Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

miminikna

Czy ktos moglby opisac swoj porod?

Polecane posty

Termin mam na polowe kwietnia chciałabym wiedzuiec jak to u was wygladało poczawszy od pierwszych skurczów, poprzez poród, pobyt w spzitalu az do powrotu do domu. bede wdzieczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marta1979....
Poszukaj w wyszukiwarce ,pelno ty tego :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -z-oz
anoo ano ja sie naczytaalam ze az strach :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to ja ci napiszę wody odeszły mi w domu ok 19 pojechaliśmy do szpitala,izba przyjęc itp na porodówce ok 20,synuś urodzony ok 22 szybko,niezbyt boleśnie (do przezycia) po dwóch godź poszłam na salę nie dałam się posadzić na wózek:) po dwóch dobach do domu ot i cały poród

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no wieeem, ale ja tego nie umiem znaleźż, wyskaukja mi strony kompletnie nie na temat. wiem, gapa jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i bardzo dobrzee
U mnie skurcze zaczely sie o 5 nad ranem. Do godziny 12 mialam je co 15 minut, pozniej juz co 10 minut. O 15 zdecydowalam jechac do szpitala. Przed tym zaliczylam jeszcze spacer po parku i ulubiony serial :) Przyjeli mnie, zbadali... niezbyt mile to bylo, lekarka malo delikatna i po tym badaniu zaczelam plamic. Pozniej zrobili mi lewatywe. Naczytalam sie, ze to glupie uczucie, ale bylo okej. Dlatego tez nie rozumiem kobiet, ktore sie na to nie decyduja. No i potem kazali mi chodzic, chodzic, chodzic.. co bylo na prawde trudne przy takich mocnych skurczach... u mnie bol byl tylko krzyzowy. O 21 poszlam na porodowke, tam siadlam na pilke. I kazano mi sie na niej kolysac na boki, a kiedy przychodzil skurcz skakac. Jezu jak to bolalo... o 23 polozylam sie na fotel ginekologiczny, zbadali mnie. Przyszedl lekarz, byly ze mna 2 polozne. No i zaczelo sie. Przec, nie przec, oddychac gleboko itd. Dostalam oksytocyne, zeby skurcze trwaly dluzej i jakies 5 minut pozniej dziecko bylo juz na swiecie. Dodam jeszcze, ze lekarz lekko nacisnal mi na brzuch, zeby pomoc malemu wyjsc. Mialam tez niestety nacinane krocze w momencie kiedy skurcz przechodzil, to najgorzej wspominam z calego porodu. Pozniej dostalam jakiegos glupiego jasia, po ktorym totalnie odlecialam, wszystko naokolo wirowalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i bardzo dobrzee
zapomnialam jeszcze dodac, ze wody mi nie odeszly, mialam przebijany pecherz i na chwilke wlozyli mi cewnik.. ała.. tylko tyle powiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rodząca inaczej
pierwszy poród: wody zaczely mi sie sączyć, co bylo trudno zauwazyć, bo bylo ich bardzo mało. pojechalismy na ktg do szpitala, po badaniu okazało sie, ze mma infekcje, bo wody sączyły sie, od 2 dni. Skórcze zaczęly sie ok 16, dostałam antybiotyk, zaczęłma sie dusicć, podali mi tlen. Synek przyszedl an świat o 1:15 w nocy. Wazyl 3900 Całkiem fajny poród Drugi poród wywoływany przez przebicei wód. Nie chce go poisywac, bo nie chcę go przypominac soebie. Napisze jedynie, ze byl strajk, nie bylo ginekologa i poród odbierał onkolog. syn ważył 4200

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kjhgjk
a prpop lewatywy. Owszem nie jest to przyjemne uczucie ale jest przecież całkowicie bezbolesne. Ja bardzo jestem zadowolona, ze położna mi ją zrobiła. Co prawda na kilka godzin przed porodem mój organizm sam się oczyscił, kilka razy biegałam do kibelka bo biegunki dostałam ale lewatywa całkiem mnie oczyściła i nie byłam skrempowana, ze się na porodówce "zesram"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój opis dosyć długi, ale szczegółowy:) No to tak.. Sobota: Obudziłam się z dziwnym uczuciem i poleciałam do toalety . Miałam dosyć obfite upławy więc domyśliłam się że odszedł mi czop śluzowy. Wróciłam do pokoju i powiedziałam misiakowi że rodzę Oczywiście nie już teraz w tym momencie ale czuje że to będzie już dzisiaj nie za parę dni. Naprawdę tak czułam. Cały dzień byłam ospała, jakby organizm wiedział co go czeka i zbierał siły. Przysypiałam cały czas. Wieczorem zauważyłam plamienie. Najpierw delikatne więc nie zareagowałam, dopiero jak po jakiś dwóch godzinach było dalej pojechaliśmy do szpitala na dyrekcyjną (opisze w razie gdyby ktoś z Wrocławia chciał wiedzieć) . Tam pan doktor najpierw zbadał mnie wewnętrznie i stwierdził postępujące rozwarcie na 3 cm (stąd krwawienie). Badanie spoko tylko mają strasznie jakieś nie wygodne te fotele. Takie stare sprzęty itp. Później usg - z dzidzią wszystko oki. No i podłączyli mnie pod ktg. Aha zapomniałam dodać że miałam skurcze jak jechaliśmy do szpitala co jakieś 15 minut. Ktg wykryło skurcze więc chcieli mnie zostawić w szpitalu. Słyszałam ze tam nie ma szans na ochronę krocza więc na własną odpowiedzialność odmówiłam pozostania w szpitalu i pojechałam do domu po torbę i na kamieńskiego. Co do szpitala na dyrekcyjnej to powiem tak personel fajny, dużo informacji mi udzielili ale sprzęty pozostawiały wiele do życzenia. Na kamieńskiego na izbie zostałam przyjęta tak normalnie. Gadałam swobodnie z babką która mnie przyjmowała, parę razy nawet zażartowałyśmy. Przyszedł doktor i zbadał mnie strasznie nie delikatnie. Badanie bolało i nie udzielił mi prawie żadnych inf. co się dzieje. Stwierdził tylko że \"no coś tam się dzieje\". Wypełniłam różne papiery, odmówiłam lewatywy ( natura w domu zrobiła ją sama), golenie nie było potrzebne bo zajęłam się tym sama. Z niczym nie robili problemów. Trafiłam na sale porodową była 2.20 ), chłopak był ze mną tam. Podłączyli mnie pod ktg gdzie musiałam leżeć przez prawie dwie godziny. Na początku skurcze były znośne później już bardziej bolesne. Koło 4 jakoś odłączyli mnie bo chciało mi się siusiu. Położna zbadała mnie i pozwoliła iść do toalety. Później mogłam chodzić ale wcale nie przynosiło mi to ulgi. Sama nie wiedziałam co się dzieje. Co chwila latałam siusiu i robiła mi położna badanie wewnętrzne i nasłuchiwała przez ktg na chwile. Badanie nie bolało. Polewała mnie wodą i robiła wszystko delikatnie. Podczas kolejnej wizycie w toalecie odeszły mi wody. Skurcze miałam co 2-3-4 minuty czyli nie regularne ale częste . Po odejściu wód położna mnie zbadała. W szybie na wprost mnie mogłam wszystko obserwować. Widziałam że podczas badania zaczął wypływać ze mnie czop do końca i wody lekko się sączyły. Do tego u mnie było sporo krwi. Chłopak siedział cały czas ze mną. Najpierw opowiadał kawały później ciągle pytał jak mi pomóc. Położna zaproponowała piłkę. Siedziałam na niej trzymając się łóżka a wody wprost wylewały się ze mnie podczas skurczy. Uczucie miałam jakby litrami leciało ze mnie. Chłopak kucał za mną i masował mi plecy które strasznie bolały. W końcu wyczułam że te skurcze to już nie skurcze tylko bóle parte. Położna najpierw nie wierzyła bo za szybko ale kazała mi się położyć na łóżku do badania i faktycznie. Pełne rozwarcie już było. Wydaje mi się że to przez to że podczas skurczy na piłce jak odchodziły mi wody nie tylko się rozluźniałam ale też \"wypychałam\" je z siebie. Wezwano lekarza i wszystko naszykowano. Nie przeszkadzało mi rodzenie na leżąco na plecach choć wcześniej chciałam aktywny poród i sprawdzać różne pozycje to jednak ta była dla mnie najlepsza. Położna spytała się mnie czy zgadzam się na nacięcie. Powiedziałam że tylko jeśli będzie taka konieczność ale wolałabym tego uniknąć. Lekarz który przyszedł stwierdził od razu że trzeba będzie ciąć ale położna starała się ochronić krocze, delikatnie je naciągając i smarując jakimś żelem. Było bardzo ciężko, bolało jak cholera jak główka wychodziła a nogi latały mi strasznie. Telepałam się jak głupia. Choć trudno było oddychać jak należy starałam się słuchać położnej która naprawdę cały czas mi pomagała i mówiła co i kiedy robić. Ani raz nie powiedziałam że już nie mogę albo że chce do domu. Mówiłam jak boli i kiedy nie było bóli partych ( w tedy krocze najbardziej bolał) mówiłam (klnełam ) \"gdzie one Qrwa są, chce urodzić\" itp. Jakieś 20 minut później, i sporo parć dzidzia wyskoczyła ze mnie. Najpierw główka z rączką. W tedy kazali mi przestać przeć i oddychać jak piesek później jakieś 2 bóle parte wyszła cała niunia Miał być chłopak była dziewczynka Obyło się bez nacięcia i bez pęknięcia. Dzięki położnej i jak ona stwierdziła dzięki temu że współpracowałam i nie poddawałam się tylko robiłam co i kiedy trzeba. Małą zabrali na badania a ja chwile później urodziłam łożysko. Położna na kamieńskiego zarąbista, pobyt później w sumie też. Bałam się tego szpitala ale mogę go polecić. Na pewno lepsze sprzęty niż dyrekcyjna . Mała jest cudowna a ja jestem szczęśliwą mamuśką, choć jeszcze trudno mi się do nowej roli przyzwyczaić. Dzień po porodzie nie czułam już że rodziłam. Żadnych kłopotów nie mam, krwawienia słabe. Już drugiego dnia nie krwawiłam prawie wcale tylko tylko co jakieś upławy itp czyli normalka po porodzie. Mogę rodzić jeszcze raz jeśli będzie tak samo. Pomimo bólu warto. Aha jeszcze jak położna położyła mi małą Cudowne uczucie, później zabierając ją powiedziała daj małej buzi też cudownie było i pierwsze karmienie i to jak mała patrzyła na mnie Warto rodzić!!!!!!! Mała ważyła 2800g i miała 52 cm, dostała 10 punktów że mi się chciało tyle pisać :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasssss
termin na 1 listopada, kontrolna wizyta u ginekologa 9 października, lekarz stwierdza, że jest rozwarcie na dwa palce, i żeby być gotowym w każdej chwili. Ktg co drugi dzień i ciągle nic, w końcu jak do 25.10 nic się nie zadzieje mam przyjechać z torbą do szpitala i będę przyjęta na oddział. Bardzo tego nie chciałam, więc poczytałam o naturalnych sposobach wywołania porodu i o to jeden z nich zadziałał ;) w nocy z 23 na 24.10 o godz.00:30 pierwszy delikatny skurcz. zaczynam liczyć odstępy między nimi. Niestety skurcze słabe, nieregularne, więc myślę sobie "pewnie jeszcze nie rodzę" i zasypiam. o 05:30 budzi mnie uczucie jak by coś "pękło" mi w brzuchu, pierwszy bardzo silny skurcz i czuję, że odchodzą mi wody. Budzę męża, myję się, ubieram i jedziemy do szpitala. Leje deszcz, liczę odstępy między skurczami, są już co 5 minut, boję się, że nie zdążymy dojechać, dalej liczę- już co 3 minuty, skurcze bardzo silne, w końcu dojeżdżamy do szpitala. Wchodzimy po schodach, jedziemy windą i jesteśmy już na izbie. Badanie ginekologiczne- Pani Doktor stwierdza rozwarcie na 7 cm, i pół godziny biurokracji, pytań, podpisów, przebieram się ja i mąż, mam mierzony obwód bioder i miednicy i idziemy na porodówkę. Ból jest nie do opisania. Chcą mnie podłączyć pod Ktg, ale oświadczam, że mam bardzo silne bóle parte. Kładę się na fotelu ginekologicznym, niestety szyjka jeszcze nie całkowicie zgładzona więc czekamy i nie przemy. Proponują zejście z fotela i kucanie z szeroko rozstawionymi nogami. Oświadczam mężowi, że nie dam już rady, że nie wytrzymam dłużej tego bólu. Kolejne badanie- mogę zacząć przeć. Ciągle jest przy mnie mąż, mój lekarz prowadzący i dwie położne. Lekarz tłumaczy co i jak robić. I przemy- mąż podtrzymuje głowę, położna mówi " widzę włoski ciemny blond, niech Pan zobaczy", mąż patrzy z niedowierzaniem, lekarz dociska nogi do głowy. położna bada tętno a druga pomaga wypchnąć główkę. Niestety nic z tego. Próbuję wypchnąć główkę, ale nic z tego. Dostaję zastrzyk i jestem nacinana, po czym lekarz używa tzw. próżnociągu i wyciąga główkę, teraz już jedno parcie i mój maleńki synek jest na moim brzuc****est godzina 09:40. Nie mogę w to uwierzyć, patrzę na męża- on chyba też. Maleńki leży spokojnie, złapał w rączkę nożyczki do przecinania pępowiny. Za chwilę jest zabrany, umyty, przebadany 9/10 pkt. zdrowy mały cud. Waży 3580, mierzy 55 cm. Mąż stoi ciągle przy nim, ja jestem szyta. Po szyciu, z pomocą położnych jestem przełożona na łóżko szpitalne, synek dostawiony jest do piersi. Leżymy na porodówce jeszcze godzinę, mąż dzwoni do wszystkich, że już po narodzinach. Jesteśmy przewiezieni na salę szpitalną, rodzinną. Mąż nocuje ze mną, pomaga, a maleńki cud słodko śpi:) wychodzimy za dwa dni, i jesteśmy najszczęśliwsi na świecie:) Poród jest do przeżycia, nawet ciężki jak mój, o bólu się zapomina, gdy ma się maleństwo przy sobie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsze skurcze ,wypadnięcie czopa bóle krzyżowe 5 rano na patologi ciąży w 14 dni po terminie ,godzina 7 rano KTG ,no i gdzie te skurcze maszyna nic nie pokazuje a kręgosłup mi się łamie z bólu ,mam bóle krzyżowe . . .Godz 11 zapraszamy na lewatywę ,po lewatywie spokojne pakowanie torby potem kibelek ,potem windą na porodówkę .Położyli zbadali ,powiedzieli możesz wstać ,pochodzić ,poskakać na piłce ,powisieć na drabince ,upierdliwy student prowadzący mnie pod rękę i męczący pytaniami został zwyzywany przez mnie ,ale nie podał się towarzyszył mi dzielnie .Mąż utknął na lotnisku . Położymy się zobaczymy co tam się dzieje ,i bach wody chlusnęły poczułam ciepło i ulgę w pewnym momencie czuje coś ,położna mówi rób kupkę ,rób ,zerwałam się i pytam mojego studenta nie bacząc na wstyd -czy ja się zesrałam na co położna sie odzywa nie nie zrobiła pani kupy ,tylko takie parcie ma byc jak na kupę ,będziemy rodzić .Była godzina 13. Student mnie zostawił ,przyszły dwie położne potem chyba jeszcze ze dwie był luz na porodówce ,po jakiś 10 min wpadł lekarz i pyta co tam .OK jak OK to lecę dalej, jedna z położnych złapała mnie za rękę i powiedziała kochanie już chwila . Godzina 13:55 wyskoczył ,nie płacze ,pytam dlaczego nie płacze a one mi go podają na pierś ,obślizgły okropnie ale czuje wzruszenie ,liczę palce są wszystkie .Zabrały mi go wsadziły mu ogromną gruszkę do buzi i odsysały ,po chwili ryk ,na wagę ,wytarły pokazały z daleka i zabrały .Zdrowy pkt 10 . Rodzi się łożysko nie wiem kiedy raz dwa ,leżę trzęsę się z zimna ,położna nakrywa mnie kocem ,zamyka okno ,mówi że to stres schodzi że przejdzie niedługo .Szyją mnie młodzi przyszli lekarze chłopak i dziewczyna bardzo delikatnie ,przychodzi położna ubiera mi czystą koszule i podaje telefon i mówi dzwoni pani mama ,a w słuchawce głos teściowej ... Wyjechali ze mną na korytarz ,podali obiad bo była pora obiadowa kazali zjeść pod groźbą że nie dostanę dziecka póki nie zjem ,zjadłam ledwo ohydnego białego pulpeta z sosem ,noto mi dziecko oddali spał sobie smacznie . Zawieźli nas na salę ,spał dalej a jak się obudził to zastanawiałam się jak go wyjąć z tego wózka ,proszę współtowarzyszkę z sali aby mi go podała ,zaprawiona matka 3 dzieci raz dwa wyjęła ,podała jedną ręką ,rzucił się na cyca na szczęście pokarm był ,bo były to czasy kiedy nie chcieli podawać chętnie mleka modyfikowanego ,ale najadał się ,przybierał na wadze ja traciłam . Wykąpali ,pokazali co i jak i wypisali do domu po 2 dniach ,w domu ,położyłam na duże łóżko i patrzyłam przez 20 min ,spał smacznie mój cud ,poszłam sie kąpać ,dziecko ogólnie cudowne grzeczne ,śpiące po nocach ,nie mające kolek . ,ząbkowanie nie wiem kiedy nawet .Bajka . A teraz ma 10 lat i pyskuje okropnie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety, swojego porodu nie pamietam, bo bylem bardzo maly, jak sie rodzilem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale tutaj i sama autorka ,by mogła opisać swój poród ,ja nie zauważyłam że ten temat taki stary .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×