Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lalussss

studentki to dobrze oplacane prostytutki

Polecane posty

Gość lalussss

Coraz więcej dziewczyn kształcących się na polskich wyższych uczelniach przekonuje się do najstarszego zawodu świata. Jak przeczytać możemy w "Polityce", świetnie się do niego nadają. Dlaczego? Bo są miłe, umieją sensownie porozmawiać z klientami, którzy często równie gorąco jak seksu potrzebują wygadania się, zrozumienia i odrobiny uwielbienia kobiecego. Taka łatwiej umie być słodką idiotką, samarytanką albo sawantką – nasz klient, nasz pan. Dlatego mają wielkie wzięcie w agencjach. Ale chętniej niż miejsca w burdelu, szukają sponsora. Mając takiego, co prawda, zarabiają mniej, ale to lepsza praca. Prostytutka w agencji klienta nie wybiera. Sponsorowana dziewczyna zaś może nie tylko wybrać, ale nawet zastrzec w umowie, co wchodzi w zakres jej obowiązków, czego natomiast robić nie będzie. No i większa szansa przekwalifikowania takiego klienta na stałego partnera, a nawet męża. O czym – jak zapewnia Joanna Sztobryn-Giercuszkiewicz, autorka książki Psychologiczne aspekty prostytucji – wiele z nich marzy. Jak trafia się do sponsoringu? Najczęściej przez internet. Renata Gardian, autorka książki Zjawisko sponsoringu jako forma prostytucji kobiecej, zamieściła w sieci ogłoszenie ze zdjęciem. Zgłosiło się 239, w tym 64 kandydatów na sponsorów, z którymi prowadziła długotrwałe rozmowy sondujące. Mieli przeważnie 20–29 lat, wykształcenie wyższe lub jeszcze studiowali i pochodzili z dużych miast, głównie z Warszawy, która staje się centrum sponsoringu w kraju. Byli wśród nich ekonomiści, menedżerowie, informatycy, lekarze, znane osoby z telewizji, pilot, makler, filozof. Co sprawia, że studentki zajmują się sponsoringiem, albo szukają pracy w agencjach? Bieda? Bardzo rzadko. Większość studentek nie pochodzi z biednych rodzin. Ale często chcą mieć więcej, niż zapewniają im rodzice. Chcą być z kolorowego magazynu dla pań, czego już dom zwykle pokryć nie może albo nie uważa za słuszne. Nie jakiejś torebki pragną, lecz od Vuittona. Nie kremu Nivea z supermarketu, lecz najlepszej marki, ubrań markowych, rzecz jasna, palm na wakacje – całego pakietu lub choćby wybiórczo. No i forsy na książki, żeby nie sterczeć w bibliotekach. To pewnie pierwszy w historii tego zajęcia przypadek, że kupuje się za nie książki. Ile jest w Polsce takich studentek? Na 900 tys. studiujących w Polsce dziewczyn ponoć co dziewiąta dorabia sobie ciałem. Skąd jednak dziennikarka "Polityki" wzięła tę liczbę, na jakich oparła się badaniach – nie sposób stwierdzić. Słowo „ponoć” sugerowałoby wręcz, że nie było to żadne poważne źródło. Bo czy rzeczywiście aż sto tysięcy polskich studentek to prostytutki? Na każdej sali wykładowej siedzi kilka sprzedających swoje ciała dziewczyn? Mamy wątpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tylko troche stanik
w sumie to możnabyłoby sie nad takim zawodoem dobrze zastanowić:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×