Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Magda_48

życie pod jednym dachem po rozwodzie

Polecane posty

Gość Magda_48

Jestem 4 lata po rozwodzie. Mieszkam z byłym mężem pod jednym dachem, wspólnie razem budowalismy dom. Rozwód nastąpił po 24 latach małżeństwa, które były dla mnie wielką gehenną. Były mąż nadużywał alkoholu, był agresywny w stosunku do mnie, znęcał sie psychicznie nad dziećmi. W końcu nastąpil przełom we mnie i nie wytrzymalam: wnioslam sprawe o rozwód. Bez orzekania o winie, bo nie mialam siły, aby toczyć boje o orzekaniu winy. Chcialam tylko poczucia, iż nie ma prawa sie znęcać nad nami. Może to dziwić, ale jednocześnie mialam nadzieje, że to go postawi na nogi, ze zrozumie, iż stracił to co najważniejsze w zyciu: rodzine. Nie robiliśmy podziału majątku. Postanowiłam, ze w miarę będę dbać o niego. Gotowanie, pranie. Nie chodziło o korzyści materialne, bo zarabiał bardzo mało. Utrzymanie domu spoczywało głównie na mnie.Dodam, ze w międzi czasie w trakcie czekania na orzekanie rozwodu, wyrzucono go z pracy za nadużywanie alkoholu. po pół roku załatwilam mu powrot do tej samej pracy, za co w ramach podziękowania usłyszałam zdanie: jak to zalatwialaś to jak dawalaś: na stole czy na biurku? Dwa lata po rozwodzie musialam wnieść sprawe o znęcanie, nie można było inaczej. Dostal 1 rok na 3 lata w zawieszeniu. Kilka miesięcy temu poznalam kogoś, pierwszy raz w zyciu poznalam co znaczy mieć w kims oparcie, poczułam, ze komuś naprawde zależy na mnie. Przyjechal na kawe. I wtedy moj były wpadl w wściekłość. Jak ja moglam przyprowadzić kogoś do naszego wspólnego domu? Picie, chodzenie i wyżalanie się do ludzi. A ludzie oczywiście, mimo iż widzieli przedtem jakie mialam zycie, buntują go przeciwko mnie. Dzieci są za mną. Sa dorosle, 22 i 21 lat. A ja czuję sie taka zaszczuta. Żyć mi sie nie chce. Czy nie mam prawa do szczęścia? Nie ja rozbiłam nasze małżeństwo. Jego rodzina calkowicie sie odizolowala od niego, bo wiedzą, że z nim nie ma dyskusji, nie mozna, nigdy nie mozna bylo spokojnie porozmawiać. Zawsze bylo tylko jego własne JA na pierwszym miejscu. Czy mam prawo mieć jakąś prywatność w domu, ktory wspólnie budowałam wspólnie z kimś, kto zniszczył naszą rodzinę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlaczego nie było podziału
majatku??? nie rozumiem w imię czego postanowiłas dbac o niego, gotować etc???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
naprawde masz 48 lat? czytajac to mam wrazenie, ze czytam \"z pamietnika nastolatki\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda_48
bo nie chcialam, aby sie zupelnie stoczył. wiedzialam, ze zginie beze mnie, nie chcialam tego. Nie chcialam, aby dzieci patrzyły jak się stacza. Popełnilam błąd. Wiem, ale to dlatego, ze nigdy nie mylalam o sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
błędy się w życiu robi po to by się czegoś nauczyć, głównie by się nauczyć je naprawiać. nigdy na nic nie jest za późno. rób podział majątku, poradź się prawnika jak zrobić żeby sąd zasądził faktyczny podział mienia, a nie współużytkowanie (chodzi o to by dom/mieszkanie można było sprzedać i kupić 2 mniejsze). i odciąć się wreszcie. zrozum, nie masz już żadnych obowiązków, ani żadnej możliwości więcej pomóc. no i temu eksowi zrób wreszcie przysługę, pozwól się mu na to dno stoczyć, bo pijak tylko od dna się odbić może. tylko stoczenie się da mu szanse na normalne życie. twoje ciąganie go w górę to doprawdy niedźwiedzia przysługa. przestań patrzeć w przeszłość i zacznij żyć sobą. jak nie masz siły, nie umiesz się uwolnić, boisz się to idź na terapię dla współuzależnionych. jutro jest pierwszy dzień reszty twojego życia, nie zależnie ile jest tej reszty to należy ona tylko do ciebie i możesz ją przeżyć tak jak zadecydujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fizycznie sobie nawet nie wyobrażam takiej sytuacji,naprawdę!Ja wyjechałam w trakcie tej całej szarpaniny,nie mogłabym być wtedy w tym samym miejscu,bo pękłoby mi serce.....to było i jest nadal po pół roku koszmar.Nigdy nie uda mi się przejść nad tym do porządku dziennego...za każdym razem kiedy spotykam byłego już męża serce mi pęka....nie umiałabym tak po prostu mijać go obojętnie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×