Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zallllleeeeeeeee

zespół otello - ktos przezył lub przeżywa??

Polecane posty

Gość Polkaaa
Dziewczyny na to nie ma rady,uciekajcie gdzie pieprz rośnie to nie jest życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowaala65
to prawda że chory uważa się za zdrowego a wszyscy którzy mu zwracają uwagę uważa za chorych,pamiętam jak moja psycholog też mi powiedziała że ciężko będzie mi namówić męża(bo jeszcze wtedy byliśmy małżeństwem ) na leczenie,a jeśli się chory zdecyduje to i tak nie będzie brał leków...i to co czytam na wszystkich forach niestety się potwierdza,mój były obiecał mi i córce obiecał rok temu że pójdzie do psychologa i do tej pory tego nie zrobił i wiem że nie zrobi bo uważa się za zdrowego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polkaaa
Ja w pewnym momencie zaczęłam widzieć winę w sobie moje poczucie własnej wartości spadło do zera.W tamtym okresie nie byłam sobą lecz kimś smutnym i przygnebionym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polkaaa
Ja bym sie nie wtracala na twoim miejscu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja rada - nie rozmawiaj z nią o tym, zwłaszcza jeśli chcesz mieć koleżnkę. Nie zrozumiesz jej postępowania, ja mam to na co dzień i nie rozumiem dlaczego, o co chodzi. Pogadaj z jej mężem, to on może spróbować namówić ją na specjalistę, nie ma nic do stracenia. Mnie na trochę pomogło pokazanie swojemu artykułu o syndromie Otella. Tak bez tłumaczeń, po prostu kazałam mu przeczytać. Trochę się przeraził i przyznał,że coś w tym jest. Przez pewien czas się kontrolował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tym bardziej ,że moje szczere dobre intencje mogą być przez nią zupełnie inaczej zinterpretowane jak tak czytam teraz o tym ,ciężka sprawa -mogę okazać się kochanką .....-;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polkaaa
Fajnie gdyby sie jakiś pan wypowiedział ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fezoj
Moja żona choruje na zespół Otella od bardzo wielu lat. Pod wpływem moich próśb i gróźb zgodziła się iść do psychiatry, który stwierdził tą chorobę. Chodziła na zajęcia terapii grupowej, przyjmowała leki, które przyjmuje do dziś, ale ja nie widzę żadnej poprawy. Jak byłem oskarżany o kontakty z k***mi to dalej jestem. Teraz doszło, wydaje mi się, do kulminacji, ponieważ oświadczyła, że w odwecie za moje zdrady ona też będzie mnie zdradzać. Nie chcę podawać o rozwód, ponieważ żona nie pracuje. Po rozwodzie zostałaby bez środków do życia. Mamy mieszkanie. Ona chce żebym się wyprowadził a ona sama zamieszka w tym mieszkaniu. Mieszkanie jest własnościowe, czynszu nie płaciłaby bo z czego. Mieszkanie później zlicytowano by a ona gdzie. Wszystkim osobom bardzo współczuję i nikomu nie życzę takiej miłości. Jeżeli ktokolwiek ma możliwość odejścia z takiego związku to niech to zrobi bo żadne leczenie nie pomoże. Do takiej osoby nie trafiają żadne argumenty. Ona wie wszystko- "jak i gdzie te zdrady mają miejsce i przyjdzie taki momenty, że przyłapię cię na gorącym uczynku ty stary niewyżyty ch***u".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fezoj- współczuję i podziwiam, że jeszcze możesz myśleć o przyszłości żony. Ja od dwóch miesięcy pracuję, nie zarabiam wiele, ale już pewniej się czuję. Przeżywam co dzień koszmar, każde 5 min spóźnienia "nagradzane" jest stekiem wyzwisk, oczywiście pracę dostałam i jeszcze mam tylko dlatego, że kierownikiem jest facet, a ja nieźle d**y daję. Dziś jestem sama, mój Otello wyjechał służbowo na trzy dni, dzieci u babci (rano idę do pracy). A ja zamiast cieszyć się krótką chwilą wytchnienia nie mogę przestać się marwić jego powrotem. Będzie się działo! Sama, bez dzieci, jak nic urządzam tu dzikie orgie. Ale obiecałam sobie, że poniedziałkowa awantura będzie ostatnia. Boję się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Danzie
Jestem chory na ta chorobe i mam 25 lat... zaczalem leczenie z wlasnej inicjatywy i woli... chce byc normalny i chce aby osoba przy mnie takze czula sie kochana a nie oskarzana ciagle o zdrade... swoja partnerke trzymalem jak na smyczy rzadko wychodzila do znajomych na imprezy bo zawsze jeje robilem awanture o to ze bedzie pic ze sie spozni ze bedzie sobie szczesliwa z kolegami... po roku naszego zwiazku ona pekla i w pewnym sensie odeszla odemnie,,, bardzo wiele mnie z nia laczylo ale z przez ciagle klotnie odzywki typu ku... zabilem uczucie a pojawil sie strach bo doszlo nawet do tego ze jej powiedzialem ze ja zabije jak ze mna nie bedzie,,, jestem mlody pelen nadzieji i wierze ze z wlasna chcecia i pomoca bliskich uda mi sie z ta choroba walczyc gdyz ona nie jest uleczalna... i zwracam sie tu glownie do ludzi ktorzy mowia ze gdy ma sie w bliskim kontakcie osobe z objawami otello to trzeba spierd.... ja wychodze z zalozenia ze kazdy zasluguje na szanse i pomoc....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Piszczka90
Dziś przez przypadek dowiedziałam się, że istnieje taka choroba, a ja najprawdopodobniej na to cierpię. Jestem z moim narzeczonym ponad 5 lat, jesteśmy młodzi, ja mam 23 lata, On 22, nasz związek przezył wiele, mieszkamy razem od 3 lat. Od początku naszego związku byliśmy RAZEM i to było najważniejsze, nie znajomi, nie imprezy... Wiedziałam, że mój partner "kocha wszystko co się rusza i na drzewo nie s*******a" uwielbia kobiety, często mijając jakąś na ulicy mówi, że ma ładne nogi, piersi itp. Ale w tym wszystkim daje mi poczucie, że ja jestem najważniejsza i jedyna. A mimo to wszytko jestem zazdrosna. Jesteśmy dla siebie pierwszymi partnerami w życiu i ja się przyzwyczaiłam do tego, że raczej unikamy znajomości. mamy swoją paczkę znajomych, spotykamy się z nimi, ale zawsze razem. Nie wychodzimy nigdzie osobno, i to mi bardzo odpowiada, bo mam kontrolę. Może nie jest to zdrowe, ale dla mnie bezpieczne. Często mój partner miał awantury o koleżanki z pracy, z którymi utrzymywał zwykłe koleżeńskie stosunki, ale jak ja mam być w tym wszystkim spokojna, skoro On np. przychodząc po pracy opowiada, że taka jedna Ola to mu mówiła, że jest nimfoanką itp. O innej mówi, że jest taka mała i kr***a ale cycki ma duże (w przeciwieństwie do mnie) o jeszcze innej mówi, że się z nią zaprzyjaźnił i wiele o sobie wiedzą.... jak ja w takiej sytuacji mam być spokojna? Wiedząc, że mój Ukochany lubi seks i mógłby go uprawiać non stop? Wszyscy uważają, że taka zazdrość jest chora i trzeba uciekać od takich osób, bo ma się straszne życie, ale nikt nie pomyśli, co dzieje się w głowie takiej osoby, jak człowiek bije się z myślami? Ja codziennie sobie powtarzam, że nic złego się nie dzieje, że przecież się Kochamy, że On jest wspaniały i nigdy by mnie nie skrzywdził, znam Go przecież... A po chwili widzę jakiś głupi komentarz na facebooku (przykład) od koleżanki a ja zamiast śmiać się razem z nimi mam w wyobraźni same zdrady... :( Wiem, że mój Ukochany cierpi przez moją zazdrość, ale ja też cierpię, bo chciałabym Go uszczęśliwiać, ale jak to robić, kiedy sama nie jestem szczęśliwa przez to co się dzieje w mojej głowie? Ehh rozpisałam się, ale może ktoś to przeczyta i podyskutujemy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moj maz cierpi na to samo.Ciagnie sie to juz latami.Za alkoholizm wylecial z pracy.Zostalismy bez grosza,ale on stwierdzil,ze jesli mogl mnie utrzymywac gdy dzieci byly male to teraz ja powinnam .Wyjechalam do pracy za granice.Dwa lata pracowalam w opiece,przyjezdzalam do domu na dwa miesiace,ale zawsze byl koszmar w domu,wyzwiska przy dzieciach i rozkaz przyznania sie do winy zdrady.Nie interesowalo go to ,ze corka odrabia lekcje,chce spokoju.Cala rodzina musiala wysluchiwac ,ze jestem k...a.Po awanturze przepraszal i zapewnial ,ze mnie bardzo kocha.Teraz pracuje na niemieckiej umowie.Przyjezdzam rzadziej do domu,ale on nie daje za wygrana.Dzwoni po 20 razy w ciagu dnia i wyzywa.W koncu stwierdzil,ze sie powiesi.Corka zadzwonila po pogotowie.Trzy tygodnie spedzil w szpitalu psychiatrycznym.Po wyjsciu w tym tygodniu zadzwonil przez skyp i powiedzial,ze mam natychmiast wracac,domaga sie testu na wykrywaczu klamstw,bo jeesli tego nie zrobie to albo mnie zabije albo on ze soba skonczy.Nie mam juz sily.Nie ma grosza w domu,corka nie potrafi zebrac mysli do nauki ,placze,jest zalamana.Jak mozna dalej zyc z takim czlowiekiem?Niszczy nas wszystkich.Pozostaje mi tylko wrocic i zyc bez pieniedzy w koszmarze.Najbardziej cierpie z powodu corki,dla niego niewazne jest to ona czuje ,ze chce spokoju.On twierdzi ,ze to wszystko wina mamy bo mama to k...a..Dlugo by pisac jeszcze o tym co sobie wymysil.Chcialabym tylko spokoju.Pracuje tak ciezko.Jak dalej zyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zespół otello - ktos przezył lub przeżywa??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najważniejsze jest dobro dzieci, trzeba być za nie odpowiedzialnym. Jeśli jedna osoba jest chora, to druga powinna myśleć racjonalnie i podjąć odpowiednie decyzje.W tym wypadku nie słuchać głosu serca lecz rozsądku. Ja nie chciałam narazić synka na taki koszmar jak życie z ojcem chorym na psychozę zazdrości i odeszłam. Życie z takim mężczyzną to więzienie, szkoda niszczyć psychikę dzieciom gotując im taki los.Mimo ,że był moją wielką miłością znalazłam w sobie tyle siły..na szczęście nie było na to jeszcze za późno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przezywam to do kilku lat w domu. Mój mąż ma zespół Otella. Mam już tego dosyć. Te ciągłe pytania i oskarżenia. Mówi mi że mam się przyznać. Choć ja przecież nie mam do czego !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
najgorsze jest to ze wszystkiemu przyglądają sie dzieci.a ile już było tych przeprosin.kiedys bardzo go straszyłam ze wpakuje go do wiezienia i odbiore dzieci i nasz dom bo mnie bil i kopal po brzuchu i głowie(i to dzieci widzialy).koszmar!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie traci sens
Pisałam tu w tamtym roku, koszmar nadal trwa, nawet policja u nas była w czasie jednej z awantur, bo nie mogliśmy sobie z wariatem poradzić tak morde darł na pół miasta. Wyzywa mame a na drugi dzień się uśmiecha i udaje idealnego ojca. Mam ochote dać mu w morde! :( Jak widać psychopatów nie brakuje, w moim przypadku chodzi o ojca i mogę potwierdzić - dzieci cierpią strasznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie traci sens
A i oczywiście u nas też mama musi przysięgać na wszystko, że nie zdradziła a po chwili i tak ją wyzywa. Jak żyć z takim skur....nem? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie da sie żyć z kimś takim jesli ta osoba nie podejmie leczenie i nie zda sobie sprawy ze jest chora. Przeżywałam to z moim ojcem, moje siostry wyjechały z kraju,miały własne rodziny. Zostałam sama z mama. Moj ojciec pił latami,w pewnym momencie przestał na pare lat (około 5ciu) by potem wrócić z dnia na dzień i oto zaczęło sie piekło: sprawdzanie w nocy czy spimy, twierdzenie ze kochanek mamy wszedł drzwiami a wyskoczył oknem, sprawdzanie szaf, strychu, obchody dookoła domu. Byłam w szoku. Wyszła do znajomych- kochanek. Głuchy telefon- kochanek. Kiedy pił był ogromnie agresywny,więc dzwonilam na policję,kilkanaście razy,nie pomogło. Leczenie? Chcemy go zabić-tak twierdził. W końcu wyprowadzilam sie z domu i mama zatrzymywala sie u mnie kiedy bywało zle. Byś chciała mieszkać na stałe,długa historia.Ale jedno Wam powiem: to jest jak najgorszy koszmar, i jesli uwiklane są dzieci-odejść ! Dla ich dobra,bo to one cierpią najbardziej. Ja musiałam pójść po pomoc do psychologa bo wpadłam w depresję, ze stresu 24h na dobę,z beznadzieja sytuacji. Więc jesli osoba chora nie chce sie leczyć, nie chce pomocy to trzeba pomoc sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja przeżywałam 4 lata ten koszmar z moim partnerem.Dzisiaj sie spakowałam i odeszłam , wrociłam do rodzców, wydalam połowe moich pieniedzy jakie mialam czyli 40 zl na taksówke, moze i pojechalabym autobusem gdyby nie masa tabołów i moj pies.załosna sytuacja, mam 30 lat, przez tego chorego czlowieka nie mam pracy(zaraz napisze dlaczego), nie mam żadnych pieniedzy, nie mam znajomych, ostatni raz widziałam sie ze znajoma i moglam chwile porozmawiac jakos w sierpniu.mało tego, robil mi awantury o to ze chce sie spotkac z bratem z rodzina, ze na pewno chce imprezowac, ze na pewno pozniej polece na jakas impreze na "typów".Pracy nie mam bo co ide na rozmowe w sprawie pracy to on lazl ze mna a potem robil mi afere ze zobaczyl tam gdzies jakiegos faceta i ze ja na pewno bede z nim romansowac, ostatnio dostalam propozycje moglam juz pracowac to wymyslil ze jak ja bylam na rozmowie on widzial w oknie tej firmy mojego bylego!i ze absolutnie mam sobie wybic z glowy ta prace!rozumiecie to ?oczywiscie to bylo klamstwo , perfidne klamstwo tylko po to aby mnie więzic w domu.Robil mi awantury o to ze odpowiadalam sąsiadom dzień dobry, mowil ze ci sasiedzi na pewno maja mnie za dziwke.Wyzywał , kilka razy uderzyl,ubezwlasnowolnil, zniszczyl mnie psychicznie.Moglabym pisac****isac na temat jego jazd , nie tylko w kwestii wmawiania zdrad, ale tez innych sytuacji, np , wyjmowania wszystkich naczyn ktore umylam i sprawdzania czy sa porzadnie umyte, itp itd.straszna trauma, nie odzyskam ani tych 4 lat, ani mojego zdrowia, mam tylko nadzieje ze w kiedys w koncu sie pozbieram.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też byłem na to chory. Do czasu... Do czasu az okazało się, że to nie choroba tylko rzeczywistość w której żyłem bo ona się puszczała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pomimo tego ze straciłas 4 lata chce Ci pogratulować odwagi, decyzji zeby odejść. To najlepsze co mogłas zrobić i wierz mi, każdy kolejny dzień z dala od niego zawsze będzie lepszy niż następny stracony z nim. Wiem o jakim zniszczeniu psychicznym piszesz, przerabialam ten temat w domu, mozna dosłownie osiwiec od tej irracjonalnosci zachowan. Wszystko i wszyscy są podejrzani. Życzę Ci z serca powodzenia i mam nadzieje ze odbudujesz swoje zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nareszcie wolna
Ja z takim człowiekiem żyłam przez 12 lat, niestety 4 ostatnie lata naszego małżeństwa to było istne piekło. Obsesyjna zazdrość połączona ze spożywaniem alkoholu. Oczywiście wg niego każdy nasz sąsiad to mój potencjalny kochanek, nie mówiąc już o jego kolegach. Jakoś to znosiłam... do czasu kiedy zaczął mnie o swoje wymyślone romanse bić. Pamiętam pierwszy raz dostałam w twarz o to, że niby sypiam z jego ojcem, oczywiście przepraszał i tak do następnego razu. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wmawiał mi coś czego nie zrobiłam, i jeszcze za to bił. Nie wspomnę o nagrywaniu mnie na dyktafon, prowokowaniu do przyznania sie, że mam kochanka itd. Pewnego dnia nie wytrzymałam, być może coś we mnie pękło albo o jeden raz za mocno dostałam ... zadzwoniłam na policje i postanowiłam raz na zawsze ten koszmar zakończyć. Odeszłam od niego razem z dziećmi zostawiając mu wszystko czego się razem dorobiliśmy. Dwa lata później wniosłam pozew o rozwód, jestem wolna i szczęśliwa na swój sposób. Niestety nie umie juz nikomu zaufac, boje się zazdrosnych mężczyzn, przez dwa lata po odejściu dochodziłam do siebie ( nie mogłam spać, jego oddech czułam za plecami) istna obsesja i dopiero od roku mam spokój, w końcu przestał mnie nachodzić. Ale choć było to trudne nauczyłam się żyć bez strachu... i jak to moja psycholog stwierdziła, mało jest kobiet, które żyjąc z takimi mężczyznami cierpiącymi na syndrom otella decydują się na rozstanie, to wymaga wielkiej odwagi gdyż jakby nie patrzeć jesteśmy współuzależnione. Ale dziewczyny jeśli macie wybór - a macie... odejdźcie, bo może być za późno. Ja mam 36 lat i ciągle wierzę, że spotkam kogoś przy kim poczuje się bezpieczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość osaczona 87
Jestem żoną chorego na zespół otella. Mój mąż ciągle mnie kontroluje podejrzewa o zdrady.Kiedy wracam z pracy albo z miasta przygląda mi się obwachuje a kiedy nie widzę przeszukuje moje rzeczy osobiste. To paranoja kolegaz pracy sstał się moim kochankiem tylko dlatego ze skomentował moje zdjęcie na FM. Niestety do tego jest alkoholikiem. Po spożyciu kompletnie się nie kontroluje wyzywa mnie zdarza się że bije.Takie życie to koszmar sama nie wiem jak sobie mam z tym radzić mamy dwoje dzieci które często są świadkami tych awantur.Nie chce się leczyć bo twierdzi ze to ja jestem k.... a z nim jest wszystko ok.Obecnie jest w szpitalu psychiatrycznym.Zglosilam go po kilku dniowym maratonie alkoholowym kiedy to urządzal w domu okropne awantury.Nie dałam dłużej rady.Teraz czekam jakie będą efekty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trzymam kciuki zeby tak szybko nie wyszedl, bo na zmiane raczej sa marne szanse.chory musi CHCIEC sie leczyc,natomiast osoby takie jak Twoj maz czy moj ojciec-ktory taz na to cierpi-leczyc sie nie chca bo uwazaja ze z nimi sie nic zlego nie dzieje.Wspolczuje Ci z serca, bo mialam to na codzien a tym bardziej mi szkoda Twoich dzieci, bo sama wyroslam w takim domu.To nie jest zycie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moj chlopak od początku bycia razem przejawia zachowania osoby obsesyjnie zazdrosnej. Twierdzi ze nie potrafi mi zaufac, mnie obarcza swoim problemem, wg niego to moja wina. Czy to normalne ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podam przykłady jego zachowania. Podkreślam ze jestesmy razem od kilku miesięcy. Od początku było dziwnie. 3 lata nic... potem jeden dzień... i stałam sie miłością jego życia. Od razu przekopał mi komputer i zrobił awanturę ze pisze do mnie milion facetów. Wierzyłam przez cały ten czas ze rzeczywiście przezyl traumę dy to zobaczył i nie potrafi teraz ufać. Ale byłam przeciez wolna, miałam prawo pisać i spotykać sie z kim chciałam. Usunełam fb, zmieniłam nr tel. Ale koszmar dalej trwał i trwa. Wypomina mi wszystko, nawet wymyślone przez siebie randki z facetami sprzed kilku lat. Gdy dzwoni i słyszy w oddali jakiś głos, twierdzi ze ktoś mnie zaczepia i ze flirtuję z kimś, na balu zorganizowanym przez firmę rzucił się na faceta z którym nie zdązyłam nawet zatańczyc jednej piosenki, poddusił go i powiedział: uwazaj jak ją dotykasz bo Cie zapierd.. gdy zbyt długo siedze na kompie, podejrzewa ze z kimś piszę, zawsze chce wiedziec w każdej minucie co robię, gdy nie odbiorę podejrzewa ze ktos mnie w tym momencie zaczepial i pewnie dlatego nie odbierałam. Mogę mówic w nieskonczonosc ze z nikim nie rozmawiałam i nikt mnie nie podrywał a on i tak kończy zdaniem: Nie wierzę Ci. Pewnego dnia dostałam sms'a od obcego faceta, który przewozi paczki z treścią: fajna i ładna dziewczyna z Ciebie (zamieniłam z nim moze jedno zdanie). Moj chłopak gdy to zobaczył, bo oczywiście pokazałam mu tę wiadomośc wpadł w szał, rzucał tel o ścianę, walił nogą i pieścią scianę, powiedział ze ma dość i ze ładnie musiałam go zbajerować skoro to napisał. Gdy ćwiczę (w domu, bo na siłowni nie mogę) martwi się ze chce byc sexy dla innych, na ulicy zarzucił mi kilka razy ze oglądam sie za facetami. gdy jest daleko ode mnie i rozmawiamy na skype jeśli jestem usmiechnieta i pomalowana osądza ze swietnie sie bawię i ze dobrze mi bez niego. raz nawet powiedział ze chodzę do kościoła bo lubię jak ślinią sie faceci na mój widok, osądził mnie też o ukrywanie znajomości z kolegą ze studiów, który zadzwonił w chwili gdy mój chłopak tankował samochód (rozmawiałam z nim chwilę w aucie, gdy ten na zew. tankował bak)- odjechał z piskiem opon i jechał chyba 250 km/h. krzyczałam zatrzymaj sie! Dopiero po chwili sie uspokoił. Często słysze ze bezczelnie kłamię, łżę... On nie panuje nad emocjami. i tak cały czas... jest cudowny.. a chwilami potworny.. potem płacze przeprasza mnie.. Eh. nie wiem co robić. Dla ludzi z zew. jest wykształconym mądrym przystojnym gentelmenem. Wiem, że kocha mnie ponad zycie i ze zrobiłby dla mnie wszystko. Nikt nie wie ze ma obsesję na punkcie kontrolowania mnie. Każda jakakolwiek moja styczność z męczyzną jest dla niego udręką. Nigdy mnie nie uderzył, nie wyzwał. Ale tez wie, ze byłby to definitwny koniec. Myslałam ze mu to przejdzie ale po przeczytaniu wątku.. nie wiem co robić :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pod naciskiem rodziny i najblizszych rozstałam sie z nim.. nie mamy kontaktu od 2 tyg. boje sie ze znow za jakis czas zadzwoni, spotkamy sie.. złamie mi serce... i znowu zacznę wierzyc ze bedzie lepiej, ze zacznie mi ufać i przestanie szperac w tel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×