Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Kadzidełko

Długi związek ślub czy może rozstanie??

Polecane posty

"dodam tylko,ze on niejednokrotnie powtarzal ze nie wyobraza sobie przyszlosci ( malzenstwa, rodzicielstwa) z osoba taka jak ja." jak na moje oko to to zdanie załatwia wszystko co napisałas. on sobie nie wyobraza powaznego życia z Tobą, a Ty sie jeszcze zastanawiasz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość deszczowo.....
ja sie rozstalam po ponad 5 latach - nigdy nie myslalam o slubie czy dzieciach i chyba to byl znak. teraz jestem w nowym zwiazku i juz po ponad roku planujemy dziecko:) dwie moje kolezanki bliskie rowniez sie rozstaly po 4 latach jakos. wszystkie nasze zwiazki byly tymi pierwszymi, szkolno-studenckimi milosciami. problem chyba w tym, ze jak konczy sie szkole czy studia to czesto sie zdarza tak, ze 2 osoby maja inne wyobrazenie i plany na dalsze zycie. nie ma juz tyle imprezek i beztroskiego zycia a zaczyna sie te takie zwyczajne zycie... ja na pewno w tym drygim zwiazku jestem bardziej dojrzala, oboje wiemy czego chcemy i wspolnie do tego dazymy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość animowanka
Nie przeczytalam całego wątku, ale spokojnie mogę napisac parę słów. Otoz moj poprzedni dlugi i powazny zwiazek rozpadl sie po 6 latach, razem wiele przezylismy, wyjazd za granice, potem razem mieszkalismy, znalismy siebie i swoje rodziny jak lyse konie i... ciesze sie, ze to sie skonczylo. Moj przyszly maz rowniez rozstal sie ze swoja byla rowniez po 6 latach i tez mieszkali razem (4 lata mieszkali ze soba)... Obecnie jestesmy ze soba bardzo szczesliwi, mieszkamy razem, jestesmy zareczeni i za 5 miesiecy mamy slub:) Takze dziwczyny cos jest w tych dlugich zwiazkach... a moze nie chodzi o "dlugosc" zwiazku tylko o WIEK wejscia w taki zwiazek... Ja mialam 14 lat jak poznalam mojego bylego, od 16 r.z. byl przy mnie do 23 roku zycia - kawal czasu, to samo moj obecny partner zaczal byc z dziewczyna gdy ta miala 16 lat (moj narzeczony ma 30 lat teraz a moj byly teraz ma 31 lat) wiec mysle sobie, ze mlody nasz wiek mowi sam za siebie, czlowiek ma inne priorytety... I szczerze, dla kobiety, zwiazki zawarte przed 23 rokiem zycia nie maja wiekszych szans - OCZYWISCIE SA WYJATKI:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My jak się poznaliśmy to ja miałam 15 lat, a on 19. Wiadome, bywało różnie.. nie zawsze jest tylko kolorowo :) wiele, na prawdę bardzo wiele razem przeszliśmy, nawet roczne rozstanie (wtedy ja próbowałam ułożyć sobie życie na nowo a on... on ciągle starał się o mnie) zeszliśmy się i w sumie tak już jesteśmy razem prawie 7 lat :) W tym roku wzięliśmy ślub, spodziewamy sie dziecka. Jest dobrze, mam nadzieje że tak zostanie ale nigdy nie wiadomo jakie figle spłata Nam życie :) Moja przyjaciółka w tą sobote wychodzi za mąż za przyjaciela mojego męża :D Są razem coś koło 6 lat :) A znów dwie koleżanki rozstały się po 5 latach i teraz mają już nowe życie, z nowym partnerem. Moim zdaniem nie ma reguły :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bABJAGA ale fajna
cóż..często sama się nad tym zastanawiam.pary które są ze sobą po 5-7 lat biorą ślub mimo że żyją jak małżeństwo i potem staje się gorzej w ich związku,rozstają się lub żyją obok siebie.a znam przypadki gdzie wyszli za siebie po roku,półtora i są ze sobą długo,żyją w zgodzie..sama jestem przypadkiem gdzie ślub wzięliśmy po półtora roku byciA ze sobą,układa nam się bardzo dobrze mimo żer otoczenie wróżyło nam dość szybki rozpaD małżeństwa albo źałowanie tego ślubu.zastanawiam się od czego to zależy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój związek rozpadł się po 10 latach. Każdy ma tu trochę racji, doświadczenie - choć raczej patrzenie, dostrzeganie pewnych rzeczy i zachowań, następnie zaangażowanie - nie może być tak, że "wkład" jest po jednej tylko stronie. Jeśli się kogoś naprawdę kocha, to zawsze patrzy się na niego tak jakby widziało się po raz pierwszy...nie ważne po ilu latach. Teraz jak patrzę na to wstecz - to widzę to co widzieli inni. Do rozstania musiałam dorosnąć, choć czułam że coś jest nie tak. Żałuję ze zrobiłam to tak późno, a z drugiej strony - wreszcie zaczęłam żyć :), choć nadal jestem singielką. Wiem to na pewno - ze lepiej się rozstać niż męczyć przez całe życie w przyzwyczajeniu, jakie łączy tylko wypalony związek. Poza tym podejmując decyzję, czego by nie dotyczyła jeśli czujemy się jak na skrzydłach i że możemy przenosić góry - to znaczy że była trafna. Ja się tak czułam po rozstaniu i wierzcie lub nie - ta radość jest do tej pory ze mną :) Nic na siłę, miłość zapuka sama :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z tej 2 strony
Rzeczywiście coś w tym jest, że długie związki często się rozpadają, jeżeli w pewnym momencie nie dojdzie do ślubu. Mój narzeczony też był w kilkuletnim związku i po ok. 6 latach się posypało. Potem poznał mnie i zaręczyliśmy się po roku znajomości a jak będziemy małżeństwem bedzie dopiero 2 lata jak sie bedziemy znać. Od początku czulismy sie jak bysmy byli dlugo z sobą. Czasem mi tylko żal, że tyle lat był z inną, ale każdy z nas ma jakąś przeszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dina27
Ja jestem w związku juz przeszło 8 lat za kilka miesięcy bierzemy ślub, ale zdałam sobie sprawę z tego że coraz więcej zaczyna nas dzielić niż łaczyć. Co gorsza od dwóch lat spotykam się za jego plecami z kimś innym, on nawet tego nie podejrzewa. Sytuacje pogarsza fakt że ja sie poprostu w nim zakochałam, oby dwoje chcemy byc razem, ale jest wiele rzeczy , które nam to uniemożliwiają min. jego dziecko, które samotnie wychowuje i z ktorym nie che rywalizować o jego uczucia, wiadomo dziecko jest najwazniejsze.Wielokrotnie probowalam zerwać tą znajomośc , i zająć się własnym związkiem ale nie dałam rady. Najgorsze jest jednak to że ja nie potrafie ot tak przekreślić tych wszystkich lat i właściwie1/3 mojego zycia i podjąć decyzji albo idę w jedną stronę albo w drugą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość l.
Pisząc u was chyba zwabiłam go myślami, dzwonił - powiedział, że się zmieni i będzie czekał na mnie tak długo jak to konieczne ponieważ nie wyobraża sobie życia beze mnie. Tylko, że ja powoli zaczynam je sobie wyobrażać bez niego, to dziwne ale chciałabym, żeby on nie siedział zamknięty w 4 ścianach a wręcz bawił się może kogoś poznał i dopiero wtedy wybrał co ma dla niego większą wartość. Nie chce by ktoś pomyślał, że on musi się zmienić bo jest zły - to nieprawda. On jest poprostu introwertykiem , a jego wadą jest to, ze oczekuje bym byla taka sama i nie przebiera przy tym w słowach. Jezeli chodzi o troske, bycie pomocnym, intelekt itp. to nie spotkalam jak narazie czlowieka ktory bardziej niz on bylby szczery w reprezentowaniu tych cech. Boje sie ze on teskni i mysli ,ze nie ma beze mnie zycia wlasnie przez to, ze przed tym prawdziwym zyciem - jakie nalezy sie 21 latkowi on sie skrupulatnie chowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joanna sikorska
ja jestem juz na etapie 6 roku razem i rzeczywiśćie to jest decydujacy moment, czas, bo kocham go, ale boję sie ze gdy wezmiemy slub to wszystko sie zmieni, tym bardziej ze patrząc na jego rodziców, tatę,widzę odzwierciedlenie naszego wspólnego życia, to trudne, ale mimo to nie chce sie z nim rozstawać, bo doskonale sie rozumiemy,ale ślubu tez nie chce,a on by chciał. Przestraszyłaś mnie tym tematem.............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma się czego bać, a każda zmiana wnosi do naszego życia wiele dobrego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość l.
"patrząc na jego rodziców, tatę,widzę odzwierciedlenie naszego wspólnego życia" właśnie to było impulsem ostatecznym do podjęcia tej decyzji, ja nie chcę tak żyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda 1984 Magda
wśród moich znajomych to taka magiczną granicą na deklaracje to było 3 lata (oczywiście to slub z różnych względów trochę więcej ale deklaracja zaręczyn to tak 3 lata). Wiedomo że związki są czasem przechodzone z różnych względów, jak dwoje ludzi planuje że najpierw studia, albo chcą zarobic sobie na wesele jeśli chca mieć wesele to raczej taki związek może przetrwać. Ale zazwyczaj taki związek się kojarzy z niepewnością, jak słysze że ktoś chce się najpierw dorobic mieszkania czy nie ma pieniędzy na wesele mimo pracy i świetnych warunków to kojarzy się z niepewnością. Nie mówię że to cos złego. Kolega się ostatnio ożenił po 11 latach związku. Nie wiem jak mu się wiedzie, chyba na razie dobrze ale jakieś 2 lata temu się odezwał do mnie na gg znalazł mnie chyba na nk, spotkaliśmy się tak jak starzy znajomi, ale odczuwałam że próbuje mnie wyrwać. I co to niby miało znaczyć dla jego związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda 1984 Magda
W długich związkach czesto problemem jest ten slub. Jedni myślą że po co nam slub przecież to nic nie zmieni, drudzy myslą że zmieni na gorsze a tak naprawdę to może i slub nic nie zmienić ale brak ślubu może zmienić bardzo wiele. Przypuśćmy że jedno z partnerów chce ślubu a drugie się z tym ociąga lub nie jest zdecydowane to zazwyczaj ten który chce ślubu może czuć się niespełnionym w tym związku i stanie się bardziej upierdliwy po prostu inny. I to nie tyczy się tylko kobiet, bo ja akurat mam kolegę który był w tej sytuacji ze chciał już się zaręczać po 3 latach a dziewczyna zwlekała, rozstali się ale nie z tego powodu. Jeśli związek jest przechodzony bo jedna osoba chce ślubu a druga nie to najczęstszym błędem tych ludzi jest zwalanie ich własnych problemów na brak ślubu i łudzenie się że ślub wszystko załatwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość boa dusicielka
ja pisze jakby z tej drugiej strony, poczytalam troche ten topik i postanowilam napisac. Otoz ostatnio zaczal do mnie zagadywac pewien chlopak w pracy, widujemy sie codziennie i widze, ze sie jakos tak do mnie klei. pare razy bylismy na piwe, raz w kinie. Rozmawialo nam sie super. Po jakims czasie wyszlo na jaw, ze jest w zwiazku z dziewczyna juz 6 lat, ale jakos im sie nie uklada i on nie wie czy chce to kontynowac czy nie. Zaczal mi sie zwierzac i po paru piwach przynal sie, ze mu sie bardzo podobam i ze mysli nawet o zerwaniu ze swoja dziewczyna dla mnie...Powiem szczerze, ze poczulam sie bardzo glupio. Najgorsze jest to, ze widujemy sie codziennie i za kazdym razem slysz ejakis komplement i takie tam. Jest to dosc klopotliwe bo czuje, ze teraz ruch nalezy do mnie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze facet mi tez sie starsznie podoba i jak z nim rozmawiam to czuje jakbysmy sie znali od lat. Nie daje mu jednak poznac i staram sie wszystko obracac w zart, ale sytuacja nie jest ciekawa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slub czy bez slubu
to nic nie znaczy. Jesli jestes w zwiazku od dluzszego czasu i czujesz ze sie nie uklada, to wierz mi malzenstwo niczego by nie zmienilo. W moim przypadku wszystkie dotychczasowe zwiazki konczyy sie po 1,5 - 2 latachh. Po prostu uswiadamialam sobie ze nie jest mi dobrze. Az spotkalam tego faceta z ktorym jest mi swietnie, w zeszlym roku swietowalismy 3 rocznice znajomosci, a dzisiaj jestesmy tak samo szczesliwi i zakochani jak przez pierwsze miesiace. Problemy z wieloma kobietami sa takie ze biora one facetow ktorzy im tak naprawde nie pasuja, i po kilku latach wszystko sie wypala. Gdybyscie pomyslaly zamiast sie wiazac z nieodpowiednimi facetami, to nie marnowalybyscie 6 lat waszego zycia ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylwuja
10 lat razem ,bez slubu i jakos to ciagniemy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bon aperitif
ja sie rozstalam po 5 latach, poznalam nowego chlopaka, spotykalismy sie 2 lata a teraz znowu wrocilam do bylego..czy jestem glupia? moze hmm podobno nei wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki.i widze, ze nie jest wcale tak fajnie jak mi sie wydawalo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mdd...
A ja jestem z moim chłopakiem od ponad 4 lat... Często nachodzą mnie takie dziwne wątpliwości... bo bądź co bądź to kupa czasu, a on ciągle mówi że ślub będzie, ale nie teraz... ('nie mamy na to warunków"). No i na tych deklaracjach się kończy... Nie mieszkamy razem, nie jesteśmy zaręczeni, tak po-prostu sobie jesteśmy ze sobą...A ja czuje się jakoś niepewnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem w większości dłuższych związków sa wątpliwości... Wiadome, jak jest na początku... wszytsko jak w bajce ale ta bajka kiedys się kończy i zaczyna się normalne realne życie i wtedy nachodza wątpliwości... Mijają one u tych, którzy szczerze kochają :) I pozostaja razem, a inni sie rozchodzą i starają się ułożyć swoje życie od nowa, z nowym partnerem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość l.
Boże, nie mam się z kim tym podzielić. Nie wiem co mam robić jestem przerażona... Wczoraj pijany zadzwonił, wpadł w histerię, mówił,że "nie oddycha beze mnie, nie może chodzić do pracy beze mnie, nie może żyć beze mnie" kajał się, błagał, krzyczał , w końcu jego zapłakana matka przechwyciła telefon i prosiła bym z nim porozmawiała osobiście, dzwoniłam do niej rano, porozmawiałyśmy, ona rozumie ale z drugiej str prosila mnie o szanse dla niego. No i zrobilam ten blad , poszlam do niego z samego rana, a tam obraz nieszczescia i rozpaczy, 21 letni dobrze zbudowany facet nagle wygladal jak maly pograzony w nawet nie wiem czym chlopiec patrzacy tempo w sciane, po 15 mintach wspolnego milczenia nagle lzy bezwladnie zaczely cieknac mu z oczu i zaczal szeptac wroc, wroc. Pzysiegal ze sie zmieni, ze spiepszyl to, ze juz wie ,ze chce mnie taka jaka jestem i on zrobi wszystko dla mnie... Mowie wam dramat, nie moge dojsc do siebie. Objelam go, nie wiedzialam co robic - nie chce by cierpial:( powiedzialam,ze wroce . kazalam mu cos zjesc, polozylismy sie na lozku on mnie tak mocno obejmowal, calowal po rekach czole, nogach a ja.. ja sie dusilam. Odprowadzil mnie do domu, bo nie byl w stanie prowadzic i pod koniec drogi wycofalam sie z tego "powrotu", powiedzialam ,ze narazie mozemy sie spotykac. Tyle,ze ja wiem, ze i to nie ma sensu, powinnam to uciac ale serce mi sie kraje jak na niego patrze, nie wybacze sobie do konca zycia jezeli pozostawie tego, badz co badz bliskiego mi czlowieka w tak ogromnym zalu i cierpieniu. zeby chociaz do ludzi wyszedl, zajal sobie czas, byloby mu latwiej - ja sie dzieki temu uporalam, ale on nie jest tak towarzyski:( Tyle lat czekalam, na te slowa, zapewnienia, wiem ,ze chec jego zmiany jest szczera i jego akceptacja dla mnie tez, tylko ze we mnie sie juz chyba cos wypalilo, sama siebie nie poznawalam siedzac tam, patrzylam na niego po miesiacu rozstania i nie mialam ochoty go przytulic, dotknac jak kobieta mezczyzne, raczej jak matka skrzywdzone dziecko...Jezu jestem taka zagubiona, on pisze mi smsy ,ze mnie kocha. Mysli ze wszystko bedzie ok, ale jak moge byc uczciwa wobec niego, jezeli nie bede wobec siebie... chce stad uciec jak najdalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytam i czytam i tak sobie myślę Życie jest wspaniałe. Moi drodzy ja właśnie rozstałam się po UWAGA 13 latach. Liczba pechowa :-) Z własnego doświadczenia powiem wam tylko tyle że szkoda waszej młodości radości marzeń i szczęścia kimże jest ta druga osoba że bez konsekwencji wam to odbiera. Jakim prawem naraża nas na życie w samotności. Zapamiętajcie coś co nie ma solidnych fundamentów nigdy nie zostanie zbudowane wcześniej czy póżniej się zawali. Zapytacie jak jest teraz ????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do końca jasne
I., jeśli macie różne poglądy na życie, plany i temperamenty i nawet on to widzi, faktycznie nie ma większego sensu w tym tkwić. Chociaż szczere uczucie jest tym co może skleić związek pozornie nawet najmniej mający rację bytu - jednak wygląda na to, że z Twojej strony to już się wypaliło. Mój związek rozpadł się niemal w 5 rocznicę, rozstanie wiązało się z odwołaniem ślubu, który miał być za kilka miesięcy. Być może jest tak, że miłość, zauroczenie, fascynacja są tym, co ma przyciągnąć ludzi do siebie i kazać im być razem. Jednak po paru latach nawet jeśli uczucie się nie wypaliło, nie ma ono juz takiej temperatury jak w pierwszej fazie związku i aby trwał potrzebne są inne czynniki spajające - jak choćby obrączka, dzieci i plany na wspólne życie. Jest niemal niemożliwym utrzymać ponad 3-4letni związek ciągle w fazie mniej lub bardziej regularnych spotkań, to jest dobre na początek, by się poznać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja ze swoim chłopakiem jestem już ponad 7 lat bez ślubu oczywiście ..i co mogę powiedzieć jesli się związek pielęgnuje jest wszystko ok. lecz nie mówie że jest idealnie ja swojego partnera poznałam na wylot i uważam że to pomyłka dopiero po tylu latach poznałam go na tyle że wiem co jest dla niego ważne ! Jego rodzina jest dla niego najwazniejsza ja jestem ta 2 lub moge nawet i powiedziec że ostatnia! Cieszę się że nie mam z nim ślubu bo nic nas nie łączy -a jeszcze pare miesięcy temu poruszałam temat ślubu NIE WARTO!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak to prawda mój ex też wybrał mamę bo przecież urodziła go po to aby on jej służył. Pomimo jego 40 lat jego mama wciąż mówi ze on ma jeszcze czas. Chore prawda Z pielęgnacją zwiazku też się zgadzam ale nie może robić tylkko tego jedna strona. Kiedyś uciekałam jak najdalej i wracałam do tego co jak widac stało się ulotne. Moje marzenia oszły do kosza moja młodość już nei wróci. Nie miałam już siły walczyc za nas dwoje przez 13 lat nie byłam zaproszona na święta - a już to 13 lat temu powinno mi dac do zrozumienia prawda. Duże jest i mojej winy a jedną z nich jest nieograniczona naiwność :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jane17
hej, opowiem swoja historie, moze kto mi pomoze zrozumiec...jestem ze swoim chlopakiem 4,5 roku. Poznalismy sie w 2004 roku na wakacjach, dalam mu swoj nr tel i nic wiecej nie wydarzylo sie. Przez caly rok dzwonil , wysylal smsy, oczywiscie bez zadnych wiekszych odpowiedzi z mojej strony. Zbywalam go. Byl wytrwaly jednak i po roku udalo mu sie mnie namowic na spotkanie. Ze tak powiem z braku laku, nudzilam sie zgodzilam sie. Pozniej pojechalam z nim na wakacje tez z nudow, nie podobal mi sie w ogole, nie planowalam nic z nim. Jednak po powrocie z wakacji cos sie zaczelo rodzic miedzy nami....i tak zostalismy para. Przez pierwszy rok byla sielanka, widywalismy sie co tydzien ze wzgledu na inne miejscowosci. Byl kochany, opiekunczy, pomocny, nie dal mnie skrzywdzic, wrazliwy, no czasmai wydawalo mi sie ma taka dusze nature troche kobieca, swietnie odczytywal moje mysli i to czego chce. Czasami ja sie zle wobec niego zachowywalam a on zawsze pierwszy wyciagal reke, przepraszal... Kryzys przyszedl po 2 latach, zaczelo sie robic bardzo nieprzyjkemnie, jego obojetnosc wobec mnie , ciagla uceiczka przede mna, palenie trawy ciagle....ja zylam agresja , ciagle awantury, nie moglam zniesc tej przemiany. Pozniej rozmowa o roztsaniu....ja nie chcialam, probowalam ratowac to. i udalo sie , wyjechalismy na wakacje po ktorych zaczelo by znowu dobrze. dodam ze mieszkalismy ja w polsce on w anglii, ja studiwoalam, ale czesto przyjezdzalm do niego , on do mnie, bylo naprawde znowu jak kiedys. Pozniej nastepne wakacje (3 rok zwiazku) porzyjechalam doi niuego na 3 miesiace, w porzadku bylo. Pozniej ja [owrot na studia i wspolne wyczekiwanie na koniec moich studiow i zycie razem. W koncu obrona i jego przyjazd w sieprniu do polski po ktorym razem mielismy wyjechac. Poczatek wspolnych chwil dziwny bo nie bardzo mielsimy pomysl co robic, ja chcialam wyjechac gdzies on tak srednio. Pozniej jednak pojechalismy na dmorze i bylo dziwnie, nie tak jak 4 lata temu....wszytsko takie wymuszone, on to chcial robic ja to, ja chcialam przedluzyc pobyt on chcioal wracac, nie wiem dlaczego sie tak zachowywal. Atmosfera dziwna miedzy nami, po czym szok.....wfrzesien za tydzien mamy jechac do anglii a on do mnie ze to chyba nie ma sesnu.....ze nie psaujemy, ze ciagle mu gderam nad uchem, ze sa klotnie, ze ja sie nie zmienie, mam podly charakter.... itd bylam w sozku!!! rozryczalam sie bo nie moglam zrozumeic tego, zapytalam jak mozna tak nagle kogos porzuycac a on ze to nie bylo nagle tylko juz wczesniej myslal o tym ale nie mial odwagi mi powiedziec, nie mial jaj....a teraz nie chce mki marnowac nastepncyh lat , a on caly czas nie jest pewny nas....swiat mi sie zawalil...Rozmawialam z nim , chcialam sprobowac ...wyjechalismy wiec do anglii razem ale za niedlugi czas znowu taka rozmowa przy okajzi jakiejs tam klotni...i nastepna rozmowa teraz. ze taka zmiana bedzie na lepsze i jeszcze mu podziekuje kiedys, z e z nim nie bede szczesliwa, ze moje zachowania sie powtarzaja, a ze on nie chce rezygnowac z pewnych rzeczy (palenie trawy np) i nie jestem dla niego wystarczajacym bodzcem zeby przestal, ze nie docieram juz do niego. Mowi ze jestemy mlodzi i mozemy sobie zycie ulozyc z kims innym...I teraz powiedzcie mi co zrobilam zle?????jak powinnam postepowac????moze rzeczywiscie mma zjebany charakter, powinnam sie nie wtracac, nie odzywca np z ta trawa, niech pali ,no nie wiem sama, najgorsze ze jak ta ukochana osoba mogla sie tak zmienic????ktora tyle zabiegala, prosila, wysylala kwaity z przeprosinami (teraz on nie przeprasza nikog bo nie ma za co )przyjezdzlaa o polnocy do mnie , potrfaila mnie zaskakiwac, kochac nad zycie ????nio odpowiedzcie bo nie rozumiem!!!!!!!!!nie wyobrazam sobie zycia bez niego, nie wiem co ze soba zrobie (mam slaba osobowsc i chwiejna emocjonalnie) jak zostane sama , bez niego....jest dla mnie wsyztskim, ja to przezywam bardzo a on ...zycie toczy sie dalej dla niego , tu pojedzie to zalatwo tamto, teraz akurat jest w szkole w pl ja zostalam tutaj i rozmyslam....nie wiem prosze pomzocie zrozumiec.......jak wspominam tamte chwiler lata, jaki byl kochany...to rycze bez przerwy.....co zmienilo mu sie w tej glowie??? i ciagle gadanie : nie no ja nie wiem czy to ma sens, ciagle to sklejac, ciagle sie schemat powtarza i w kolko jets to samo...on chyba oczekiwalby zebym zawsze byla usmiechnieta, chodzila do pracy, gotowala i jak on pali to ignorowala to, a dodam z ejak ma wolne od pracy czy sa wakacje to zaczyna palic i pali co 2 -3 dzien, nie jestem przeciwniczka jakas zawzieta trawy i nie wymagam zeby calkowicie zrezygnowal z tego ale tak czesto to chyba przesada. aha jestemy w tym samym wieku- 26 lat...pomozciue

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tina83
Rozstałam sie z moim partnerem po 7 latach. Zdradził mnie dwa razy. Mówił, że jego rodzice są dla niego najwazniejsi i gdyby miał wybierać to wybrałby właśnie ich, choć jak ostatnio powiedział "traktował mnie równo z nimi". Oświadczył mi sie po 6 latach ale była to moja inicjatywa. Nie wierzę w długie związki !!! 'Jak mam rozpoznać swoją Drugą Połowę? Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka porażki, odrzucenia, rozczarowań. Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości. Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie...' (Paulo Coelho)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny ślub nie jest gwarancją na wieczny związek i miłość, to nie realne, znam wiele par które pobrali się po półtorarocznym bycia razem , nadal sa razem ale facet ją zdradza, inni się rozwodzą,. Ślub nie jest wyznacznikiem ani miarą miłości w związku na długie lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmhm nei rozuumiem w zdjjj
KobietaBluszcz - rozumiem twoje rozczarowanie ale nie uważasz ze to trochę chamskie publiczne dawanie linków do zdj jakiejs os. która potencjalnie nic tobie nie zrobiła i po częsci jej obrażanie??? Nie zrozum mnie źle bo wiem że na pewnno to co cie spotkalo jest okropne, i ci na prawdę współczuje ale z tego wszystkiego wynika ze ona nie wiedziala o istanieniu twojego faceta nawet to nie ma mowy o żadnym romansie....(przynajmniej tak jest w twoim opisie) to nie jej wina ze jakiś przygłup (twój facet) zakochał się w fotkach. No bo jak nazwać kogoś, kto się w fotkach zakochuje? Ok można sie podniecić, zafascynować ale nie zakochiwać się hehe poza tym gdyby się poznali prawdopodobnie nic by z tego nie wyszło bo najczęsciej tak jest że ktoś sie zakocha w os którą troche zna albp w jakichś głupich zdj i dlatego ze jest nieosiągalna nie zna jej wad itp to sobie tworzy własny świat i mylne wyobrażenie o tej os. Powinnaś chyba winic za to byłego faceta a nie zrzucać wine na jakaś obca dziewczyne. skoro twój facet był tak niedojrzały ze sie w fotkach zakochał, to w końcu by się w fotkach innej dzeiwczyny zakochał./ Przecuiez to jest jakaś paranoja:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarnalolitka
miał być ślub , po 11 latach rostaliśmy się. Kiedy już wszystko osiągnęliśmy, poznałam obecnego mojego przyszłego męża. Czasem ciężko rozpoznać prawdziwe uczucie. Teraz jestem bardzo szczęśliwa, szkoda że tak późno i że musiało dojść do wielu nieprzyjemnych sytuacji. Ale lepiej odejść i być szczęśliwym niż krzywdzić siebie i kogoś tyle lat. Przykro mi , że musiałam drastycznie odejść w tak brzydki sposób. Cały czas mam poczucie winy mimo, że czuję się się szczęśliwa. W takich sytuacjach cokolwiek się nie zdecyduje zawsze coś złego z tego wyniknie. Trudne to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×