Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość Alicja39
Moje wspomnienia z dzieciństwa są podobne. Jak oneil napisała o tym stroju kąpielowym, a raczej braku, to tak jakbym widziała siebie. Też miałam już piersi a musiałam paradować bez. I pamiętam jakie to było straszne uczucie gdy byliśmy ze znajomymi i ich synami (w moim wieku) nad rzeką, a tato kazał mi rozebrać się do majtek. Albo jak mama zawsze kupowała mi czapki takie same tylko o rozmiar większe jak mojemu bratu o pięć lat młodszemu. Do dziś pamiętam te które najbardziej nienawidziłam. Szyła też sukieneczki takie jak jej się podobały, a ja nie lubiałam ich, szczególnie jednej, w której było mi widać pupę. Płakałam, że nie chcę i jak niedawno jej to przypomniałam, powiedziała: "Ale była taka ładna!"- dla niej , nie dla mnie. Oczywiście to wszystko dla mojego dobra. Tak walczyłam o swoją autonomie już w przedszkolu, że przed samym wyjściem potrafiłam pójść do szafy i w ukryciu przebrać się po swojemu. Oczywiście rodzice chcieli jak najlepiej. Dopiero niedawno nauczyłam się mówić: NIE, DZIĘKUJĘ, choć z różnym skutkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zonka27
Witam wszystkich ponownie! Dlugo mnie tu nie bylo,ale juz jestem.Jestem ta zona ktora musiala wrocic do niemiec i zarobic na rozwod,ponownie zamieszkalam na poczatku stycznia z mezem demonem,bo nie mialam gdzi isc,a na rozwod musze miec!otoz wierzylam gleboko,ze on sie cos chociaz zmieni, ze zauwazy i zrozumie swoje postepowanie,nie bylo mnie przy jego boku 2.5tygodnia. Ale to nic jego nie zmienilo, tak jak pisalyscie moze byc coraz gorzej,i tak jest. Wczoraj mnie znow pobil,mam siniaki, i sam bol.Ale tak jak mowilam musze miec dowody na jego postepowanie!i teraz bede miala,jutro ide do lekarza,bede miec na papierku to co mi zrobil,zdjecia sama zrobilam!!i wiecie co, serce przestalomnie bolec,juz mnie to nie wzrusza jego zachowanie,juz nie chce plakac przez niego!powiedzial mi ze to on sie wyprowdzi,wiec sama bede mogla utrzymac je!chchialabym aby juz bylo po wszystkim,po rozwodzie itd. Dziewczyny wasze posty daja naprawde duzo do myslenia, dziekuje Wam ze tu tez jestescie i dzielicie sie waszymi doswiadczeniami!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Layla***************
żonko 27 aż serce sie kraja jak pomysle jak ten skur......* Cię pobił! zrob to , postaw sie wreszcie mu;) kawał z niego chama! jestem z Tobą;) głowa do góry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie mam juz zalu do rodzicow czy rodziny. Byli jacy byli, tak zostali uksztaltowani. Nie potrafili inaczej... Nie jest wina konia ze jest koniem a nie lwem i glupota byloby miec do niego pretensje o to ze jest wlasnie koniem (porownanie bez podtekstu obrazliwego). Nie umiem jeszcze dokonca wybaczyc wychowawczyni z podstawowki ze zezwalala (a nawet zachecala) na mobbing klasy wobec mnie. Bo dzieci - coz, to byly tylko dzieci. Do nich zalu nie mam. Ale tez mysle, ze okazja czyni zlodzieja - wiec takie "zalenie sie" rodzicow na mnie - (a ze ja taka, owaka, ze slucham muzyki zamiast sie uczyc 24 na dobe, ze czytam glupie ksiazki - mimo iz dobrze sie uczylam to byly zawsze takie teksty do nauczycieli, jakie to niby oni maja ze mna klopoty... Przedluzenie osmieszania wobec rodziny.) moglo byc dowodem na to ze i tak nikt sie za mna nie ujmie, nie obroni skoro na mnie napierd*la. A poza tym oni i tak ja wzieli z domu dziecka to kto by sie nia przejmowal. Dlugi czas balam sie mezczyzn i ich agresji jak ich zdenerwuje bo nie bede chciala postepowac tak jak oni chca. I ja naprawde nie wiem skad ten strach sie wzial we mnie! Nie przypominam sobie zeby ktos cos na mnie wymusil i powstala trauma - moze raz tylko, syn sasiadki starszy ode mnie o jakies 4 lata zmusil mnie pod grozba noza (mial go w rece, kierowal na mnie) do zdjecia majtek. Mialam wtedy jakies 6 lat... Nie powiedzialam rodzicom bo sie balam ze mnie za to obwinia a co najmniej powiedza ze po cos sie z nimi bawila i juz wogole nigdzie nie wyjde poza podworko. Ja im nie ufalam po prostu. Wiedzialam ze stalo sie cos strasznego ale nie mialam nikogo komu moglam o tym powiedziec. I zapomnialam... Nie wiem czy to wydarzenie bylo powodem czesci mojego strachu. Na pewno strach byul we mnie wpajany jako metoda wychowawcza. Moze jako niemowle w szpitalu czy domu dziecka zaznalam jakiejs traumy, moze nie zaspokajano moich potrzeb nalezycie, nie karmiono, nie przewijano? Tego nie wiem i raczej sie nie dowiem. I chyba bez sensu takie spekulacje... I pamietam jak raz ludzie mowili ze jestem adoptowana w mojej obecnosci i ja to powtorzylam matce (trzymali to w tajemnicy przede mna, formalnie sie dowiedzialam jakies 10 lat temu z dokumentow) - a ona zaczela histeryzowac ze jak smiem wogole tak myslec, ze ludzie sa glupi (sama widzisz jacy sa wredni, takie rzeczy mowic, serce mi peknie a ty ich sluchasz, oczywiscie wolisz obcych niz wlasnych rodzicow to idz do nich niech ci dadza jesc niech cie ubiora itp litania), ze mam ich nie sluchac, ze chca ja wykonczyc nerwowo, ze ja sie obracam przeciwko niej - i tak sluchalam codziennie obowiazkowo. Jak sobie przypomniala cos to mialam kazanie i wypominki co bylo 20 lat temu przez kilka godzin. Jeszcze z 10 lat temu potrafila mi wypominac jakie oni ze mna klopoty mieli bo wagarowalam w III klasie i wogole zniszczylam im obojgu zdrowie a ojciec przeze mnie umarl itp itd i manipulowanie poczuciem winy. Tylko ze ja wtedy juz mialam to gdzies. Nie zatruwaly mnie juz toksyny. Moze jeszcze czasem jakies emocje mna tapna ale juz nie takie silne jak kiedys. Jest we mnie wiecej spokoju, to prawda. Ale wiem ze jeszcze sporo przede mna do zrobienia. A kuzynka? Ona wypiera wlasne negatywne wspomniania z dziecinstwa (wlasciwie to juz wyparla ale to jej wybor, mnie nic do tego) bo omal sie nie obrazila jak jej przypomnialam ze kilka razy nocowalysmy z matka u nich bo ojciec pil a ciocia sie bala ze zrobi awanture. Ja sobie tego nie wymyslilam bo pamietam jak moja matka w kuchni z nim konferowala jak byl nawalony w cztery dupy i cos sie rzucal. Matka byla starsza to jej sluchal. Zdrowie mu wysiadlo to pic przestal ale ja mu sie nie dziwie, po wojnie za dzialalnosc w AK siedzial w celi smierci 7 lat. Kazdemu mogloby sie popierd*lic we lbie po takich przezyciach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
""Men have no more time to understand anything. They buy things all ready made at the shops. But there is no shop anywhere where one can buy friendship, and so men have no friends any more. If you want a friend, tame me..." " — from The Little Prince book Polecam przeczytać Małego Księcia. Kto skłamał raz, kłamać będzie. Kto zdradził raz, zdradzać będzie. Kto schował się raz, pozostanie w ukryciu. Kłamców omijać. Zdrajców ignorować. Z cienia wyjść i kochać świat i ludzi. Buźka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez Bo tu się nie ma z czego cieszyć. Jesli od dziecka zaczynało się zycie w atmosferze napięcia,niepewności,strachu,podśmiewania, i nikt w ciebie nie wierzył,i w to co robisz i co mozesz zrobić,i jesli nie ma solidnego wsparcia od najblizszych,i tego ze ta najblizsza sercu osoba jakby cie ignoruje i nie wierzy w ciebie to co zaczyna sie dziać?wchodzimy własnie w dalsze życie,z taką własnie odcisniętą matrycą, ze nam to się nie moze nic udać,ze my to jakcys nietacy jestesmy ale za to inni tak,inni są super a my,co mozemy my? nic,bo tak nas karmiono i nam to do głowy wbijano i tak nam siły i wiary odbierano w swoje mozliwosci,ograniczano nas,nie pozwolono byc sobą,nie pozwalano się zbyt dużo uśmiechać,nie pozwalano na ludzka zwykła normalna -swobodę zycia i tu ,kiedy o tym sie wspomina,to jest wielki żal,ludzki wewnętrzny żal,że tak wiele pozwolili sobie w nas zabijać,a my bylismy zbyt słabi,zbyt mali,zeby się przed tym obronić,w końcu uznawalismy i poddawalismy się,ze to tak chyba musi/ma być. A tu zabijano najwrażliwszą naszą cząstkę - naszą spontanicznosc,dziecięcą radosc,żywioł,taka swawolę,nie mozna było zbyt duzo tryskać energią,zbyt głosno szczotkowac zębów,śmiac się na głos - wypowiedziane słowa do mnie - głupiego poznasz po smiechu jego - lub zakaz gwizdania -tez komentarz -gwiżdzą tylko głupcy.Dzisiaj sobie gwiżdzę na te słowa i się uśmiecham i śmieję się tak jak chcę i jak mi "wyjdzie" będę się uśmiechac i gwizdać tyle ile dusza zapragnie ! :-D nie lubiłam chodzic w sukienkach,spodniczkach bo wtedy byłoby troche wiecej odsłonietego ciała,a ja sie krępowałam i wstydziłam.wiec wybrałam -spodnie- zadnych wiekszych dekoltów,nie ma mowy :-( Oczywiscie dobre rzeczy tez pamietam z dziecinstwa,wszystkie pamietam,bo były❤️ale uwierzcie mi lub nie,te złe a było tego wiele,potrafiły wszystko zaczernić. Pamietam jeden film,ale nie pamietam tytułu,to jeden z takich starszych filmow,juz nie wiem czy czarno-biały...i to film o matce która w okrutny sposob traktowała swoją mała córeczkę,biła ją i ponizała i zastraszała,oglądałam go naprawdę bardzo dawno temu,chyba jak byłam jeszcze nastolatką,i nie mogłam patrzec na ten film dłuzej,bo cierpiałam i bardzo przezywałam ten film i pamietam jak wspołczułam tej dziewczynce... tak wiec ja juz wiem - skąd przeniosłam takie a nie inne zachowania,wstyd,niewiarę w siebie,strach,niedocenianie siebie,ale nic straconego,zycje nadal, zycie trwa i wszystko w mojej woli i mojej mocy = ponaprawiac to,dac temu swoją naturalną siłę, pęd, pozwolic zaistnieć,ja tu teraz rządzę :P a jak sie komus nie podoba -to juz nie moj problem- :-D no bo co mnie to obchodzi czy sie komus cos podoba czy nie,jestem taka jaka jestem , jak sie nie podoba no to niech sie nie podoba- i tyle mnie to obchodzi-co zeszłoroczny śnieg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zonka27
Lalya Dziekuje za wsparcie,bede go potrzebowac i to duzo.teraz nawet wyzywa i krzyczy ze pisze na kompie.Musze wytrzymac bo nie mam gdzie teraz isc,Do jutra musze siedziec cicho,aby znow sie nie wscielk! Dlaczego oni TYRANI to nam robia,nie zrozumiem chyba nigdy..moj tyran to na moja Mame tak najezdza i wyzywa ja ze szok!on mysli ze to jest mamy wina!Bo sie wtracala, bo ciagle z nia gadalm przez skype itd,ale to nie bylo ciagle dla mnie!normalnie gadalysmy jak matka z corka!no ale ktos zawsze musi byc winny... A Malego Ksiecia napewno przczytam,juz zapomnialam jak to tam bylo-a szkoda pozdrawiam i sorry za pisanie byle jak, ale nie mam czasu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill ,napisałaś - Ja nie mam juz zalu do rodzicow czy rodziny - JUŻ - czyli ma się rozumieć że jednak wcześniej go miałas i możliwe ze nie tylko - żal yeez - to chyba naturalne że pojawia się i żal i gniew i smutek, więcej we mnie żalu i smutku właśnie,moja p.psycholog powiedziała mi,że przedemną taki etap "opłakiwania" tego czego w swoim dzieciństwie nie otrzymałam,nie dostałam,czego brakowało... Ja sobie pozwalam niech przezemnie przepłynie i smutek i zal i nawet "chwilowe zaniemówienie" tylko jakos mam problem z wyładowaniem takich emocji jak gniew ... nie wiem czy mnie rozumiecie o co mi chodzi....jak wyładowac gniew który ma sie w sobie....przeciez kazdy z nas czuje gniew,co mogłybyscie mi doradzić ? jak rozładowac nagromadzone napięcie/napięcia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alicja39
Ze łzami w oczach czytam co piszecie o swoim dzieciństwie, o tych wszystkich złych doświadczeniach. U mnie nie wyglądało to tak drastycznie. Owszem, parę razy dostałam w skórę. Pamiętam, że było to za nienajlepsze wyniki w nauce. Rodzice przywiązywali wagę do wyksztaucenia, mnie zaś w głowie było malowanie. Lanie zawsze miałam zapowiedziane i szłam na nie jak skazaniec. Musiałam dobrowolnie ściągnąć majtki, położyć się i nie ruszać. Wtedy obiecane było mniej razów dostać. Ja jednak nie byłam taka dzielna i kończyło się na tym, że mama współpracowała z tatą, trzymając mnie. Było wtedy więcej. Nigdy w wieku dojrzałym nie podnosiłam tego tematu ani oni. Może nawet sądzą, że nie pamiętam. Tego jednak się nie zapomina. Ale w sumie mnie kochali, choć gloryfikowali syna. Z bratem mam dobry kontakt, z rodzicami również. Wdzieciństwie byłam raczej krótko trzymana i będąc już pełnoletnią osoba musiałam być w domu nie później niż o 20 - tej. To wyćwiczenie miało ciąg dalszy w małżeństwie. Tylko sterował wszystkim mąż. Byłam tak do tego przyzwyczajona, że przez całe lata mając klapki na oczach bezwarunkowo słuchałam. Dopiero jak doszło do tych strasznych sytuacji, przejrzałam na oczy. Mam 40 lat i dopiero od kilku miesięcy decyduje o sobie sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez,juz kilka razy " zdarzyło ci się pomylić " co do moich odczuć 🖐️ :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niedawno miałam szczęście i natrafiłam na YouTube na piękną muzyczkę,cos wspaniałego!! ja chce isc do tych ludzi !!!!! być wśród nich,blisko ❤️❤️❤️ Beirut "Mount Wroclai" http://www.youtube.com/watch?v=s1QYXlRzNS0 "Sunday Smail" - dzisiaj mamy sunday dziewczyny , nie załujmy sobie usmiechu !! ❤️ http://www.youtube.com/watch?v=kQ4qXMzpH-Y A tutaj jak grają na ulicy , jak fajnie !!!!! ja chce tam tez byc !!!!!! "Nantes" http://www.youtube.com/watch?v=jc3ZAs17uAg :-D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bubcia25
witajcie, postanowiłam tu zajrzec, bo juz nie wiem co dalej, jestem jakby na zakrecie... historia mojego zwiazku, a od ponad 2 lat małżenstwa jest dluga i duzo by trzeba bylo opowiadac. juz sama nie wiem co jest dobre, a co zle, co dzieje sie z mojej a co z jego winy... po krótce, moje zycie latwe nie jest choc z pozoru na takie wyglada. jestem mloda mama, roczny synek. na razie jestem z malutkim w domu, mąz pracuje. skonczylam studia i niektorzy uwazaja ze to wiek kiedy powinno miec sie uczucie ze gory mozna przeniesc, a niestyy ja czuje sie jakby podcieto i non sttop dalej przycinano skrzydla. wiele osob patrzacych na moje malzenstwo z boku mowi ze zadzdosci mi ze moge opiekowac sie jeszcze synkeim i nie pracowac, ze maz wszystko nam zapewnia... choc nikt nie wie e place za ta wysoka cene. nasz zwiazek nigdy nie byl idealny i sygnaly ze cos bedzie nie tak byly duzo wczesniej, nie wiem nie chcialam ich widziec wierzyc niektorym osoba, ale o tym bedzie jeszcze czas jesli mnie tu przyjmniecie i zostane troche z wami :) jadnakze to co dzieje sie teraz strasznie boli, moj maz jest czlowiekiem kłótliwym, jak sie zezlosi wypomina mi ze pracuje na mnie, rzuca teksty w stylu "kiedy oststni raz zarobilas zlotowke", "lub kiedy ostatni raz przynioslas jakies pieniadze", w piatek zezloscil sie ze jak rozebralam malego, to nie posprzatalam od razu jego ciuszkow, potem przeprosil, pojechal po zakupy i wrocil z prezentem przeprosinowym, a dzis juz uslyszalam ze on na mnie kase wydaje bo chce mi przyjemnosc zrobic i wymienil ten prezent ktory kupił, a ja dla niego nic nie robie (chodzilo o to że nie dokladnie wg niego sprzatnelam mu na biurki_- sprzatnelam ale kurz osiadl z powrotem troche i o to afera) a jak mu powiedzialam zeby sam sprzatal jak mu sie nie podoba to on mi na to bym poszla i sama zarobila kase. najgorsze jest jednak to jak mowi mi ze chodze z nim do lozka tylko za prezenty :( to boli jak nie wiem :( rzadko sie kochamy, po urodzeniu synka to na palcach jednej reki moge polizyc nasze bliskie kontakty i on zawsze mi to wypomina ze jak raz bylismy na zakupach to potem z nim do lozka poszlam, robi to w klotni ale czasem tez tak po prostu i mowi ze to zarty. nie mam praktycznie wogole ochoty na seks z nim, nie daze do zadnej bliskosci, jak sie do mnie dobiera to czuje stres a nie przyjemnosc. wogole wypomina mi kazda rzecz ktora mi kupi. czesto jest chamski i ordynarny, wyzywa i ubliza ;( juz ni wiem co robic załuje ze jestme zalezna finansowo, chcialabym juz pracowac ale maly choruje i na razie nie ma mowy. nie mam juz sily wiecej pisac o nas, moze to moja wina , moze jestem zla zona, za malo robie i za malo mu pomagam, nie wiem sama, ale zy to takie waze ze jest na biurku troche kurzu... aha on mi na to tez ze obowiazki domowe to moja praca a on w swojej nie oze pozwolic sobie na niedokladnosc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZłamaneSerce
Witam was wszystkich ;* nie wiem dlaczego tu wogole jestem.. może dlatego że tu ktoś mnie wkońcu wysłucha? każdy olewa to co czuje.. ehh chciałam opowiedzieć wam o moim chorym związku.. ;/ Nie jestem w małżeństwie na tyle dobrze! jestem z nim prawie 3 lata.. a ostatni rok.. to totalna masakra! Chce odejść.. ale nie moge.. nie umie.. ciągle mnie zatrzymuje.. same wiecie jak to jest .. błaga, obiecuje że już tak nie będzie.. chociaż wiem.. że bedzie jak zawsze:( ( chociaż gdy sie nie kłócimy to jest wszystko fajnie.. do czasu :( ) dojde do sedna.. od kilku miesiący kłóćimy sie regularnie.. a kłótnie wyglądają tak.. Coś mu sie nie spodoba.. to już na mnie wrzeszczy .. wymądrza się jakby był jakimś filozofem i tylko on miał racje.. zbliża sie do mnie krzyczy, popycha, bije ..(gdy tylko coś jeszcze powiem co mu sie nie spodoba.) ja chce wtedy uciekać z jego mieszkania.. ale on zawsze zamyka drzwi i zabiera klucze.. i nigdzie nie moge juz wyjść :/ wtedy ja nabieram siły i próbuje sie bronic .. oddaje mu ciosy z jak największą siłą.. oczywiście on tez .. bo przeciez ja go nie moge uderzyc bo co ja sobie wyobrażam.. mowie mu ze go juz nie kocham ale on na to nie reaguje.. mówie mu ze nie chce być juz z nim.. a on wtedy sie uspokaja i przeprasza .. a on myśli ze wskocze mu w ramiona.. lecz ja nie ustępuje.. chce dalej wyjść .. przeklinam na niego ale nie wyzywam.. itp.. oczywiście tak jest zawsze.. po pewnym czasie zaczął wykorzystywac to co ja mówie.. ze ciągle sie powtarzam.. że chce wyjść z jego domu.. ze nie cche go znać .. twierdzi że nie umie nic lepszego wymyśleć tylko to.. a co oknem mam wyskoczyć? ostatnio wyjebał mnie na balkon w ten największy mróz i powiedział ze jak chce isc to moge wyskoczyc.. chciałam wyskoczyc z balkonu.. ale mówie nie dam sie nie zrobie mu tej przyjemnosci.. chciałam wybić mu szybe.. to wtedy otworzył mi drzwi ;/ jeszcze dopowiem że bardzo mnie kontroluje.. jak tylko mu nie napisze smsa gdzie jestem to zjawia sie u mnie w domu.. chcialby zebym byla jego wlasnością.. ostatnio powiedział mi że chciałby mnie zamknąć w klatce.. ;/ Jest strasznym materialistą.. nie wiem co mam robic.. mam juz taka zje**** psychike że nie dam rady już dłużej.. nie wiem jak to wytłumaczyć chce zakończyć ten związek i wiem że bym chciała.. ale nie umie.. ciągle daje mu szanse.. chociaż ze mna juz jest tak zle.. ciągle przypomina mi sie to co mówi na mnie.. jak mnie wyzywa .. jak mnie bije.. wtedy dopada mnie płacz :( Wolałabym być samotna .. tak tego pragne!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zlamane serce... jak bedziesz chciala to odejdziesz. Narazie po prostu nie chcesz odejsc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tu jest post z naszego "starego" topiku, skopiowalam: " 08:41 [zgłoś do usunięcia] shamanka witam temat jest przerażający, ale jakże prawdziwy. Cieszę się jednak, chociaż to takie szczęście w nieszczęściu, że nie jestem sama z tym problemem... Ja nie mam męża , ale od 20-stu lat patrzę na "związek" moich rodziców i jestem przerażona. Gdybym Wam miala opowiedzieć całą swoją historię, to zapewne załamałabym się psychicznie przypominając sobie to wszystko. Opiszę to tak w skrócie, chociaż ta tragedia nie trwa wcale krótko, bo przeszło 20 lat... Zaczęło się, gdy moja mama była w ciązy z moim bratem. Wtedy po raz pierwszy mój ojciec podniósł na moją mamę rękę. Oczywiście, standard: przeprosiny, błagania, słynne "to się nigdy nie powtórzy", a powtarzało się i powtarza do dnia dzisiejszego. Później było coraz gorzej. Mama była 5 lat w separacji z nim (i to były z mojego punktu widzenia wtedy- a miałam lat 4- najpiękniejsze lata mojego życia). Potem jednak wrócili do siebie. Sytuacja poniekąd zmusiła moją mamę do tego... Później były awantury, często, nawet bardzo... Momentami byłam tak przerażona, że nie wiedziałam, co mam zrobić. Kiedy moje koleżanki opowiadały sobie o świetach itd. mnie się przypominały kłotnie ( z tym mi się kojarzą święta). Robił mojej mamie wywody niemalże o wszystko i do tego wszędzie: w pracy, na ulicy, w samochodzie... Przed ludźmi, owszem, odgrywał kogoś innego, ale i tak każdy wiedział, jaki on jest naprawdę. Ja swojego ojca nie szanuję, nie toleruję. Obawiam się, że go nienawidzę. Boli mnie jednak bardzo to, że moja mama do tej pory z nim jest. Byłyśmy u adwokata, ale na tej jednej wizycie się skońcyło. Najlepsze jest jednak to, że on nie widzi niczego złego w swoim zachowaniu. On sądzi, że wszyscy obok są nienormalni. Co jeszcze... tyle mogłabym pisać, że nie wiem czy komukolwiek chcialoby się to czytać... Chciał sobie z mojej mamy zrobić niewolnicę, a nas zaszczuć, żebyśmy siedzieli w domu i mu usługiwali. Dzięki Bogu moja mama ma silny charakter, to nie poddała mu się. Mam też starszego brata, który zawsze jest i zawsze nas wspiera. Nie wiem... Dużo by opowiadac. Dużo łez, hektolitry chyba, bezsilność, strach, nienawiść, ból, panika. Czytałam parę postów i wiele z Was wpsominało o swoich dzieciach. Jeżeli nie chciecie, żeby Wasze dzieci, kiedy będą w moim wieku (20 lat) z niepokojem patrzyły w przyszłość i zniechęcią wracały do domu, zróbcie coś, błagam. Naturalnie, że to ma wpływ również na psychikę, nie ufam mężczyznom- dla mnie wszyscy są tacy sami, mam nerwicę (jak byłam młodsza chciałam wielokrotnie popełnić samobójstwo, bo uważałam, że to jedyne wyjście z sytuacji). Teraz wiem, ze takie myślenie było złe, nie rozwiązywało niczego... Kobieta musi być silna, musze pomoc mamie. Dlatego też zależy mi na dobrym wykształceniu i dobrej pracy. W sumie to weszłam na ten temat, bo własnie przed chwilą po mojej kilkutygodniowej nieobecności w domu, rozegrała się awantura. To chyba już taka tradycja. i jeszcze jedna bardzo ważna rzecz: za NIENORMALNE uznaje się NORMALNE. Ja się dziwię, dlaczego u niektórych jest spokój, bo przecież powinny być awantury, krzyki, wyzwiska... Kompletne przemieszanie niektórych rzeczy. To koszmar. Powiedzcie mi jednak: są jakieś organizacje, które pomagają takim kobietom? Jacyś ludzie, ktokolwiek? Co powiedzieć mamie, bo chodzi mi o nią głownie, zeby nie musiała się męczyć kolejne lata z nim. Bo to katorga, naprawdę... Nie chciałabym, aby moja młodsza siostra przechodziła przez to, co ja... Sama jestem bezradna. Mama też. Wszystko obraca się jak zwykle wokół pieniędzy... Pomóżcie, poradzcie coś... Pozdrawiam serdecznie Wszystkie Dzielne Kobiety, do których mam ogromny szacunek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shamanka
dobrze, teraz już będę wiedziała. Dzięki za informację :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eutenio - mialam zal i to wielki. Mozna rzec cala bylam tym zalem i pretensjami, pytaniem: dlaczego ja? Rozgoryczeniem i poczuciem niesprawiedliwosci. Ale to juz za mna. I - wybacz - naprawde nie wiem jak sobie z tym poradzilam. Nie potrafie dac jakiejs rady "krok po kroku". Chyba to powoli zaczelo ze mnie znikac, przemieniac sie w zrozumienie (mialam takie "iluminacje" - nagle cos zrozumialam, chocby to ze rodzice postepowali tak jak potrafili, ze nie znali innego wzorca, ze sami sie bali panicznie) - i to pomagalo ujarzmic poczucie niesprawiedliwosci i zal. I jesli nawet przy wspomnieniach poczuje jakies resztki zalu - to nie jest on obezwladniajacy jak kiedys. Chyba nawet jest tego zalu wspomnieniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
shamanko - wszystko zalezy od Twojej mamy. Jesli ona zechce odejsc od ojca - odejdzie. Sa instytucje pomagajace kobietom w takich sytuacjach. Wiele z nich to partnerki tyranow, nekaczy i agresorow ktore sa calkowicie na ich utrzymaniu, a jednak czy to akt desperacji, czy odwagi - odchodza, maja dosc takiego zycia. Niektore jednak sa tak zmaltretowane psychicznie ze znajda tysiace wymowek by nie odchodzic - moze boja sie tej rzeczywistosci na zewnatrz, samodzielnosci - ze nie dadza rady bo "pan i wladca" tak im mozg wypral, sa zastraszone (jak odejdziesz to cie zabije albo pozabijam dzieci) - a czy wiesz z jakiego powodu Twoja mama jest z ojcem? Dlaczego nadal tkwi w tym wyniszczajacym ja i dzieci zwiazku? Ty za nia nie podejmiesz decyzji o odejsciu... Ale skoro juz raz odeszla na kilka lat - moze jednakl jest w niej sila by zrobic to ponownie i na dobre. Bo to nie tylko ona, ale i Wy cierpicie w tym ukladzie. Sprobuj skontaktowac sie z Niebieska Linia w Twoim miejscu zamieszkania, umow sie z kims i porozmawiaj o opcjach dla Twojej rodziny. Potem porozmawiaj z mama, bo moze ona tez nie wierzy w pomoc, w to ze da sobie rade sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shamanka
widzisz... moi rodzice mają wspólny dom. Mój ojciec powiedział, że wolałby to zniszczyć niż się rozwieść i sprzedać. Wynajęcie mieszkania też kosztuje, i to sporo... Mama bardzo mnie finansowo wspiera, bo studiuję. Nie wiem, co zrobić, bo choćbym chciała, to i tak nic nie mogę... Czytałam własnie o Niebieskiej linii. Będę musiała się z nimi skontaktować. Jeżeli tego nie zrobię, to on zniszczy psychicznie i mamę, i siostrę... W Polsce rozwiązywanie pewnych spraw jest bardzo trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shamanka
żonka27 wierzę, że Ci się uda. Podziwiam Cię za wytrwałość !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shamanka
Kiedy zasięgalyśmy porady prawnej, to adwokat powiedział nam, że są dwie możliwości: albo dom na pól (nic to nie zmienia), osobne wejścia itd, albo spłacimy go albo on nas. Spłacenie mojego ojca, to jakieś 150 tys. złotych, więc kwota nie jest mała. Myślę sobie tak... dlaczego to my mamy się wynosić z naszego domu, który jest praktycznie od samego początku inwestycją mojej mamy, a nie on? Zapytałam się mamy ostatnio, czy jest szczęśliwa, na co ona: "To już nie jest ważne, ważne jest wasze szczęście". Mnie to przeraziło. Uważam, że KAŻDA kobieta zasługuje na szczęście. I ja byłabym szczęśliwa wiedząc, że moja mama jest...Tego nie można opisać. Tyle rzeczy się działo, a wiem, że będzie jeszcze gorzej. Uściski dla wszystkich walczących ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp......
Witajcie. Złamaneserce to przerażajace co piszesz. mój mąż jakby mnie raz tknął to byłby to natychmiastowy koniec związku!!!!!!!!! u mnie coraz gorzej. Oczywiście to co zawsze - że nie mam ochoty na seks.w sobotę było gadanie rozmowy do znudzenia, wypominanie mi że pewnie mi sie znudził i potrzebyuje nowego h...ja do znudzenia! doszlismy do jakiegos tam porozumienia a wczoraj jak po południu chciał się ze mna kochać a ja chciałam oglądać serial i powiedziałam " tylko to ci w głowie" to zaczęło sie na dobre. rezultata jest taki że to chyba koniec mojego małżeństwa. rozumiem jego tez że skoro na początku byłam otwarta, usmiechnięta z fantazją a teraz wiecznie nie mam ochoty to on czuje sie odtracony, ale to nie powód żeby wmawiać mi ochotę na zdradę to przeciez absurd skoro nie mam ochoty na seks to po co mi kochznek. wałkowalismy ten temat do znudzenia od ponad roku, nic sie nie zmienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp......
najgorsze że jemu chodzi o brak "ochoty" nie chce żebym to odwalała od niechcenia. jego poprzedni zwiazek tez sie przez to rozpadł. tamta kobieta go nie pociagała i była ogólnie drętwa w tych sprawch zakompleksiona itd. u mnie jest odwrotnie za bardzo go pociągam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odp... a skad wiesz jaka byla tamta kobieta?...chyba tylko z jego opowiadan...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czasem czytam
O, mnie tez zawsze bardzo smiesza opowiadania mezczyzn, jakie to ich byle byly ozieble... A tak na powaznie, to mam pytanie natury technicznej. Wiele z was jest tu po rozwodzie, a ja potrzebuje rady. Otoz, czy musze miec rozdzielnosc majatkowa przy rozwodzie? Chodzi o to, ze z mezem mieszkalismy w wynajmowanym domu, wiec wedglug mnie zadnego wspolnego maatku nie mamy. Owszem, kupilismy za kredyt meble i samochod plus ubezpieczenie, potem byly tez inne wydatki, ale ten kredyt maz splaca sam. Zostal mu ten samochod i meble itp i ja tego nie chcialam i nie chce. Czy wystarczy w takim razie na sprawie, czy we wniosku zaznaczyc, ze nie mamy wspolnego majatku, czy trzeba to prawnie rozwiazywac? Dziekuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp......
Kiedys było tak, że przy rozwodzie można było od razu to załatwić, jesli oboje małżonkowie byli zgodni oczywiście. teraz do końca tego nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp......
boję sie ża jak tak dalej pódzie to on naprawdę będzie mnie miał dość jego cierpliwość sie skończy i znajdzie sobie inną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czasem czytam
Niech idzie. Z drugą tez nie bedzie trwalo wiecznie. A Ty bedziesz miec spokoj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×