Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Poa- jednak mimo wszystko licze na to że ten koszmar kiedyś sie skończy. Bardzo tobie współczuje, to co przeszłas to dramat. Ja miałam podobna sytuacje, kiedy na nowo zamieszkjalismy razem, mąz codziennie chciał sexu. ja nie miałam ochoty i wtedy sie zaczynało, ze na pewno jutro bede sie z kimś pieprzyc, ze on ma dośc zabawy w ciuciubabke, ze on wszystkim pokaze jaka to ja na prawde jestem, wtedy robił to a ja lezałam bez ruchu. Ze strachu godzilam sie na cos na co nie mialam checi. Potem, jak juz sie uwolnilam zaczelam duzo czytac na ten temat, okazalo sie ze wlasnie wtedy bylqm gwalcona, toksyk robil cos wbrew mojej woli wymuszajac szatnazem, strachem moim to co chcial.Czulam sie wtedy okropnie, jakby ktos juz do konca obdarl mnie ze wszystkiego, z tych resztek siebie, ktore udalo mi sie zachowac. Bleeeeeee!! Mysle, ze jeszcze kiedys bedzie przepieknie, normalnie. Ja juz jestem na prostej, jeszcze tylko kilka pagorkow i bedzie dobrze. Chce w to wierzyc, wierze, daje sobie nadzieje i dopne swego. Musze. nie cofne sie juz nigdy ani na krok, czego i Tobioe i wam wszystkim zycze. Poa, napisalas pozew??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cosekfencjo 🌼 Z tego co piszesz wynika jasno, ze kieruje toba obawa i strach...o wolnosc :D Obawa i strach ....o nie są jak wiesz dobrzy doradcy, bo tak naprawde ograniczaja cie. chcesz wolnosci i boisz sie papierka ale tak naprawde nie godzisz sie na malżeństwo .... ze strachu. Skoro jestes 6 lat z tym samym facetem i nie masz mu nic do zarzucenia..... to sądzisz ze zalegalizowanie zwiazku moze to zmienic :D ? Jak znajdziesz czas i chęci... dokop sie do prawdziwej niechceci i tym .... co za nią sie kryje pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silniejsza
Cześć wszystkim 🌻 Cały czas Was podczytuję, ale jakoś nie miałam siły, żeby się odezwać. Pisałam, że się wyprowadził. Ale co to za wyprowadzka, jak wpada bez uprzedzenia nawet nie pukając. I pierwsze kroki kieruje ku mojej komórce w celu jej przejrzenia, a za chwilę sprawdza historię w komputerze. A mój bunt nic tu nie daje. Zaczynam się go bać. Kiedyś reagowałam ostro na słowne zaczepki i awantura była na całego, ale teraz to, co on mówi przeraża mnie. Nie wiem, jak reagować. Straszy mnie, że zabierze mi córeczkę, że wyrobi mi taką opinię, mi i mojej rodzinie, ze żaden sąd nie przyzna mi dziecka. Że zapłaci "świadkom", opłaci adwokata. I w tej samej minucie zapewnia o wielkiej miłości. Na dodatek przeraziło mnie to, co się działo w Waszych związkach, gdy odmówiłyście seksu. Ja już nie umiem się z nim kochać, a on ma ogromne potrzeby i często godzę się na to dla świętego spokoju, bo jak nie, to jestem wyzywana i od razu komentarz "kto cię tak zaspokoił". Podłapałam ostatnio również kobiecą infekcję i uważam, ze to on mnie zaraził, tym bardziej się go brzydzę. W jego przypadku, oprócz przemocy psychicznej, dochodzi także seksoholizm - diagnoza psychologa. Także w jego wierność nie wierzę, a chyba jakąś nadzieję miałam, że nie korzysta z usług przydrożnych "panienek". Ale teraz już wiem na bank, że nie skończył ze skokami w bok. Jak trzeba być nienormalnym, żeby nie martwić się o zdrowie swoje i swojej partnerki. To znaczy trzeba być seksoholikiem, żeby się nie martwić. Czuję, że kręcę się w kółko, mówię sobie jeszcze trochę i zakończę ten związek i cały czas tą linię kończącą przesuwam. W jedno wierzę - on jest chory i nie jest w stanie stworzyć normalnej rodziny. I w sytuacjach "kryzysu" przypominam to sobie. Tak wiele wiem i nic nie robię. A ta wiedza o niewierności dała mi coś? Nic. Podobnie jak Jen, przyjęłam do wiadomości i....nic. Chociaż coś się zmieniło. Kiedyś ryczałam z tego powodu bez opamiętania i tego bólu do końca życia nie zapomnę, a teraz ok. Zdradza? Niech zdradza. Jego sprawa. Chciałam jeszcze wtrącić trzy grosze w temacie moja córka-mój partner. Praktycznie nigdy jej nie akceptował, oprócz czasu, gdy bardzo się starał o mnie.Do tej pory jest dla niego piątym kołem u wozu.I gdy jesteśmy wszyscy razem w domu wymaga ode mnie, żebym czas poświęcała głownie jemu, potem naszej wspólnej córce i jakiś ochłap starszej. Wstyd się przyznać, ale długo tak było.I wiecie co ostatnio usłyszałam? Żebym wybierała - on albo ona. Nie wiem, jak on sobie to wyobrażał, ale z tego co powiedział to albo wyprowadziłaby się do babci albo do swojego ojca. Moja córka, moja 9-letnia najukochańsza dziewczynka. Mmak, Niebo, dlatego też Was całkowicie rozumiem. Moim zdaniem to zazdrość przez nich przemawia. Zazdrość o nasze dzieci z poprzednich związków. Chorzy, popieprzeni faceci !!!!!!!! Troszkę mi lepiej, że mogłam się wygadać. Pozdrawiam wszystkie dziewczynki ❤️ P.S. Mmak, ja jestem ze Śląska :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Silniejsza.... a co dla Ciebie ta wyprowadzka oznacza? Wyprowadzil sie po co? Chcesz byc wolna, zmien zamki w drzwiach, chyba ze to Wasze wspolne mieszkanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Oneill....... Ja jestem troche w innej sytuacji niz wiele tutaj kobiet, one sa duzo mlodsze, maja dzieci z tymi gnebicielami...to jest duzo trudniejsza sytuacja niz moja. Ja z moim dzieci nie mam (mam dwoje doroslych z poprzedniego malzenstwa), nie mam z nim slubu, jestem juz w wieku przedemerytalnym. Do niego nic nie czuje oprocz checi pozostawienia go. Stracilam prace, wiec tu mieszkam, polowa domu jest moja wlasnoscia, wiec z jakiej racji mialabym sie wyprowadzic. Pewno, ze mialabym wtedy swiety spokoj, ale za otrzymane pieniadze nic bym nie kupila, a w wynajetym mieszkaniu nie moglabym mieszkac ze zwierzetami, ktore aktualnie mam. Nie wiem jakie jest rozwiazanie, moze jak dzieci beda mialy swoje domy, wtedy pojde do nich. Wtedy, kiedy bylam mlodsza robilam dokladnie to samo co niektore tutaj panie, wtedy nie wiadomo dlaczego zalezalo mi na nim, nie moglam sie od niego odczepic. Duzo razy sie wyprowadzalam i wracalam, albo jak nie wracalam, to pozwalalam na przychodzenie. Stracilam wiele lat, ktore mogly byc szczesliwe i spokojne, a nie byly, niestety. Najpierw siebie winilam za to, ze tak robilam, ale teraz wiem, ze czlowiek jest czlowiekiem i jest slaby psychicznie. Moja matka zostawila ojca dopiero po 35 latach malzenstwa. Teraz tylko odwiedza go raz w roku i ona ciagle wspomina co on jej zrobil w zyciu. Matka miala cale smutne zycie, teraz ma 82 lata. Jak sobie pomysle, ze mialabym tak przezyc jeszcze te ostatnie lata w takim smutku.... Mam nadzieje, ze moje zycie sie odmieni, mimo wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ararunka1
Dziękuję wszystkim, które mi pomogły, to wiele dla mnie znaczy, ze ktoś potwierdzi, ze za nic w swiecie nie powinnam do niego wracac... A co do klonów - kobiety, moj tez jest taki, no moze oprocz zmuszania do seksu. Gdy on chce wrocic, blaga, zaklina, trzęsie się itp.... gdy ja czegos chcę - widze jego zimne, bezduszne oczy, slysze slowa zimniejsze niz lod. Takie typy nie mają empatii, sumienia, wstydu, odpowiedzialności, poczucia winy, uczuc wyzszych - kieruje nimi tylko niemozliwy dla nas do pojecia egoizm i zmiennosc emocjonalna. W czasie rozwodu moj żądal badan psychologicznych, bo chcial mi odebrac dziecko. No i stwierdzono u niego nieprawidlowa osobowośc (poszukalam w necie = psychopatia). No i dlaczego mi teraz tak odbilo? Zdolalam wniesc pozew o rozwod, nie wycofalam go, udowodnilam jego wine (mimo ze nie pil, nie bil i nie zdradzal), po rozwodzie przez rok bylam konsekwentna i nie zwracalam uwagi na jego blagania. A teraz ta jego kobieta, czyzbym miala nadzieję, ze wbrew znanym mi schematom, dla niej bedzie kochajacy, dobry, czuly... A myslalam, ze nic juz mnie nie zaskoczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piglet 😍 Czujesz, że Ty także jesteś chora. I że on jest chory. Może zastanów się nad terapią dla małżeństw? Taka ostatnią deską ratunku? Nie wiem jednak, czy dwóch chorych może razem wyzdrowieć. Łatwiej, gdy jedno jest zdrowe i ciągnie w górę. Ale jeśli tak to Cię męczy, to spróbuj. 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Consekfencjo 😍 Problem oczywiście jest, ale zdecydowanie Twój. Boisz się małżeństwa, bo masz takie trudne doświadczenia. Ale znasz go przecież dobrze, 6 lat jesteście razem. To nie jest toksyk przecież. To fajny facet, bo z innym nie byłabyś 6 lat. I pewnie dobry partner na życie. Nikt nie ma pewności. Wolny związek także nie daje Ci pewności na nic. Małżeństwo tej pewności też nie da. Ani jednak jej także nie zabierze. :D Zastanów się, czy to właśnie jemu mogłabyś zaufać ? Bo jak nie jemu to komu ? Poobserwuj siebie, pobądż z tą myślą. Zintegruj ból, zaakceptuj niepewność, a raczej pewność zmian w życiu. Może się sama otworzysz na taką możliwość ? Poa 😍 Przytulam. Myślę, że po tak traumatycznym doświadczeniu coś się zmienia w środku. I nie można już zapomnieć. Pozostaje tylko odejść. Pomyśl o tym w ten sposób, że to doświadczenie może dało Ci siły, by odejść? Może dlatego to musiało się zdarzyć? 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yezz 😍 Kiedy było już mocno zle umówiliśmy się z moim byłym szwagrem. Liczyłam, że on nam podpowie, co robić, jakie doświadczenia mial z bratem? Był od niego 5 lat starszy. Opowiedział, że ojciec Jasia miał w I klasie poprawki i postanowił nie zdawać. Wtedy on spuścił mu manto, przypilnował, i tamten zdał. On jako starszy brat pomagał mu, także na studiach. Mówił, że on był niedojrzały bardzo. I zaproponował konkretna pomoc w sprawie Jasia. On skończył Polibudę i lubi uczyć. Szkoli z bhp i zajmuje się także czymś w stylu uzdrawiania firm. Czyli obserwuje pracowników, zmienia im zakresy prac, proponuje zmiany organizacyjne itd. Dobrze się w tym czuje. Zaproponował, że będzie zabierał Jasia na kilka dni i spróbuje go wdrożyć do nauki, zrobi mu bizznesplan itd Spodobało mi się to głownie z tego powodu, że wtedy syn będzie odcięty od kolegów, Zależało mi na tym, by przywracać go rzeczywistości. To było najważniejsze. Syn powiedział, że chce się uczyć i przyjmuje pomoc wujka. Od tego czasu minęło 3 tygodnie. Szwagie mówił, że Jasiu jest bardzo infantylny i nie potrafi sobie zorganizować pracy. Nie umie się uczyć długo i skupić na tym. Wdrażal go stopniowo. Pobudka o 8.30, potem śniadanie, a potem nauka z zaplanowanymi przerwami. Wcześniej rozeznał się w zakresie materiału. Ustalili wspólnie plan działania. Na początku syn był 2 dni, w następnym tygodniu 3 dni, ostatnio 4 dni. Powiedział np, że nie może żyć bez imprez :D Wczoraj tez pojechał. Na początku nie umiał rozwiązywać zadań, potem zaczęło mu wychodzić. Załatwili tez korepetycje. Syn sam za nie płaci. W domu widzę, że trochę się uczy. Zamierza przedłużyć sesję do końca pażdziernika, by się wyrobić. Jak bywał w domu to próbował testować nasza wytrzymałość. Nie dałam się sprowokować. No i powoli przestał się szastać. Wiem, to jest takie prowadzenie za rączkę. :D Ale jak syn zaliczy ten pierwszy rok to: Po pierwsze uwierzy w swoje możliwości Po drugie przekona się, że jak włoży pracę to są efekty. Po trzecie sam nie dałby rady, ja to wiem. Bo nie umiałby się zmobilizować. A szwagier uczy go, jak się uczyć, jak organizować czas, jak rozkładać siły itd I to jest bezcenne. Bo on przywraca go rzeczywistości. I jestem mu za to bardzo wdzięczna. Ja wiem i zawsze wiedziałam, że z moim szwagrem potrafimy się zawsze porozumieć ponad podziałami. Dla dobra Jasia. :D Najbardziej zależy mi, by on wydoroślał, wziął odpowiedzialność za swoje życie. Potem poproszę szwagra, by nadal czuwał nad jego nauką i powoli wrzucał mu coraz więcej odpowiedzialności za jego sprawy. By zostawić go, gdy będzie na to gotowy. Wszystko to dzieje się za zgodą syna. Powoli to jakoś się prostuje, ale boję się zapeszyć. Mój syn jeszcze nie był gotowy, by rzucać go na głęboka wodę. Bo uciekał w sprawy nierzeczywiste:komputer, książki, imprezy, alkohol.I to było najbardziej niebezpieczne. Boję się zapeszyć, ale troszkę się chyba układa :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez wyjśćia teraz
Przepraszam ze nie napisze kto pytal o to czy nie moge wyprowadzić się od rodziców czytałam te odpow wczoraj dziś mam mało czasu, więc tylko odpowiem:)) więc niestety w sumie to przez ciąze zwolnili mnie z poprzedniej pracy teraz od 3 tyg szukam czegoś, ale to nie tak łatwo. jutro mam rozmowe... jak nie znajde w ciagu najblizszego czasu to pojde i do sklepu za 800 lepsze to niz nic... choć nie po to konczyłam studia, ale cóż w tym kraju to normalne coraz częściej tak bywa, więc... przeciez musze miec za co życ więc nawet jak znajde prace i za 2 tysiące to łatwo powiedziec wynajmij... wiadomo będe do tego dążyć, ale tyo nie takie hop siup. bardzo nie mogę tu być z rodzicami więc może uda sie wynając, ale nie wsyztko zależy ode mnie. żadnej babki ciotki kolezanki co dała by mi kąt nie mam... też któraś z was napsiała o toksyczności rodziców...fakt... poztaym to juz nie ja jestem współuzależniona od niego, ale oni;/ i jak pisalam mam siłe walczyć z nim... ale jeszce z nimi? gdyby on dał spokój to ok, ale on teraz jak sparwa niby jest otwarta przychodzi pod domofon dzowni, zawsze coś wymyśli a to gdzie są blankietu do rachunków a TO COŚ...zbywam go... ale mój ojciec już jest nab skraju... wiem ze nie powinien ze to roidzic ale co poradze ze to ojciec- nie ojciec... oddałby mnie najgorszemu skur*** byle meic spokój. juz mam dosc jego tekstów ze sie powiesi, ze wyprowadzi sie pod most itd. mamusia... : bo ty sobie nie dasz rady, bo zabaczysz jakie teraz życie będziesz miała jak on się zacznie mścic, bo będziesz mieć wyrzuty ze on sięgnie dna, bo on się stara i kocha, bo nalezy dać szansę, bo utrzymywał cię rok, bo ty nie wiesz co to walka o dziecko jak on zechce walczyć, bo pracuje,( heh cchciałabym tu już ja dodać że chciałoby sie powiedziec nie bije nie pije, atóz pije i bił, ale przecież mamusia zaraz by weytłumaczyłato tylko pare razy... po alkoholu, a tak żaluje, juz sie nie powtórzy kur**jakie to śmieszne... i jeszce są raty na matke to będe słuchac krzyków ze wpakowałam ja w miny... jasne ja gotowa jetsem płacić(oczyw jak on się wypnie- tearz mówi ze nie ale to wariat)no ale poki co co ja mogę... zero pracy i debet na koncie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez wyjśćia teraz
nie moge za prosili mnie na rozmowe do pokoju i mówia: co konkretnie się stalo ze ty się tak odkochałas???? nie no dziewdczyny ręce mi opadły...kur**** to tzreba byc debilem ide na ciag dalszy opiwiesci jesli z szoku przezyje ...z szoku jacy oni głupi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez wyjśćia teraz
juz poki co ostatni raz:) wiec chyba zrozumieli, ale decyzja padła ze ja powinnam isc do psychologa potem on i zobaczymy co psycholog powie... ze moze mu przertlumaczy... ok ja sie na to zgadzam... moze jpod warunkiem ze trafie naprawde na kogos dobrego chco neiwiem czy panstwowo to mozliwe moze mu przetłumaczy ze nie warto i moze to On da spokój pozatym sensu nie widze bo aj wiem ze tzreba odejsc, wy tez... ale nie ma sprawy jutro dzwonie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla wszystkich dziewczyn, które się cofają, bo...on taki biedny. To jest wymówka pierwszej klasy. Wieczne cierpiętnice i ofiary, cierpiące za siebie i za miliony. Próbujące zbawiać świoat w jednym kawałku, znaczy się zbawię jego, zbawię ludzkość. Totalne nieporozumienie. Dziewczyny wejdźcie w siebie, tak kompletnie prawdziwie. To wymówka, żeby jeszcze przez chwilę mieć tę parę znoszonych męskich spodni w domu. Bezsens, brak logiki. Czy stare spodnie pasują do nowej bluzy? Nie. Zacznijcie zbawiać siebie same. On nie jest biedny. On ma swoje wartości, jeśli nie są spójne z moimi, nasze drogi się rozchodzą. Ja myślę o sobie, nie o nim,. patrzę na siebie, nie na niego. To nie jest egoizm, to jest zdrowie emocjonalne. Ja jestem ważna. On też, ale dla siebie. Jeśli każde z nas jest ważne dla siebie, szanuje siebie, mamy podobne zasady, możemy być razem. Przestańcie myśleć i mówić o nim, zacznijcie o sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W ramach uśmiechu. Moja córa rozłożyła mnie na łopatki. Śmiałam się dobre pół godziny. Wracałyśmy ze szkoły. Mała na plecach miała plecak- ciężki. Komentarz ośmiolatki:"Do jasnej cholery, co ja do tego plecaka włożyłam - książki , czy stado słoni?!". No i rozrosła nam się historia słoni. Wracamy dziś do domu, ja na ramieniu mam ciężką torbę, z dokumentami. Mała nudzi w trakcie jazdy: "mamu, a jak będę starsza, to mogę zaopiekować się jakimś małym, biednym zwierzątkiem?" "Znaczy się jakim, słonko?" "No..eeep. Motylkiem, albo biedronką..." "Jasny gwint, co ja włożyłam do tej torby, zaraz mi ramię odpadnie, dokumenty, czy słonia?!" Chwila ciszy. Ja komentuję. "Haaaa, wyobraźcie sobie, wchodzimy do domu, a tu z torby zamiast dokumentów wysypuje się słoń, taki malutki dwutonowy słonik, w sam raz, córcia, miałabyś zwierzaczka do troszczenia się". Tu niebotyczny śmiech dzieci i komentarz córki: "Mama, ja mówiłam o maleńkim zwierzaczku, a nie o wielkim słoniu!" To jest właśnie szczęście. Bujanie w obłokach, czasem, zaśmiewanie się do łez... Radość niczym niezmącona, wymyślanie największych bredni. Ot rodzina...Po prostu. Stać nas, na bycie ponad rzeczywistością, stać nas na humor, wariacje na temat np. słoni:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak, aweb,Poa:) dziekuje za wasze slowa Jak ja chetnie bym sie z wami niektorymi zamienila- jesli chodzi o naszych partnerow i przezycia zwiazane z nimi! jak latwiej by mi bylo gdyby on byl gorszy niz byl/ jest,wyrzadzil mi wieksze krzywdy.. Czytajac wiekszosc waszych historii sama zaliczam sie do tej lightowej kategorii; on nie pil,nigdy mnie nie uderzyl ,nie zdradzil ,jego zachowania jakis egoistycznych,chorych celow;checi kontroli mnie czy naszego zycia,a jego checi dominowania..zawsze byl b delikatny i cieply jesli chodzi o sprawy lozkowe –to jedna z rzeczy ktora najbardziej zawsze w nim cenilam-jego wrazliwosc- i ja w nia wierze,sklamalabym jezeli powiedzilabym ,ze on taki nie byl/nie jest, dlatego tez nie moge nazwac tego obecnego zachowania (przytulania sie,lapania mnie za rece) -jego manipulacjami, on chcac sie do mnie tulic teraz czy wczesniej (kiedy ja nie mialam ochoty)nie manipuluje, on desperacko potrzebuje i chce czuc sie przeze mnie kochany.. zawsze b lgnal do tulenia sie, do okazywania uczuc, to bylo piekne,ale kiedy w zyciu wystepowaly jakies problemy/konfliktowe sytuacje wtedy stawal sie potworem w slowach, nie umiejac skontrolowac swojej nerwowosci, obwinial, niesprawiedliwie, wiele razy powtarzal mi,ze cale jego dziecinstwo to krytykowanie i brak milosci (znam zreszta jego rodzine i widzilam jak malo ciepla w niej jest) a jego marzeniem zawsze stworzenie zwiazku/rodziny z miloscia, on nie ma problemow z okazywniem ciepla ale wiele innych problemow ze soba ktore przejal z dysfunkcyjnej rodziny(glod milosci,niedojrzalosc emocjonalna,nerwowosc,brak umiejetnosci przyjecia krytyki,czy przyznania sie do bledu) kiedy 1 raz odeszlam od niego,on nie jadl,nie spal, wpadl w depresje, jego rodzina do mnie wydzwaniala –blagali o danie mu 2 szansy, teraz kiedy od niego odchodzilam,przez te tygodnie przed,byl okrutny,ranil mnie b mocno slownie, i wiem,ze to byl jego mechanizm obronny; usilowac wmowic sobie ze to ja jestem niedobra winna,albo moja mama, i proba znienawidzenia mnie,zeby tylko poradzic sobie z rozstaniem..druga rzecz on na bol mu zadawany reagowal i reaguje atakiem, jakies raniace slowa wypowiedziane pod jego adresem powoduja,ze docina,szuka czegokolwiek aby odbic pileczke” i tez zranic, to jakby minimalizowalo jego bol..on nie potrafi skonsfrontowac sie ze swoimi uczuciami wybiera albo atak albo ucieczke jak obrone – przyklad ucieczki to co planuje zrobic teraz wyjechac jak najdalej i w to co mowi tez wierze, bo znam go juz troszke; chce wyjechac by jak najszybcjei sie odciac by byc jak najdalej, wie i ogromnie b cierpial ,ze nie widzi malej , ale widywanie jej i mnie ze swiadomoscia,ze nie bedziemy razem jest dla niego nie do pokonania, on sam o tym mow ii nazywa to ucieczka –ratunkiem dla siebe samego, i jestem na niego zla ze mala bedzie placila konsekwecje takiego jego wyboru,ale tez go w jakis sposob rozumiem – bo wiem jak strasznie jest zaburzony w tej kwestii,ale on nie uznaje tego jako choroby, inni by nazwali ,ze mysli o sobie i dba o siebie(jest w tym jakas prawda)ale ja tez znam jej glebszy wymiar-to jego glebokie zaburzenia i dysfunkcje..nieumiejetnosc radzenia sobie z trudnymi sytuacjami w zyciu.. ja wierze w jego obecne cierpienie, nieumiejetnosc poradzenia sobie samemu ze soba..czuje podobnie, pod tym wzgledem jestesmy b podobni..wiem,ze on, jak ja bedzie mial gromny problem pogodzenia sie z rozstaniem,ze to bedzie kosztowalo nas b duzo, ze nawet jak bedziemy b daleko od siebie to nie bedzie b dlugo dnia zebysmy o sobie nie mysleli, nie plakali, nie cierpieli..to mnie przeraza i tak boli!ja nie wiem czy wogole kiedykolwiek z tym bolem sie pogodze – bo nie byl zly, sam z siebie,ze swojego egoizmu ale raczej choroby, chcial ale nie umial, ja widzialam tez jego wysilki i proby zmiany jednak jego zaburzona osobowosc wygrywala najczeciej..wybuchnal,zdenerwowal sie, nakrzyczal, obwinil, potem przepraszal, proszac o wybaczenie...tlumaczac , ze sie zdenerwowal.. nie moge powiedziec,ze robil to celowo,bo sam bez czynnika zewnetrznego(jakas problemowa sytuacja, moje pretensje, zwracanie uwagi), na mnie nie naskakiwal ..a ja nie mam sily z tym zyc:( renta kochana:) w nasza wspolna terapie nie wierze, on nawet wychodzil z taka propozycja kilka razy (kiedy ja mu radzilam isc na terapie)ale zawsze z przekonaniem,ze uslyszymy ,ze to wszystko jest przez moje problemy, moje zle zachowania..on nie dopuszcza absolutnie do siebie, ze to z nim jest cos nie tak..nie wierze, w pomoc terapii dla niego kiedy on po prostu nie widzi nienormalnosci swoich zachowan a dla wiekszosci z nich przyczyna byly moje zle zachowania.. Oprocz tego najpowazniejszego problemu - czyli jego problemow osobowosciowych, jest druga b wazna,ktora byla przyczyna wielu konfliktow w naszym zyciu; on malo ambitny,malo zaradny, malo wymagajcy od siebie,chcialby ale nie robi nic konkretnego zeby na to zapracowac..mimo tlumaczen,prosb kiedy stracil prace, zeby szukal nowej, porobil jakies kursy, siedzial na bezrobotnym,kombinowal kupujac i sprzedajac auta- obiecujac ze to bedzie wielki nasz business- ale nie wpalilo znowu- narobil kolejnych dlugow, dalej nie idac do pracy..brak odpowiedzialnosci Takze moj problem i bol zwiazany z nim nie jest latwy do pogodzenia sie, i latwy na zasadzie -ze moge zarzucic mojemu M.ze byl pieprzonym toksykiem,ktory chcial mnie wykonczyc..nie moge tak powiedziec bo tak nie czuje zeby bylo, bylabym wtedy niesprawiedliwa.. za malo bolu i krzywdy od niego doznanego abym mogla go przeklnac odciac sie, nie przezywac jego cierpienia,i za duzo bolu i krzywd aby moc z nim zyc... kolejne wypracowanie odrobione:) prosze o oceny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wszytskie nowe dziewczyny, mam nadzieje,ze przyjdzie czas i bede na silach aby wam odpowiadac i pomagac.. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz bez wyjścia
przepraszam ze tak malo komentuje Wasze wpisy, ale teraz jestem tak zestresowana swoją sytuacja ze tlyko o niej pisze:) rozwalił mnie tekstem dzis prze telefon: on mówi tęsknie ble ble, ja mówię: a ja wcale on na to: to zrób tak zeby od piątku tęsknić(oczyw kochaniutkim głosikiem) zresztą wszystko teraz jest takim głosem, jak wrócę tez będzie do czasu no a potem: i z łaski swojej w piątek masz być w domku no jasne. Kurcze jak ja sie boje tego cholernego piątku, naarazie stanelo na tym ze powiem ze psycholog ze mna potem z nim itd dziwne bo rodzice sami to wymyslili: siedz tu dopoki nie bedzie tego psychologa. raz chcą mnie raz nie... modlę się żeby powiedział: takie odkładanie w czasie to nie dla mnie, żegnaj, daje Ci spokój widzę ze to bez najmniejszego sensu ten nasz związek i żeby dał spokoój hahaha marzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane chciałabym tylko sie odezwac i Wam powiedzieć, że bardzo o Was mysle i wspieram mentalnie. \Niestety teraz nie mogę zbyt intensywnie uczestniczyć, ale.... nadrobię wszytskie zaległości. Ściskam mocno.... Poa...odpowiem na wszystkie Twoje pytania...oczywiście już wiesz jaka będzie odpowiedź...Ty moja Kochana Mądra Kobietko. Ale drugie dziecko to takie moje niespełnione marzenie. Całe zycie chciałam więcej dzieci. Kocham mojego syna nad zycie, ale wiem, że mam ogromne serce, które ma wiele wolnej przestrzeni na kochanie ich więcej.... Szczególnie dla Ulli [serce}. Kochana mama nadzieję, że wszystko u Ciebie dobrze, bardzo wczoraj o Tobie ciepło myślałam. Odezwij sie prosze jak tylko będziesz mogła. Całuję... 🌻 ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
piglet nie wiem co powiedzieć... masz cofkę... znów szukasz "wymówki" ja to znam... mój też jest ciepły i czuły, a teraz cierpi, nie je, nie śpi, pisałam o tym, oni zachowują się podobnie, mnie często przychodzi przez myśl stwierdzenie, że przecież jednak nie było tak żle, że gdymym trochę nad sobą popracowała umiałabym dalej z nim żyć, było przecież często fajnie, on też obiecał, że będzie się starał i teraz mi to pokazuje... tylko czy muszę wciąż się starać? a jak zapomnieć to co było? jak spojrzeć synowi w oczy? Boże daj mi siłę żeby się nie cofnąć, to nie moja potrzeba posiadania jego przemawia przeze mnie, ale moja troska, litość, sumienie, odpowiedzialność i poczucie winy, że ktoś przeze mnie będzie cierpieć... też z tym walczę, ale nie chcę więcej cierpieć przez tego człowieka, wiem, że szczęśliwa przyszłość nie jest możliwa, mam tyle marzeń a on ze swoimi poglądami nie pozwoli mi ich nigdy zrealizować, w zdrowych związkach wiele z takich marzeń to nic wielkiego a u mnie są na miarę ogromnego przedsięwzięcia, nie chcę się cofnąć... modlę się o to, naprawdę, Piglet postaraj się wyłuszczyć priorytety, zrób to też dla mnie...:) dziewczyny se Śląska.. :) łączmy się !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piglet – też długo marzyłam, żeby cos zrobił strasznego (zdradził, pobił, rozpił się). Żebym miała pretekst. Może to i tak było, bo faktycznie jak słusznie zauważyła Renta {serce} to chyba było moje dno. Faktycznie po tym fakcie podjęłam ostateczną decyzję, po której już się nie cofnęłam. Ale ja teraz tak to widzę. Wtedy owszem, tez tak sobie na rozum tłumaczyłam, ale czy czułam? W końcu takie gwałty (bo to są gwałty!), o których pisała Aweb , to u mnie były na porządku dziennym właściwie od zawsze. Na tyle częste że stały się częścią mojej „normalności”. Jak wiele innych rzeczy które prawdziwie normalnym kobietom nie mieszczą się w głowie i już a ja z nimi żyłam i jeszcze głupio tłumaczyłam. Wiele dziewczyn pisze „gdybym była od niego niezalezna finansowo, to wtedy już odchodze, w momencie”. Ja byłam i jestem i co? Oczywiście jest wtedy łatwiej, nie zaprzeczam, ale tylko łatwiej. Piglet – czy to się nie nazywa racjonalizacja? On nie jest tak naprawdę zły, on się tylko pomylił... Tak NAPRAWDE to jest inny… Czy jego problemy emocjonalne, choćby i wyniesione z dzieciństwa i są więcej warte niż TWÓJ ból?? Są? Nie robił tego celowo…. Każdy człowiek ma daną nam przez Boga WOLNĄ WOLĘ. A wolna wola (wolność) to możliwość wyboru między dobrem a złem. Niebo – mam jeszcze jedno pytanie :) A więc ok. Ja rozumiem, dziecko to taka fantastyczna sprawa, zgadzam się. Tylko odpowiedz mi – dlaczego to dziecko chcesz mieć Z NIM? Odpowiedź proszę wpisac poniżej: Chcę mieć dziecko Z NIM, bo on jest: - …………………………… - …………………………… - …………………………… - …………………………… Zaznaczam jeszcze raz – bo on JEST TERAZ. Nie - chciałabym aby był, nie - jaki już będzie jak się dziecko urodzi, nie - jaki bardzo chciałbym aby był. Bo byłoby tak pięęęknie! Dziewczyny wszystkie 🌻– jutro wyjeżdzam na tygodniowy, zasłużony odpoczynek. A zaraz po urlopie składam pozew o rozwód i alimenty (Optym, nie śmiej się :) ). Vacancy – pamiętaj o kontroli! ;) Wszystkie pozdrawiam – stare, nowe, na początku drogi, w drodze, wszystkie. Wybaczcie ze nie wymieniam. A propos Ślaska (i Zagłebia :) ). Kto chętny na kawe w Katowicach tak powiedzmy mniej wieęcej za 2 tygodnie – pisac do mnie na maila. Dobry pomysł, no nie? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bladego pojęcia nie mam, skąd sie wzięły te R30 w moim poprzednim poście. Ciekawe.... (piszę w wordzie, zeby mi nie zezarło, a potem przeklejam - moze stąd?) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ararunka... rozstalas sie, zamknij ten rozdzial. On ma prawo miec kogos i Ty masz do tego takie same prawo. Daj sobie czasu na wyciszenie emocji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz bez wyjścia
mmak: że przecież jednak nie było tak źle, że gdymym trochę nad sobą popracowała umiałabym dalej z nim żyć, było przecież często fajnie, on też obiecał, że będzie się starał i teraz mi to pokazuje. jakbym słyszałam moich rodziców... no nic, dziewczyny jeśli któraś zna namiary na psychologia w wawie dajcie znać, plizzzz tak mnie ładnie załatwił ze przepadł mi zasiłek nieduzo bo 400 zl ale to duzo w mojej sytuacji, bo bank mi umowe o debet wypowiedział i zjadł ten zasiłek... bo pieniadze ktore byly przeznaczone na pokrycie debetu, wział pożyczke na siebie a w momencie jak odeszłam na zlosc mi: kazał mi je oddać... jestem teraz pełna nienawiści moze dobrze ze tak z tym bankiem wyszło, ale co z tego, jak to psychol...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz bez wyjścia
dobrze w sensie ze nie mam wobec niego skrupułów...teraz...wystarczy ze znow zacznie skomleć i po mnie... bedzie4 mi go żal, ale napewno nie chce wrócić... napewno nie chce, mzoe to juz jakis krok do przodu?;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny, dzień dobry wszystkim 🌼 A ja sie zastanawiam nad soba bardzo, gdyz przez całe moje życie- bo tak mnie nauczono i wychowano- siebie stawiałam na koncu. zawsze uwazałam zeby nikogo nie zranić, a gdy taki moment nastapił, biłam sie z ogromnymi wyrzutami sumienia. Żyjac z toksykiem przez ostatni okres, na pierwsyzm planie był on, bo ciagle myslałam kiedy wróci, co znowu wymysli, jaki dzis bedzie powod awantury. I specjalnie czasami je prowikowałam, zeby miec juz to za soba. Dzieci?? no cóz, bardzo je kocham, sa całym moim swiatem, ale w pewnym momencie zaczełam trracic kontakt z nimi, bo one cos mówił a ja nie słuchałam, bo myslałam o toksyku, co wywinie tym razem. potem psychiatra, bo mysli samobójcze, bo było mi juz wszystko jedno, potem psycholog, Al Anon i wreszcie jestem sobą, wychodze na prosta, pozew o rozwód, piersza rozprawa za mna. I po tych wszystkich doswiadczeniach zmieniłam sie, na pierwszym planie sa dzieci, potem ja, moje potrzeby wreszcie sa wazne, nie pozwalam jeździc po sobie. Ale z ust przyjaciółki usłyszałam , ze ja nie widze nic poza czyubkiem swojego nosa. i zrobiło mi sie strasznie przykro. Bo xle czułam sie, kiedy byłam na koncu, wszystkim ustepowałam, teraz kiedy moje potrzeby sa rózwnie wazne z potrzebami innych, kiedy po raz pierwszy w zyciu licze sie ze soba, nie robie niczego wbrew sobie, słysze takie słowa. Sama nie wiem, moze faktyczne jestem beznadziejna???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aweb.... moze przyjaciolka byla przyzwyczajona, do czegos innego, ze jej potrzeby byly przed Twoimi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×