Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Dzieńdobry Wszytskim ❤️ Montia ❤️ tyle Ci tatuj Dziewczyny dały wsparcia i z pewnością jeśli będziesz potrzebowała dostaniesz go całe morze...:D Pamiętaj o tym. Mnie w czasie takiego kryzysu jak masz teraz bardzo pomogło pisanie titaj...BARDZO, takie wylanie żalu, bólu... jak oczyszczenie. I kiedy upadałam był tutaj zawsze ktos kto mnie zmotywował, żeby wstała, żebym się podniosła i szła dalej, a nawet jak się cofałam...:O to nikt mnie nie krytykował tylko dawał wsparcie. Wiem, co czujesz, bardzo dobrze wiem, to wszystko czas...czas leczy rany. Banał, ale tak jest. Kiedy Dziewczyny pisały, że to minie...myślałam, że może minie, ale nie mnie...i jak za dotknięciem różdźki, kiedyś przyszła ta chwila, że poszłam daleko... Jeszcze nie odeszłam, ale już jestem daleko. Dla mnie takim wymiernikiem, że już mnie z kimś nic nie łączy jest sytuacja, kiedy na dźwięk jego imienia nic nie czuję...ani szczypty emocji...NIC. Potrzebujesz teraz Montia dużo miłości...własnej, może ją dla siebie odnajdziesz, ale też dużo wsparcia. Ściskam Cię i trzymaj się Dziewczyno ❤️ każdy dzień bez kontaktu z nim działa na twoją korzyść. Vacancy, przytulam ❤️ jesteś taka prawdziwa w tym co piszesz. Mój tata i brat to też alkoholicy, a ja jestem \'normalna\' przynajmniej w tym zakresie ;) Ty masz swoje priorytety, pisałaś o tym, wiem dlaczego tam jeszcze jesteś, ale pomału, pomału... odnajdziesz siebie, bo takie życie...to jak Kasia napisała substytut związku, substytut partnera przez duże P. Trzymaj się na tej obczyźnie i może zweryfikuj cele Kochana, bo w nich brakuje mi Ciebie...jest wszystko poza Vacncy. Buziaki 🌻 Miłego dnia wszystkim :D ❤️ Piąteczek.... :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
i wiecie co jeszcze ja jestem nienormalna gapie sie w telefon czy on czasem nie dzwoni nie pisze nie pisze i nie dzwoni takie są fakty i wiem podswiadomie ze to dobrze ze nie pisze i nie dzwoni a jednak czegos mi brakuje teraz to mi sie chce płakać strasznie aż łzy mi napłyneły do oczu czemu to jest takie trudne dlaczego osoba którą tak kochałam tak mnie zniszczyła psychicznie czy spotkam kogos na swojej drodze kiedys miliony pytan i to ktore mnie najbardziej dreczy kiedy moj były sobie kogos znajdzie czy bedzie szczesliwy tak mi źle dziwne uczucia mna miotają ciężko mi nie mogę się skupić na niczym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
REnta , Niebo dziękuję mam teraz jakis blizej nieokreslony atak paniki chce uciekac ale nie wiem gdzie jakbym chciala uciec od tego co czuje straszne to jest i nie do opisania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia - bardzo obrazowo opisywalas wczoraj jak czujesz sie w jego towarzystwie - te wszystkie doznania, emocje... Jesli obecnosc w czyims towarzystwie wywoluje u nas tak silne, negatywne (dla nas) emocje, zle sie czujemy - to powinnismy taka znajomosc zakonczyc. To sa ludzie dla nas toksyczni. Moze dla innych nie sa - ale dla nas tak. Twoj chlopak byl wlasnie taki dla Ciebie. I dobrze sie stalo. Za kazdym razem jak zaczniesz tesknic - wspomnij to jak sie przy nim czulas. To co opisalas wczoraj, do czego swoja wypowiedzia nawiazuje. Wiesz co - Ty sobie to wydrukuj co napisalas. \"jak go widze to zachowuje sie jak wariatka totalna dre sie płacze i trace kontrole nigdy wczesniej sie tak nie zachowywałam to jakis koszmar\" \"...powiedział mi tak przykre rzeczy ,że ja aż dostałam ataku paniki o poczuciu bezpieczeństwa nie mówiąc poczułam że on jest moim wrogiem że już dawno przestał być przyjacielem\" JEST czego ZALOWAC???? Sciskam Cie mocno 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia... niestety bedzie bolalo, i nie przejdzie w tydzien czy miesiac. Twoje cale cialo i umysl musi przyzwyczaic sie do nowej sytuacji a to wcale nie jest takie proste. Robisz cos \"wbrew\" sobie, bo chcialabys zeby on Cie kochal bo Ty go \"kochasz\" a tu lipa... nie wyszlo. Jezeli chce Ci sie plakac, to rycz... rycz...rycz... Z tym telefonem to uwazaj... bo w chwili slabosci jeszcze do niego zadzwonisz, a to przyniesie Ci tylko kolejne upokorzenie. Wyrtwasz, musisz troche na sile zmobilizowac sie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia.. Wszytskie Twoje 'objawy' są jak najbardziej normalne, kiedy wychodzi się ze współuzaleznienia... Staraj się, samokontroluj, rób wszystko, aby zapełnić sobie czas. Planuj! Staraj się mieć plan dnia, spotykaj się z ludźmi, planuj dziewczynkom zabawę, uczestnicz w niej... Rób wszystko, aby nie mieć czasu na myslenie, na dołowanie się... Wyznaczaj sobie małe cele...nie odezwę się przez jeden dzień, potem, że przez 3, potem, że przez tydzień... Musisz być silna i mieć dużo samozapracia. Będzie bolało, będą ataki paniki... jesteś pozbawiona swojego 'narkotyku', odwyk bardzo boli, ale... Napisała Ci oneill, jak zawsze bardzo mądrze... czytaj swoje wpisy, wydrukuj je, czytaj co Ci radziłyśmy... Sukcesem, takim na pierwsze dni będzie to, że się nie odezwiesz, że nie zareagujesz jak on to zrobi...ZERO KONTAKTU jakiegokowiek. Montia wiem co mówię... uwierz, jeszcze chwilę temu byłam na Twoim miejscu... przezyjesz i będziesz szczęśliwa, obiecuję Ci to :D ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia - Ty nie mysl na wyrost i nie martw sie : czy spotkam kogos itp bo tylko zaciemniasz sobie droge. Nie skupiaj sie na spotkaniu czy nie ale na sobie. Na tym zebys wyzdrowiala. Teraz masz wspaniala, byc moze jedyna w zyciu okazje by pobyc sama ze soba i zapytac siebie: czego naprawde pragne, potrzebuje, kim jestem? Bo jak skoncentrujesz sie wylacznie na "nie byciu samej" (czyli ze wierzysz w dopelnianie sie wojga ludzi, te wiare trzeba zrewidowac, to blad prowadzacy wylacznie do toksycznych zwiazkow) i bedziesz te swoje pragnienia racjonalizowac (sama nie dam sobie rady, sama jestem niepelnowartosciowa itp - to nieprawda, ja Ci to mowie a dziewczyny tutaj potwierdza, to stek bzdur wdrukowany nam od dziecinstwa) to nic ze soba nie zrobisz, pozostanie status quo i szansa na nastepny niewlasciwy zwiazek. Lepiej byc samej niz z byle kim. Bycie z byle kim to strata czasu i nerwoe bo osiagnie sie niewiele, nie ma postepu - a jest tylko stres, smutek i poczucie niespelnienia. Naucz sie siebie, odnajdz milosc w sobie bo ona tam jest, pogodz sie ze soba. Pokochaj siebie. A zobaczysz zupelnie inny swiat - swiat radosny i jasny. Bez byle jakich partnerow u boku. Bo jak szukamy po to zeby nie byc samej to przypomina to lapanke. Spogladam wstecz i mam wlasnie takie skojarzenia... Nie wybor wedlug moich oczekiwan ale wlasnie lapanke. Bo nie moge zostac sama... Moge. Jestem w stu procentach zdolna do przezycia. Jesli czegos nie potrafie - np przewiercic muru wiertarka - to od tego sa specjalisci czy znajomi. Nigdy nie jest tak zle jak to sobie wyobrazamy. Z drigiej zas strony - nigdy nie jest tez tak dobrze jak to chcemy widziec - to sie akurat tyczy naszych pomylonych zwiazkow, gdzie wystepuje glownie nasze myslenie zyczeniowe, nadzieja i zludzenia. Osoba z lapanki moze, przy duzej dozie szczescia, okazac sie partnerem wlasciwym, ale prawdopodobienstwo jest bliskie zeru. Logika podpowiada ze lepiej trzymac sie rozsadku. Niech mi nikt nie pieprzy ze milosc i rozsadek nie ida w parze - moze ta niby-milosc. Ale prawdziwa, ta gleboka milosc - jest rozsadkiem zarazem. OK, dosc wykladow. Cos Wam teraz opowiem Widzialam wczoraj przepiekny film. Ma tytul "Travellers and Magicians" (http://www.imdb.com/title/tt0378906/). Nie bede go opowiadac bo dlugo by zeszlo - dosc na tym ze jest to film o wedrowce, o celu ktorego jestesmy pewni - ale dobrze jest sie nie spieszyc. Cel nam nie ucieknie - a moze okazac sie ze wcale tak naprawde tego nie chcemy...I o wiezi miedzy ludzmi, o tym ze wspolna droga bardzo laczy... Poetycka opowiesc ktora rozwija sie bardzo wolno, jest pelna ciepla - i zapierajace dech krajobrazy tybetanskie (Bhutan). Bede go wrzucac po 17 lutego w formacie .rmvb ale niestety nie ma napisow polskich tylko angielskie (pewnie musialabym je sama zrobic a nie lubie tlumaczyc). Jeszcze cos dzisiaj napisze ale teraz Was pozegnam - trzymajcie sie 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
dziś upadłam po raz kolejny. takiego mocnego i upodlającego upadku nie doświadczyłam długo. wydawało mi się że jestem już na odwuku, że detoks trwa i idzie w dobrym kierunku. to co zrobiłam wczoraj (wyzuciłam m) i dziś (błagając go o powrót) to upadek z durzej wysokości. dziś cały swiat, mój szacunek do samej sebie legł po raz kolejny w gruzach. matko jak to boli. tempy ból przymula mi logiczne myślenie. czuje się jak roślina - nie myśle tylko bardzo boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
sory za błędy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
Aagaa przez ten cały związek są we mnie tylko złe emocje. W momencie kiedy jesteśmy razem wiem, że to nie jest dobre, dobre dla mnie. Wtedy podejmuje decyzje o rozstaniu. Potem bardzo boli. Pewnie jak uzaleznionego odstawienie. Tyle bym chciała napisac, wyrzucic to z siebie. Mam taki metlik że nie potrafie. Sory że tak tu smuce i nic konkretnego nie pisze. Musze się gdzieś wysmucić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutek.... 🤗 ❤️ Jesli chcesz Kochanie wytrwać... czytaj to co pisałyś do Montii, bo jesteś w podobnym miejscu. Każde słowo tyczy się też Ciebie... chociaż ona podjęła decyzję i trzymam za nią kciuki, aby wytrwała. Ty musisz zapytać samą siebie czego chcesz... jesli to jeszcze nie Twój czas.... trudno, walcz jak w ten związek wierzysz. Ale pamiętaj...On się nie zmieni i NIGDY nie będzie takim jakim TY chcesz, żeby był. Buziak Kochana 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
Dziękuję Niebo. Chyba to jest ten moment. Wydaje mi się że już jestem na samym dnie. Poniżej już chyba nie ma nic. To jest wielki paradoks. Niby wiem że się nie zmieni. Wiem że ten związek to jeden wielki ból. Wiem i nie mogę się uwolnić. Nie wiem czy to uzależnienie czy tak wielki strach przed samotnością. Pewnie jedno i drugie. Wiem (po waszych wypowiedziach) że mozna z tego wyjść. Wielu wam się udało. Ale nie wiem co jest ze mną nie tak że ja nie mogę sobie z tym poradzić. Wystarczy tylko że pomysle że będe sama i ogarnia mnie paniczny wręcz strach. Popadam wtedy w jakieś paranoje. Bubuje sobie scenariusze rodem z horroru. Aagaa nie mam wsparcia i nie byłam u psychologa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
Kiedy było lepiej z moim samopoczyciem zaczełam mysleć o sobie, o swoim dziciństwie. Jedno co odkryłam i co do tej pory nie wydawało mi sie istotne to jest to, że zawsze słyszałam że jestem inna, że mam swój swiat. Słyszałam to od rodziców i od znajomych i chyba w to uwierzyłam. Tylko nie wiem co z tą informacją teraz zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo - siedzialam w temacie borderline przez ok 2 lata. To co pisze ta dziewczyna jest mi bardzo bliskie a szczegolnie te zmiany nastrojow, nastawienia do tych samych spraw itp. Kiedys jedna osoba z bpd powiedziala tak: tu nie ma co sie zastanawiac, tu trzeba spierd*lac! Bo bpd rzadko uznaja swoja chorobe i probuja cos z tym zrobic. Ich zaburzenie polega wlasnie na tym ze uwazaja iz z nimi wszystko OK - to swiat jest zly. Oczywiscie duzy procent probuje sie leczyc, zdaje sobie sprawe ze rani bliskich i siebie - wlasnie takich ludzi spotkalam na forum bpd (inaczej przeciez tamto forum by nie powstalo). Oni bardzo cierpieli - ale mieli ogrom swiadomosci i bardzo chcieli wyzdrowiec mimo iz wiedzieli ze to nielatwe a moze nawet niemozliwe. Kazda poprawa ich stanu, ich myslenia powodowala radosc. Ale wielu z borderline nic z tym nie robi. I wlasnie wtedy trzeba spierd*lac! Czlowiek myslacy zdaje sobie sprawe z konsekwencji swojego postepowania, czlowiek myslacy nie zmienia nastawienia, zdania w przeciagu kilku sekund z dobrego na zle. Teraz podoba mi sie kolor niebieski ale za piec minut mowie: k*rwa co za paskudztwo! To NIE JEST normalne! To efekt jakiegos zaburzenia. I jesli podmiot twierdzi ze przy takiej postawie nic mu nie jest - to znaczy ze nie ma swiadomosci swojego zachowania, postepowania. Albo nieadekwatne zachowania, hiperreakcje - np wybuchanie agresja na zwykle, spokojne zwrocenie uwagi dot. jakiegos drobiazgu. Co normalny czlowiek przyjalby spokojnie. Np czy moglbys otworzyc okno, czy moglbys zetrzec ze stolu, czy moglbys sciszyc telewizor? Poj*b trzasnie oknem, rozbije szklanke, rzuci pilotem. I powiesz pozniej cos takiemu? Co najciekawsze - taki czlowiek mysli ze nic zlego nie robi. A nawet jesli \"wyszedl z siebie\" to zostal sprowokowany. A nawet jesli nie zostal sprowokowany to mial ciezkie dziecinstwo. Albo klopoty w pracy... K*rwa, paranoja! Jako anegdote opowiem Wam o tym jak maz rzucil palenie od 1 stycznia. O niczym innym nie mowil - rzuca, rzucam, to swinstwo mnie zabije, nie moge oddychac, choruje itp wszystkiemu winne fajki, a na dodatek drogie (prawie 9 euro paczka). Ja tam na wszystko co on mowi biore poprawke - a dokladniej, dziele przez wielokrotnosc 2. Bo wiem jaki jest. Ale kibicowalam mu solidarnie. Nie pamietam dokladnie ile wytrzymal - ale oczywicie nadal uchodzi za niepalacego, pali po kryjomu a gada o niepaleniu, o tym jak ciezko itp. Sama rzucilam juz 6 lat minelo - i przeciez wyczuje. Ale sie nie odzywam, mam w doopie co on se mysli, nawet jesli ma mnie za durnia - najwazniejsze ze mi w domu nie pali. Niech mu pluca uj*bie, nie moj interes, jego wybor. Ciekawe tylko skad wezmie kase na fajki bo jeszcze mu zasilku nie wyplacili. Pewnie mnie podkrada :) Nie zbiednieje od tej dychy raz na czas. I przesiaduje wiekszosc czasu jak nie w garazu to gdzies poza domem - niech pali byle nie przy mnie. Nie po to rzucalam zeby wachac smrod. Bylam nalogiem strasznym, rzucilam dla siebie, i nie miesci mi sie w pale takie oszukiwanie - kogo? Ludzi? To dla ludzi pale czy rzucam? Jakos nie umiem tego zrozumiec, nie udalo sie - OK. Widac to nie moj czas. Ale takie udawanie strasznie dziecinne jest... Tak sobie napisalam, smiac mi sie z tego chce. I tyle. Wyglada na to ze jemu naprawde byloby lepiej samemu. Po co ma przesiadywac w garazu skoro moze w domu, w cieple - a ja z chlopakami tez spokojnie gdzies u siebie. On sobie zdaje sprawe ze jakby byl sam to by mu z tego zasilku nie starczylo, mialby goowno nie oszczednosci i zimna zagrzybiona chalupe. Bo samemu by mu sie nie chcialo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cytat z tamtego forum "gazetowego" - uznalam ze jest bardzo adekwatny do naszych problemow, dlatego go zamieszczam. Ten przyklad z papierosami tak przypadkiem zahacza o moj poprzedni watek :) "Jeśli pozbywam się palenia papierosów,używając słowa "rzucam",to w tym słowie schowane jest poczucie straty czegoś przyjemnego, dobrego.To znak,że moje rozstanie z papierosem jest podyktowane lękiem i strachem.Istnieje w tym przypadku duże prawdopodobieństwo,że palenie wróci. Jeśli jednak naprawdę zrozumiem czym ten nałóg jest,jeśli go naprawdę zobaczę to ja palenia nie rzucę,a ten nałóg ode mnie ODPADNIE w tym samym momencie w którym go zrozumiem.Nie ma bowiem w nim nic przyjemnego. Obecnie zachowujesz się jak facet,który trzymając w ręku jadowitą żmiję,pyta się przyjaciół jak ma jej się pozbyć.Przecież gdyby zrozumiał co trzyma w ręku, to ta żmija, bez żadnego pytania o radę,od niego odpadnie. Pozbyłem się uzależnienia od nikotyny i mojej znajomej poprzez zrozumienie co to uzależnienie ze mnie robi i czym ono jest.Tylko pozbywając sie uzależnienia jesteśmy w stanie im pomóc,w przeciwnym razie w naszym zachowaniu jest więcej egoizmu,chęci zaspokojenia własnego głodu wynikającego z uzależnienia,niż faktycznej pomocy.Najwięcej lęku budzi u większości ludzi perspektywa pozostania sam na sam z własnymi myślami i sobą samym,a u osób z BDP to szczególnie silny lęk,ale wg mnie to własnie samotnośc jest bramą dla nas wszystkich do zrozumienia,a tym samym do prawdziwej wolności. Kiedy naprawdę zobaczysz co trzymasz w ręku będziesz wolny."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
smutek, jeśli nie masz wsparcia w realu to zostań tu w wirtualu:) i pomoc z tego topiku spróbuj przenieść dla siebie do realu. Teraz popełniłaś błąd i trudno, stało się. Zadzwoniłaś, okazałosc słabość masz do tego prawo. Masz również prawo do wycofania się teraz. CIągle masz prawo do wycofania się i do robienia błędów. Tylko nie katuj się zanadto i te blędy wykorzystaj dla siebie. Może pusto brzmi to co pisze, ale całym sercem życze CI spokoju. Ściskam CIę serdecznie❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co..jestem Wam bardzo, bardzo, bardoz wdzięczna za to, że tu piszecie [ kwiat] ❤️ Jestem też wdzęczna sobie, ze mi się chce!!!!:):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
najbardziej na świecie chce popracować nad sobą. to ja chce zeby ze mną było ok. Teraz nie jest. Mam w sobie wiele niedobrych emocji, które czesto wyrzucam na innych. Robie to wiedząc że sprawiam im ból, robie to z premedytacją. Za chwile żałuje i jest mi z tym podle. Nie jest mi łatwo o tym mówić. Chciała bym bardzo coś z tym zrobić. Pozbyć się tego w sobie. Chciała bym abym nie było we mnie tyle złości. Wiecie nieraz się zastanawiam może to ja jestem toksyczna (myśle o tym poważnie i jest mi z tym paskudnie). Chciała bym być pozytywnie nastawiona do ludzi. Mieć w sobie tylko pozytywne emocje. Ja nieraz nie lubie ludzi za ich szczeście. Jestem na nich o to zła. yeez staram się robić tak jak radzisz i radzą inni - szukać w sobie w moim dziciństwie. wiele znalazłam, wiem już że wiele moi rodzice zrobili żle, że troche spaprali moje dzisiejsze emocje. ale nie jestem no nich zła, nie mam do nich złości, nie mam żalu. wiem że to zrobili i już. tylko ja nie wiem co mam z tym zrobić. nie potrafię bólowi przejść przez mnie, bo on gdzieś rozrywa mi wnetrzności i wybucha. wybucha w środku. dziś chyba bedę tu najbardziej aktywnym "pisarzem" ale to chyba takie wołanie o pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutku - na tym wlasnie polega droga do zdrowienia. Trzeba sie czasami potknac, upasc... Ta droga to nie wyasfaltowana autostrada, ale boczna, kamienista, z licznymi dziurami, wybojami... Nie dziw, ze czesto upadamy. A nawet bladzimy, schodzimy z niej. Ale zawsze wracamy... Ale takie drogi zwykle prowadza to szerszych, lepszych - i tak stopniowo dotrzemy do tej wygodnej autostrady... A z dywagacji nt zaburzonych partnerow, borderline itp. NIE MAM ochoty bawic sie w pielegniarke psychiatryczna na zawolanie, w wysypisko czyichs psychicznych problemow, nie mam ochoty nianczyc zaburzonego. Mam wlasne zycie i chce nim zyc. Mam wlasne chore dziecko ktorym musze sie zajac. Na poj*busow nie starcza mi ani czasu ani energii. Nie chce w moim zyciu zadnych dysfunkcji - bede uciekac od nich jak diabel od swieconej wody! Nie jestem psychiatra. Kiedys gdybym tak pomyslala to od razu odezwalo by sie we mnie: no wiesz, jak smiesz odrzucac czlowieka, to osoba nieszczesliwa, chora. OK, ale co mnie to obchodzi? Jesli chora to niech idzie do specjalisty a nie zatruwa zycia innym. Nie, nie zblizylabym sie juz do osoby dysfunkcyjnej. Nie stac mnie na to. Instytucja charytatywna pt oneill wlasnie zakonczyla dzialalnosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
corobić nie brzmi to pusto szczególnie to: masz prawo się wycofac w każdej chwili - dziękuje. zostane tu i chyba troche dłużej tu "pomieszkam" jeszcze jedna dziwna rzecz której ostatnio doświadczyłam ( w pozytywnym tego słowa znaczeniu). do tej pory naprawnę myślałam że jestem silna, po przeczytaniu tego topiku i analizie tego wszystkiego rozpadłam się na 1000 kawałków. już wiem że nie jestem silna, że zwyczajnie nie daje sobie rady z samą sobą. ale mam ogromną nadzieje że te 1000 kawałków przy waszej pomocy uda mi się poukładać na odpowiednie miejsce. i będe całością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
skoro jeszcze jestem na necie (leje, ja sie wybieram do Mitchelstown i pewnie mimo wszystko pojade ale licze tez ze troche popusci z ta woda a nieba)... Mam trudnosci z mowieniem mojemu wewnetrznemu dziecku "kocham cie". A naprawde go kocham, czuje to - tylko mam klopot w wypowiedzeniu TEGO CO NAPRAWDE CZUJE. Jakby to nie byla milosc - to bym bez zmruzenia oka powiedziala i to sto razy nawet. Ale jak cos prawdziwie, autentycznie czuje - nie umiem tego wyrazic slowami, wyznac. Trzeba nad tym popracowac. Wczoraj jak radzila renta - kierowalam tam moj oddech. I... usnelam. Bo to bylo zaraz po tym jak sie polozylam do lozka. Ale chyba pamietam jakas niewielka ulge. Ktos tu wspomnial o snach i podswiadomosci. Czasami sni mi sie moj dom rodzinny w ktorym sie wychowalam w kontekscie jakiejs strasznej katastrofy, kataklizmu. Ze w czasie tej katastrofy (np koniec swiata, wojna) ja tam jestem. Ten dom wyglada zupelnie inaczej ale jego lokalizacja jest taka sama zawsze. Pokoje itp maja rozne ustawienia, architektura tez. Czasami jest taki sam jak go pamietam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz co smutek, zanim tu weszłam, a trwa to juz tutaj półtora roku...to już wczesniej sobie myślałam, ze nei musze byc bohaterką i pozwalałam sobie poryczeć jak mi coś się nie udawało, czasem myślałam, ze jednak musz być siłaczką, teraz wiem, że nic nie muszę. Kilka lat temu pojawił się na mojej drodze on, w obecności ktrego pozwoliłam sobie rozpeiprzyć się na kawałki, w tym negatywnym teog słowa znaczniu, zatracić cał swoje jestestwo, które jak wydawało mi się mam, ale teraz już nie jestem taka pewna. WYdawało mi się, ze jestem pewna siebie, że nikt ze mna nie wygra kiedy tego nie będę chciała. Okazało się, że jeden malutki człowieczek - w sensie partnera - udowadnia mi jak bardzo jestem niepewna swego. Może tak miało faktycznie być, żeby zaczeła szukać tego co chcę, a czego nie chcę. Może właśnei dlatego pojawił się on, zebym dojrzała..dojrzała dla siebie...to co się dzieje we mnie od kilku dni jest dziwne...nie, ze od razu fajne i cacy cacy, ale mam nadizeje, że da mi spokój. Nie wiem, czy czytałaś mój wpis o tmy, ze ja tez mam w sobi mnóstwo skumulowanej złości, z ktra nei wiem co mam zrobić i niestety też krzywdzę nią siebie i innych. I Boże pomóż, żeby mi się udalo jej pozbyć, a jeśli będzie, to żebym umiała sobie lepiej z nią radzić....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i ostatnio próbowałam sobie wyobrazic sobie siebie jako małą dziewczynkę..i przyszłam sobei na myśl taka może 2-3 letnia... i ona się śmiała i wskoczyła na mnie radośnie...ona nie była smutna. I co ja mam o tym wszystkim myśleć??? A z drugiej strony pamiętam sytuacje, kiedy jako może 10-11 dziecko zagladałam nerwowo pod łżóko, czy aby tam się nie czai jakiś gosć w czarnym płaszczu i bialych rękawiczkach. Tak wyobrażałam sobie kogoś złego jak byłam mała. To pamietam. Bałagan, bałagan, bałagan....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
yeez, corobic dziękuje postaram się postąpić tak jak mówicie. niech ból trwa tak długo jak potrzebuje. dałyscie mi w tej chwili dużo siły. bardzo dziękuje, że jesteście. postąpie tak : nie będe myślała już "jak długo ten ból będzie trwał" poprostu niech trwa bez zastanawiania się i budowania na jego podstawie moich chorych wyobrazeń o nim i jego konsekwencjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autoetox
....troszkę się wtrącę.....przemiana nie odbywa się na poziomie umysłowym.....umysł to tylko narzędzie............................ największą szkodę uczyniło ludzkości ...stwierdzenie..,,myślę więc jestem,,..........umysł tworzy iluzje..........mniej lub bardziej udaczne. ......................ODCZÓWANIE............................ ..POMYŚLAŁEM ...TO I TO ........CO POCZUŁEM....JAKI SYGNAŁ Z CIAŁA?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez- piszesz, że trzeba przyjąc ból i nie walczyc z nim, to prawda, wypieranie zagrażających treści w niczym nie pomoże. Żałobę trzeba przeżyc, by móc prawdziwie wyzdrowiec tylko... ja mam egzaminy za pasem, każdego dnia powtarzam sobie, kiedy zaczyna ogarniac mnie taki dojmujący smutek, poczucie pustki, że nie teraz, nie mogę teraz tego do siebie dopuścic, nie mogę teraz tego przeżywac, że muszę skupic się na tym, żeby czegokolwiek się nauczyc, wracam na studia i trzymam się tego kurczowo, bo nic innego \"mojego\" oprócz studiów mi nie zostało. Nie jestem dla siebie dobra, nie mam czasu kochac tej małej dziewczynki. Odkładam to wszystko na później, mówiąc że się o siebie zatroszczę. Od tygodnia owocuje to niepohamowanymi atakami płaczu w najmniej spodziewanych momentach i tymi męczącymi snami z jego udziałem. A nikt się mnie nie pyta czy ja mam siły, żeby zdawac egzaminy, czy w ogóle mogę się skoncentrowac, nie ma taryfy ulgowej. Moja mama ma ciężką depresję, ojciec jest poważnie chory. Ja nawet jak dzwonie, żeby z autentycznej troski zapytac się jak się czują, to zawsze wychodzi nie tak. Czuję się tym obciążona. Czasami już nie mam siły udawac, że wszystko jest w porządku, bo przecież minęły ponad dwa miesiące i powinnam wychodzic na prostą. Przepraszam, że przyjęłam taki rozżalony ton, ale jest mi dzisiaj wyjątkowo ciężko :( :( Pozdrawiam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autoetox
...WYBACZCIE BŁĄD ALE TO MOJA PRZYPADŁOŚĆ..............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×