Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Kasiula - . .. to minie Niebo - trzymaj sie, czasami warto zostac w domu niz sie narazac :D pozdrawiam cieplo wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytam was czasem, chociaż ostatnio rzadko :-( Dziękuję złamane skrzydła 😘 za słowa, które oddają sens tego, co ja czuję. Niektóre z Was tak pięknie potrafią pisać i mowić o rzeczach prostych i nieskomplikowanych, bo życie w gruncie rzeczy chyba nie jest aż takie skomplikowane... ;-) "Gdy go nie ma ( kilkudniowe delegacje ) rozkwitam i rozkoszuję się spokojem i ciszą i wiem że niedługo będę tak żyłą cały czas - wcześniej umierałam z tęsknoty bo wymazywałam z pamięci zło a tęskniłam za dobrym które raczej bylo tylko wyobrażeniem moim Sprawiam sobie różne przyjemności , których do tej pory nie sprawiałam bo wkodowane mialam ze nie zasługuję Nie uzależniam swego samopoczucia od humoru toksyka - wczesniej szkoda gadać jak on w dobrym humorze ja kwitłam , za chwilę on wsciekly nie wiadomo zcemu ja pogrążona w otchłani rozpaczy - bez sensu ale samoistnie mi się tak robiło Wiem , że mogę żyć bez niego , nie umrę ani nie nastąpi koniec świata , ba uwazam , że będę zyła spokojniej " Bo zawsze tutaj przeczytam coś krzepiącego ... Nawet czytając wybiórczo ten topik, nieświadomie wpadam tutaj na trop czegoś, co zmienia moje życie. Stwierdzam, że tego prowadzi mnie chyba moja intuicja, jakaś rozbłyskująca świadomość ... I dziękować jeszcze muszę za podrzucenie mi tytułu: "Powrót do swego wewnętrznego domu" oraz Anthonego de Mello w całej swej rozciągłości ... desiderate też jest niezłe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anna...coś w tym jest. Nie mam nałogów...jeśli nie liczyć m. z którego mam nadzieję się leczę skutecznie, ale... bez słodkiego nie ma dnia. Mogę obiadu nie zjeść, ale słodkie muszę... czasami jak nie ma nic słodkiego, to bodaj kostke cukru... Kolejny weekend siedzę w domu... tv, sprzątanie, cos ugotuję, ale widzę, że nie mam chęci wyjśc do ludzi. Może zmuszę się dzisiaj do kina... chociażby z synem, wyraził chęć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podzielę się z wami jeszcze swoją refleksją: mój M uosabia wszystkie negatywne cechy moich rodziców i teraz już wiem, że zawsze chciałam od niego dostać to, czego właśnie nie dostałam od rodziców ... Czy ja w M. ujrzałam prawdziwą osobę? Nie, ja ujrzałam moje wyobrażenie o niej! Stąd moje ciągłe analizowanie jego stanów emocjonalnych ... Podporządkowanie swoich myśli jemu (nie mylić z uczuciami!) Bo moje odczuwanie i myślenie najwidoczniej bywają zaburzone ... mylę jedno z drugim! Mój lęk przed odrzuceniem, utratą ... Potrzeba akceptacji z jego strony ... Oczekiwanie, że w naszym związku zapanuje absolutna harmonia, gdy tymczasem takiego modelu życia właściwie nie znam, jednak dążenie do tego, co budzi mój sprzeciw, gdy coś wymyka się spod kontroli! Surowe traktowanie siebie, przekonanie, że nie zasługuję na coś dobrego (moje dotychczasowe czyny o tym swiadczą, nie słowa ...) No i oczywiście toksyczny wstyd ... , że nie jestem (byłam) dobrym dzieckiem, nie jestem dobrą żoną, nie jestem 100% kobietą, bo mam tyle strasznych wad! Teraz zaczynam jednak chyba zdrowieć, uświadamiać to sobie coraz wyraźniej :-) Jestem od kilku dni sama, bo M wyjechał i jest mi niewypowiedzianie dobrze ... Jestem sobą, po prostu jestem i nie zagłuszam swoich mysli! Myślę co chcę i nie oczekuję akceptacji, nie boję się odrzucenia, słucham swoich myśli i wtedy .... więcej czuję!!! I to jest piękne! :-) I pomyśleć, że kiedyś tak za M tęskniłam, dzwoniłam ... Chyba za bardzo kochałam to moje wyobrażenie :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I wreszcie daję sobie prawo, aby powiedzieć, że być może z nikim nie jestem w stanie stworzyć szczęśliwego związku, ale to nie jest moja wina, tylko moja nieumiejętność... Bo moje problemy są odzwierciedleniem nie tego jaka jestem naprawdę, tylko tego co przeżyłam, tego, co mnie naprawdę ukształtowało. Rozwój duchowy może jest moim jedynym ratunkiem ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sosadsoul
Nie wiem czy to odpowiednie miejsce,ale muszę z kims o tym porozmawiać,bo mam straszny mętlik w głowie. Jestem z moim chłopakiem ponad rok. Wszystko niby było,ok,ale z mojej strony od dłuższego czasu jest straszna pustka.Wypaliłam sie totalnie w tym związku.Myślę o rozstaniu.... Niby jest w porządku facetem,ale ostatnio zauważyłam mnóstwo jego wad. Zdałam sobie sprawę,że on o mnie wcale nie dba. Nie dba o moje uczucia,o moje dobre samopoczucie. Nigdy nie powiedział o mnie dobrego słowa,nie usłyszałam zadnego komplementu,zero kwiatka,nie dał mi nic na urodziny,o rocznicy zapomniał. Nie oczekuję żadnych kosztownych prezentów,po prostu byłoby mi bardzo miło gdyby choć raz dał mi różyczke lub nawet polne kwiatki,zaprosił na lody,itd.Jakikolwiek gest,abym poczuła się dobrze,wyjątkowo,itd. Dodam tylko,że on naprawdę dobrze zarabia,stać go na wiele. Wiele razy wyrządził mi przykrość. Usłyszałam od niego np.że jestem starą dupą( wieku 24 lat),często opowiadał mi,ze szczegółami co robił z poprzednimi dziewczynami w łóżku-naprawdę SZCZEGÓŁOWO :-( Kiedy zaprosił mnie pierwszy raz do domu,miał wszędzie zdjęcia byłej dziewczyny,jakieś prezenciki,walentynki od niej,itd.Może histeryzuję,ale poczułam się dziwnie. Do tego ostatnio ustawił sobię fotkę koleżanki na wyświetlaczu. Zrobiłam o to mega awanturę,oczywiście to ja wyszłam na wariatkę,bo on tylko chciał miec nową tapetę... Bardzo dbam o wygląd-dieta ,ćwiczenia,ładne włosy,ubrania,itd.Jednym słowem-staram sie być dla niego jak najbardziej atrakcyjna.Co on na to? Zero komplementu,mogę stać 5 godz przed lustrem ,a on nic nie powie-ani,że ładnie ani,że brzydko. Raz wypalił tekst-że jemu zawsze się należały najładniejsze dziewczyny... Sam o siebie średnio dba-ciągle i te same ubrania,dosłownie 2 pary spodni na zmianę,w ciągu tego roku nie widziałam go może w 8 ciuchach.Non stop to samo. Nie dba o zęby wcale,brak mu 4ki. Ja tego nie rozumiem,jestem tyle co po studiach,sama się utrzymuję,pracuję,a ostatnio postanowiłam skorygować drobna wadę zgryzu,załozyłam aparat ortodontyczny,wydałam na to sporo pieniędzy.Dla mnie to bardzo duża kwota,ale chcę ładnie wyglądać. Jemu sie po prostu nic nie chce,nie widzę,aby mu na czymkowleik załeżało poza seksem.Chciałby sie tylko kochać,ma w dupie moje uczucia,ja potrzebuje czułości i uwagi bardziej od seksu. Nie mieszkamy razem,dzieli nas 50 km,nie spotykamy sie więc codziennie. Zamęcza mnie telefonami,potrafi zadzwonic do mnie w sobotę o 6 rano,chociaż dobrze wie,że cąły tydzień roboczy wstaje o 4 rano i w sobotę chciałabym sie wyspać. Podczas ostatniego spaceru w parku,zaproponował mi szybki seks w krzakach(!!!),dodam tylko,że było bardzo zimno.No masakra...powiedział mu,że mam honor i nie będę się bzykać jak królik w parku,jak chce seksu to musi mi zapewnić komfortowe warunki.A nie takie coś. Doszłam do wniosku,że on jest po prostu głupi,prostacki,itd. Dzieli nas również wykształcenie-ja skończyłam 2 kierunki,on ma zawodówkę.itd.Ja jestem strasznie ciekawa świata,robię wiele rzeczy wżyciu,nienawidzę nudy,itd,a on tylko chodziłby do pracy,a po niej piwko przed telewizorem,albo wypad do klubu pogadać z kolesiami. Ma 30 lat,nadal mieskza zrodzicami,bo mu tak wygodnie. Ach... ja się tym wszystkim strasznie denerwuję.Nie ma juz sił do tego związku. Jesli kto0ś dotrwał do końca tego monologu,to bardzo proszę o opinię,czy to ze mną jest coś nie tak czy z nim.Czy mam rację czy nie. Czy mam prawo,do tego aby czuc się tak podle? Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sosadsoul masz prawo czuć się tak, jak się czujesz:-) Nikt Ci nie może, ba, nawet nie ma prawa powiedzieć, jak się POWINNAS czuć. Rób to, co jest najlepsze dla CIEBIE, dla nikogo więcej. Sama wiesz najlepiej, czego Ci trzeba. Czy on Ci to daje? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tortilla 🖐️ Twoje przemyslenia sa bardzo zblizone do moich. Szlam kiedys ta sama sciezka myslowa po ktorej ty stapasz teraz. 🌻 Ania 🖐️ Z tymi slodyczami to trafilas swietnie. Od lat rzucam bezskutecznie slodycze i kawe. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sosadsoul "Otwórz oczy i zobacz, jak szaleńczo oczekujesz, by inni zarezerwowali sobie ciebie na własny użytek". Koniec cytatu z Anthonego de Mello.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sosadsoul
Dzieki,dziewczyny za przeczytanie moich wywodów. Lżej mi na duszy,że sie komus ,,wygadałam''. Nie napisałam wszystkiego o moim facecie,tylko tak ogólnie,tych przykrych wydarzeń było o wiele więcej. Nie wiem dlaczego się z nim w ogóle zwiazązałam. Poznałam go w dniu śmierci ukochanego Dziadka,byłam zaryczana i załamana.(nadal jestem,nie moge sie otrząsnąć po Jego smierci). Do tego całe życie ojciec znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie-bicie,wyzwiska,poniżanie,pogarda,lekceważnie,wymachiwanie nożem,itd miałam na porządku dziennym.Oczywiście zawsze myślałam,że tak wygląda miłość ojca do córki.Dopiero jak dorosłam zrozumiałam,że byłam ofiarą.Mama miała to gdzieś,nie chroniła mnie przed ojcem,wolała chyba miec męża bardziej,niż szczęśliwe dzieci.Zresztą sama nie wiem,mam to juz gdzieś,wyprowadziłam się z domu i mam spokój. Ale jestem bardzo ,,poobijana psychicznie'' ,w ogóle nie potrafię podejmowac życiowych decyzji,wszystkiego sie boję.Zasze słuchałam,że jestem do niczego,że sobie nie poradzę,że zgine w zyciu,że dostane mega kopa od losu. Na zewnątrz,dla ludzi jestem osoba przebojową,ale w środku jest tragedia.Nie mogę sobie sama poradzic ze sobą.Od dziecka mam mysli samobójcze. Dlatego tak się ,,cykam'' z tym moim facetem,czy go pogonic czy nie.ale jednak widzę,że jesteśmy z 2-ch światów,ja panicznie boje sie byc z człowiekiem podobnym charakterem do mojego ojca.A ten mój Romeo ma jednak wiele jego cech. Wydaję mi się,że jestem życiową ofermą. :-( Pozdrawiam! Będę zaglądać na ten wątek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niebo błękitne - dziękuję za wsparcie Tobie też życzę dużo siły, spotkałam dziś kolegę ze studiów z żoną i córeczką - tacy szczęśliwi - dlaczego my nie możemy znaleźć szczęścia?czy nie zasługujemy po piątkowym wieczorze o którym pisałam w sobotę rano się zmył na budowe zostawil mnie znowu mial wrocic na wieczor nie ma go do teraz, nie odzywa sie nie odbiera telefonów, naprawdę chyba usiłuje mnie sprowokować żebym go wyrzuciła... A ja dzis kupilam trochę rzeczy dla dzidzi i malą wyprawkę do szpitala juz - cały czas dojrzewam do bycia samotną mamą dwójki dzieci i czuję że już jestem bardzo blisko... dziewczyny trzymajcie się ciepło i nie dajcie się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właśnie przyjechal zapukal i zaraz zadzwonil a mamy ochydny dzwonek musialam wstac otwieram i mowie "mozesz nie dzwonic dziecko spi" a on pogardliwie "moge" i wylrzywił twarz nie wytrzymałam popchnelam go i zamknelam za nim drzwi na klucz - oczywiscie sie nie odzywa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Roksana ❤️ Mnie sie podoba to co zrobilas!!! Ja na pewno zrobilabym to samo. Nie wpuscilabym go juz do nowego mieszkania. Twoj M sadzi, ze jestes bezbronna bo w ciazy, bo dwoje dzieci. Sadzi, ze boisz sie zostac sama i przez to bedziasz tolerowac jego prymitywne zachowania, wiec robi wszystko na co ma ochota i przy okazji pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Ja na twoim miejscu to bym juz jutro zlozyla pozew o rozwod. To by go troche otrzezwilo. Wyglada na to, ze m liczy sie tylko z silniejszymi od siebie i z osobami, ktore mu moga skomplikowac zycie. Do slabeuszy typu zona ciezarna szacunku nie ma za grosz, bo w jego opinii jestes bezsilna i przez to niegrozna. A on wyglada mi na typ mezczyzny tchorza , ktory uwielbie kopac slabszych. Plus zlozenie pozwu gdy jestes w koncowej fazie ciazy pokazuje sadowi wyraznie jak traktowal cie maz. Przeciez trzeba rowniez myslec o stronie finansowej tej calej sytuacji. Przeciez musisz miec jakies srodki dla siebie i dla dzieci. Ja na pewno (przynajmniej tak mi sie wydaje) poszlabym juz jutro do adwokata i zaczela zabezpieczac siebie i dzieci. W koncu ktos musi zapenic im bezpieczne zycie. Powodzenia. Usciski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć kobietki:D Ewa- na ogół stałam z boku przepychanek na tym topiku, ale tym razem przykro mi to powiedzieć, dla mnie okazałaś się toksyczna. Ewidentnie sprowokowałaś Yeez. Nie wiem po co. Brak Ci emocji? Ja pochorowałam się strasznie. Zapalenie uszu, oskrzeli, spoj.ówek i zawalone zatoki. 39 stopni gorączki i 10 godzin czekania na lekarza. Późnym wieczorem teść wykupił leki. Ufff. To było w czwartek. Teraz już całkiem dobrze. Ale choroba osłabiła mnie też bardzo emocjonalnie. Cała sprawa dotarła do toksyka- dowiedział się od teścia i...muachacha...natychmiast zadzwonił, co się dzieje, może pomóc. Podziękowałam ładnie i...nie zadzwoniłam. Po pomoc dzwoniłam do teścia. Toksyczny człowiek dzwonił i pytał jak się czuję a piątek osobiście odstawił dzieci do szkół i przedszkoli. No i fajnie by było, gdyby nie moje kompletne osłabienie. Emocjonale:D:D:D Skończyło się wspólną niedzielą. Bez dzieci, bo dzieci pocałowały mamę i pojechały z dziadkiem za miasto. Co mi uświadomiła ta niedziela? Ano tyle, że absolutnie nia ma mowy o...cofkach. Nie ma dla kogo i nie ma po co. Emocjonalne rozchwianie - no cóż, byłam chora, normalny i zdrowy człowiek potrzebuje wtedy czyjegoś ciepła i troski, a co dopiero człowiek uzależniony psychicznie od kogoś. Nie biadolę, nie rozpaczam. Życie toczy się dalej. I dalej pracuję. Nad sobą. Swoją drogą. Ja kompletnie nie mam o czym rozmawiać z tym człowiekiem. Normalnie ludzie są ze sobą. bo mają o czym pogadać, wspólne zainteresowania, albo znajomych, albo gadają o wszystkim. My nie mamy o czym rozmawiać. O pracy, o dzieciach. Ale film nie, teratr - nie, muzyka- nie, książka nie. On ogląda filmy akcji, ja psychologiczne, thrillery. On nie czyta. Ja uwielbiam. Muzyka -róznimy się w większości upodobań. Teatr - jego nudzi. Samochody- jego konik, ja nie jestem kierowcą, więc nie bardzo porozmawiam. Masakra. Zdawanie sobie relacji z ostatnich dni - pobieżne - bo ja nie ufam, on z kolei, boi się, że przez przypadek powie coś, czego nie powinny słyszeć moje uszy. EEE. Tam w doopie to mam:D To nie dla mnie:D Dzieci nie wiedzą, że tu był. I dobrze:D Dziewczyny każda z nas ma swoje słabości. To właśnie była moja słabość. Miałam się odizolować. Robiłam skutecznie - do czasu. Ale pozwalam sobie na nią. Nie oskarżam siebie. Ja też jestem tylko człowiekiem. Idę do przodu i tyle. Ważne, że cofki nie ma:D Bo ja dalej nie chcę, żeby wracał. Nie chcę z nim być. Pozdrawiam serdecznie. Wszystkie bez wyjątku. A teraz idę zakropić uszy, bo mało co słyszę...Trzeba się kurować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Consekfencja - za szybko mnie pochwaliłaś, napisał mi sms ze rano przyjedzie po swoje rzeczy wiec zadzwonilam i go beznadziejnie zaszantażowałam że mu wyrzucę przez balkon laptopa właśnie wiec sie wystraszyl i powiedział ze zaraz przyjedzie i porozmawiamy.... - wiem wiem to było tchórzowskie z mojej strony rozzmawialismy przewałkowaliśmy nasze życie 3 lata wstecz, oczywiscie jego zachowanie to skutek moich decyzji wczesniejszych które w dodatku narzucili moi rodzice (on ich nienawidzi a mojego ojca to sie po prostu boi), byłam juz zmeczona poszłam sie połozyc ten za chwile tez przyłazi kładzie sie niby nigdy nic ale nic nie mówi ani nie ma zamiaru mnie przytulic - powiedziałam ze czuje sie dziwnie jak on tak po 2 dniach sobie wraca i nawet przeprosic nie potrafi, sam zapytał czy ma isc spac na kanape wiec mu powiedzialam ze tak ale bez kołdry bo w nocy synek przychodzi a ja lubie miec swoja. Wiec sie ubral i poszedl spac bez przykrycia a od połowy nocy spał w łóżku synka - żałosne no nie? rano oczywiscie chojrak dalej cos mi tam odburknal kilka razy. Consekfencja masz rację ze on jest typem tchórza co kopie słabszych, to taki typ macho pewny siebie ale zakompleksiony w środku, pozew o rozwód by go otrzeźwił, ale na razie chyba jeszcze nie potrafię choć dojrzewam do tego. Grunt ze obiecał ze wystawiamy do sprzedaży powód naszych kłótni, bede spokojniej z nim sie rozwodzic jak nie bedzie kredytu i troche pieniedzy na koncie.... dzięki dziewczyny ze jestescie na tym wątku, trzymam kciuki za Was i za siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cztery umowy, gratuluję siły i samozaparcia, tak właśnie to działa "Emocjonalne rozchwianie - no cóż, byłam chora, normalny i zdrowy człowiek potrzebuje wtedy czyjegoś ciepła i troski, a co dopiero człowiek uzależniony psychicznie od kogoś" ale dałaś radę ja niestety nie, jako psychicznie uzależniona od miłosci wydzieram dla siebie jakieś strzępki uwagi - tłumaczę to ciążą, ale to tylko pretekst - oj dużo pracy przede mną....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sosadsoul...życiowe ofermy nie sa samodzielne...nie wyprowadzają się z toksycznego domu, nie pracuja, nie kończa 2 kierunków studiów ;) P.S.Zostaw go :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Roksana wszystko przychodzi w swoim czasie. Kiedyś, dawno temu pisało tu kilka niezwykle mądrych kobiet. Ja wtedy byłam na etapie kompletnego uzależnienia. Nawet nie widziałam potrzeby wyjścia z sytuacji. Przychodziłam tu, żeby się wyżalić, opisać sytuację i nic z tym nie robiłam. Dziwiłam się wtedy słowom Present. To nie twój czas. Daj sobie czas, nie gań się i nie oskarżaj, że czegoś jeszcze nie potrafisz. Dla Ciebie też kiedyś przyjdzie przebudzenie. Przyszło. Kilka lat później. Ty się nie oskarżaj ani nie gań. Nie usprawiedliwiaj się też. Zbieraj doświadczenia. Obserwuj siebie samą jak Ci z tym wszystkim jest. A kiedy już będziesz gotowa podjąć decyzję. Podejmiesz ją. Przed Tobą ważny okres w życiu. Sama dobrze wiesz, bo już masz dzieci. Będziesz musiała dać z siebie maksimum miłości, troski i opieki. Swoją drogą. Wielki ukłon dla Ciebie, bo mało który uzależniony powie, że jest uzależniony. Do tego trzeba siły, szczerości wobec siebie, i w pewnym sensie dopuszczenia do siebie nie najlepszych wieści. Czyli odrzucenie różowych okularów. Przed Tobą jeszcze trudna sprawa - odrzucenie "używki". Uświadomienie sobie , że nie pomaga Ci, ale zabija. Żeby to zrobić, trzeba powolutku zacząć kochać siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A i kompletnie zapomniałam. Bardzo ważną prośbę mam do Was. Wiem, że wiele z Was mieszka w UK. Ja w Londynie mam bliską osobę. Urodziła synka - wcześniaczka. Szukamy na gwałt - mam na to dwa dni - okulisty w Londynie. Czy któraś z Was może mi pomóc? Dziecko ma chroniczne ropne zapalenie oczu - przynajmniej tak mówi moja znajoma. W szpitalu olewają, mówią, że u wcześniaków to standard. Doopa. Gdyby to było w PL armia lekarzy już by się małym zajmowała. Bardzo Was proszę o pomoc w poszukiwaniu, jka tu w PL niewiele mogę, ona tam nie ma netu , siedzi w domu z małym i znikąd pomocy. Uffff - zależy nam na szybkości.... Dzięki:D:D:D:D ----> Roksana, jeszcze do Ciebie. Powroty, trzaskanie drzwiami. Średnio raz na rok, w ciągu ośmiu lat małżeństwa mó mąż opuszczał dom. Działo się to i kiedy nie byłam w ciąży i kiedy byłam i w połogach, kiedy dzieci kończyły rok, dwa....moje urodziny, święta.... Patrząc logicznie i chłodno na to wszystko. Jasny gwint, czy tylko na takiego dupka mnie stać? Na tchórza, który, jak pisze consekdencja, potrafi kopać leżącego, ale z silniejszym nie będzie raczej zadzierał? To znaczy, co - w jego etyce mieści się pomiatać ciężarną, czy dzieckiem,. bo oni są łatwym łupem. No właśnie. Stać mnie na więcej. Stać mnie na zdwową i silną siebie. Stać mnie na zdrowe dzieci, na zdrowy dom i rodzinę, może niepełną, ale rodzinę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam dziewuszki :) tortilla :)ja czesto czytając posty Wassze odnajduję w nich siebie i to mi pomaga w sumie nie mam nic mądrego do napisania.... ale wiecie co ? kilka dni temu zdarzyło mi się , że zostałam lekko słownie napadnięta bez powodu przez pewną osobę , no nic to - przyzwyczajona jestem ;) dzis ta osoba zadzwonila i bardzo przeprosiła mnie za swoje zachowanie i co mi przyszło do głowy? że toksyk mimo gorszych zachowań nigdy przenigdy w życiu mnie za nie nie przeprosił! bez komentarza? chyba tak Niestety chwilowo nie kwitnę ;P - toksyk blisko ale nadal wiem mam pewnosc ze neidługo ( bo bo coż ten obiecany sobie rok - to tylko ułąmek mego życia , chwila ) będę kwitnąc swobodnie i slońca nie zagłuszy mi żaden chwast :) wyobrażam obie jak w słoneczny dzień piję kawę przy oknie z bialym parapetem nie wiem czemu białym ;) i że jest spokojnie cicho i dobrze i ta kawa ma cudny wyrazisty smak i aromat a promienie słońca wpadają przez okno taka mała moja wizualizacja i kolejny raz powtórze do znudzenia , że wszystko co nas spotyka tworzymy w swojej głowie a już na pewno jestesmy odpowiedzialni za swoje odczucia i reakcje na to co nam sie przytrafia szkoda ze wczesniej mi się to do głowy nie wbiło ale lepiej teraz niż wcale :) zdrowa w pełni an pewno jeszcze nie jestem czasem złąpie mnie jakies zatęsknienie ale juz wiem ze to nie za nim ale za Człowiekiem przez duze C którym kiedys mi sie wydał szybko sie jednak opamiętuję a najciekawsze ze awantury i krzyki zwalanie winy na mnie za wzystko co się wydarza na swiecie w ogóle mnie juz nie rusza! samo się stalo ze mam to gdzieś a nawet się podśmiechuję z tego :) i pomyslec ze jeszcze tak niedawno doprowadzało mnie to na skraj rozpaczy ... dziwne w ramach kompleksowej pracy nad sobą perfekcjonizm poszedł precz już prawie całkiem nadopiekuńczość w połowie uleczona teraz pozbyć się chce nerwowości i pośpiechu wymarzyłam sobie siebie spokojną i wolniejszą a marzenia są po to żeby je spełniać i tym optymistycznym raportem mówię wam dobranoc Kochane :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Odpowiadam dziewczynie, ktora skonczyla dwa fakultety i ma chlopaka po zawodowce i ktory o nia nie dba. Nie dba, nie prawi komplementow, bo czuje sie nizej, a chcac sie podwyzszyc musi Ciebie ponizyc. To jest typ gnebiciela, juz od poczatku to widac i od takiego trzymaj sie z daleka, bo szkoda Twojego zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cztery umowy Bardzo jestem Ci wdzięczna za mądre słowa, ja to czuje ze nasz zwiazek sie skończy od dłuższego czasu, ale nie mam siły jeszcze by zadecydowac. Obwiniam go zresztą czemu to on nie potrafił podjąć tej decyzji rok dwa lata temu? - on przyznaje ze jestesmy z innej bajki on nie jest w stanie spełnic moich wymagan i nie powinnismy byc razem, prowokuje mnie tylko zebym w koncu go wyrzucila, ale sam odejsc nie chce bo nie chce pewnie winy wziąć na siebie, co by powiedzieli rodzice znajomi. Ale jest coraz bardziej perfidny i złosłiwy na codzien, przede wszystkim w takich drobnostach, jest totalnym niechlujem, rozsypie cukier nie wytrze, odpakuje herbate z torebki nie wyrzuci, kapie dziecko ale nie myje go mydlem, nie da jeść dziecku, nie odstawi talerza kubka po sobie, zakupy robi typu piwo i śledzie dla siebie, nie placi pieniedzy na zycie i zostawia mnie ze wszystkimi problemami, fachowcami awariami samą. Ponadto podważa mój autorytet wobec synka. Synek jest w wieku kiedy łatwo uczy sie ze sie ściaga buty w przedpkoju, myje zeby, układa zabawki - mąż nie wymaga odniego niczego, wrecz jest zniecierpliwiony kiedy uspać synka a on układa swoje zabawki przed spaniem. Albo taka sytuacja, rano przed przedszkolem synek zjadl śniadanie potem mu dalam syropek i niestety zwymiotował -wiec mąż zaczał rzucac kurw... i h... ze ja zawsze przesadzam i po co mu daje syrop. Naprawde zaczynam doceniac czas kiedy go nie ma, kiedy jestem sama z synkiem i mamy wszystko poukładane, mąż wprowadza chaos i niepokój w nasze życie Cztery umowy - czytam troche archiwalny watek, staram się wyciągac ze starszych historii jak najwięcej dla siebie. Gratuluję Ci ze umiałaś się wyzwolić z chorego układu. Złamane skrzydła - nie mogę się doczekać aż osiągnę taki stan psychiczny jak Ty, tak bym chciala olewac meża i osiągnąć wewnętrzny spokój

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wpadam tak czasem i cos podczytam... Zajmuje sie ostatnio wylacznie wlasnymi problemami a wlasciwie praca nad tym co mi jeszcze tam gdzies zostalo do przerobienia, nie jest tego malo. Coz, ale jak sie chce byc zadowolonym z zycia i wolnym od zbednego balastu dzwiganego przez lata - to latwo nie przyjdzie ;) Sprawy toksycznosci w zwiazku nie sa juz (i na razie) w moim polu zainteresowan. Chce sprawic zeby moej funkcjonowanie dla siebie (i dla swiata) bylo wlasciwe. Chce sie pozbyc np niektorych lekow, trudnosci w zaakceptowaniu popelniania omylek i bledow i wielu innych rzeczy ktore zauwazylam dopiero jak skonczylam zajmowac sie zwiazkiem. Ale ja tu wlasciwie o czyms innym... Eutenia podala ciekawy cytat ale ja sie z nim nie tak do konca zgadzam: "Kiedy więc jesteś kopany i krytykowany, pamiętaj ze często daje to temu , kto cię kopie,poczucie ważności.Oznacza to po prostu,że twoje osiągnięcia budzą jego zazdrość." Owszem. To jest jedna strona tego medalu. A druga to to ze ludzie kopia tych ktorych kopnac moga. Bo MOGA. Bo im nic za tonie grozi, nie poniosa konsekwencji. "Schopenhauer przed laty stwierdził "Mali ludzie czerpią olbrzymią radość z błędów i gaf popełnianych przez ludzi wielkich." Mali ludzie czerpia radosc z bledow kogokolwiek. Ciesza sie jak sie komus noga powinie bo wtedy poczuja sie na chwile lepiej w swojej malosci. "Niesłuszna krytyka to często ukryty komplement." Zapachnialo kuchenna filozofia, nie przekonuje mnie to. "Nie kopie się zdechłego psa." Oj, kopie, kopie. Truchlo nic nie poczuje. Czasami wiec dobrze udawac martwego bo sie mniej oberwie... ;) I nie radze brac tego wszystkiego zbyt serio. Niestety, nie mam zadnych przemyslen ani rad dla osob tu piszacych, borykajacych sie z problemem toksycznego zwiazku. U mnie jak na razie sprawy sie wyklarowaly ale duza w tym zasluga mojego podejscia ktore na dobre sie zmienilo. Tylko ze to nie wszystko, ja zapragnelam wiecej w sobie zmienic bo teraz zaczelo mi to przeszkadzac (MNIE zaczelo to przeszkadzac bo nie chce rozwalac sobie dnia tylko dlatego ze sie gdzies pomylilam i rozkminiam to non stop, i mam naruszone poczucie pewnosci siebie za jakis zasrany drobny blad... Ktorego nikt by nawet nie zauwazyl a ja babrze sie w tym calymi dniami - a chcialabym machnac reka, rozesmiac sie i wogole nauczyc sie smiac z tego. Dac sobie prawo do popelniania bledow, do pomylek. Coz, przynajmniej wiem nad czym mam pracowac. I zaczelam sie nad tym zastanawiac to wyszlo sporo takich dziwnych spraw o ktorych dotad nie myslalam nawet... Ku*wa moze to menopauza tak na mnie dziala? ;) Poza tym zabralam sie za swoje zdrowie, nie jest zle, wyniki mam w miare dobre, w kciuku lewej reki niestety gosciec stawowy i to juz tak zostanie, mozna tylko cokolwiek zlagodzic ale nie bedzie jak nowy. Tylko sie cieszyc ze nie np w lokciu czy kolanie a gownianym kciuku z ktorego ograniczona ruchomoscia mozna zyc. Troche mam cholesterol podwyzszony ale nie ma sie co niepokoic i mozna go zbic. Cisnienie tez sie czasem podnosi i dostalam tabletki, normuje sie powoli. Okulary mi przepisali do dali (do jazdy) i do czytania. Czlowiek sie zuzywa niestety ;) Mielismy piekna pogode - i dzisiaj leje od rana... Chyba za dobrze nam bylo... Na razie tyle mojego pisania :) Pozdrawiam Wszystkie Dziewczyny i zycze pogody ducha i optymizmu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Roksana - " jest totalnym niechlujem, rozsypie cukier nie wytrze, odpakuje herbate z torebki nie wyrzuci, nie odstawi talerza kubka po sobie" Znam te bajke. Przez lata mnie to wkur*ialo do bialosci. Ale nadszedl kres. I przestalam po nim sprzatac. Brudne naczynia po jego posilkach lezaly w zlewie a ja ich nie tknelam. A sobie przetlumaczylam ze lepiej cierpiec patrzac na syf niz w nieskonczonosc po kims sprzatac (kims kto ma dwie zdrowe rece i potrafi to zrobic). Rozsypany cukier na stole? Ja i tak przy stole nie jem to jak tak lubi niech siedzi w gnoju. Nie tknelam palcem. Nie tkne do dzisiaj. Troche sie zreflektowal i sprzata ale mnie nie zalezy bo to nie moj dom. Ja sie juz tak nie przykladam, tylko w swoim miejscu. Do dziewczyny ktora ma dwa fakultety a partnera po zawodowce - wlasciwie to powinnam oszczedzic sobie komentarza bo bylby on niepoprawny politycznie. To sa roznice ktorych nie przekroczysz! Moze najpierw zastanow sie DLACZEGO wybralas takiego partnera? Czy chcialas swiatu/sobie udowodnic jak bardzo jestes wyzwolona i jak bardzo nie wierzysz w stereotypy (i wierzysz ze milosc to wszystko pokona i nie ma dla niej barier)? Przeciez Ty, mialas jakas ambicje zeby te fakultety zaliczyc a to juz o Tobie jakos swiadczy. Twoj partner zas ambicji nie mial i osiadl na laurach w zawodowce. Nie zeby dzielic na lepszych i gorszych - ludzie sa rozni. I jak myslisz - czy ta roznica miedzy Wami to nie jest jeden z glownych powodow niezrozumienia? Ty nadajesz na zupelnie innych falach i raczej watpie zebyscie sie spotkali w pol drogi z wzajemnymi potrzebami i oczekiwaniami. Ja w takie zwiazki nie wierze bo znam je z doswiadczenia. I jesli na poczatku jest roznica - to przechodzi w przepasc. A facet ktoremu brak ambicji a ktorego partnera te ambicje przejawia - nie moze tego zniesc. A im mniej inteligentny - tym mniej rozumie to ze ona uczyla sie dla siebie i odczytuje jako atak na wlasna meskosc. Bo to sie nie miesci w jego mozliwosciach poznawczych - zrozumienie czegos czego jemu samemu brakuje. Poza tym jesli chodzi o nizsze-wyzsze wyksztalcenie, to sa wyjatki ktore sa zbyt niezalezne zeby poddac sie rezimowi edukacji; ale ci ludzie nie beda znecac sie nad partnerem/ka za jej/jego ambicje bo sa na tyle inteligentni zeby zrozumiec potrzeby drugiego czlowieka i na tyle wrazliwi zeby nie ranic kogos kogo kochaja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj oneil :D tak czytam, jak sobie radziłas nie radzilas z bałaganiarstwem meża...czy przetłumaczyłas sobie ze lepiej cierpiec przez syf.... po rozmowach z mezem by po sobie sprzątał.... jak zje, nabrudzi itd. czy tych rozmow wcale nie bylo... tylko twoje oczekiwanie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bylo i tak i tak. Ja zas sie zrazilam, jestem uprzedzona i chocby bylo super - o pewnych rzeczach mowic z nim nie bede ani pewnych tematow poruszac. To juz trwaly uraz. Ale to zas moj problem, niczyj inny. Ja w trwale zmiany nie wierze - moze nieslusznie ale wole nie wierzyc niz sie przejechac. A na dzien dzisiejszy zmiany nie sa raczej wskazane - tym bardziej zmiany zbyt radykalne. Zreszta - spokoj jest najwazniejszy. A ja sie musze jeszcze z paroma rzeczami uporac ktore mi wlasnie wyszly jak trup z szafy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill - co sie kryje za twoim stwierdzeniem, ze o pewnych rzeczach mowic z nim nie bedziesz? dlaczego ? wyczuwam obawę rezerwe strach.czy uraz jest spowodowany jego zachowaniem ? czy tez pochodzi od kogos innego i teraz to przenosisz na niego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co sie kryje - alez dokladnie to co powiedzialam. Ze nie chce z nim rozmawiac na niektore tematy bo jestem uprzedzona z uwagi na jego wczesniejsze zachowanie. Zapomnialam byc moze dodac ze to dotyczy wylacznie JEGO, nie przenosi sie na innych. I tutaj analizy nie potrzebuje bo pbojetne co by to bylo i czym spowodowane (lek, rezerwa, brak zaufania, obawa etc) - nie sadze zeby cokolwiek to zmienilo. Tzn moje podejscie do sprawy. To jest FAKT i nie widze potrzeby analizowania. Ale dzieki yeez za zainteresowanie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×