Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

> co trace.... pewnie nic, gdybym postanowiła w tym związku wciąż być, ale ja przeciez podjęłam decyzję o rozwodzie... za szybko? ... mam juz wyznaczony termin pierwszej sprawy...... która pewnie zostanie odroczona bo mojego m nie ma obecnie w kraju i nie odebral pisma.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana mmak… Piszesz o sobie, a tak jakbys opisywała moja historię… Ja także już od roku, od kiedy otworzyły mi się oczy, oddalam się od M….ale mam więcej szacunku do siebie…miotam się i zastanawiam co mam zrobić…także nie mogę wybaczyc , a a raczej zapomniec, jak bardzo M skrzywdził moje dziecko (także syna, dziś 20 letniego z pierwszego związku). Sobie również nie mogę wybaczyc, i to mnie gryzie jeszcze bardziej, ze na to pozwoliłam, a pozwoliłam bo ciagle starałam się zrozumiec M …Nie potrafiłam bronic ani siebie ani dziecka, chociaz zawsze były o to kłotnie…ale to nie tak, powinnam była reagować….. Mam zal do siebie , ogromny…Teraz m się stara, ale ja mu nie wierzę, bo widzę już więcej tak jak Ty… Jednak mam z M małe dziecko i ciężko mi podjąć decyzje o rozstaniu… Tylko, ze ja zawalczyłam o siebie rok temu kiedy zauważyłam, ze mały zaczyna fukać na mnie i mówić słowami tatusia…wtedy zrozumiałam ze tyran wychowa tyrana…i powiedziałam dość…jest lepiej dzisiaj , ale to nie jest związek, już się go nie boję, ale dusze się z nim w jednym pokoju…nie ze strachu jak kiedyś, ale z bylejakości i samotności… Zawsze dzieci były dla mnie najważniejsze…a …dopiero niedawno ze swoim starszym synem zaczęłam rozmawiać o jego sytuacji ….i zobaczyłam jego samotność….nie mogę sobie tego wybaczyć… I tak jak Ty wyłam i nie potrafiłam i nie potrafię zrozumieć, ze nie mogłam swojemu synowi zrobic kolacji…bo m tego nie pochwalał, boze Ja byłam jakaś ślepa, durna, idiotka totalna, we własnym domu,…ludzie jak to sobie wybaczyć…. To tak w duzym skrócie… Mmak…czekam na wiesci od Ciebie i jestem z Tobą…jestes mi bardzo bliska… Pozdrawiam wszystkie dziewczyny… dzięki wam przejrzałam na oczy…..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
izabelo :) głupio zabrzmi, ale ciesze sie, że jest nas dwie takie same durne baby :)... ja tez nie moge siebie zrozumiec dlaczego pozwalałam na to wszystko, ale juz to przerabiałam... dziewczyny mi tłumaczyły i nastawiały na właściwe tory... ale wciąz są dylematy prawda? ja mam nie jedno a dwójke małych dzieci z moim m i to jest własnie ogromnie trudne zeby podjąc decyzje o rozstaniu, ale tę tez juz podjęłam ... i wciąż zadaje sobie pytanie czy słusznie? czy nie powinnam sie jednak postarac?... dla mnie samej - NIE, ja juz nie chcę... jeśli kierować sie zasadami o których pisza dziewczyny, a do mnie powyżej oneil i blondynka to w myśl tych zasad postapiłam dla siebie dobrze i chyba tego bede sie trzymać.... (mój syn tez ma 20 lat :) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, nie jesteśmy z oneill jest zawodowymi psychologami , piszemy tylko jako zdrowe (lub prawie zdrowe - a "prawie" robi różnicę ;) osoby, to nie może być przyjmowane jako instrukcja ku dalszemu działaniu. Możecie potwierdzić swoje przypuszczenia, zgodzić się lub nie, skonfrontować ze swoją sytuacją i zrobić własne wnioski. Tyle. Na przykładach debilnie przyziemnych: mmak, poruszyłaś kwestię przygotowania śniadania przez męża (pomijam, że to było "za coś" obrzydliwego): po iluś tam wspólnie przeżytych latach wiem, że mąż rano zjada 2 kromki chleba z czymś lekkim i zapija filiżanką herbaty z 2 łyżeczkami cukru. On wie, że ja śniadań nie jadam, pije rozpuszczalną kawę z 1 łyżeczką cukru. Gdyby przygotował on mi rano herbatę, a ja mu rano - kawę, każde z nas by się wydarło, że "przecież wiesz, że..." :D Pomijam też fakt, że jak on albo syn wstają wcześniej niż ja, to robią sobie śniadanie sami, bo ja mam prawo się wyspać, przede mną też jest cały dzień funkcjonowania i muszę być przytomna. A jak u Ciebie? ;) Trochę żartobliwie to napisałam, ale w sumie... dziewczyny, kochajcie siebie, bo nikt nie zrobi tego lepiej od was samych :) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz mmak…..jeżeli chodzi o dzieci…to u mnie, czerwona lampka zapaliła się jak pisałam, kiedy mój młodszy syn zaczął bardzo naśladować mojego M, to było dla mnie szokiem….i druga sprawa….mam także córkę już prawie dorosłą, także z pierwszego związku, z która o dziwo M miał lepszy kontakt, ale poraziło mnie jak okazało się ze uwikłała się w toksyczny związek, płakała przez swojego chłopaka prawie codziennie, ja to zauważyłam, zaczęłam rozmawiać, otworzyła się przede mna, ja przed nią i okazało się że powiela moje błedy, nie stwia granic, rezygnuje z siebie żeby tylko chłopak się nie denerwował, rezygnuje z przyjaźni, bo chłopakowi się koleżanki nie podobają….przeraziłam się …..to mi również uświadomiło, ze ja musze się zmienić, żeby jej pokazać, że nie wolno dać się pomiatać i ze da się to zrobić i przeżyć….. Dzieci sa naszym zwierciadłem tylko trzeba to dostrzec…ja przez długi czas byłam ślepa…. Napisałam po raz pierwszy na forum, bo twoja sytuacja po prostu jest bardzo do mojej podobna, i chociaż zdarzały mi się tez sytuacje które opisywały dziewczyny….to tylko czytałam i korzystałam z ich rad….bezcennych…, książek, które proponowały a które coraz więcej dawały mi do myślenia…ale maja rację, trzeba coś wreszcie ZROBIĆ… Ciebie bardzo wspieram, myślami, trzymam kciuki… to co robi Twój M, to jak Ty to odbierasz…u mnie jest identycznie…. Tylko co z tego…co z tym zrobimy???? Jak odsunąć wątpliwości…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może i nie jesteście zawodowymi psychologami…ale pokazujecie kawałek zwykłego, normalnego życia……którego my, ja chciałabym doświadczyć… Dlaczego ciągle trzeba o ten kawałek zwykłego życia walczyć…? A poza tym jesteście mądre i koniec!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
blondynko... jak jest u mnie.... moze jeszcze najpierw sprostuje kwestie ze sniadanie do łóżka dostalam za "niezrobienie" kolacji synowi... to nie tak dokładnie, że m mi mói nie rób jemu kolacji to ja ci za to zrobie sniadanie... po prostu wiele razy kiedy widzi że (bo na pewno widzi) coś mi "jest" np po wieczornym sporze o kolację potem stara mi sie poprawic humor np śniadaniem do łóżka... ale tak jak mówie to jest takie "zagłaskanie kota na śmierć" ... jest sobota kiedy chce sie wyspać - mąż wchodzi do pokoju ze śniadaniem na tacy... albo kiedy pisałam o kąpieli i lampce wina... ja mu tłumacze że chce rozwodu a on mi że mam wziąć kąpiel bo mi przygotował żebym sie zrelaksowała... wiesz teraz to może wydawac sie niepoważne, ale w zależności od sytuacji to jest "uwięzienie" -czuje sie zobowiązana do zrobienia czegos żeby jemu nie sprawic przykrości, nawet jeśli nie mam na wyraźnej ochoty, mało tego on mi wmawia że to w tej chwili jest dla mnie najlepsze i jedyne, a jesli nawet tak nie jest to powinnam to zrobic dla dobra rodziny....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Izabelo nalezy walczyć, to wszystkie wiemy, ale nie wszystkie jeszcze potrafimy... mnie może czerwona lampka nie zapaliła sie tak jednoznacznie... po prostu od pewnego momentu nie umiałam juz sobie z tym wszystkim poradzic, płakałam bez końca, próby tłumaczenia m moich rozterek nie dawały żadnego rezultatu, nie przyjmował kompletnie NIC a ja popadałam w załamanie , wciąz płakałam i płakałam, prośby, rozmowy, kłótnie , przeciwstawianie sie w jakikolwiek sposób - wszystko na nic, wciąz myślałam i myślałam az w końcu pękło i sie wylało... a ja z niemocy darłam sie jak histeryczka... chyba mysle że głośniej w koncu dotrze... w końu trafiłam do psychologa, sama sie tam zaprowadziłam, mialam jakąś intuicyjna wiedzę, że powinnam poszukac pomocy... i tak sie zaczęlo, zaczęlam czytać, szperac w inernecie, potem trafiłam tutaj... a czy można pozbyc sie wątpliwości? i jak to zrobić? tego jeszcze nie wiem... ja mam je wciąż, ale staram sie je jakoś pokonywac (chyba) pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo....dziękuję za długiego posta do mnie. Wiesz, że sympatia jest wzajemna i podziwiam Cię za Twoją walkę o syna. Czy wiesz, że jesteś chyba jedyną osobą, nie tylko tutaj, ale w moim życiu realnym, która zauwazyła i wyciagnęła na światło dzienne...to, że zmieniłam mieszkanie i poszłam do niewykończonego domu, żeby ratowac syna i odciagnąc od towarzystwa, które zaczęło mieć na niego zły wpływ. Nawet moi rodzice tego nie widzieli. Nikt tego co zrobiłam nie docenił. Miało to miejsce 7 lat temu i rozmawiałam o tym z moim synem i teraz potwierdził mi, że to co zrobiłam było dla niego bardzo dobre. Mmak... mój m. tez robił dużo dla mnie...jak robił... ale tez jak u Ciebie ciagle i wciąż potem o tym móił i ciagle wymagał podziękowań. Bardzo to zawsze wkurzało mojego syna i denerwował się, że on nie robi tego on czyli m. żeby zrobic przyjemnośc....tylko żeby mu dziękować. Teraz kiedy m. widzi, że ja naprawdę zrobiłm się nioeugięta to... zaproponował mojemu synowi pracę w nowo tworzonym interesie. Jak mieszkać ze mną i synem to nie chciał, bo mu mój syn przeszkadzał... a teraz.....cudowne ocieplenie stosunków. I powiem Wam, że mój syn jest zadowolony i się układa. Jak m. czasami wyjeżdżał i zostawiał mi swoje auto to 5 razy podkreślał, że absolutnie nie może nim jeździć mój syn, powiedział, że będzie sprawdzał i jak się tak zdarzy to NIGDY mi więcej nie udostepni. A teraz.... mój syn jeździ autem po całym mieście załatwia rózne sprawy dla m. i jest w porządku. Manipulant z niego, że hej... tfu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Izabela3 - Zwiazek dwojga ludzi powinien byc oparty na, wiadomo, milosci, zrozumieniu, tolerancji, a przede wszystkim przyjazni. Jezeli wciaz jedna i ta sama strona narzuca wszystko co druga ma robic, co jest dobrze, co powinna, to nie ma rownosci, sprawiedliwosci; jedna strona dominuje nad druga i ta zdominowana nie czuje sie dobrze, nie czuje sie szczesliwa, dusi sie w tym zwiazku. Nikt tego nie lubi, kazdy chce byc wolny, wszystko wymaga jakiegos porozumienia. Mozna sobie ustalic plan rozsadny, ze jest miejsce i na pojscie na basen z rodzina i na spotkanie z kolezankami czy kolegami. Ale nie na zasadzie takiej, ze jedna strona ciagle rzadzi, bo mowi, ze tak powinno byc i jak druga sie buntuje, to ja krytykuje i wzbudza poczucie winy. Bo jak ktos bedzie czul sie ciagle winny, to bedzie potulny, zeby nie byl nazwany egoista. To sa metody kontrolerow, ktorzy wciaz musza miec wladze. Jakby mogli, to by wskoczyli do naszych glow, zeby sie dowiedziec o czym myslimy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo :) mój syn teraz tez jest "adorowany" przez mojego m no i tez jest z tego zadowolony, razem pracuja i chodza na piwo... tz przed wyjazdem mojego m za granicę... tez dopiero/znów teraz kiedy ja jestem nieugieta... ale czego teraz chce Twój m od Ciebie? skoro mieszkac nie chce.... a syn już mu nie przeszkadza....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Niebo Blekitne - no wlasnie, manipulant, sama to stwierdzilas. Tacy rzadza i wykorzystuja, jak ktos jest blisko, a jak widza, ze ktos sie oddala i jest nieugiety, to zmieniaja taktyke nagle, zeby znowu kogos przyciagnac i potem znowu powrocic do starych swoich zasad. Od takiego manipulanta lepiej byc z daleka. Stosuje zasade kija i marchewki. Teraz macie marchewke (Twoj syn z jego samochodem). Jak m. zobaczy, ze daliscie sie zalapac, to znowu cos zlego wymysli. Wiec zadne szczescie, tylko taka zabawa kotka z myszka. Znam to wszystko z wlasnego podworka. Moj m. raz daje pieniadze, a drugi raz gada, ze go wykorzystuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
różo zgadzam sie z Tobą, choc nie do końca jestem pewna jak ta zabawa może sie skończyć, to wiem na pewno dlaczego i z jakich pobudek sie rozpoczęła i to wystarczy.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mmak...myślę,że problemem ( w przypadku Twojego m i nie tylko ;) ) jest brak pytania z jego strony czego TY chcesz i CZY chcesz tego czy tamtego...tego, co on ci moze dać, dla ciebie zrobić itd. A nawet jesli zapyta i usłyszy odmowę to jej nie przyjmie do wiadomości ;) Mój mąż np.tak ma po swojej mamusi ;) Prosty przykład z życia wzięty: Teściowie nie pracują i dużo czasu spędzają na swojej działce, od której naszą dzieli kilkadziesiąt metrów.Pytaja czy zgrabić nam liście, bo tak duzo naleciało ( skosic trawę, wyrwac chwasty,obciąć liscie winogrona,zebrac owoce ...itp.itd ), bo my pracujemy i w tygodniu nie zawsze mozemy tam zajrzeć. Odpowiadamy, że nie - przyjmują do wiadomości, ale kiedy wybieramy się w sobotę na działkę juz jest zrobione to, co MY mieliśmy zrobić. No szlag mnie trafia, bo nie jestem zadowolona a musze być wdzięczna ;) Paskudne uczucie :D Później w świat działkowców idzie opinia,że biedni teściowie ledwo zipią i obrabiają dwie działki a młodzi to tylko na grilla i piwko...ale to już inna sprawa;) Męża trochę dało się "naprostować' - kilka razy czegoś tam odmówiłam z tekstem "A pytałeś czy tego chcę?" "Nie". "No właśnie". Dużo asertywności i sobie i Wam życzę, i miłego wieczoru także ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo ❤️ Dziękuje za zaproszenie, wciąż nie wiem czy dam radę przyjechać na spotkanie, ale bardzo bym chciała i pracuję nad tym ;-) :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam po dlugiej przerwie – spowodowanej popowrotem do kontaktow z moim m., ale zaraz o tym napisze...:( Cosekwencjo:) Dziekuje ci za ten ostatni dlugi, b cieply i madry post do mnie..ja wina za to co sie stalo nie obarczalam sie nigdy, ale wiem ,ze te doswiadczenia niezle nababraly mi w zyciu szczegolnie jesli chodzi o moj character (niepewnosc siebie, niesmialosc) i odbily sie szcegolnie mocno na kontaktach z facetami.. Jesli chodzi o mojego tate (ojczyma) on jest caly czas w naszej rodzinie tak jak pisalam ja go kocham bo byl dobrym ojcem dla mnie i mu wybazylam ale ciezko jest zapomniec...teraz szczegolnie kiedy wiem,ze moja coreczka z nim przebywa..choc z 2 strony nie wierze,ze moglby jej to zrobic..moze tu jestem nieodpowiedzialna matka... Nie rozmawialam z nim o tym nigdy , wstydzilam sie, mama po kilku latach sie dowiedziala ode mnie, zapytala go czy to prawda, powiedzial nie, chyba nie za duzo to poskutkowalo bo przez kolejne lata przechodzilam przez te obrzydliwe i bolesne doswiadczenia, a w tym wszytskim najgorszy byl ten moj konflikt wewnetrzy co do jego osoby; milosc (za jego milosc i troske) i nienawisc,zal i bol za to co czasami mi robil... Do dzis jest dla mnie dobrym, kochanym ojcem i patrzac na niego starzejacego sie (jego trzesace rece, glowe) czuje zal i strach ,ze moze moglby sie zdenerwowac i nie daj boze cos by sie jemu stalo, ale z drugiej strony tak b chcialabm uslyszec od niego przepraszam wiem,ze zrobilem zle – nie zalezy mi uslyszec tego od innej osoby ktora podobna krzywde mi wyrzadzila, bo to tak nie bolalo – nie kochalam, nie kocham tej obcej mi osoby... Zdaje sobie sprawe jak wczesniej napisalam jak mi te doswiadczenia napaskudzily juz na starcie w zyciu, mam maly zal do mamy nie absolutnie dlatego,ze taty nie zostawila, nie wyrzuciala, ale ,ze nie zainteresowala sie tym bardziej np zabierajac mnie wczesniej na terapie, moze wtedy bylabym pewniejsza siebie osoba i nie z tak spaczonym obrazem mezczyzny (ktory tylko chce jednego od kobiet...)moze gdyby mi wtedy ktos pomogl “nakrzyczec na tate”, nie chowac sie wstydzic, ale nauczyl sie bronic, wiecej razy by sie to nie wydarzylo.. Czytajac twojego posta, najwieksza chyba uwage zwracam na slowo pedofil - i boli mnie jak go ktos tak nazywa (nie odbieraj tego absolutnie personalnie, ja chce napisac o swoich uczuciach/reakcjach)czuje sie winna,ze moze przesadzam przeciez on mnie nie zgwalcil, nie zasluguje zeby go tak nazywano, i tak byl dla mnie b dobry- czulam to i zawsze mi to podkreslala mama... jesli chodzi o terapie teraz b chcialabym na nia isc i napewno predzej czy pozniej sie udam, teraz nie wyrabiam sie zcodziennymi obowiazkami; coreczka, praca, nauka itd... to tyle apropos tego tematu wracajac do mnie i do mojego m, mieszkam obecnie z corka i mama, one byly statnio 2 tygodnie w polsce, a ja sama i on w przeddzien wyjazdu za granice, przyszedl zeby sie pozegnac i jakos tak wyszlo ,ze nie wyjechal tzn nie jakos tak wyszlo ale ja go zatrzymalam – nie powiedzialam mu bezposrednio nie jedz, ale wyczul moj zal, panike spowodowana jego wyjazdem i zostal, zyjemy dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piglet - jesli jestes ofiara pedofila to go nie tlumacz. Pedofil to pedofil. Cos mi tutaj zalatuje syndromem sztokholmskim (jak u wiekszosci ofiar - dzieci ale to chyba taki mechanizm przetrwania czy przystosowania)... Tlumaczenie ze "przeciez mnie nie zgwalcil". A jakby zgwalcil to pewnie bys mowila: no ale przeciez mnie TYLKO zgwalcil a mogl zabic! Typowe dla ofiar wykorzystania przez doroslego! Racjonalizacja pt: przeciez nic mi sie zlego nie stalo. Stalo sie i to wiele. Jestes potwornie okaleczona psychicznie i widac to po Twoich postach. Miotasz sie miedzy miloscia bo przeciez byl dla Ciebie dobry i kochal Cie i troszczyl sie itp - a niechecia i poczuciem krzywdy. I jak nie zalatwisz tej sprawy raz na zawsze to tak sie bedziesz miotac dokonca swoich dni. Ty sie boisz przyznac ze on Cie "zle dotykal". Uznac ze to naprawde mialomiejsce i wyrzadzilo szkody w Twojej dzieciecej psychice. Masz zal do mamy a powinnas przede wszystkim do niego. Do mamy tez ze nie zaglebila sie w problem. Mysle ze wolala nie wiedziec, bala sie prawdy. Wybacz ze tak obcesowo ale sama mam podobne doswiadczenia za soba i wciaz pamietam jak je odsuwalam i bagatelizowalam "bo przeciez krzywdy nikt mi nie zrobil, bo nikt mnie nie zgwalcil itp". A jestem seksualnie psychicznie okaleczona na dobre. Tylko ze ja sie juz z tym pogodzilam i nie chce mi sie tego "leczyc", nie widze potrzeby. Radosc mozna znalezc nie tylko w seksie ale tez i w innych aspektach zycia. Dla mnie nie ma wiekszej podlosci niz wykorzystanie kogos ktojest slabszy i ufa. Kogos kto nie ma gdzie uciec i nie ma sie komu poskarzyc - kto jest po prostu bezbronny... Mysle ze powinnas z nim o tym porozmawiac w cztery oczy i powiedziec mu co czulas wtedy i co czujesz teraz i jaki masz zal ze Ci to zrobil. Dla samej siebie bo czasu nie odwrocisz. Musisz sie z tym rozliczyc - inaczej bedzie Cie straszyc przez reszte zycia. Ja za pozno sie za to zabralam i zmiany sa nieodwracalne, tak mi sie przynajmniej wydaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wracajac do mnie i do mojego m, mieszkam obecnie z corka i mama, one byly statnio 2 tygodnie w polsce, a ja sama i on w przeddzien wyjazdu za granice, przyszedl zeby sie pozegnac i jakos tak wyszlo ,ze nie wyjechal tzn nie jakos tak wyszlo ale ja go zatrzymalam – nie powiedzialam mu bezposrednio nie jedz, ale wyczul moj zal, panike spowodowana jego wyjazdem pppppppppppp ale na zasadzie,ze ja mam nadzieje,ze on sie zmieni i bedzie ok, a on ma nadzieje,ze do nas wroci.. nie wierze, w to ,ze bede mogla byc z nim szczesliwa, za duzo roznic miedzy nami, jego zaburzen z ktorych nie zdaje sobie tak naprawde sprawy, ale nie wierze, tez ,ze bedac sama bede szczesliwa (przede wszytskim chodzi tu o to,ze mala nie bedzie zyla z biologcznym tata, a w razie zerwania naszych kontaktow on nie bedzie mial kontaktu z nia, o moja samotnosc i potrzebe bycia kochanym, o moja chyba nieumiejetnosc do zbudowania normalnego zwiazku nigdy – patrzac na swoje zaburzenia) tak teraz czuje jego nie ma ale jakos strasznie nie tesknie, bo wiem,ze gdzies tam jest in a nas czeka, w chwili kiedy wiedizlam ze moze wyjechac ogarnela mnie panika i tak jakby wszystko bez niego bylo ponad mnie.. ale nie ma radosci, ani zaufania, ani wiary,ze bedzie dobrze, nie mowie wspaniale ale dobrze kiedy do siebie wrocimy, straszne to jest- to ,ze odeszlam nie zmienilo niczego tylko fizycznie sie przenioslam i oddalilam od niego bo psychicznie i emocjonlanie caly czas jestemy wspouzaleznieni od siebie – dwie chore jednostki, kazda inaczej – z ta roznica, ze ja uswiadomiona duzo wiecej niz on ...i chora , ale moje zaburzenia jakie sa nie powdoduja,ze on cierpi ze go ranie... nie wiem, na czym stoje? Co bedzie dalej czy wroce do niego? Jestem zawieszona, czekam na oswiecenie...jakis cud ,ktory wyrwie mnie z tego marazmu.. przeczytalam juz “Kobiety ktore kochaja za bardzo” i “jak radzic sobie z przemoca emocjonalna”, ale obie ksiazki sa jakby odnoszac je do m. do siebie -sa mocno przerysowane i nie pasuja mi do problemow tkwiacych w naszym zwiazku... jesli wroce to nie bedzie to nie wierze,ze kiedykolwiek dojdzie miedzy nami do takiego etapu,ze bedzie to powrot zwiazany z tym,ze ja mu wierze, ze on wiecej mnie nie zrani, nie zawiedzie, nie obwini, nie zachowa sie nienormalnie, ale byloby to raczej za sprawa mojego braku sily do pokonania obaw i strachu zwiazanego z zyciem bez niego.,..mojej niemocy pokonania swojej choroby (wspouzaleznienia), slabosci ... nie wiem... Jen :) gdzie jestes? Co u Ciebie? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneil:) tak zbieram sie juz kilka lat zeby mu powiedziec, zeby go zapytac,zeby uslyszec tak zrobilem i wiem,ze zrobilem zle... tak mi schodzi bo odkad zyje za granica i widuje sie z nim kilka razy w roku, to jak juz nawet czuje ,ze mam w sobie ta odwage, to zaraz wlasnie albo zal mi sie go robi,ze starszy juz jest, albo,ze nie bede psula ta rozmowa czasu,ktorego spedzamy razem ( a jest go teraz malo..) oby tylko faktycznie takie uslyszane od niego slowa jakich oczekuje wywolaly u mnie oczyszczenie i spokoj, nie wyobrazam sobie jak moglabym sie czuc gdyby powiedzial do mnie np ze o czym mowie? ze on nic takiego nie pamieta? to byloby straszne dla mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bo zycie jest takie piekne a o ile piekniejsze by bylo gdyby nie wrzod na dupie :-) Ide do przodu, cholera, tu sie to ciagnie wszystko (te oficjalne sprawy) ale ide I tego Wam wszystkim zycze - byle do przodu :-) Kiedys sobie swoje posty wydrukuje...od tych pierwszych az do tych kiedy napisze - jestem calkowicie wolna, jestem szczesliwa :-) Kiedys tam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piglet, nie jest wazne co on powie, wazne co Ty powiesz jemu. On sie z Toba jakos nie liczyl, robil Ci krzywde bo tak chcial. Nie obchodzilo go w jakim jestes wieku, nie obchodzilo go co czujesz, nie obchodzilo go nic. Wykorzystywal Cie bez skrupulow. A Ty masz skrupuly, bo on starszy czlowiek, bo...bo... Dziewczyno, gdzie w tym wszystkim jestes Ty? Kto jest dla Ciebie wazniejszy? On czy Ty? Masz corke. Zrob porzadek z tym bydlakiem (sorry ale dla mie to jest bydle) Jezeli nie potrafisz dla siebie, zrob to dla niej. Jak ja mozesz uchronic skoro nie potrafisz chronic siebie? Dlaczego wybralas sobie taki nick? Dziewczyno, bylam molestowana, tez mialam ojczyma, ale ja juz mialam 15 lat i skur...synowi oczy chcialam wydrapac. Pocharatalam mu cala morde. Bylam molestowana jako dziecko, niestety, moi pedofile juz nie zyja. Szkoda, naprawde szkoda. Na matke nigdy nie moglam liczyc. Lepiej bylo jej nie mowic. Oskarzylaby mnie o podlosc, klamstwo, osczerstwo... Ja to przerobilam sama. Probowalam z seksuologiem ale ten mi zarzucil klamstwo. Okazywal mi pogarde i jeszcze stowe musialam zaplacic za pol godziny obrazania mnie. Musialam bo bylam bezwolna, sparalizowana wewnetrznie. Otworzyla sie we mnie trauma. Bylo to pare lat temu. Seksuolog, to stary, zmanierowany facet z Wroclawia. Moze tez juz nie zyje, zreszta, dowiem sie co z nim. Dobrze, ze tan temat wyplynal. Wywolal we mnie zlosc a nawet agresje. Wiec mam cos jeszcze do zrobienia. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paolka - fajnie ze zajrzalas 😍 i fajnie ze piszesz o postepie 😍 🌻 Byle tak dalej. A mnie sie przypomnialy takie slowa z niedawno obejrzanego filmu; oprawca pyta zwiazana ofiare (ktora zamierza zabic, co do tego nie ma watpliwosci): Chce ci sie pic? Przyniose wody..." I przynosi te wode, ofiara pije... A oprawca mowi: Wszyscy jestescie tacy sami. Maly ludzki gest daje wam nadzieje ze was oszczedze... Jaki z tego wniosek? Wszyscy jestesmy tacy sami... I jeszcze jddno - Poa napisala kiedys wspaniale porownanie, nie jestem w stanie zacytowac ale bylo tam o tysiacu roz i jednym uderzeniu w twarz... To tez tak dla przemyslenia. On bedzie mily, ujmujacy, troskliwy, przyniesie 1000 roz - a za dwa dni uderzy w twarz bo cos mu sie nie spodobalo. Nazajutrz przyniesie 1001 roz. I co bedzie mialo wieksze znaczenie dla nas - te 1001 roz czy ten 1 policzek? Osoba bez dysfunkcji nie bedzie miala watpliwosci - natomiast kazdy DD ma zaburzona hierarchie wartosci pod tym wzgledem - i bedzie deliberowal co ma wieksze znaczenie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam, piszę żeby powiedzieć że czytam wszystko i trzymam kciuki za waszą siłę, u mnie bez zmian czekam na dzidzię jeszcze 3 tygodnie - i staram sie byc spokojna, no czasem sobie popłakuję w kącie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Chyba muszę się wygadać. I chyba sadze ze moja historia pasuje do tego tematu. Tak więc jestem z mężczyzną prawie 4 lata. Jestem zakochana w nim po uszy a on to wykorzystuje. Nie będę wszystkiego opisywać, ale chciałabym taka gotową receptę co mam robić. Każdy pewnie uzna że powinnam odejść, ale ja nie potrafię, nie mogę, nie chcę... Jest ode mnie starszy 7 lat. Cały czas się kłócimy a on na każdą kłótnie reaguje agresywnie, chce skończyć związek, ale jak załagodzę sytuacje to troszkę stopuje. Tak naprawdę kłócimy się o wszystko i o nic. Ja nie czuje się po prostu kochana, a sama kocham ogromnie, na niczym bardziej mi nie zależy niż na nim, a on o tym wie i wykorzystuje, wie ze i tak do niego wrócę i wie ze będę mimo wszystko z nim chciała być. Czuję, że flirtuje sobie na boku, a mnie traktuje bardziej przedmiotowo. Gdy próbuje rozmawiać bardzo się denerwuje, sama nie wiem co mam robić, z jednej strony trochę mu zależy, ale nigdy nie powiedział mi ze mnie kocha... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piglet 🖐️ Ciesze sie, ze sie odezwalas. Bo gdy tak milczalas to zaczynalam miec wyrzuty sumienia, ze moze nie bylas gotowa na ta rozmowe. Dzisiaj nie napisze ci nic madrego, bo jestem tak zmeczona, ze spadam z fotela. Ide spac. Jednak chcialam do ciebie zaapelowac, abys NIE ZOSTAWIALA SWOJEJ CORKI POD OPIEKA OJCZYMA ( jesli go nie chcesz nazwac pedofilem to jak moznaby go okreslic? ) zaburzonego seksualnie (lepiej?). To ze byla przy niej w Polsce rowniez twoja matka nie jest zadna gwarancja bezpieczenstwa. Twoja matka nie byla w stanie ochronic ciebie i nie bedzie w stanie ochronic malej!!! Rozmawiaj z mala jak najwiecej o tych polskich wakacjach u kochanego dziadka. Rozmawiaj z nia o tym, ze nikt nie ma prawa dotykac jej prywatnych czesci ciala. Nikt nie ma prawo prosic jej o dotykanie swoich prywatnych czesci. Rozmawiaj spokojnie i w taki sam sposob jak rozmawiasz o lalkach i kolezankach. Zycze ci z glebi serca, zeby te rozmowy z corka udowodnily, ze nic zlego sie nie stalo. Ale jak bedzie cos podejrzanego to prosze Cie nie bagatelizuj tylko idz do psychologa. W sumie przy tym wszystkim co sie teraz dzieje u ciebie w rodzinie, to moze dobry pomysl, abyscie obie, ty i corka, udaly sie do terapeuty. Nie rob tego samego bledu, ktory popelnila twoja matka. Ty bedac mala, bezbronna dziewczynka poszlas do matki po pomoc, a ona zapytala zboczenca czy to prawda. Chory facet oczywiscie zaprzeczyl, a matka uwierzyla jemu zamiast tobie. Nie gniewaj sie, ale po tym wpisie nie mam najlepszego zdania o twojej matce. Wierze, ze ty potrafisz byc znacznie bardziej odpowiedzialna mamusia. Pewnie cie troche nastraszylam... ale wiesz, lepiej na zimne dmuchac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wpadam tylko pozdrowic, ze swoja biblioteczka ze stopki :) Widze, ze jest druga czesc zalozonego przeze mnie watku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Piglet - To jest dla mnie niepojete, jak Ty, po takich strasznych doswiadczeniach ze swoim ojczymem jeszcze piszesz, ze go kochasz, ze go odwiedzasz, ze chcesz z nim rozmawiac na ten temat i co najgorsze, posylasz swoja corke do takiego czlowieka. Ten czlowiek to kryminalista. To jest wprost przerazajace. Czego Ty od takiego czlowieka oczekujesz??? Boisz sie, ze Ci powie, ze niczego nie pamieta?? Oczywiscie, ze tak powie, bo wie doskonale, ze robil cos potwornego. Twoja matka jest wspolwinna, bo nie uwierzyla Tobie tylko jemu, bo tak bylo jej wygodnie. Nie chciala go stracic. I na dodatek masz jeszcze zle doswiadczenia w malzenstwie. Powinnas miec bardzo intensywna i natychmiastowa terapie. A od tego czlowieka - potwornego pedofila (uczono nas, zeby szanowac starszych ludzi, ale szanowac trzeba za cos, nie zlych ludzi, niewazne ile lat maja) trzymaj sie z daleka. A najlepiej to napluj na niego jak go przypadkowo spotkasz, bo ja bym tak zrobila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×