Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Tak, on się oparł na ewangelii Św. Łukasza i opowieści o synu marnotrawnym. W Zwierciadle była taka seria o bajkach rozbierana przez psychologa, chyba Dziurdzikowskiej. Tam właśnie tez była bajka o synu marnotrawnym. Nie wiem, czy to dobry odnośnik, ale polecam tez wiele innych bajek np. bajkę o śpiacej królewnie itd http://www.zwierciadlo.pl/kultura/Ksiazki/bajki-rozebrane.html A Dziewicki jest the best :D i ine jego artykuły też. To chyba jeden z moich guru. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
19:51 ] renta11 stukpuk Ja widze w Tobie małą zagubioną dziewczynkę przede wszystkim spragniona miłości. Prawdopodobnie tej rodzicielskiej. Ale mam dla Ciebie dość dobrą wiadomość. Żaden mężczyzna nie jest w stanie dać Ci miłości, której dotąd nie dostałaś.Matczynej i ojcowskiej miłości. dlaczego? Bo to nie jego rola. Tylko mama i tata mogą dać Ci tę miłość. Mamy już nie ma, tata na szczęście jest. Nie koncentruj się na tym, co zabrała ci kochanka ojca. Skoncentruj się na tym, co Ty możesz dać swojemu ojcu, jak Ty możesz okazać mu miłość. Żadna kochanka nie stanowi konkurencji dla córki.Ty jestes córką, ona kochanką, dla każdej z Was jest miejsce w sercu Twojego ojca. A zamiast koncentrowac się na tym, w czym on jej pomógł, skoncentruj sie na tym, co Ty możesz zrobic dla swojej kariery zawodowej. Po co masz wjeżdżac do zawodu na plecach swojego ojca, jak ona? Zrób lepiej, inaczej i madrzej. A co do faceta. Jak pisałam, on nie ma być po to, by dać Ci miłość jako dziecku. Bo on nie będzie Twoim ojcem, ale Twoim partnerem. Nie myl ról. Zachowując się jak matka Twojego partnera, lub czasami jak jego córka, zaszkodzisz i sobie i jemu. Lepiej dążyć do równowagi w związku, dawać sobie wzajemnie mniej więcej po równo. Być równorzędnym partnerem. Najlepsze co możesz zrobić dla siebie i swojego przyszłego partnera, to móc mu kiedys powiedzieć: "Potrafię świetnie być i żyć sama. jestem samowystarczalna. Ale chcę być z Tobą" A jeśli on też będzie tak myśleć, to macie szanse na przyszłość. A pustkę, którą masz w sobie, możesz zapełnić sobie sama. To nie jest łatwe, ale możliwe. Są na tym forum dziewczyny, którym sie to udało. Możesz korzystać z ich wsparcia i rad. Ale najlepszej rady udzieliłas sobie sama w swoim ostatnim wpisie. Myślę, że nieświadomie powielasz schemat swojej mamy. A napisałas tak: " tak własnie tak, dlatego niszczyła wszytko z niepokoju duszy i za skarby nie dała sobie wytłumaczyć, że może to zmienić tylko trzeba racjonalniej myśleć" stukpuk Jeszcze jedno. Jak kiedyś mój pierwszy M mnie przytulał i zamykał w swoim ramionach to ......świat stawał w miejscu. Dosłownie. Byłam tak spragniona miłości i ciepła, tych Twoich ciepłych dłoni, że opierałam sie tylko na nim, bo tak byłam słaba.Szybko okazało sie, że to był błąd. Kosztował mnie bardzo wiele. Dzisiaj, po wielu latach, błogosławie fakt, że opieram się nie tylko, ale głownie na sobie. Ale...... po wielu latach. Bo nie było takiego dostępu do psychologów, do wiedzy, takich grup wsparcia i takiego forum. Bo nikt mi nie był w stanie pomóc. A z moim drugim M zostałam prawdopodobnie dlatego, że powiedział, że on może żyć beze mnie i że sobie poradzi, i może będzie nawet szczęśliwy. Ale, ze tak wiele nas łączy i on chce być ze mną. To było dojrzałe stwierdzenie. On mówi o nas, że jesteśmy sensoryczni. Bo tak lubimy dotyk, oboje. Ja pamiętam, jak kiedyś byłam zależna od objęcia, od JEGO ramion. Ale ON nie zapewnił mi bezpieczeństwa emocjonalnego, bo po prostu nie był w stanie. nikt nie jest. Nikt oprócz MNIE i CIEBIE. Przytulam Ja nie widzę nic w tym złego, czy agresywnego. Odebrałam Twój wpis, że drażni cię to, ze kochanka Twojego ojca wjechała do zawodu na plecach Twojego ojca. I że masz żal do ojca o to. Więc napisałam w tym sensie, że po co Ty miałabyś tak wjeżdżać? I tyle. Jeśli tego nie robisz, to i dobrze. I tak jest lepiej. Jest to więc raczej pochwała, a nie potępienie. :D Nie przepraszam, bo nie mam za co. Jesteś na takim etapie, ze widzisz szklankę do połowy pustą i tak tez odebrałaś mój wpis. Enia zresztą też. Trudno. Przyjdzie dzień, że zrozumiesz to i odbierzesz zgodnie z moja intencją. A intencja była i jest jasna i czysta. 😍 Przyjdzie dzień, że zostaniesz graczem na boisku swojego życia. Widzę, że bardzo się starasz. :D Nie koncentruj się na tym, co źle odebrałaś. Koncentruj się na pozytywach przekazu. Jeśli możesz oczywiście i chcesz. Ja się najczęściej nie tłumaczę. Ale zrobiłam wyjątek. Tylko raz. Jeśli będziesz do tego jeszcze wracać, to znaczy, że jest Ci to potrzebne do użalania się nad sobą. I do udowadniania, że cały świat się sprzysiągł przeciwko tobie. A świat to to, co mamy w głowie :D Przytulam z sercem i zyczliwością. Życzę Ci jak najlepiej 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pamiętam jak na początku, kiedy tutaj trafiłam odpisała na kolejny mój rozpaczliwy post Aaagaa.... Napisała coś a propos użalania się nad sobą, o roztkliwianiu się i nurzaniu w rozpaczy, że widocznie tak lubię, tak chcę.... że rozpamiętuję i rozdrapuję rany, że sama się w tej tęsknocie, uzależnieniu zapadam, że nie chcę zrozumieć... że tak widocznie mi dobrze. Pamiętam moje oburzenie, złość, a nawet niechęć. do Aagi o to (nigdy o tym nie napisałam) Staram się nie odpowiadać z pretensją do nikogo, ponieważ pisząc tutaj, prosząc tym samym o wsparcie wystawiam się na pewnego rodzaju ocenę, wystawiam swoje słabości na światło dzienne i nie mogę mieć pretensji, że ktoś moje słowa odbiera tak czy inaczej. Ma prawo... ja mu je daje pisząc tutaj. Mogę ewentualnie napisać kolejny raz, prostując intencję... Dzisiaj inaczej patrzę na to co pisała Aagaa, bo ja jestem inna, bo jestem w innym miejscu, bo dzisiaj patrzę na to z dystansem. Dzisiaj wiem co miała na mysli, co chciała mi przekazać... ale musiałam do tego \"dorosnąć\". Cieszę się, że wytrwałam i ciągle jestem z Wami.... I coraz mi lepiej samej ze sobą... stukpuk puk puk... ❤️ Jesteś w bardzo trudnym dla siebie momencie, jesteś chodzącym bólem i rozpaczą...masz żal do wszystkich i do siebie. Targają Tobą bardzo skrajne uczucia...raz jesteś silna i czujesz, że dasz sobie radę, a innym razem opisujesz jak Ci ciężko, jak trudno.... Nie oceniaj nas Kochanie, bo jesteś z nami tylko \'chwilę\' i nie wiesz co pod każdym z nicków tak naprawdę się kryje. Też miałam sytuacje, że nie wiedziałam czy zapłacić za prąd (bo zaraz odłączą), czy kupić sobie i dziecku jedzenie... Wyrzucił mnie z ukochanej pracy facet, który był nikim (bez wykształcenia, bez umiejętności), ale z plecami, zajął najpierw moje stanowisko z takim mozołem, trudem i zaangażowaniem zdobywane, zdegradowano mnie, a w konsekwencji po kilku miesiącach mnie wyrzucili.... na jego wniosek. Dyrektor kadr kazał mi podpisać wypowiedzenie za porozumieniem stron, bo jak nie podpiszę to na liście obecności będzie zmuszony powpisywać mi na czerwono \"S\" co znaczy notoryczne spóźnienia.... Pół życia w domu z ojcem alkoholikiem, który wyrzucał mnie ciągle z dzieckiem z domu (mąż był w wojsku), wyzywał.... Do tego ciągłe pobyty w szpitalu, gdzie ścigam się z czasem...i nigdy nie wiem czy zdążą... Ehhh Nie pisze, żeby się z Tobą licytować, tylko, żebyś wiedziała, że tutaj mało kogo życie głaskało... Wszyscy jesteśmy z podobnej gliny ulepieni. Przytulam Cię mocno... ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renta 🖐️ ❤️ Ciesze sie, ze cie juz nie wkurzam :D Teraz to my jak te trzy muszkietery: Ty, ja i yeez .. :D :D :D No i ciesze sie, ze korzystasz z dobrodziejstw GABA. Wychodze z zalozenia, ze jesli organizm wymaga pomocy, to nalezy mu pomoc. What ever it takes... czasem jest to suplement, czasem jest to wizyta u specjalisty, czasem jest to lek antydepresyjny, czy anty cokolwiek nam dokucza. Whatever works!! W bibllii jest napisane - szukajcue a znajdziecie... pukajcie, a bedzie wam otworzone. Wiesz, ze nie jestem zadna dewotka i mam wiele zastrzezen do prawie kazdej religii swiata, ale ta w/w formulka biblijna przemawia do mnie i dla mnie sprawdza sie w zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewcia - laduj skutecznie swoje akumulatory😘 stukpuk - http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IP/jak_sie_nie.html masz dosc nas, rozumiem, ale poczytaj sobie prosze te stronke; i wybacz mi te sugestie, ale uwazam, ze potrzebujesz farmakologicznego \"wsparcia\"; pojscie do psychiatry to w dzisiejszych czasach zaden wstyd; nie potrzeba na to pieniedzy, sa przychodnie finansowane przez NFOZ; przytulam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A tak sobie uzmyslowilam Rencia, ze ja mam kilka dobrych znajomych z ktorymi poczatki znajomosci byly ze tak powiem malo przyjacielskie. Najlepszym przykladem jest historia mijej znajomosci z moim aktualnym partnerem... nazwijmy go na potrzeby tego topiku moim MMM :D Otoz moj MMM zostal przyjety do mojej firmy. W pierwszej rozmowie z nim poinformowalam go o jego obowiazkach i udzielilam mu kilka dobrych rad, naprawde z serca plynacych, bo widzialam w nim potencjal. Kilka lat pozniej dowiedzialam sie w godzinie szczerosci, ze po wysluchaniu moich jakze cennych rad udal sie on do toalety i tam sie rozryczal ( jak ta baba, ze tak bezlitosnie skomentuje :) ) . Z jednej strony potrzebowal pracy, a z drugiej trafil na tak malo delikatna i jakze niesprawiedliwa (wydawalo mu sie) szefowa. Dopiero wieczorem, w lozku gdy usilowal na spokojnie przeanalizowac sytuacje i podjac jakas decyzje zaczelo do niego dochodzic, ze ta zolza to w sumie miala racje z tym , i w tym i z tamtym rowniez. Taka konkluzja wkurzyla go ponoc jeszcze bardziej, ale postanowil, ze prace podejmie, ale bedzie mi sie uwaznie przygladal i przy nadarzajacej sie okazji wytknie mi niewlasciwosci mojego postepowania. Ponoc w krotkim czasie moje metody komunikacji w zespole juz go tak nie w kurzaly... ale odserwowal mnie dalej czujnie ... ponoc glownie wpadaly mu w oko moj biust moja pupa !! :D I to jest kolejny dowod na to, ze wiekszosc mezczyzn w procesie myslenia posluguje sie w znacznie wiekszym stopniu praciem niz mozgiem... :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Inna- ja 🖐️ A ja mam propozycje, abys wkleila tutaj, na tym topiku ten twoj e-mail o \'\" tamtej stronie\" . Jestem goraca zwolenniczka szeroko pojetego upubliczniania, zgodnie z zasada, ze nic co ludzkie nie jest mi obce. Ja uwazam, ze twoj wpis moze byc wbrew pozorom bardzo na temat i moze doprowadzic do ciekawych refleksji. Moze pomoc w wyrobieniu w sobie perspektywy spojrzenia na codzienne klopoty. Mowimy tu o wielu rzeczach ktore sa tylko obrzezami tematu, mowimy o dzieciach, mamach, ojcach, kochankach, piszemy dowcipy, sluchamy razem muzyki, a nawet ogladamy razem filmy, czy wrecz sprzeczamy sie gdy zajdzie taka potrzeba klaryfikacji. Dlaczego zatem nie pogadac o twoich doswiadczeniach paranormalnych. Sama widzisz, jak dziewczyny sie zainteresowaly tym tematem. Podejrzewam, ze nie jedna z nas doswiadczyla na swojej skorze jakiejs formy paranormalnosci. Wiem, ze mnie to spotyka czesto... nie, nie smierc kliniczna, ale to cale de ja vu ( czy jak to tam sie pisze ) . A po smierci syna mojej przyjaciolki, on ( mozecie sie smiac) KOMUNUKOWAL sie ze mna bo chcial ostrzec swoja matke.. A ja nie wiedzialam jak jej to powiedziec... wkoncu wydukalam, a ona przyjela to bardzo normalnie i wcale nie odeslala mnie do psychiatry.. Potwierdza sie stara prawda, ze zycie jest forma istnienia bialka, ale w kominie czasem cos zalka. To co inna, napiszesz? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutno mi, ale nic to.... Będzie dobrze, bo musi. Teraz już nie jest najgorzej, ale...znowu się zawiodłam. Co nas nie zabije to nas wzmocni.... LOVE ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo.. - Ty juz wszystko wiesz i rozumiesz; zadnych rad nie potrzebujesz; pozwol sobie na ten smutek, jest zupelnie naturalna reakcja w takiej sytuacji; masz o tyle dobrze, ze przynajmniej nie jestes formalnie zwiazana z \"tym panem\", bo to niestety dodatkowo wszystko komplikuje; utul sie sama, a ja to czynie wirtualnie😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje Kochane ❤️ dziękuję Wam bardzo za wszystko chyba się otrząsam ...przynajmniej mam taką nadzieję,napiszę jutro jeśli dam radę tyle myśli przewala się przez moją głowę szkoda że zapisać ich nie można....... Vacancy napiszę do Ciebie maila proszę jednak o cierpliwość...❤️ Pozdrawiam serdecznie i buziaki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierna... - spij spokojnie; niczego, tak jak cierpliwosci nauczylo mnie zycie; poczekam; najpierw zajmij sie soba😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo...❤️ tak mi przykro że znowu się zawiodłaś...jeśli możesz napisz coś więcej może kiedy "wylejesz" to Ci ulży a i dziewczyny pomogą.....bardzo bym chciał by choć obie się udało.....trzymam kciuki za Ciebie. Dobranoc:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niebo 😍 To sprawa prawie jednoznaczna. Chociaż jeszcze 3 lata temu ja tez myślałam, ze u mnie tak jest. To u Ciebie to jedna stała gra. I Ty w wiecznej kontroli nad tym, co mówisz. To nie sposób na życie. Myślę o tej grze, czy u mnie była taka stała gra. Ale chyba nie.U mnie były sytuacje, w których on sie niekontrolował i robil sobie dobrze. Moim kosztem, bo to byl mój czerwony guzik, te sytuacje akurat. I były manipulacje. To borderline wyrażnie był u mnie z elementami DDD. Dobrze, że borderline wygasa po 40, a w każdym razie u nas tak było. I jego determinacja, i dokonanie wyboru.U Ciebie to raczej spoób jego na przejęcie całkowitej kontroli nad Tobą i Twoim życiem. Z wyeliminowaniem osób Ci najbliższych. A jak to zrobi, to czy odpuści? Czy będzie się starał Ciebie zniszczyć do końca? Kiedy to się skończy? Jak on funkcjonuje ze swoim synem? Z byłą żoną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja córka bawi sie w spiewanie. więc w piątek byłam na konkursie piosenki powiatowej. Dostała tam wyróżnienie. Wczoraj we Wrześni na prawyborach, bo miała tam spiewać. Ale była ulewa i odwołali występy. A dzisiaj jest u nas taki miasteczkowy festyn i tam też będzie śpiewać. A ja jak kierowca. Czasami wożenie jej na lekcje śpiewu mnie męczą. Ale w sumie obcowanie z muzyką jest rozwijające, więc daje jej sie rozwijać. :D Dobrze, że w sumie to ona chce pisać książki i to koniecznie w Irlandii i to pewnie na wrzosowisku :D Bo do tego nie jestem jej potrzebna. Syn sie nigdzie nie udzielał i miałam spokój. a mała ma ciąg na scenę. I mam stale ruch w interesie :D Mam nadzieje, że dzisiaj nie będzie padać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A z ta Irlandia, wrzosowiskami etc... To jest super sprawa jak sie jest daleko, przedmiot do marzen. Bo rzeczywistosc przywraca do pionu. Jak sie jezdzi, zwiedza, marzy to masz wersje \"demo\". A jak przyjdzie zyc i mieszkac - wychodza te wszystkie ukryte \"atrakcje\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry Kochane! Nie piszę tutaj zbyt często, ale to chyba dlatego, że nie czuję się jeszcze gotowa by zacząć analizować, zmieniać, etc. Odeszłam i żyję, ale właściwie to jestem zawieszona w próżni... Udaję, że nie ma problemu i z reguły całkiem nieźle mi to wychodzi... Ale ostatnio mam gorsze dni... :( Najpierw przestał pisać... Bolało bardziej niż niż brak spotykania... Nagle, któregoś dnia spotkałam go na światłach... Byłam w takim szoku, że nawet nie odkiwnęłam \"cześć\" i pojechałam dalej... Od tamtego dnia nie mogę przestać o nim myśleć, uruchomiłam stare gg i czekałam czy się odezwie... Głupota, wiem... :( W końcu napisał, a ja odpisałam... Rozmawialiśmy chyba z cztery godziny... Oczywiście zmienił się i żałuje i nie potrafi beze mnie żyć, itd., itp. i gdyby miał szansę to już by jej nie zmarnował... I wiecie co, kopnijcie mnie mocno, bo od dwóch dni zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno nie powinnam dać mu kolejnej szansy... :( Nagle po tylu miesiącach uświadomiłam sobie, że mi także go brakuje na tyle, że skłonna byłabym spotkać się z nim.. 😭 Na razie nie zrobię nic, wyłączyłam to stare gg i postaram się go nie włączać... Tylko czy aby na pewno robię dobrze? Czy kiedyś nie będę żałować? :( I w związku z tym, co napisałam powyżej chciałam się odnieść do rozmowy sprzed kilku stron na temat pozbywania się komunikatorów i ucinania kontaktu... Przepraszam, nie pamiętam która z Was pisała, że robi to by nie chce okazać słabości... Wybacz, ale gówno prawda... Też sobie tak to tłumaczyłam, że nie usuwam bo chce żeby widział, że mam to gdzieś i nie jestem słaba... A prawda jest taka, że nie usuwam, bo potrzebuję choćby tego pozornego związku...Nie usuwam, bo nie potrafię się odciąć całkowicie, bo jakaś część mnie wciąż ma nadzieję, choć właściwie nie wie na co... Życzę Wszystkim miłej niedzieli... ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje gg jest wciąż to samo. Czytając Was uświadamiam sobie, że mój m był (jest) jeszcze gorszy - kiedy pisał, kiedy się spotykaliśmy by dać sobie szansę to nie po to by okazać, że się coś zmieniło, że chce być ze mną tylko po to by uświadamiać mi, że to ja jestem wszystkiemu winna i będę tego żałować, że nie skorzystałam z szansy powrotu jaką on mi daje. Nie żałuję, ale i tak mi ciężko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chciałam pisać, ale... może to kolejna przestroga, może którejś z Was da to do zrozumienia. Nie wiem jak jeszcze będzie, bo tym razem w odróżnieniu od jego dziesięciu razy to ja powiedziałam pass. Kiedy 3 miesiące temu pokorny, trzęsący się ze zdenerwowania błagał mnie o danie mu szansy, przystał na wszystko... Miało być normalnie, rodzinnie. Błagał mnie o coś czego ja tak strasznie pragnęłam...błagał mnie o wspólne dziecko. Wiedział, że to jest moje marzenie, że strasznie jeszcze chciałabym mieć dzidzię... że mam już mało czasu z racji wieku, że dla mnie to ostatnia chwila. On jest świetnym ojcem, kochającym i bardzo zaangażowanym w swojego syna i wiem, że jest takim tatą na 100%. Tym mnie \'kupił\'. No i zaczęliśmy wszystko robić, aby tak było. Zrobiłam badania, zaczęłam brać leki, zaczęłam chodzić na monitoring, wszystko ok....teraz tylko czekać aż... będzie. Dwa miesiące nie udało się, przyszedł trzeci... A mój M mi komunikuje, że on ZAWIESZA działania w związku z tym, że JA nie umiem rozwiązać sprawy z mieszkaniem tzn. nie spowodowałam, aby mój syn się wyprowadził, bo on z moim synem mieszkał nie będzie, a jesli będę w ciąży to moge go stawiac w szachu, ze ma ze mna mieszkac. A on chce byc ze mna i nie wyobraza sobie życia oddzielnie kiedy ja będę się spodziewała dziecka. Uffff No i powiedziałam mu, że dziekuję za \'współpracę\" za wspólne zycie, że jak ma ochote niech sobie zawiesza co chce, ale beze mnie. Przyznam, ze stosunki nasze po tym powrocie sie bardzo poprawiły i zmieniły na lepsze. Pierwszy raz poczułam, że robimy coś na prawdę wspólnie i z zaangazowaniem. Niestety... pomyliłam się. To miało miejesce 10 dni temu, on pisze, nie nie rozumie dlaczego ja tak postapiłam, dlaczego nas skresliłam, przeciez on CHCIaŁ...tylko zawiesił na kilka miesięcy. A ja mam 20 lat, że mogę sobie zawieszać...HAHA żart. Wczoraj przesłał mi taka oto dedukcję; Ja czekałam na pretekst aby z nim się rozstać, bo wiedziałam, że mój syn, który jest manipulantem i cwanym graczem! nie wyprowadzi się specjalnie z domu, żeby on nie mógł być ze mną! CO ZA IDIOTYZM? No, ale taką dedukcją co zrobił? Wybielił się odwrócił, kota ogonem...czyli powrót do przeszłości. Więc teraz wg niego, to że on zawiesił, olał, zadecydował za nas, wypiał się nie ma znaczenia...bo ja czekałam na pretekst. Wiem, ze raczej już moje marzenia co do dziecka spełzną na niczym, ale on w moich oczach tym co zrobił zawiódł mnie, oszukała na całego. Przecież mógł kiedy zobaczył moja reakcję zareagować, wycofać ten głupi pomysł, przemysleć.... Ale nie...teraz siedzi i się umartwia i zadaje sobie pytanie dlaczego JA zakonczyłam taki wspaniały związek.... Smutno mi...a powodów jest kilka. Tylko goopia jestem, że kolejny raz dałam wiarę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zastanawiam się.... czy ja może nie zbyt pochopnie postanowiłam. Przeciez bardzo się polepszyły nasze realcje, czułam z nim więź i był naprawdę innym człowiekiem, spokojnym i wywazonym. Poszedł do psychologa, zaczął nad soba pracować.... Chce byc sprawiedliwa i nie chcę oczerniać go tylko, bo z pewnościa ma bardzo duzo pozytywnych cech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Niebo
zdajesz sobie sprawe ze jak sie z nim zwiazesz to cale zycie bedziesz musiala wybierac miedzy nim a wlasnym dzieckiem?, mysle ze zaden kochajacy partner nie postawi nas przed takim wyborem.Kiedy pojawi sie Wasze dziecko, wybory beda jeszcze trudniejsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Niebo
mam jeszcze takie pytanie? piszesz ze jest cudownym ojcem dla swojego dziecka , dlaczego nie umie stworzyc takich relacji z Twoim synem? czy syn az tak to utrudnia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, nie ma ludzi \"calkiem czarnych\" i \"calkiem bialych\", kazdy z nas ma w sobie rowniez odcienie szarosci. Ci nasi toksycy tez sa ludzmi dobrymi po czesci, maja sporo pozytywnych cech. Mysle ze wiekszosc z nas wolalaby widziec w nich samo zlo a te dobre cechy wywoluja w nas poczucie winy... No jakze to tak, przeciez on jest dobry; nie moge za jeden blad potraktowac go z buta... Problem wlasnie w tym ze powinnismy wiedziec ze KAZDY ma dobre cechy - ale te negatywne wlasnie waza losy naszych zwiazkow, powoduja ze sa one toksyczne dla nas. Dla kogos innego moze by nie byly. OK, powiedz sobie - on nie jest zlym czlowiekiem ale jego wady nie pozwalaja mi na pelny, satysfakcjonujacy, oparty na wzajemnym zaufaniu zwiazek. To ze on ma zalety nie znaczy ze musisz mu wszystko wybaczac, nawet jesli czujesz sie krzywdzona czy manipulowana. Mialam podobnie, tez jak \"zalsnila\" jakas pozytywna cecha - zastanawialam sie nad tym dlaczego widze w tym czlowieku toksyka. Jakby przeslaniala ona wszystko co sprawialo mi cierpienie. Wolalam go widziec w 100% zlym bo kazdy objaw zalety powodowal we mnie watpliwosci. Dopoki nie zrozumialam ze w kazdym z nas tak jest. A od nas zalezy na co sie godzimy, na jakie traktowanie, na jakie wady w partnerze. Bo nikt nie jest bez wad - tak jak nie jest bez zalet. Problem w tym ze dla nas indywidualnie cos jest nie do przyjecia. Cos nas rani. Mamy do tego prawo. Tylko teraz przeanalizowac bilans zyskow i strat - czy te zalety NAPRAWDE rownowaza wady i toksycznosc wobec nas? Sciskam Cie mocno Niebo - i pamietaj (choc wiem ze zabrzmi to bezwzglednie) - rozczarowanie to roznica miedzy oczekiwaniem a spelnieniem. 😍 I nie wiem dlaczego (wez poprawke na moje uprzedzenia personalne) Twoje ratowanie tego zwiazku przypomia reanimowanie nieboszczyka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość adej
Doładowania telefonu za oglądanie reklam ! Dostałem to od znajomego, który już w tym zarabia długi czas i okazało się ze to działa, bo już sam zgarnąłem kilka doładowań na telefon a działa to we wszystkich sieciach komórkowych! Najlepsze jest to, że nic nie ryzykujesz, nic nie płacisz a wręcz przeciwnie! Oni dają Ci dają doładowanie za 5zł za zdobycie 100 otinek. Wystarczy tylko założyć konto na https://www.otineo.com/app/register aby założyć konto jako "Numer telefonu osoby polecającej" podaj "48 785934364". Później (kiedykolwiek) żeby aktywować konto zadzwoń z numeru telefonu na który zostało założone konto na nr "22 2053944" gdzie usłyszysz "twoje konto zostało aktywowane" Rozmowa trwa 6 sekund i mnie to wyniosło 6 groszy bo stawka rozmowy jest wg operatora. No i teraz siadasz przed komputerem i tylko klikasz w reklamy... Osobiście polecam bo można sobie doładowywać konto za oglądanie reklam ! Portal jest bardzo łatwy w obsłudze, wszystko po polsku i w ogóle... Gdybyś miał jakieś wątpliwości czy pytanie to pisz na gg: 5781671 oraz e-mail: otineo.com@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam. czytałam temat ale moja sytuacja jest inna. mam 25 lat, jestem żoną i matką półrocznego dzidziusia :) oboje z mężem nie mamy pracy - właśnie skończyliśmy studia - i mieszkamy u moich rodziców w małym domu pod miastem. moja mama pracuje i zarabia ok1,5 tys na reke a ojciec jest na rencie i w zasadzie to mało co robi żeby cos dorobić bo jak twierdzi za parobka robił nie bedzie. tesciowie sa w kiepskiej sytuacji finansowej więc nie mozemy tez liczyć na ich pomoc. mój ojciec jest alkoholikiem a my z mama jesteśmy jak to sie mówi współuzależnione. dostaliśmy z mężem pracę w zawodzie w drugim końcu Polski ale w dniu przeprowadzki tzn w drodze pracodawca nam podziękował narażając nie tylko na ból psychiczny ale i na spore wydatki związane z przeprowadzką i nowym życiem nie mówiąc o innych rzeczach. trafiła sie okazja na własny biznes ale wiązało sie to z zakupem domu w innym miejscu - daliśmy wszystkie nasze pieniądze -moje i męża tzn 20 tys - z wesela, stypendiów, sprzedaży koni - tym sie zajmowałam ale teraz w kryzysie to moge pomarzyć :( i mamy rok na sprzedanie domu rodziców i wpłacenie reszty kasy. mój ojciec zawsze był manipulatorem a ja naiwna zawsze myslałam że jak jest lepiej to juz tak zostanie. ostatnio miał sprawe w sadzie za spowodowanie wypadku po pijaku - pokłóciliśmy się wtedy. od tego czasu zaczą nas szantażować. umowa była jasna - dom duży dwa oddzielne mieszkania dzielimy sie i kazdy na swoim a teraz nagła zmiana planów - jego bo mamy oczywiście nie... zaczą mnie straszyć że skoro jestem niedojrzała to mnie życia bedzie uczył, że chlapie jęzorem - odmośnie mojego bycia świadkiem w sądzie - choć zeznań odmówiłam żeby rodziny finansowo nie pognębiać :( i nie zostać zaszczuta do reszty, i wogóle wyzywa nas, przedrzeźnia i zwala na nas wine za wszystko - bo on żyje dla nas a my niewdzięczne jesteśmy. boje sie przyszłości nie mamy nic bo cała kasa tam poszła mama moja jest nadodpowiedzialna i mowi że chetnie by sie wyniosła ale nie chce zeby całe ich życie tzn dom poszło na wóde bo on to przepije i sie do reszty zniszczy - nauczyła sie z tym żyć. my sie sai nie mozemy utrzymac a wiec i wynieść. boje sie ze on ma teraz władze bo albo podpisze akt sprzedaży domu jak sie kupiec trafi albo nie, albo przepisze na nas nowy dom albo nie - boje sie ze ma nas w szachu teraz... nie wiem co robić... sami sie troche w to wpakowaliśmy ale to chyba nasza jedyna szansa żeby jakoś żyć i zapewnić dziecku byt... co myslicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stukpuk_puk puk
witajcie dziękuję wszytkim Wam NIebi, nie ocenialam Was, dopóki sama nie zostalam oceniona. Jestem jak sama zauważyłas z Wami krótko ale to wystarczyło żeby mi podać kilka diagnoz nadal. Ja w realu żyje w takim kotle, spadają na mnie informacje i musze to ogarnąć. Nie mam żalu, jedyne co, nie mam siły przyjąć wszytkiego co pieszecie. Ni ena tym polega pomoc. Wydaje mi się że u mnei dzieje sie za dużo na to żebym była skłonna jeszcze rozważnie podejść do rad jakiech mi udzielacie. Postawcie sie w mojej sytuacji. Przyszłam wylałam żale, chaotycznie, spadłam z jak śliwak i rozbiłam się o kilkanascie rad - kazda niby taka sama ale z innej strony. Nie tego potrzebowałam, potzrebna mi krzepka obecność, nie współczuci ani nie diagnozy. Te już dawno zostały postawione na psychoterapii. Załatwiam to w sobie, jak umiem. NIE COCENIŁAM ZADNEJ Z WAS, ZAREAGOWAŁAM NA OCENĘ JAKĄ MI MIĘDZY WIERSZAMI WYSTAWIŁA JEDNA Z WAS. W rezultacie poczułam sie jak intruz, źle wychowany szczeniak, który kąsa rękę niosącą pomoc. A to nie tak. Dziwię się, bo przechodzicie lub przeszłyście Wszytkie to co ja i uważacie że nie oceniłyscie mnie, tylko ja oceniłam Was. Oddzielam, przynajmniej się staram, uwagi osobiste od merytorycznych. Do sporu nie mam zamiaru wracać. Ale zaznaczę tylko ze aby móc komus dac radę, trzeba myślę wysłuchac opowieści indywidualnej, nie ztosowac "spychotechnikę". Jestem w olbrzeymiej potrzebie. Potzrebuję wsparcia i chciałabym zaufać. Właściwie teraz jak zawsze wylądwałam na marginesie, przez jeden ruch za wczesnie, za dużo ??? Tylko właściwie kto o ym decyduje? Wy, czy ja? Wy uznałyseci że ja oceniam Was, a ja poczułam się dotknięta przez rozpędząna za nadto ocenę. I nie daltego że uważam że była w złej wierze. Sęk w tym, że nie wiem czy tu mogę się wypisac i zostanie to odebrane, czy też chodzi o szukanie faktów potwierdzających jak dużo mam roboty przed sobą. Wierzcie mi, ja to wiem chyba lepiej. Codzienności mojej nikt nie zna lepiej ode mnie. Nie mam jej z kim dzielić póki co, póki nie wyzdrowieję. Cel mam bardzo jasny i przejrzysty, a droga do niego wyboista. Przylazłam do Was z prośba by mi dodac otuchy w tej drodze, nie koniecznie po wytyczne, a po wskazówki. Jestem samodzielna, słaba wciąż i ciągle życie bombarduje moje poczucie wartości. Ale o co tylko moge walcze sama. Jetsem krytyczna i to prawda bardzo zdeterminowana. Jak kazdy człowiek, w chwilach słabości szukam wsparcia. To jest zdrowe, to jest normalne, to jest ludzkie. Efekt teraz jest taki, że nie bardzo wiem czy mam zaśmiecac ten topik sowimi wywodami. Nie mniej, ponieważ takze mam swoje racje, może czas pokaże i ktoś z Was dostrzeże takze co ja mam na myśli. Ja nie oceniłam, ja jasno dałam do zrozumienia, co mi sie nie spodobałao. Co jest bardziej toksyczne? To ze mówię głośno czego nie zaakceptowałam, czy fakt że nie odnosłam się do rad i uwag z zaufaniem? Pozdrawiam, wracam do pracy, bo jak wiecie bez niej i kołaczy brak. Miłej niedzieli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×