Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Ewo... nazwanie tego miłością jest próbą usprawiedliwienia wszystkiego co robiłam, aby to przetrwało i tego ile poświęciłam i z czego byłam skłonna na rzecz tego związku zrezygnować. A prawda boli... 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasia 🖐️ 🌻 Bedzie dobrze.. to tylko maly napad paniki ... ale przeciez ty to juz znasz.. Pamietasz placze po sprawdzianie .... sadzilas, ze zawalilas ... a to byly poprawne odpowiedzi ... Tez tak mialam ... placze przez cala noc, bo pan od fizyki wzial zeszyty do sprawdzenia bez zapowiedzi ... a ja nie bylam pewna, czy podkreslilam wszystkie tematy.. :D .. Zgadnij jaka ocene dostalam? Ty jeszcze nie ufasz swoim decyzjom. Plus przechodzisz zalobe po intensywnym zwiazku . Tu nie ma na skroty - odcierpiec musisz . ♥ ♥ ♥ 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencjo :) 🌼 trafiłaś w sedno ;) chociaż przyznam, że nie łączyłam tego co mną dzisiaj przez moment zawładnęło z tymi histeriami z dzieciństwa. Dziękuję za podtrzymywanie na duchu, szczerze mówiąc jest to jedyne miejsce i jesteście jedynymi osobami z którymi się tym dzielę. Otoczenie ma mnie za wpół wyleczoną i samo nie podnosi tematu, zresztą każdy ma swoje problemy. Tym bardziej doceniam, że Jesteście i mi pomagacie :) dobrej nocy consekfencjo ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piszę pewnie ostatnia dzisiaj. Ja już tu nie tak dawno napisałam, że czasem Bóg zamyka drzwi, ale otwiera okno. Kolejny raz się o tym przekonałam dziś. Było tyle lat nienawiści między mną a jego przyjaciółką. Zrobił mnie i ją. Schowałam honor do kieszeni i odezwałam się do niej, mimo, ze przekonana byłam, że nie będzie chciala rozmawiać. Rozmawiamy od kilku dni. Godzinami. Wyjaśniamy, porównujemy sytuacje. Okazuje się, że ten człowiek okłamywał nas obie. O mnie opowiadał niestworzone historie. Z niej robił ósmy cud świata, niedostępny dla mnie, kogoś za kim on szaleje, a ja jej do piet nie dotastam. Odizolował nas od siebie, jeszcze zanim zostałam jego żoną.Ona prosiła o kontakt ze mną, ja prosiłam o konrakt z nią. Ale bez echa. Ona się dziwi, że tyle złego o mnie słyszała, że jestem kretynką, nalezy mnie leczyć psychicznie, że nie jest pewien , czy dzieci są jego, że ja się nimi nie zajmuję, że ciągnę kasę od niego, bla bla bla, a tu wychodzi, że ja jestem normalną, zdrową kobietą. Do tańca i do różańca, że ze mną konie kraść, różaniec odprawiać, iść na wędrówkę, życie podziwiać. Ja myślałam o niej źle. Myślałam , że świadomie odciąga go od rodziny. Że kasę bierze od niego, że ma w dupie, że on żonaty, że dzieciaty. Wszystkie kłamstwa wychodzą. Wiedziała o wielu jego kochankach, i przyjęła na klatę, wolała bym ją znienawidziła, podłozyła się. Kryła mu doopę, bo myślała, że ja wredota ostatnia. Dziś wychodzi, że nie doceniałam jego świństwa i draństwa. Po tylu latach milczenia, zlości na siebie dziś rozmawiamy i dziwimy sie obie, że mogłyśmy się nie lubić. Ja widzę, że to suoper dziewczyna, ona widzi, że ja jestem super dziewczyną. Bóg zamknął mi drzwi mówiąc, kobieto, postawiłem na Twojej drodze skurwysyna, żebyś nauczyła się cenić i szanować siebie, zamykam Ci drzwi do małżeństwa. Otwieram Ci okno, zabieram go, po to, żebyś zaczęła życ pełną piersią. Daję Ci to, o co prosiłaś tyle lat. Prosiłaś o kontakt z ludźmi, o prawdę o nim. Masz ją. Zrób z tego narzędzie do zmiany siebie. Kiedy dowiaduję się o kolejnych świństwach, hipokryzjach, draństwach, matactwach, kochankach, nawet z czasów, kiedy wydawało mi sie było dobrze, nie boli mnie to. Nie boli mnie nawet fakt, że pozwalałam sobie na to. Byłam nieświadoma siebie i swojej wartiości. Teraz już jestem i więcej takich gniotów ludzkich w moim życiu nie chcę. Mam siebie. Wreszcie. Wreszcie widzę, że jestem cudowną kobietą. Mam cudownych przyjaciół, coraz więcej ludzi wokół mnie, takich serdecznych, mam kochane dzieci. Moje cudowne, takie , które w najgorszym czasie, kiedy burza, kiedy stres, patrzą w oczy i widzę, że kochają, ponad zycie, kochają mnie taką jaka jestem. Nie ważne czy rozczochrana, zapracowana, z makijażem czy bez. Dla nich jestem najiękniejsza. Moje dzieci, kiedy popadnie, przychodzą do mnie i całują, nagle mówią \"kocham\". Za nic. Za to, że po prostu jestem. I ja je kocham. Za nic. Za to że są, że mogę być z nimi, nie ważne, czy mają taki czy inny humor, czy w szkole jest dobrze czy zle, kocham i akceptuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Consekfencjo - napisalas do Kasi \"Ty jeszcze nie ufasz swoim decyzjom.\" Mialam tak cale lata. Wdrukowano mi ze sama sobie nie poradze, ze zgine - i w wiekszosci przypadkow gdy samodzielnie musialam decyzje podjac - bylo wahanie... Bylo ogladanie sie na innych. Pamietam jak matka zawsze mowila: ubierz czapke bo zimno; ja na to ze nie jest zimno; a ona: patrz ludzie w czapkach chodza ty tez ubierz. Czyli ten \"autorytet\" byl gdzies na zewnatrz. I wiecie co - ja dlugo slyszalam ten glos w glowie: wyjrzyj na dwor czy ludzie w czapkach.plaszczach/z parasolami chodza. Nie to ile na termometrze, tylko ze ludzie chodza tak ubrani. Teraz rozumiem ze swiadczylo to o braku poczucie paenosci i bezpieczenstwa u matki - ale na wiele lat mi sie udzielilo. Najlepszy przyklad jak zaczynalam jezdzic samochodem - wyjezdzajac z podporzadkowanej drogi, widzac ze nic nie jedzie JA NIE BYLAM TEGO PEWNA! Taki akurat przyklad mi przyszedl do glowy na zobrazowanie, ale zawsze mialam watpliwosci co do swojego odbioru rzeczywistosci... Tak mialam wyprany mozg. Ale wyobrazam sobie co musiala czuc matka - myslac tak samo, czujac sie zagrozona, szukajac \"oparcia\" na zewnatrz, w jakichs \"autorytetach\"; trzymania sie kurczowo jakiejs zaslyszanej w radiu (czy od kogos) madrosci... Ten przyklad ze sprawdzianem tez byl dobry - przypominam sobie teraz pytania: na pewno dobrze napisalas, na pewno, moze gdzies sie pomylilas? K*rwa i ja wreszcie nie wiedzialam czy napisalam dobrze czy nie, tak mialam namieszane. Dopoki nie otrzymalam wynikow. I jakze czesto piszac dobrze nie bylam pewna czy to dobrze. Tzn tutaj jest jeszcze jeden czynnik - wszystko moglo sie zmienic. Zasady, odpowiedzi... Nie mialam na to wplywu. Na nic nie mialam wplywu. Tak sie czulam. Odkrywajac powoli ze jednak mam wplyw, ze jednak doskonale sobie radze, ze nie potrzebuje \"autorytetow\" do wysrrrrania sie - ze potrafie podjac sluszan decyzje, ze moge na sobie polegac - Boze, toz to bylo jak olsnienie, jak jakas wielka radosc! Pamietam wszystkie moje \"pierwsze\" samodzielne razy - czy to jak wyjechalam autem sama, czy jak poprowadzilam swoja pierwsza grupe - i wtedy czulam tak jakbym matce i innym watpiacym rzucila to w twarz - a widzicie, nie jestem do niczego! Ogromna satysfakcja. Ze sama potrafie tak wiele. Dobrze ze to sobie przypomnialam. Ale dzis w nocy obudzilam sie i czulam ze wzywa mnie moje wewnetrzne niemowle. Ono mnie strasznie potrzebuje. Jest opuszczone, samotne i sie boi bo nie umie samo przetrwac. Boi sie ponad jakiekolwiek wyobrazenie, strachem instynktownym, atawistycznym. Boi sie choc nie umie tego okazac inaczej jak placzem i krzykiem dlatego trudno zrozumiec innym czego chce, placz dziecka moze draznic, niepokoic - czuje wokol siebie takie rozdraznienie i boi sie jeszcze bardziej. Kiedy probuje dotknac tego leku - to jest jak proznia, czarna, bezdenna proznia ktora przeraza nie do opisania. I wyobrazam sobie to male dziecko otoczone owa proznia... A ja zjawiam sie i biore je na rece, i juz nie ma tej prozni - chce aby poczulo milosc jaka ja do niego czuje. I zeby ta milosc byla na tyle silna, by ochronila je przed lekiem. Poczulam milosc. Naprawde. Nie taka o jakiej tu mowimy - pseudo-milosc do toksycznego partnera - ale cos takiego z glebi duszy, cos bardzo glebokiego, nie intensywnego - nie jak wodospad ale jak ocean. Spokojnego, trwalego, nieprzemijajacego. Czyli jednak jest we mnie milosc. Wszystko jest w nas samych, i jesli bedziemy szukac - odnajdziemy. Teraz najwazniejsze - to kochac to wewnetrzne dziecko. Dawac mu te milosc w kazdym etapie jego zycia. Teraz jako niemowle najbardziej jej potrzebuje i nie bedzie roslo dopoki nie otrzyma tyle itrzeba. Bo za kazdym razem jak wracam do wewnetrznego dziecka to jest ono niemowleciem, nie dorasta. Te pozniejsze etapy nie sa tak sugestywne jak wlasnie ten najwczesniejszy. Zastanawiam sie czy nie skorzystac z hipnozy bo mam dziwne wrazenie ze cos traumatycznego mialo miejsce gdy bylam niemowleciem, cos co mnie przerazilo smiertelnie - moge sie mylic ale w hipnozie to wyjdzie chyba jesli bylo takie zdarzenie. Tak jak pozar czy wypadek a moze jakas straszna awantura z krzykami, grozbami itp? Wiem ze poprzez takie wlasnie przezycie zakielkowalo moje poczucie zagrozenia i strach ktorego nie potrafie do dzis niczym wytlumaczyc. Poglebily je pozniejsze przezycia... Ale gdzies byl poczatek i jak do niego dojde - bede bliska uleczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy - trzeba byc gadem zeby tak krecic i to bez zmruzenia oka. Znalam takich. Moj eks - obsrywal mnie na zewnatrz - innych obsrywal do mnie. Taka natura. Moj obecny tez mija sie z prawda i pierd*li glupoty do znajomych ale ja mam to gdzies, pokazuje tylko swoj poziom. Jak ktos mnie lubi to bedzie lubial i zadne obsmarowywania nie beda mialy wplywu - a jak nie lubi to trudno, nie wszyscy mnie kochac musza ;) Kiedys sie przejmowalam - jak mozna tak obgadywac za plecami, jak mozna byc takim falszywym - mozna i juz. Jest jaki jest. Tylko ze mnie obrzydza takie zachowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yeez - "oneill- pisesz ; czyli jednak jest we mnie miłość. dlaczego wątpilaś i niedowierzałaś w to, że jest w tobie miłość ? " Moze inaczej - czulam ze we mnie jest ale ze musze ja sama odnalezc. I nie wiedzialam jak. Bo to co czukam do tej pory to milosci anie bylo - stad moje sklonnosci do uzaleznienia emocjonalnego. I wydawalo mi sie ze te milosc to ktos powinien mi dac (ma mi dac) - oczywiscie jest to prawda bo miloscia zaczynamy nasze zycie, kochaja nas rodzice (tzn powinni bo taka jest naturalna kolej rzeczy), ale jesli nas nie kochaja, ta kolej rzeczy zostaje zaburzona i wlasciwie wszystko idzie doopa do przodu... Przez cale lata wydawalo mi sie ze mam zapracowac, zasluzyc na milosc i ona przyjdzie z zewnatrz. Dopiero stosunkowo niedawno odkrylam ze milosc jest we mnie, jest jak roza jerychonska zasuszona - ktora rozkwita dopiero w wodzie. I tej wody mi trzeba skads zaczerpnac. Wiem ze te wode tez mam w sobie, potencjal do rozkwitu. Zeby ta milosc stala sie miloscia a nie jakims zamrozonym ziarenkiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo z Raju ❤️ renta 11❤️ My chyba tutaj na topiku mamy jakąś jedność dusz, wzajemną przenikliwość czy inną nadprzyrodzoną moc w rozumieniu siebie i przywoływaniu tematów, które nas dotyczą. renta11.. kiedy pisałas o swoim synu, to jak bym czytała o swoim prawie. 21 lat, matura ok, zdolny, poszedł na Politechnikę, ale od razu zaocznie. Miał studiować, pracę pomogłam załatwić, miał opłacać sobie tylko czesne i mieć na swoje wydatki. I semestr I roku zawalił....ale poszedł od nowa. Teraz jest sesja I semestr I roku i on mi mówi, że chyba znowu nie da rady !!!! Bardzo się zdenerwowałam, bo wychodzi na to, że to ja bardziej chcę, że mnie zalezy, a mój syn jest nieodpowiedzialny... Jak rento pisalaś Twój przed komputerem. Mój w zeszłym roku jeszcze to samo i to ze względu na kompuer, gry etc nie pozdawał egzaminów. Tez się bałam, że to może uzaleznienie... Ale podobno jedno uzaleznienie zastępuje drugie... teraz ma dziewczynę. Komputer i wszytsko co z nim związane poszło w zapomnienie, ale jest ta jedna jedyna i moje dziecko sfiksowało maksymalnie na jej punkcie... Cały swój czas po pracy poświęca jej. Moja ostatnia wizyta u psychologa to była rozmowa na jego temat. Powiedziałam jemu, że skoro tak... i nie chce się uczyć niech zobaczy jak to jest być dorosłym i odpowiedzialnym. Jesli połozy tą sesja po raz kolejny, to nie będzie dostawał auta do dyspozycji i będzie partycypował w opłatach. Wczoraj z nim przeprowadziłam mocną rozmowę, że to nie jest kara dla niego, tylko ma niepowatrzalną możliwośc \'zobaczenia\' jak się zyje na włąsny rachunek. On mi powiedział, że nie jest i nie czuje się dorosły ( 22 lata!) i nie umie się uczyć ( patrz raczej nie chce), ale... dzisiaj zorganizował sobie sam korepetycje i własnie na nich siedzi. Niektórych trzeba motywować, trzeba wiedzieć czy motywacja negatywna czy pozytywna... Pamiętam jak mój brat miał żal do naszych rodziców, że go nie motywowali, że nawet ojciec mu nie przylał, żeby się uczył, żeby chodził na język nagileski, bo mój brat to wszytsko osiagnął, ale jako dorosly facet, który ma rodzine i dzieci i było mu bardzo ciężko... Może powinno się dziecku dać sparzyć skoro jak się go ostrzega to nie rozumie....może jak by poczuł ogień to wiedziałby, żeby rąk tam nie pchać. A ja chcę mojemu dziecku dac trochę swojego doświadczenia i mądrości, żeby jemu się łatwiej żyło, że nie musiał tak ciężko wszytskiego doświadczać jak ja. Ale może jestem za dobra, za bardzo chcę jemu nieba uchylić... Jedyne co mam na swoją obronę Wysoki Sądzie to to, że to moje jedyne dziecko i sama go wychowywałam :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez... Kiedyś miałam problem z wyrażaniem negatywnych emocji. Działało to na tej zasadzie, że jak sobie na to pozwolę, to przestanę być \"grzeczną córeczką\" dla rodziców, \"aniołem\" dla chłopaka i w związku z tym przestaną mnie kochać. Chore. Parę lat temu zdałam sobie z tego sprawę i powiedzmy, że zaczęłam nad sobą w tym zakresie pracować. Jak bardzo jest we mnie jednak ta potrzeba bycia perfekcyjną zakorzeniona, świadczy chociażby to, jak potrafiło mnie zaboleć określenie \"cholera\" rzucane pod moim adresem przez mojego ostatniego faceta. Czułam się zła, okropna, bo pozwoliłam sobie na pokazanie tych emocji, on przypisywał mi bycie \"zołzą\", więc wniosek- nie powinnam tego robić. Zaczęłam dusić je w sobie, kumulować, a później wybuchałam teoretycznie bez powodu i słyszałam- \"o co Ci chodzi?\". Ta potrzeba bycia idealną, bo inaczej nikt mnie nie będzie kochał, jak to w ogóle żałośnie brzmi... miłego dnia wszystkim ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem yeez ❤️ wiem, że masz rację Ale to takie trudne patrzeć jak dziecko się "przewraca" i stać bezczynie... Biec i pomagać to jak odruch bezwarunkowy. Trzeba dużo siły i samokontroli, żeby tego nie robić.... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uciekający Anioł
Dziewczyny dzis obudzilam sie ze strasznym poczuciem osamotnienia...i zaczely mi sie przypominac wszystkie mile chwile z moim ex...choc bylo ich tak malo...i jakos stasznie zaczelam za nim tesknic...jak to mozliwe ze skoro mnie tak ranil i nie szanowal ja za nim tesknie?wytlumaczcie mi prosze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Consekfencjo :-D Serdeczne dzięki za wytłumaczenie ale mnie nie chce to wyjśc, wogóle nic się nie zapisuje, szkoda, myślę że może mamy inne klawiatury, może dlatego, szkoda:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez- jakie? począwszy od irytacji, złości itd. Problem polegał właśnie na tym, że kiedy w tym związku zaczęłam je wyrażać w sposób jawny, np. gdy zabolało mnie zachowanie partnera, gdy coś nie spełniało moich oczekiwań itd. On w końcu przypiął mi łatkę \"cholery\", która czepia się o wszystko i z uporem maniaka, być może, że pół żartem, pół serio, ale jednak przy każdej nadarzającej się okazji mi o tym przypominał. Na pytanie dlaczego tak często się spieramy o różne przede wszystkim błahe sprawy, uzyskałam odpowiedź- \"bo Ty masz taki charakter\" i koniec tematu. W sobie i swoim zachowaniu nie widział nic złego, we mnie owszem. To wszystko spowodowało, że powróciłam do strategii zatytułowanej- lepiej siedzieć cicho. Po prostu bałam się, że w końcu mnie odrzuci, bo go zmęczę swoimi pretensjami. Myślałam, że może faktycznie przesadzam, że jestem wiedźmowata, że może oczekuję od niego, a sama faktycznie nie daję dużo więcej ponad upominanie, żeby nie rozrzucał skarpetek. A chciałam być dla niego kimś wyjątkowym, cudownym, miłym. Zamiast tego, zaczęłam się źle czuć sama ze sobą i czasami wolałam płakać gdzieś w kącie niż z nim szczerze porozmawiać. A później owocowało to wspomnianymi wybuchami w najmniej oczekiwanych momentach, kiedy, jak to określił mój znajomy, \"przegrzewały mi się styki\" ;) od nadmiaru tłumionych w sobie rozczarowań, żalu. Takim to się właśnie stałam zalęknionym zwierzątkiem. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DZISIAJ jestem pewna tego w stu procentach że przebywanie blisko osób takich którzy gaszą czyjąś świeczkę aby zapalić swoja własną , wogóle obcowanie z takimi ludżmi to NIEBEZPIECZEŃSTWO dla nas samych i wielkie zagrożenie. Tak samo tyczy sie to ludzi - którzy pełni są nienawiści i niczego nie chcą zmienic i nic z tym zrobić. Pełen nienawiści człowiek - będzie oczerniał drugą osobę do której żywi ową nienawiść, skłócał innych, czasem własnie najbliższe osoby, przeinaczał fakty,jest tego o wiele więcej ale teraz nie mogę tego tak ująć , dlaczego o tym wspomniałam ? to wszystko spotkało mnie od najbliższej osoby w mojej rodzinie, i dzisiaj jestem juz tego tak pewna że mając blisko siebie wampira emocjonalnego TRACI SIĘ SIEBIE począwszy od utraty własnej energii kończąc np na utracie własnej atrakcyjności , tak działo się ze mną kiedy nie byłam świadoma tego że są takie osoby pełne jadu i nienawiści ( czasem jest to skrywana nienawiść )odbierające komuś jego własne szczęscie , jego zapał , i radość , zapomniałam dodać jeszcze o tej ogromnej zawiści jaką w sobie maja takie osoby, tyle lat mi to uwierało, dokuczało , byłam jak osaczona ta osobą ,dzisiaj tzn od kilku lat jestem juz od niej wolna, ale ona nadal pała nienawiścią do mnie, wiem co jest przyczyną tego , wiem !! JA SIĘ OD NIEJ UWOLNIŁAM ! I ONA O TYM WIE , STRACIŁA ŻYWICIELA !! CZYLI MNIE !! :D Jeszcze mogłabym wiele na ten temat napisac, może jeszcze napiszę. I jeszcze taka mała uwaga na ten TEMAT ,tak się niektórzy dziwią ludzie dziwaczki, i jak to tak, przecież to najblizsza rodzina , jak tak można długo nie rozmawiac ze sobą ? idziwią się i dziwią dziwaczki ludziczki a ja wiem jak było i i ja wiem co jest dla mnie najlepsze i nie mam zamiaru się łaczyć w żadną bliskość z kimś kto wyprułby mi flaki z mojego brzucha z nienawiści do mojej osoby, unikam takich potworów i nie potrzebny mi kontakt z kimś kto szkaluje specjalnie moją osobę aby inni mnie unikali i nienawidzili, wiem jedno, prawda sama sie obroni, na to potrzeba czasu. To był trudny cholernie trudny dla mnie cały ten \"ETAP \" uwalniania się od tej osoby i wiem ze bez pomocy Boga nie udałoby mi sie to... Dzisiaj mam spokój od niej. :D:D:D:D:D:D:D Alleluja !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was! Czytam już od dłuższego czasu i zamierzam się żeby też napisać tylko nie wiem jak zacząć........ Jestem mężatką od prawie 11 lat, mamy syna. Już od jakiegoś czasu coraz bardziej zaczynałam sobie zdawać sprawę że jestem z człowiekiem który zawsze starał się mieć nade mną władzę, kontrolę ..... że zawsze starałam mu sie ustępować dla tzw. świętego spokoju i dlatego żeby na mnie nie krzyczał...... Zawsze \\\"spowiadać\\\" się ze wszystkiego .... zawsze podejrzana ........... Jak zaczęłam się przeciwstawiać temu to napotkałam na jeszcze większą agresję i nie zrozumienie i w dodatku sięgał coraz częściej po alkohol (raczej było tak że mówił że mnie rozumie ale zaraz potem wracało jego poprzednie JA). Coraz częściej zaczęłam myśleć o tym jak bardzo mnie męczy życie z tym człowiekiem, jak bardzo ja sama się zmieniłam po to żeby się do niego dopasować i żeby to on był zadowolony. Zawsze byłam żoną, która dbała o męża, o dziecko, o dom , o obiadki itd itp (i nawet były lata kiedy więcej zarabiałam) Mimo to i tak zawsze byłam podejrzana ...... jeśli nie miałam ochoty na sex .... znaczy że robie to z kims innym. Dla mojego męża najprościej było wtedy się obrazić i wyprowadzić z łóżka ...... W końcu rok temu poznałam kogoś i po jakimś czasie faktycznie zrobiłam to ...... potem myślałam że i tak jestem o to ciągle podejrzana więc teraz przynajmniej nie będę czuła tak dużej niesprawiedliwości wobec mnie bo w końcu jestem czemuś winna.... To był tylko epizod, trzy spotkania, trochę smsów......... Mój mąż gdy zaczynałam z nim rozmowy, że nie będę tolerować takiego zachowania wobec mnie, że nie pozwolę sobie na to żeby mi ciągle rozkazywał i krzyczał i ciagle kontrolował, żebym nie mogła się nawet z koleżanka spotkać i pogadać bo on np. musi wiedzieć o czym my rozmawiamy...... Powiem tez że nie był i nie jest też dobrym ojcem....w tych relacjach też wszystko próbował rozwiązywać krzykiem, nigdy nie pomagał mi w zajmowaniu się dzieckiem a chciałam powiedzieć że oboje pracowaliśmy. Jeśli nie mógł się dogadać z synem to nie dość że krzyczał po nim to jeszcze po mnie że to moja wina że tak jest. Gdy zaczełam mówić o odejściu zaczeły się cyrki, histrie, straszenie mnie że się zabije itd. Gdy powiedział mi że to ja mam mu cos przynieść i on mnie od siebie uwolni to już miałam serdecznie dosyć.... spakowałam siebie i syna i podczas nieobecności męża wyprowadziłam się. Poszłam do psychologa bo nie umiałam sobie z tym wszystkim poradzić. Złożyłam pozew o rozwód. Najpierw przyjeżdżał i prosił żebym wróciła, mówił jak bardzo nas kocha, zaczął też chodzic na terapie. Później było troche ciszy .... jakby przed burzą ..... myslałam i nie pomyliłam się ...... Włożył bardzo dużo wysiłku i trudu i za pewne dużo pieniędzy i udało mu się jakoś odzyskać smsy które pisałam z człowiekiem z którym ...powiedzmy miałam przygode (nie mam pojęcia w jaki sposób ale powiedział mi że pomogła mu bardzo wysoko postawiona osoba). Przed pierwszym terminem rozprawy najpierw zaczał mnie straszyć że o wszystkim wie ...... Później chciał się spotkac i powiedział że jak wróce i wycofam pozew to nikt się o niczym nie dowie. Gdy powiedziałam mu że nie wycofam pozwu i nie wróce do niego zaczeły się szantaże ...... że mnie zniszczy, że jak będzie rozwód to tylko z mojej winy, że pozbawi mnie praw rodzicielskich, że nasz wspólny majątek będzie tak podzielony jak on będzie chciał (wspólnie wybudowaliśmy dom w którym on teraz zmienił zamki) Nie wycofałam pozwu, na rozprawie adwokatka mojego męża powiedziała że jest za krótki rozpad małżeństwa i trudno stwierdzić że na pewno nastąpił jego trwały rozpad (mieszkamy osobno ponad 3 miesiące) Sąd zawiesił postępowanie na okres do 1 roku. Spotkaliśmy sie pare dni po rozprawie ...... mój mąż zaczał mi mówić że na prawde się zmienił (o czym przekonałam się kiedy mnie szantażował przed rozprawą.....), żebysmy spróbowali jeszcze dla dobra naszego syna ...... Powiedziałam mu że nie pozwole mu sie juz nigdy szantażować, że sama mogę powiedzieć o tym co zrobiłam i na pewno nie zawaham się iść do sądu i gdy już nie będzie można podważyć tego że nie ma jeszcze trwałego rozpadu naszego małżeństwa odwiesze postępowanie i wezmę winę na siebie i uwolnię się od niego (oczywiście jak on przyjdzie na rozprawę...) Praw rodzicielskich mnie nie pozbawi choćby dlatego że nasz syn ma 9 lat i odkąd mieszkamy osobno to nigdy nie powiedział że tęskni za ojcem i nie zawsze ma nawet ochotę na żeby się z nim spotkac (oczywiście wg mojego męża to moja wina, to ja ponoć buntuje syna co nie jest prawdą! Jak nasz syn był jeszcze małym dzieckiem to wiele razy prosiłam męża żeby np. poszedł z nim na spacer ....to mi mówił że chyba jestem głupia jak on będzie z wózkiem chodził po drodze....potrafił mi powiedzieć że wychowanie dziecka należy do matki....) Teraz czuje się tak czasami jakbym zawisła w próżni.... Mieszkam z synem u mojej mamy, syn ma blisko szkołe, ja dobrą pracę. Wszystko jest OK gdy np. nie dzwoni on lub nie przyjeżdża (ma prawo ... mówi że przyjechał do syna) Jest uparty .....mówi że sam nigdy rozwodu mi nie da, mówi mi że to ja mam wziąść całą odpowiedzialność za jego życie i za życie naszego syna który najprawdopodobniej kiedyś zrobi tak samo jak ja i rozbije swoją rodzinę; powiedział mi tez że jeżeli on bedzie musiał sie z kims związać to ja bede winna temu że on będzie żył w grzechu (nadzwyczaj wierzący się ostatnio zrobił; nasz syn idzie w tym roku do I komunii więc jego ojciec poszedł do tego kościoła i powiedział tam księdzu że ja go zostawiłam i odeszłam z dzieckiem itd itp) Troche się wygadałam i mi ulżyło choć to co napisałam jest w wielkim skrócie............ Nie mam zamiaru na razie wracać gdyż nie wierzę w to że się zmienił .... wiem też że obojętnie czy do niego wróce czy nie to i tak będzie mnie gnębił ..... To jest człowiek który nie odpuści dopóki nie będzie tak jak on chce i będzie się starał to osiągnąć bez względu na metody .... pozdrawiam Was wszystkie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak czytam te nasze historie będąc na tym forum od jakiegoś czasu i mam wrażenie, że ci mężczyźni to są klony, jeden w drugiego. Matryce. Postępują utartymi schematami, jota w jotę. Zmienia się tylko ewentualnie ilośc dzieci, miasto, ale sposób w jaki postępują jest taki sam....może rózna jest tylko siła eskalacji kobiety. Straszne. A zawsze myślałam o wyjatkowości mojego byłego już związku (oczywiście w pojęciu pejoratywnym). A tutaj tyle nas... Niebieska ❤️ czytasz topik jak napisałaś to masz wiedzę. Może nawet dzięki temu tak dzielnie trwasz w postanowieniu... i bardzo dobrze. Znasz specyfikę takiego związku...sinusoida i nigdy dobrze. Jak on Cię straszy nie bądź dłużna napewno wiesz, znasz jego czułe punkty...zagraj, wykrzycz coś co go wprawi w osłupienie, coś co może być kubłem zimnej wody, nie bądź bieran....obroń się. Niech wie, że Ty też to potrafisz... i jesli zajdzie potrzeba zrobisz dla siebie i dziecka. Przytualm Cię i życzę Ci dużo siły w wytrwaniu. Masz dobrą sytuację, syncia, pracę... będzie dobrze 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak, nawet ta osoba zastosowała wobec mnie szantaż emocjonalny w postaci zastraszenia mnie ze popełni samobójstwo. Kurwa,pytam się, dlaczego i już od najmłodszych lat byłam rozszarpywana i tyle bólu i ciężkich prób musiałam doświadczyć ? Absolutnie nie noszę żadnych pretensji w gdy o to pytam, mianowicie pytam dlaczego tak ciężko jest doświadczany człowiek od najmłodszych lat ? czy to wszystko musiało sie wydarzyć ? ile może znieśc jedna osoba? ile może znieśc dziecko które nie zna obrony i które jest świadome że toczy walkę samotnie ? Jedno jeszcze wspomnę tutaj , ja wybaczyłam tej osobie , powiedziałam jej to spokojnie w oczy , ale powiedziałam zaraz potym, że nie chcę nic znią mieć wspólnego , że nie wierzę w jej skruchę i w to że juz jeden raz mnie oszukała, ponieważ liczyła na to że się pogodzimy i tak się stało, natomiast ona po jakimś czasie znowu zaczęła atakować mnie i moje dzieci ( to był jeden wielki koszmar ) więc poraz kolejny chciała się do mnie zbliżyc i wymusic swoją fałszywościa abym się znowu z nią pogodziła ale ja juz jej nie uwierzyłam i nie pozwoliłam na to , czułam w sobie taką moc , to było mi bardzo pomocne, potrafiłam się od niej odciąc w ułamku sekundy , to był właśnie ten moment na który czekałam tyle lat. Musiałam to wreszcie zrobić dla swojego dobra i moich dzieci równiez ale przedewszystkim dla siebie samej!!! :D:D:D:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez... nie bardzo rozumiem... jeśli ma się jakieś oczekiwania co do związku, partnera, a okazuję się, że życie brutalnie weryfikuje nasz wcześniejszy pogląd na to jaka ta osoba jest i nie jest się szczęśliwym, to należy w tym trwać? Rozczarowałam się, mój "wyśniony ideał" był inny niż myślałam. Odeszłam, mimo iż byłam silnie przywiązana do niego. Czy to oznacza, że nie radzę sobie z rozczarowaniem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatrutra
Witam Was kochane Kobiety!!! jestem na głodzie... jeju cięzko mi...wszyscy mi mówią, że nie mogę się z nim spotkać....WIEM ZE NIE MOGĘ ... bo jak się w to zapędzę znowu to dalej będzie młyn,,,, cięzko dziadowsko cięzko jest... strugam sobie w mózgu że nie mogę, wytrwaj, wytrwaj ten ciężki czas a później bedziesz miała to wynagrodzone... strasznie spodobał mi się text : Bóg zamknął mi drzwi mówiąc, kobieto, postawiłem na Twojej drodze sk**wysyna, żebyś nauczyła się cenić i szanować siebie, zamykam Ci drzwi do małżeństwa. Otwieram Ci okno, zabieram go, po to, żebyś zaczęła życ pełną piersią. Daję Ci to, o co prosiłaś tyle lat. Prosiłaś o kontakt z ludźmi, o prawdę o nim. Masz ją. Zrób z tego narzędzie do zmiany siebie. budujący jak dla mnie..aż zapiszę go sobie aby codziennie go sobie czytać i czytać i wytrwać wielkie podziękowania dla CZTERY UMOWY :):):) TRZYMAJCIĘ SIĘ WIELKIE PANIE !!!!! buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo 😍 Mnie bardzo pomogła książka \"My, rodzice dorosłych dzieci\" . To bardzo trudne pozwolic dziecku żyć tak, jak chce. A niekoniecznie tak, jak my chcemy. Dla mnie największym problemem jest dawać mu wsparcie w sposób przejrzysty i jasny. Taki do odczytania dla niego. Bo ja się boję, czy on to dobrze czyta. Ja jestem dzieckiem pozostawiony emocjonalonie przez wszystkich w dzieciństwie. I odcięłam sobie uczucia. Boję się, że on też tak zrobił. A to tak trudno to odblokować. Ja też jestem prawie pewna, że ta pierwsza dziewczyna będzie taką :totalną\". Bo u mnie też tak było. Właściwie to ja sie nie dziwię temu, co robi. Nie wiem tylko, czy jest możliwe przełamanie tego. Liczę na to, że ta pierwsza dziewczyna go troche odblokuje. Tak, byśmy my sie mogli do niego przebić tak \"na prawdę\". Niby kontakt dobry, wiem, że dla niego jestem osobą najważniejszą, ale ... taki trudny. On jest taki inny, a jednocześnie powiela błędy nie tylko swojego biologicznego ojca, ale i moje. Chyba nie możemy uchronić naszych dzieci przed życiem. Tylko jak dać wsparcie bez narzucania się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zatruta - sama sobie pomogłaś, gdybyś się nie otworzyła na słowa, które napisałam, pewnie nawet byś ich nie dostrzegła. To Ty chcialaś sobie pomóc, ja tylko napisałam co czuję. Ale cieszę się, czytaj je codziennie i niech Ci uświadomią, że Twój głód sama sobie fundujesz. To Ty chcesz być głodna. Popatrz na siebie inaczej i zastanów się, dlaczego, skąd się bierze tak naprawdę ten głód. Popatrz na siebie z boku, jak na koleżankę. I jeszcze jedno, co najpier wyczytałam, a od jakiegoś czasu czuję. Po rozstaniu z partnerem, od którego jesteśmy uzależnione jest głód, strach, niepewność w nas. Warto na tego partnera popatrzeć jak na naszą \"używkę\", przyjrzeć jej się obiektywnie. Używka nie uzdrawia. Po co nam coś, co tak naprawdę nie stanowi żadnej wartości? Pisałyście o odnalezieniu wewnętrznego dziecka w sobie. Nie próbuję jeszcze, bo wiem, że to będzie duży ból. Kiedy zaczynam się do niego zbliżać, do małej dziewczynki w okularach i z włosami do ud, boję się. Bo wiem, że jest strasznie biedna, smutna i ciągle się boi. wiem, że nie chce mówić. Do tego momentu docieram i koniec. Bariera. Duszę się od powstrzymywanego płaczu i ja uciekam. Ona tam sama zostaje. Przyjdzie czas, że pójdę krok dalej, może nawet razem stamtąd wrócimy. Za rękę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy 😍 Pięknie to opisałaś. Kontakt z małą dziewczynką jest trudny. Ale taki uzdrawiajacy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cztery umowy - nic na sile. Tez sie taka pamietam i tez zupelnie nie wiedzialam jak do tego dziecka podejsc, jak je otworzyc... Czasem milczalo ale najczesciej udawalo ze jest zadowolone, zagadywalo, zmienialo temat na lekki. Zaslona dymna dla cierpienia, zeby nie bylo go widac. Zeby nikt nie rozpoznal ze cierpi i ze jest nieszczesliwa... Bo pewnie by ja za to odrzucono lub ukarano. Miala byc taka jaka ja chcieli widziec. Inna opcja nie istniala - tzn istniala, i owszem, ale kosztowala zbyt wiele... Ona mi zaczyna juz ufac - ale musze zaczac od urodzenia, od poczatku. Bo tam czai sie strach i porzucenie. Ta ciemna otchlan strachu ktory mozna tylko wykrzyczec w proznie, ktory moze pozostac bez odpowiedzi - a to czy odpowiedz nadejdzie wcale nie zalezy od dziecka - tylko od swiata zewnetrznego. Czyli - na nic nie ma wplywu i musi sie poddac, czekac az sie nim zajma albo az zginie. Przeraza mnie ta ciemnosc kiedy tam ide po moje dziecko... Przeraza mnie jej istnienie, ona mnie nie dotyczy - ale kiedys jej doswiadczylam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
...witam.... swymi dziećmi zaopiekujcie się tą sama łagodnością jak ze swymi małymi wewnętrznymi dziewczynkami..i z takim zrozumieniem , tymi samymi metodami.. ....mój syn gdy wygłosił jedną ze swych hardych potrzeb oczekiwał jak zwykle standardowych odpowiedzi do których był przyzwyczajony .... nic nigdy nie rozwiązywały.... nagle otrzymał pytanie ode mnie - ....SKARBIE W JAKI SPOSÓB MOGĘ TOBIE POMÓC ?...... OD TEGO MOMENTU ZACZĄŁ DOSTRZEGAĆ ZMIANY W OJCU I UFAĆ ŻE GO NIE ZAWIODĘ. TO SAMO TYCZY SIĘ MATEK. PO CAŁKOWITEJ PRZEMIANIE DZIECI ZMIENIAJĄ SIĘ ROWNIEŻ ..BEZ SŁOW...W PRZEKAZIE POZAWERBALNYM......... .......TAK JEST NAPRAWDĘ..................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
...PROSTE ZWYKŁE SŁOWA.....I KONSEKWENCJA ? PYTANIE NIECH SAMO WYMYŚLI POMOC JAKIEJ ONO POTRZEBUJE ? BO CHODZI O POTRZEBY JAKIE ONE MAJĄ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem , co się dzieje, dlaczego stamtąd wracam z niczym, dlaczego zostawiam tę małą samą. Przecież między nami jest znak równości. Ona nie płacze, bo ja cofam się przed płaczem. Ona nie mówi, bo ja z nią nie rozmawiam. Przecież ta mała to ja. Dusi mnie w gardle na jej widok, bo doskonale wiem, ze biedna, posiniaczona i wiem, kto jej zabronił płakać , mówić.Ją tak samo dusi w gardle, tak jak lata temu, kiedy tata przychodził z pracy i wiedziała, że nie może po sobie pokazać, że coś się stało. Dziś wiem dlaczego. Bała się nie tylko razów, epitetów i krzyków, bała się, że jeśli tata się dowie, to nie będzie już rodziny. Rodzice się rozejdą. Czas odwiedzić tę dziewczynkę, zapłakać z nią, pozwolić płakać i jej i sobie. Pozwolić mówić i przekonać ją, że nie musi już dusić w sobie żalu, bólu, gniewu, prawdy. Nie jest odpowiedzialna za niczyje małżeństwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cztery umowy ❤️ Ta twoja mala czeka na ciebie ... nie mogla wyplakac sie przed ojcem, pozwol jej wyplakac sie przed toba.. Przynajmniej przytul ja... Chyba wiem dlaczego uciekasz od tego spotkania... masz tak duzo na twoim talerzu... twoj maz i jego klamstwa... obawa o corke... twoje zdrowie.... moze podswiadomie obawiasz sie, ze to spotkanie przerosnie cie emocjonalnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Auto detox 😍 ....SKARBIE W JAKI SPOSÓB MOGĘ TOBIE POMÓC ?...... Dziękuję. nic więcej nie potrzeba :D Cztery umowy 😍 Kiedy zacznie się ściskać gardło skieruj tam swój oddech. Odblokuje i otworzy się wyrażanie siebie. Tak samo np. z bólem serca i innymi. Kieruj tam swój oddech, a blokady sie otworzą. Kiedy będziesz chciała się cofnąć też kieruj swój oddech tam, gdzie czujesz dyskomfort, czy ból. Ułatwi Ci to wiele. Oneill 😍 Ja dotarłam do tego, że moja mama probowała się pozbyć niechcianej ciąży. Czyli jestem dzieckiem poaborcyjnym. To są dzieci ocalone do życia z bardzo poważnymi konsekwencjami psychicznymi. Poczytaj w internecie. Czyli, jeszcze Cię nie było, a już Cię nie chcieli. :D Wróciłam do tego momentu i pomogłam sobie. Ale z moich doświadczeń wynika, że moje pierwsze reakcje prawie zawsze ( a już chciałam napisać, że zawsze) są chore. Skoro Twoja mama oddała Cię do adopcji, to raczej nie chciała Cię. Więc być może będziesz musiała szukać jeszcze przed narodzeniem. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×