Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Gość Barti34
Wiem że to ciężkie i bardzo boli i was wszystkich rozumiem bo wiem jak bardzo przeżywałem moje rozstanie. Lecz chyba nie było by dobrze dalej żyć z taką rodzina która jest zapatrzona w własny czubek nosa. Szczególnie gdy do związku wkracza mama czyli jej mama. Zaangażowałem się bardzo w nią w jej rodziców. tak wiele nas połączyło, konie, wyjazdy wspólne, i nawet motoryzacja. Wylałem tyle łez jako facet. Nie jadłem i nie mogłem długo jeść. Stwierdziła prawie po roku że nie kocha i nie potrafi kochać. Że za rzadko ją zabierałem do kina do kawiarni ale czy tylko na tym się opiera wartość dwojga ludzi. Że koniary tak mają że nie potrafią kochać faceta.Bo jej pasja od dziecka są konie .Oddałbym jej swoją ostatnia kroplę krwi w chorobie by to ona była zdrowa. Nie uszanowała mnie i moje zaangażowania. Można opisać 10stro jak było miło ciepło. I się skończyło. Śni mi się nadal i jej rodzice. Cierpię nadal nosząc ja w sercu bo wiem że facet potrafi naprawdę kochać. I na pieszo pójdzie jeżeli nie miałby czym do kobiety którą się kocha nawet 10 czy 20km w danej chwili. Staram się szukać zajęcia by nie myśleć, od rozstania mija prawie 6 miesiąc. I mówię sobie p co się zaangażowałem dlaczego tak bardzo pokochałem. Jestem sam i spotykając kobietę z która się umówiłem nie potrafię się otworzyć i wszystko kończy się po jednym spotkaniu. A spotkałem wartościowe osoby może i nawet lepsze niż ona sama. I cóż muszę czekać aż uwolnię się z tego i z tej miłości w jedna stronę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barti34
A jeszcze dodam że w pierwszej kolejności jest sprawa materialna dla tej rodziny masz mniej wypadasz następny do gry i sprawdzenia. Bo ich córka musi mieć zapewnione wszystko czy to trochę nie żenujące. Jak ty masz gorszy pomysł na życie mniej zarabiasz to jej tak w głowie urobią że i tak Cie zostawi. To jakaś masakra sam teraz w to nie mogę uwierzyć że tak facet może się zaślepić w kobiecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uśmiecham się do Was
:)...brak słów...pozostaje tylko głupkowaty uśmiech. Pustka w głowie, przepełnione serce, scisnięty żolądek. Ot co pozostało z uczucia, które komuś podarowałam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubię goździki
hegemonka. jakbym sluchala swojej historii. tyle ze moj mnie oszukal ze nie bedzie sie kontaktowal z jedna dziewczyna a ostatanio w pracy zobaczylam jak milo ze soba rozmawiaja. Zerwalam a on powiedzial ze jestem szalona, egoistyczna i ze nie chce mnie znac. Tez zero skruchy. Przestalam wierzyc ze to co mowil, ze kocha, zalezy mu ze tylko mnie chce to prawda:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barti34
Ale wszyscy moi drodzy z drugiej strony wiele przez to zrozumiałem, że warto się cieszyć życiem, jest tyle miejsc na świecie które warto zobaczyć, tyle mądrych ludzi których warto poznać. Po co się zagłębiać w toksyczną materialistkę które mama ,tatuś i siostrzyczka układają co ona ma robić bo swoje zdanie ma ale tylko w sklepie do wydawania kasy. Więc wierzę że są kobiety i faceci warci życia i siebie nawzajem by dawać i brać coś i wnosić do związku ,dobre rzeczy. Wiem że uczucie jest bardzo silne i ciężko przez pierwsze dni sobie wszystko wytłumaczyć. Więc i chyba dziękuję teraz że tak się stało, bo całe życie bym miał z nią nowinki jej rodzinki. A najbardziej osy z ogromnym jadem jej mamuśki. Jak jakiś facet pozna kobietę o inicjałach K.K niech zamyka drzwi jak najszybciej za sobą bo może to ona czeka z żądłem do ukłucia kolejnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa w klubie
Jeszcze miesiac temu nawet nie wiedzialam o istnieniu kafeterii, a gdzie dopiero przyszloby mi do glowy pisanie tu czegokolwiek, a juz na pewno nie na takim topiku. Bylam szczesliwie zakochana, jak myslalam, ze wzajemnoscia. Dwa lata zwiazku, upadki i wzloty, jak u kazdego. Ale kochalam, i on kochal, tak mowil. Mowil tez ze na cale zycie, ze nie ma takiej opcji zebysmy kiedykolwiek mieli sie rozstac. Myslalam ze jestesmy w stanie przetrwac wszystko. Az tu nagle, miesiac temu on nagle odszedl. Nic sie nie wydarzylo i nic tego nie zapowiadalo. Tak z dnia na dzien i to bez zadnych wiekszych wyjasnien. Dla mnie to byl szok i nie moglam sie pozbierac. Najgorsze jest teraz to uczucie ze okazalam sie beznadziejna, ze on sie rozczarowal, znudzil. Jedynie to przychodzi mi do glowy, bo nie wydaje mi sie zeby mial kogos na boku. To bardzo boli, nagle czuje sie jak zupelnie inna osoba, bez wartosci, no bo komus nagle przeszlo zauroczenie, zobaczyl we mnie cos co sprawilo ze nie chce juz dluzej ze mna byc. To mnie bardzo przytlacza, o dziwo nie tesknota za nim. Mieszkamy w tym samym miescie, mamy wspolnych znajomych i przyjaciol, z ktorymi sie widujemy ale zawsze osobno. Od dnia kiedy sie wyprowadzil, nie mamy ze soba zadnego kontaktu. Znajomi zachowuja sie jakby o niczym nie wiedzieli, ale wiem ze pewnie wiedza wiecej o powodach jego odejscia. Nie mam odwagi zapytac, zreszta boje sie ze prawda moglaby mnie dobic. A tak moge sobie wymyslac latwiejsze dla mnie do przyjecia scenariusze. Nie wiem ile jeszcze to potrwa, wiem ze byloby mi latwiej gdybysmy pozostali w kontakcie, przynajmniej nie czulabym sie taka beznadziejna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa w klubie
wychodzenie, znajomi i udawanie ze jest ok nie pomaga. Na to chyba u mnie za wczesnie jeszcze. Tym bardziej ze wiem, ze musimy sie kiedys jeszcze choc przypadkiem spotkac. I jak ja sie mam wtedy zachowac? Bo normalnie to powinnam sie go zapytac: DLACZEGO? Ale wiem ze duma mi nie pozwoli. Zreszta juz pytalam, i niczego sie nie dowiedzialam. To dla mnie bardzo dziwne zachowanie z jego strony, bo kiedys rozmawialismy o wszystkim, dbalismy wzajemnie o to zeby nie robic drugiemu przykrosci, bylismy ze soba naprawde blisko. I nie jestesmy malolatami. Ja mam 32, on 36 lat. Mam poczucie krzywdy, bo wydaje mi sie ze nalezy mi sie choc slowo wyjasnienia. Nie moglabym juz do niego wrocic, balabym sie ze zrobilby to samo w przyszlosci, ale latwiej byloby mi gdybym wiedziala co sie stalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uśmiecham się do was
Kochana, prawdy i tak się nie dowiesz. Albo chciałabyś usłyszeć, że się znudziłaś? U mnie za kilka dni minie rok. Szukalam wyjaśnień w nim, w sobie, w wydarzeniach. I co? Do niczego mądrego nie doszłam. Czasem lepiej nie wiedzieć i żyć dalej. Czasem jest ciężko gdy serce rozrywa na strzępy. Lepiej nie pytać, nie dociekać. Bo utrata dumy boli duzo bardziej niż utrata czegokolwiek. Chciałabym być taka mądra rok temu. Ale jestem za słaba albo zbyt mocno kochałam...tylko nie wiem czy tego czlowieka czy marzenia, które chciaam z nim realizować. Niech jego serce też zaboli. Kop w dupę może wiele zdziałać. Niestety tak to już jest, że odtrącamy tych, którzy nas kochają a kochamy tych, którzy nas odtrącają. Ja nie potrafię otworzyć serca. Nikt mi nie pasuje. Nikt mnie nie zachwyca. to chore, że tęsknię za człowiekiem wyzutym z uczuć. Życzę powodzenia w znalezieniu tej prawdziwej miłości. Tej połówki na dobre i na złe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj nowa w klubie. To czego teraz doświadczam czytając Twoje słowa.. Nie, tego nie da się opisać. Gdybys cofneła sie jakies 200stron poznałabyś moja historie. Sprzed roku już. u mnie był nieco większy staż, ale sytuacja bardzo podobna, niemal identyczna.. Też zostawił bez ostrzeżenia, piękna love story naszego życia miała się nigdy nie skończyć..Świat runął mi jednego wieczoru. Od tego czasu minął juz ponad rok. To niesamowite, jak wiele się zmieniło. We mnie. Życzę Ci bys wykorzystała jak najlepiej dany ci od losu dar. Bo to wielki DAR. Możliwość ułożenia swojego zycia jeszcze raz. Bądź szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna111
"Bo to wielki DAR. Możliwość ułożenia swojego zycia jeszcze raz." pieknie napisane Kochana naprawde. zjawiam sie tu na chwile na nowo :) chociaz w nocy był w moich snach. dziecko juz jest. i oni szczesliwi tez. a ja? na nowo buduje swój świat... siebie... wierzycie w przeznaczenie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj bezimienna! Kochana mam nadzieję, że to budowanie świata na nowo, budowanie samej siebie przychodzi Ci z coraz większą łatwością. Jesteś niezwykle silna. Zawsze za to skrycie Cię podziwiałam. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna111
jest dobrze. naprawde. chociaz czasem jak ogladne zdjecia tego dziecka. /co robie juz coraz rzadziej./ to pozniej sny czy cos... ale? ja wierze w przeznaczenie. wiem, ze nigdy nie bylabym z nim szczesliwa. uśmiech. taki z glebi serca. poznalam tylu facetow o przeroznych charakterach. i wiecie co? kazdy z nich byl lepszy milszy niz tamten czlowiek ktory nie ze zniszczyl mnie, pomogl odrodzic sie na nowo. zobaczyc jakie zycie moze byc piekne. mnie podziwiać? eee tam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...i tak siedzę z głową wspartą na dłoni. W pustym mieszkaniu, wyglądam przez okno. Liczę liście na rozhuśtanych koronach drzew: 1,2,3...tysiąc. Cyk...cyk...cyk...mijają miesiące. Wszystkie liście zinwentaryzowane. Mało mi. Zliczam auta, motory i autobusy...ile to będzie...23 015, 48 911...milion okrągły - lecz co to? Ulicę zamknęli? Remont? Do diaska! Cy-cyk, cy-cyk, cy-cyk...leciutko kuleją pokryte kurzem wskazówki zegara. To zeszłej wiosny też już siedziałam w tym oknie? Naprawdę? Samotnie? To nie rok temu...w wysokiej trawie...On i Ja? Faktycznie masz rację. Zeszłej wiosny to już On z Nią w łożu Naszym jako małżeńskim kupionym...no tak, hm. Wpół do siedemnastej. Codziennie. I o każdej porze. Być może rahityczne wskazówki zegara przegrały finałową rundę z kurzem, a może to tylko śmierć baterii - efekt mnie cieszy - zegar zsolidaryzował się ze mną i zdechł. Chodzę do pracy i wracam do domu. Życie poza tym ograniczam do minimum, w każdym wyjściu upatrując ryzyko spotkania GO, bądź co gorsza - Ich. Nie jestem na takowe gotowa. A to za gruba. A to za blada. A to w niemodnym ubraniu, a On tego nie lubił. No wciąż nie dość dobra na taką konfrontację i już. Nie jestem przecież taka jak Ona. Na remontowanej ulicy deszczowy potok. Dwu milionowa pierwsza kropelka, dwu milionowa druga kropelka, dwu milionowa...kryształowo-migoczące deszczowe kropelki znikają w zapadającym zmroku. Trzy milionowy piąty stukot kropelki o parapet...trzy milionowy...zaplecione po turecku ręce układam na parapecie i składam na nich ciężką głowę. Cudownie. Zasypiam: Samotni nie chodzą do kina. Samotność ich w kinie zawstydza. I szkoda im łez, by na filmie Wzruszyć się. Samotni przez wiosnę przeklęci. Chroniczną tęsknotą dotknięci. Nieważne czy maj czy październik Patrzą w dal. A gdy noc nadejdzie Taki sen im się śni... On jest w nim wymarzonym księciem. Ona królewną zaklętą. Samotni nie chodzą do kina, Bo wstyd prosić o jeden bilet. I gdy seans trwa, wśród beztroskich siedzieć par. A gdy noc nadejdzie Taki sen im się śni... On jest w nim wymarzonym księciem. Ona królewną zaklętą. Samotni nie chodzą do kina. Samotność ich w kinie zawstydza. I film wciąż ten sam, Życie mija, a seans trwa. Seans trwa. Seans trwa... http://www.tekstowo.pl/piosenka,katarzyna_groniec,samotni_nie_chodza_do_kina.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieradzaca sobie
Ja sobie po rozstaniu nie radze za dobrze. Z jednej strony nie ukladalo nam sie za dobrze, z drugiej, wiem ze to ten jedyny. W przyplywie emocji powiedzielismy sobie: koniec. On pozniej chcial wracac, choc malo stanowczo, ale ja uznalam ze bede twarda, niech sie stara. Ale on nie zechcial sie starac wiecej. Nie moge miec pretensji, bo sama powiedzialam mu ze najlepiej bedzie jesli sie rozstaniemy, ale mowilam to bardziek z przekory, nie wierzylam w to wcale. Efekt jest taki ze nie jestesmy razem, ale ja wciaz czuje ze mogloby nam wyjsc. Tyle ze nie do konca wiem czy jego "koniec" takze wynikal z przekory czy moze faktycznie mial dosc. To nie pozwala mi podjac walki o niego. Mysle sobie jednak, ze chcialabym byc z kims kto bedzie w stanie walczyc o mnie do konca. Ja o niego juz zawalczylam w przeszlosci, chowajac gleboko swoja dume, honor i poswiecajac swoje wartosci. Teraz postanowilam nie robic nic. Poczekam, jesli naprawde kocha to wroci, jesli naprawde kocha ale nie ma odwagi wrocic to tez dobrze. Nie chce byc z tchorzem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj - to smutne co napisałaś. Ale wiesz, które zdanie mnie najbardziej uderzyło? Zestawienie Twojej oceny, że Wam się nie układało, z przekonaniem, ze to Ten Jedyny. Czemu? To tak jakbyś sama się skazywała na nieszczęśliwy związek. A skoro już się o Ciebie raz starał to może teraz też będzie? Może to taki typ po prostu, co musi kobietę na dystans trzymać, przez takie odchodzenie i wracanie, bo boi się zaangażować? Długo byliście razem? Co było właściwie przyczyną rozstania? To samo co wcześniej? Jeśli tak, to zapomnij o nim - a tak w ogóle to współczuję i przytulam. M_S

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieradzaca sobie
przyczyna rozstania? Nie wiem, ciezko powiedziec tak naprawde. Bylo wiele blachostek z obu stron, o ktorych nie warto nawet wspominac, bo teraz wiem ze to nie one byly problemem, ale tak naprawde to ze on ciagle zyl przeszloscia, jakims wyimaginowanym zyciem ktore dawno juz przezyl, a ciagle wydawalo mu sie ze to trwa. Ja czulam sie jak dodatek do jego zycia, jak spelnienie jego marzen o idealnej kobiecie, ktore nie ma nic wspolnego z zyciem codziennym. Dawalam mu to to czego nie mial od lat, ale dla niego ciagle wazniesze bylo to co kiedys. Kumple, ktorzy od dawna maja rodziny, byle dziewczyny, ktore maja od dawna rodzine i dzieci. Nie potrafil zrozumiec ze kazdy ma juz swoje zycie i nie potrzebuje go juz do niczego. Ze teraz to jego kolej na ulozenie zycia. On zostanie sam, ze swoja przeszloscia, ktorej nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poczekaj, bo nie wiem czy dobrze rozumiem. W zadzie jestem pewna, że nie rozumiem. ;) Bo piszesz, że czułaś się jak spełnienie jego marzeń o idealnej kobiecie. Dla mnie to brzmi super. Też bym tak chciała. To znaczy, że byłaś tą, którą sobie zawsze wymarzył tak? Zazdroszczę Ci, jak się nigdy tak nie czułam przy żadnym facecie. Ale czemu piszesz o tym, że to nie miało nic wspólnego z życiem codziennym? To znaczy, że zapraszał Cię romantyczne randki, ale w domu nie pomagał sprzątać? I co to znaczy, że czułaś się jak dodatek i że przeszłość była dla niego ważniejsza? Nie miał dla Ciebie czasu? Nie chciał się angażować? Jeśli faktycznie jest tak jak piszesz, to w końcu samotność do niego dotrze i pewnie docenił to co stracił - czyli Ciebie. :) Ale też tak sobie myślę, że może On oczekuje, że znowu to Ty zawalczysz, skoro już raz to zrobiłaś? Może w jakiś sposób go to dowartościowało i teraz chciałby poczuć się podobnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Migotko! Wróciłaś..! tak się cieszę. a z drugiej strony - smutno mi ogromnie.. Gdybyś była szczęśliwa pewnie byś tu już nie zaglądała.. Proszę Kochana, pisz co u Ciebie..! Przesyłam całusy i mocno przytulam. Myślałam często o Tobie:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Migotko,dobrze że wróciłaś:) Pisałaś nie dawno o liczeniu kropli,ja mam podobnie. Nie pozbierałam się jeszcze,może ten Jego chwilowy powrót rozdrapał rany. Pisz często. Pozdrawiam wszystkich:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna teczuszka
wczoraj odszedl, nie radze sobie ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uśmiecham się do was
Ciągle my..te same choć być może i inne. Ciągle powracające tutaj...a każda z nas chciałaby być wolna. Ale samego siebie nie da się oszukać. To ciągle do nas wraca. Znów zaczęłam tu czesto zaglądać. Juz nie ma we mnie tych dawnych uczuc. Powoli gasna...ale...boję sie, że pewnego dnia się obudzę i ten człowiek zacznie mi być obojętny. Wtedy nastapi uleczenia..ale nie wiem czy estem na to jeszcze gotowa. Pamiętacie jak ktoś pisał o kropkach? Ile w tym prawdy. Niedługo się wyciszymy zupełnie. Piszecie, że to dar, który trzeba wykorzystać. Prawda jest taka, że wszystko co nam przynosi życie jest darem - to też. Ile się nauczyłam przez ten czas i o ilu rzeczach zapomniałam. Coś sie we mnie urodziło ale też coś umarło. Tak naprawdę to tylko chyba Beren zaczął żyć na nowo pełnią życia. Cieszy mnie, że chociaż on:) Buzia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ostatni raz widziałam go 17 maja. Dopiero teraz jestem prawdziwie wolna. Najprawdopodobniej już go nigdy nie zobaczę. Zyję na nowo, uśmiecham się, aktywnie spędzam czas, nie zadręczam się tym co było.. Wyrzuciłam to ze swojej głowy. Z głowy. Nie z serca. W kwietniu odszedł ktoś kto pomógł mi przejść przez ten ciężki dla mnie rok. Wyjechał za granicę, nie zamierza wracać. Czasem rozmawiamy na gg, ale to nie to samo.. Wirtualna rozmowa nie zastąpi przytulenia, delikatnego pocałunku, wspólnie spędzonych chwil.. A tak się cieszyłam, ze znalazłam kogoś z kim może kiedyś zwiąże mnie los. Że kiedyś od przyjaźni przejdziemy do uczucia... Tak bardzo tego chciałam.. i On też. Ale życie miało dla nas inne plany.. I teraz tak jakoś mi ciężko.. Wracają wspomnienia... Gdybym tylko mogła znów znaleźć się przy moim przyjacielu, który pomógł mi stanąć na nogi, uśmiechać się, na nowo organizować sobie życie... Gdy rozmawiam z nim znikają wszelkie troski. Myśli o byłym umykają z głowy, w najbardziej ciemne zakamarki duszy. I nie wychodzą bardzo długo potem.. Ech. Przy tobie każdy dzień był zapomnieniem i chciało się beztrosko płynąć w dal. Piliśmy nasze słodkie przeznaczenie ty i ja. I nagle byłem gotów grać o wszystko i nawet jeśli to największy błąd gdy kocha się na prawdę cala reszta to blade tło. Tak miało być taka jak ty zdarza się tylko raz. Wznosiliśmy się coraz wyżej by dotykać nieba i za chwile spaść. Tak miało być na zawsze zamieszkać w ramionach twych trzeba podnieść się jakoś dalej iść bo tak miało być. http://www.youtube.com/watch?v=2dgMX8f40D8&feature=related

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
Za kazdym razem kiedy... cos nie tak, cos nie idzie po mysli... Wracaja wspomnienia... Ze to od tego czasu wszystko zaczeło upadać, wszystko zaczeło sie rozpadać... I czemu cierpienie ja? Skoro on tak ranił, tak świadomie zadał ból... Kołysze dziecko, caluje Ją... Usypiaja wszyscy we trójkę.. Ja. Wracam do pustego mieszkania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudna...
co noc dawne światy rozsypując w ruine, każdego poranka budząc świat nowy. co raz trudniejsze jest to tworzenie nowego świata. Minęło 1,5 roku od rozstania a ta rana nadal jest żywa...nadal jest najwazniejszy dla mego durnego serca. Poza tym ile można słuchać ze już powinnam kogoś mieć na stałe? Czy oni nie widzą, że się staram, ale nie potrafie pokochać na siłe. Stworzyć związek bez miłości, zeby nie gadali? Jeśli to ma pomóc to chcę stworzyć bo chcę wreszcie zapomnieć. Nie chcę go widywać na studiach i w banku, chce zapomnieć tylko... chcę by wybył z mych myśloi raz na zawsze lub wreszcie wrócił. Choć wiem, ze skoro nie wrócił na stałe przez 1,5roku to nie wróci już. Już było tak dobrze i może nadal jest. Może to dziś tylko taki zły dzień. Oby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieradzaca sobie
do Migotki: z tym spelnieniem marzen o idealnej kobiecie, to z jednej strony tak, tak o mnie mawial, i wiem ze naprawde dawalam mu wiele rzeczy, ktorych nigdy nie dostal od nikogo innego. Z drugiej strony, chodzilo mi o to ze mialam wrazenie on wszedl w ten zwiazek z gotowym idealem w glowie, i tak troche jakby chcial mnie naciagac pod ten wzorek. Ale niestey, zycie to nie tylko same rozowe chwile. Czasem dopada nas codziennosc, i ciezko ciagle naciagac sie pod czyjes wyobrazenie, kiedy masz np gorszy dzien albo nie do konca ciesza cie pewne zachowania drugiej osoby. On raczej nigdy mnie jakos szczegolnie nie olewal, ale brakowalo mu takiego spojrzenia z drugiej strony. W skrocie to dla niego jest dobrze kiedy jemu jest dobrze, na moje dobrze juz nie bylo miejsca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barti34
Witaj nowa. w klubie będzie wszystko dobrze zobaczysz. Ja jako facet zrobiłem wszystko by było dobrze by związek przetrwał ale mam za nią zadecydowała toksyczna kobieta. Jeżeli zechcesz porozmawiać na gg chętnie , może poczujesz się lepiej . Nie ma sensu zagłębiać się w toksycznych ludzi którym podarowało się uczucie. Jest wiele mężczyzn i kobiet chcących być kochanymi i mają inne wartości a nie tylko pieniądze domy pełna lodówkę. Osoby które potrafią się cieszyć wszystkim. Paradoksalne ale prawdziwe jako kobiety potrafią być fałszywe oczywiście nie wszystkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
czy to tylko kobiety? czy to tylko faceci? chyba na nic w zyciu nie ma reguły. tak został skonstruwany świat, to dzieki ludziom, jest wlasnie tak jak jest. wszystko ma byc łatwo na luzie, i jeszcze najlepiej bez zobowiazan... ciezko jest. ciezko jest pogodzić się. walczyć... tyle czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
pol roku od naszego rozstania.... miesiac odkad napisal,ze nie chce mnie znac... nie wiem dlaczego...co sie stalo,ze tak mnie znienawidzil? przeciez nie rozmawialismy,nie spotykalismy sie,czasem napisal smsa i to wszystko... teraz gdy widzimy sie ,odwraca glowe.. a ja?poznaje roznych mezczyzn,ale to nie to... znow o nim mysle,choc domyslam sie ze on znow z nia jest... ....dostalam nic...za WSZYSTKO..:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
masakra z tymi wszystkimi historami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej :) Ale mnie tutaj nie było.Ja nie widziałam go już pół roku ponad,nie słyszałam,zero kontaktów,wyjechał gdzieś podobno.Próbuję sobie ułożyć na nowo życie,poznałam kogoś z kim chce stworzyć związek.Jest młodszy ale bardzo dojrzały.Czuję się wspaniale w Jego towarzystwie..Czasem tylko nocami wspominam pana C.i jestem ciekawa czy chociaż troszkę jeszcze o mnie myśli,czy wspomina mnie dobrze,czy ma kogoś?Gdzieś głeboko w sercu nadal chyba kocham..kocham wspomnienie o nim chociaż już nie jego.Teraz liczy się dla mnie Artur.Mam nadzieję,że będzie dobrze :) Trzymajcie się Kochane moje :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×