Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Jestem wdzieczna losowi, że stało się to, co się stało i za to, ze sie o tym dowiedziałam. już nie boje się września, nie boje się spojrzenia w jego oczy. przejdę z dumnie podniesioną głową, nie interesując się tą kreaturą. Boże nie sądziłam ze spotka mnie coś takiego. Sądziłam, ze takie historie to tylko wymysł telenoweli brazylijskich!... a przynajmniej, nie przyszłoby mi to do głowy, ze spotka mnie coś takiego. I to jeszcze w tym wieku. Ja mam 19 lat!! to chyba trochę za wcześnie na taki kopniak w dupę od życia..! :( Cóż idę dalej przez życie. ale już nie zatrzymam się nawet na moment, by spojrzeć w przeszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Telenowele... Traktujemy je często jak śmieszne bajki, a to jedyny rodzaj filmu czy jak to tam nie nazwać, który pokazuje prawdziwe życie, tyle że często w przejaskrawionych barwach. Zaza dwa zdania: 1. Przykro mi, bo taka zdrada boli. 2. Jak dobrze - bo mit tego człowieka w twoim sercu umarł, nareszcie zaczniesz żyć :) Myślę że los doświadczył Cię szybko ale dał Ci przez to wielką szansę - masz doświadczenie na którym będziesz mogla budować swoje życie. Niestety takie historie się zdarzają, wszyscy wierzymy że to coś co spotyka innych ale to dotyczy każdego z nas. Bałaś się września ? Los dał Ci teraz siłę żeby sobie poradzić, siłę pochodzącą z prawdy o nim. Ironia czyż nie? Ps: Idę na wesele z ukochaną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Beren- super cieszę się :) Zaza- wiem,że boli.Mam nadzieję,że juz Cię nic takiego nie spotka.I chociaż jest Ci teraz bardzo ciężko to będziesz już znała cenę swoich łez i drugi raz nie dasz się takiemu gnojkowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień 209. Zaza-nie wiem,co Ci napisać,totalnie mnie zaskoczyło to,co napisałaś.Boję się nawet myśleć,co by się stało,gdybym znalazła się w takiej sytuacji. Asteri--żadnych przystojnych sąsiadów!! ale do pażdziernika i tak będę częściej w domu...a tam..sąsiad-Były Przyjaciel,który często gości u siebie Jego:( Dziś gorzej.Miałam nadzieję,że Go spotkam w ciągu tego tygodnia...Nie spotkałam:(Spakuję zbędne rzeczy(żeby nie było za dużo do przenoszenia w następną niedzielę),zrobię zakupy i pojadę do domu.Nie ma sensu tu siedzieć... :( Kto wniesie teraz telewizor i kartony z książkami na 4 piętro???;) Przeczytałam dzisiaj: "Często by stało się to,czego pragniemy,trzeba tylko przestać robić to,co robimy..." Może ja też powinnam przestać chodzić w miejsca,gdzie mogę Go spotkać,a wtedy Go spotkam??Bez sensu:(Miał zatęsknić,kiedy przestanę dzwonić,a nie tęskni bo nie dzwoni!!!!!:(Czekam na Niego i czekam,dlaczego nie mogę Go spotkać??Przecież mi też się coś należy!!!!!!!!!!!jakaś "nagroda" za to,że czekam............. :(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OlazWł
Chciała bym Was pocieszyć, ale dziś jestem strasznie rozbita..... Nie mogę przestać płakać. Znów wszystko traci sens..... Ku.... kiedy to się skończy. NiIe umiem bez Niego żyć. ......Tak kochał i co? Nic już nie rozumiem z tego świata..... Czasami już brak mi sil. Mam mnie nie rozumie, znajomi już chyba nie mogą mnie słuchać-gdzie szukać pomocy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 35-90
JEST TU KTORAS Z WARSZAWY DO SPOTKANIA I WYPLAKANIA SIE REALNIE:( BO JA TEZ NIE DAJE RADY JUZ ZYĆ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Beren, brawo, teraz na pewno oboje cieszycie się z zabawy i będziecie najszczęśliwszymi z gości ;) Zaza, masz rację, już się nie oglądaj za siebie, bo przed Tobą dużo szczęścia. To, że się dowiedziałaś, pomoże Ci się uwolnić od przeszłości. Wiem, jak boli zdrada, ale warto znać prawdę. Trzymaj się! wszyscy tu życzymy temu zdrajcy, żeby jego obłuda wyszła na jaw - prawda? To nie złośliwość, tylko pragnienie sprawiedliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kto wie lepiej czym jest tęsknota, niż ten który sobie z nią nie radzi? Kto wie lepiej co to znaczy stracić kogos bliskiego, niż ten który właśnie stracił? Kto wie lepiej co znaczy pokochać prawdziwie, niz ten który właśnie tak pokochał? Jednak jesteśmy stworzeni po to, zeby zawsze sie podnosić i iść dalej. Nikt nie zostanie w tym samym miejscu przez całe życie. Nikt nie przeżyje życia za nas. I tak żyję. Jeszcze cierpie, ale już tylko w sobie. Powstrzymuję lzy coraz częściej. Stawie mu czoła jeśli będzie trzeba. Już nigdy nie dowie się , ze go kocham nadal. Nigdy tego nie uślyszy, żeby był szczęśliwy. Niech zmienia dziewczyny. Mnie stracił. Choc chciałabym, żeby wrócił, to wiem, ze o by tylko pomogło mi psychicznie o nim tak naprawde zapomnieć. Już nie potrafiłabym być z nim, sen przy nim już nie byłby bezpieczny, a moja miłość zawsze drżała by czy znowu nie zwątpi i nie odejdzie. Trudno jest kochać. Może łatwiej było nie wiedzieć czym jest milosć?? Chociaż prościej.... ...wtedy nie miało się takich wymagań, wyobrażeń. Teraz nie obiecuję sobie, ze jeszcze tyle włożę w życiu w miłosć. Prawda jest bolesna, obawiam się, że mogę wejsć w związek z mężczyzną z rozsadku. Z takim, który będzie po prostu dobry i takim który nie pozwoli mi się zaangażować i sam się nie zaangażuje. Może być inaczej, ale narazie wydaje mi się, ze będzie tak. Jestem zbyt niezależna. Nie potrzebuję faceta-opiekuna. Sama potrafie wymalować mieszkanie, naprawić kran, czy położyc panele. On był tym z którym chciałam żyć, zasypiać i budzic się. Skoro nie ma go, będę sama. W końcu czy "tęsknić to to samo co czekać"? czy "czekać to to samo co tęsknić"??...bo juz nie weim co ja czuję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czy "tęsknić to to samo co czekać"? Wg mnie M. NIE. Cóż.. u mnie nijak. Wczoraj pojechałam z przyjaciółmi nad jezioro... i nie myślałam. Nie potrafię już myśleć. Mam w sobie pustkę, zero jakichkolwiek uczuć.. wydaje mi się, jakby ten człowiek, z którym byłam, umarł. On nie żyje, nie ma go już na tym świecie.. Właśnie tak się teraz czuję, jakby data rozstania była pogrzebem, a ja wracam do normalnego życia. Wczoraj przyjechał do mnie mój przyjaciel. Zabrał mnie na spontaniczny spacer, rozłozył na pustej polanie koc i kazał mi patrzeć w gwiazdy... i powiedzieć co widzę. Niegdyś często tak robiłam... z Ex także. Kładłam się na kocu i szukałam w gwiazdach marzeń.. każda z nich była z jakimś związana... Wczoraj wszystkie niemal świeciły nikłym blaskiem, szczególnie te na linii mojego wzroku... To właśnie te umarłe marzenia, zniszczone przez człowieka, któremu tak bezgranicznie ufałam.. Spędziliśmy tak pół nocy, rozmawiając... i wypłakałam sie. Nareszcie zrzuciłam z siebie ten ciężar i wypłakałam się. Ale już nie za nim. Za marzeniami... Zakończyłam stadium żałoby po człowieku, który umarł. Ja muszę żyć dalej na co dzień mijając tylko jego ciało zamieszkałe teraz zupełnie przez inną 'osobę'. .. Wiecie.. w pewnym momencie gwiazdy zaświeciły żywszym światłem. Wszystkie. To mi dało nadzieję. Że wstaje dla mnie nowy dzień, że ta gwiazda świecąca najjaśniej na firmamencie znajdując się dokładnie nad moją głową to właśnie znak. Niebawem znów będę potrafiła marzyć... "właśnie wstał nowy dzień, jeszcze raz do zdobycia cały świat, o tym wiem!" To doświadczenie jest zasiane wtedy ziarnem gleby To te wybory co jest dobre, to złe Jak w tych wyborach znaleźć siebie Każdy ma swoją drogę Nie wybieraj sobie jakiejkolwiek Pamiętaj w tym wszystkim najważniejszy jest człowiek Warto to przetrwać, każdy to wie Ból w sercu masz bo czasami jest źle To czarna nić kręci się wokół nas Czujesz ją też jeśli serce tu masz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaza matko u mnie jest dzień co łzy mi lecą strumieniem a jak mam coś robić zajęcie to nie myślę że cały dom jest nim przesiąknięty że te 1,6 roku coś znaczyły że 24/25 nie będzie mi sie kojarzył tylko z cierpieniem bólem łzami naszymi marzeniami ślubem za 3 lata domkiem dzieci psami i życiem u boku zapewnieniami że będzie zawsze jak sie bałam pół roku wcześniej że mnie zostawi za jego oddechem palcami oczami który mi rozum odebrały słowem do mnie mówionym a bardziej tym codziennym telefonem który teraz milczy jak zaklęty co z tego ze to dopiero 3 tygodnie a 25 miesiąc jak przestał się odzywać to z tego że ja codziennie usycham powtórnie za kazdym razem jak go zobaczę na gg blipie czacie gmaila jego stronach internetowych itp co z tego że jesteśmy kolegami jak tam nie umiem serce mi żywcem krwawi ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaza, pięknie sobie z tym radzisz, tylko tak dalej.Człowiek wszystko zniesie - tyle samo optymizmu co pesymizmu w tym stwierdzeniu. Podobno każdy otrzymuje taki krzyż, jaki jest w stanie udźwignąć... Ale to, co złe przemija tak samo, jak wszystko, więc warto mieć marzenia, bo jak się spełnią - to dopiero jest szczęście!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzy miesiące temu byłam najszcześliwsza na świecie. 22 maja.. eh, to był piękny dzien : ). Gdybym wiedziała że 8 dni później wszystko szlag trafi... ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marzenia... Gdzieś po drodze zgubiłam je chyba,zapomniałam o tym,że są...A teraz ze zdziwieniem odkrywam,że są martwe.Dlaczego??Dlaczego nie dostałam się na te cholerne studia?Dlaczego marzenia o szczęśliwym związku z Nim,też okazały się nierealne?Goniłam za tym jak szalona,brakowało mi nieraz tchu."Być z Nim!"-ciągle brzmiało mi to w głowie.Tak bardzo chciałam być z Nim...Czy to możliwe,że goniąc za jednym (chociaż najważniejszym) marzeniem,zapomniałam o realizacji pozostałych??Coraz częściej w mojej głowie rodzi się myśl,że to,że nie dostałam się na wymarzone studia to Jego wina,bo gdyby nie doprowadził mnie swoim zachowaniem do takiego stanu psychicznego,to pilniej uczyłabym się do matury.A przecież,gdyby tylko wrócił to chore myśli ulotniłyby się z mojej głowy bardzo szybko.Ale Jego nie ma...studiów też nie... "...bałagan tu zostanie a w nim ja"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaza- jesteś silna i gratuluję,że tak sobie radzisz :) Niebieskie migdały-bardzo Ci współczuję ale dasz radę Kochana! U mnie tak jakoś nijak.Poszłam wczoraj wieczorem z kumplem na spacer(nasz spólny kolega).Powiedział,że pan C.mnie kocha ale się zagubił.Że od pewnego czasu nie było miedzy nami dobrze przecież i że pan C.się zabubił ale kocha...Mój kumpel w nas wierzy,chce abym dała drugą szansę...Tylko dla mnie dobre to są odgrzewane pierogi a nie związki...Poza tym teraz nie jestem w stanie mu wybaczyć bólu,tego jak bardzo mnie zawiódł gdy go tak potrzebowała.Jestem zła,bardziej smutna,najbardziej zawiedziona :(. Kocham Go nadal ale póki co ból i żal jest zbyt duży...chyba nikt mnie tak nie zranił jak On....Dziś mam zamiar zrobić sobie wieczór filmowy z koleżankami-taki z lodami chipsami i winem a co!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podlemisamej
jestem załamana, wszędzie inwazja ślubów, wszyscy zanajomi ukladaja sobie zycia a ja.....mam 25 lat i ciagle w zawieszeniu, znow na poczatku drogi, nie mam juz sily, mam za soba 2 nieudane zwiazki - pierwszy z alkoholikiem damskiem bokserem, ktory trwal 5 lat bo nie potrafilam powiedziec dosc, no i drugi z NIm, ktory mial byc nagroda za te wszystkie cierpienia, a teraz 3 lata spedzone razem poszly sie p****yc, on nawet nie dzwoni, nie interesuje sie mna, cisza, jakbym nigdy nie istniala, przestaje juz wierzyc w cokolwiek, jestem wrakiem czlowieka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podlemisamej- doskonale Cię rozumiem :( Ja w czwartek skończyłam 26 lat,koleżanki maja już mężów,dzieci i są szczęśliwe a ja ciągle nie mam swojego szczęścia.Byłam w związku 8 lat(14-22 lata) ale była zdrada(dziecko w drodze) i pierdykło wszystko,później kilka prób związkó bezskutecznie aż w końcu pan C. :(.Też myśłalam,ze może w końcu dla mnie też zaświeci słońce...Miało być tak pięknie a wyszło ja zwykle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję dziewczyny. Dobrze sobie radzę...? Cóż. Nie mam innego wyjścia. Ta wiadomość o tym wszystkim pomogła - tak jak napisał Beren - mit tego człowieka całkowicie upadł w moim sercu. Już wiem, że nie ma odwrotu, że ten człowiek nie żyje. Jego po prostu nie ma - bo K. z którym się związałam, który mnie kochał.. nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Odwracam się na pięcie i idę dalej przed siebie, nie oglądając się w przeszłość. Już nie myślę o nim, nie zastanawiam się 'czy moze kiedyś jeszcze nam sie uda' .... Bo wiem, ze się nie uda. Tamten człowiek nie zyje, ten nie ma do mnie nawet odrobiny szacunku.. Dziś mogę już zaśpiewać, jak lilu: nowy dzień mnie wita rozpalony słońcem az chce się krzyczeć, że będzie gorąco mam nawet ochotę pisać nowe teksty bo już cię nie kocham, wreszcie ale co poradzę, że nuta w tych rytmach jest taka ohydnie romantyczna wolę polać wokół kilka shotów i dać sobie spokój już nie zaśpiewam o miłości bo cię nie kocham, kocham, kocham nie chcę zachodów słońca po całości bo cię nie kocham, kocham, kocham i nie chcę pieprzyć się przy świecach bo cię nie kocham, kocham, kocham taka już ze mnie zła kobieta : ) po prostu nie ma już o czym mówić. nie ma złudzeń. nie ma niczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podlemisamej
rozmawiałam z babcia, mieszkam u niej juz ponad miesiac i mimo, iz staram sie nie dac po sobie nic poznac ona widzi jak bardzo przezywam to rozstanie, mowila mi ze musze to wszystko przeczekac, ze musi minac troche czasu, bym umiala spojrzec na nasz zwiazek z dystansu i nie wracac do niego narazie, nawet jakby nalegal; musze przeanalizwac caly nasz zwiazek, jego charakter i zadac sobie pytanie, czy naprawde go kocham i chce z nim spedzic cale zycie, czy chce by tak ono wygladalo, jesli tak to mam walczyc o ten zwiazek jesli bedzie taka szansa, na koniec powiedziala mi, ze nie chcialaby dozyc chwili, w ktorej dokonalabym zlego wyboru....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
podlemisamej A ja dziś rozmawiałam z moją kuzynką.Zaczęłam się z niej zgrywać,bo ona ma strasznie dużo kwiatków w pokoju i ciągle się nimi zajmuje.A ona mi na to,że jak tak,to mi żadnego kwiatka nie da do pokoju w nowym lokum.A ja,że nie trzeba(oczywiście w żartach). A ona:"Zobaczysz-przyjdziesz jeszcze do mnie i poprosisz,jak On zechce przyjść i będziesz chciała,żeby pokój ładnie wyglądał".Uśmiechnęłam się,ale później powiedziałam:"Ale On przecież nie przyjdzie.."."Tego nigdy nie możesz być pewna do końca"-usłyszałam.:) Nie mogę być pewna.Wiem,dlatego czekam.Ale czy to czekanie ma jakieś granice??Boję się,że zawsze będę sama. Czasami łudzę się...zamykam oczy i wyobrażam sobie,że siedzi wieczorem w swoim pokoju i,tak jak ja,bierze telefon do ręki...już,już ma do mnie zadzwonić...ale w końcu go odkłada.:( Wiem,że to głupie,ale patrzę na Niego trochę przez pryzmat samej siebie:nie dzwonię do Niego,ale ciągle o Nim pamiętam,myślę,On ciągle jest w moim sercu.Tak bardzo staram się uwierzyć,że z Nim jest podobnie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
migdały wiesz co? zarówno Tobie jak i Twojej kuzynce mam ochote spuścić takie lanie, ze nie siadłybyście przez miesiąc na tyłku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podlemisamej
niebieskie_migdaly - jak tak tak mysle, ze przeciez to niemozliwe ze tak calkowicie o mnie zapomnial, ze jeszcze miesiac temu tak kochal a teraz wymazala mnie z pamieci, ale z kolei co stoi na przeszkodzie zeby zadzwonic, spytac co u mnie jak sie czuje? przeciez to odrobina wysilku, lecz najwidoczniej go to nie intersuje albo jest za slaby zeby sie na to zdobyc, ja nie bede do niego dzwonic, bo to on mnie nie chce, a ja nie mam zamairu sie narzucac, przezylismy ze soba 3 lata i chwile ktore naprawde byly piekne i chociaz jeden glupi telefon sie nalezy, jakikolwiek oznaka tego ze bylam kiedys kims waznym w jego zyciu, znienawidzialam sowj telefon, ktory daje mi nadzieje ze kazdym razem jak dzwoni, ale to niegdy nie jest ON....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
podlemisamej Nawet nie wiesz,jak dobrze znam to uczucie,kiedy każdy telefon daje nadzieję!!!!a odnośnie tego,że należy się jakiś telefon...na poprzedniej stronie też pisałam o "nagrodzie" za czekanie" :( widać czujemy podobnie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny ja czuję tak jak Wy :( Chociaż z drugiej strony pewnie jakby zadzwonił...rozkleiłabym się całkiem i znów miała nadzieję,że może mnie jeszcze kocha i wrócimy do siebie....a to byłoby jeszcze gorsze niż jak milczy a ja pomału oswajam się,że Go już nie mam.... Dzwoniłam dzisiaj do Babci- bardzo się wzruszyła jak się dowiedziała co się stało,powiedziała"Ile razy możesz mieć poranione serce" i zaczęła płakać a ja z nią....Teraz mi ciężej po tej rozmowie niż rano :(.Przedwczoraj jeszcze pisał do mnie normalnie jak do koleżanki ale nerwy mi puściły i powiedziałam,żeby nie udawał kumpla,że całe jego uczucie to była jedna wielka ściema bo inaczej by mnie nie zostawił praktycznie bez słowa,że mam ogromny żal i zachował się jak bezduszny dupek....I teraz już całkiem się nie odzywa...ehhh :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaza- zarąbisty utworek. Ja własnie widziałam mojego byłego przez okno szedł chyba do knajpki koło mnie z kumplami :(.Popłakałam się,kiedyś skręciłby do mojej klatki i do mnie a dziś przeszedł tak całkiem obojętnie...Kumpel mówił,że nadal mnie pan C.kocha,że zrobił błąd i chce wrócić.Tylko jak mam w to uwierzyć jak nie dzwoni,nie pisze...najkrwawiej zachodzi miłość....:(:( Dziś znalazłam fragment wiersza w swoim notesie: "Nie mogę dla Ciebie zrobić wszystkiego, Nie mogę dla Ciebie zrobić wiele. Mogę dla Ciebie zrobić coś - jak najciszej zamknąć za sobą drzwi..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
waniliowa mandarynka - i ja tyle zrobiłam, więcej nie moglam. Zamknęłam drzwi i cichutko odeszłam...tak cichutko byś bez problemu zapomniał. I zapomnialeś, szybciej niż myslałam, w zasadzie zapomnieliscie, bo ona ci w tym pomogła. Postanowiłam dziś sobie zrobić wieczór filmowy. Zrobiłam błąd. Obejrzałam najpierw coco chanel, ale potem niepotrzebnie 'nie klam kohcanie'. I wszystko wróciło. Jak w górach po tym filmie mi się oświadczyłeś, jak powiedziałeś, że dobrze, że my mamy prawdziwą miłość, której nawet najmocniejszy halny nie naruszy. Jak jest dzis? Ona nosi mój pierścionek?Jesteś szczęśliwy? Bo ja nie jestem....i tu tkwi błąd. Płaczę, bezsilność mnie zżera od środka. Jestem tylko w pracy i przy ludizach silna, w domu wraca cały ból ze zdwojoną silą. Kapią lzy, lecz nic nie dają.... ty nie wracasz... mi nie jest lżej... Postanowilam w polowie października jechać do Włoch do znajomych. Może wtedy trochę odreaguje po tym że znowu będę Cię widywać. Boję się października...ty dumny pewnie będziesz na swoim iphonie pokazywa.l zdjęcia z wakacji z nia....a ja?? czy chociaż pomyślisz, że to mnie będzie bolało? czemu nam się to przytrafilo? czemu to szczęście nie mogło trwać wiecznie? a jeśli to rozstanie mialo mnie czegoś nauczyc, to czemu nie potrafię wyciągnąć z nigo wniosków i isć dalej nie ogladajac sie już nigdy za siebie... p.s. mój pierwszy byly chcial wrócić,,, powiedizalam mu, że moje serce kocha tylko m. i nie mogę z nim być....i stracilam ostatniego przyjaciela...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja własnie też chciałam obejrzeć kilka filmów ale było coraz gorzej,więc wyłaczyłam :( Ja siedzę sama w domku po szpitalu,po samotnych urodzinach,po stracie kogoś bliskiego a on pewnie się dobrze bawi z kolegami :(. Staram się myśleć pozytywnie,nie płakać.Za dnia jest jeszcze okey bo rodzina,bo coś robię ale wieczory są straszne:zabijają wspomnienia,nadzieja,żal,ból i łzy...wszystko naraz...kocham i jednocześnie nienawidzę..chcę by wrócił a jednocześnie nie mogę mu wybaczyć,że zawiódł mnie jak ostatni kutas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×