Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

to mi sie podoba ::D daję sobie prawo do bycia dorosłą kobietą nie wstydzę się swojego ciała nie wstydzę sie tego że czuję sie sexi , nie obwiniam się za to nie wstydzę się tego ze wyglądam sexi , nie obwiniam się za to nie wstydzę się byc kobietą nie wstydzę się siebie,,,nie wstydzę się swojego usmiechu,,,, nie wstydzę sie swojego ciała mam prawo do tego aby czuc się dobrze i swobodnie mam prawo do bycia szczesliwą mam prawo byc usmiechnięta i radosna poprostu podoba:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alicja39
Dobry wieczór wszystkim! Podobnie jak Eutenia stosuję rady Yeez od wczoraj i też jestem Jej wdzięczna. Mam nadzieję, że poskutkują. Można tu znaleźć wiele cennych propozycji jak sobie pomóc w trudnej sytuacji, dzięki za to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eutenio pozwol, ze wniose poprawki w twoje afirmacje. wsydzisz sie ....wiec nie poglebiaj wstydu tym slowkiem....zastap go takim, ktore da ci to czego pragniesz i unikaj slowka NIE w afirmacjach proponuje zatem :D np; Mam prawo wyrazac swoja kobiecosc jestem zalotna uwodzicielska i seksowna jestem czarujaca podziwiam swoje cialo jestem dumna, ze wygladam sexi kocham siebie kocham swoje cialo lubie swoj usmiech przyjmuje swoja kobiecosc ze SPOKOJEM mam prawo ubierac sie seksownie itd. pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez , no muszę ci powiedzieć że JEST różnica,dziękuję ci,takie poprawki to skarb.No będzie trzeba się jakos w sobie "przełamać" i pożegnać ten "chory i toksyczny wstyd" i poczucie winy ... Wystarczająco długo zatrzymywał mnie w swoich bezlitosnych ,silnych szponach. Tylko zacząć - rozpocząć - potem już "samo pojdzie" jak po maśle. Teraz czas na praktykę :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podtrzymywanie w drugim czlowieku "dziecka" jest bardzo wygodne dla osob z problemami. Pomaga to utrzymac w ryzach, kontrolowac. Hamuje rozwoj. Nie dopuszcza do odzyskania swiadomosci. "Jestem dzieckiem, jestem zalezna/y, sam/a sobie nie poradze." - takie jest przeslanie utrzymywania "dziecka". Yeez - bardzo trafne te afirmacje; kazda z nas moze je sobie na wlasny grunt zaszczepic. To co nam podcina skrzydla, ogranicza - niech bedzie ich przedmiotem. Czy to jest niepewnosc wlasnej kobiecosci i doroslosci, czy cos zupelnie innego. We mnie jest ten lek o ktorym tu wspominalam wielokrotnie, ale juz czuje ze obieram go jak cebule, warstwa po warstwie. I zaczynam do niego docierac. Ma on wiele wspolnego wlasnie z tym tematem - podtrzymywania dziecka we mnie od najwczesniejszych lat. Do tego stopia ze sama zaczelam racjonalizowac (i zaplatalam sie o owe "warstwy cebuli") - i dlatego tak dlugo trwa dojscie do sedna problemu. Pozdrawiam Was wszystkie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill jesli dasz juz rade napisz cos wiecej o swojej "cebulce" Musze Wam cos napisac. Kilka dni temu w jakis wiadomosciach podano informacje o gwalcie na 14 miesiecznej dziewczynce, gwaltu dokonal pijany przyjaciel czy wujek rodziny. Sad zastanawia sie i jak na razie nie pozbawil rodzicow praw rodzicielskich twierdzac ze tak bedzie lepiej dla dziecka. Sedzina mloda kobieta, ktora sie rowniez wypowiadala byla innego zdania.Uwazala ze nalezy ta dziewczynke odseparowac od rodzicow. Mnie w tym wszystkim doslownie dźgnelo w serce pytanie....z czym ta dziewczynka, potem kobieta moze sie zmagac gdy dorosnie a nikt jej np. nie uswiadomi ze byla zgwalcona w tak wczesnym dziecinstwie? jak ten fakt wplynie na jej psychike ? jak bezdie sobie ukladac relacje damsko meskie. wiedza jest czasami okrutna....ale niewiedza w tym przypadku moze spowodowac potworny galimatias... bo podswiadomosc wie... a swidomosc nie. pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak na razie to sama staram sie jakos to w slowa ubrac i poukladac tak, zeby bylo dla mnie bardziej zrozumiale. Bo jeszcze mi "ucieka" - przychodzi i jakos sie rozplywa pozniej a ja staram sie te wiedze/swiadomosc jakos przywolywac. Wyznaczam takie "zakladki" zeby sobie latwiej przypomniec (moge to porownac do zapamietywania np charakterystycznych budynkow czy roslinnosci dla lepszej orientacji w terenie). Na razie sama slabo sie jeszcze poruszam po tej wiedzy, ale sprobuje ja jakos zwerbalizowac. Asap ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wreszcie zajmuję sie SOBĄ. nie jego zyciem, problemami tylko SOBĄ. Slucham płyt ktore ja kocham a nie on,ogladam ten program w tv ktory mi sie podoba nie jemu. Ubieram sie tak jak ja chce a nie on, spie w piżamie, w ktorej jest mi wygodniej a nie w takiej, ktora jemu sie podobala (seksi),a byla cholernie nie wygodna. Czuje sie wyzwolona i wolna od jego humorów, krzyków, wiecznych pretensji itd. Ciezko mi bylo na poczatku bez niego bo to tak jak po odstawieniu narkotyku. Ale teraz po tym detoksie patrze na swiat z z upelnie innej strony. Nie powiem - nadal w duchu cierpie. Ale to juz nie to co bylo na poczatku. Jakie to piekne uczucie gdy wkoncu odzyskujesz SIEBIE. Uwierzcie mi kochane - te rozstania wcale nie sa takie straszne pozniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alicja39
Bardzo chciałabym dojść do takiego etapu w moim życiu, by liczyło się to co JA chcę, to co MNIE się podoba itd. Nestety bardzo to trudne, zważywszy że przez całe życie myślało się i robiło co innego. Czasem wręcz wydaje się niemożliwe. No i to życie, bez NIEGO, choć z nim było takie złe. Nie dzielę już życia z NIM, a łapię się na tym, że robiąc cokolwiek, myślę co ON by na to powiedział. Jeszcze daleka DROGA mnie czeka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomyłka8
Kochane ja właśnie uparcie próbuę dorosnąć,byc dojrzałą kobietą.Tylko naprawdę nie wiem jak to robic.Mam corkę,ja jestem grubo po trzydziestce,a cały czas czuje sie dzieckiem.Po prostu w pore nie została odcięta pępowina z mamą.To powoduje,że ja nie czuję sie do końca odpowiedzialna za swoje życie,bo wiem,że mama zawsze cokolwiek by sie dzialo,pomoże.To też zarzuca mi mój partner.Czuję że cały czas jestem od kogos psychicznie i emocjonalnie zależna,że jestem dzieckiem.Myślę,że mój toksyczny związek w duzej mierze spowodowany jest właśnie brakiem dojrzałości,a co sie z tym nieodłącznie wiąże brakiem odpowiedzialności za swoje decyzje.Wiem,że to trudne do zrozumienia,ale sądzą,że tak jest.Jak to jest z Wami?czy któraś z Was ma podobne odczucia?Ja ostatnio dosyc dokładnie analizuję swoje zycie i mam poczucie że jakos tak sie pogubiłam.Moze potrzebuję solidnego kopa a moze kogos kto poradzi mi jak zyc,ale zyc swoim zyciem.Tzn nie patrząc na to co inni powiedzą czy im się to spodoba i ze świadomością,ze nie wszyscy muszą mnie lubić.Ja wiem że to co piszę nie dotyczy bezpośrednio związku toksycznego,ale byc moze to jakieś wyjaśnienie,dlaczego w tym związku tkwie.Wyjść spod jednych skrzydeł pod drugie?a czas na przestrzeń i pobycie z samą sobą?To ja nie chcę oderwać tej pępowiny.Jest mi dzisiaj bardzo zle i pewnie dlatego tak się tu wyżalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czasem czytam
Pomylko, Sam swiadomosc tego, ze matka zawsze Ci pomoze, nie swiadczy chyba o tym, ze nie zostala odcieta pepowina! Szczerze powiem, ze ja bardzo bym chciala, zeby moje dziecko przez cale zycie pamietalo, ze moze na mnie liczyc i co by sie nie dzialo, zawsze pomoge. Bardzo bym sobie zyczyla, zeby moje dziecko tak myslalo! Moi rodzice rowniez staraja sie ingerowac w moje zycie. A moze po prostu nie tyle ingeruja w moje zycie, co znajac moje plany i marzenia, chca zebym je zmienila, bo wydaje im sie , ze tak bedzie dla mnie lepiej. Szczerze powiem, ze bardzo mnie to irytuje, bardzo blokuje. W moim rodzinnym domu, rodzice raczej nie popychali mnie w kierunku moich marzen, przewaznie blokowali. Niestety, tym razem jest takl samo. I rowniez wydaje mi sie, ze jestem zbyt slaba, zeby postawic na swoim, bo boje sie, ze jak mi sie nie powiedzie, to bede miala zal do siebie i do nich. Te relacje sa dosyc skomplikowane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pomylka bardzo sie mylisz. To ma wiele wspolnego z byciem w toksycznym zwiazku. Jest to jedna z przyczyn a takich przyczyn jest jeszcze bardzo, bardzo wiele. dalatego molestowanie psychiczne i toksyczne zwiazki to temat rzeeeeeeeeka.nikt kto tylko stwierdzi, ze jest w takim zwiazku nie wyjdzie z tego bez doglebnej analizy siebie swoich motywow, swoich wyborow, swoich uczuc i potrzeb. nie da sie pstryknac palcami i w sposob powierzchowny przeslizgnac sie po temacie. Przychodzi moment,ze jedyna osoba ktora wie co jest dla niej dobre jestes ty sama i nikt nie ma prawa dyktowac ci jak chcesz zyc.Tylko osoba niedojrzaka emocjonolnie pozwolo innym doroslym ingerowac w swoje plany i marzenia.osoba dorosla bierze odpowiedzialnosc za swoje wybory, wie ze ma prawo do bledow ale to jej nie paralizuje.robi to co chce i to co uwaza,zejest dla niej dobre.osoby, ktore zamiast zrozumienia dla bledow wykorzystuje je do wlasnych celow .... i mowia.... a nie mowilam.... nie chca doroslosci tylko kontroli i wladzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardziej optymistycznie
Dojrzałość to pojęcie względne ;) Człowiek dojrzały, to równiez człowiek który umie korzystac z pomocy osób trzecich, gdy zajdzie taka potrzeba. To jest naturalna rzecz, bo jako ludzie żyjemy w okreslonej społeczności. Gdy dochodzi do sytuacji, że bycie sobie sterem i okrętem wymaga oddzielenia się od innych ludzi, moze oznaczać, ze otoczenie w jakim się przebywało, było niedojrzałe i w sposób niedojrzały dawało wsparcie... jak to bywa często z rodzicami, czy "partnerami", którzy zarzucają, ze liczy się na pomoc, a bez niej ktoś jest bezradny.... i takim gadaniem przez lata... faktycznie moga doprowadzic do wyuczonej bezradności. Inna sprawa, ze jednostki niedojrzałe, z dojrzałości do współpracy osób trzecich czerpią sadystyczna przyjemność... mówiąc: Ty sam/a sobie nie poradzisz - maja tzw. haka. Skoro jest taki cwany to niech okaże swoją dojrzałość: i wesprze, a nie wypomina ;) Bardzo mi sie spodobał zwrot: że to normalne, ze dziecko moze zawsze z ufnoscią, nawet jako człowiek dorosły przyjść po wsparcie... i jesli rodzic będzie potrafił to wesprze...ale nie bedzie wyrzucał... A NIE MÓWIŁEM... Bo to już jest akt niedojrzalości. Prawda o dojrzałości i nie dojrzałości... jest nie mniej skomplikowana, jak odkrycie, że człowiek toksyczny, tylko udaje, ze jest dojrzały ;) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ....co robić.....
...nie wiem jak to nazwać, czy to jest molestowanie psychiczne...czy to jest taki charakter...nie wiem. Wiem że nic nie pomaga, prośby, rozmowa, upominanie, straszenie, nawet zachowywanie się w ten sam sposób (po czym czuje się fatalnie). On wybucha...w sytuacjach nie adekwatnych, KRZYCZY, wyzywa od jebańców, popierd**nych itp. Denerwuje go wszystko, że nie tak coś powiedziałam, że zostawiam swoje rzeczy gdzieś tam, że jestem głupia, że mam inny tok rozumowania, że inaczej coś widzę i że dla mnie są inne rzeczy ważne niż dla niego. Niby nad sobą panuje , ale jak już popuści i nie może przełknąć mnie i tego co mówię, to obsypuje mnie stekiem wyzwisk. Tak samo jest w miejscach publicznych, zero powściągliwości, krzyczy na mnie przy ludziach obcych. I powiem tak...już mam w nosie siebie i mój szacunek itp rzeczy ale mamy w domu roczne dziecko które na to wszystko patrzy... On nawet nie szanuje tego że dziecko zasypia w pokoju, on krzyczy, trzaska drzwiami..itp. Nie mogę znieść tego że dobro dziecka dla niego nic nie znaczy..... najważniejsze to się wykrzyczeć z wybałuszonymi oczami ! .......... co to jest, czy on się kiedyś opanuje czy uciekać gdzie pieprz rośnie. Ja nie mogę się pogodzić z tym że to małe dziecko jest tego świadkiem. Dodam, to nie jest mój mąż, żyjemy w wolnym związku (można powiedzieć to jego wybór, ja chciała ślub i normalne życie). Walnijcie mnie obuchem w łeb, bo czasem zaczynam mamić się że on któregoś dnia pojmie że tak nie można traktowac i mnie, i dziecka....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...co robic... - nie, nie pojmie. Bo wie ze mu WOLNO. Skoro do tej pory mogl to niby dlaczego ma przestac? Nie licz na to ze sie zmieni bo nagle cos go oswieci. Moze sie zmienic ale gdy sie bedzie czegos bal - jezli tak bardzo chcesz byc z nim to go porzadnie nastrasz, naslij kogos (sluzby socjalne, policje albo dresa z bejsbolem) niech go postrasza... Ale chyba o wiele latwiej spakowac manatki i wyniesc sie z dzieckiem od wrzaskuna, niz podejmowac te wszystkie dzialania o jakich pisze powyzej. A on niech placi alimenty. Albo po odejsciu zrozumie i zastanowi sie nad soba, choc taka opcja wydaje mi sie wzieta z bajki. Chociaz... kto wie, nie chce byc prorokiem, roznie moze sie zdarzyc. Ale odrobina zdrowego rozsadku panujacego nad nadzieja jeszcze nikomu nie zaszkodzila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - tak w skrocie bo musze dzien zaczac ;) Odkad pamietam w moim domu rodzinnym bylam traktowana jak dziecko a postawa rodzicow miala moje "bycie dzieckiem" przedluzyc. Dopoki nie wyjechalam z kraju. Pamietam np jak mialam chyba z 10-11 lat i zaczely mi rosnac piersi - prosilam matki zeby uszyla mi stroj dwuczesciowy albo jednoczesciowy bo zaczynalam sie juz wstydzic - nie bylo mowy, wymyslam cos sobie. I tak jechalam na wakacje z majtkami kapielowkami, z zazdroscia patrzac na inne dziewczynki ktorym nic jeszcze nie roslo a mialy jednoczesciowy opalacz. I siedzialam w wodzie, wychodzac zaslanialam sie. Kapalam sie tez w podkoszulku albo wogole nie wchodzilam do wody. Za rok juz mialam stroj bo kuzynka wyrosla ze swojego... Jakos dziwnie wyraznie to pamietam. I od komunii mialam przewaznie na krotko obciete wlosy (przez ojca, ktory byl mezkim fryzjerem), zaczelam troche zapuszczac ale mialam dosc cienkie wiec latwiejsze do utrzymania byly jednak krotkie. Tak jest zreszta do dzis ale tym razem to juz moja wolna wola. Teraz, po latach stalo sie dla mnie jasne ze rodzice tak naprawde wcale nie chcieli bym dorosla. Oni sie tego bali. Mojej doroslosci i tego ze ja juz wtedy bede miala wlasne zdanie, bede zdolna do podejmowania niezaleznych decyzji. Czyli stane po drugiej stronie barykady bo byli oni po jednej stronie a po drugiej stronie ludzie/reszta swiata. Czyli moge im zagrazac. Dzieckiem zas mozna manipulowac, rzadzic, mozna pozbawic go checi decydowania przyjmujac ze tylko rodzice maja racje i tylko oni wiedza co dla dziecka dobre. Mozna podswiadomie "wykastrowac" dziecko psychicznie, podciac mu skrzydla zeby bylo posluszne i zeby nigdy nie stanelo po drugiej stronie. Pamietam jak taki chlopak z sasiedztwa, ktory chcial sie ze mna spotykac (szczyle bylismy obydwoje) po latach tak mnie okreslil: taka zahukana, zawsze w tym ogrodzie sie bawilas sama (w ogrodzie przydomowym). I ta jego opinia, zreszta obiektywna - kogos kto patrzyl z zewnatrz - dala mi wiele do myslenia (w tym miejscu krotkie memento - ten kolega nie zyje, zmarl na serce majac 51 lat). Nawet po moim malzenstwie rodzice na sile podtrzymywali te pepowine, jakby chcieli udowodnic ze sa lepsi od meza i wogole od kogokolwiek. Ich zazdrosc wrecz jak szlam do tesciow (gdzie byla taka ciepla, rodzinna atmosfera, rodzina wielodzietna, biedna alw szczesliwa bo trzymajaca sie razem) a pozniej manipulowanie pomoca w opiece nad dzieckiem (wrocilam na studia). POtrafili przychodzic do mojej pracy i przynosic mi jakies serki homo i swieze bulki (jakbym sobie sama kupic nie mogla w sklepiku), k*rwa ale mnie to zenowalo! Mezatka a rodzice przylaza i przynosza j*bane sniadanko! Ale oczywiscie powinnam byla byc za to wdzieczna bo oni tak sie poswiecaja. Tylko jakos nikt ich o to nie prosil. Mialam byc wdzieczna za wszystko - problem w tym ze ja sobie tego nie "zamawialam" - sami dawali uznajac ze tak ma byc i jeszcze zadali "zaplaty". Jak zmarl moj pierwszy maz - od razu jak najszybciej wypelnili to miejsce soba. Nie mialam szansy ani czasu by pobyc samej. Jak tylko nadarzyla sie taka okazja - od razu wskakiwali rodzice. Jako dziecko dostalam wpier*ol jakies dwa, trzy razy. Ale taki ktory wybil ze mnie caly potencjal buntu. Raz jak wyszlam "za bramke" w kapciach. Dostalam kablem od zelazka. Mialam slady. Nie poszlam do szkoly ale nic dziwnego w tym nie bylo bo i tak czesto chorowalam. Drugi raz jak pokazalam rogi gdy kuzynka z matka przyszly i przyniosly jakies pomarancze czy mandarynki. Obrane skorki zostaly na stole, matka kazala mi to pozbierac a ja bezczelnie: ktoprzyniosl, niech sprzatnie. O k*rwa, ale dostalam wj*b taka trzepaczka do dywanow. Az blagalam zeby przestala. Ale to juz wtedy jak kuzynka poszla do domu... Potem dostalam z liscia jak matce pokazalam jezyk jak wyszla za drzwi a ona lampila przez szpare. I byl tekst "ty mnie smiesz gowniarzu jezyk pokazywac, ty, ty, ty..." Pamietam tylko jej zlosc, wrecz wscieklosc. Nie, nie bylam bita. Dostalam tylko kilka razy ale skutecznie. I potwornie sie tego balam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill 🌼 Bardzo Ci wspołczuję...miałaś też przejebane...my o tym chyba nigdy nie zapomnimy...a moze tak ? jak czytałam kiedy zasłaniałas się bo sie wstydziłas ,wiem jak sie musiałas czuć,to okropne ,i tak własnie traci się swoja godnosc.... ja tez pamietam jak oberwałam wieszakiem na ubrania, ze az się złamał...a ręka puchła w mgnieniu oka...potem okłady iprezpraszanie i przytulanie ale był juz mur a głos słyszyałam jakby jakies tylko echo niosło...i nie było zadnej bliskosci...nienawidziłam jej za to co mi zrobiła......w pysk tez dostałam ... z liscia...na ulicy....bo siostrze przeszkadzało ze szłam nie z tej srony co miałam ... a wogole to ja w mojej rodzinie byłam ,tzn "była" kozłem ofiarnym" i dzieckiem które rozbawiało rodzine,blizsza i dalszą, wieczny komik,rozśmieszaczek,pajacyk-zabawka, poprawiacz humorów,na zawołanie,na rozładowanie atmosfery ,na poprawienie humoru - ja - i na ukaranie , znalezienie w kims winowajcy - ja. ja ja ja wszedzie ja, wszedzie to ty, i znowu cos sie zepsuło, winna ja, i znowu jakies nieporozumienie, znowu ja,byłam blisko, wiec znowu ja, i ja ja ja ..... az mi sie rece trzesą .... no normalnie jak kozioł ofiarny, jak czarna owCA w rodzinie, jak jakis niepotrzebny ktos ale jednak potrzebny bo było na kogo zwalic winę i tak sie kurwa wszyscy nauczyli i przyswoili i tak musiało byc ! zawsze, zawsze w swojej dzieciecej duszy, wiedziałam , w miare jak dorastałam, tez o tym wiedziałam, ze nadejdzie taki jeden dzien, kiedy całkowicie wyzwolę sie spod ich szponów.....władzy.....no i sie spełniło,było ciezko ale sie udało, wyzwolenie......teraz sprzatanie tylko,koncowe takie ... bo juz czuje przesyt, zmeczenie w tym temacie ...nie chce juz spotkan z psycholog ... przeciez tak nie mozna stale o tym mowic i wspominac, i wracac ...kiedy czas na DZIŚ ? jesli ciągle wracam do WCZORAJ..... no nie ma siły...nawet głowa wysiada...za duzo...za mocno.....zbyt wiele tego.... mozna wysiąść w pewnym momencie......no za duzo tego.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A to że sobie nie poradzę w życiu .boszeeeeeee ja znam tą śpiewkę bo stara jak świat.....tak, z własnych dzieci "ułomów" zrobić ..bo tego nie bedziecie umiec, bo tamtego nie bedziecie umiec ,jak wy sobie poradzicie? a to tak a to nie tak...a jak chciałam i przyblizałam sie w kuchni zeby popatrzec, jak gotuje, to tez przeszkadzałam,a jak chciałam tez cos jej pomoc, albo zeby mnie nauczyła lub chociaz pokazała ... bo chciałam wiedziec...,popróbowac,byłam chętna na jakąś naukę o gotowaniu,to tez mi jednym słowem lub dwoma, idz mi teraz nie przeszkadzaj...albo ze nie bo ma duzo roboty jeszcze...ze nie ma czasu....i sio ! no i tyle z tego było - ale było mi przykro ze chcociaz na chwile nie pozwoliła mi przy tym piecu pokuchcić, pomieszac tam czegos..... .... .. no zawsze odsyłka,.... czułam sie odtrącana przez moją mamę i zawszebyło mi brak jej i jej bliskosci i takiej serdecznosci i przytuleń i zeby tak sie posmiac razem i pozartowac ......za mało jej miałam, wogole jej chyba nie miałam blisko...... ..... pamietam ,jak miałam chyba 10 -11 lat. byłam sama na podwórku w niepogodę, sipiał deszcz taki drobny i byłam w sandałach i skaleczyłamsie mocno i rozciełam piętę i bałam sie przyjsc do domu......z tą raną i przysunełam sie do rynny...i tak stałam tam...i nie miałam wcale ochoty wracac do domu ....pamietam stałam tam i moknełam i nie wracałam do domu dosyc długo....potem nie wiem jak to sie skonczyło........ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Layla**********
wITAM;) mOTYLKU z jednym skrzyd lem;) widzę ze mamy podobną sytuacje;) hihi;) tez byłam kiedys zwariowana , a teraz zmęczona! to nie depresja ale ogólne wypalenie;( mój demon na szczescie mnie nie zmusza do uprawiania seksu z tym ze teraz praktycznie sie nie kochamy a jak sie kochamy to w ogole mnie to nie podnieca tak jak zwykła czynnosc nie wiem czemu mnie to nie rusza ale pewnie dlatego ze on postepuje jak postepuje zreszta ostatnio zacza mnie straszyc intensywniej mianowicie ze mnie rozjeb..e , rozkur..... jesli bede sie z kims innym rucha....c;) i cały czas mnie straszy ze mi wszystko zabierze zniszczy mnie robi to intensywniej a;le mam to gdzies byłam wczoraj na dyskotece a on siedział w domu i czekał az wroce nie wiem kiedy odwaze sie odejsc nie wiem dziewczyny dlaczego tego jeszcze nie zrobiłam pluje sobie sama za to w twarz ale boje sie ze bedzie tak jak wtedy wtedy gdy odeszłam i chciałam znowuż wrocic a znowu jak czytam wasze wypowiedzi to nabieram checi i mocy dlaczego jestem taka mało odważna? nie wiem. i jest mi głupio z tego powodu , zale sie tutaj a nic nie robie. bezczynnosc mnie niszczy pozdrawiam Was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pare takich rzeczy siedzi mi w pamieci... I za kazdym razem jak rozmawiam z kuzynka i wracam do tamtych czasow... Jej spojrzenie to przedluzenie spojrzenia rodzicow = rodziny na mnie. I ona broni tego swojego zdania o mnie rekami i nogami. Nieodpowiedzialna, naiwna, wymagajaca ciaglej kontroli bo jak dac jej wolna reke to narobi glupot. Chocby te buty... Mialam wtedy jakies 10-12 lat. Potrzebowalam zimowe buty ale chcialam je sobie sama kupic a nie z rodzicami czy donaszac po kuzynkach. Mnie sie te buty, kupione wlasnorecznie, po nocach snily! Wreszcie nowe buty ktore na dodatek sama sobie kupie. Bo rodzice, chcac nie chcac, jakos te zgode wyrazili i obiecali dac mi pieniadze. Co bylo bardzo nietypowe z ich strony ale ja porwalam kase jak diabel dusze i poszlam do sklepu. Kupilam buty o dwa numery za duze ale mi sie podobaly a ze to zimowe to moglam przeciez wlozyc do nich skarpetke i wkladki filcowe. Cieszylam sie niezmiernie ale moja radosc zaklocala mysl ze rodzice NA PEWNO nie zaakceptuja mojego wyboru, chocby dlatego ze to byl MOJ WYBOR! I oczywiscie. Ja zawsze wiedzialam ze nie boje sie nadaremno jak nadchodzil lek przed czyms (pod konec sredniej szkoly tak nagromadzilam sytuacje za ktore moglam zostac ukarana ze juz wlasciwie sie nie balam bo musieliby mnie chyba zabic za ciezar gatunkowy tych spraw - wagarowanie, zawalenie III klasy itp). Awantura na calego. Mam zaraz isc z ojcem i oddac te buty! No i ocz\ywiscie - wyslac ja do sklepu, dac jej pieniadze to jest efekt. I jak tu takiej osobie mozna wierzyc, ufac? O k*rwa, ale sie nasluchalam. Ale zaczelam plakac i pewnie jakies tam histerie uskutecznialam - dosc na tym ze laskawie odstapili od pojscia do sklepu i zwrocenia butow (nie znioslabym wstydu i osmieszania mnie przed sprzedawczynia - ojciec zaraz by komentowal: bo taka glupia, kupila buty za duze i wogole nie na nia, nie pasuja, takie-srakie-owakie a ja musze swiecic oczami i przychodzic tutaj zeby oddac te buty przez jej glupote zamiast robic cos pozytecznego (o, i ta moja postawa ze zajmuje innym czas, ze przeciez mogliby go lepiej wykorzystac gdybym ja ich o cos nie prosila, czy czegos nie zrobila co spowodowalo iz musza sie zajac czyms innym niz swoimi o wiele wazniejszymi od moich sprawami, sama mam sobie radzic a jak nie potrafie to nie zajmowac soba innych). Ze bede po raz kolejny zawstydzona publicznie. OK, buty wspanialomyslnie pozwolili mi zatrzymac. Ale po calej rodzinie rozglosili i "no, pokaz te buty - cha cha cha, jak kot w butach wygladasz, no to widzisz sama sobie kupilas to masz". Te buty staly sie powodem naigrawan skatalizowanych przez samych rodzicow (oni tak czesto w rodzinie mnie zawstydzali jak popelnilam jakis blad, wrecz skarzyli sie rodzinie, moze uwazali ze to jest najlepsza dyscyplina - i robili z tego wielkie halo, a rodzina podchwytywala, jak to kazda dysfunkcja bo miala kozla ofiarnego, mozna bylo poczuc sie lepiej). I kilka miesiecy temu jak rozmawialysmy z kuzynka o tym ze ja mam prawo tak a nie inaczej czuc sie wobec swojego dziecinstwa i ja nie staram sie zeby ona zmienila zdanie - tylko zeby zrozumiala ze to prawo mam. To ona mi z tymi butami wyjechala: a pamietasz jak sobie takie buty kupilas... Wspomniane tu "a nie mowilam" to byla modlitwa mojej matki. Z butami tak samo - jak poskarzylam sie ze sie kuzynki czy inne dzieci smiaja - "a widzisz, a nie mowilam, cierp teraz, sama sobie kupilas" a sama narobila wokol tego rabanu. Jakie to oni maja okropne dziecko ktore smie byc samodzielne i robi glupoty zamiast sluchac sie rodzicow 100% bo oni wiedza co dla niego dobre. Wlasnie. To sadzenie mnie na forum rodzinnym, latanie z kazdym byle gownem do ciotek/wujkow i robienie z igly widly. Po to by mnie zdyskredytowac, zawstydzic. Pamietam ze przez dlugi czas bylam jednym wstydem. OK, oddajmy sprawiedliwosc - ale tez chwalono mnie za wyniki w szkole, tez wobec rodziny. Matka nawet pare razy przeczytala moje wypracowanie. Bylam naprawde bardzo zdolna ale nie wykorzystalam tego potencjalu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I a propos kuzynki to tez mi sie cos jeszcze przypomnialo. Jak jej mowilam ze moi rodzice mieli fobie spoleczna, bali sie ludzi, byli paranoicznie nieufni i posadz\ali ich o najgorsze zamiary - plus paranoja mojej matki i jej mania przesladowcza (ze ktos chce ja wykonczyc a ja o tym wiem, nawet z tym kims wspolpracuje) - ze nie mieli zadnych znajomych a mnie ograniczali zabawy z kolezankami - to ona na to: ale ci ludzie ktorzy tam kolo was mieszkali to wlasnie tacy byli, nie mozna im bylo ufac... Powtarzala opinie moich rodzicow! Ja jej na to:przeciez ich nie znalas to skad takie zdanie? Bazujesz na tym co mowila moja matka bez poprawki na jej uprzedzenia i paranoje. A ona: ale przeciez ten czy ta to byli jacys tacy... I broni swojego zdania do upadlego. A do mnie: a ty tez mialas jakies te kolezanki nie bardzo, bo sie na nie skarzylas. OK, mowie, ale innych nie mialam - tylko takie. Fakt - moi rodzice nie przyjmowali w domu zadnych znajomych, nie mieli kolegow/kolezanek, przyjaciol. Tylko rodzina. Teraz jak tak patrze z perspektywy czasu to dziwne bo wiem ze ja mam sporo znajomych, kolezanek, kolegow, przyjaciol ale tez bardzo lubie samotnosc. I mimo to jakos dziwnie odbieram swiat w ktorym mialoby zabraknac tych ludzi. Musieli miec bardzo smutne zycie, skazani na siebie i rodzine matki (matka byla sklocona z rodzina ojca, nie wiem dlaczego)... Na wakacja nie jezdzili. Wysylali mnie na kolonie albo z kuzynka i jej rodzicami. Na spacerze z rodzicami bylam moze ze dwa razy w zyciu. Ojca zreszta nie bylo calymi dniami, a matka kiedys powiedziala jak zapytalam dlaczego nie chce nigdzie ze mna pojechac: ty juz wiesz dlaczego (tu znaczace spojrzenie) - ze niby jak ona opusci dom to wejdzie ten ktos i zrobi jej na zlosc, ja mu oczywiscie dam znac ze wyjezdza zeby mogl sobie poswawolic i ja wykonczyc. Wogole te cale dziwne "zasady" ktore mialy dac do zrozumienia sasiadom ze ona wie ze ktos jej robi na zlosc, wychodzenie na dwor i mowienie glosno: tak, tak, ja wszystko wiem... K*rwa, ale to bylo zenujace.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Layla**********
Oneil skądś to znam;) czasem rodzice robią poważne błedy które rzutuja na dalsze życie małego człowieka ze mnie tez sie nasmiewali ahhh dużo tych sytuacji buyło zabraniali mi chodzic do frzyjera kazdy ciuch krytykowali nawet teraz sie bojezadzwonic i napomknac ze byłam u fryzjera bo zaraz jest co ty znowu robisz z tymi włosami????????? jeszce tylko cos napisze kilka dni temu podczas straszenia i molestowania psychicznego wiecie co mi powiedział?????????????? myslałam ze padne cytuje; ,, sproboj mnie raz zdradzic z jakims facetem a Cie zniszcze bla bla bla....................(ciąg gróżb i przeklenstw" ale możesz to robi z kobietami!'' phi co za debil! nawet nie wiem co mam o tym myslec? wyobrazacie to sobie? a ja mu na to! ty tez nie zdradzaj mnie z koebietami.....;) ale z mezczyznami możesz!!!!!!!!!!! haha!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzeba jeszcze dodac - jak to WSZYSTKO robiło się żle, nigdy nie zrobiło sie dobrze, zawsze żle. ....zawsze nie tak... i tak wkoło....pochwały to jak rodzynki tak...i to zawstydzanie publiczne,tez znam, :P :P :P :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duszek.weroniki
...pozdrowienia dla wszystkich znajomych i nieznajomych. ciekawie opowiadacie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LAYLA*************
Ludzie którzy bronią uporczywie swojego zdania i nie potrafią przyznac sie do popełnionych błędow , wysłucha zdania innych... są ograniczeni umysłowo! Trzeba im to wybaczy Oneil;) także wybacz swojej kuzynce że nie ma wystarczająco otwartego ,, umysłu'' na ludzi , na świat;( moi rodzice też twierdza ze zapewnili mi wszystko...! bo miałam co jesc , pic;) ale spokoju w domu nie było ciągłe kłotnie awantury... oni zawsze wiedzieli wszystko najlepiej a jak sobie wypili to już w ogole wszystkie rozumy pozjadali! wybaczyłam im , ale potzrebowałam czasu potrzebowałam 2 lat zeby spojrzec na nich z innej strony zrozumiec ze to choroba alkoholowa... i oni równiez sa ograniczeni , cały czas cos wymyslją , złoszcą sie na kogos , a nie patrzą na siebie ... w czym popełniaja błedy? że głownym ich problemem jest alkohol , ograniczony umysł i niemożnośc przyznania się do własnych błedow! stąd u mnie ten strach że bedzie kłotnia , że policja przyjedzioe... a sama zyje z molestatorem? gdzie tu sens gdzie logika? juz zbliża się wizyta u psychoterapeuty , spisze wszystko na kartce żebym nie zapomniała i nie wstydziła wszystkiego powiedziec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Oneill - czytam, świadomie. Pisałam Ci kiedyś, że spotkanie twarzą w twarz z diabłem. Ja go dobrze znam od dzieciństwa, ale podałam mu rękę dopiero niedawno. I facet nie ma ze mną już szans. Jak? Ano tak - zaprzyjaźniłam się z przeszłością, czerpię z niej garściami. Dziś nie ma przede mną tajemnic, jutro jest wyzwaniem. Gość się nieźle panoszył w życiu moich Rodziców, mojego byłego. A ja mu mówię 'cześć' i mam go w nosie. Jak? Ano każde upokorzenie nie było moim tak naprawdę. Jakakolwiek krzywda nie była krzywdą. To była jego wojna z Moimi Rodzicami i jego wojna z moim byłym. Ja, ja uszyłam kubraczek, przyodziewek i mojego "JA' on nie dosięgnął. Dziś kiedy już WIEM jak on działa idę prze siebie i jedyne co nadrabiam, to odkrywanie moich naturalnych umiejętności życia, moją ścieżkę i wiem że już wygrywam. Jak? On chce mnie znokautować. A ja mu bezczelnie patrzę w twarz i mówię: "jasne, nie ma problemu, upokorzysz tym siebie nie mnie - jestem ponad". Nie ma szans. Ludzi opętanych problemami, które ja w skrócie nazwałam sobie 'diabłem' są tysiące. Codziennie trzeba z nimi pracować, rozmawiać, przedzierać się przez zasieki i pułapki. A ja wiem, pamiętam i stosuję - znam mojego wroga doskonale, i jedyne co stosuję to unik - wkurwia jego, nie mnie ;-). Buziale dziewczyny. (stuk puk puk)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill- wiele z twoich doswiadczen sa podobne do moich. wiele czasu mi zajelo az moglam o nich wspominac ze spokojem. ale wtedy pszyszly pytania ? i co dalej ? co z ty zrobic ? Jak to wplywla na moje obecne zycie ? na moje potrzeby ? na moje wybory ? Jak to co mnie spotkalao odzialowuje na moje obecne zachowania ? na moje mysli ? jak to wszytsko pozmieniac? Oneill w tobie wyczuwam spokoj Eutenio w tobie czuje nadal gniew i zlosc ale moge sie mylic To dobrze ze odczuwasz juz znuzenie ze chcesz skonczyc rozdrapywanie ran ale ten etap byl konieczny by isc z ty bagazem dalej.Powiedz o swoich odczuciach Pani psycholog.... pomysl czym chcesz sie zajac teraz? moze nastaje juz czas zmian...pomysl co chcialabys zmieniec ? jak sie do tego chcesz zabrac nie zapominimy o tych ranach nigdy one zawsze w nas beda beda do nas wracac ale emocje z nimi zwiazane beda coraz slabsze im wiecej zrozumiemy, im wiecej zmienimy, im wiecej analogii odnajdziemy tym wiecej zyskamy, tym szybciej rozpoznamy gdy bedziemy sie obsuwac bo obsowki wracaja ale coraz rzadziej, coraz slabiej bo gdy od razu zdajmy sobie sprawe z tego ze to powtorka z dziecinstwa puka do naszej glowy ...z czasem umiemy juz wlasciwie reagowac przytulam Was obie i cieplo pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×