Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Gość
Czy tylko ja nadal sobie nie radze???Gdzie wszyscy jesteście???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enri
Ludzie, czy Wy naprawde nie widzicie , ze cos w Waszym postepowaniu wykracza poza granice normalnego zachowania?? Poczatki rozstania sa trudne, owszem, po to wlasnie istnieje kafe,zeby wspierac i pomoc w przejsciu najciezszego okresu. Po krytycznym momencie nastepuje spadek emocji, zaczyna sie myslec , z internetowego forum powracac do rzeczywistosci i realnego swiata. Szokuje mnie , ze sa tutaj ludzie, na tym topiku, co rozstali sie baaaaardzo dawno temu i nadal tu siedza i biadola. To wyrazny sygnal, ze standardowe sposoby pomocy w takich sytuacjach zawiodly i nalezy sie zwrocic do specjalisty o pomoc. Spojrzcie, kto wyszedl z tego kryzysu to nie siedzi juz na kafe, ale konstruuje nowe zycie; ludzie po rozpadzie zwiazku , ktorzy tu zostali i dalej snuja wielomisieczne wynurzenia zatrzymali sie w miejscu! Nic w Waszej sytuacji sie nie zmieni, jesli jedynym punktem oparcia i pomocy dalej bedzie kafeteria. Ten etap powinien byc juz DAWNO za Wami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co zrobić
jeśli ma się świadomość, że żyło się tylko dla tego jednego człowieka, że z jego odejściem skończyło się życie, nie ma już żadnego celu, nie ma przyszłości, nie ma już nic? ja tał właśnie czuję. i nic tego nie zmieni, mnie już nie ma, został ból i cierpienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Enri - ale każdy ma inny charakter i inaczej przeżywa. Jedni szybciej , inni dłużej dochodzą do siebie. A są osoby które stanęły na nogi jak np Beren ale nadal piszą bo pomagają tym, którzy jeszcze sobie nie poradzili. Ja rozstałam się ponad miesiac temu. Dla niektórych to szmat czasu a do mnie dopiero zaczyna docierać beznadziejność tej sytuacji i jej nieodwracalność. Czuję się teraz gorzej niż tydzień, dwa po rozstaniu... Migdałki już długo cierpią, ale może to dlatego, że to prawdziwa i jedyna miłość...ja tez wcześniej z nikim nie byłam tak szczęśliwa. Miałam związki w których kochałam, ale nie było to tak jak teraz że wszystko wydawało się idealne. Wróciłam z wakacji i od razu mi się pogorszyło. Nie znam powodu na razie...Widocznie u mnie w ten sposób to przebiega...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enri
Aga, miesiac to jest bardzo krotki okres. Bardzo. Jednak kilka miesiecy juz nie-czlowiek sie przystosowuje i postepuja naturalne procesy zmiany, adaptacji do nowej sytuacji. Nie na prozno mowi sie, ze "czas leczy rany"-bo faktycznie stany emocjonalne czlowieka w podobny sposob sie goja , tyle ze dluzej. Celem samym w sobie po rozstaniu jest proba powrocenia do stanu rownowagi, spokoju i poczucia calkowitego zaspokojenia potrzeb, a moze byc to dokonane jedynie przez ewaluacje i przechodzenie kolejnych etapow. Ktos , kto zafiksuje sie na wylewaniu zalow na forum i bedzie w tym trwal rownoczesnie nie robiac nic w kierunku poprawy swojej sytuacji,nie robiac postepow w roumowaniu i postrzeganiu swiata, pozostanie pograzony w cierpieniu i tesknocie, co moze przemienic sie w dlugotrwala depresje. Beren z kolei pozostal na forum , ale zauwaz, ze przyjal inna role-nie zalamanego , a pomagajacego. A to tez jest dowodem na rozwoj i dobrze prognozuje na przyszlosc. Zreszta mysle, ze terazniejszosc jest juz dla niego pogodna:) Wierz mi, "uwieszenie " sie na na wirtualnym swiecie i zaniedbanie powracania do harmonii w realu tylko odsunie w czasie to co nieuchronne. W koncu trzeba bedzie stanac twarza w twarz i sam na sam z niechciana sytuacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie jestem tu nowa.. rok temu świeżo po rozstaniu, zaczęłam pisywac na kafe.. wtedy głównie w topiku: "Prawdziwa miłość nigdy nie umiera naprawdę.." wtedy w to wierzyłam, a dziś.. kocham..i nie nawidzę w jednym:Pniestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie będę biadolić.. jak mi żle.. bo jest dobrze. Owszem tęsknie czasem, ale czasem:PJestem sama, ale widzę jakie zycie jest cudne, mogę się realizować, mam czas na wszystko, robię co chce.. Fakt brakuje mi miłości, ale po co pchać się na siłę w coś bez znaczenia. Kiedyś przyjdzie:(A wogóle to widzę że dzięki rozsatniu dorosłam, zmieniłam się. I nie wierze w miłość jaką taką, nie ma co ufac do granic facetom, trzeba trzymać ich na dystans, żeby nigdy nie mieli calutkiej mnie:P no i jeszcze jedna kwestia, nie mozna zakochać się bez pamięci.. to FACET musi kochać jak szalony, a kobieta wdzięcznie odwzajemniać ale mieć swoje życie:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaa.....
Więc... dołańczam się. Po prawie 5latach zostałam sama, kłóciliśmy się miałam fochy, facet w końcu mnie zostawił, przez sms, pisałam,dzwoniłam nie chciał gadać, powtarzał,że to koniec, od rozstania minęło 1,5mies. a dzisiaj nie mam już nikogo - nie mam faceta, nie mam z kim pogadać, koleżanki mnie chyba olały,bo nawet nie zainteresują się, jak sobie radzę, jak to się mówi "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Nie mam nikogo, muszę udawać przed wszystkimi,że jest ok, w pracy się uśmiechać. Właśnie się wypłakałam ale musze już przestać, bo ojciec wrócił z pracy, przecież on nie zrozumie,że życie m się zawaliło. Nie radzę sobie, chwilami jest lepiej ale szybko mija. Nie mam sensu życia, gdzie go szukać w pracy?na studiach. Jeszcze 2mies. temu miałam wszystko- faceta,z którym miałam zamieszkać w innym mieście i mieć dziecko, przyjaciółki-które, chyba nigdy nimi nie były i szczęśliwe życie. Po tamtym życiu nie został nawet cień, nie ma już mnie nie ma nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
"Rozstanie to jedno z najboleśniejszych doświadczeń życiowych. W skali stresu rozwód zajmuje drugą pozycję (80 punktów na 100), zaraz po śmierci współmałżonka i stracie dziecka. Rozstanie oznacza koniec pewnego etapu i jak każda zmiana, nawet ta pozytywna, bywa ogromnie stresujące. Psychologowie oceniają, że „żałoba” po odejściu partnera, może trwać od roku do dwóch lat. Obserwując osoby przeżywające rozstanie, często jesteśmy zaskoczeni ich „odpowiedzią” na cierpienie i smutek związane z utratą partnera. Reakcja na stres, spowodowany zerwaniem relacji, bywa bardzo skrajna i zależy od jednostki. Czasami osobom przeżywającym rozstanie, w powrocie do równowagi, pomaga wsparcie rodziny oraz przyjaciół, ucieczka w pracę lub hobby. W innych przypadkach niezbędna jest pomoc specjalisty, aby uporać się z traumą rozstania. W obu sytuacjach ważne jest jednak, aby otoczenie – bliscy, znajomi, środowisko zawodowe – zaakceptowali emocje, jakie przeżywa osoba, która przechodzi przez rozwód. Złość, ból, rozgoryczenie, poczucie olbrzymiej straty, spadek samooceny, brak celu – to jedne z wielu emocji, jakich doświadczają osoby przeżywające rozstanie. Akceptacja dla tych uczuć, a co za tym idzie akceptacja osoby, która je przeżywa, jest bezcenna dla człowieka, który właśnie zakończył ważny etap w swoim życiu – związek z drugim człowiekiem. Steve Duck, psycholog badający relacje międzyludzkie, wyróżnił cztery etapy rozpadu związku: fazę interpersonalną (myślimy, jak bardzo niesatysfakcjonujący jest dla nas związek), fazę diady (dyskutowanie na temat rozstania z partnerem), fazę społeczną (przekazywanie informacji o rozstaniu innym osobom) oraz ponownie fazę interpersonalną (fakt rozstania zostaje przyjęty do wiadomości i podejmujemy próbę sformułowania własnej oceny tego, co się stało). Każda z wymienionych faz jest równie stresująca i bolesna. Oczywiście nie bez znaczenia jest rola, jaka przypadła nam w udziale podczas rozstania – czy jesteśmy osobą porzucaną, porzucającą czy decyzję o zakończeniu związku podejmujemy wspólnie z partnerem. Według badań psycholog Robin Akert porzucani czuli się bardziej pokrzywdzeni i wszyscy skarżyli się na zaburzenia somatyczne (bóle głowy i żołądka, zaburzenia snu i trawienia ) dokuczające jeszcze kilka tygodni po rozstaniu. Porzucający ocenili sytuacje rozstania jako mniej bolesną i zgłaszali najmniej symptomów somatycznych. Osoby, które należały do kategorii „rozstających się” czyli wspólnie podejmujących decyzję o rozstaniu, uniknęli poważnych zaburzeń somatycznych, nie byli tak głęboko zranieni jak porzucani, ale nie zaadaptowali się do nowej sytuacji tak dobrze jak porzucający. Oznacza to, że wspólna decyzja o rozstaniu jest przeżyciem bardziej stresującym niż decyzja podjęta samodzielnie. Rola, jaką odgrywamy w zakończeniu związku oraz płeć, wpływają na to jak w przyszłości będą układać się nasze relacje z byłym partnerem. Badania Akert pokazały zaskakującą zależność w relacjach damsko – męskich po rozstaniu - mężczyźni nie są zainteresowani kontynuowaniem znajomości, w sytuacji, kiedy byli porzucanymi lub porzucającymi. Kobiety, za to, częściej pragną przekształcenia zakończonego związku w przyjaźń, zwłaszcza, jeśli były porzucanymi. W sytuacji, kiedy para podejmowała wspólnie decyzję o rozstaniu, zarówno mężczyźni jak i kobiety, byli zainteresowani kontynuowaniem znajomości na stopie przyjacielskiej. Dla mężczyzn koniec związku, niezależnie od tego czy byli porzucani czy porzucającymi, jest sytuacją niekomfortową (odpowiedzialność za rozstanie vs brak kontroli ) i prowadzi do zerwania więzi z eks partnerem i podążeniem naprzód. Kobiety, nawet, jeśli były porzucane, pragną platonicznej przyjaźni po zakończeniu romantycznego związku. W sytuacji, kiedy odpowiedzialność za rozpad związku rozkładała się na obie strony, zarówno kobiety jak i mężczyźni wyrażali większą chęć do kontynuowania znajomości na stopie przyjacielskiej. "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Hej Zalana i aaa. Aaa, ja zauważyłam, że u większości osób które zostały porzucone nie było konkretnego powodu, Nie zdradzałyśmy, nie robiłysmy jakiś strasznych rzeczy, a zostałyśmy zostawione... Enri - masz dużo racji w tym co piszesz...nie można ciągle tkwić w tym żalu ale np mnie bardzo kafe pomaga - moge się wyżalić, wyrzucić z siebie wszystko potem jest mi lepiej. Widzę że są tu osoby które przeżywają to samo i jednak większość w końcu zaczyna normalnie żyć... To daje nam wszystkim nadzieje na szybkie uzdrowienie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaa.....
Tzn. ja nie mówie,że nie było powodu, częste kłotnie a ostatnia sprowokowana przeze mnie i moje przykre słowa w stosunku do niego. Rozumiem,że miał dosyć ale to nie znaczy,że pogodziłam się,że już go nie ma w moim życiu. Nie wiem, czy dożyję do tego roku czy dwóch, żeby to minęło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaaa dozyjesz.. będzie bolało.. będą świeta.. gwaiazka, ból ogromny.. miałam to.. rok traumy prawie... ponieważ przypominasz sobie a rok temu to a tamto.. a teraz po roku, pamiętam.. że rok temu już Go nie było:(Że mimo wszystko bylo dobrze, że rozpacz nie byal potrzebna, bo moglam sama robić co chciałam.. ogarnełam wszystkie swoje sprawy, wypiękniałam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enri
Aga , konczac temat-jesli Ci to pomaga , to jak najbardziej nalezy to robic, jednak nie mozna sie w tym zapamietac. Ja po rozstaniu siedzialam na kafe od rana do wieczora przez jakies 2 miesiace. No doslownie bez przerwy. Nie ukrywam, ze bardzo mi to pomoglo, teraz minelo juz 5 miesiecy i naprawde jest dobrze:)zagladam na forum od czasu do czasu, rzadko sie udzielam, raczej czytam. Intuicja mowi mi, ze jestes inteligentna i silna, wiec najpewniej w kilkanascie tygodni i u ciebie nastapia jako taka stabilizacja. Jak ktoras z kolezanek wczesniej opisala swoja sytuacje, to musze przyznac, ze jest to idealne przedstawienie i mojej sytuacji-tez tesknie do milosci i czasami ( a nawet czesto ) powracam myslami do szczesliwych chwil z bylym partnerem, ale czuje sie zadowlona z zycia mimo wszystko. I Ty tez bedziesz. Pamietaj o tym, ze trzeba sie wziac za pysk, byc silnym i trzezwo spogladac na swiat. Wszystko, co dobre , to jeszcze przed Toba:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna111
HEJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJ ! Troszke mnie nie było, ale jednak postanowiłam napisac :) Troszke przegladnelam co tam i jak tam u kogo. Beren - ciesze sie, widze wszystko kwitnie, co kwitnoć powinnoo :) GRAULACJE! Zaza - widze cos chwilowe gorsze samopoczucie, tez jakos nastapiło, ale zdolna i silna kobieta szybciutko sobie poradziła. ! :) Migdałki !!! Ona Skarbie :* Aga ;* miesiac go nie widziałam, az do wczoraj wrocilam z Krakowa, spontaniczny wypad na impreze i on :) tak tak rozmawialismy - jest ok :) ma dziecko i niech se ma nawet matka chrzestna zostac moge :) a jak !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enri
Zalana Zakochana- wydaje mi sie, ze znajduje sie w takim samym punkcie jak ty. No, moze o krok wczesniej:) Ciesze sie, ze jest ktos tutaj majacy nadzieje i bez obaw patrzacy w przyszlosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mia1234
Chyba się dołączę. Zerwał ze mną w poniedziałek, nie wiem nawet dlaczego. Nie chcę wiedzieć. Boli jak cholera, ale wiem, że muszę sobie poradzić. I zero kontaktu. Inaczej nigdy nie dojdę do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaaaa.. i nawet nie iwesz jak dobrze, wiem co czujesz.. też dlugi związek kilka lat:)dobry ciepły związek, było cudownie, pierścionek, miało byc pięknie.. i odszedl.. odchodzil każdego dnia, powoli aż wkońcu olał mnie tak bardzo, a mimo to ja ratowałam, wkońcu poszedł w dlugą i tyle go widziałam:P miesiac po rozsatniu miałam urodziny- wiesz jak bolało, jak nawet nie napisał głupiego "najlepszego" nic zero.. w rok wstecz oświadczał się:P bleee..nie warto tak cierpieć, zbieraj sie w sobie, zrob coś dla sibie, zapisz się na zajęcia jakies, pracuj, piekniej, imprezuj a szybko zleci.. a w trakcie poznasz nową miłośc:) Ps. Ciąglę Go kocham, ale patrze inaczej, skoro nie mogę czuć się kochana przez Niego, to po co biegac i tęksnić.. nie warto..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mia1234
Przykre... My też byliśmy zaręczeni, a 2 dni przed rozstaniem mówił mi jeszcze, że już teraz mógłby mieć ze mną dziecko. A rzucając mnie, powiedział, że jak myśli o przyszłości, to nie wyobraża nas sobie razem przed ołtarzem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny i powiem Wam, że jestem sama, boli czasem.. ale nie tak bardzo jak kiedyś:( Widzę jak się rozwijam, jak podnosze kwalifikację, jak ciągle poznaję nowe rzeczy, każdego dnia otwierają się przede mną nowe możliwości.. w ciągu tego roku zobaczyłam więcej i doświadczyłam więcej niż przez lata trwania związku. Prawda jest taka, że samotnośc jest dobra, można wszystko ładnie ułożyć:) Cierpię czasem, myślę czasem o nim, wspominam.. ale też nie wyobrażam sobie zycia znowu z nim.. A kiedyś ironio nie widziałam życia bez niego:P POznałam swoje błędy, z perspektywy widzę jak powinno być w związku. Obserwuje inne pary i wiem mniej więcej co i jak..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uszaki do góry dziewczyny:) Będzie dobrze, wykorzystajcie godnie ten czas.. robcie wszystko tylko dla siebie i tak jak wam pasuje.. miłośc nowa przyjdzie.. i będzie lepsza.. Nie ma sensu rozpaczać za draniem ktory porzucił..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Enri - dzięki za komplement i wsparcie:) Bezimienna - :* cieszę się, że jesteś tak optymistycznie nastawiona do życia:):) Zalana Zakochana - a możesz troszkę streścić Twoją historię, dlaczego się rozstaliście, czy macie kontakt itd?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Znajoma która dosyć dobrze mnie zna powiedziała jedno..."jestem pewna że jesienią już będziesz całkiem inną osobą, będziesz odrodzona i radosna"...wierze w to i postanowiłam, że choćby nie wiem co nie będę dłużej cierpieć. Temat jest "jak sobie radzicie po rozstaniu" no więc ja dzisiaj kupiłam 3 książki bo wiem, że jak mam trochę czasu wolnego to myślę o nim i się dołuje, ale jeśli czytam fajną książkę w tym czasie to od razu mi lepiej. W pierwszych dniach po rozstaniu wciągnęłam się w serial, miałam zwolnienie lekarskie (tak przezywałam, że nie mogłam pracować) że oglądałam po 3-4 odcinki dziennie. I tez było mi lepiej, oglądając nie myślałam o nim a czas leciał...a jak Enri napisała CZAS LECZY RANY... Wiadomo, że nie ma cudownego lekarstwa a każdy sobie radzi inaczej. Ja jak łapie doła to wyżalam sie przyjaciółce - czy przez telefon czy wylewam wszystko w mailu, i też mi lżej - dzisiaj tak miałam. Przepłakałam pół popołudnia,ale wygadałam się, napisałam maila i już teraz lepiej się czuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) byliśmy razem 5 lat, bylo cudownie przez jakieś 4,5 roku, planowaliśmy ślub, dzieci.. wszystko, każdy tylko czekał kiedy wkońcu się chajtniemy, bylismy tak zgodni, szczęsliwi, idealnie... rodzinki się znały, lubiały, miód.. On kochał jak szalony, naprawdę.. jakoś na pół roku przed końcem.. związku, zaczął się odsuwać.. Coraz mniej czasu miał dla mnie, jakieś hobby, praca, a ja zrozpaczona tym wszystkim napierałam, w między czasie wynikła inna sprawa,ale nie chce rozdrapywać (nie zdrada) i wogole dogadać się nie moglismy, on jeszcze silniej zamykał się w skorupie, olewając mnie a ja popadalam z nadopiekuńczości po wręcz histerię i nienawiśc do Niego.. Codziennie kłótnie, zero dogadania.. wkońcu zaczoł zrywac kontakt, na tydzien.. ja też się nie odzywałam, ale wkońcu zawsze bieglam do niego, chciałam naprawiać.. Ostatecznie za któryms razem, takei zrywu kontaktu gy pobiegłam do Niego powiedział " chce być sam, nie chce związku, mam dośc.. " i olał mnie.. osikał cieplym moczem. Do grudnia zero kontaktu.. nie zlożyl mi nawet zyczen na urodziny:p cham i prostak.. jakoś wprzed grudniem ja wyslałm jemu kartke na urodziny " wszystkiego najlepszego" i tyle, odpisał sms.. " że dziękuje i gorąco pozdrawia" jakoś tak.. potem jakis kontakt mielismy , nawet się spotykaliśmy.. myslalam że wróci.. ale ulotnie minelo jak znowu sezon zimowy sie skonczył, miał wiecej pracy i teraz znowu milczymy.. ( w walentynki mi pisał jak mnei kocha.. bleeee. tegoroczne:P) Nie kocha.. z nudow pospotykals ie ze mną gdy pracy nie miał:P mam gdzieś taką milość:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Zalana - hehe u mnie było krócej ale podobne argumenty na koniec "nie chcę związku, chcę być sam" a nie mówił, że go męczysz?ze czuje się zniewolony? Oni wszyscy są podobni. Czyli od walentynek kontaktu nie macie?I co,łatwiej Ci? Ja wciąż nie mogę się odciąć od niego. Histerycznie się boję całkowicie go stracić... Dzisiaj ostatni dzień urlopu. Spędziłam go w domku z herbatką, chora, po usuniętej ósemce:( i z dołem okropnym...cieżko bedzie wrócic do pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaa.....
No to pieknie, zalana Zakochana-możemy podać sobie rękę, u mnie właściwie sytuacja jest identyczna, jak u Ciebie. Tyle,że mój zerwał przez sms. To już wiem,że nie wróci:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja sobie przestajje radzić :( Zaraz po rozstaniu było duużo lepiej niż teraz...mam wyrzuty sumienia jak spedzam czas ze znajomymi...Dopiero własnie zaczyna docierać do mnie,że nas już tak naprawdę nie ma :( Mam doła na całej linii a jeszcze pan C.na gg ma opis do piosenki Ira"Cały Twoj świat" nie wiem dlaczego...Boli :( http://www.youtube.com/watch?v=TwzHSKUdjsw

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefaniaharper
heh enri, żeby to było takie proste... ja myślałam zawsze, ze taka madra jestem i nie zwiążę sie nigdy z kimś ,kto mnie będzie maltretował, że ucieknę po pierwszym niepokojącym sygnale... nie uciekłam, zostalam przy nim na dwa lata i jeszcze do tej pory pozwalam mu się nade mną pastwić psychicznie... ciągnie się to pół roku, dlatego poszłam do specjalisty... ale nie z powodu żalu po rozstaniu, tylko żalu po rozstaniu z chorym człowiekiem, z toksycznym mężczyzną... po dwóch latach manipulowania mną przez zajebiscie inteligentne dorosłe dziecko alkoholika i ja mam zrytą psychę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enri
Stefani, podejrzewam, ze absolutnie nikt wiazac sie z kims nie podejrzewal , ze bedzie mialo to nieprzyjemny final. Ty masz sytuacje patologiczna, co stawia sytuacje w zupelnie innym swietle . Tego typu zwiazki najczesciej wlasnie wymagaja uczestnictwa osoby wykwalifikowanej w pomaganiu. W wiekszosci ludzie maja jednak zdrowe realcje przed rozstaniem, dlatego i powrot do rownowagi jest latwiejszy, bo nie zostawaly poddawane wczesniej wielomiesiecznym (lub wieloletnim) torturom psycicznym. I wiem, ze to nie jest proste. Ha, powiedzialabym, ze to jest jedna z trudniejszych rzeczy, z ktorymi przyszlo mi sie w zyciu zmagac. Jednak po swoim przykladzie, a tez setek innych osob wiem, ze jest to mozliwe. Co wiecej, mozna byc jeszcze w przyszlosci bardzo szczesliwym:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×