Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

consekwencja, kto mnie wolal ? czego chcial? :) a moze bys tak napisala do mnie? Zrobilabym to pierwsza ale Twoj nick jest adresu pozbawiony :) Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, kiedys tutaj jak i w czesi pierwszej pisalam. Od swojego malza :) uwolnilam sie 20 lat temu i to byl moja najlepsza decyzja i sukces zyciowy. Potem juz nie wiazalam sie na stale, jedna dluzsza znajomosc, dluuuuuuuuga przerwa kiedy bylam sama, wtedy to terapeutyzowalam sie, zaczytywalam sie wszystkimi madrosciami psychologicznymi jakie mi w rece wpadly. Wybudowalam w sobie piekny ale malo realny swiat. Potem wpadlam na pare tygodni w lapy toksycznego faceta. Teraz rozlazi mi sie roczny zwiazek, na szczescie tzw. dochodzacy. Wcale nie zaluje, ze w nim bylam, wiele sie nauczylam, doswiadczylam, zeszlam z oblokow i stanelam na ziemi. Do czego wnosze? Ano do tego, ze pochodze z rodziny wysoce dysfunkcyjnej, patologicznej, moja matka to psychopatyka a moj byly maz rowniez. 20 lat przerabiam to co zostalo spieprzone i ciagle mam co robic. Jednego jestem pewna, mianowicie tego, ze zaden facet nie zajmie mojego miejsca, nie bedzie wazniejszy dla mnie ode mnie samej. A tak wlasnie zaczyna dziac sie w moim dochodzacym zwiazku. Gosc zaczyna dbac tylko o siebie a ja zaczynam odczuwac z tego tytulu zal, jakas gorycz i rozczarowanie. I co jest dla mnie czerwona lampka to fakt, ze zaczynam coraz czesciej o nim myslec i kombinowac: a moze gdyby tutaj sie zmienil, a moze zeby tam i owdzie byl inny... Tu juz wylazi uzalenienie. Uzalezniam swoje zadowolenie i dobre samopoczucie od jego zachowania. Poza tym odzywa sie irracjonalny lek, ze sama sobie nie poradze, strach przed samotnoscia i takie tam inne ...Przerabilam to to bolu i spojrzcie - nadal jakies pozostalosci siedza. Wycharatac to z korzeniami bo sie cholerstwo rozplewi i mi tak piekny ogrod w takim znoju porzadkowany, pielegnowany i uprawiany - zachwasci!!! Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miska mala
aagaaa.co robilam......wydaje mi sie ze cos,ale teraz mysle ze jednak nic.prosilam tlumaczylam grozilam,lecz co ja moge......nicteraz mysle o poradzie u jakiegos prawnika.juz niemam sily na te chore nieprowadzace do nikad rozmowy.moze ktos cos doradzi....prosze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miska mala.... nie masz wplywu na charakter drugiego czlowieka, nie masz takiej mocy (nikt nie ma) by zmieniac innych ludzi. Jezeli widzisz, ze to co do tej pory robisz nie przynosi rezultatow, nie trac energii na powtarzanie tego samego. Zastanow sie czego chcesz w zyciu, pomijajac zmiane twojego partnera (nierealne) i pomysl jakimi krokami mozesz to osiagnac. Pamietaj, ze masz wplyw tylko na siebie. Ty mozesz decydowac o sobie, o swoich wyborach, decyzjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Oktavia a moze gdyby tutaj sie zmienil, a moze zeby tam i owdzie byl inny... " Niestety przyjmij to, ze on jest taki a nie inny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ Oktavio :D jak dawno cie tu nie bylo consekfencjo- Ja sobie kiedys ten problem tak ulozyam;moze na początek dobra wskazowka bedzie rozważenie... czy ta osoba mnie prosi o pomoc ? dlaczego sama czegoś nie robi... tylko prosi a co do zebrzących.... to ich wybór tak sobie myśle , ze są osoby np. cieżko chore, doświadczone przez los,w różny sposob na co nie mialy wplywu... jesli moge to wtedy pomagam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aagaaa, wiem bo to juz przerabialam w swoim zyciu i tym razem nie mam zludzen. Napisalam, ze to sa moje ciagoty i kombinacje, ktore wracaja czkawka z przeszlosci. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roskana_31
Free-wolna - gratuluję odwagi i uwolnienia sie od męza, dajesz nadzieję innym babkom ze bez faceta a z dziećmi da sie przeżyc. Ja wciąż się gryze - wlasnie na dzien dobry tvn rozmawiali o tym czy można wychować dzieci bez ojca - rozmowa niestety trochę pusta i żartobliwa. Wnioski też mało optymistyczne - można ale z dużą stratą dla dzieci, najlepiej walczyc o pelną rodzinę. Taa - ale jak tu walczyć samemu, jak małżowi wszystko zwisa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytane: NALEPSZE, CO OJCIEC MOŻE ZROBIĆ DLA DZIECI, TO KOCHAĆ ICH MATKĘ. I mnie tąpnęło. Bo to taka oczywista prawda. Otwieram oczy, budzę się. Powoli dochodzę do siebie. Wolę być sama niż z byle kim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale kochac mozna w różny sposób... mój m podobno baaardzo mnie kocha....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak noo to, kochana, podobno, czy kocha? :-) Mówi, że kocha? Czy zachowuje sie tak, że widzisz, że kocha? Czujesz się kochana? Bo mój - mówił, że kocha, a zachowywał się tak, jakby nienawidził. W słowa już nie wierzę. Muszę zobaczyć, dotknąć. Przy swoim mężczyźnie chcę czuć się piękna , spokojna i bezpieczna, a konflikty rozwiązywać w cywilizowany sposób. Nie będę już nigdy wyrobnicą, nigdy nie docenioną. Nikt mi nie będzie podcinał skrzydeł, tylko po to, żeby podciąć. Powiedziałam sobie - dość tego. I to jest moja piewsza samej ze sobą umowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz.... mówi ze kocha i pokazuje tez, ale tak jak napisałam wcześniej , ma swoje drugie oblicze, które obiecuje wyeliminowac, ale na ile mu sie to uda? poza tym jak tez pisalam u mnie ida dwa równoległe problemy, drugi to konflikt jego moim synem.. ale tu tez teraz spora zmiana... przeprosił sie z nim!!! i zabiega o jego względy, uderzył w mój najczulszy punkt!!! :( taka zmiana trwa od momentu kiedy powiedziałam mu że to definitywny KONIEC!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak, kochana ❤️ w akim razie obserwuj, co się będzie działo dalej. Mam nadzieję, że Wam się uda. W moim przypadku było tak, że obiecywał poprawę, trwała kilka dni, ew. tygodni, i wracały stare jazdy. Sorry, ale ja nie wierzę w takie magiczne przemiany. Nie mysleliscie o terapii małżeńskiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulla... ja mam pozew w sądzie... to juz drugie podejście, w ubiegłym roku wycofałam.... w nic juz nie wierzę... czuje tylko "obowiązek" podjęcia kolejnej próby, ale jesli to zrobie to będzie to wbrew temu czego chce naprawde...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
duzo pisania... a boje sie powiedziec w jednym słowie... to takie egoistyczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak no, jeśli wiesz, czego chcesz, to już pół biedy:-) a jeśli wiesz, czego chcesz, to zrób to. Zazdroszcze Ci.....ja bym chciała wiedzieć konkretnie, czego chcę:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
problem w tym, ze wstydze sie tego... :( nie daje sobie prawa - jak to mówi moja psycholog... mam wyrzuty sumienia ze mysle tylko o sobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tz nie do końca tylko o sobie, bo gdyby tak było nie miałabym tych dylematów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak czyli wniosek z tego taki, że jedyną osobą, z ktorą musisz o siebie zawalczyć, jesteś Ty sama. Walcz zatem, bo warto. Kto Ci powiedział, że Twoje potrzeby nie są ważne, boszzzz...... Są ważne! Powodzenia❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, dziewczyny :) wpiszę się skrótowo: "ja mam pozew w sądzie... to juz drugie podejście, w ubiegłym roku wycofałam." mmak, co Cię spotkało w tym roku z jego strony? PRZED złożeniem przez Ciebie pozwu. Co widziały dzieci przez cały czas waszego małżeństwa? I dlaczego akurat teraz wszystko ma ulec zmianie? W zeszłym roku też była obiecana poprawa, prawda?.. Kochać można w różny sposób, tu masz rację. Gdy CZUJESZ, że jesteś kochana, chcesz pławić się w tym uczuciu i modlisz się o to, by ten stan trwał jak najdłużej. Ty tego nie chcesz. Wręcz przeciwnie. Masz tylko do siebie pretensje o rzekomy egoizm. Zastanów się czy nie jest on jednak zdrowy. ulla35, tak, tysiąc razy tak! To dzieci widzą, to wchłaniają, na tym bazują, niekoniecznie świadomie. Do domu, w którym mieszka miłość, chce się wracać. Tam nie ma miejsca na lęk, obawę, niezrozumienie i odrzucenie. Możesz stworzyć taki dom, bo tego dokładnie chcesz. Oktavia, jak dobrze Cię "widzieć" :) yeez, consekfencjo - w sprawie pomocy wydaje mi się, że każdy ma w sobie chęć niesienia jej, kiedy sam jest szczęśliwy. Byle nie przedobrzyć i dokładnie ocenić sytuację: na ile mogę i chcę pomóc, a na ile ta osoba musi sama się postarać. To moja decyzja i to ja zakreślam granice ewentualnej pomocy. Zaprogramowane czy nauczone - zgadzam się z oneill :D , tak czy inaczej zostało to w nas wtłoczone. Świadomość tego też nie zawsze pozwala się "przeprogramować", wtedy mówimy o uzależnieniu. Ale prędzej czy póżniej, etapami czy w całości z tymi złymi rzeczami/kodami, które w nas tkwią, musimy się zmierzyć i rozliczyć. Zamiatanie pod dywanik i czekanie, że samo minie, złagodnieje itd. nic nie da. To będzie tkwiło i przeszkadzało prawidłowo funkcjonować, żyć pełnia i oddychać głęboko :) Same widzicie ile osób, opisując swoje życie, formułując swoje pretensje i oczekiwania, do tej rzekomej świadomości dochodzą i przerabiają rzeczy, o których nawet nie myśleli. A jednak. To jest właśnie świadome życie. I dziewczyny, te "o 2 mosty dalej", wpisując się na tym topiku, dodają otuchy. Jednak można. Jednak udaje się. I to jest wspaniałe :) Wszystkie bez wyjątku pozdrawiam i przytulam❤️ Podpisane: zalatana blondynka :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
troche nie wierze, we własne możliwości, boje sie że sie pomyle i okaże sie że to m mial racje, chcąc to jeszcze ratowac, boje sie porazki.. przyzwycziłam sie do tego co mam , jakie by to nie było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak, ulla....🖐️ ja też bym chciała wiedzdzieć... bo ciagle i wciąż, chcę jego...w wersji z dni promocji. A doskonale wiem, że to nie będzie on, bo on jest taki jaki jest. I Ulla...dokładnie, obiecuje, przychodzi, jest dobrze, tydzień, może pare i wraca stare dobrze znane, znienawidzone. I awantury, wyprowadzki, trzaskanie drzwiami, te same żale, te same smutki... i zawsze na koncu słowo....szkoda. I ani oni się nie zmienia ani ja nie uczę... jeszcze :O Przytulam Was...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak🌼 U mojego byłego(jak to pięknie brzmi;-)),po tym gdy sie wyprowadziłam,było wszystko...prośby,blaganie,kwiaty dla mnie, dla dzieci,przecudowne nawrócenie,jakieś wizyty w ośrodku terapii,objeżdżanie i obdzwanianie mojej bliższej i dalszej rodziny i przyjaciół, i dziesiątki temu podobnych zachowań. O mały włos, a połknełabym tą przemianę jak młody pelikan...Ale czas pokazał, że to wszystko było tylko patykiem po wodzie pisane, i miało służyć określonemu celowi. Gdy ten nie został osiągnięty, wyszło prawdziwe oblicze, i zaczęły się jazdy.I tak samo było przy poprzednim odejściu.Dlatego ja osobiście nie wierzę w takie cudowne przemiany.Ale każdy przypadek jest inny, i może u Ciebie jest jakaś szansa, nadzieja, chęć. Sama musisz to ocenić.I ponoć jest cos takiego,że nie musisz wycofywać pozwu,ale zawiesić go na jakiś czas(maksymalnie do roku), i zobaczysz co czas pokaże.Ale na pewno o tym wiesz. Trzymaj się cieplutko i dzielnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
free-wolna tz ze tez dałas mu juz wcześniej szansę? blondi - tak wiem jak bylo w ubiegłym roku i wiem ze potem nie było tak jakbym sobie tego zyczyła... i powiem jeszcze cos... nawet teraz kiedy siedze na kanapie oglądam telewizor podskakuje z lekiem i chce sie zrywac kiedy m wchodzi do domu... zeby nie widział co robie... to chore wiem, musze nad soba pracowac, ale wolałabym po prostu zeby nigdy więcej nie było takiej sytuacji, ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ulla35, podpisuję sie w pełni pod twoimi słowami: "Bo mój - mówił, że kocha, a zachowywał się tak, jakby nienawidził. W słowa już nie wierzę. Muszę zobaczyć, dotknąć. Przy swoim mężczyźnie chcę czuć się piękna , spokojna i bezpieczna, a konflikty rozwiązywać w cywilizowany sposób. Nie będę już nigdy wyrobnicą, nigdy nie docenioną. Nikt mi nie będzie podcinał skrzydeł, tylko po to, żeby podciąć. Powiedziałam sobie - dość tego. I to jest moja piewsza samej ze sobą umowa" Dzis akurat mamy rocznice ślubu.. - czwartą, mialam udac ze nie pamietam, bo on na pewno nie pamieta, ale wyslalam mu sms czy wie co dzis za dzien, nie odpisal, to mu napisalam wiem ze nie ma co swietowac ale ja bym chciala pójść na nowego almodovara - nie odpisal... I co zas wygral...w dupie to ma. A myslalam ze moze sie domysli przywiezie swoja matke zeby zostala z dzieckiem...gdzie tam. Ale wiecie co zrobię? - pójde dzis sobie sama do kina, albo z koleżanka.. O tak wlasnie zrobie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Roksana_31 dobre podejście - idź do kina! Odpocznij trochę. Zrób coś dla siebie. Nie musisz się na niego oglądać. Czy chciałabyś ten wieczór spędzić z nim? Napisałam "zrób" coś dla siebie, a powinnam chyba raczej RÓB coś dla siebie. Nie tylko dzisiaj. Zawsze, codziennie, kiedy tylko masz ochotę RÓB COŚ DLA SIEBIE. Jesteś ważna, Twoje emocje są ważne, Twoje przemyślenia, potrzeby. Większość z nas tutaj o tym zapomina, bo nauczono nas w dzieciństwie, czy gdzieś tam, po drodze, że egoizm jest zły. Nie jest. Chowanie się pod kamień jest złe. Zaprzeczanie swoim emocjom jest złe. Zdrowy egoizm nie jest złem. Jest miłoscią do siebie. Roksana....ja też uwielbiam Almodowara:-) Odezwij się, proszę, czy film superowy:-)))) Ściskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asxz
Witam! Czytam forum od kilku dni i zastanawiam się czy m mnie wykańcza psychicznie. mam wątpliwości czy ja tego wszystkiego sobie nie zmyslam bo nie chcę z nim juz być. Jestem7 lat po ślubie mamy synka. Od 9 lat z nim jestem. Trzy lata studiów i co tydzień 5h godzin jazdy w jedną stronę(ja też chciałm go widzieć). Na studiach nie zawarłam żadnych znajomości, prawie nie chodziłam na imprezy, bo w kółko słyszałm tobie powiedzą co ja tu robię, ale mnie nikt nie powie co ty tam robisz, więc dla świetego spokoju nie chodziłam. Rozmawiałam z jakimś ochroniażem a on się wkurzył o to i tak mocno ścisnął mnie za palec, że do dzisiaj jest krzywy. Przed ślubę znalazł w mojej komórce nr tel do mojego byłego(wogle zapomniałam, że mam ten nr), awantura na cud, musiałam spalić wszystkie zdjęcia tamtego aby udowodnić, że on się nie liczy, to zdarzyło się trzy dni przed ślubem. już wtedy przebiegła mi myś aby odwołać ślub. Niestety tego nie zrobiłam. I tak dla świętego spokoju odsunęłam się od swoich znajomych, starałam sie nie rozmawiać z innymi nie nawiązywać znajomości itd. Jak się kłóciliśmy to słyszałam nic nie jesteś warta nikt cię nie zechce, że jak jego zabraknie to zginiemy. Szałm na zakupy a potem wstepowałam do rodziców, to on do mnie po co tam poszłaś muszisz tam przesiadywać. Albo czy musisz im o wszystkim opowiadać. Tak, że w koncu odsunęłam się od nich. dla świetego spokoju. Zawsze słyszę że moja rodzina jest zła, nawet na obiad w niedzelę tam nie pojdzie. Jak miałam nadwagę po ciązy, to codziennie na wakacjach gdzieś wychodziliśmy spotkać się ze znajomi, jego oczywiści, a teraz gdy schudłam , ciężko go namówić na wyjście z domu. W domu zawsze syf, ja nic nie robię, niczym się nie interesuję, nie zarabiam pieniędzy(a przecież pracuję), tylko je wydaję. W jednym momencie przegiął tak, że zaczełam powoli otwierać oczy. Byłiśmy na weselu, a później pojechaliśmy na moje spotkanie klasowe, całą grupą poszliśmy tańczyć, poszłam na fajkę, a on tam został i na długość cygara rozmawiałam z kolegą, przyleciał zaczął się wydzierać że zostawiłam go tam samego jak palanta, że godzinę mnie już nie ma a ja jeszcze nie skończyłam palić, wyleciał z knajpy jak wariat, a ja oczywiści poszłam za nim, na schodach wyrwał mi torbkę i wyrzucił i tel poszedła się paść, w domu wieczorem i w dzień awantura, bo to moja wina, nie powinnam odejść od niego, zostawić go samego i nie rozmawiać z nikim innym. Jakbym tak nie zrobiła nic by się nie stało. Od tego czasu trochę zaczęłam otwierać oczy. Powiedziałm mu, że to jest ostatni raz. Albo opanuje swoją zadrość albo ja odejdę. Ale ja jak zwykle, jak dawniej unikałam rozmów z innymi. Gdy tylko zniknę mu z oczu nawet w domu odrazu mnie wola. Jak on mi powie zybym coś zrobiła to musi być to zrobione od razu, w tym właśnie momencie, obojętni że jestem czymś zajęta, siedząc z nim w jednym pokoju słyszę co chwilę przynieś podaj daj. Od 1,5 roku czekałam tylko na to aby zasnął i wtedy miałam czas dla sibie i chwilę spokoju. Muszę przyznać że kocha dziecko, zajmuje się nim, opiekuńczy pracowity i tak dalej. I może by było cały czas jak przed aferą z tel, gdybym nie pewna osoba i wyjazd bez niego na kilka dni(a prosiłam aby ze mną jechał to powiedział, że on tam nie pojedzie, niechciał abym jechała ale ja pierwszy raz postawiłam na swoim, nie ugiełam sie pod presją). Dzwoniłam do niego a on kończył rozmowę rozmowę nawet przed upływem jednej minuty, a ja za chwilę znowu wydzaniałam, a on dalej to samo jakby w ten sposób chciał mnie ukarać. Prawdziwe piekło zaczeło się dopiero jak przyjechałam, chciał sprawdzać co i do kogo pisze w sms i gdzie dzwonię. Spawdził całą moją nk i bilingi z tel. Jak mam tel zajęty już się wkurza, albo jak nie odbiorę. Wygarnęłam mu wszystko. Obiecał poprawę, ale jak ja mam swoje zdanie i nie ustępuję mu to znowu jest wojna i słyszę że to ja się powinnam leczyć, że ze mną jest coś nie tak on się stara a ja się nie zmieniam(to jak ja mam się zmienić znowu być taka jak dawniej). Ale ja nie widzę poprawy, jak mysli że nie wiem to sprawdza co robię. Kiedyś jak sie kąpałam wźiełam przez przypadek tel do łazieniki i już swoje musiał powiedziec. Wiem że mnie kocha, ale ja jego nie powiedziałam mu to. Nie wiem czy chcę walczyć o to małżeństwo, dawno już chciałm odejść ale nie miałam siły no i jest jeszcze dziecko. A ta osoba o ktrórej piasałam, jest dla mnie ważna, jako przyjaciel i nie chcę stracić kontaktu z nią, tylko dlatego że on jest zazdrosny o wszystkich, dalej słyszę po coś to mówiła rodzicom, nie wiem co robić nie chce mi się z nim rozmawiać ani przebywać z nim boję się że znowu stanę się taka jak byłam dawniej. Czy ja tylko szukam pretekstu aby odejśc od niego, czy rzeczywiście mnie przygniatał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
asxz, nie jesteś nawet pewna własnych odczuć, widzisz to sama? :( http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800&start=43740 Tu na początku jest test do sprawdzenia, ale nie sądzę, że Tobie akurat jest potrzebny. Na początek każda z dziewczyn Ci powie, że bezpodstawna zazdrość, wybuchy agresji, potrzeba kontrolowania - to są jego problemy i z miłością nie mają nic wspólnego. Ale i Twoja postawa świadczy o współuzależnieniu. Zaczęło Cię uwierać? I bardzo dobrze! Czytaj, pisz i ... witaj w klubie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×