Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Gość rejsowa9090
ech...jakie to zycie skomplikowane,a zwlaszcza faceci,najpierw mowia ze szukaja milosci,potem jest pieknie jak w bajce ,a potem odchodza i zyja sobie normalnie...moj ciagle powtarzal ze on sie zalamie jak go zostawie,ze nie przezyje tego,takie bla bla bla,a jak widze ma sie dobrze tylko ja po katach placze...ja tez w lipcu wyjezdzam za granice,tez tak postanowilam w styczniu,do czerwca musze tu byc bo koncze zaoczne studia(he he na stare lata)...a prace mam byle jaka wiec nie zal jej zostawiac..nie mam juz innych planow,zyje zdnia na dzien,nie zakocham sie juz tak,a bez milosci nie bede z nikim,coz widocznie taki los mi pisany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaAgaaaaa
Wspołczuję Ci kochana u mnie też bardzo źle... Nie mogę zalogować się na mój stały nik, ponoć hasło jest błędne a nie jest więc nie wiem co się stało:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
nie radze sobie...kuzwa bylo juz lepiej,myslalam,ze powoli otrzasam sie z tego,a wystarczyl jego widok choz z daleka i jestem od niedzieli "rozwalona"emocjonalnie...ciagle o nim mysle,wspominam,zaniedbuje codzienne obowiazki,jest mi cholernie zle:( zlapalam sie na tym ze szukam go w tlumie,a gdy nie znajduje to jestem okropnie rozczarowana i smutna...idac do pracy mam nadzieje ze go zobacze...ale znow bede udawala obojetna,bo przeciez on ma ja i nie bede wlazic z butami w ich zycie...ani rozw3alac na sile ich zwiazku...mam przed oczami ich razem jak "nakrylam"ich na zabawie( kurcze..jak wspomne ze on mnie nawet na poczatku nie zauwazyl,bo byl nia tak zajety to chce mi sie ryczec..a jescze niedawno zaklinal sie,ze nie chce z nia byc,ze to przeszlosc,ze jest beznadziejna i ze zmarnowal z nia kawalek zycia:O a potem przestal sie do mnie odzywac,przestal pisac i w koncu zobaczylam dlaczego...a wlasciwie dla kogo... jestem ciekawa kiedy mi to minie i czy wogole minie..chodze jak struta,zamyslona,choc staram sie udawac ze jest ok..ale nie jest i nigdy juz nie bedzie,bo nie umiem wyrwac z serca tej milosci..wielu mezczyzn w moim zyciu chcialo bym o nich nie zapomniala,choc byli tylko kolegami..zapomnialam wszystkich,a kochalam tylko jego i pamietac bede na wieki:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AaaagaaaaAa
rejsowa napisz do mnie jak masz ochote aaa_wazka@o2.ol Ja na swój nik nie mogę wejsć:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 111111111
ja sobie np zupełnie nie radzę choć to ja stwierdziłem że nie mozemy być razem. wiem o tym bo już długo żyję w agonii na własne życzenie ale nie wiem czy sobie kiedykolwiek poradzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry ! Jestem mamą zrozpaczonej córki, która od jakiegoś czasu męczy się w toksycznym związku (chłopak kłamie, oszukuje, wielokrotnie nadszarpnął zaufanie do siebie u mojej córki i u nas - rodziców). Córka wielokrotnie mu to wybaczała i dawała szanse, nadal kłamał i jak się nawet okazało równocześnie potrafił być w dwu związkach. W końcu córka zdecydowała, że to zakończy po prawie 2 latach męki. Teraz jest załamana tym postanowieniem, bo stwierdziła, że nie potrafi bez niego żyć, brakuje jej go. Rozmawiam z nią, próbuję wyjaśnić jej ten stan i zapewniam, że nadejdą lepsze dni, choć to BARDZO BOLI TERAZ I JESZCZE BĘDZIE JAKIŚ CZAS BOLEĆ :( Mam wrażenie, że to nic nie pomaga. Jak mogę jej pomóc, ONA USYCHA!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała swoją historię
Najgorsze jest to, ze nie jesteś w stanie jej pomóc. Musi to sama przeżyc, sama musi to sobie poukładac. I najważniejsze-musi chciec to zrobic dla siebie. Każda z nas jest inna, każda z nas przeżyla swoja historie i kazda z nas szuka otuchy i odpowiedzi na pytanie - dlaczego? I, jak mam teraz żyć... Powiem Ci, co mi pomoglo. A raczej, co mi pomaga przejść przez ten trudny czas... Bo nie ukrywajmy, sa dni lepsze i gorsze... Mi pomogło to, co przeczytalam na tym forum. Historie dziewczyn, ich ból ,ktory było taki "moj" i rady... Rady, które słyszałam od znajomych, rodziny. Ale, gdy to sie słyszy od bliskich nie działa!!! Ja dotychczas nie wierzyłam w takie rady, takie podejscie do facetów itp. Byłam pewna, ze ja jestem w innej sytuacji, napotykam innych ludzi... Byłam w błędzie. Nasze historie sa podobne, tak jak i sposób na ich "przezycie". Zapomnieć, wybaczyc sobie i nie dawac im żadnego sygnału. Żadnego sygnału-ani, że mi juz na nim nie zalezy i mam go gdzies, ani ze zyc bez niego nie potrafimy... Brak jakiegokolwiek kontaktu jest najlepszym poczatkiem nowego. Pokaz córce forum, poradź jej, aby poczytała nasze historie. Nie jest sama. Niestety, takich historii jest dużo... Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaczynam...
Aga co z Tobą? Dużo siły Kobietko, żebyś jak najszybciej się podniosła. Pozdrowienia dla Wszystkich, trzymajcie się! Ja już chyba nie tęsknię, jakoś żyje... przegrałam tą miłość, ale nie przegrałam reszty życia... a będąc z nim raczej by tak było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaczynam...
codalej - najważniejsze, że jesteś przy niej... przy mnie mojej mamy nie było... :(. Przynajmniej nie wtedy gdy najbardziej potrzebowałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonę we łzach
Mówisz, żeby nie pokazywać im: "żadnego sygnału-ani, że mi juz na nim nie zalezy i mam go gdzies, ani ze zyc bez niego nie potrafimy... Brak jakiegokolwiek kontaktu jest najlepszym poczatkiem nowego." Chodzi Ci o to, że to najlepszy początek nowego życia, czy że wtedy oni chcą wrócić? Bo pisałaś, że Wy mieliście już jakieś rozstanie tak? I wrócił? A teraz byś chciała z nim być jakby się odezwał i przeprosił? Ja nie wiem co mam zrobić - na razie wzięłam zwolnienie, bo po jednym dniu pracy z nim byłam cała rozklejona. Rozmawiałam z mamą i mam zielone światło, żeby zmienić pracę - w razie czego mi pomoże, choć myślę, że nie będzie takiej potrzeby, bo mam dwa miesiące wypowiedzenia, więc powinnam przez ten czas coś znaleźć. No ale tyle czasu jeszcze będę musiała jakoś przetrwać. Na razie z jego strony cisza. W pracy zachowuje się jakbyśmy byli kumplami a ja udaję, że wszystko jest w porządku, chociaż pod stołem ręcę mi się trzęsą i po powrocie do domu odchorowuję to kilkugodzinnym płaczem. bardziej przeżywam to rozstanie niż rozwód. Nie rozumiem tego. Co robicie na codzień, żeby to przeżyć? Ja się staram, ale wszystko, dosłownie wszystko mi go przypomina...to bez sensu. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała swoją historię
tonę we łzach nie, ta cisza z Twojej strony ma byc dla Ciebie, to jest Twoja szansa. On nie jest wart Ciebie, nie jest wart kolejnej, Twojej szansy. Pamietaj, że to Ty dałaś mu swoją milość a on to zdeptał! Dlaczego masz znowu sie podkładać?! Nie rób tego, nie rób nic z myslą, że on coś zrozumie i wróci. W moim przypadku (w którego cieniu jeszcze trwam), to było ponowne nawiązanie kontaktu, który -byłam pewna, szedł ku lepszemu, na nowo sie poznawaliśmy, ufalismy sobie---niby, jak sie okazało. Jakie to było złudne... Pamietaj, jestes tu, bo ktoś sobie zakpił z Ciebie i Twoich uczuć, i ciezko jest Ci z tym. Wygrasz, jeśli to co tu przeczytasz pomoże Ci uwierzyć w siebie i bedziesz umiała obojetnie przejśc obok tej osoby. Nie rób nic, aby nakłonić go do powrotu, nie warto.... Trzymaj się:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tonę we łzach
Jesteś niesamowita! Skąd masz w sobie tyle siły? Ale co do mnie masz rację - on sobie zakpił. Wiesz, że ja nawet nie wiem dlaczego on odszedł? Byliśmy umówieni w Walentynki (nie mieszkaliśmy razem) i on po prostu zadźwonił chwilę przed godziną spotkania, że nie przyjedzie, bo nie ma sensu tego dalej ciągnąć, że teraz chce być sam i przeprasza, ale nie che rozmawiać, że chce odpocząć. I tyle. Oczywiście jak ta idiotka dźwoniłam do niego chyba sto razy i z ledwością się powstrzymałam, żeby do niego nie pojechać, ale chyba wystaczająco mnie to zabolało, żeby mnie powstrzymać przed tym upokorzoneiem. A w pracy nic po nim nie widać. Właściwie wygląda jakby odżył, jakby mu ulżyło. Nie wiem jak przetrwam te miesiące i jak w takim stanie znajdę nową pracę. Cieżko mi znaleźć wiarę w siebie, tak jak piszesz. Moje małżeństwo trwało pół roku, teraz kolejny mężczyzna, którego pokochałam tak bardzo odtrąca mnie bez słowa wyjaśnienia po 5 latach znajomości i 2 latach bycia razem. A Wy długo byliście razem? Dla mnie najgorsze jest to, że byłam go taka pewna, niczego się nie spodziewalam, niczego. :( Wygląda na to, że coś naprawdę ze mną jest nie tak. Powiedz, skąd w Tobie tyle wiary i siły? Widujesz go z nią tak jak pisałaś? Jeśli tak, to strasznie Ci współczuję. Trzymaj się cieplutko i dziękuję za wsparcie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa 9090
tone we lzach----bardzo dobrze Cie rozumiem,mi tez jest cholernir ciezko,ale to forum mi pomaga,sa dni kiedy bardzo chcialabym sama do niego napisac,ale powstrzymuje sie jakos przed tym osmieszeniem,bo wiem ze to nie ma sensu...ale z drugiej strony usycham,marnieje w oczach i nie umiem sobie poradzic..poradzcie mi cos

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokoko123

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokoko123
Wiecie co dziewczyny? Postanowiłam sobie, że tym razem będzie inaczej. *** Pasowaliśmy do siebie. Jak ulał. To ważne, bo jesteśmy dość specyficznymi osobami i ciężko nam odnaleźć kogoś "w klimacie". Warunki życia, jakie sobie wypracowaliśmy - idealne. Mogliśmy cieszyć się naszą skromną egzystencją i spokojnie, bez pośpiechu planować przyszłość. Wspólną przyszłość. Niestety... Coś było nie tak. Wg niego rzecz jasna. Co? Co, to nie jest ważne. Może jestem za gruba, za chuda, za mądra, za głupia, zbyt nadgorliwa, zbyt leniwa itd. itp? Może... Pewne jest jedno - on mnie nie kochał. Ja kochałam. Mimo wielu wad. Zastanawiałam się nie raz, czy warto. Wchodziło, że tak. On też się zastanawiał, a jakże, jednak w inny sposób. Ostentacyjnie poinformował mnie o tym fakcie, mówiąc, że nie wie, co ma robić. Zawalczyłam. Raz. Nie zgodziłam się na przerwę. Powiedziałam, że albo próbujemy, albo kończymy. Spróbowaliśmy. Byłam bardziej czujna i jeszcze bardziej zdystansowana. Obserwowałam. I zaobserwowałam że nie jest fajnie. I że, jak wspomniałam wyżej, on mnie nie kocha. Miarka się przebrała, gdy zaczął flirtować z inną (czyli - budować fundamenty pod ewentualny nowy związek). Nie chciał wyjaśniać. Uważał, że nic złego nie zrobił (czyli - to ja jestem wariatką). *** I - zachowałam się inaczej. Kiedyś - podobnie jak większość z Was kochane, próbowałam, udawałam super przyjaciółkę, płakałam, rozmawiałam etc. Teraz - odchodząc pojechałam po bandzie. Znam jego czułe punkty i dokładnie, z pełną premedytacją, trafiłam w nie. Tak, że zapamięta. Jest mi z tego powodu przykro, bo ranienie drugiej osoby nie jest moim hobby, ale... Przecież i tak nic z tego by nie wyszło. A pokazując rogi uwolniłam się ze schematu szmatki błagającej. I tyle. Nie piszę, nie dzwonię. Mam nadzieję, że będzie żałował. Nie życzę mu szczęścia. Jest mi obojętny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AAggAAAAAAAAAAA
Zaczynam ...nie mam kontaktu z dupkiem odkąd znalazł sobie dziewczynę...ciesze się ze u Ciebie dobrze...dziewczyny naprawde brak kontaktu to jedyne rozwiązanie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I ja tak myślę:)) jeśli mogę się wypowiedzieć;) U mnie otrząsanie trwało 1,5 roku i mam właściwie luz i zwis na tamto a czy było warto? i tak i nie. Tak ,bo wiem,że byłem i jestem dojrzały,przeżyłem coś niesamowitego wg mnie a nie bo...nie wyszła całość po prostu:)) Pozdrawiam Was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmoniaczek1
...dziewczyny naprawde brak kontaktu to jedyne rozwiązanie! ale rozwiazanie na co, przecież i tak sie nie odzywa.A powiem Ci dlaczego.Bo sobie mysli "dała sobie spokoj, zaczeła zyc swoim zyciem, wyleczyla sie" i w tym momencie ma czyste sumienie,nie wiedzac ze placzesz w poduszke i patrzysz na telefon bo może zadzwoni.Wyjeżdzam za tydzien w sobote z Polski.To jedyne rozwiazanie.Ale postanowilam ze do tego czasu codziennie bede go uswiadamiać że za nim tesknie, ze go kocham.Jesli nic sie nie zmieni, wówczas ja wyjade z czystym sumieniem ze zrobilam wszystko zeby o tym wiedzial,gdy dowie sie ze wyjechalam zostanie (mam nadzieje) w poczuciu winy ze bylam zmuszona wyjechac przez niego.W dniu wyjazdu wysle ostatniego smsa.Gdy bede na miejscu zaczne nowe zycie, i nie odezwe sie juz nigdy.Jesli bedzie chcial to mnie znajdzie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa 9090
Moniaczek---naprawde Cie podziwiam ...i mysle ze dobra decyzje podjelas,rozumiem Twoj bol i rozpacz..ja dzis widzialam mojego bylego,on mnie tez,patrzylismy sie na siebie i..tylko tyle,sama szukalam z nim kontaktu chociaz takiego,ale wiem tez,ze musze w koncu stanac na nogi,zaczac nowe zycie bez niego,a nie umiem,Moniaczek,odezwij sie czasem do mnie na gg jak sie masz i co sie zmienilo u Ciebie,pozdrawiam Cie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmoniaczek1
Nie podziwiaj mnie kochana,to nie jest tak pieknie jak wygląda.Jestem cienka i miekka jak kisielek,wyje rycze, truje du...e wszystkim na około mysle o nim,co robi, gdzie jest , z kim jest, czy już kogoś ma, czy juz z kimś spał....ryje mi to czaszke.Ale polecam DEPRIM dziewczęta....te "wesołe" tablety działaja cuda.Odstawilam je wczoraj, myslałam ze dam rade....ale jednak nie, szybko musialam do nich wrócic.biore rano i pod wieczór, spokojnie moge wtedy pracować i nawet zdarza mi sie usmiechnąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie jest mi smutno
Moje aniołki, nie róbcie tego błędu co ja i nie okazujcie im swójego bólu, smutku i tęsknoty. Bo jak zrobicie to raz, to zrobicie to po raz kolejny...aż wpadniecie w nawyk...a z nawyku w obsesję? Bo nie wiem jak już to nazwać? Wyobraźcie sobie, że on myślał, że to ja go tak naprawdę rzuciłam. Był pewny, że się śwetnie bez niego bawię, że mi dobrze i że go nie potrzebuję. Był wtedy jeszcze we mnie zakochany. Wiem, to dziwnie brzmi...zakochany ale odszedł do innej. Z nią pojechał na Sardynię do siostry, z nią jadał kolację, jej patrzył w oczy, do niej mówił: moja dziewczyno. Wiem, że kochał. Jej nie kochał ale było mu z nią dobrze. Wspólne zainteresowania, chętna i dzika w łóżku...czego może pragnać mężczyzna:) Ale odkochał się przez moje głupie zachowanie, łzy, tęsknotę. Stałam się mu obojętna. wcześniej szukał kontaktu, martwił się o mnie. Ale przestał. I nie boli mnie świadomość, że mnie nie kocha...bo do tego nie można zmusić nikogo. Boli mnie świadomość, że się tak poniżyłam, że pozwoliłam po sobie deptać. Że popadłam w jakiś dziwny nawyk, obsesję i nie potrafiłam ruszyć z miejsca. Kurczę prawie cały rok zmarnowany. Bo nie potrafiłam od samego początku zacisnąć zębów i być obojętną. Ta jego pewnosc, ze kogos mam i te spojrzenia w moja strone. Ja zamiast upewnic go w tym przekonaniu, robilam wszystko by wiedzial, ze nadal za nim tesknie, ze mi go brakuje, ze nadal czekam? To było najgorsze co moglam zrobic. Obojetnosc, to cos co najbardziej boli i daje do zastanowienia. Obojetnosc wzmaga tesknote...pamitajcie o tym. A okazywanie miłości, tęsknoty tylko pogarsza sprawe. Wy się upodlacie a oni rosną w siłe. Pamiętam nasze ostatnie spotkanie. Jak wrócił z nią z Sardynii (we wrześniu). To on je zaproponował...a ja głupia uległam. Pragnęłam go zobaczyć, usłyszeć...Był taki przygaszony, zmieszany. Ale gdy zobaczył, że mi nadal zależy odzyskał pewność siebie. Wtedy się we mnie odkochał. Spotkaliśmy się po dwóch dniach...powiedziałam mu, że nadal go kocham. Chciałam się do niego przytulić ostatni raz. Pożegnać się. Widziałam w jego oczach pogardę i ten jego fałszywy uśmiech.Nie dziwię się mu :) Wtedy widzieliśmy się ostatni raz. Jeszcze do siebie pisaliśmy. Gratulowałam mu zdania egzaminu na prawo jazdy, pisał, że rozstał się z E. i to ja zaczęłam pierwsza pisać, on tylko odpowiadał z grzeczności. Później z nią zamieszkał. Nawet nie złożył mi życzeń urodzinowych. Napisałam mu, że jest mi tego powodu przykro (wiem, powinnam się puknąć w głupią głowę). Rzecz jasna, że nie odpisał. Nie sądziłam, że jest we mnie tyle pokładów głupoty i autodestrukcji. Ale wiem, że to wszytko było po coś. Po to bym nigdy więcej nie popełniła tego samego błędu. Mądry człowiek uczy się na swoich błędach, sprytny na czyichś. I życzę Wam, abyście w waszej sytuacji były tymi sprytnymi. Wiem, że i tak nie posłuchacie i zrobicie po swojemu (bo się wam wydaje, że tak powinno być)...tak jak ja sądziłam. Nie słuchałam nikogo i brnęłam w to gówno. Pytał za co ja go kocham, przecież powinnam go nienawidzić - za to, że mnie zostawił. A prawda jest taka, że to ja pozwoliłam mu tak sądzić. Tak naprawdę to nikt nas nie skrzywdził - to my sobie na to pozwoliłyśmy- bo przecież to tylko my i nikt inny nie decyduje o naszym życiu. Chciałabym, żeby choć jedna z Was wyciągnęła wnioski z mojej historii. JAk będą chcieli kontaktu to się skontaktują, jak będą chcieli was widzieć to zrobią wszystko by się tak stało, jak zapragną wrócić to wrócą. A Wy im bardziej będziecie niedostępne i nieugięte tym bardziej dla nich atrakcyjne. Być może wtedy zrozumieją swój błąd:) Bądźcie mądre, KOBIETKI. Ból jeszcze długo nie minie. To jest uzależnione tylko od Was i pewnie trochę od uczucia, którym darzyłyście tego człowieka. Ale przede wszystkim od was! Płaczcie, wyjcie ale im tego nie pokazujcie. Nie udawajcie tez mega szczęśliwych. Po prostu przyjmijcie to do wiadomości. Stało się tak bo się wam nie układało, nie byliście tymi dwiema połówkami:) DOBRANOC. TRUSKAWKOWYCH SNÓW:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie jest mi smutno
Ach i jeszcze jedno. To jest czas dla was. Najlepszy czas by się samodoskonalić. Nauka języka, czytanie książek o samodoskonaleniu się, joga, aerobik, kosmetyczka. Ja miałam na to wszytko siłę do września. Od września do lutego (aż sama w to nie wierzę - 5 miesięcy!) zabrakło mi sił i chęci. To było najgorsze co mogłam zrobić. Zamknąć się w czterech ścianach i nie robić ze sobą nic. Mam nadzieję, że za niedługo nie tylko wrócę do swojej wrześniowej formy ale osiągnę sukces na każdej linii. Ja to wiem! To wszytko mi uzmysłowiło jaka jestem słaba. Ale wszystko idzie ku lepszemu. Pozwalam sobie zapomnieć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaAAAAagggaaaaaaaaaaaa
Juz nie jest mi smutno -wyjęłaś mi te słowa z ust. Jeśli cierpimy nie mogą o tym wiedzieć to daje im siłę. ja pare prób miałam nieodzywania sie i za każdym razem on miekł i nagle był miły, wreszcie zrozumiałam że to do niczego nie prowadzi, on się bawi dobrze, ma inną a myśl ze ja za nim płacze pozwala mu na rozne eksperymenty bo miał świadomosc że ja zawsze będę. No i nie jestem. W koncu zrozumiałam. Moniczko nic Ci nie da że będziesz chcisla wywołać u niego poczucie winy...nie zmusi sie nikogo do miłosci. Niestety ani płaczem, ani groźbą ani szantazem, mozna tylko sprawic ze znienawidza i zapomna o dobrych chwilach.Chcesz tego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
juz nie jest mi smutno-----pieknie to opisalas,nic dodac nic ujac,ale powiedz mi tak z reka na sercu..czy gdyby teraz chcial do Ciebie wrocic,prosilby,blagal to czy dalabys mu szanse?ta ostatnia?czy juz zupelnie sie wyleczylas i jak mijacie sie to jest Ci obojetny?pozdrawiam AGAA,MONIACZEK---trzymajcie sie,musimy dac rade!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ____Aga________
Niestety musimy, powiem Wam co mi pomaga - rozmowy z przyjaciółkami.Nie ma ich wiele ale wygadywanie pomaga nawet jak się magluje po raz setny to samo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
już nie jest mi smutno - doskonale ujete wszystko, ale doskonale rowniez wiemy ze przydzie dzien, kiedy nie bedziesz sie zgadzała z zadnym swoim slowem i kiedy znow to wszystko nabierze takiej kolosalnej siły i mocy, ze nie bedziesz mogła zrozumiec czemu to znow sie stało. po prostu sa takie dni, chwile, kiedy jest taki nawrót, ze wszystko staje sie znow nam tak bliskie, jedno małe wspomniennie i znow jest z nami. u mnie jak? hmm, moja historia jest bardziej skomplikowana. oprocz tego, ze ona to jest dziecko. i moze on nie chcial z nia być. ale dziecko jest. wiec granica niemiłosiernie mocna, niedostepnosc w kazdym calu. nie pisze nie prosze o spotkania. staram sie zyc. udaje sie. czsami mysle. ale to nie wspomnienia. nie mam za zcym cierpiec. bo wszystko to ból.ale jednak czasem sie rozpadam by znow pozbierac swoje klocki w zyciu. nie wazne jednak ile razy upadamy, a ile razy sie podniesiemy. wierze w to, ze jednak los uchronił mnie przed zyciem z takim dupkiem. a to dziecko pokazało, ze nigdy przenigdy mnie nie szanował i nigdy nie dazył takim uczuciem jak ja jego. ze wszystko było złudne i bezsensowne. to boli w srodku, jak pokonac to wszystko. znajomi sie mi dziwia, podziwiaja, ze usmiecham sie tak szczerze. ja po prostu chce życ. tak najzwyczajniej. bezwzglednu na to ile razy sobie obiecanie ze juz sobie nie pozwolicie, a jednak zrobie to. JESTEM Z WAMI !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała swoją historię
chyle czoła przed dziewczynami, które każdego dnia odnajdują w sobie sile. Wami, które chcecie zapomnieć, wybaczyć sobie i dać sobie szansę. To wielka sztuka WYBACZYC SOBIE. :) Czy ja mam w sobie tyle siły?! Uważałam, że nie. To niektóre z Was tak uważają. A więc, Wy tez macie ja w sobie, może tylko sama w nią nie wierzycie. Siła, dla nas, które dały prawdziwa siebie komuś i zostały brutalne obdarte z tego, to nie umiejętność przejścia obok tego bez żadnego cienia wzruszenia. Siła, to umiejętność wybaczenia sobie, radzenia sobie z tym, co miłe i co trudne. Bo nie ukrywajmy-cięzkie dni sa, jest ich tak wiele. Nikt za nas ich nie przeżyje. Ale to my, a nie, kto inny, musimy sobie pozwolić żyć dalej. To my kształtujemy swoje zycie. Tak, wiele rzeczy/sytuacji/ludzi jest niezależnych od nas - ale sa sprawy, które my tworzymy. Dałyście tak wiele, a co dostałyście w zamian...??? Fakt, w życiu nie wszystko należy dawać zadając tym samym czegoś w zamian. Ale my mówimy, o czymś, co łączy dwojga ludzi. Ludzi, którzy powinni być swoja oporą. Tutaj nie można sobie pozwolić na jednostronny układ. Tu oboje musimy brać i oboje dostawać. Trudno, nie wyszło. Wybaczmy sobie. Bądźmy rozważne, ale nie zamykajmy sie w sobie. To jak przeżyjemy nasze zycie, zależy od nas. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zela36
Witam wszystkie panie. Jestem kobieta , ktora ma za soba nieudany zwiazek, obecnie jestem w kolejnym, bardzo kocham mojego faceta, ale ostatnio dosc czesto sie klocimy, godzimy i tak w kolko. Walentynki razem milo spedzone a we wtorek kolejna klotnia i od tego dnia moj ukochany nie dzowni, nie pisze. Jestem wyczerpana, czekam az sie odezwie i nic, tak zobojetnial? nie wiem co robic, doradzcie mi cos prosze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zela36
Jestesmy ze soba 2 lata, dlugo musial mnie przekonywac do siebie az w koncu pokochalam a teraz co? Chcialabym do niego zadzwonic, zapytac dlaczego mi to robi, moze ma kogos, moze nie kocha mnie juz i chce to zakonczyc w taki sposob? Ta niepewnosc mnie dobija. Z drugiej strony nie chce tego robic, w koncu on nawalil i pierwszy powinien odnalezc ze mna kontakt, nie jem i nie spie, mam wszystkiego dosyc(:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa 9090
dzis znow go spotkalam,tyle ze dzis byl zupelny przypadek,oboje udajemy,ze nie znamy sie,ja odwrocilam glowe,widzialam zmieszanie na jego twarzy,on tez odwrocil glowe..smutne to,ale musze pogodzic sie z kleska... byly juz dni,kiedy myslalam ze dalam rade,ze najgorsze juz za mna... ale ostatnie dni uswiadomily mi ze jeszcze dlugi czas przede mna i musze stawic temu czola... pieknie napisalyscie o tym jak postepowac by nie upodlic sie... staram sie wiec udawac obojetna,niezainteresowana.. nie pisze,nie dzwonie,choc jak go widze to chce mi sie ryczec.. chcialabym wykrzyczec caly swoj bol,ale musze grac by wygrac... nie jest mi obojetny i musze znow go unikac,bo potem nie moge dojsc do siebie... zdaje sie na czas...ale jestem dumna z siebie,ze nie narzucam mu sie i nie prosze o spotkanie,o wyjasnienie.. mam tylko nadzieje,ze bedzie zalowal ,ze tak mnie zawiodl..tez nie zycze mu sczescia,niech sobie zyje swoim zyciem:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×