Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

To SMIERC TWOICH NADZIEJI, TWOJEGO SPOSOBU ZYCIA I TWOJEGO TRAKTOWANIA SIEBIE JAKO POŁOWY PARY. Jak każda śmierć wymaga żałoby. Jeśli nie przejdziesz przez ten okres żałoby to uczucie powróci i będzie cie prześladować. Krzycz, płacz, wrzeszcz, wal w poduszkę i co najważniejsze zbieraj skrzętnie dowody wszelkiego wsparcia, pociechy i przyjażni jakiej tylko otrzymujesz. Pamiętaj ze szukanie pomocy w potrzebie to oznaka siły, słabością zaś jest poddawanie się głosom wewnętrznym, które gania cie za to ze przezywasz złe chwile. Zaczynasz czuć się lepiej W tym czasie zdarzy się coś nowego i cudownego. Nagle stwierdzisz ze nie musisz się przed nikim usprawiedliwiać, tłumaczyć czy przepraszać. Możesz teraz podejmować decyzje na własna rękę, bez popłochu i leku co zrobi Twój partner. Znów odnajdujesz siebie Każda kobieta pozostająca długo w związku z mizoginista musiała częściowo zrezygnować z siebie samej dla świętego spokoju. Jakże podniecająca będzie dla ciebie myśl, ze nic nie stoi na przeszkodzie wprowadzić znowu w twoje życie wszystkie cenne wartości. Toksyczny związek zużywa ogromne ilości energii. Nic bardziej nie wyczerpuje niż napięcia i konflikty i nic nie potrafi nas bardziej natchnąć radością i wzmocnić wewnętrznie niż postanowienie, ze będziemy siebie akceptować i w ogóle będziemy sobą. Technika zaciemniania: Zaprzeczanie: Istnieje wiele sposobów doprowadzania człowieka do tego, ze zaczyna on wątpić we własną pamięć i zdolność percepcji. Najbardziej prymitywna i niewyszukana z tych praktyk jest zaprzeczanie. Mizoginista przekonuje np. partnerkę, ze jakieś zdarzenie w ogóle nie miało miejsca. Ten rodzaj wygodnego zapominania jest jeszcze bardziej widoczny u osób nadużywających alkoholu lub narkotyków, co obniża ich wrażliwość i pozbawia hamulców. Kiedy człowiek jest pijany lub pod działaniem narkotyków często bywa wybuchowy i okrutny. Najbardziej przygnębiające w owej taktyce zaprzeczania jest to, ze nie pozostaje nic do czego by się można odwołać. Stwarza to poczucie beznadziejnej frustracji. Nie ma żadnego sposobu rozwiązywania problemu gdy ktoś utrzymuje, ze pewne zdarzenia nie miały miejsca choć doskonale wiesz, ze było inaczej. Zmiana wersji W takiej taktyce nie zaprzecza się iż wydarzenie miało miejsce lecz przeinacza się je tak by odpowiadało to wersji mizogonisty. Niegdy dwie osoby nie pamiętają wydarzenia jednakowo ale mizoginista często ucieka się do gruntownej zmiany faktów dla uwiarygodnienia własnej wersji opowiadania. Fakty są jak plastelina która ugniata się i modeluje w zależności od nastrojów i chwili. Spychanie winy W parze z technikami zaciemniania idzie przekonanie mizoginisty ze jeżeli zachowuje się żle to wyłącznie dlatego, ze reaguje na występek partnerki. Tacy mężczyżni szczerze i z pełnym przekonaniem udowadniają ze ich skandaliczne zachowanie jest zrozumiałą reakcja na jakieś okropne przewinienia lub prowokacje ze strony kobiety. Dzięki temu mizoginista unika konieczności uświadomienia sobie ze to ona ma poważne problemy z panowaniem nad sobą. Spychając winę na ciebie, załatwia dwie ważne sprawy: uwalnianie się od nieprzyjemnego uświadomienia swojej roli w konflikcie, a zarazem przekonuje cie, ze to ułomności twojego charakteru są prawdziwym powodem nękających was problemów. jakkolwiek krytykę lub zastrzeżenia pod swoim adresem zwraca natychmiast przeciwko tobie, interpretując je jako kolejny dowód twojej ułomności. Ten proces spychania winy występuje już od początku znajomości i nigdy nie ustaje. Pamiętajmy ze w związkach mizoginicznych obydwoje partnerzy winią kobietę, za wszystko co złe się wydarzy. Nie wolno ci nawet westchnąć Kolejnym dowodem twojej miłości będzie wyrzeczenie się prawa do reagowania na zachowania partnera. Gdy kobieta płacze lub staje się przygnębiona z powodu jego napastliwości, on w odwecie staje się bardziej zły. Taka reakcje odbiera jako atak na niego i jeszcze jeden dowód niedoskonałości partnerki. Wielu mizoginistów stosuje metodę odwracania rol po to by zdjąć z siebie winę. Mawiają zwykle: jesteś przewrażliwiona, po prostu nie znosisz żadnej krytyki, lub tylko oszalałaś. Odwracają sytuacje o 180 stopni tak ze nigdy nie czuja się w najmniejszym stopniu odpowiedzialni za stan do jakiego doprowadzili partnerkę. Nie jest to mila świadomość lecz musimy zaakceptować fakt, że mizoginista bardziej koncentruje się na odsunięciu od siebie winy niż na uzmysłowieniu sobie bólu jaki sprawa partnerce. Gdy kobieta zostaje zaatakowana za okazywanie owego bólu lub smutku z powodu złego traktowania przez partnera musi stłamsić te - jakże normalne - uczucia. One jednak potrzebują ujścia. Gdy zwykły sposób ich wyrażania zostaje zablokowany znajdują inne sposoby ujawniania się: choroby, apatia, brak motywacji, depresja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no, ta ostania wypowiedź mi pasuje i rozumiem ją, ale dziewczyny nie pojmuję tego że ja nie umiałam odejść bo będąc zakochaną zaborczą i nie umiejącą sobie samej poradzić musiałąm być z nim, u mnie nie o to chodzi, m nigdy przenigdy nie zagroził że mnie zostawi, to ja zawsze mówiłam że chcę żeby odszedł, za krzywdy które wyrządzał przestałam go kochać, ale ta niepewność i lęk przed skrzywdzeniem go, nie umiałam uwierzyć że jest złośliwy i manipuluje, nie wiedziałąm, nie potrafiłam "zgadnąć" czy w wielu przypadkach mówi prawdę czy podkłąda świnie, że może mój syn jest taki zły jak to mowi m, to mnie powstrzymywało przed decyzja, nie umialam pojąć że człowiek mógłby być takiwredny i wyrachowany, kłótnie doprowadzały do przemocy. Drugi problem to jego ZABORCZOSC izazdrość wobec mnie, ale z tym bym sobie poradziła, bolała mnie niesprawiedliwość wobec dziecka, popadłam w depresję i dlatego nie umialam działać, to wszystko bardzo zagmatwane, jeden problem nakłada się na drugi, ale nie mam uczucia straty, pustki czy czegoś wtym stylu, może to przyjdzie, bo teraz czuję się "górą" może potem coś się zmieni... ja raczej uważam że to mąż ma poczucie straty i pustki, on nie potrafi pogodzić się z rozstaniem.... ależ ciężki ze mnie materiał, co? :) ale podyskutujcie o tym babeczki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a może - daj Bóg- ja nie jestem przed ale już po etapie uczucia straty i pustki i dlatego teraz czuję się taka szczęśliwa? na razie tylko z tego powodu, że przejrzałam na oczy, podjęłąm decyzję, dalej jakieś małe kroki: samotny urlop, wyprowadzka m , teraz wyprawiłąm go samego na weekend.. tak już czuję ten samk wolności choć do rozwodu jeszcze daleka droga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak 😍 Oczywiście, ze tak. :D Ty psychicznie już dawno odeszłaś. Teraz realizujesz tylko fizyczne rozstanie. Dlatego jesteś wewnętrznie uwolniona Gratuluję. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
renta11 - dzieki choć na mojej terapii jest mowa o tym że współuzależnienie to zaburzenie, ale nie choroba. Jak zwał tak zwał, mechanizmy o których piszesz są rozpoznawalne w naszym, moim zyciu. pozdrawiam 🌻 ❤️ siodemko, dzieki za fimik DARE, przesłałam wszystkim waznym kobietom w moim zyciu, przyjaciólkom i kolezankom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slodkie klamstwa
wszystko troche chaotycznie napisalam... Jesli nawet jestem w ciazy, to do niego nie wroce, nie po tym jak powiedzial, ze napewno nie jest to jego dziecko, poczulam sie jak bym dostala w twarz, po raz kolejny... Ja juz postanowilam, nie bede z nim, zmienilam numer telefonu, nie chce miec z nim zadnego kontaktu. W tym postanowieniu trwam narazie. Dla mnie ciaza nie bedzie katastrofa jak to nazwalyscie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tego co czytam o Waszych przejściach, bardzo różnie wygląda dla każdej z nas toksyczny związek. Tzn inne role w nim jakby grałyśmy. Ja nie miałam zazdrosnego partnera który mnie poniewierał, nie pozwalając odejsc. Moj eks sam odchodzil, po czym albo ja, albo on, nawiazywalismy ponownie kontakt. Czasem mysle glupio ze chcialabym aby byl taki zazdrosny jak opisujecie.. bo tego mi bardzo brakowalo.. On zazdrosny w sumie nie byl.Potrafil tylko jakos wzbudzic jedynie moją zazdrosc w tym naszym zwiazku. On byl od dawna pewien mnie, bo jak sam mowil "Ty jestes zazdrosna za dwoje".. Czy zastanawiacie się jaką rolę mialyscie w swoim zwiazku? Szukacie na to czasem jakichś definicji? MI najbardziej pasuje podzial z ksiazki "Toksyczna milosc" czyli ja-nalogowiec kochania, on-unikajacy bliskosci. Ale gdy czytam Wasze historie, zastanawiam się w jakich rolach się znalazlyscie i czy zdefiniowanie siebie i partnera nie tylko jako "toksyka" czy "ofiary", ale bardziej wnikliwie, jakos Wam pomoglo wyjsc z toksycznej relacji? Pozdrawiam 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak 🌻 Ja mysle, patrzac z boku, ze twoj najwiekszy problem to nierozpoznanie swojej "winy" w waszym ukladzie. Kolejny raz piszesz, ze on niszczyl Ciebie i ze niszczyl twoje dziecko. Wy jestescie bezbronnymi ofiarami - on ( M ) potwor. Czy zdajesz sobie sprawe z tego, ze wina za twoje nieudane malzenstwo jak i znecanie sie nad twoim synem lezy po obu stronach: po stronie twojego M., bo on robil te wszystkie okropnosci, ale jednoczesnie i po twojej stronie, bo mu na to pozwalalas. Poswiecilas swojego syna dla dobra nowej rodziny, dla dobra nowego meza, czyli wtornie dla swojego dobra. Targaja toba wyrzuty sumienia i starasz sie nagradzac synowi wyrzadzone krzywdy. Ale coz to za rekompensata? Ukrywane spotkanie z wlasnym synem na miescie. :( Napisalas, ze syn powiedzial, ze chcialby w przyszlosci zalozyc rodzine i zamieszkac z wami w jednym domu? Jesli to jest prawda, to twoj syn jest juz niezle wspoluzalezniony. Nie pisze tego wszystkiego, aby ci dokopac tak dla sportu. Napisalam to, bo w terapii takich zwiazkow jak twoj bardzo wazne jest uswiadomienie sobie, ze nie jestes bezwolna kukielka, z ktora facet moze robic co chce. Ty jestes inteligentna kobieta, ktora umie rozroznic co dobre, a co zle i umie zapewnic bezpieczenstwo swoim dzieciom i samej sobie. Na razie twoje wpisy sa typu, no co ja moge ... on jest potwor, a ja bardzo litosciwa i nie chce skrzywdzic M. Dlaczego potrafilas skrzywdzic siebie poprzez pzyzwolenie... dlaczego pozwalalas krzywdzic syna i to notorycznie. Jesli uda ci sie wziac odpowiedzialnosc za swoje czyny i uczucia... Jezeli zdasz sobie sprawe, ze nie jestes bezwolna kukla, to juz bedzie poczatek twojego zdrowienia. I tego ci zycze - pelnego wyzdrowienia i spokojnego zycia dla wszystkich twoich dzieci. Powodzenia. Peace.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wybacz, consekfencjo, ale zabrzmiałaś jednak toksycznie jak dla mnie. "Bezwolna kukiełka" nie podejmuje żadnych kroków w kierunku zerwania chorego układu, mmak natomiast na to się zdecydowała jednoznacznie, o czym kilka razy pisała. I chociaż o uwolnieniu się psychicznym jeszcze cokolwiek przedwcześnie mówić, to mimo wszystko jest na dobrej drodze. mmak, nie wiem co decyduje o tym kto kim się staje. Zakładam, że poziom samoświadomości. slodkie klamstwa, życzę Ci jak najlepiej. Taki ktoś nie zasługuje na miano ojca. Wyrzekł się go na wstępie (jeśli faktycznie jesteś w ciąży :) ). Najbardziej widoczny jednak w tym wszystkim jest jego stosunek do Ciebie, jeśli pozwolił sobie na aż takie słowa. Jen, manipulacja przybiera różne formy, nie ma typowego schematu. Nie każdego da się podpiąć pod określenia "nalogowiec kochania" i "unikajacy bliskosci", ba!, nie wszyscy nawet znają te definicje - a jednak potrafią prędzej czy później się uwolnić z toksycznego związku. Co nimi kieruje? Niemożność znajdowania się w nim. Całkowita niemożność, bo póki jeszcze można podstrajać się, lawirować, przymykać oczy mając na względzie dobro związku itd, to trwają, po kawałku unicestwiając siebie. Gdy wreszcie pojęcia trwania i pełni życia skonfrontują się, następuje przełom. W każdym związku wygląda to inaczej, następuje z innych powodów, w innych okolicznościach, nie ma reguły. Trzymajcie się, dziewczyny, odezwę się gdzies tak za tydzień 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zadzwonilam dzisiaj na infolinie tzw: Domestic violence - pomoc w kazdej sytuacji przemocy. Podalam swoje dane, sytuacje i prosbe o wsparcie. Rok temu, uzyskalam od nich pomoc materialna, mam nadzieje, ze dzisiaj uzyskam wsparcie psychiczne! Wyspiewalam wszystko jak na spowiedzi :D uczciwie i tylko sie troche boje aby dzieci mi nie zabrali - rodzina patologiczna w koncu! Nie wiem co bedzie ale ja juz dluzej nie moge. Znowu sie boje! Jak zawsze...widac taki moj los.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paolka, żaden los! Ty tu przestań weź, wiesz :D Trzymam kciuki za to, by Ci pomogli. I się nie bój, to Ty szukasz wsparcia, to Ty czujesz się odpowiedzialna za dzieci, tak że "będzie dobrze, bo ma być!" ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekwecjo napisałamwyraźnie że czuję się winna krzywdy jakiej doznał mój syn i ja, ale pisałam rónież jakimi metodami posługiwał się mój m, manipulował mną, szantażował dziećmi że zloszcząc się na niego, chcąc odejść wyrządzam im krzywdę. M prowadził grę, siał we mnie niepewność, przypisywał winę synowi , to nie jest tępy facet, logicznie i rzeczowo tłumaczyl każdą sytuację, doprowadził do tego że nie potrafiłąm odróżnić fałszu od prawdy, dobra od zła, a syn dopuszczał się w tym czasie różnych występków jakby na potwierdzenie że m ma rację. Byłam rozdarta! nie wiedziałam komu wierzyć, czyłam się jak po praniu mózgu.... mam z tym człowiekiem 2 dzieci, które kochają ojca... a nie chciałam utworzyć rodziny poświęcając starsze dziecko.... jak każda kobieta mialam nadzieje i marzenia na normalne życie... nie wiem w imię czego pozwoliłąm żeby moje dzieci widziały kiedy ich ojciec szarpie ich matkę za włosy mówiąc jaka to szmata albo kiedy ich ojciec rzucając ich matkę na podłogę czy łóżko siadając na niej łapała za szyję i przyduszał.... długo trwałao zanim zrozumiałam że on nie ma takiego prawa a ja mam prawo nie chcieć tego tolerować.... nie pozwolę sobie wmówić że z premedytacją poświęciłąm dziecko dla swojego egoistycznego dobra... mnie facet nie był niezbędnie potrzebny... miałam swój dom pracę, rodziców za granicą ktorzy wspierali mnie materialnie, radziłam sobie ze wszystkim, brakowałao mi jedynie miłości i ciepła rodzinnego... gdybym wiedziała, że upadnę to wcześniej bym usiadła.... dlaczego Ty jesteś na tym forum? czy Twój facet manipuluje Tobą? stosuje przemoc fizyczną lub psychiczną wobec Ciebie? nie jestem pewna czy zdajesz sobie sprawę na czym polego bycie ofiarą przemocy ... gdyby to było takie jednoznaczne nie byłoby tych ofiar, dylematów które przechodzą... a tym co do mnie napisałaś, potwierdziłąś tylko ,że ofiarami są tylko osoby chodzące z sińcami na twarzy, żony alkoholików i kobiety zdradzane. Mojego bólu nikt niewidzi i nikt nierozumie, dlaczego żony zdradzane wybaczają? dlaczego żony alkoholików siedzą z nimi? czuje się winna, masz rację, ale nie znasz przeciwnika..... pozdrawiam 🌻 acha i jeszcze jedno dla wyjaśnienia, syn chciałby zamieszkać w rodzinnym domu, owszem, ale powiedział tak dopiero teraz kiedy widzi do czego zmierzam, wcześniej czekał tylko na moment i sposób żeby móc się wyprowadzić, nie widział swoje przyszłości w takim domu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
blondi, dziekuję za odrobinę dobroduszności , myślę że consekwencja miała na myśli fakt że w przeszłości pozwoliłam na to wszystko i że tak długo to trwało, widać nie ważne jest że w końcu się na coś odważyłam... zreszta słowa krytyki nie są mi obce, ale musze dodać że są osoby które twierdzą że dla dzieci powinnam nie rzstawać sie z m tylko próbować odbudować ten związek a syn co już wycierpiał to za nim, za chwilę rozwinie skrzydlą i wyfrunie z gniazda a ja rozwalę życie niepotrzebnie sobie i innym... z tym że ja zupełnie się z tym nie zgadzam, mam uraz nie tylko ze względu na syna ale i z powodu traktowania mnie... nie wiem czy ma sens tłumaczyć to wszystko jeszcze raz.... ale zrobiło mi się cholernie przykro po tym co napisała CONSEKWENCJA, chodzę na terapię żeby wyrzucić z siebie to cholerne poczucie winy a tu masz ci los.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak, często odbieramy bunt nastolatkowy jako skierowany przeciwko nam, gdy tak naprawdę oni, kierowani buzującymi hormonami, tak wyrażają swój protest przeciwko sytuacjom, z którymi sobie nie radzą. Bardzo źle się stało, że ten okres przypadł na czas, kiedy nie widział w Tobie silnego sojusznika. Mozna mówić o zbyt wysokiej cenie, ale... nie ma tego złego... :) Na "pocieszenie" mogę dodać tylko, że z 24 kolegów mojego syna znam tylko 2 (!), którzy spokojnie dojrzały :D A dwójkę jeszcze masz do przerobienia! "Współczuwam" :P:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PS Gdzies na początku pierwszej części pisałam o przyjaciółce, która się "obudziła" dopiero wtedy, kiedy mąż złamał jej palce u nóg, synów zbił kablem do krwawych pręg, zamknął ich w domu i poszedł na małe piwko z kolegami :O Ty JUŻ jesteś pewna, że z takim gościem zawierać układy to siebie nie lubić. Powodzenia! 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ijeszcze jedno... COSEKWENCJO jeśli uważasz że ja tak po prostu patrzyłam na męża kiedy ten wyprawiał to czy to , to się mylisz, właśnie o to chodzi że ja częśto mówiłam mu co mniemboli, co robi nie tak, kłócilismy się, dochodziło do awantur, mąż robił synowi numery, ale często o pewnych rzeczach mówił tylko mnie, mnie przedstawiał swoje pretensje które miał wobec syna, że coś tam zrobił a czegoś nie zrobił, starałam sie to jakoś "załatwić" wciąż starałam się o wszystko, żeby wszyscy byli zadowolenie, żeby każdy był przeze mnie traktowny sprawiedliwie... nie wyobrażasz sobie jakie to trudne. Jesli ma sie do czynienia z normalnym człowiekiem, to może sprawy toczą się inaczej,ale w takim przypadku .... to mój drugi związek, kolejna porażka, wiesz jak ciężko podjąćdrastyczne i jednoznaczne decyzje? dwukrotna rozwódka z 3 dzieci, 2 ojców... ale już teraz nie o to chodzi , pogodziłam się ze wszystkim, jestem zdecydowana odejść... ciekawi mnie czemu ty po 6 latach wciąż nie umiesz podjąć decyzji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki Blondynka :D czy tam nie calkiem blondynka... ;-) Ruszylam pewnie znow cala procedure - nie wiem co bedzie! Moze ja za slaba jestem aby sama wyjsc z bagna...Moze potrzebna mi pomoc. I tej pomocy zazadalam. Wiecie.....boje sie! Ale dam rade!!!! Zapomnialam swojego hasla :D To tylko ja......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sprzątam urzadza i słucham Izy trojanowskiej To dla Nas wyszperałam: http://www.youtube.com/watch?v=ZpmrlAlQJRs&feature=related "Codziennie chcesz więcej mnie, więcej mnie mieć wciąż wyższy stawiasz mur, za krokiem krok, chciałbyś dojść, odnaleźć punkt, za którym mnie nie będzie już Choćbyś był jedynym, moich snów autorem, choćbyś absolutna władzę miał, choć być wiedział znacznie wcześniej już co teraz wolę będziesz tylko cząstkę prawdy znał CAŁEJ NIE DOSTANIESZ MNIE I TAK!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak 😍 Bardzo się nabzdyczyłaś. I nie specjalnie masz powód. Consekfencja sensownie pisze i mądrze. Przyjmij to, zastanów się nad tym. Ja też Ci o tym pisałam i nie tylko ja. Tutaj nie chodzi o poczucie winy, bo ono nie buduje. Chodzi o przyjęcie odpowiedzialności za swoje działanie. A to zupełnie coś innego. A wniosek do jakiego dojdziesz jest jeden: Chory wybiera chorego, najczęściej tak jest. Bo zdrowy nie pozostanie w takim toksycznym związku długo, chory tak. Więc to,że też jesteś chora jest oczywiste. Zdrowa matka nie pozwoliłaby na takie traktowanie syna. Chora - tak. Nie chodzi w zdrowieniu o to, byś tylko rozstała się ze swoim mężem. To stanowczo za mało. Głównie chodzi o to, byś zaczęła zdrowieć, przestała być wspóluzalezniona. Bez terapii sie raczej nie da. No i także chodzi o to, co zrobić by Twój syn nie byl także współuzależniony. A szanse na to ma bardzo dużo. Jak to zrobić, dowiesz się na terapii, do której Cię serdecznie namawiam. Paolka 😍 Mądrą decyzję podjęłaś. Mimo, iż boisz się, że zabiorą Ci dzieci. Instynkt macierzyński może Ci bardzo pomóc w odrywaniu się od toksyka. I w zdrowieniu. To, że się boisz jest naturalne. Ale tam dostaniesz realne wsparcie i pomoc. A zagrożenie odebraniem dzieci może być Twoją bardzo silną motywacją. Przytulam 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) wcale się nie nabzdyczyłam.. Consekwencja ma rację, wiem to , pisałam też o tym że wiem to, ale to już za mną... to zostało wyjaśnione, podjęłam pewne kroki, większe czy mniejsze każdy może myśleć po swojemu, obecne moje wpisy apelują raczej dlaczego tak się działo.... to staram się zrozumieć a nie wmawiać komuś że nie widzę włąsnego udziału w tym co się stało... tak targają mną wyrzuty sumienia, ale do tego też się przyznałąm, a próby rekompensaty synowi czegokolwiek... uważacie że nie mają sensu? tz że mam nie robić nic? wtedy robiłam to co mogłam zrobić, i to też dopiero po czasie, przyznaję, że to wszystko nic, ale mam nie robić NIC? czy można zrobić cokolwiek żeby mu COŚ wynagrodzić? myslę że nie, ale staram się nie stracić go do końca, czy to takie złe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak 😍 Oczywiście, że to dobrze :D Postępujesz teraz bardzo mądrze i rozważnie. Stanie i trwanie teraz przy synu murem i odważne przeciwstawianie sie mężowi - to najlepsze działania, jakie mogłaś podjąć. Wiem, jakiej odwagi to wymagało.:D Wzięcie odpowiedzialności za swoje zaburzenie - też wymaga odwagi. Wiem, że Ty sobie poradzisz. Bo Twoje uczucie do m odeszło już dawno, wtedy gdy atakował Twojego syna. A z resztą sobie poradzisz. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odchodzenie, wychodzenie z toksycznego związku, tak aby nie wpaść w następny, to niesamowita nauka. Nauka siebie. I za każdym razem odkrywanie faktu, że we mnie drzemie wielka siła. Wystarczy krok, by ją uwolnić i dostrzec, że ja potrafię, umiem, stać mnie na pewne decyzje, świadomość, samoświadomość. To ja trzymam stery własnego okrętu. To ja jestem kapitanem i ja podejmuję decyzje, kto ma płynąć na moim statku życia. Kochane, to się naprawdę da. Trzeba tylko konsekwencji - wręcz żelaznej. Ale ta żelazna konsekwencja jednocześnie jest dowodem na to, że szanujemy siebie. Kolejne kroki w dochodzeniu do siebie, w izolacji od toksyka, niepoddawaniu si.ę jego żądaniom, są trudne, ale każdy z nich jest odrobinę łatwiejszy. A ja kolejny raz zadbałam o siebie i o dzieci. I jestem z siebie dumna. Poszłam dziś na zakupy- takie domowe, typowo sobotnie. Było cudownie. Jakiś starszy pan, zarezerwował kolejkę za mną. Kila minut potem mijaliśmy się ook apteki. Uśmiechnęłam się do niego - tak po prostu, a starszy pan odpowiedział szerokim uśmiechem. Fajnie tak wejść między ludzi i uśmiechać się. Po kilku dniach milczenia zadzwonił toksyk. Postawa roszczeniowa. Bo on chce do dzieci. Już. Hola, hola. Ja mam plany. Jestem umówiona. Pas. Nie ma. Nie opowiedziałeś się wcześniej i czasu dla ciebie nie mamy. Drążył, prosił, potem groził,. Ale ja już nie jestem Tuptą zahukaną. Ja i dzieci mamy plany, nie będziesz burzył naszego życia. W końcu stanęło na moim. Sorki gościu, ja tu rządzę. To mój dom, moje życie, życie moich dzieci, którymi ty zawsze grtałeś. Dość tego. Spędziłam czas, tak jak zaplanowałam. Z dziećmi, w cudownym towarzystwie mojego Taty. Kupa śmiechu, żartów, gadania, opowieści. To był niebiański dzień. Córcia nie schodziła z kolan dziadzia. Czytali książki, rozmawiali - o wszystykim- o radościach, o kłopotach. Ja - ja byłam szczęśliwa, że mogę gościć Tatę u nas - wreszcie nieskjrępowanie, wreszcie spokojnie. Wiecie, mała stwierdziła: "Mamo masz super tatę!!!". Tak, mam super tatę. Ale zrewanżowałam się córci, mówiąc,: "Słonko, masz super mamę". Mała w 100 % się zgodziła:D:D:D:D Dziewczyny, naprawdę można żyć bez toksyka. Sto razy lepiej, efektywniej. Czy wiecie ile rzeczy, ile decyzji można zrobić, podjąć?! Sprawy leżące odłogiem latami, bo mu się nie chciało, bo kłamał,bo odwlekał, bo nie ważna była rodzina....te wszystkie sprawy i decyzje można podjąć, zrobić samej. I to jest piękne. MOGĘ, POTRAFIĘ, DAJĘ RADĘ. Już nie chcę i nie muszę wisieć na ramieniu kogoś, kto wykorzystuje, kogoś, kto na mnie i na dzeci nie zasługuje, nie docenia. Renta świetny tekst. Ale ja już wiem, że toksyk, to mizoginista i teraz już mało mnie to dotyczy. Dotyczy o tyle, by nigdy więcej nie dać takiemu nad sobą zapanować. Ale tekst dobry, ku przestrodze. Całuję, ściaskam. Nie jest łatwo samej, o nie. Łatwiej o tyle, że spadł mi kamień młyński z szyi pt.: "zdrada, nielojalność, kłamstwo, uzależnienie, ból dzieci, niedotrzymywanie umów, złodziejstwo, cudzołóstwo....". Ja nie jestem traka. To nie moje zasady. Ja mam inne. Więc drzwi mojego domu zamykam przed takimi typkami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest coś, co koniecznie muszę Wam powiedzieć. Pewna bardzo ważna dla mnie kobieta, kiedy miałam wielki problem powiedziała tak: "Jeśli wierzysz w Boga, Absolut, Allaha, Manitou i masz problem...weź kartkę papieru. Napisz na niej swój kłopot, poproś o rozwiązanie. Katkę spal na popiół a popiół spuść z wodą. Zobaczysz. Dostaniesz rozwiążanie i ulgę, bo soim problemem podzielisz się z Kimś ważnym". Ona powiedziała mi to rok temu. Do tej pory spaliłam trzy kartki. Za każdym razem, po fakcie przestawałam się bać Miałam jasność myśli i przeświadczenie, że cokolwiek się nie stanie, będzie to dobre dla mnie. I tak właśnie jest. Dostaję rozwiązania moich problemów, ale równocześnie z rozwiązaniem dostaję naukę. Kilka dni temu ważyły si.ę losy mojej pracy. Wiedziałam - albo zostanę i dzięki temu utrzymam siebie i dzieci, albo...masakra. Kartka. Spokój. Nic złego się nie stało, Pracuję dalej. Ale to było ostrzeżenie...Kobieto! Nie zawalaj pracy, rób na bieżąco! Albo....wstyd i brak środków do życia. A pracę zawaliłam przez ...dopuszczenie do swojego życia po raz kolejny toksyka. Zrobiłam zaległości na własne życzenie. Tak. każde rozwiązanie problemu to jednocześnie wielka nauka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
paolko, gdy czytam forum zawsze mysle o tobie, trzymam kciuki bys otrzymala taka pomoc, jakiej potrzebujesz wierze w to ze po chudych przychodza tluste lata:) dla kazdego! jestes dobra i madra kobieta, tak trzymaj i dzialaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
mmk, nie wszyscy tu piszacy sa w ukladzie z toksycznymi partnerami, pisza tez osoby z bedace w innych toskycznych relacjach:) dobrze ze piszesz szczerze i otwarcie, bo dodatkowo wyrzucasz czesc emocji, i porzadkujesz je co pozwala podjac dalsze dzialania na arzie widac ze masz wielki chaos emocjonalny, co jest zdrozumiale, dobrze ze dzialasz i do tego masz terapie, tak trzymaj a co do rozliczenia sie ze soba jako kobieta i matka przyjdzie na to czas, jak zazniesz sie samobiczowac tym co sie dzialo w twoim zyciu, to cie zatrzyma. teraz dzialasz i musisz bezposrednio stawiac czola efektom twoich dzialan

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
i slowko do pan naczelnych terapeutek forumowych tak po starej znajomosci ;) (przepraszam za wykorzystanie bezposredniego przykladu czterech umow i mmk) co innego trzezwe spojrzenie na kolejna cofke czterech umow, na dziewczyne ktora juz zdazyla okreslic w czym tkawia problemy, zrobila podzial winy na swoja i nie swoja, czytala, myslala analizowala i jak hipernowa wystrzelila na przod - pewnie cofeczki emocjonalne jakies beda, ale solidna baze ma, takze teoretyczna a co innego wylewania prosto w oczy prawdy mmk, ktora to wzburzy i zaboli to raz, ale moze spowodowac takze zamkniecie sie i zgorzknienie consefwencja wyskakuje z tym co jest podstawa terapii, a renta laduje o wspouzaleznieniu no litosci: to ze jest wspoluzalezniona widac golym okiem, mmk tez dopusci pewne rzeczy do siebie, ale teraz dziewczyna sie szamocze i wola o pomoc a nie o teoretyczna wiedze rzucana w twarz przeciez ta wiedze czerpie sie tak czy siak, czytajac w miedzyczasie rozne wpisy, linki etc. i na to czasami trzeba lat, a wy jej kazecie zrobic od razu skok? wlsciwe proporcje, dziewczyny wlasciwe proporcje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nadal sie boje - nie jego a systemu. Zadzwonilam na ta nieszczesna infolinie - tzw: domestic violence hotline...Mozna rozmawiac anonimowo, mozna dane podac....ja podalam. Znajac zycie to w poniedzialek (bo to niby "goraca linia" ale dziala w dniach tzw: roboczych :D) bedzie odzew - nie wiem co zrobia. Powiedzialam, ze chce rozwodu, ze on nadal mnie przeraza, nadal mi grozi (smiercia, pobiciem, odebraniem dzieci. To im powiedzialam, stwierdzilam stanowczo, ze moje dzieci sa szczesliwe i zadowolone ze mna, sa bezpieczne itd) Diabelnie ryzykuje bo juz raz kazali mi podpisac ten "child protection agreement" i cholera ich wie co dalej wymysla - jak mi dzieciaki zabiora to tylko sie powiesic moge! Psiakrew, moje dzieci sa szczesliwe i zadowolone. Rozmawiamy codziennie, codziennie sie wyglupiamy i bawimy... Do diabla...ja tylko chce rozwodu (moje wymagania wzrosly, juz nie chce separacji, chce rozwodu :-) ) i chce w miare normalnego zycia dla mnie i dla swoich dzieci. Ale sie boje! Dam Wam znac (jak chcecie :-) ) w poniedzialek co sie dzieje i jak to wszystko wyglada - mam nadzieje, ze mi po prostu pomoga z pozwem rozwodowym, z tymi wszystkimi sprawami urzedowymi. Jezuuuuu.....boje sie!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" Ludzie tak naprawde nie chca dojrzec, nie chca sie zmienic. Nie staraj sie uszczesliwiac ich na sile, bo narobisz sobie klopotow. Powiedz co chcesz im przekazac i uciekaj. " de Mello. Zatem powiem krotko dla zainteresowanych : Istnieje ogromna roznica pomiedzy poczuciem winy, a braniem odpowiedzialnosci za swoje czyny. Wychodzenie z roli ofiary jest ogromnie wazne w rozwoju emocjonalnym kobiet molestowanych. Powtarzanie w kolko on mnie skrzywdzil wielokrotnie, a ja z nim jestem , bo .............. brzmi jak wypowiedz z pozycji ofiary. Stwierdzenie ja pozwolilam mu sie skrzywdzic, bo .......brzmi jak wypowiedz kogos kto wyszedl juz z pozycji ofiary i bierze odpowiedzialnosc za swoje czyny i przez co staje sie coraz silniejszy. Przygniatajace poczucie winy jest destrukcyjne i utrzymuje nas w roli ofiary i bezsilnosci. Branie odpowiedzialnosci za swoje czyny jest pozytywne i terapeutyczne... zapobiega powtarzaniu tych samych bledow i daje nam sile. Uciekam. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Patrzac niby obiektywnie
Kiedy naczelne terapeutki pieprzna ten topic, bo tak naprawde to nie bardzo go potrzebuja, to pozostanie tutaj jeden wielki lament i uprawianie martyrologii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paolka.. Kochana wiem, ze sie boisz. Ale pamietaj, ze to psycholodzy decyduja gdzie jest lepiej dzieciom przy rodzicach czy w rodzinach zastepczych. Jestes dobra matka.... dzieci sie ciebie nie boja, sa z toba bezpieczne. Jesli uwolnisz sie od chorego M to nikt Ci dzieci nie zabierze. Socjalni beda rozmawiac z dziecmi i dzieci powiedza prawde. Jestes dzielna. ❤️ Trzymam za ciebie. Usciski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×