nie miał ochoty na żadne wyjścia... a tu dzwoni do mnie nad ranem z życzeniami i co się okazuje.. ze są na prywatce... nagle się okazało,że w ostatniej chwili ktoś ich zaprosił.... byłam zła .. powiedziawszy ze mam już tego dość.. i zakończyłam to.... od tamtego czasu nie mamy ze sobą kontaktu żadnego:( to pokrótce moja pokręcona historia:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm to ciekawe, że nie wytrzymuje tych 2600 wpisów, skoro temat "Czy Wy też tak mieliście po spotkaniu w realu?" ma już 17011 i wytrzymuje:) Może niedługo wybuchnie?;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×