Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Liliana25.

Czy nie denerwują was te Matki Polki w sklepach, w parkach, na ulicach??

Polecane posty

wstydzę się,że piję piwo i zagryzam pietruszką, i nie składam Ci hołdu, o Pani Oficyn Wszelakich [dwóch kierunków na tej samej uczelni :) - oj, starość nie radość, młodość nie wieczność, śmierć nie wesele - pamięć zawodzi]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k5 - PRAWDZIWAaaaa
miła zołzo ..to ani moja rola, ani moja wina...sama sobie donosi, sama sobie urodzi i sama sobie wychowa...na pewno tak samo kulturalnie - jak wychowano ją... spadam, idę popływać.. pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k5 - PRAWDZIWAaaaa
zołza ...hmm - głęboka treść - taka... filozoficzna...pełna refleksji - zupełnie jak adresatka... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k5 - PRAWDZIWAaaaa
zołza "ja niegodna się takich arystokratycznych czynności nie podejmuję" ???????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej wróciłam z Nowego Światu gdzie wylizałam dwa pyszne lody :) do k5: poczytałam twoje brednie mojemu partnerowi i powiedział "niech się ode mnie odpierdoli bo ją znajdę i mnie popamięta" A teraz - do FRANKI - słusznie poruszyła wątek ta nowa osoba, której słowa włożyłyście w mych ust korale....ty jeszcze nie urodziłaś...jesteś taka agresywna, taki niemiluch, taki burak - matko co za dziecko urodzisz? - przecież dziecko przejmuje twoje chore emocje... i ty uważasz sie za kulturalną osobę???? wyzywasz mnie od buraków, agresorów itp. i ty śmiesz uważać się za kobietę na poziomie????? poza tym widzę że poza próbą obrażenia nas nie potrafisz już tu nic ciekawego a tym bardziej inteligentnego napisać. Sądzę że zaczynasz tracić grunt pod nogami i to ty wyładowujesz na nas swoją frustrację i agresję bo my w przeciwieństwie do ciebie mamy z tego powodu świetną zabawę :) absolutnie to forum nie wpływa źle na mnie i na moje dziecko, wręcz przeciwnie, śmieję się tu aż do łez szczególnie gdy ty po wielu minutach czy godzinach namysłu wypisujesz tu kolejne wypociny :) a śmiech i radość jest bardzo ważne aby i dziecku było dobrze bo wytwarza sie hormon szczęścia, nawet teraz czuję jak mój synek wariuje w brzuchu po kilku minutach śmiania się z ciebie, ty pusta, głupia, debilowata, stara, wredna, sukowata babo :P mogę tak napisać bo po raz kolejny przyznaję się do prostactwa ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a może dziecko zrobil mi twój synek nierób, uważaj wredna babo bo któregoś dnia zapukam do ciebie żebyś mi alimenty płaciła :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mi mała problem zaczął się pojawiać gdy wyraziłyśmy swoje opinie, potem jakoś to poszło ale co raz bardziej k5 zaczęła nas obrażać to i my dla zabawy zaczęłyśmy odbijać piłeczkę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co do alimentów to oczywiście głupi żart, jaka osoba takie żarty ;) ale tak serio jeśli twój synek jest taki jak ty i taki "robotny" to na nim wasz ród się zakończy, ja mam cudownego, kochającego mnie, pracowitego partnera i to włąśnie ona wybrał mnie jako swoją partnerkę życiową i matkę dziecka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytaczka
problem pojawił się-ponieważ ludzkość nie uklękła przed mądrością k5:D to nie pierwsza tego typu osoba na forum-im sie chyba wydaje że inni powinni zawsze przyklaskiwac ich poglądom,wyć z zachwytu i dziękować że dzieki nim w końcu wiedzą jak żyć:D każda osoba posiadająca własne poglądy jest wrogiem i jest natychmiast wyzywana i mieszana z błotem- i jednocześnie ona jest oskarżana o agresje:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Franka ja nadal pałam nieskrywanym uwielbieniem do k-5 jako niezmordowanej partyzantki o stałej strategii i uporze działania:) skopiowałam wszystkie posty, co by tego bogactwa nie zmarnować i dla potomnych zachować:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
k5 jest dla mnie kilka razy gorsza niż my w jej oczach :) ale za to mam naprawdę niezły ubaw jak pisze takie bzdury. szkoda że ktoś taki jak ona, uważająca się za kobietę na poziomie, okazuję się tępą strzałą, bo nikt mądry i inteligentny nie pisałby takich rzeczy. I szkoda mi mojego misia (tatusia mojego dziecka) bo on jest bardzo cięty na takie idiotki i się zdenerwował :) ale nie ma się co denerwować tylko współczuć, bo inwalidom umysłowym pozostaje naprawdę tylko współczuć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja ta zła przyszła matka, byłam dziś na placu zabaw :) chciałam zobaczy gdzie za jakieś 2 lata, dzięki mojemu burmistrzowi, mój synuś będzie chodził się bawić. Rewelacja :) jak ktoś ma dzieci i mieszka w Warszawie to polecam na forcie bema placyk. Dużo rozwrzeszczanych dzieciaków ale cały czas pod kontrolą rodziców i nawet uszy nie spuchły ;) a jak jakies będzie niegrzeczne to zawsze można mu noge podstawić jak będzie biegać ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyglądam się tej dyskusji
od jakiegoś czasu i zastanawiam się ,skąd biorą się takie osoby jak K5, święcie przekonane o swojej wyższości. Ta kobieta musi być bardzo zakompleksiona, skoro w co drugie zdanie wplata stwierdzenie o tym,że jest ulepiona z innej gliny. Ciekawe czy z tak zadartym nosem ma chociaż jednego przyjaciela.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k5 - PRAWDZIWAaaaa
--> mi mała akurat Ty zasługujesz na to, żeby potraktować Cię poważnie, rzeczowo i prawdziwie... po pierwsze zanim zaczniesz wypowiadać się o czymkolwiek przeczytaj CAŁY topik i moje na nim wypociny - począwszy od 25.04 - wystąpiłam pod krótkim K5 - zmienić musiałam - bo oczywiście szybko zaczęły się chamskie podszywy..Wtedy zrozumiesz jaka była geneza tego, co widzisz teraz. A teraz... to już jest pozamerytoryczna przepychanka słowna tak naprawdę o niczym - niestety z zabawą nie mająca już nic wspólnego. Ale sorry - trudno mi uwierzyć, że kobieta wyrażająca się cyt."uwiera jak stringi vel czyści rowy w dupie" - może być ciepła - chyba, że można mieć poglądy na "co dzień i od święta" (chyba, że rozumuje się jak mój kumpel, który "lubi tych, co jego lubią"). Nie będę nawiązywała do moich wcześniejszych postów, bo wiem, że jak przeczytasz - będziesz miała własną opinię o całości.. "Znasz" mnie i wiesz po co TAKŻE wchodzę na takie forum - tu także trochę poprowokowałam, podpuszczałam, chwilami pobawiłam się, ale w tej chwili zamierzam spasować, wyczerpałam mój limit czasowy na tego typu formę spędzania wolnych chwil i tyle. Zwróciłam uwagę na tytuł topiku nie dlatego, że jest jakiś fascynujący, ale dlatego, że już na starcie walnęło po oczach pogardliwe określenie "Matka-Polka". Myślałam, że to prowokacja, ale okazało się, że nie - no i poszło... Apogeum zainteresowania moją osobą przypadło na moment, kiedy żartobliwie napisałam, że idę ugotować obiad na jutro - dla mojego "dzidziusia"... Poczytaj - zobaczysz - szkoda czasu na przywoływanie całości, ale - wybacz - atakowanie chłopaka, o którego postawie i poziomie nie ma się bladego pojęcia - określeniami "byk", "pasożyt", "niedorozwiniątko" - to szczyt prostactwa i jednoznacznie wskazuje w której szufladzie powinien znajdować się ich autor. Franiu nie interesuje mnie, co kto sądzi na temat moich poglądów i ekspresji ich wyrażania, fakt, że pokazujesz "dyskusję" osobie nie biorącej w niej udziału świadczy o twojej tak! infantylności i śmieszności. Pytam cię tylko po co angażujesz się w coś takiego, co doprowadza cię do furii? (chyba, że to forma rozbawiania się - hm osobliwa..). Bo chyba nie powiesz, że stek obelg cyt: "ty pusta, głupia, debilowata, stara, wredna, sukowata babo" pod adresem kogokolwiek może przekonać, że tak wyrażasz swoje zadowolenie. Na marginesie - stać mnie na alimenty nawet - na wnuka (gdyby "za wcześnie" się pojawił) - mam jednak nadzieję, że moje dziecię stosuje właściwe kryteria "selekcji" przy dobieraniu sobie dziewczyn, z tego, co do tej pory widzę - chyba tak.. Cyt. "okazuję się tępą strzałą, bo nikt mądry i inteligentny nie pisałby takich rzeczy" - to o mnie czy o tobie? - piszecie tak niestarannie i niestylistycznie, że chwilami mam problemy ze zrozumieniem.. ---> przyglądam się tej... coś ty nie mam żadnych przyjaciół, całe dnie spędzam z wami, jeśli mnie tu "nie ma" to znaczy, że "na brudno" przygotowuję moje posty. Wiesz...wolę tak niż pisanie w taki sposób jak wy, że czasami nie wiadomo czy to wy czy o was.. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k5 - PRAWDZIWAaaaa
kurczę znowu zapomniałam, że do "czytających" nie należycie i zaliczacie tylko wstęp i zakończenie - i się rozpędziłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k-5 one more time
: przy założeniu, że to nie temat-prowokacja... zgoda, że wiele matek niewłaściwie obchodzi się z dziećmi, nieodpowiednio je wychowuje, doprowadzając do ich "rozpapraństwa",ale masz jakiegoś pecha, że wszędzie trafiasz na nieznośne, źle ułożone dzieci... Jednak STANOWCZO PRZESADZASZ z krytyką wszystkiego, co związane z dziećmi - bez jaj! jeśli kobieta wyjmie "cyca" przy stole w rodzinnym gronie - nie ma w tym niczego aż tak zdrożnego, żeby nie móc jeść - w końcu niemowlę też chce zjeść - a to jego obiad...karmienie w tej formie jest czymś naturalnym i dziwię ci się jako kobiecie, że aż tak cię to razi. Obawiam się, że sama jesteś rozpapraną wygodnisią, której przeszkadza wszystko, co z dziećmi związane. Nie usprawiedliwiając autentycznie nieznośnego zachowania dziecka, przy braku należytej reakcji matki trzeba jednak rozumieć - jak tu ktoś już pisał - że dzieci też mają swoje prawa, bywają w różnym wieku - także takim, który trzeba "przetrwać", bo żadna reakcja nie pomoże. Myślę, że dzieci wyczuwają w tobie niechęć do nich i lgną do ciebie w taki sposób, żeby cię za to ukarać (i...dobrze ci tak!). Nie wierzę, że w normalnym sklepie ktokolwiek z obsługi pozwoli, aby dziecko brudnymi rączkami (bo one nie mają "łap") dotykało wszystkiego wokół - chyba zmyślasz. Szczerze? wolę dzieci z tymi "brudnymi łapami" niż takie zasr ane, sztywne pseudoelegantki, dla których jedynym celem jest ładnie wyglądać. Chyba jesteś po prostu głupia. Na marginesie - jakoś mnie nigdy nie zdarzają się takie sytuacje (..no nie jeżdżę autobusami, fakt), albo...ich nie widzę, bo po prostu lubię dzieci i one mnie.. prawiczek najpierw się rozprawicz - potem zrozumiesz jak prawdziwe życie wygląda gluta masz pod nosem i przesłania ci na razie cały świat... Tak! Powinni pozaszywać wszystkim kobietom macice, żeby rodzić nie mogły. Wtedy święty spokój macie gwarantowany. A te, które już urodziły, pozamykać, a dzieciaki zutylizować bardzo dobre! mili państwo chyba żyjemy w różnych światach - gdzie wy widzicie tyle tych nieznośnych dzieci, w jakich środowiskach żyjecie? Moje drogie zwłaszcza panie (raczej paniusie – pindy) jeśli wydaje wam się, że "kulturę" mierzy się li tylko umiejętnością używania sztućców przy stole - to jesteście w błędzie, chodzicie do gimnazjum i w doopie byłyście i goowno widziałyście. Elementem kultury jest także umiejętność odpowiedniego potraktowania opisanych przez was sytuacji, ich akceptacja i wręcz...pomoc matce poprzez uśmiech, wyrozumiałość itd. To przecież ona jest w tym momencie w trudniejszej sytuacji i taka reakcja jej zwyczajnie pomoże w ogarnięciu niedogodności. Chyba, że rozmawiamy o jakimś marginesie. I na marginesie.... śmieszą mnie takie zachowania ludzkie - na co dzień wpieprza w biegu chleb z dżemem, pracuje gdzieś jako popychlę, a jak przyjdą Święta - robi z siebie damę, ubiera się w "odświętne ubranko"...i bez kija do takiej nie podchodź! > dzejn przemilczę - nie będę zniżać się do objaśniania tematu na poziomie 16-latek domyśliłam się, że chodzi o obleśną babę nie umiejącą się zachować - wszystko można zrobić zgrabnie i elegancko(nawet nakarmić niemowlę) lub tak jak opisujecie, ale...tylko współczuję, że taka elegancja jak wy egzystuje w taakiej chamskiej rodzinie - co za dysproporcje! i to przy jednym stole! kochane laseczki domyślam się, że macie do czynienia z babolami - jak je nazywacie - zgadzam się, że wiele matek zatraca swoją kobiecość na rzecz rozlazłego babsztyla, ale...ja mam inne o tym wyobrażenie... Matki, które znam, widzę - są matkami-laskami, które wiedzą co, gdzie i jak należy i ja nie mam ich tak jak wy "pod ręką" i na oczach. Sama młodą matką byłam baaardzo dawno i raczej spotykałam się wręcz z zapytaniem pod moim adresem "jak pani to robi, że przy małym dziecku pani tak wygląda?". To, co opisujecie powszechne jest raczej w środowiskach ludzi prostych, o kiepskiej świadomości, słabym wyczuciu - od początku miałam takie podejrzenia. Was to oburza, bo chciałybyście nie "przyznać się", że to wasza rodzinka...ale same będziecie takie same...pewne rzeczy, skłonności ma się w genach... Sorry - przykład z przewijaniem niemowlęcia przy stole - to....no właśnie widać, gdzie bywacie...bo jam wychowana na polu to tam stołów brak... papierowe nożyczki słusznie - nie należy patrzeć, taksować i oceniać - to jest trochę intymne, i jeśli matka robi to tak bez wyczucia, niegramotnie najlepiej właśnie nie patrzeć. Ale zapewniam - nowoczesna, fajna mamuśka-laska potrafi tak to zrobić, że może to budzić wręcz sympatyczne zainteresowanie (zwłaszcza panów...) do do osoby powyżej dziecko nie kompromituj się - nie "wiele", tylko niektóre matki rezygnują z karmienia swoich niemowlaków i nie z powodu, że jest to dla nich "obrzydliwe", ale dlatego, że boją się idiotki o wygląd swojego biustu. Ten wątek jednak jest pozamerytoryczny i można poruszać go z kimś o innej świadomości niż ty. Wybacz! Apropos dyskusji - ta nie polega tylko na zgadzaniu się ze sobą, ale na przedstawianiu swojego punktu widzenia. Rozumiem, że nie wiesz o czym mówię, bo ....w ogóle mało wiesz... opisany przez ciebie przypadek koleżanki należy NA PEWNO do odosobnionych, wiesz zdarzają się różne patologie... Normalna, świadoma swego macierzyństwa kobieta, która ma pokarm w chwili urodzenia dziecka przyjmuje fakt karmienia piersią jako coś oczywistego - wręcz z radością. To naturalny element bycia matką. Nie pora na wyjaśnianie dobrodziejstwa tego rodzaju karmienia dla dziecka. Jeśli chodzi o karmienie niemowlęcia "przy stole" - kobieto (skoro chcesz już tak poważnie być potraktowaną) nikt tu nie powiedział, że to obowiązek, by spełniać go właśnie w tym miejscu i w obecności osób trzecich. Jeśli uważa za stosowne może wyjść do innego pokoju, usiąść "z boku", ale jeśli towarzystwo jest powiedzmy bardziej kameralne, atmosfera rodzinna i ona sama nie krępuje się i jest przygotowania do zgrabnego, dyskretnego załatwienie tego "tematu" - nie powinno to stanowić żadnego problemu. Wszystko zależy od sytuacji, ludzi etc. Autorka przedstawiła problem ekstremalnie, inne osoby podtrzymały i temat stał się trochę nieładny, zwłaszcza, że niektórzy wyrażają się tu per cyce, bachory... Szkoda, że macie takie wyobrażenie o sprawach skądinąd pięknych jakie wiążą się z samym macierzyństwem... współczuję przyszłej mamie, że ma blokadę psychiczną związaną z karmieniem, bo chyba trudno się z tego cieszyć... a dziecku - bo dla niego pokarm matki najzdrowszy - o aspektach psychicznych, więzi z rodzicielka etc nie wspomnę > frukator masz rację...a na dodatek chyba ich mamy nie karmiły piersią, nie dały im tego, co matka dać od początku powinna i teraz wypisują takie agresywne posty.... wwwww...m a dlaczego tak brzydko mnie nazwałeś? - trochę szkoda, że tak mało masz do powiedzenia na ten wzniosły temat...czy na inne też tak słabo? Rozumiem, że więcej macie na te o ilości sms-ów/na czas wysyłanych do swoich facetów/lasek.... mam nadzieję, że zauważyłaś sarkazm i prześmiewczość w moich wypowiedziach, ale nie możesz zarzucić mi agresji i braku rzeczowości.., nawet w obliczu obrażania mojej skromnej osoby... temat fajny - dla osób, które mają jakieś doświadczenia w sprawie - wypowiedzi obserwatorów życia matek (a widać je gołym okiem) sprowadzające się do krytyki widoku sutka karmiącej świadczą o infantylności, że o chamstwie niektórych nie wspomnę ależ FRANIU nikt nie powie o sobie, że jest nienormalny... psycholog także, przecież płaca mu za to, żeby innych dowartościowywać... a tak poważnie kobieto - sama napisałaś, że masz blokadę etc. ja nie mówię, że jesteś NIENORMALNA, ale nie pisz, że nie masz problemu z psychiką. Jednak normalna kobieta - karmi swoje dziecko i nie ma do tego obrzydzenia, bo sama natura do tego nas stworzyła. Wszelkie odstępstwa muszą mieć jakieś powiedzmy nienormalne podłoże.. Mam koleżankę, która dzwoniła do męża wo pracy, żeby przyjechał przebrać ich niemowlę, bo zrobiło kupę..no nie powiesz, że to normalne. dla prawdziwego faceta taki widok nie jest nieprzyjemny, bo karmiąca kobieta jest jak najbardziej widokiem miłym dla oka. Mówię tu o fajnych, zadbanych mamach - jaką zawsze byłam i jestem m.in. ja. Liczne tu piszące mają na myśli rozlazłe, nieestetyczne baby z wrzeszczącymi dzieciakami w ilościach znacznych. Nie wiem gdzie mieszkają i jak żyją - uczciwie mówię - ani moje koleżanki, ani kuzynki takie nie były i nie są. FRANIU - różnych miewa się kolegów... mieszkasz w Warszawie - powiedz sama wiesz, że widać często mamuśki - rasowe laski, fajnie wyglądające, ładnie ubrane, radzące sobie z dziećmi. bardzo dziękuję pani "zawsze trzeba..." za dogłębną analizę moich wypowiedzi, chyba jednak kobieto albo przeczytałaś z jeden post, albo masz kłopoty ze zrozumieniem tego, co czytasz, albo nie potrafisz interpretować...hmm 1% - a dlaczego nie pól %?. Poza tym zdobądź się choć na trochę obiektywizmu... Sformułowanie .."jak kobieta musi to niech karmi" - otóż moja droga ŻADNA kobieta nie musi - ale większość chce, a wszystkie, które mogą - powinny - nie tylko z pewnego obowiązku, ale dla dobra dziecka i ...swojego. Infantylna wypowiedź na ten temat determinuje nieco ocenę całego twojego postu. Tyle gwoli wyjaśnienia.. Jeśli chodzi o całość topiku - najlepiej byłoby gdyby: wszystkie kobiety były piękne (ładne piersi), mądre, ciepłe, kulturalne i taktowne, miały zdrowe, dobrze ułożone dzieci, poświęcały im z zaangażowaniem swój czas, miały wszelkie warunki do ich wychowywania, one i ich potomstwo otoczone były wyrozumiałością, serdecznością, akceptacją i dostatkiem, ale jest jak jest i nasza kultura polega m.in na tym, żeby umieć sobie z tym wszystkim poradzić: zrozumieć i wybaczyć to, co złe, pomóc w tym, co się da, przemilczeć to, co nie do przyjęcia. Nikt tu nigdzie nie napisał, że babka z wywalonym cycem, kapiącym pokarmem etc - to ładny widok, myślicie, że mnie się to podoba? Nikt nie uważa, że nie ma rozwydrzonych dzieci i głupich matek i TYCH raczej się nie broni, a krytykuje, ale nie wkładajcie wszystkich do jednego wora. Jeśli chodzi o większość tych przemądrzałych - najczęściej oderwanych od realiów życia ocen - jakie prezentowały tu różne osoby - podejrzewam, że w przeważającej ilości krytyka wypływała od osób, które dzieci znają z obserwacji i doznań w stylu "kopie w fotel w tramwaju", nie ma pojęcia co znaczy dziecko, jej zainteresowanie ogranicza się do pilnowania żeby wszystko wokół odbywało się "koło mnie, byle nie we mnie", młodych, głupich, pustych, nie znających życia. Może też takich, które "napatrzyły się w swoim otoczeniu na wiele bylejakości, wyrwały się z tego" i teraz są DAMAMI.. one będą na pewno inne daj Boże! Poczekajcie jeszcze trochę - zafundujcie sobie dziecko, dwoje i dopiero wtedy oceniajcie. Zapewniam: punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia - banalne ale prawdziwe. Na marginesie: SZKODA, że nie akceptujemy matki karmiącej, płaczącego dziecka - nawet nieznośnego (to tylko dziecko), nie tolerujemy zapachu brudnego pampersa, a godzimy się na wszechobecny syf w stylu rozwydrzone, często pijane pannice ze stringami na wierzchu, obkolczykowane, statuowane stwory, agresywną, zepsutą młodzież, ordynarne pseudofeministki, i wszelką inną patologię zalewającą świat, narzucającą nam swoje prawa. To traktujemy jak trendy i przyjmujemy jako nowy styl - często go akceptując. Tyle jako podsumowanie wspierajcie się, wspierajcie - zwartą grupą będziecie silniejsze - wszystkie chwyty dozwolone - obrażanie, podszywanie, zaczernianie - co jeszcze skarby moje wymyślicie? "Róbta, co chceta" - powtarzam potwierdza to JEDYNIE prawdziwość tego, co napisałam - kim bym nie była - emerytką, nauczycielką, mamą, babcią - wy pozostajecie tym, kim jesteście - i nie pomogą wam żadne ataki... dla mnie także forma tej dyskusji daje do myślenia - ja napisałam trochę treści, a wy zamiast się do tego ustosunkować - plujecie. Dziewczyneczki, wiem, że trudno tak przyznać się publicznie i poważnie, ale w tym wszystkim pozytywne jest także to, że reagujecie, że was to boli. Obojętnie jaki prawdziwy poziom prezentujecie...jest szansa, że chociaż pomyślicie o całym temacie. I o to mi chodziło... odpoczęłam i - mimo, iż niektórzy traktują ten topik jako "swój" - zajrzałam... i cóż my tu widzimy? - otóż wszyscy, którzy nie popierają bezkrytycznie "zdania" trendu wiodącego - to trolle - hmm z niektórych wypocin wynika, że kobieta z dzieckiem nie powinna w ogóle wychodzić z domu, żeby nie ranić niczyich uczuć (przy całym współczuciu dla bólu wszelakiego), a już clou wszystkiego to słowa niejakiej Ellinki, która radzi mamom ściągać pokarm i karmić butelką, żeby oko ludzkie nie dostrzegło czegoś tak nieestetycznego jak pierś kobiety. To dobrze, że takie kompetentne, zacne osoby zabierają głos, bo pokazują kto się tu udziela... Otóż moja droga Ellinko czy jak ci tam...matka karmi dziecko poza domem także dlatego, żeby - powiem dosłownie "ulżyć" piersiom, bo pokarm napływa - jest to proces naturalny - dziecko staje się głodne, a tym czasie kobiece piersi produkują mleko. No, chyba, że każemy jej natychmiast lecieć (jak z tym brudnym pampersem) do chałupy, żeby nie drażnić poczucia estetyki elegantek takich jak ty. Ignorancja pożałowania godna. Ofermm o nie dyskutuj z niektórymi na tematy, o których mają takie pojęcie jak świnia o niebie. Niektórym pierś to wyłącznie obiekt pożądania seksualnego, podobnie jak karmienie to coś wstydliwego, z czym trzeba chować się przed ludzkim okiem. A swoją drogą - udajecie nowoczesne, wyemancypowane luzaczki - a kompleksy i zaściankowość śmierdzi od was z daleka. Napatrzyłyście się Bóg wie gdzie na obleśne, niestosownie zachowujące się jednostki i uogólniacie temat. Jeśli na waszych wioskach takowe są to zwróćcie im uwagę i tyle, a nie zawracajcie innym gitary durnotami. Pojedziecie raz na miesiąc do miasta, założycie odświętne - jedyne ubranko i boicie się wszystkiego, robicie z siebie świńskie-paniusie. Pisałam już: DAMĄ się JEST, a nie BYWA - jeśli to rozumiecie- zakichane pseudolegantki... Nowoczesna kobieta jest naturalna, jako matka wie jak ma się zachować w każdej sytuacji, wie jak się odpowiednio ubrać, dziewczyny w miastach potrafią funkcjonować zawsze i wszędzie, akceptują dużo więcej spraw - także niedogodności niż te prowincjuszki rodem z Polski B, co to udają lepsze niż są. To te pseudomiastowe strojnisie boją się, że dziecko dotknie je lizakiem, bo do domu im daleko i nie będą mogły (ewentualnie) zaraz się przebrać. Tyle na razie - bo obiad stygnie... właśnie na tym polega problem, że oni w doopie byli i goowno widzieli, silą się na poglądy z bożej łaski, prężą muskuły, uczą innych savoir vivre'u, a sami gluty pod nosem mają... zakichana wsiowa nowoczesność... ona/on zna matrixa z napisu na plakacie - jak do miasta przyjedzie, ona nie rozumie co to matrix! I jeszcze tępota pisze do drugiego per ciemna istoto! łeeeee wiedziałam od początku co to za poglądy, próbowałam normalnie z tym rozmawiać, ale widać, że temu słoma z butów, kretynki - kobieta-matka to coś takiego, które traktuje swoje macierzyństwo jak coś normalnego - wychodzi z domu, robi zakupy, załatwia sprawy w urzędzie i MUSI poradzić sobie ze wszystkim jednocześnie - tak się po prostu ŻYJE! To paniusie ze wsi zostawiają dzieci w domach, bo w mieście nie poradziłaby sobie z nimi - sama ze sobą tam sobie ledwo radzi... ę,ą, książka w parku, brudne rączki, zakupy - wszystko dla nich takie niezwykłe, priorytetowe, wszystko im przeszkadza, wszystko analizują, oceniają - no tak, normalna babka tego nie zauważa, bo musi załatwić przy okazji normalnego funkcjonowania. Aapropos centrów handlowych - to wielka atrakcja dla prowincjuszy - tam na pewno dzieci przeszkadzają, bo oni są na wycieczce, taka, która ma je po drugiej stronie ulicy wyskakuje tam po sprawunki, a nie odświętne zakupy, wystrojona w bieli, na obcasach... Srać mi się chce na te wasze pieprzone gadanie - jak tu ktoś napisał - niedojdy jedne! z niektórych wypocin wynika, że kobieta z dzieckiem nie powinna w ogóle wychodzić z domu, żeby nie ranić niczyich uczuć (przy całym współczuciu dla bólu wszelakiego), a już clou wszystkiego to słowa niejakiej Ellinki, która radzi mamom ściągać pokarm i karmić butelką, żeby oko ludzkie nie dostrzegło czegoś tak nieestetycznego jak pierś kobiety. brawo!!!!!!!!!! chodzi mi tylko o to, zeby owe matki zrozumialy, ze swiat obcych ludzi nie kreci sie wokol ich dzieci, ze sa osoby dla ktorych maluch biegajacy pod nogami i brudzacy ich ubranie albo wyrywajacy ksiazke nie jest "slodki" tylko wkurzajacy. tutaj klania sie kultura (albo jej brak) u rodzicow- w takiej sytuacji powinni zareagowac. nikt nie neguje prawa rodzicow do zabierania dzieci do restauracji, sklepu, parku itp. ale powinni oni zdawac sobie sprawe z tego, ze na tym swiecie sa tez inni ludzie, ktorzy rowniez maja prawo przychodzic do tych miejsc i z nich korzystac. dla niektorych osob matka obcesowo karmiaca dziecko na lawce w centrum handlowym to jest po prostu niesmaczny widok. natomiast nikogo nie razi, jesli ta czynnosc jest wykonywana w specjalnie przeznaczonym do tego miejscu i dyskretnie. przyklady mozna mnozyc w nieskonczonosc. ????????????????mocher czy z księżyca????????????????????? nie pamiętam czyje to były slowa bo nie wczytuje sie w nicki, ale to ju z bylo smierdzi tu zasciannkiem i wiochą, brak zdrow ego sporzenia na temat, wyciąlem tylko niektore fragmenty = te najbardziej charakterystycze zejdzcie ludzie na ziemie, rozejzyjcie sie wokol, czym innym maniery, kultura a czym innym przyziemne, oczywiste sprawy jako facetowi blizsze mi sa zachowanie kobiet wypelniajacych swoje obowiazki jako matki niż troska o mniej istotne banalne nic nie wnoszace do zycia brzmiace jak frazesy opisy i to drobiazgowe glupich bab, co na pewno nie maja dzieci puknijcie się w swoje puste lby, zjamijcie jakas robota - na przyklad - pomozcie matkom, zamast tracic czas na pouczanie innych i tworzenie nowej obyczajowosci. gdzie wy zyjecie, kto zwraca uwage na matke, ktora daje dziecku jesc, kto patrzy na to czy przykryla cycek czy nie, ona w tej chwili jest matka a nie obiektem seksualnym. osobiscie wole taka, ktora potrafi to robic niz te sztuczne cipy, ktorym tylko wyglad i ciuchy w glowie opamietajcie się - przepraszam - ale idiotki, bo zal was czytac, tyle na ten temat pani dojrzala i soczysta czy pani wyszloa wczoraj z wiezienia, czy domu poprawczego - bo jezyk i mentalonśc na to wskazuje? ludzie o czym wy gadacie???????????????????????? kobiety wstyd mi za wasze poglady, za wasza kobiecisc, naprawde az tyle was jest taka glupia, zakoncze lepiej te dyskusje bo się tylko kompromitujecie dulszczyzna to malo powiedziane, to glupota do potegi i kompletna oderwana od rzeczywistości dziecinana naprawdę uważacie, że uczestniczenie w tej dyskusji chwilami na poziomie błotka jest moim marzeniem?, aż takim, że miałabym się kryć pod innym nickiem. no sorry! chociaż właściwie cóż może mnie zdziwić po pobieżnym tylko przejrzeniu niektórych postów! Naprawdę uważacie, że ktoś taki jak niektóre z was mogły mi zabronić być na jakimkolwiek topiku. Jakie jesteście biedne! No i nie schlebiajcie sobie! Wierzę, że musiałam wam dopiec skoro wszędzie dopatrujecie się mojej obecności. Dziękuję za zainteresowanie moją skromną osobą. Podziwiam Pana/Panią ofermm a, która z cierpliwością godną lepszej sprawy broni swoich poglądów. Nie - to byłoby ponad moje siły. Toż to zwykłe ujadanie rodem z psiej budy pod Bzibziszewem. A propos innych niż wasze wypowiedzi - m.in. niby moje kogoś spod nicku JEZZU - nie czytałam wszystkich, tylko tu i ówdzie i choć forma nieco inna - z treścią generalnie się zgadzam! Porównywanie czynności defekacyjnych z karmieniem niemowlęcia - uwłacza - myślę - każdej normalnej matce i sprowadza wasz poziom do rynsztoka, traktowanie zaś kobiecej piersi wyłącznie do obiektu zainteresowania seksualnego świadczy o prymitywizmie i infantylności. Wiele postów to nie tylko zaścianek - to dulszczyzna i kołtuństwo! Nie będę rozwodzić się nad oceną wszystkiego - wyraziłam swoje zdanie wcześniej i nie będę brnąć głębiej - szkoda mojego cennego czasu. I jeszcze jedno - a propos DAMA. Bycie tym kimś to mentalność, zespół poglądów, zasad, które się po prostu ma w sobie i nie wystarczy założenie ładnego ubranka, pomalowanie paznokci czy założenie butów na obcasach. Damą można być nawet jeśli rzuci się czasami epitetem pod adresem takiego barachła, jakim jesteście wy, które denerwują wszyscy poza tymi, które podzielają wasze pożałowania godne poglądy. Miłej "dyskusji" Dobranoc! witam, witam miłe Panie - także te, które mnie nie cierpią, bo walę im prawdę w oczy... --> Jedna rzecz - dziękuję za miłe słowa i pozdrowienia (wzajemnie!) - nie wiem kochana czy wiesz na co się narażasz - zaraz ktoś Ci zarzuci, że jesteś mną - jak to już było - bo przecież tylko ja mogę mieć tak "oryginalne", moherowe poglądy wynikające ze znajomości życia i otrzaskania w nim... --> aniulka 1234 - zrezygnowałam z wypowiadania się wśród tych żałosnych, oderwanych od rzeczywistości wygodniś, ale zgadzam się w 100 % z Tobą - podobnie jak Ty miałam na głowie wszystko i wiem o czym mówisz. Tylko matka wie jak to jest poradzić sobie ze wszystkim - "walcząc" na dodatek z małym terrorystą, który wcale nie jest źle wychowany tylko po prostu przechodzi taką fazę rozwoju, którą trzeba zwyczajnie przetrwać, bo żadne metody nie pomogą. Za chwilę - miesiąc/dwa Twoje dziecko samo się uspokoi, będzie "nie to samo" - bo tak po prostu musi być. Nie raz widzi się "sceny" rodem z horroru w wydaniu takiego ok. 20 m-cy na oczach innych i nie ma co się wstydzić - to nie Twoja wina - trzeba przeżyć i tyle. Ja widząc takiego zakłopotanego rodzica uśmiecham się i pytam "co - rok i osiem? - przeżyłam..każdy musi!" i idę dalej. Podobnie bywa na innych etapach - ok. 4-5 l. czeka Cię przeklinanie i wszelkie inne brzydkie słowa bez ograniczenia i będziesz się (poza wstydem) zastanawiała skąd niektóre zna, bo np. Ty ich nie używasz. Ale...paradoksalnie to wszystko też ma swój urok i nie ma co się przejmować histeryczkami, głupimi wygodnisiami... Żałosne wydają mi się te "wróżby" - jak to z tych dzieci wyrosną bandyci, złodzieje itp. - co za idioci! Oczywiście - bywają i głupie matki, ale bez przesady - nie wszystkie.. Nie śledziłam większości postów, bo po kilku żal doopę mi ścisnął - kim są ci, którzy są ich autorami, gdzie oni żyją, skąd pochodzą, no i...ponawiam pytanie: gdzie napatrzyli się na te rozmamłane "dojarki"?? (cóż to za określenie!!??). Mieszkam w wielkim mieście, stale bywam wśród ludzi,( w rodzinie miałam niejedną karmiącą matkę) i jakoś tego nie widzę. Pisałam wcześniej, ale powtórzę odpowiedź na to pytanie, zbudowane na swoich podejrzeniach - otóż napatrzyli się na to we własnych rodzinach, w swoich prymitywnych środowiskach. To z nich najczęściej wywodzą się takie zasrane pannice, o których było we wcześniejszych moich postach. To są często takie "elegantki", które opuszczają domy z zaniedbanymi, biednie żyjącymi rodzicami, z których wysączyli wszystko, co się dało, by udawać teraz takie z innego - "lepszego" świata. To one pozjadały wszystkie rozumy - poza swoim. Poczekajmy jak poradzą sobie w przyszłości - szybko zejdą na ziemię - a jak wcześniej nie zmądrzeją - to facet prędko taką przywoła do porządku...czego im życzę! Pozdrawiam wszystkich normalnie myślących ---> szanowna pani zołzo trochę bełkotliwa treść tego twojego postu pełna niekonsekwencji i...kompleksów (???) jeżeli możemy rozmawiać o "obnażaniu" to raczej twojej ignorancji... "Aktualne realia" to dziecko drogie także to, co opisujesz. w niektórych okolicach nie tylko także, ale przede wszystkim...przecież właśnie je opisujesz - skąd zatem te widoki znasz.. Abstrach*jąc od prostackiego opisu jakiejkolwiek matki, którego tu dokonałaś zadziwia mnie narzucanie takiego wizerunku jako obowiązującego - pytam gdzie? może tam, gdzie ty żyjesz.. Ja znam także matki – elegancko ubrane, zadbane, z podobnie wyglądającym dzieckiem, mimo nieuniknionego zmęczenia uśmiechnięte i szczęśliwej ze swej matczynej roli, jeżdżące samochodami, energiczne i zorganizowane. Słuszne zadałaś pytanie o "matkę Polkę", ale powinnaś o odpowiedź zapytać podzielającą twoje poglądy autorkę topiku. A propos mitów - funkcjonują one chyba tylko w główkach takich jak ty - oprę się na przykładzie, który znam najlepiej - dla mnie Polka to i matka, i pracownik (często szef), i kobieta-żona i milion innych ról, jakie wypełnia - podobnie jak każdy inny człowiek-kobieta na całym świecie. Czy mi się wydaje, czy jesteśmy niedouczone - nie potrafiące zarejestrować zmian mentalnościowych - mimo wszystko - istniejących w naszym kraju. Hasło Matka-Polka to raczej relikt przeszłości czytaj PRL. Zanim zaczniesz następne swoje rozważania filozoficzne rozejrzyj się troszeczkę dalej niż poza opłotek swojej prowincjonalnej uliczki. Żal mi cię - ale młoda jesteś - może jeszcze dasz radę coś ze sobą zrobić, bo inaczej - przy takiej mentalności - grozi ci coś gorszego niż tym mamom, które opisujesz (pozdrawiam je!) np. BRAK DZIECKA w ogóle.... ależ oczywiście! ja także nie karmiłam publicznie, na "tachałam" obładowanego zakupami wózka - bo je (razem z dzieckiem) woziłam autem itd... ale przecież są i inne matki - może mniej energiczne, może gorzej zorganizowane, może w końcu biedniejsze, ale radzą sobie jak umieją, nie oddają dzieci - jak niektóre - do domów dziecka, nie porzucają w charakterze "eurosierot" etc., ciągną ten swój ciężki często matczyny los i zamiast wytrząsać się może nawet nad ich nieudolnością okażmy im trochę zrozumienia, serdeczności, wyrozumiałości, pomocy. Chamska krytyka nie obciąża ICH, ale tych, które im to fundują. słusznie zwróciłaś - eś uwagę na to prostackie słownictwo, oceniałam je już wcześnie, ale ci, do których są skierowane nie rozumieją, nie widzą, bo albo mają głowy zakute, albo glut pod nosem i nic przez niego nie widzą... koorwa - gdzie one je tak obnażają, coście się do tego tak przypier doliły? Ja ich nigdzie nie widzę! Opiszę w szczegółach jak wygląda ten "fragment" czynności karmienia niemowlęcia" - odległość między dzieckiem a jej piersią to może 10 cm w chwili przystawianie jego buzi, potem tego cycka w końcu nie widać - (chyba, że ma wielkości miseczki ...K), bo zasłania je główka dziecka, moment chowania pod bluzkę to sekunda, więc o jakich niedyskrecjach i "obrzydliwościach" mowa?????????? Gdzie te kobiety, które tak ohydnie opisujecie? skąd te przykłady, czy ja żyję w innym świecie. Jestem prawie codziennie w centrum handlowym i w ogóle tych widoków nie widzę!!!!!!!!!! kochana franusiu fileciki z indyka usmażone a'la schabowy z młodą kapustką i młodymi ziemniaczkami wydają mi się dość odpowiednim menu na obiad dla młodego studenta. A muszę je przygotować dzisiaj, bo jutro rano muszę udać się do pracy. Jeśli on miałby mieć domowy posiłek po powrocie z zajęć musi ów mieć przygotowany wcześniej. Po skończeniu jednej pracy nie będę miała czasu robić czegokolwiek, bo wystarczy mi go tylko na odświeżenie się i przebranie, żeby udać się do...drugiej pracy. Tak wygląda przeciętny dzień Matki-Polki, z którą macie przyjemność rozmawiać. kochanie - już pisałam, że normalna - czytaj ogarnięta matka (nawet z dużymi piersiami) potrafi nawet wśród obcych ludzi zgrabnie - w tym dyskretnie wziąć dziecię na ręce, zasłaniając się nieco - na wysokości biustu - właśnie niemowlęciem wyjąć cyca i wsunąć mu do buzi. Przecież nie musi niczego odkrywać. Owszem są kobiety lubiące obnażać piersi - ale to nie ma znaczenia czy karmią czy - nie widzicie takich na co dzień? - z wielkim dekoltem, kołyszące tymi wdziękami (dumnie????). Ale to inna historia. Wiadomo, że są baby (tak, tak), które robią to tak, jak opisują niektórzy powyżej - ale to chyba margines - to rubaszne, rechoczące kobity, lubiące w obcesowy sposób obcować z facetami - to taki styl stojących przy płocie z założonymi rękami, "cieszącymi" się z byle zainteresowania każdego chłopa, gotowe i otwarte pewnie i na podszczypywanie...etc. Ale podkreślam - rozmawiamy o NORMALNYCH kobietach - umiejących się zachować, dobrze ułożonych, znających granice dobrego smaku itd. Taka kobieta jest przygotowana do karmienia również poprzez ODPOWIEDNIE ubranie - zamiast wielkiego dekoltu odpowiednio "osłonięta" bluzka i problem z głowy! ależ oczywiście, że mu gotuję, piorę, prasuję i ...robię to z przyjemnością.. Bez przesady - on choć już dorosły - dla mnie dzieckiem, przecież gotuję nie tylko dla niego! To mój - chyba - obowiązek! On się uczy i pomaga mi w innych czynnościach - nie oczekuję, żeby gotował - gotuje sobie tylko ziemniaki, żeby były świeże, no i odgrzewa - głównie w mikrofalówce. Ja lubię jak mam wszystko na miejscu - także, żeby on nie musiał jeść w McD, a wyobrażam sobie, że to byłaby alternatywa. Mało tego - nie widzę w tym niczego niestosownego - niektóre rzeczy umie w kuchni zrobić i - na razie - to wystarczy - a co to kucharz. Od tego jestem matką, żeby o niego dbać. Lubię jak jest zadbany, wręcz wypielęgnowany, ładnie ubrany, czyściutki... itd. A co ma półgłodny latać, bo matka na kafeterii siedziała. O nie! Ordnung muss sein! skoro kryterium "moherowej" mamuśki jest fakt, że gotuje i prasuje swojemu uczącemu się synowi - to współczując poglądów - przyznaję jestem okropnie moherowa Kocham go nad życie i uważam, że ważniejsze, żeby wszystko było na swoim miejscu niż niespełnianie swoich obowiązków w imię bliżej nieokreślonych zasad. Powiem ci więcej - do niedawna jeszcze buty mu czyściłam, no uwielbiam jak jest taki zadbany - ale przyszła pora i sam zaczął to robić. I tak jest ze wszystkim. Podobnie z praniem - to mam dzielić na moje - nie moje, prasować podobnie?. Nie wiem jaki tryb życia prowadzicie i jak jesteście zorganizowanie, ale ja radzę sobie ze wszystkich, choć owszem bywam bardzo zmęczona. Lubię jak mam posprzątane, ugotowane, wszystko na swoim miejscu, robię wszystko na bieżąco i zawsze dzięki temu mam porządek, wygodnie mi się żyje, daje mi to zadowolenie a mojemu "dzidziusiowi" przyjemne powroty do domu i przebywanie w nim. No taki ze mnie moher - w przeciwieństwie do was uosobienie nowoczesności. sprowadzasz wszystko do takiego trywializmu naprawdę to w Polsce takie oczywiste, że młody człowiek sam zamieszkuje? A niby dlaczego? Dopóki się uczy utrzymuję go i o niego dbam. Jak kiedyś się wyprowadzi wtedy proszę bardzo - niech o siebie dba! Co to za głupoty - po co miałby się wyprowadzać z rodzinnego domu, gdzie ma wszystko? Żeby samemu gotować? Wyprowadzają się młodzi ludzie, którzy mają uczelnie daleko od domu, on ma kilka przystanków każdym środkiem lokomocji. Nie... sorry! - szkoda mi czasu - dyskusja jest czcza - żyjemy chyba w innych światach, o czym świadczyła wcześniejsza wymiana zdań. Tym razem na dobre dobranoc a kto ci powiedział, że mieszkamy sami, jaki maminsynek?, jakie obsługiwanie pralek? jakie "nadskakiwanie", jaki syndrom spódnicy matczynej, jaka chora miłość - skąd takie wnioski????????????? Kobiety - jesteście chore??? O czym wy gadacie???? Dzieli nas jednak przepaść - pod każdym względem!!! teraz rozumiem wasze wyobrażenie i wypowiedzi na meritum tego tematu...Pa! dziewczyneczki śliczne także wandeczka snujecie domysły, serwujecie opisy... nigdzie nie jest napisane, że mój dzidziś nie pomaga, nie odkurza, nie robi prawie wszystkiego - ale w odpowiednich proporcjach i właściwym czasie, podobnie jak wszyscy członkowie rodziny... Każda rodzina funkcjonuje wg określonych zasad i życie w niej toczy się takim rytmem jaki mu nadamy... Fakt, że studiujące dziecko utrzymywane jest przez rodziców nie jest niczym niewłaściwym - jeśli tylko sytuacja finansowa na to pozwala...i nie ma to nic wspólnego czy to "pasożyt" czy nie, a nie! Wyciągacie wnioski z kosmosu - praca też może być różnie zorganizowana. Ja np rano pracuję w charakterze sprzątaczki w szkole, po południu i wieczorami jako salowa w szpitalu, inna jest sprzedawczynią, a jeszcze inna dyrektorem w banku... Wszyscy jakoś lepiej czy gorzej sobie radzę. Jedna mama woli odmówić sobie kotleta, żeby jej dziecko zjadło, a jeszcze inna chodzi w niemodnych butach, żeby jej córeczka mogła studiować w Krakowie. Dla mnie najważniejsza jest harmonia - zarówno finansowa jak i emocjonalna i organizacyjna... Ale przecież to nie topik o tych sprawach...zainteresowanie osobą (nie treścią jej wypowiedzi - o czym świadczą domysły i projekcje) świadczy o waszej zapalczywości, infantylności...natomiast sformułowanie "muszę mieć siłę na jutrzejszą walkę z nawiedzoną mamunią" - determinuje poziom autorki w całości. I....wcale mnie nie zaskakuje... Sorry, ale odlatuję zamiatać, może wrócę późnym wieczorem - jeśli wyrazicie oczywiście na to zgodę - proszęęęęę! Miłego dnia! jako, że obiad mam ugotowany....mam parę minut... moje drogie kobiety i dziewczyny dawno już otwarcie radziłam brać poprawkę na to, że poruszamy się w świecie wirtualnym...ale wy chyba tego nie rozumiecie... Tu można napisać co się chce i kiedy chce - także KŁAMAĆ, ZMYŚLAĆ, PROWOKOWAĆ.... niezależnie od stopnia prawdziwości przekazywanej treści - pisałam już - nie ja chyba jestem obiektem zainteresowania, ale temat kobiet - matek malutkich dzieci. Dałyście się wpuścić w mały kanalik i drążycie temat zamiast go po prostu olać... A teraz trochę apropos waszych "mądrych", życzliwych wynurzeń: dorosłe, studiujące dziecko ma prawo być utrzymywane przez swoich rodziców do chwili zdobycia niezależności finansowej i samodzielności życiowej. W warunkach polskich młodzi ludzie zmuszeni są do wyprowadzenia się z domu z bardzo prozaicznych powodów - rodziców nie stać na to, żeby dawać dorosłemu dziecku kasę na wszystko i dodatkowo - w przypadku osób mieszkających na wsiach i w małych miasteczkach - nie ma tam gdzie się uczyć. I nie dorabiajcie moje drogie niepotrzebnej ideologii jak to młodzież jest samodzielna (niektórzy pewnie tak) i jak to garnie się do opuszczenia rodzinnego gniazda, żeby żyć na własną rękę. Jak wygląda ta edukacja, kiedy chłopak czy dziewczyna musi jednocześnie zarobić na swoje utrzymanie i mieszkanie - szkoda gadać!. Młodzi ludzie często studiują zaocznie, bo muszą pracować - zarabiać. Ale - moim zdaniem - z takiego człowieka to ani student ani pracownik, zawsze drugiej kategorii (sorry, ale tak!). To jest miotanie się między nauką i pracą, spóźnianie się, niedosypianie, niedojadanie itd. Nie mówcie mi, że jest inaczej, bo obserwuję młodzież od dawna - także pod tym kątem - także z racji pracy. Widzę też tych, których rodzice utrzymują płacąc za mieszkanie w mieście, jedzenie etc. Uczyć się uczą, ale to codzienne życie związane z troską o jedzenie, pranie, sprzątanie - eh szkoda słów!. Przecież odwiedzają czasem koledzy moje dziecko - to widzę. I nie wytrząsajcie się nad cudzymi metodami wychowawczymi i funkcjonowanie w życiu osób, o których nie macie pojęcia. Dwa słowa prawdy - ja owszem mam dwa zajęcia - ale mam nienormowany dzień pracy - sama sobie jestem szefem, więc nie ma to nic wspólnego z "harowaniem" - owszem pracuję nielekko, ale wiem za co... Natomiast rady mam osesków w wieku lat 1,2,3 schowajcie sobie w pampersy - mam za duże doświadczenie i za dobre efekty.. Co to za głupoty? co za sugestie i co za słownictwo?? Jesteście chwilami po prostu śmieszne i dziecinne - "niedorozwiniątko", "sirota", "matka zaharowuje się na śmierć" - co za brednie! - matka jest laską, którą niemal łatwo pomylić z koleżanką ..(oczywiście, że nieco przesadzam). Dziewczynki - dystansu i wyobraźni - bo zaczynam nabierać przekonania, że społeczeństwo jest głupsze i bardziej tępe niż mi się wydawało. cdn witam ponownie - prawda, że czekałyście? Na wstępie mała rada: nie wtłaczajcie własnych wyobrażeń w obowiązujące schematy... nawiążę do wątku uczącej się - dorosłej młodzieży.. wszyscy koledzy i koleżanki mojego dziecka studiują dziennie i nie pracują, co oznacza, że prowadzą podobny tryb życia do mojego. Miałoby to świadczyć i wskazywać, że ze wszystkich wyrośnie pokolenie - takie - ja wy sobie wyobrażacie?..hmm ---> k5 jesteś tak tępa... nie wiem o "co ci chodzi.." ..a o co ci chodzi? Mój "synalek" poza studiami i rozrywkami ma także normalne obowiązki domowe, pomaga nam we wszystkim, robi to, o co się go poprosi np. zakupy, czasem sprząta, jeździ do myjni, pomaga babci - czyli uzupełnia to czego np. ja w tym momencie nie mogę zrobić. Nie wymagam, żeby gotował i prał - bo nie ma takiej potrzeby, ale sądzę, że gdyby zaszła taka konieczność zrobiłby to z pewnością. Jeśli chodzi o studia, które zdaniem twoim są dziś "jak hobby" to...może na tych uczelniach, które ty znasz. Są bowiem takie, gdzie modlą się, by młody człowiek na nie przyszedł czytaj płatne, uczelnie, których nazw nikt nie zna i gdzie wystarczy zapłacić czesne, by skończyć. Każdy głąb się na nie "dostanie" i po których ukończeniu dziwi się, że nie ma pracy, bo wszyscy znają poziom nauczania - mniej więcej równy dobremu liceum. Na szanujących się uczelniach wymagania są takie, że na starcie przyjmują z wynikiem matury powyżej 270 pkt. i trzeba po prostu się uczyć, żeby je ukończyć. Rodzice, którzy poważnie traktują edukacje swoich dzieci (m.in. my) rozumieją znaczenie dobrego wykształcenia i jego wpływ na późniejsze życie zawodowe. W tym właśnie przejawia się troska o przyszłość i szeroka odpowiedzialność za los dziecka. Nie neguję wartości młodzieży zmuszonej godzić naukę z pracą - po prostu im współczuję. Wiem natomiast jaki wpływ ma solidne wykształcenie na pracę - bo sama przez to przeszłam. Również nie pracowałam ucząc się i jestem moim rodzicom wdzięczna - odpłacając im na starość pomocą i troską w najszerszym tych słów znaczeniu. Apropos rodzonego tatusia - jestem wdową, ale zapewniam cię, że nie odp...ło mi w ŻADNYM zakresie. Wszystko, co piszecie nie ma nic wspólnego z moim zdaniem na temat młodzieży - mam szczęście obserwować tę dobrze ułożoną, szanującą swoich rodziców - owszem korzystającą z życia pt. rozrywki, wyjazdy - ale czy jest w tym coś dziwnego?. Wasze wróżby co z nich wyrośnie - zostawcie sobie na Andrzejki. NIE MIERZCIE WSZYSTKICH WŁASNĄ MIARĄ - zwłaszcza tak wybrakowaną! one są zaślepione trudnością z pogodzeniem się, że ktoś może mieć rację, nie potrafią jej przyznać, bo albo żyją w innym świecie albo....po prostu zazdroszczą. Mój syn robi sobie codziennie kolację - często ciepłą i jeszcze pyta czy mam ochotę W liceum dzieci jeździły na narty (tak, za granicę) i spotkały tam kiedyś dziewczynę - ich rówieśnicę Polkę, która pracowała w jakimś barku. Były zażenowane, bo ona wyraziła się "jesteście szczęściarzami". No, jest tak w życiu, że jednemu lepiej, drugiemu gorzej, ale niczyja to wina tak to już jest i tyle! Ważne, żeby młodzież nie była zepsuta, doceniała to i umiała wykorzystać warunki, jakie stworzyło jej życie. Młodzież, którą znam jest bardziej stonowana i zrównoważona niż większość... ---> niektórzy co wy bredzicie, jak wy żyjecie, skąd wy pochodzicie?? przecież chyba w każdej rodzinie gotuje się codziennie obiad - także dla SIEBIE, nie tylko dla dzieci, po prostu, wy tego nie robicie, lub robicie to dla niektórych członków rodziny???!! --> k5 czy jakoś tam ok! nie mówię, że nikt nie pracuję, ale pracuję z pewnością dlatego, że musi albo - na późniejszych latach studiów po to, żeby powoli przystosowywać się do roli pracownika. I bardzo dobrze!! Sama o tym wiem, ale jest to czymś trochę innym. Ja odnosiłam się do ekstremalnych zarzutów.. Ja nikomu nie "usługuję" tylko jestem po prostu dobrą, troskliwą matką, kobietą w sposób zorganizowany prowadzącą dom, dbającą o dobry standard życia. To mam położyć "szlaban na gary", bo dziecko skończyło 18 lat i na siłę dawać mu "szkołę życia". Spoko! - wszystko w swoim czasie i w rozsądnych granicach! Mój syn odwdzięcza mi się szacunkiem, pomocą, niesprawianiem kłopotów, nauką i zaangażowaniem na b.dobrym poziomie i tyle! zgoda - jest pora na naukę, jest pora na pracę, pomoc rodzicom etc. wszystko w swoim czasie. Ja też stykam się z rozwydrzoną młodzieżą - w mordę przecież chodzę po ziemi! Ale to nie ten przypadek. Właśnie dlatego upieram się przy swoich racjach, bo znam i takich, i takich. I...nie ukrywam, że mój stosunek do dziecka jest także moim szacunkiem dla jego postawy, zaangażowania w naukę, umiejętność znajdowania się w wielu niecodziennych sytuacjach, altruizm w stosunku do dalszej - gorzej sytuowanych członków rodziny itd. Ktoś powie: szacunek???? - to jego psi obowiązek! - otóż nie! Bo są dzieci, które skwapliwie korzystają z dobrodziejstw, jakie daje im otoczenie - olewając wszystko i wszystkich. Stwarzają problemy wszystkim i we wszystkim. Pisząc o doświadczeniu i efektach mam na myśli CAŁOKSZTAŁT - jakkolwiek by ktoś sobie to wyobrażał. zauważyłam, że są tu osoby, które mają potrzebę jeżdżenia po innych, opluwania, totalnej krytyki.. ich zdaniem dzieci to bachory kobiety karmiące to dojary, kobyły dorosły syn to byk, sirota i nie pamiętam co jeszcze wszystko musi być brzydkie, złe, ohydne, takie, żeby można było sobie poużywać. Skrzywdzili was rodzice w dzieciństwie? chodziliście w obsranych pieluchach, nie gotowali wam obiadów i widzicie wszystko w jakimś popękanym lustrze. Ja staram się WE WSZYSTKIM widzieć plusy, cieszyć się z tego, co dobre, usprawiedliwiać to, co powinnam, rozumieć ułomności, doceniać sukcesy - także obcych. Zrobiłam tu prawie wykład z socjologii, a i tak "syn wciska ci bajki", bo przecież musi być na siłę "leniem". Ciekawa jestem jak wygląda wasze życie..... a mówiłam, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem... jeśli chcesz podjąć sensowną dyskusję radzę także czytać wszystko i brać pod uwagę każdy post, a nie wyskakujesz jak przysłowiowy Filip z konopi... dziecko - sprzątaczki i salowe (z całym szacunkiem dla tych profesji) nie mają nienormowanego czasu pracy i nie są same sobie szefem... franiu kochana maminsynek to nie ten przypadek.. "zap...lasz"...hmmm raczej chyba nie - owszem dużo pracuję... ale wiesz...są kobiety, którym wystarczy do szczęścia odwalenie swojego etatu przez 8h/dziennie za 2 tys. byle tylko mieć to z głowy i byle wystarczyło na chleb. Takie pewnie wolą spędzać czas na ploteczkach, kawusiach i Bóg wie jakich jeszcze ambitnych zajęciach. A są takie, które realizują się inaczej, rozwijają, doskonalą mając z tego poza dużymi dochodami także satysfakcję i możliwość życia na wysokim poziomie - razem z dorosłym dzieckiem. Myślę, że te pierwsze wolą pierdzieć w fotel przed telewizorem i dorabiać ideologię, że zmuszenie studiującego dziecka do zarabiania na siebie to niby troska o jego "szkołę życia". Najczęściej wynoszą to z domu i...powielają takie wzorce w stosunku do swojego potomstwa. To są zapewne te.....co wywalają cyce na stół...bo nie przeszkadza im wszelka bylejakość.....żeby wrócić do merytorycznego wątku tego topiku... Jak widzisz angażuję się - sporo prowokując.. Potem to wykorzystuję, takie forum to niezłe studium psychologiczno-socjologiczne - niestety za dużo tu monotonii i właśnie bylejakości. Prawie każdy temat - jak sama zauważyłaś sprowadza się do poziomu wsiowego zakamarka - z całym szacunkiem dla wsi. Chyba nie zdarzył mi się jeszcze przypadek, żeby dyskusja trwała dłużej niż dzień na normalnym, cywilizowanym poziomie. Szkoda. Człowiek zadaje sobie pytanie jaka jest przeciętność, ponadprzeciętność. Co jest punktem odniesienia. Czy u nas każda normalność jest...nienormalna. Czy musisz równać w dół?, żeby być swojakiem. O nie!!! Nigdy nie mieć takich poglądów, nigdy nie godzić się na bylejakość, nigdy nie być podobną do....ciekawe kto pierwszy się odszczeknie? ja nie wchodzę na inne niż to, ale czytam jedynie te tematy, w których jest problem ważniejszy niż "złamał mi się tips", albo "wczoraj przysłał mi 20 sms-ów, a dziś tylko 19" wiesz co za chwilę Cię czeka? odżegnanie od czci i wiary, a mnie politowanie, że szukam akceptacji....bleeeee apropos ręczników- no wiesz, Ty naprawdę szpanujesz, żeby go co dwa dni zmieniać... nie chcę być postrzeżona, że się wynoszę etc, ale czasami - paradoksalnie - myślę sobie, że jeśli ludzie tak myślą, tak - chyba - żyją i wycierają się w brudne ręczniki - to może człowiek jest NAPRAWDĘ z innej, lepszej gliny. Jeśli OCZYWISTE sprawy typu dbanie o własną rodzinę i harmonię w domu budzą agresję i są tematem do ataku - to jak żyją w innych?... Jeśli fakt, że człowiek pracuje więcej - bo chce lepiej żyć jest powodem do plucia - to dlaczego mam litować się nad tymi, co nie mają?. I - jakie to dziwne - ludzie są nieprzemakalni na jakiekolwiek argumenty - żeby wrócić do tematu tych nieszczęsnych matek - nie! musi być tak, jak one uważają..i ta agresja, słownictwo, łeee Ostatnio specjalnie zwracam uwagę na matki z dzieciakami ...myślę...może nie zauważałam, pędzę zajęta sprawami, ale nie! - jest tak jak pisałam!... Eh szkoda słów - a niech sobie żyją i myślą jak chcą, a my ...nie zmieniajmy się! k5 oj mniemanie szczerze? - mam! i nie będę fałszywie skromna twierdząc, że jest inaczej... to nie jest ani wstyd, ani grzech - bo - wbrew atakom - nie wynoszę się nad innych tylko rzeczowo przedstawiam swoje racje, a że innym nie mieści się w głowie, że codziennie gotuję obiad, dbam o rodzinę i pracuję więcej niż inni - to nie mój problem! zgoda - można zawsze "dawać radę", ale ja mam na myśli nie "dawanie radę", ale studiowanie czyli naukę prawdziwego zdarzenia połączone z rozwojem poza studiami, języki, sport..te rzeczy. Zadaję jednak pytanie - o co wam chodzi? On nie jest odosobniony z swojej sytuacji - jego bliscy koledzy i koleżanki także są przez swoich rodziców utrzymywani. Stać nas na to i tak jest. Nie chcę, żeby latał z wywieszonym językiem, niedospany, niedożywiony. Wolę patrzeć jak jest zadowolony z życia, ma czas na bilard czy pub. Gdybym musiała "flaki wypruwać", żeby tak było może miałabym inny stosunek. Póki co jest jak jest i koniec. ...i pomyśleć, że cały temat wziął się z...gotowania obiadu...? Nie chcę, żeby jedno z największych kłamstw z życia studenta czyli "dziękuję - nie jestem głodny.." dotyczyło i jego, bo jest takie okropnie...smutne. I tyle! zgadzam się, że trzeba coś podjąć, może być nawet "aktywnĄ zawodową" wiem, wiem - jak to jest z tymi magistrami, którzy przez 5 lat w dzień sprzedawali pietruszkę, jakoś "dawali radę", a potem zadawali pytania na poziomie trzeciej klasy gimnazjum... ...a o pracę to martw się swoją, bo mój po pierwsze ma jeszcze dużo czasu, a po drugie JUŻ na niego czeka - mamunia załatwi... szkoda, że nie domyśliłeś się, że to nie brak inteligencji tylko zwyczajna złośliwość, która podobno jest...oznaką inteligencji... > Frania.. być może masz rację - ja (tak, jak i moje dziecię) nie jestem kucharką (ani też sprzątaczką czy salową), wolę jednak, żeby zjadł ugotowaną w domu zupę na dobrej wodzie, jarzynami i chudym mięskiem niż kanapkę w McD. Na marginesie - nienawidzę gotować! jest to moja bardzo słaba strona.. > jedna rzecz ja Ci powiem dlaczego. Ktoś założył topik o tyt. jw. Myślał, że jest taki "do przodu", taki cool... Ludzie generalnie lubią czuć się lepiej nie dlatego, że są dobrzy, wykształceni, uczciwi, pracowici, rozwijają się, pomagają innym ... itd...dzięki sobie, dowartościowani tym, co dobrze robią...oni lubią czuć się dobrze poprzez porównanie z innymi, którzy są...słabsi, mniej udolni, powiedzmy szeroko (choć niedosłownie) "gorsi". Lubią sobie poużywać na takich, BO są po prostu głupi, puści i - niestety - źli. I tak sobie ujadali, "dowartościowywali" się... Aż tu nagle pojawia się ktoś, kto im to dobre samopoczucie zakłóca, na razie niedosłownie, ale wytyka, pokazuje jacy są naprawdę. Okazuje się, dociera do nich, że kurde! coś w tym jest! Ale jak tu się w tym odnaleźć? I nagle o! jest! mamy ją! następna! można się przyczepić! I pojechało.... Zwróć uwagę, że tu nie chodzi o meritum tego, co pisałam - oni wielu rzeczy nawet nie doczytali, nie zrozumieli - oni znowu - w tłumie atakujących byli silni, "dobrzy", cool.. Każdy - także Ty - kto ma inne zdanie - jest "gorszy" - bo nie z nimi. Zauważ, że w życiu też tak jest - jednostka, która się wychyli - jeśli nie jest niezwykle silna - nie wygra nie dlatego, że nie ma racji - tylko dlatego, że zostanie zagłuszona przez głupców lub tchórzy, którzy boja się ją poprzeć, żeby nie podzielić jej losu. Przykładów jest wiele - także w filmach - ostatnio powtarzany - "Broubaker", czy - nie pamiętam tytułu..z Michael Preifer- o nieprzystosowanej, zagubionej młodzieży...(bardzo dobry!). Dlatego świat tak wygląda jak wygląda! Nie pora na głębszą analizę, bo to temat rzeka. Inny przykład: - był tu dawno temu taki topik - facet pokazał zdjęcie zaniedbanej dziewczyny, w brzydkich okularach etc. z pikantnym tekstem "ale maszkara, nie". No koorwa- przecież wyrwać jaja! No i się zaczęło. Tak - to byłam ja, która go opier...liła - nie pamiętam pod jakim byłam nickiem. I tak to jest - samo życie! Im ktoś głupszy - tym bardziej będzie agresywny, bo nie ma sam czym komuś zaimponować, błysnąć więc poniża..I tyle! Ale bierze się to głównie z kompleksów, niedowartościowania, ze skrywanego poczucia własnej słabości. A lekarstwo jest jedno - spojrzeć na siebie "z boku", nazwać po imieniu własne słabości, przeorać wnętrze i wziąć się za siebie. Ale to baaaaardzo droga terapia, bo ci ludzie są leniwi, kiepscy (nomen omen - przykład b. a propos) i ...mało kogo na nią stać.... oj zołzo, ależ uwiera cię to, co piszę.. i dobrze, bo to oznacza, że trochę myślisz...czasem..ale żeby tyle czasu poświęcić takim bzdurnym wypocinom jak moje?!.. a propos pierwszego akapitu.. córciu - poglądy nie determinują płodności - mogą za odgrodzić cię od sensownego reproduktora.. a pozostałe akapity niby czego miałyby dowodzić...?? że brzydkie słowa? - kochanie - nie rozumiesz różnicy, co innego znaczy k..wa - w STOSUNKU do kogoś, a co innego jako przysłowiowy "przerywnik" - dla podkreślenia ekspresji słów...naprawdę tego nie wyczuwasz??? No i gratuluję "dowcipu" - JUŻ imprezowałaś i byłaś po piwku??? Jeśli dopiero się "wybierałaś"..toooo..widziałaś, która była godzina - niby to piwo miało być takie właśnie "do przodu"?...o 1 w nocy - w środku tygodnia raczej się śpi... ale...dlaczego mnie to nie zaskakuje?...topik funkcjonuje od paru dni - już się trochę wypowiadałaś - też po piwku ???? Nic dziwnego, że możesz widzieć w pobliżu siebie kobiety zachowujące się - jak w opisach.. Miłego dnia! witajcie kochane przyjaciólki z jednym na wstępie się zgodzę - na pewno wkrótce sobie pójdę - zaczyna mnie męczyć ta rozmowa.. rację miała ta wasza nauczycielka - grochem o ścianę... miła zołzo zafrapowało mnie to, że zostawiasz towarzystwo od piwka i biegniesz do kompa, żeby pogadać m.in ze mną - czymże, ach czymże zasłużyłam na tak wielką uwagę?? Dzięki! Kochanie nie zaskakuje mnie, że nie uskuteczniasz nauki "z prawdziwego zdarzenia" - widać to po twoich postach - raczej bez ładu i składu, bez interpunkcji etc. Skarbie - a propos słownictwa - myślę, że każdy myślący człowiek potrafi odróżnić nawet niecenzuralne słowo użyte dla podkreślenia emocji od słów typu "wymiona", "dojarka" itp pogardliwe dla opisania karmiącej matki...ty nie - student prawa i psychologii?? hm - z takim stylem pisania?...no chyba jednak widać, że z nauką u was na bakier - jaką byście ideologię do tego dorabiały... "Wiejska baba" - skąd wiedziałaś? ależ mnie rozgryzłaś!, a tak chciałam to ukryć, no...i ta garsonka? (haha) skąd to wiesz, że te kobiety lubią taki styl ? Rzeczywiście - chyba jesteś psychologiem (...) >www... wszystko dobrze..kompleksy zgoda! ale nie błagam tylko nie starsza pani! no prooooszę...ja chcę być taka jak wy - młoda, inteligentna, światła, o szerokich horyzontach, nowoczesnych poglądach... Być może takie jesteście - ale jakoś nie mogę tego u was dostrzec..wasze posty - styl, przejrzystość myśli, ortografia (spokÓj, kochanie spokÓj!) - norrrmalnie mnie powalają no, i nie rozumiem jednego - to twój mąż umie zrobić wszystko czy nie umie - jeśli tak - to o co chodzi? - przecież ja dokładnie tak uważam, że każdy facet, jak przyjdzie pora (konieczność, potrzeba) zrobi wszystko - mój dzidziuś też! Sugerowałam, żeby włączając się w dyskusję przeczytać wszystko - wtedy człowiek się nie gubi - potwierdzając coś, co chciałby potraktować jako zarzut... > mój były chłopak był - następna! - no przecież sama piszesz, że TATA wszystko robił nie mama... Być może twój chłopak był rzeczywiście leniem i niedojdą - ja przecież nie twierdzę, że takich nie ma - ale nie dotyczy to przypadku mojego potomka... Skarbie - chłopak - jak mu zależy na dziewczynie - nauczy się wszystkiego, będzie się starał jak mógł - widocznie z tobą było inaczej ...przykro mi, bo...fajny był nie?! > franiu - ty spasowałaś, bo nie masz wiele do powiedzenia... ale... to wyrażenie "dziecko w BRZUCHU" - takie jakieś...siermiężne - jakbym feministkę w stylu pani Środy, albo Jarugi-Nowackiej słyszała...łeee - bardzo kobiece - jak prawie wszystko, co wcześniej pisałaś o mamuśkach... > lauro 0307 tutaj raczej nie chodzi o meritum - o czym wspominałam - tutaj chodzi o plucie na oślep - kto się trafi - byleby sobie ulżyć - jakoś zaistnieć - nie ma gdzie, bo siedzi się albo przy piwku, albo...każdy może sobie wpisać, co chce. "Ale to już było" wcześniej... Dawno pytałam - dlaczego zajmujecie się mną, a nie mamuśkami "w sklepach, parkach, na ulicach", które was tak "denerwują"??? masz prawo nie chcieć mieć dzieci (abstrach*jąc od mojego do tego stosunku), ale sprowadzanie roli matki do "wycierania wymiocin i zmieniania pieluch" to gruba przesada. Wciskanie zaś wątku "większych ambicji" do kwestii macierzyństwa świadczy o - nie obraź się - ograniczeniu. Sorry, co mają ambicje do posiadania dzieci?... Chyba, że próbujesz sprowokować do kolejnej jatki... ...w której ja już udziału nie wezmę - to ponad moje siły!!!. Następne posty MUSZĄ być prowokacjami - tak ludzie o zdrowych zmysłach nie mogą uważać - chyba, że mają 14 lat lub spędziły całe swoje życie w poprawczaku stając się na dobre marginesem społecznym. Raczej na pewno DO WIDZENIA!, (co nie oznacza, że czasem tu nie zajrzę, by przeczytać jak rozwija się dyskusja pomiędzy rozmówcami o podobnym do siebie poziomie) Na komentarze w stylu "nareszcie", "dobrze, że sobie poszła" i inne w tym stylu postaram się nie reagować. jak nigdy dotąd zaczęłam zwracać uwagę na matki z małymi dziećmi... ok! mieszkam w wielkim mieście, gdzie trochę inaczej się żyje - kobiety raczej nie przechadzają się po ulicach (smród spalin etc), nie bywam w parkach (brak czasu), ale w CH, gdzie zdarza mi się bywać - też ich nie ma! Matka karmiąca publicznie - to wyjątek! Więc gdzie jest problem - poza chęcią błyśnięcia na forum w celu dowartościowania się cudzym kosztem? forum internetowe może być miejscem do "brylowania" kogoś takiego jak ty...ja - jeśli już - robię to tam, gdzie ty nigdy nie byłaś i nie będziesz... podziękować to możesz babci za ciasteczka, które ci upiecze na podwieczorek... ale zgadzam się z tobą, że nie jest to miejsce dla kogoś takiego jak ja - sama sobie się dziwię, że zaszczycam cię swoją tu wizytą... śmieszne jest dyskutowanie chamstwa na temat takich samych jak są sami pieski, kupki, "a d**ę mu też lizała?" - to są wątki, o których rzeczywiście mogą "dyskutować" takie jak ty i tobie podobne ofermm o szkoda czasu! Dobranoc - lecę na piwo! więc ci powiem co jest takie świetneeee od początku coś mi nie pasowało, było takie niekoherentne - poglądy takie jak pisałam wcześniej - prostackie, słownictwo podobne (cyce, kobyły, dojary) oburzenie na sprawy dość oczywiste... zasugerowana miejscowością w nicku dawno miałam ci napisać - ty Franka to chyba wychowana jesteś w jednej z oficyn na Brzeskiej...ale jakoś się wstrzymałam.. Otóż moja droga już wiem dlaczego mnie nie lubicie? - bo wywaliłam wam już na wstępie co myślę o takich pseudopaniusiach, którym wszystko w mieście nie pasuje, które krytykują normalne reakcje i zachowania ludzkie. Te mamuśki z parków, autobusów etc to są twoje koleżanki z sąsiedniej wsi, które nie za bardzo odnajdują się w realiach miejskich, bo tu się deczko inaczej żyje, one TAM mają więcej miejsca i gorzej poruszają się jak go mniej, nie rozumieją pewnych rzeczy...(to tak jak samochód zaparkowany w mieście - "rozkraczony" na dwóch polach - prawie zawsze ma rejestrację typu FZG, GRZ, i temu podobne) "Cyce wywalone przy świątecznym stole", "bebzuń" i tym podobnie "siermiężniki" od razu pokazują kto zacz.. to się wyczuwa i ...wynosi z domu. Matki - najczęściej, choć nie zawsze - ok! -w parkach, na ulicach - z obładowanym wózkami - nie pamiętam jak to dokładnie pogardliwie nazwałyście - to są dziewczyny pochodzące z prowincji, którym nie ma kto zająć się małym (bo babcia daleko), a kasy na nianię za mało... Nie chcę się powtarzać, bo już pisałam - normalną, funkcjonującą naturalnie w mieście kobietę-matkę nie szokuje dyskretnie karmiąca, nie szokuje obecność wózka - to tylko takie "świńskie paniusie" oburzają się na te rzeczy, to te pseudoelegantki w bieli (pisałam), na obcasach na" wycieczce" w CH oburzają umorusane dzieciaki. Podam przykład pierwszy z brzegu: " pańcia znów do niech przyjechała.... wszystkim ludziom którzy kupują gówniarzom zwierzaki jako zabawki nogi z d...... bym powyrywała albo ich samych wrzuciła do jakiegoś krokodylka czy innego lwa żeby się też zwierzaczek pobawił."... - to z ciebie Franiu.... to jest właśnie ta sprzeczność - tu "pańcia", "krówki"- a tu słoma z butów ... Wy po prostu próbujecie dodać sobie miejskiego sznytu krytykując to...co widzicie u siebie - a...nie chcecie...by to było... Daję głowę, że autorka topiku jest jedną z was - pod innym nickiem... Dawno to scharakteryzowałam.... Teraz rozumiem waszą niechęć do mnie.... PODKREŚLAM: - NIE chodzi o to kto skąd pochodzi - to nie ma tak naprawdę znaczenia - chodzi o to, żeby być naturalnym, wyrozumiałym dla ułomności, niedoskonałości innych, nie krytykować "na wyrost", nie robić z siebie lepszego niż się jest - tylko raczej pracować nad sobą!!! I jeszcze jedno - krytyka "z księżyca" kobiet-matek mających dzieci jest również rodem z wiejskiego opłotka - to dla dziewczyn na prowincji macierzyństwo kojarzy się z uwiązaniem, "grzebaniem w pieluchach", brakiem "ambicji", bo one mieszkając na wsi nie mają możliwości pogodzenia pracy (wręcz kariery) z posiadaniem dzieci i dlatego są tak do tego agresywnie nastawione do tego tematu... Kobiety w mieście mają i dzieci, i pracę, wszystko godzą, bo fakt! mają do tego lepsze warunki - nie muszą dokonywać wyboru. Wykształcone, inteligentne, zaradne kobiety to potrafią w....sposób oczywisty Przykłady można mnożyć! Przemyśl to sobie zanim zaczniesz kolejne głupoty potwierdzające prawdziwość moich słów!!! to w ogóle nie ma znaczenia - nigdy nikomu nie "zafundowałabym" osobistej "wycieczki", ale - nie będę ukrywała - agresja w waszej strony nie tylko mnie w sposób oczywisty uraziła, bo była niezasłużona - ale także dała do myślenia i zmusiła do powyższej reakcji.. Sama bardzo dużo pracuję, sama doszłam do wszystkiego - tak sporo mi się udało - nie dlatego, że jestem taka doskonała, tylko dlatego, że właściwie postrzegam swoją rolę jako kobiety, matki, pracownicy, córki, siostry i czym tam jeszcze babka może być. Mam sporo lat, ogromne doświadczenie i życiowe, i zawodowe i nigdy nie wykorzystuję tego inaczej jak konstruktywnie czytaj - rozsądnie gospodarując posiadanymi przymiotami - korzystając z życia nie tylko sama dla siebie, ale także baaaardzo dużo pomagając innym. Nie pora tu na dogłębną charakterystykę mojej osoby - chodzi o to, żeby ludzie byli dla siebie dobrzy, umieli widzieć trochę więcej niż czubek własnego nosa, byli naturalni...ludzcy - tak ludzcy!! Ktoś kto nie ma własnego dziecka - nie ma prawa oceniać "dziecko płacze bez powodu" - bo to oznacza, że pojęcia o dzieciach nie ma. Owszem nikt nie twierdzi, że NIE MA dzieci źle wychowanych, nieznośnych - wręcz przeciwnie - ale...matka z trójką małych dzieci zawsze będzie bardziej zmęczona, zagubiona, gorzej zadbana niż samotna sztywniaczka z książką w parku oburzająca się na biegające rozrabiaki. Zrozum człowieku taką matkę i jej - może nie dość dobrze ułożone - dzieci - otwórz się na nią!. Jej na pewno jest ciężko, pewnie chwilami wolałaby też usiąść sobie i poczytać... Tak, tak ktoś powie - to po co miała te dzieci, głupia, antykoncepcja...itp bzdury. A to inaczej - ona przetrwa te trudne lata, z jej dzieci wyrosną normalni ludzie i wszystko będzie ok! Życie nie polega na tym, żeby dbać o własne wygody, ale TAKŻE na tym, żeby umieć wziąć na siebie ciężkie obowiązki, które per saldo wszystkim - również mnie i tobie - się opłacają. Taka matka jest więcej warta jako człowiek niż przepieprzająca "na bezdurno" swoje życie zakichana elegantka. I jeszcze jedno - tak to ja mam większe prawo wypowiadać się na te tematy, bo przeszłam wszystkie koleje życia i mam efekty, o jakich pisałam wcześniej - a było to prawie wszystko (poza rodzajem pracy i taktycznym "mieszaniem" w wieku) prawdą - jakkolwiek by to kto oceniał. Ja już WIEM, że z nieznośnego chwilami "bachora" może wyrosnąć wspaniały dorosły. Mam znajomych (wykształceni, inteligentni, fajni, TOTALNIE zaangażowani w wychowanie córki ludzie), którzy mieli taką cholerę - we wczesnym, przedszkolnym wieku, że gdybym ich nie znała, w życiu nie uwierzyłabym, że to ich. No z piekła rodem!, z boku patrząc psychol!. I co? wyrosła na wspaniałą, świet

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k-5 one more time
mnie się to podoba? Nikt nie uważa, że nie ma rozwydrzonych dzieci i głupich matek i TYCH raczej się nie broni, a krytykuje, ale nie wkładajcie wszystkich do jednego wora. Jeśli chodzi o większość tych przemądrzałych - najczęściej oderwanych od realiów życia ocen - jakie prezentowały tu różne osoby - podejrzewam, że w przeważającej ilości krytyka wypływała od osób, które dzieci znają z obserwacji i doznań w stylu "kopie w fotel w tramwaju", nie ma pojęcia co znaczy dziecko, jej zainteresowanie ogranicza się do pilnowania żeby wszystko wokół odbywało się "koło mnie, byle nie we mnie", młodych, głupich, pustych, nie znających życia. Może też takich, które "napatrzyły się w swoim otoczeniu na wiele bylejakości, wyrwały się z tego" i teraz są DAMAMI.. one będą na pewno inne daj Boże! Poczekajcie jeszcze trochę - zafundujcie sobie dziecko, dwoje i dopiero wtedy oceniajcie. Zapewniam: punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia - banalne ale prawdziwe. Na marginesie: SZKODA, że nie akceptujemy matki karmiącej, płaczącego dziecka - nawet nieznośnego (to tylko dziecko), nie tolerujemy zapachu brudnego pampersa, a godzimy się na wszechobecny syf w stylu rozwydrzone, często pijane pannice ze stringami na wierzchu, obkolczykowane, statuowane stwory, agresywną, zepsutą młodzież, ordynarne pseudofeministki, i wszelką inną patologię zalewającą świat, narzucającą nam swoje prawa. To traktujemy jak trendy i przyjmujemy jako nowy styl - często go akceptując. Tyle jako podsumowanie wspierajcie się, wspierajcie - zwartą grupą będziecie silniejsze - wszystkie chwyty dozwolone - obrażanie, podszywanie, zaczernianie - co jeszcze skarby moje wymyślicie? "Róbta, co chceta" - powtarzam potwierdza to JEDYNIE prawdziwość tego, co napisałam - kim bym nie była - emerytką, nauczycielką, mamą, babcią - wy pozostajecie tym, kim jesteście - i nie pomogą wam żadne ataki... dla mnie także forma tej dyskusji daje do myślenia - ja napisałam trochę treści, a wy zamiast się do tego ustosunkować - plujecie. Dziewczyneczki, wiem, że trudno tak przyznać się publicznie i poważnie, ale w tym wszystkim pozytywne jest także to, że reagujecie, że was to boli. Obojętnie jaki prawdziwy poziom prezentujecie...jest szansa, że chociaż pomyślicie o całym temacie. I o to mi chodziło... odpoczęłam i - mimo, iż niektórzy traktują ten topik jako "swój" - zajrzałam... i cóż my tu widzimy? - otóż wszyscy, którzy nie popierają bezkrytycznie "zdania" trendu wiodącego - to trolle - hmm z niektórych wypocin wynika, że kobieta z dzieckiem nie powinna w ogóle wychodzić z domu, żeby nie ranić niczyich uczuć (przy całym współczuciu dla bólu wszelakiego), a już clou wszystkiego to słowa niejakiej Ellinki, która radzi mamom ściągać pokarm i karmić butelką, żeby oko ludzkie nie dostrzegło czegoś tak nieestetycznego jak pierś kobiety. To dobrze, że takie kompetentne, zacne osoby zabierają głos, bo pokazują kto się tu udziela... Otóż moja droga Ellinko czy jak ci tam...matka karmi dziecko poza domem także dlatego, żeby - powiem dosłownie "ulżyć" piersiom, bo pokarm napływa - jest to proces naturalny - dziecko staje się głodne, a tym czasie kobiece piersi produkują mleko. No, chyba, że każemy jej natychmiast lecieć (jak z tym brudnym pampersem) do chałupy, żeby nie drażnić poczucia estetyki elegantek takich jak ty. Ignorancja pożałowania godna. Ofermm o nie dyskutuj z niektórymi na tematy, o których mają takie pojęcie jak świnia o niebie. Niektórym pierś to wyłącznie obiekt pożądania seksualnego, podobnie jak karmienie to coś wstydliwego, z czym trzeba chować się przed ludzkim okiem. A swoją drogą - udajecie nowoczesne, wyemancypowane luzaczki - a kompleksy i zaściankowość śmierdzi od was z daleka. Napatrzyłyście się Bóg wie gdzie na obleśne, niestosownie zachowujące się jednostki i uogólniacie temat. Jeśli na waszych wioskach takowe są to zwróćcie im uwagę i tyle, a nie zawracajcie innym gitary durnotami. Pojedziecie raz na miesiąc do miasta, założycie odświętne - jedyne ubranko i boicie się wszystkiego, robicie z siebie świńskie-paniusie. Pisałam już: DAMĄ się JEST, a nie BYWA - jeśli to rozumiecie- zakichane pseudolegantki... Nowoczesna kobieta jest naturalna, jako matka wie jak ma się zachować w każdej sytuacji, wie jak się odpowiednio ubrać, dziewczyny w miastach potrafią funkcjonować zawsze i wszędzie, akceptują dużo więcej spraw - także niedogodności niż te prowincjuszki rodem z Polski B, co to udają lepsze niż są. To te pseudomiastowe strojnisie boją się, że dziecko dotknie je lizakiem, bo do domu im daleko i nie będą mogły (ewentualnie) zaraz się przebrać. Tyle na razie - bo obiad stygnie... właśnie na tym polega problem, że oni w doopie byli i goowno widzieli, silą się na poglądy z bożej łaski, prężą muskuły, uczą innych savoir vivre'u, a sami gluty pod nosem mają... zakichana wsiowa nowoczesność... ona/on zna matrixa z napisu na plakacie - jak do miasta przyjedzie, ona nie rozumie co to matrix! I jeszcze tępota pisze do drugiego per ciemna istoto! łeeeee wiedziałam od początku co to za poglądy, próbowałam normalnie z tym rozmawiać, ale widać, że temu słoma z butów, kretynki - kobieta-matka to coś takiego, które traktuje swoje macierzyństwo jak coś normalnego - wychodzi z domu, robi zakupy, załatwia sprawy w urzędzie i MUSI poradzić sobie ze wszystkim jednocześnie - tak się po prostu ŻYJE! To paniusie ze wsi zostawiają dzieci w domach, bo w mieście nie poradziłaby sobie z nimi - sama ze sobą tam sobie ledwo radzi... ę,ą, książka w parku, brudne rączki, zakupy - wszystko dla nich takie niezwykłe, priorytetowe, wszystko im przeszkadza, wszystko analizują, oceniają - no tak, normalna babka tego nie zauważa, bo musi załatwić przy okazji normalnego funkcjonowania. Aapropos centrów handlowych - to wielka atrakcja dla prowincjuszy - tam na pewno dzieci przeszkadzają, bo oni są na wycieczce, taka, która ma je po drugiej stronie ulicy wyskakuje tam po sprawunki, a nie odświętne zakupy, wystrojona w bieli, na obcasach... Srać mi się chce na te wasze pieprzone gadanie - jak tu ktoś napisał - niedojdy jedne! z niektórych wypocin wynika, że kobieta z dzieckiem nie powinna w ogóle wychodzić z domu, żeby nie ranić niczyich uczuć (przy całym współczuciu dla bólu wszelakiego), a już clou wszystkiego to słowa niejakiej Ellinki, która radzi mamom ściągać pokarm i karmić butelką, żeby oko ludzkie nie dostrzegło czegoś tak nieestetycznego jak pierś kobiety. brawo!!!!!!!!!! chodzi mi tylko o to, zeby owe matki zrozumialy, ze swiat obcych ludzi nie kreci sie wokol ich dzieci, ze sa osoby dla ktorych maluch biegajacy pod nogami i brudzacy ich ubranie albo wyrywajacy ksiazke nie jest "slodki" tylko wkurzajacy. tutaj klania sie kultura (albo jej brak) u rodzicow- w takiej sytuacji powinni zareagowac. nikt nie neguje prawa rodzicow do zabierania dzieci do restauracji, sklepu, parku itp. ale powinni oni zdawac sobie sprawe z tego, ze na tym swiecie sa tez inni ludzie, ktorzy rowniez maja prawo przychodzic do tych miejsc i z nich korzystac. dla niektorych osob matka obcesowo karmiaca dziecko na lawce w centrum handlowym to jest po prostu niesmaczny widok. natomiast nikogo nie razi, jesli ta czynnosc jest wykonywana w specjalnie przeznaczonym do tego miejscu i dyskretnie. przyklady mozna mnozyc w nieskonczonosc. ????????????????mocher czy z księżyca????????????????????? nie pamiętam czyje to były slowa bo nie wczytuje sie w nicki, ale to ju z bylo smierdzi tu zasciannkiem i wiochą, brak zdrow ego sporzenia na temat, wyciąlem tylko niektore fragmenty = te najbardziej charakterystycze zejdzcie ludzie na ziemie, rozejzyjcie sie wokol, czym innym maniery, kultura a czym innym przyziemne, oczywiste sprawy jako facetowi blizsze mi sa zachowanie kobiet wypelniajacych swoje obowiazki jako matki niż troska o mniej istotne banalne nic nie wnoszace do zycia brzmiace jak frazesy opisy i to drobiazgowe glupich bab, co na pewno nie maja dzieci puknijcie się w swoje puste lby, zjamijcie jakas robota - na przyklad - pomozcie matkom, zamast tracic czas na pouczanie innych i tworzenie nowej obyczajowosci. gdzie wy zyjecie, kto zwraca uwage na matke, ktora daje dziecku jesc, kto patrzy na to czy przykryla cycek czy nie, ona w tej chwili jest matka a nie obiektem seksualnym. osobiscie wole taka, ktora potrafi to robic niz te sztuczne cipy, ktorym tylko wyglad i ciuchy w glowie opamietajcie się - przepraszam - ale idiotki, bo zal was czytac, tyle na ten temat pani dojrzala i soczysta czy pani wyszloa wczoraj z wiezienia, czy domu poprawczego - bo jezyk i mentalonśc na to wskazuje? ludzie o czym wy gadacie???????????????????????? kobiety wstyd mi za wasze poglady, za wasza kobiecisc, naprawde az tyle was jest taka glupia, zakoncze lepiej te dyskusje bo się tylko kompromitujecie dulszczyzna to malo powiedziane, to glupota do potegi i kompletna oderwana od rzeczywistości dziecinana naprawdę uważacie, że uczestniczenie w tej dyskusji chwilami na poziomie błotka jest moim marzeniem?, aż takim, że miałabym się kryć pod innym nickiem. no sorry! chociaż właściwie cóż może mnie zdziwić po pobieżnym tylko przejrzeniu niektórych postów! Naprawdę uważacie, że ktoś taki jak niektóre z was mogły mi zabronić być na jakimkolwiek topiku. Jakie jesteście biedne! No i nie schlebiajcie sobie! Wierzę, że musiałam wam dopiec skoro wszędzie dopatrujecie się mojej obecności. Dziękuję za zainteresowanie moją skromną osobą. Podziwiam Pana/Panią ofermm a, która z cierpliwością godną lepszej sprawy broni swoich poglądów. Nie - to byłoby ponad moje siły. Toż to zwykłe ujadanie rodem z psiej budy pod Bzibziszewem. A propos innych niż wasze wypowiedzi - m.in. niby moje kogoś spod nicku JEZZU - nie czytałam wszystkich, tylko tu i ówdzie i choć forma nieco inna - z treścią generalnie się zgadzam! Porównywanie czynności defekacyjnych z karmieniem niemowlęcia - uwłacza - myślę - każdej normalnej matce i sprowadza wasz poziom do rynsztoka, traktowanie zaś kobiecej piersi wyłącznie do obiektu zainteresowania seksualnego świadczy o prymitywizmie i infantylności. Wiele postów to nie tylko zaścianek - to dulszczyzna i kołtuństwo! Nie będę rozwodzić się nad oceną wszystkiego - wyraziłam swoje zdanie wcześniej i nie będę brnąć głębiej - szkoda mojego cennego czasu. I jeszcze jedno - a propos DAMA. Bycie tym kimś to mentalność, zespół poglądów, zasad, które się po prostu ma w sobie i nie wystarczy założenie ładnego ubranka, pomalowanie paznokci czy założenie butów na obcasach. Damą można być nawet jeśli rzuci się czasami epitetem pod adresem takiego barachła, jakim jesteście wy, które denerwują wszyscy poza tymi, które podzielają wasze pożałowania godne poglądy. Miłej "dyskusji" Dobranoc! witam, witam miłe Panie - także te, które mnie nie cierpią, bo walę im prawdę w oczy... --> Jedna rzecz - dziękuję za miłe słowa i pozdrowienia (wzajemnie!) - nie wiem kochana czy wiesz na co się narażasz - zaraz ktoś Ci zarzuci, że jesteś mną - jak to już było - bo przecież tylko ja mogę mieć tak "oryginalne", moherowe poglądy wynikające ze znajomości życia i otrzaskania w nim... --> aniulka 1234 - zrezygnowałam z wypowiadania się wśród tych żałosnych, oderwanych od rzeczywistości wygodniś, ale zgadzam się w 100 % z Tobą - podobnie jak Ty miałam na głowie wszystko i wiem o czym mówisz. Tylko matka wie jak to jest poradzić sobie ze wszystkim - "walcząc" na dodatek z małym terrorystą, który wcale nie jest źle wychowany tylko po prostu przechodzi taką fazę rozwoju, którą trzeba zwyczajnie przetrwać, bo żadne metody nie pomogą. Za chwilę - miesiąc/dwa Twoje dziecko samo się uspokoi, będzie "nie to samo" - bo tak po prostu musi być. Nie raz widzi się "sceny" rodem z horroru w wydaniu takiego ok. 20 m-cy na oczach innych i nie ma co się wstydzić - to nie Twoja wina - trzeba przeżyć i tyle. Ja widząc takiego zakłopotanego rodzica uśmiecham się i pytam "co - rok i osiem? - przeżyłam..każdy musi!" i idę dalej. Podobnie bywa na innych etapach - ok. 4-5 l. czeka Cię przeklinanie i wszelkie inne brzydkie słowa bez ograniczenia i będziesz się (poza wstydem) zastanawiała skąd niektóre zna, bo np. Ty ich nie używasz. Ale...paradoksalnie to wszystko też ma swój urok i nie ma co się przejmować histeryczkami, głupimi wygodnisiami... Żałosne wydają mi się te "wróżby" - jak to z tych dzieci wyrosną bandyci, złodzieje itp. - co za idioci! Oczywiście - bywają i głupie matki, ale bez przesady - nie wszystkie.. Nie śledziłam większości postów, bo po kilku żal doopę mi ścisnął - kim są ci, którzy są ich autorami, gdzie oni żyją, skąd pochodzą, no i...ponawiam pytanie: gdzie napatrzyli się na te rozmamłane "dojarki"?? (cóż to za określenie!!??). Mieszkam w wielkim mieście, stale bywam wśród ludzi,( w rodzinie miałam niejedną karmiącą matkę) i jakoś tego nie widzę. Pisałam wcześniej, ale powtórzę odpowiedź na to pytanie, zbudowane na swoich podejrzeniach - otóż napatrzyli się na to we własnych rodzinach, w swoich prymitywnych środowiskach. To z nich najczęściej wywodzą się takie zasrane pannice, o których było we wcześniejszych moich postach. To są często takie "elegantki", które opuszczają domy z zaniedbanymi, biednie żyjącymi rodzicami, z których wysączyli wszystko, co się dało, by udawać teraz takie z innego - "lepszego" świata. To one pozjadały wszystkie rozumy - poza swoim. Poczekajmy jak poradzą sobie w przyszłości - szybko zejdą na ziemię - a jak wcześniej nie zmądrzeją - to facet prędko taką przywoła do porządku...czego im życzę! Pozdrawiam wszystkich normalnie myślących ---> szanowna pani zołzo trochę bełkotliwa treść tego twojego postu pełna niekonsekwencji i...kompleksów (???) jeżeli możemy rozmawiać o "obnażaniu" to raczej twojej ignorancji... "Aktualne realia" to dziecko drogie także to, co opisujesz. w niektórych okolicach nie tylko także, ale przede wszystkim...przecież właśnie je opisujesz - skąd zatem te widoki znasz.. Abstrach*jąc od prostackiego opisu jakiejkolwiek matki, którego tu dokonałaś zadziwia mnie narzucanie takiego wizerunku jako obowiązującego - pytam gdzie? może tam, gdzie ty żyjesz.. Ja znam także matki – elegancko ubrane, zadbane, z podobnie wyglądającym dzieckiem, mimo nieuniknionego zmęczenia uśmiechnięte i szczęśliwej ze swej matczynej roli, jeżdżące samochodami, energiczne i zorganizowane. Słuszne zadałaś pytanie o "matkę Polkę", ale powinnaś o odpowiedź zapytać podzielającą twoje poglądy autorkę topiku. A propos mitów - funkcjonują one chyba tylko w główkach takich jak ty - oprę się na przykładzie, który znam najlepiej - dla mnie Polka to i matka, i pracownik (często szef), i kobieta-żona i milion innych ról, jakie wypełnia - podobnie jak każdy inny człowiek-kobieta na całym świecie. Czy mi się wydaje, czy jesteśmy niedouczone - nie potrafiące zarejestrować zmian mentalnościowych - mimo wszystko - istniejących w naszym kraju. Hasło Matka-Polka to raczej relikt przeszłości czytaj PRL. Zanim zaczniesz następne swoje rozważania filozoficzne rozejrzyj się troszeczkę dalej niż poza opłotek swojej prowincjonalnej uliczki. Żal mi cię - ale młoda jesteś - może jeszcze dasz radę coś ze sobą zrobić, bo inaczej - przy takiej mentalności - grozi ci coś gorszego niż tym mamom, które opisujesz (pozdrawiam je!) np. BRAK DZIECKA w ogóle.... ależ oczywiście! ja także nie karmiłam publicznie, na "tachałam" obładowanego zakupami wózka - bo je (razem z dzieckiem) woziłam autem itd... ale przecież są i inne matki - może mniej energiczne, może gorzej zorganizowane, może w końcu biedniejsze, ale radzą sobie jak umieją, nie oddają dzieci - jak niektóre - do domów dziecka, nie porzucają w charakterze "eurosierot" etc., ciągną ten swój ciężki często matczyny los i zamiast wytrząsać się może nawet nad ich nieudolnością okażmy im trochę zrozumienia, serdeczności, wyrozumiałości, pomocy. Chamska krytyka nie obciąża ICH, ale tych, które im to fundują. słusznie zwróciłaś - eś uwagę na to prostackie słownictwo, oceniałam je już wcześnie, ale ci, do których są skierowane nie rozumieją, nie widzą, bo albo mają głowy zakute, albo glut pod nosem i nic przez niego nie widzą... koorwa - gdzie one je tak obnażają, coście się do tego tak przypier doliły? Ja ich nigdzie nie widzę! Opiszę w szczegółach jak wygląda ten "fragment" czynności karmienia niemowlęcia" - odległość między dzieckiem a jej piersią to może 10 cm w chwili przystawianie jego buzi, potem tego cycka w końcu nie widać - (chyba, że ma wielkości miseczki ...K), bo zasłania je główka dziecka, moment chowania pod bluzkę to sekunda, więc o jakich niedyskrecjach i "obrzydliwościach" mowa?????????? Gdzie te kobiety, które tak ohydnie opisujecie? skąd te przykłady, czy ja żyję w innym świecie. Jestem prawie codziennie w centrum handlowym i w ogóle tych widoków nie widzę!!!!!!!!!! kochana franusiu fileciki z indyka usmażone a'la schabowy z młodą kapustką i młodymi ziemniaczkami wydają mi się dość odpowiednim menu na obiad dla młodego studenta. A muszę je przygotować dzisiaj, bo jutro rano muszę udać się do pracy. Jeśli on miałby mieć domowy posiłek po powrocie z zajęć musi ów mieć przygotowany wcześniej. Po skończeniu jednej pracy nie będę miała czasu robić czegokolwiek, bo wystarczy mi go tylko na odświeżenie się i przebranie, żeby udać się do...drugiej pracy. Tak wygląda przeciętny dzień Matki-Polki, z którą macie przyjemność rozmawiać. kochanie - już pisałam, że normalna - czytaj ogarnięta matka (nawet z dużymi piersiami) potrafi nawet wśród obcych ludzi zgrabnie - w tym dyskretnie wziąć dziecię na ręce, zasłaniając się nieco - na wysokości biustu - właśnie niemowlęciem wyjąć cyca i wsunąć mu do buzi. Przecież nie musi niczego odkrywać. Owszem są kobiety lubiące obnażać piersi - ale to nie ma znaczenia czy karmią czy - nie widzicie takich na co dzień? - z wielkim dekoltem, kołyszące tymi wdziękami (dumnie????). Ale to inna historia. Wiadomo, że są baby (tak, tak), które robią to tak, jak opisują niektórzy powyżej - ale to chyba margines - to rubaszne, rechoczące kobity, lubiące w obcesowy sposób obcować z facetami - to taki styl stojących przy płocie z założonymi rękami, "cieszącymi" się z byle zainteresowania każdego chłopa, gotowe i otwarte pewnie i na podszczypywanie...etc. Ale podkreślam - rozmawiamy o NORMALNYCH kobietach - umiejących się zachować, dobrze ułożonych, znających granice dobrego smaku itd. Taka kobieta jest przygotowana do karmienia również poprzez ODPOWIEDNIE ubranie - zamiast wielkiego dekoltu odpowiednio "osłonięta" bluzka i problem z głowy! ależ oczywiście, że mu gotuję, piorę, prasuję i ...robię to z przyjemnością.. Bez przesady - on choć już dorosły - dla mnie dzieckiem, przecież gotuję nie tylko dla niego! To mój - chyba - obowiązek! On się uczy i pomaga mi w innych czynnościach - nie oczekuję, żeby gotował - gotuje sobie tylko ziemniaki, żeby były świeże, no i odgrzewa - głównie w mikrofalówce. Ja lubię jak mam wszystko na miejscu - także, żeby on nie musiał jeść w McD, a wyobrażam sobie, że to byłaby alternatywa. Mało tego - nie widzę w tym niczego niestosownego - niektóre rzeczy umie w kuchni zrobić i - na razie - to wystarczy - a co to kucharz. Od tego jestem matką, żeby o niego dbać. Lubię jak jest zadbany, wręcz wypielęgnowany, ładnie ubrany, czyściutki... itd. A co ma półgłodny latać, bo matka na kafeterii siedziała. O nie! Ordnung muss sein! skoro kryterium "moherowej" mamuśki jest fakt, że gotuje i prasuje swojemu uczącemu się synowi - to współczując poglądów - przyznaję jestem okropnie moherowa Kocham go nad życie i uważam, że ważniejsze, żeby wszystko było na swoim miejscu niż niespełnianie swoich obowiązków w imię bliżej nieokreślonych zasad. Powiem ci więcej - do niedawna jeszcze buty mu czyściłam, no uwielbiam jak jest taki zadbany - ale przyszła pora i sam zaczął to robić. I tak jest ze wszystkim. Podobnie z praniem - to mam dzielić na moje - nie moje, prasować podobnie?. Nie wiem jaki tryb życia prowadzicie i jak jesteście zorganizowanie, ale ja radzę sobie ze wszystkich, choć owszem bywam bardzo zmęczona. Lubię jak mam posprzątane, ugotowane, wszystko na swoim miejscu, robię wszystko na bieżąco i zawsze dzięki temu mam porządek, wygodnie mi się żyje, daje mi to zadowolenie a mojemu "dzidziusiowi" przyjemne powroty do domu i przebywanie w nim. No taki ze mnie moher - w przeciwieństwie do was uosobienie nowoczesności. sprowadzasz wszystko do takiego trywializmu naprawdę to w Polsce takie oczywiste, że młody człowiek sam zamieszkuje? A niby dlaczego? Dopóki się uczy utrzymuję go i o niego dbam. Jak kiedyś się wyprowadzi wtedy proszę bardzo - niech o siebie dba! Co to za głupoty - po co miałby się wyprowadzać z rodzinnego domu, gdzie ma wszystko? Żeby samemu gotować? Wyprowadzają się młodzi ludzie, którzy mają uczelnie daleko od domu, on ma kilka przystanków każdym środkiem lokomocji. Nie... sorry! - szkoda mi czasu - dyskusja jest czcza - żyjemy chyba w innych światach, o czym świadczyła wcześniejsza wymiana zdań. Tym razem na dobre dobranoc a kto ci powiedział, że mieszkamy sami, jaki maminsynek?, jakie obsługiwanie pralek? jakie "nadskakiwanie", jaki syndrom spódnicy matczynej, jaka chora miłość - skąd takie wnioski????????????? Kobiety - jesteście chore??? O czym wy gadacie???? Dzieli nas jednak przepaść - pod każdym względem!!! teraz rozumiem wasze wyobrażenie i wypowiedzi na meritum tego tematu...Pa! dziewczyneczki śliczne także wandeczka snujecie domysły, serwujecie opisy... nigdzie nie jest napisane, że mój dzidziś nie pomaga, nie odkurza, nie robi prawie wszystkiego - ale w odpowiednich proporcjach i właściwym czasie, podobnie jak wszyscy członkowie rodziny... Każda rodzina funkcjonuje wg określonych zasad i życie w niej toczy się takim rytmem jaki mu nadamy... Fakt, że studiujące dziecko utrzymywane jest przez rodziców nie jest niczym niewłaściwym - jeśli tylko sytuacja finansowa na to pozwala...i nie ma to nic wspólnego czy to "pasożyt" czy nie, a nie! Wyciągacie wnioski z kosmosu - praca też może być różnie zorganizowana. Ja np rano pracuję w charakterze sprzątaczki w szkole, po południu i wieczorami jako salowa w szpitalu, inna jest sprzedawczynią, a jeszcze inna dyrektorem w banku... Wszyscy jakoś lepiej czy gorzej sobie radzę. Jedna mama woli odmówić sobie kotleta, żeby jej dziecko zjadło, a jeszcze inna chodzi w niemodnych butach, żeby jej córeczka mogła studiować w Krakowie. Dla mnie najważniejsza jest harmonia - zarówno finansowa jak i emocjonalna i organizacyjna... Ale przecież to nie topik o tych sprawach...zainteresowanie osobą (nie treścią jej wypowiedzi - o czym świadczą domysły i projekcje) świadczy o waszej zapalczywości, infantylności...natomiast sformułowanie "muszę mieć siłę na jutrzejszą walkę z nawiedzoną mamunią" - determinuje poziom autorki w całości. I....wcale mnie nie zaskakuje... Sorry, ale odlatuję zamiatać, może wrócę późnym wieczorem - jeśli wyrazicie oczywiście na to zgodę - proszęęęęę! Miłego dnia! jako, że obiad mam ugotowany....mam parę minut... moje drogie kobiety i dziewczyny dawno już otwarcie radziłam brać poprawkę na to, że poruszamy się w świecie wirtualnym...ale wy chyba tego nie rozumiecie... Tu można napisać co się chce i kiedy chce - także KŁAMAĆ, ZMYŚLAĆ, PROWOKOWAĆ.... niezależnie od stopnia prawdziwości przekazywanej treści - pisałam już - nie ja chyba jestem obiektem zainteresowania, ale temat kobiet - matek malutkich dzieci. Dałyście się wpuścić w mały kanalik i drążycie temat zamiast go po prostu olać... A teraz trochę apropos waszych "mądrych", życzliwych wynurzeń: dorosłe, studiujące dziecko ma prawo być utrzymywane przez swoich rodziców do chwili zdobycia niezależności finansowej i samodzielności życiowej. W warunkach polskich młodzi ludzie zmuszeni są do wyprowadzenia się z domu z bardzo prozaicznych powodów - rodziców nie stać na to, żeby dawać dorosłemu dziecku kasę na wszystko i dodatkowo - w przypadku osób mieszkających na wsiach i w małych miasteczkach - nie ma tam gdzie się uczyć. I nie dorabiajcie moje drogie niepotrzebnej ideologii jak to młodzież jest samodzielna (niektórzy pewnie tak) i jak to garnie się do opuszczenia rodzinnego gniazda, żeby żyć na własną rękę. Jak wygląda ta edukacja, kiedy chłopak czy dziewczyna musi jednocześnie zarobić na swoje utrzymanie i mieszkanie - szkoda gadać!. Młodzi ludzie często studiują zaocznie, bo muszą pracować - zarabiać. Ale - moim zdaniem - z takiego człowieka to ani student ani pracownik, zawsze drugiej kategorii (sorry, ale tak!). To jest miotanie się między nauką i pracą, spóźnianie się, niedosypianie, niedojadanie itd. Nie mówcie mi, że jest inaczej, bo obserwuję młodzież od dawna - także pod tym kątem - także z racji pracy. Widzę też tych, których rodzice utrzymują płacąc za mieszkanie w mieście, jedzenie etc. Uczyć się uczą, ale to codzienne życie związane z troską o jedzenie, pranie, sprzątanie - eh szkoda słów!. Przecież odwiedzają czasem koledzy moje dziecko - to widzę. I nie wytrząsajcie się nad cudzymi metodami wychowawczymi i funkcjonowanie w życiu osób, o których nie macie pojęcia. Dwa słowa prawdy - ja owszem mam dwa zajęcia - ale mam nienormowany dzień pracy - sama sobie jestem szefem, więc nie ma to nic wspólnego z "harowaniem" - owszem pracuję nielekko, ale wiem za co... Natomiast rady mam osesków w wieku lat 1,2,3 schowajcie sobie w pampersy - mam za duże doświadczenie i za dobre efekty.. Co to za głupoty? co za sugestie i co za słownictwo?? Jesteście chwilami po prostu śmieszne i dziecinne - "niedorozwiniątko", "sirota", "matka zaharowuje się na śmierć" - co za brednie! - matka jest laską, którą niemal łatwo pomylić z koleżanką ..(oczywiście, że nieco przesadzam). Dziewczynki - dystansu i wyobraźni - bo zaczynam nabierać przekonania, że społeczeństwo jest głupsze i bardziej tępe niż mi się wydawało. cdn witam ponownie - prawda, że czekałyście? Na wstępie mała rada: nie wtłaczajcie własnych wyobrażeń w obowiązujące schematy... nawiążę do wątku uczącej się - dorosłej młodzieży.. wszyscy koledzy i koleżanki mojego dziecka studiują dziennie i nie pracują, co oznacza, że prowadzą podobny tryb życia do mojego. Miałoby to świadczyć i wskazywać, że ze wszystkich wyrośnie pokolenie - takie - ja wy sobie wyobrażacie?..hmm ---> k5 jesteś tak tępa... nie wiem o "co ci chodzi.." ..a o co ci chodzi? Mój "synalek" poza studiami i rozrywkami ma także normalne obowiązki domowe, pomaga nam we wszystkim, robi to, o co się go poprosi np. zakupy, czasem sprząta, jeździ do myjni, pomaga babci - czyli uzupełnia to czego np. ja w tym momencie nie mogę zrobić. Nie wymagam, żeby gotował i prał - bo nie ma takiej potrzeby, ale sądzę, że gdyby zaszła taka konieczność zrobiłby to z pewnością. Jeśli chodzi o studia, które zdaniem twoim są dziś "jak hobby" to...może na tych uczelniach, które ty znasz. Są bowiem takie, gdzie modlą się, by młody człowiek na nie przyszedł czytaj płatne, uczelnie, których nazw nikt nie zna i gdzie wystarczy zapłacić czesne, by skończyć. Każdy głąb się na nie "dostanie" i po których ukończeniu dziwi się, że nie ma pracy, bo wszyscy znają poziom nauczania - mniej więcej równy dobremu liceum. Na szanujących się uczelniach wymagania są takie, że na starcie przyjmują z wynikiem matury powyżej 270 pkt. i trzeba po prostu się uczyć, żeby je ukończyć. Rodzice, którzy poważnie traktują edukacje swoich dzieci (m.in. my) rozumieją znaczenie dobrego wykształcenia i jego wpływ na późniejsze życie zawodowe. W tym właśnie przejawia się troska o przyszłość i szeroka odpowiedzialność za los dziecka. Nie neguję wartości młodzieży zmuszonej godzić naukę z pracą - po prostu im współczuję. Wiem natomiast jaki wpływ ma solidne wykształcenie na pracę - bo sama przez to przeszłam. Również nie pracowałam ucząc się i jestem moim rodzicom wdzięczna - odpłacając im na starość pomocą i troską w najszerszym tych słów znaczeniu. Apropos rodzonego tatusia - jestem wdową, ale zapewniam cię, że nie odp...ło mi w ŻADNYM zakresie. Wszystko, co piszecie nie ma nic wspólnego z moim zdaniem na temat młodzieży - mam szczęście obserwować tę dobrze ułożoną, szanującą swoich rodziców - owszem korzystającą z życia pt. rozrywki, wyjazdy - ale czy jest w tym coś dziwnego?. Wasze wróżby co z nich wyrośnie - zostawcie sobie na Andrzejki. NIE MIERZCIE WSZYSTKICH WŁASNĄ MIARĄ - zwłaszcza tak wybrakowaną! one są zaślepione trudnością z pogodzeniem się, że ktoś może mieć rację, nie potrafią jej przyznać, bo albo żyją w innym świecie albo....po prostu zazdroszczą. Mój syn robi sobie codziennie kolację - często ciepłą i jeszcze pyta czy mam ochotę W liceum dzieci jeździły na narty (tak, za granicę) i spotkały tam kiedyś dziewczynę - ich rówieśnicę Polkę, która pracowała w jakimś barku. Były zażenowane, bo ona wyraziła się "jesteście szczęściarzami". No, jest tak w życiu, że jednemu lepiej, drugiemu gorzej, ale niczyja to wina tak to już jest i tyle! Ważne, żeby młodzież nie była zepsuta, doceniała to i umiała wykorzystać warunki, jakie stworzyło jej życie. Młodzież, którą znam jest bardziej stonowana i zrównoważona niż większość... ---> niektórzy co wy bredzicie, jak wy żyjecie, skąd wy pochodzicie?? przecież chyba w każdej rodzinie gotuje się codziennie obiad - także dla SIEBIE, nie tylko dla dzieci, po prostu, wy tego nie robicie, lub robicie to dla niektórych członków rodziny???!! --> k5 czy jakoś tam ok! nie mówię, że nikt nie pracuję, ale pracuję z pewnością dlatego, że musi albo - na późniejszych latach studiów po to, żeby powoli przystosowywać się do roli pracownika. I bardzo dobrze!! Sama o tym wiem, ale jest to czymś trochę innym. Ja odnosiłam się do ekstremalnych zarzutów.. Ja nikomu nie "usługuję" tylko jestem po prostu dobrą, troskliwą matką, kobietą w sposób zorganizowany prowadzącą dom, dbającą o dobry standard życia. To mam położyć "szlaban na gary", bo dziecko skończyło 18 lat i na siłę dawać mu "szkołę życia". Spoko! - wszystko w swoim czasie i w rozsądnych granicach! Mój syn odwdzięcza mi się szacunkiem, pomocą, niesprawianiem kłopotów, nauką i zaangażowaniem na b.dobrym poziomie i tyle! zgoda - jest pora na naukę, jest pora na pracę, pomoc rodzicom etc. wszystko w swoim czasie. Ja też stykam się z rozwydrzoną młodzieżą - w mordę przecież chodzę po ziemi! Ale to nie ten przypadek. Właśnie dlatego upieram się przy swoich racjach, bo znam i takich, i takich. I...nie ukrywam, że mój stosunek do dziecka jest także moim szacunkiem dla jego postawy, zaangażowania w naukę, umiejętność znajdowania się w wielu niecodziennych sytuacjach, altruizm w stosunku do dalszej - gorzej sytuowanych członków rodziny itd. Ktoś powie: szacunek???? - to jego psi obowiązek! - otóż nie! Bo są dzieci, które skwapliwie korzystają z dobrodziejstw, jakie daje im otoczenie - olewając wszystko i wszystkich. Stwarzają problemy wszystkim i we wszystkim. Pisząc o doświadczeniu i efektach mam na myśli CAŁOKSZTAŁT - jakkolwiek by ktoś sobie to wyobrażał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k-5 one more time
poziom do rynsztoka, traktowanie zaś kobiecej piersi wyłącznie do obiektu zainteresowania seksualnego świadczy o prymitywizmie i infantylności. Wiele postów to nie tylko zaścianek - to dulszczyzna i kołtuństwo! Nie będę rozwodzić się nad oceną wszystkiego - wyraziłam swoje zdanie wcześniej i nie będę brnąć głębiej - szkoda mojego cennego czasu. I jeszcze jedno - a propos DAMA. Bycie tym kimś to mentalność, zespół poglądów, zasad, które się po prostu ma w sobie i nie wystarczy założenie ładnego ubranka, pomalowanie paznokci czy założenie butów na obcasach. Damą można być nawet jeśli rzuci się czasami epitetem pod adresem takiego barachła, jakim jesteście wy, które denerwują wszyscy poza tymi, które podzielają wasze pożałowania godne poglądy. Miłej "dyskusji" Dobranoc! witam, witam miłe Panie - także te, które mnie nie cierpią, bo walę im prawdę w oczy... --> Jedna rzecz - dziękuję za miłe słowa i pozdrowienia (wzajemnie!) - nie wiem kochana czy wiesz na co się narażasz - zaraz ktoś Ci zarzuci, że jesteś mną - jak to już było - bo przecież tylko ja mogę mieć tak "oryginalne", moherowe poglądy wynikające ze znajomości życia i otrzaskania w nim... -->

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k-5 one more time
aniulka 1234 - zrezygnowałam z wypowiadania się wśród tych żałosnych, oderwanych od rzeczywistości wygodniś, ale zgadzam się w 100 % z Tobą - podobnie jak Ty miałam na głowie wszystko i wiem o czym mówisz. Tylko matka wie jak to jest poradzić sobie ze wszystkim - "walcząc" na dodatek z małym terrorystą, który wcale nie jest źle wychowany tylko po prostu przechodzi taką fazę rozwoju, którą trzeba zwyczajnie przetrwać, bo żadne metody nie pomogą. Za chwilę - miesiąc/dwa Twoje dziecko samo się uspokoi, będzie "nie to samo" - bo tak po prostu musi być. Nie raz widzi się "sceny" rodem z horroru w wydaniu takiego ok. 20 m-cy na oczach innych i nie ma co się wstydzić - to nie Twoja wina - trzeba przeżyć i tyle. Ja widząc takiego zakłopotanego rodzica uśmiecham się i pytam "co - rok i osiem? - przeżyłam..każdy musi!" i idę dalej. Podobnie bywa na innych etapach - ok. 4-5 l. czeka Cię przeklinanie i wszelkie inne brzydkie słowa bez ograniczenia i będziesz się (poza wstydem) zastanawiała skąd niektóre zna, bo np. Ty ich nie używasz. Ale...paradoksalnie to wszystko też ma swój urok i nie ma co się przejmować histeryczkami, głupimi wygodnisiami... Żałosne wydają mi się te "wróżby" - jak to z tych dzieci wyrosną bandyci, złodzieje itp. - co za idioci! Oczywiście - bywają i głupie matki, ale bez przesady - nie wszystkie.. Nie śledziłam większości postów, bo po kilku żal doopę mi ścisnął - kim są ci, którzy są ich autorami, gdzie oni żyją, skąd pochodzą, no i...ponawiam pytanie: gdzie napatrzyli się na te rozmamłane "dojarki"?? (cóż to za określenie!!??). Mieszkam w wielkim mieście, stale bywam wśród ludzi,( w rodzinie miałam niejedną karmiącą matkę) i jakoś tego nie widzę. Pisałam wcześniej, ale powtórzę odpowiedź na to pytanie, zbudowane na swoich podejrzeniach - otóż napatrzyli się na to we własnych rodzinach, w swoich prymitywnych środowiskach. To z nich najczęściej wywodzą się takie zasrane pannice, o których było we wcześniejszych moich postach. To są często takie "elegantki", które opuszczają domy z zaniedbanymi, biednie żyjącymi rodzicami, z których wysączyli wszystko, co się dało, by udawać teraz takie z innego - "lepszego" świata. To one pozjadały wszystkie rozumy - poza swoim. Poczekajmy jak poradzą sobie w przyszłości - szybko zejdą na ziemię - a jak wcześniej nie zmądrzeją - to facet prędko taką przywoła do porządku...czego im życzę! Pozdrawiam wszystkich normalnie myślących ---> szanowna pani zołzo trochę bełkotliwa treść tego twojego postu pełna niekonsekwencji i...kompleksów (???) jeżeli możemy rozmawiać o "obnażaniu" to raczej twojej ignorancji... "Aktualne realia" to dziecko drogie także to, co opisujesz. w niektórych okolicach nie tylko także, ale przede wszystkim...przecież właśnie je opisujesz - skąd zatem te widoki znasz.. Abstrach*jąc od prostackiego opisu jakiejkolwiek matki, którego tu dokonałaś zadziwia mnie narzucanie takiego wizerunku jako obowiązującego - pytam gdzie? może tam, gdzie ty żyjesz.. Ja znam także matki – elegancko ubrane, zadbane, z podobnie wyglądającym dzieckiem, mimo nieuniknionego zmęczenia uśmiechnięte i szczęśliwej ze swej matczynej roli, jeżdżące samochodami, energiczne i zorganizowane. Słuszne zadałaś pytanie o "matkę Polkę", ale powinnaś o odpowiedź zapytać podzielającą twoje poglądy autorkę topiku. A propos mitów - funkcjonują one chyba tylko w główkach takich jak ty - oprę się na przykładzie, który znam najlepiej - dla mnie Polka to i matka, i pracownik (często szef), i kobieta-żona i milion innych ról, jakie wypełnia - podobnie jak każdy inny człowiek-kobieta na całym świecie. Czy mi się wydaje, czy jesteśmy niedouczone - nie potrafiące zarejestrować zmian mentalnościowych - mimo wszystko - istniejących w naszym kraju. Hasło Matka-Polka to raczej relikt przeszłości czytaj PRL. Zanim zaczniesz następne swoje rozważania filozoficzne rozejrzyj się troszeczkę dalej niż poza opłotek swojej prowincjonalnej uliczki. Żal mi cię - ale młoda jesteś - może jeszcze dasz radę coś ze sobą zrobić, bo inaczej - przy takiej mentalności - grozi ci coś gorszego niż tym mamom, które opisujesz (pozdrawiam je!) np. BRAK DZIECKA w ogóle.... ależ oczywiście! ja także nie karmiłam publicznie, na "tachałam" obładowanego zakupami wózka - bo je (razem z dzieckiem) woziłam autem itd... ale przecież są i inne matki - może mniej energiczne, może gorzej zorganizowane, może w końcu biedniejsze, ale radzą sobie jak umieją, nie oddają dzieci - jak niektóre - do domów dziecka, nie porzucają w charakterze "eurosierot" etc., ciągną ten swój ciężki często matczyny los i zamiast wytrząsać się może nawet nad ich nieudolnością okażmy im trochę zrozumienia, serdeczności, wyrozumiałości, pomocy. Chamska krytyka nie obciąża ICH, ale tych, które im to fundują. słusznie zwróciłaś - eś uwagę na to prostackie słownictwo, oceniałam je już wcześnie, ale ci, do których są skierowane nie rozumieją, nie widzą, bo albo mają głowy zakute, albo glut pod nosem i nic przez niego nie widzą... koorwa - gdzie one je tak obnażają, coście się do tego tak przypier doliły? Ja ich nigdzie nie widzę! Opiszę w szczegółach jak wygląda ten "fragment" czynności karmienia niemowlęcia" - odległość między dzieckiem a jej piersią to może 10 cm w chwili przystawianie jego buzi, potem tego cycka w końcu nie widać - (chyba, że ma wielkości miseczki ...K), bo zasłania je główka dziecka, moment chowania pod bluzkę to sekunda, więc o jakich niedyskrecjach i "obrzydliwościach" mowa?????????? Gdzie te kobiety, które tak ohydnie opisujecie? skąd te przykłady, czy ja żyję w innym świecie. Jestem prawie codziennie w centrum handlowym i w ogóle tych widoków nie widzę!!!!!!!!!! kochana franusiu fileciki z indyka usmażone a'la schabowy z młodą kapustką i młodymi ziemniaczkami wydają mi się dość odpowiednim menu na obiad dla młodego studenta. A muszę je przygotować dzisiaj, bo jutro rano muszę udać się do pracy. Jeśli on miałby mieć domowy posiłek po powrocie z zajęć musi ów mieć przygotowany wcześniej. Po skończeniu jednej pracy nie będę miała czasu robić czegokolwiek, bo wystarczy mi go tylko na odświeżenie się i przebranie, żeby udać się do...drugiej pracy. Tak wygląda przeciętny dzień Matki-Polki, z którą macie przyjemność rozmawiać. kochanie - już pisałam, że normalna - czytaj ogarnięta matka (nawet z dużymi piersiami) potrafi nawet wśród obcych ludzi zgrabnie - w tym dyskretnie wziąć dziecię na ręce, zasłaniając się nieco - na wysokości biustu - właśnie niemowlęciem wyjąć cyca i wsunąć mu do buzi. Przecież nie musi niczego odkrywać. Owszem są kobiety lubiące obnażać piersi - ale to nie ma znaczenia czy karmią czy - nie widzicie takich na co dzień? - z wielkim dekoltem, kołyszące tymi wdziękami (dumnie????). Ale to inna historia. Wiadomo, że są baby (tak, tak), które robią to tak, jak opisują niektórzy powyżej - ale to chyba margines - to rubaszne, rechoczące kobity, lubiące w obcesowy sposób obcować z facetami - to taki styl stojących przy płocie z założonymi rękami, "cieszącymi" się z byle zainteresowania każdego chłopa, gotowe i otwarte pewnie i na podszczypywanie...etc. Ale podkreślam - rozmawiamy o NORMALNYCH kobietach - umiejących się zachować, dobrze ułożonych, znających granice dobrego smaku itd. Taka kobieta jest przygotowana do karmienia również poprzez ODPOWIEDNIE ubranie - zamiast wielkiego dekoltu odpowiednio "osłonięta" bluzka i problem z głowy! ależ oczywiście, że mu gotuję, piorę, prasuję i ...robię to z przyjemnością.. Bez przesady - on choć już dorosły - dla mnie dzieckiem, przecież gotuję nie tylko dla niego! To mój - chyba - obowiązek! On się uczy i pomaga mi w innych czynnościach - nie oczekuję, żeby gotował - gotuje sobie tylko ziemniaki, żeby były świeże, no i odgrzewa - głównie w mikrofalówce. Ja lubię jak mam wszystko na miejscu - także, żeby on nie musiał jeść w McD, a wyobrażam sobie, że to byłaby alternatywa. Mało tego - nie widzę w tym niczego niestosownego - niektóre rzeczy umie w kuchni zrobić i - na razie - to wystarczy - a co to kucharz. Od tego jestem matką, żeby o niego dbać. Lubię jak jest zadbany, wręcz wypielęgnowany, ładnie ubrany, czyściutki... itd. A co ma półgłodny latać, bo matka na kafeterii siedziała. O nie! Ordnung muss sein! skoro kryterium "moherowej" mamuśki jest fakt, że gotuje i prasuje swojemu uczącemu się synowi - to współczując poglądów - przyznaję jestem okropnie moherowa Kocham go nad życie i uważam, że ważniejsze, żeby wszystko było na swoim miejscu niż niespełnianie swoich obowiązków w imię bliżej nieokreślonych zasad. Powiem ci więcej - do niedawna jeszcze buty mu czyściłam, no uwielbiam jak jest taki zadbany - ale przyszła pora i sam zaczął to robić. I tak jest ze wszystkim. Podobnie z praniem - to mam dzielić na moje - nie moje, prasować podobnie?. Nie wiem jaki tryb życia prowadzicie i jak jesteście zorganizowanie, ale ja radzę sobie ze wszystkich, choć owszem bywam bardzo zmęczona. Lubię jak mam posprzątane, ugotowane, wszystko na swoim miejscu, robię wszystko na bieżąco i zawsze dzięki temu mam porządek, wygodnie mi się żyje, daje mi to zadowolenie a mojemu "dzidziusiowi" przyjemne powroty do domu i przebywanie w nim. No taki ze mnie moher - w przeciwieństwie do was uosobienie nowoczesności. sprowadzasz wszystko do takiego trywializmu naprawdę to w Polsce takie oczywiste, że młody człowiek sam zamieszkuje? A niby dlaczego? Dopóki się uczy utrzymuję go i o niego dbam. Jak kiedyś się wyprowadzi wtedy proszę bardzo - niech o siebie dba! Co to za głupoty - po co miałby się wyprowadzać z rodzinnego domu, gdzie ma wszystko? Żeby samemu gotować? Wyprowadzają się młodzi ludzie, którzy mają uczelnie daleko od domu, on ma kilka przystanków każdym środkiem lokomocji. Nie... sorry! - szkoda mi czasu - dyskusja jest czcza - żyjemy chyba w innych światach, o czym świadczyła wcześniejsza wymiana zdań. Tym razem na dobre dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k-5 one more time
a kto ci powiedział, że mieszkamy sami, jaki maminsynek?, jakie obsługiwanie pralek? jakie "nadskakiwanie", jaki syndrom spódnicy matczynej, jaka chora miłość - skąd takie wnioski????????????? Kobiety - jesteście chore??? O czym wy gadacie???? Dzieli nas jednak przepaść - pod każdym względem!!! teraz rozumiem wasze wyobrażenie i wypowiedzi na meritum tego tematu...Pa! dziewczyneczki śliczne także wandeczka snujecie domysły, serwujecie opisy... nigdzie nie jest napisane, że mój dzidziś nie pomaga, nie odkurza, nie robi prawie wszystkiego - ale w odpowiednich proporcjach i właściwym czasie, podobnie jak wszyscy członkowie rodziny... Każda rodzina funkcjonuje wg określonych zasad i życie w niej toczy się takim rytmem jaki mu nadamy... Fakt, że studiujące dziecko utrzymywane jest przez rodziców nie jest niczym niewłaściwym - jeśli tylko sytuacja finansowa na to pozwala...i nie ma to nic wspólnego czy to "pasożyt" czy nie, a nie! Wyciągacie wnioski z kosmosu - praca też może być różnie zorganizowana. Ja np rano pracuję w charakterze sprzątaczki w szkole, po południu i wieczorami jako salowa w szpitalu, inna jest sprzedawczynią, a jeszcze inna dyrektorem w banku... Wszyscy jakoś lepiej czy gorzej sobie radzę. Jedna mama woli odmówić sobie kotleta, żeby jej dziecko zjadło, a jeszcze inna chodzi w niemodnych butach, żeby jej córeczka mogła studiować w Krakowie. Dla mnie najważniejsza jest harmonia - zarówno finansowa jak i emocjonalna i organizacyjna... Ale przecież to nie topik o tych sprawach...zainteresowanie osobą (nie treścią jej wypowiedzi - o czym świadczą domysły i projekcje) świadczy o waszej zapalczywości, infantylności...natomiast sformułowanie "muszę mieć siłę na jutrzejszą walkę z nawiedzoną mamunią" - determinuje poziom autorki w całości. I....wcale mnie nie zaskakuje... Sorry, ale odlatuję zamiatać, może wrócę późnym wieczorem - jeśli wyrazicie oczywiście na to zgodę - proszęęęęę! Miłego dnia! jako, że obiad mam ugotowany....mam parę minut... moje drogie kobiety i dziewczyny dawno już otwarcie radziłam brać poprawkę na to, że poruszamy się w świecie wirtualnym...ale wy chyba tego nie rozumiecie... Tu można napisać co się chce i kiedy chce - także KŁAMAĆ, ZMYŚLAĆ, PROWOKOWAĆ.... niezależnie od stopnia prawdziwości przekazywanej treści - pisałam już - nie ja chyba jestem obiektem zainteresowania, ale temat kobiet - matek malutkich dzieci. Dałyście się wpuścić w mały kanalik i drążycie temat zamiast go po prostu olać... A teraz trochę apropos waszych "mądrych", życzliwych wynurzeń: dorosłe, studiujące dziecko ma prawo być utrzymywane przez swoich rodziców do chwili zdobycia niezależności finansowej i samodzielności życiowej. W warunkach polskich młodzi ludzie zmuszeni są do wyprowadzenia się z domu z bardzo prozaicznych powodów - rodziców nie stać na to, żeby dawać dorosłemu dziecku kasę na wszystko i dodatkowo - w przypadku osób mieszkających na wsiach i w małych miasteczkach - nie ma tam gdzie się uczyć. I nie dorabiajcie moje drogie niepotrzebnej ideologii jak to młodzież jest samodzielna (niektórzy pewnie tak) i jak to garnie się do opuszczenia rodzinnego gniazda, żeby żyć na własną rękę. Jak wygląda ta edukacja, kiedy chłopak czy dziewczyna musi jednocześnie zarobić na swoje utrzymanie i mieszkanie - szkoda gadać!. Młodzi ludzie często studiują zaocznie, bo muszą pracować - zarabiać. Ale - moim zdaniem - z takiego człowieka to ani student ani pracownik, zawsze drugiej kategorii (sorry, ale tak!). To jest miotanie się między nauką i pracą, spóźnianie się, niedosypianie, niedojadanie itd. Nie mówcie mi, że jest inaczej, bo obserwuję młodzież od dawna - także pod tym kątem - także z racji pracy. Widzę też tych, których rodzice utrzymują płacąc za mieszkanie w mieście, jedzenie etc. Uczyć się uczą, ale to codzienne życie związane z troską o jedzenie, pranie, sprzątanie - eh szkoda słów!. Przecież odwiedzają czasem koledzy moje dziecko - to widzę. I nie wytrząsajcie się nad cudzymi metodami wychowawczymi i funkcjonowanie w życiu osób, o których nie macie pojęcia. Dwa słowa prawdy - ja owszem mam dwa zajęcia - ale mam nienormowany dzień pracy - sama sobie jestem szefem, więc nie ma to nic wspólnego z "harowaniem" - owszem pracuję nielekko, ale wiem za co... Natomiast rady mam osesków w wieku lat 1,2,3 schowajcie sobie w pampersy - mam za duże doświadczenie i za dobre efekty.. Co to za głupoty? co za sugestie i co za słownictwo?? Jesteście chwilami po prostu śmieszne i dziecinne - "niedorozwiniątko", "sirota", "matka zaharowuje się na śmierć" - co za brednie! - matka jest laską, którą niemal łatwo pomylić z koleżanką ..(oczywiście, że nieco przesadzam). Dziewczynki - dystansu i wyobraźni - bo zaczynam nabierać przekonania, że społeczeństwo jest głupsze i bardziej tępe niż mi się wydawało. cdn witam ponownie - prawda, że czekałyście? Na wstępie mała rada: nie wtłaczajcie własnych wyobrażeń w obowiązujące schematy... nawiążę do wątku uczącej się - dorosłej młodzieży.. wszyscy koledzy i koleżanki mojego dziecka studiują dziennie i nie pracują, co oznacza, że prowadzą podobny tryb życia do mojego. Miałoby to świadczyć i wskazywać, że ze wszystkich wyrośnie pokolenie - takie - ja wy sobie wyobrażacie?..hmm ---> k5 jesteś tak tępa... nie wiem o "co ci chodzi.." ..a o co ci chodzi? Mój "synalek" poza studiami i rozrywkami ma także normalne obowiązki domowe, pomaga nam we wszystkim, robi to, o co się go poprosi np. zakupy, czasem sprząta, jeździ do myjni, pomaga babci - czyli uzupełnia to czego np. ja w tym momencie nie mogę zrobić. Nie wymagam, żeby gotował i prał - bo nie ma takiej potrzeby, ale sądzę, że gdyby zaszła taka konieczność zrobiłby to z pewnością. Jeśli chodzi o studia, które zdaniem twoim są dziś "jak hobby" to...może na tych uczelniach, które ty znasz. Są bowiem takie, gdzie modlą się, by młody człowiek na nie przyszedł czytaj płatne, uczelnie, których nazw nikt nie zna i gdzie wystarczy zapłacić czesne, by skończyć. Każdy głąb się na nie "dostanie" i po których ukończeniu dziwi się, że nie ma pracy, bo wszyscy znają poziom nauczania - mniej więcej równy dobremu liceum. Na szanujących się uczelniach wymagania są takie, że na starcie przyjmują z wynikiem matury powyżej 270 pkt. i trzeba po prostu się uczyć, żeby je ukończyć. Rodzice, którzy poważnie traktują edukacje swoich dzieci (m.in. my) rozumieją znaczenie dobrego wykształcenia i jego wpływ na późniejsze życie zawodowe. W tym właśnie przejawia się troska o przyszłość i szeroka odpowiedzialność za los dziecka. Nie neguję wartości młodzieży zmuszonej godzić naukę z pracą - po prostu im współczuję. Wiem natomiast jaki wpływ ma solidne wykształcenie na pracę - bo sama przez to przeszłam. Również nie pracowałam ucząc się i jestem moim rodzicom wdzięczna - odpłacając im na starość pomocą i troską w najszerszym tych słów znaczeniu. Apropos rodzonego tatusia - jestem wdową, ale zapewniam cię, że nie odp...ło mi w ŻADNYM zakresie. Wszystko, co piszecie nie ma nic wspólnego z moim zdaniem na temat młodzieży - mam szczęście obserwować tę dobrze ułożoną, szanującą swoich rodziców - owszem korzystającą z życia pt. rozrywki, wyjazdy - ale czy jest w tym coś dziwnego?. Wasze wróżby co z nich wyrośnie - zostawcie sobie na Andrzejki. NIE MIERZCIE WSZYSTKICH WŁASNĄ MIARĄ - zwłaszcza tak wybrakowaną! one są zaślepione trudnością z pogodzeniem się, że ktoś może mieć rację, nie potrafią jej przyznać, bo albo żyją w innym świecie albo....po prostu zazdroszczą. Mój syn robi sobie codziennie kolację - często ciepłą i jeszcze pyta czy mam ochotę W liceum dzieci jeździły na narty (tak, za granicę) i spotkały tam kiedyś dziewczynę - ich rówieśnicę Polkę, która pracowała w jakimś barku. Były zażenowane, bo ona wyraziła się "jesteście szczęściarzami". No, jest tak w życiu, że jednemu lepiej, drugiemu gorzej, ale niczyja to wina tak to już jest i tyle! Ważne, żeby młodzież nie była zepsuta, doceniała to i umiała wykorzystać warunki, jakie stworzyło jej życie. Młodzież, którą znam jest bardziej stonowana i zrównoważona niż większość... ---> niektórzy co wy bredzicie, jak wy żyjecie, skąd wy pochodzicie?? przecież chyba w każdej rodzinie gotuje się codziennie obiad - także dla SIEBIE, nie tylko dla dzieci, po prostu, wy tego nie robicie, lub robicie to dla niektórych członków rodziny???!! --> k5 czy jakoś tam ok! nie mówię, że nikt nie pracuję, ale pracuję z pewnością dlatego, że musi albo - na późniejszych latach studiów po to, żeby powoli przystosowywać się do roli pracownika. I bardzo dobrze!! Sama o tym wiem, ale jest to czymś trochę innym. Ja odnosiłam się do ekstremalnych zarzutów.. Ja nikomu nie "usługuję" tylko jestem po prostu dobrą, troskliwą matką, kobietą w sposób zorganizowany prowadzącą dom, dbającą o dobry standard życia. To mam położyć "szlaban na gary", bo dziecko skończyło 18 lat i na siłę dawać mu "szkołę życia". Spoko! - wszystko w swoim czasie i w rozsądnych granicach! Mój syn odwdzięcza mi się szacunkiem, pomocą, niesprawianiem kłopotów, nauką i zaangażowaniem na b.dobrym poziomie i tyle!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k-5 one more time
zgoda - jest pora na naukę, jest pora na pracę, pomoc rodzicom etc. wszystko w swoim czasie. Ja też stykam się z rozwydrzoną młodzieżą - w mordę przecież chodzę po ziemi! Ale to nie ten przypadek. Właśnie dlatego upieram się przy swoich racjach, bo znam i takich, i takich. I...nie ukrywam, że mój stosunek do dziecka jest także moim szacunkiem dla jego postawy, zaangażowania w naukę, umiejętność znajdowania się w wielu niecodziennych sytuacjach, altruizm w stosunku do dalszej - gorzej sytuowanych członków rodziny itd. Ktoś powie: szacunek???? - to jego psi obowiązek! - otóż nie! Bo są dzieci, które skwapliwie korzystają z dobrodziejstw, jakie daje im otoczenie - olewając wszystko i wszystkich. Stwarzają problemy wszystkim i we wszystkim. Pisząc o doświadczeniu i efektach mam na myśli CAŁOKSZTAŁT - jakkolwiek by ktoś sobie to wyobrażał. zauważyłam, że są tu osoby, które mają potrzebę jeżdżenia po innych, opluwania, totalnej krytyki.. ich zdaniem dzieci to bachory kobiety karmiące to dojary, kobyły dorosły syn to byk, sirota i nie pamiętam co jeszcze wszystko musi być brzydkie, złe, ohydne, takie, żeby można było sobie poużywać. Skrzywdzili was rodzice w dzieciństwie? chodziliście w obsranych pieluchach, nie gotowali wam obiadów i widzicie wszystko w jakimś popękanym lustrze. Ja staram się WE WSZYSTKIM widzieć plusy, cieszyć się z tego, co dobre, usprawiedliwiać to, co powinnam, rozumieć ułomności, doceniać sukcesy - także obcych. Zrobiłam tu prawie wykład z socjologii, a i tak "syn wciska ci bajki", bo przecież musi być na siłę "leniem". Ciekawa jestem jak wygląda wasze życie..... a mówiłam, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem... jeśli chcesz podjąć sensowną dyskusję radzę także czytać wszystko i brać pod uwagę każdy post, a nie wyskakujesz jak przysłowiowy Filip z konopi... dziecko - sprzątaczki i salowe (z całym szacunkiem dla tych profesji) nie mają nienormowanego czasu pracy i nie są same sobie szefem... franiu kochana maminsynek to nie ten przypadek.. "zap...lasz"...hmmm raczej chyba nie - owszem dużo pracuję... ale wiesz...są kobiety, którym wystarczy do szczęścia odwalenie swojego etatu przez 8h/dziennie za 2 tys. byle tylko mieć to z głowy i byle wystarczyło na chleb. Takie pewnie wolą spędzać czas na ploteczkach, kawusiach i Bóg wie jakich jeszcze ambitnych zajęciach. A są takie, które realizują się inaczej, rozwijają, doskonalą mając z tego poza dużymi dochodami także satysfakcję i możliwość życia na wysokim poziomie - razem z dorosłym dzieckiem. Myślę, że te pierwsze wolą pierdzieć w fotel przed telewizorem i dorabiać ideologię, że zmuszenie studiującego dziecka do zarabiania na siebie to niby troska o jego "szkołę życia". Najczęściej wynoszą to z domu i...powielają takie wzorce w stosunku do swojego potomstwa. To są zapewne te.....co wywalają cyce na stół...bo nie przeszkadza im wszelka bylejakość.....żeby wrócić do merytorycznego wątku tego topiku... Jak widzisz angażuję się - sporo prowokując.. Potem to wykorzystuję, takie forum to niezłe studium psychologiczno-socjologiczne - niestety za dużo tu monotonii i właśnie bylejakości. Prawie każdy temat - jak sama zauważyłaś sprowadza się do poziomu wsiowego zakamarka - z całym szacunkiem dla wsi. Chyba nie zdarzył mi się jeszcze przypadek, żeby dyskusja trwała dłużej niż dzień na normalnym, cywilizowanym poziomie. Szkoda. Człowiek zadaje sobie pytanie jaka jest przeciętność, ponadprzeciętność. Co jest punktem odniesienia. Czy u nas każda normalność jest...nienormalna. Czy musisz równać w dół?, żeby być swojakiem. O nie!!! Nigdy nie mieć takich poglądów, nigdy nie godzić się na bylejakość, nigdy nie być podobną do....ciekawe kto pierwszy się odszczeknie? ja nie wchodzę na inne niż to, ale czytam jedynie te tematy, w których jest problem ważniejszy niż "złamał mi się tips", albo "wczoraj przysłał mi 20 sms-ów, a dziś tylko 19" wiesz co za chwilę Cię czeka? odżegnanie od czci i wiary, a mnie politowanie, że szukam akceptacji....bleeeee apropos ręczników- no wiesz, Ty naprawdę szpanujesz, żeby go co dwa dni zmieniać... nie chcę być postrzeżona, że się wynoszę etc, ale czasami - paradoksalnie - myślę sobie, że jeśli ludzie tak myślą, tak - chyba - żyją i wycierają się w brudne ręczniki - to może człowiek jest NAPRAWDĘ z innej, lepszej gliny. Jeśli OCZYWISTE sprawy typu dbanie o własną rodzinę i harmonię w domu budzą agresję i są tematem do ataku - to jak żyją w innych?... Jeśli fakt, że człowiek pracuje więcej - bo chce lepiej żyć jest powodem do plucia - to dlaczego mam litować się nad tymi, co nie mają?. I - jakie to dziwne - ludzie są nieprzemakalni na jakiekolwiek argumenty - żeby wrócić do tematu tych nieszczęsnych matek - nie! musi być tak, jak one uważają..i ta agresja, słownictwo, łeee Ostatnio specjalnie zwracam uwagę na matki z dzieciakami ...myślę...może nie zauważałam, pędzę zajęta sprawami, ale nie! - jest tak jak pisałam!... Eh szkoda słów - a niech sobie żyją i myślą jak chcą, a my ...nie zmieniajmy się! k5 oj mniemanie szczerze? - mam! i nie będę fałszywie skromna twierdząc, że jest inaczej... to nie jest ani wstyd, ani grzech - bo - wbrew atakom - nie wynoszę się nad innych tylko rzeczowo przedstawiam swoje racje, a że innym nie mieści się w głowie, że codziennie gotuję obiad, dbam o rodzinę i pracuję więcej niż inni - to nie mój problem! zgoda - można zawsze "dawać radę", ale ja mam na myśli nie "dawanie radę", ale studiowanie czyli naukę prawdziwego zdarzenia połączone z rozwojem poza studiami, języki, sport..te rzeczy. Zadaję jednak pytanie - o co wam chodzi? On nie jest odosobniony z swojej sytuacji - jego bliscy koledzy i koleżanki także są przez swoich rodziców utrzymywani. Stać nas na to i tak jest. Nie chcę, żeby latał z wywieszonym językiem, niedospany, niedożywiony. Wolę patrzeć jak jest zadowolony z życia, ma czas na bilard czy pub. Gdybym musiała "flaki wypruwać", żeby tak było może miałabym inny stosunek. Póki co jest jak jest i koniec. ...i pomyśleć, że cały temat wziął się z...gotowania obiadu...? Nie chcę, żeby jedno z największych kłamstw z życia studenta czyli "dziękuję - nie jestem głodny.." dotyczyło i jego, bo jest takie okropnie...smutne. I tyle! zgadzam się, że trzeba coś podjąć, może być nawet "aktywnĄ zawodową" wiem, wiem - jak to jest z tymi magistrami, którzy przez 5 lat w dzień sprzedawali pietruszkę, jakoś "dawali radę", a potem zadawali pytania na poziomie trzeciej klasy gimnazjum... ...a o pracę to martw się swoją, bo mój po pierwsze ma jeszcze dużo czasu, a po drugie JUŻ na niego czeka - mamunia załatwi... szkoda, że nie domyśliłeś się, że to nie brak inteligencji tylko zwyczajna złośliwość, która podobno jest...oznaką inteligencji... > Frania.. być może masz rację - ja (tak, jak i moje dziecię) nie jestem kucharką (ani też sprzątaczką czy salową), wolę jednak, żeby zjadł ugotowaną w domu zupę na dobrej wodzie, jarzynami i chudym mięskiem niż kanapkę w McD. Na marginesie - nienawidzę gotować! jest to moja bardzo słaba strona.. > jedna rzecz ja Ci powiem dlaczego. Ktoś założył topik o tyt. jw. Myślał, że jest taki "do przodu", taki cool... Ludzie generalnie lubią czuć się lepiej nie dlatego, że są dobrzy, wykształceni, uczciwi, pracowici, rozwijają się, pomagają innym ... itd...dzięki sobie, dowartościowani tym, co dobrze robią...oni lubią czuć się dobrze poprzez porównanie z innymi, którzy są...słabsi, mniej udolni, powiedzmy szeroko (choć niedosłownie) "gorsi". Lubią sobie poużywać na takich, BO są po prostu głupi, puści i - niestety - źli. I tak sobie ujadali, "dowartościowywali" się... Aż tu nagle pojawia się ktoś, kto im to dobre samopoczucie zakłóca, na razie niedosłownie, ale wytyka, pokazuje jacy są naprawdę. Okazuje się, dociera do nich, że kurde! coś w tym jest! Ale jak tu się w tym odnaleźć? I nagle o! jest! mamy ją! następna! można się przyczepić! I pojechało.... Zwróć uwagę, że tu nie chodzi o meritum tego, co pisałam - oni wielu rzeczy nawet nie doczytali, nie zrozumieli - oni znowu - w tłumie atakujących byli silni, "dobrzy", cool.. Każdy - także Ty - kto ma inne zdanie - jest "gorszy" - bo nie z nimi. Zauważ, że w życiu też tak jest - jednostka, która się wychyli - jeśli nie jest niezwykle silna - nie wygra nie dlatego, że nie ma racji - tylko dlatego, że zostanie zagłuszona przez głupców lub tchórzy, którzy boja się ją poprzeć, żeby nie podzielić jej losu. Przykładów jest wiele - także w filmach - ostatnio powtarzany - "Broubaker", czy - nie pamiętam tytułu..z Michael Preifer- o nieprzystosowanej, zagubionej młodzieży...(bardzo dobry!). Dlatego świat tak wygląda jak wygląda! Nie pora na głębszą analizę, bo to temat rzeka. Inny przykład: - był tu dawno temu taki topik - facet pokazał zdjęcie zaniedbanej dziewczyny, w brzydkich okularach etc. z pikantnym tekstem "ale maszkara, nie". No koorwa- przecież wyrwać jaja! No i się zaczęło. Tak - to byłam ja, która go opier...liła - nie pamiętam pod jakim byłam nickiem. I tak to jest - samo życie! Im ktoś głupszy - tym bardziej będzie agresywny, bo nie ma sam czym komuś zaimponować, błysnąć więc poniża..I tyle! Ale bierze się to głównie z kompleksów, niedowartościowania, ze skrywanego poczucia własnej słabości. A lekarstwo jest jedno - spojrzeć na siebie "z boku", nazwać po imieniu własne słabości, przeorać wnętrze i wziąć się za siebie. Ale to baaaaardzo droga terapia, bo ci ludzie są leniwi, kiepscy (nomen omen - przykład b. a propos) i ...mało kogo na nią stać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k-5 one more time
oj zołzo, ależ uwiera cię to, co piszę.. i dobrze, bo to oznacza, że trochę myślisz...czasem..ale żeby tyle czasu poświęcić takim bzdurnym wypocinom jak moje?!.. a propos pierwszego akapitu.. córciu - poglądy nie determinują płodności - mogą za odgrodzić cię od sensownego reproduktora.. a pozostałe akapity niby czego miałyby dowodzić...?? że brzydkie słowa? - kochanie - nie rozumiesz różnicy, co innego znaczy k..wa - w STOSUNKU do kogoś, a co innego jako przysłowiowy "przerywnik" - dla podkreślenia ekspresji słów...naprawdę tego nie wyczuwasz??? No i gratuluję "dowcipu" - JUŻ imprezowałaś i byłaś po piwku??? Jeśli dopiero się "wybierałaś"..toooo..widziałaś, która była godzina - niby to piwo miało być takie właśnie "do przodu"?...o 1 w nocy - w środku tygodnia raczej się śpi... ale...dlaczego mnie to nie zaskakuje?...topik funkcjonuje od paru dni - już się trochę wypowiadałaś - też po piwku ???? Nic dziwnego, że możesz widzieć w pobliżu siebie kobiety zachowujące się - jak w opisach.. Miłego dnia! witajcie kochane przyjaciólki z jednym na wstępie się zgodzę - na pewno wkrótce sobie pójdę - zaczyna mnie męczyć ta rozmowa.. rację miała ta wasza nauczycielka - grochem o ścianę... miła zołzo zafrapowało mnie to, że zostawiasz towarzystwo od piwka i biegniesz do kompa, żeby pogadać m.in ze mną - czymże, ach czymże zasłużyłam na tak wielką uwagę?? Dzięki! Kochanie nie zaskakuje mnie, że nie uskuteczniasz nauki "z prawdziwego zdarzenia" - widać to po twoich postach - raczej bez ładu i składu, bez interpunkcji etc. Skarbie - a propos słownictwa - myślę, że każdy myślący człowiek potrafi odróżnić nawet niecenzuralne słowo użyte dla podkreślenia emocji od słów typu "wymiona", "dojarka" itp pogardliwe dla opisania karmiącej matki...ty nie - student prawa i psychologii?? hm - z takim stylem pisania?...no chyba jednak widać, że z nauką u was na bakier - jaką byście ideologię do tego dorabiały... "Wiejska baba" - skąd wiedziałaś? ależ mnie rozgryzłaś!, a tak chciałam to ukryć, no...i ta garsonka? (haha) skąd to wiesz, że te kobiety lubią taki styl ? Rzeczywiście - chyba jesteś psychologiem (...) >www... wszystko dobrze..kompleksy zgoda! ale nie błagam tylko nie starsza pani! no prooooszę...ja chcę być taka jak wy - młoda, inteligentna, światła, o szerokich horyzontach, nowoczesnych poglądach... Być może takie jesteście - ale jakoś nie mogę tego u was dostrzec..wasze posty - styl, przejrzystość myśli, ortografia (spokÓj, kochanie spokÓj!) - norrrmalnie mnie powalają no, i nie rozumiem jednego - to twój mąż umie zrobić wszystko czy nie umie - jeśli tak - to o co chodzi? - przecież ja dokładnie tak uważam, że każdy facet, jak przyjdzie pora (konieczność, potrzeba) zrobi wszystko - mój dzidziuś też! Sugerowałam, żeby włączając się w dyskusję przeczytać wszystko - wtedy człowiek się nie gubi - potwierdzając coś, co chciałby potraktować jako zarzut... > mój były chłopak był - następna! - no przecież sama piszesz, że TATA wszystko robił nie mama... Być może twój chłopak był rzeczywiście leniem i niedojdą - ja przecież nie twierdzę, że takich nie ma - ale nie dotyczy to przypadku mojego potomka... Skarbie - chłopak - jak mu zależy na dziewczynie - nauczy się wszystkiego, będzie się starał jak mógł - widocznie z tobą było inaczej ...przykro mi, bo...fajny był nie?! > franiu - ty spasowałaś, bo nie masz wiele do powiedzenia... ale... to wyrażenie "dziecko w BRZUCHU" - takie jakieś...siermiężne - jakbym feministkę w stylu pani Środy, albo Jarugi-Nowackiej słyszała...łeee - bardzo kobiece - jak prawie wszystko, co wcześniej pisałaś o mamuśkach... > lauro 0307 tutaj raczej nie chodzi o meritum - o czym wspominałam - tutaj chodzi o plucie na oślep - kto się trafi - byleby sobie ulżyć - jakoś zaistnieć - nie ma gdzie, bo siedzi się albo przy piwku, albo...każdy może sobie wpisać, co chce. "Ale to już było" wcześniej... Dawno pytałam - dlaczego zajmujecie się mną, a nie mamuśkami "w sklepach, parkach, na ulicach", które was tak "denerwują"??? masz prawo nie chcieć mieć dzieci (abstrach*jąc od mojego do tego stosunku), ale sprowadzanie roli matki do "wycierania wymiocin i zmieniania pieluch" to gruba przesada. Wciskanie zaś wątku "większych ambicji" do kwestii macierzyństwa świadczy o - nie obraź się - ograniczeniu. Sorry, co mają ambicje do posiadania dzieci?... Chyba, że próbujesz sprowokować do kolejnej jatki... ...w której ja już udziału nie wezmę - to ponad moje siły!!!. Następne posty MUSZĄ być prowokacjami - tak ludzie o zdrowych zmysłach nie mogą uważać - chyba, że mają 14 lat lub spędziły całe swoje życie w poprawczaku stając się na dobre marginesem społecznym. Raczej na pewno DO WIDZENIA!, (co nie oznacza, że czasem tu nie zajrzę, by przeczytać jak rozwija się dyskusja pomiędzy rozmówcami o podobnym do siebie poziomie) Na komentarze w stylu "nareszcie", "dobrze, że sobie poszła" i inne w tym stylu postaram się nie reagować. jak nigdy dotąd zaczęłam zwracać uwagę na matki z małymi dziećmi... ok! mieszkam w wielkim mieście, gdzie trochę inaczej się żyje - kobiety raczej nie przechadzają się po ulicach (smród spalin etc), nie bywam w parkach (brak czasu), ale w CH, gdzie zdarza mi się bywać - też ich nie ma! Matka karmiąca publicznie - to wyjątek! Więc gdzie jest problem - poza chęcią błyśnięcia na forum w celu dowartościowania się cudzym kosztem? forum internetowe może być miejscem do "brylowania" kogoś takiego jak ty...ja - jeśli już - robię to tam, gdzie ty nigdy nie byłaś i nie będziesz... podziękować to możesz babci za ciasteczka, które ci upiecze na podwieczorek... ale zgadzam się z tobą, że nie jest to miejsce dla kogoś takiego jak ja - sama sobie się dziwię, że zaszczycam cię swoją tu wizytą... śmieszne jest dyskutowanie chamstwa na temat takich samych jak są sami pieski, kupki, "a d**ę mu też lizała?" - to są wątki, o których rzeczywiście mogą "dyskutować" takie jak ty i tobie podobne ofermm o szkoda czasu! Dobranoc - lecę na piwo! więc ci powiem co jest takie świetneeee od początku coś mi nie pasowało, było takie niekoherentne - poglądy takie jak pisałam wcześniej - prostackie, słownictwo podobne (cyce, kobyły, dojary) oburzenie na sprawy dość oczywiste... zasugerowana miejscowością w nicku dawno miałam ci napisać - ty Franka to chyba wychowana jesteś w jednej z oficyn na Brzeskiej...ale jakoś się wstrzymałam.. Otóż moja droga już wiem dlaczego mnie nie lubicie? - bo wywaliłam wam już na wstępie co myślę o takich pseudopaniusiach, którym wszystko w mieście nie pasuje, które krytykują normalne reakcje i zachowania ludzkie. Te mamuśki z parków, autobusów etc to są twoje koleżanki z sąsiedniej wsi, które nie za bardzo odnajdują się w realiach miejskich, bo tu się deczko inaczej żyje, one TAM mają więcej miejsca i gorzej poruszają się jak go mniej, nie rozumieją pewnych rzeczy...(to tak jak samochód zaparkowany w mieście - "rozkraczony" na dwóch polach - prawie zawsze ma rejestrację typu FZG, GRZ, i temu podobne) "Cyce wywalone przy świątecznym stole", "bebzuń" i tym podobnie "siermiężniki" od razu pokazują kto zacz.. to się wyczuwa i ...wynosi z domu. Matki - najczęściej, choć nie zawsze - ok! -w parkach, na ulicach - z obładowanym wózkami - nie pamiętam jak to dokładnie pogardliwie nazwałyście - to są dziewczyny pochodzące z prowincji, którym nie ma kto zająć się małym (bo babcia daleko), a kasy na nianię za mało... Nie chcę się powtarzać, bo już pisałam - normalną, funkcjonującą naturalnie w mieście kobietę-matkę nie szokuje dyskretnie karmiąca, nie szokuje obecność wózka - to tylko takie "świńskie paniusie" oburzają się na te rzeczy, to te pseudoelegantki w bieli (pisałam), na obcasach na" wycieczce" w CH oburzają umorusane dzieciaki. Podam przykład pierwszy z brzegu: " pańcia znów do niech przyjechała.... wszystkim ludziom którzy kupują gówniarzom zwierzaki jako zabawki nogi z d...... bym powyrywała albo ich samych wrzuciła do jakiegoś krokodylka czy innego lwa żeby się też zwierzaczek pobawił."... - to z ciebie Franiu.... to jest właśnie ta sprzeczność - tu "pańcia", "krówki"- a tu słoma z butów ... Wy po prostu próbujecie dodać sobie miejskiego sznytu krytykując to...co widzicie u siebie - a...nie chcecie...by to było... Daję głowę, że autorka topiku jest jedną z was - pod innym nickiem... Dawno to scharakteryzowałam.... Teraz rozumiem waszą niechęć do mnie.... PODKREŚLAM: - NIE chodzi o to kto skąd pochodzi - to nie ma tak naprawdę znaczenia - chodzi o to, żeby być naturalnym, wyrozumiałym dla ułomności, niedoskonałości innych, nie krytykować "na wyrost", nie robić z siebie lepszego niż się jest - tylko raczej pracować nad sobą!!! I jeszcze jedno - krytyka "z księżyca" kobiet-matek mających dzieci jest również rodem z wiejskiego opłotka - to dla dziewczyn na prowincji macierzyństwo kojarzy się z uwiązaniem, "grzebaniem w pieluchach", brakiem "ambicji", bo one mieszkając na wsi nie mają możliwości pogodzenia pracy (wręcz kariery) z posiadaniem dzieci i dlatego są tak do tego agresywnie nastawione do tego tematu... Kobiety w mieście mają i dzieci, i pracę, wszystko godzą, bo fakt! mają do tego lepsze warunki - nie muszą dokonywać wyboru. Wykształcone, inteligentne, zaradne kobiety to potrafią w....sposób oczywisty Przykłady można mnożyć! Przemyśl to sobie zanim zaczniesz kolejne głupoty potwierdzające prawdziwość moich słów!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k-5 one more time
to w ogóle nie ma znaczenia - nigdy nikomu nie "zafundowałabym" osobistej "wycieczki", ale - nie będę ukrywała - agresja w waszej strony nie tylko mnie w sposób oczywisty uraziła, bo była niezasłużona - ale także dała do myślenia i zmusiła do powyższej reakcji.. Sama bardzo dużo pracuję, sama doszłam do wszystkiego - tak sporo mi się udało - nie dlatego, że jestem taka doskonała, tylko dlatego, że właściwie postrzegam swoją rolę jako kobiety, matki, pracownicy, córki, siostry i czym tam jeszcze babka może być. Mam sporo lat, ogromne doświadczenie i życiowe, i zawodowe i nigdy nie wykorzystuję tego inaczej jak konstruktywnie czytaj - rozsądnie gospodarując posiadanymi przymiotami - korzystając z życia nie tylko sama dla siebie, ale także baaaardzo dużo pomagając innym. Nie pora tu na dogłębną charakterystykę mojej osoby - chodzi o to, żeby ludzie byli dla siebie dobrzy, umieli widzieć trochę więcej niż czubek własnego nosa, byli naturalni...ludzcy - tak ludzcy!! Ktoś kto nie ma własnego dziecka - nie ma prawa oceniać "dziecko płacze bez powodu" - bo to oznacza, że pojęcia o dzieciach nie ma. Owszem nikt nie twierdzi, że NIE MA dzieci źle wychowanych, nieznośnych - wręcz przeciwnie - ale...matka z trójką małych dzieci zawsze będzie bardziej zmęczona, zagubiona, gorzej zadbana niż samotna sztywniaczka z książką w parku oburzająca się na biegające rozrabiaki. Zrozum człowieku taką matkę i jej - może nie dość dobrze ułożone - dzieci - otwórz się na nią!. Jej na pewno jest ciężko, pewnie chwilami wolałaby też usiąść sobie i poczytać... Tak, tak ktoś powie - to po co miała te dzieci, głupia, antykoncepcja...itp bzdury. A to inaczej - ona przetrwa te trudne lata, z jej dzieci wyrosną normalni ludzie i wszystko będzie ok! Życie nie polega na tym, żeby dbać o własne wygody, ale TAKŻE na tym, żeby umieć wziąć na siebie ciężkie obowiązki, które per saldo wszystkim - również mnie i tobie - się opłacają. Taka matka jest więcej warta jako człowiek niż przepieprzająca "na bezdurno" swoje życie zakichana elegantka. I jeszcze jedno - tak to ja mam większe prawo wypowiadać się na te tematy, bo przeszłam wszystkie koleje życia i mam efekty, o jakich pisałam wcześniej - a było to prawie wszystko (poza rodzajem pracy i taktycznym "mieszaniem" w wieku) prawdą - jakkolwiek by to kto oceniał. Ja już WIEM, że z nieznośnego chwilami "bachora" może wyrosnąć wspaniały dorosły. Mam znajomych (wykształceni, inteligentni, fajni, TOTALNIE zaangażowani w wychowanie córki ludzie), którzy mieli taką cholerę - we wczesnym, przedszkolnym wieku, że gdybym ich nie znała, w życiu nie uwierzyłabym, że to ich. No z piekła rodem!, z boku patrząc psychol!. I co? wyrosła na wspaniałą, świetnie ułożoną, znakomicie uczącą się maturzystkę, wręcz "młodą damę" mogącą być dla wielu przykładem. Dlatego spoko - naprawdę wiem, co piszę! a czy ktoś mówi, że tak nie jest? I - co najgorsze - chyba coraz więcej - to chyba signum temporis - ludzie pędzą za kasą, chcą "sprostać" lansowanemu "stylowi" życia - byciu na czasie z modnymi ciuchami, samochodami i wszelkim - mniej ważnymi - sprawami zapominając o odpowiedzialności za własne dzieci. Każdemu radzę - lepiej odmówić sobie tego, czy owego na korzyść zadbania o psychiczny i emocjonalny rozwój potomstwa - bo skutki mogą być opłakane. Ludzie zatracili, zagubili tak naprawdę sens życia - to nie tędy droga! Ludzie myślą o wygodach, pseudoatrakcjach świata (Boże jak szumnie wyszło) nie umieją docenić tego, że los dał im dzieci i trwonią to na głupoty. Stąd problemy - najgorsze jest to, że te dzieci są biedne, rosną z nich agresywne nastolatki, czują się niekochane i potem powielają wzorce z domów w swoich rodzinach. Tak! - to my dorośli jesteśmy winni temu co widać wszędzie wokół! Dużą rolę odgrywają media - afirmując to co tak naprawdę się nie liczy - mało pokazując dobre przykłady, krytykując często (między wierszami, w podtekstach) rzeczy naprawdę wartościowe. To, co mówi się ostatnio o mediach, ograniczeniach, pewnej cenzurze - to prawda, która paradoksalnie nie może przedostać się do życia. proszę bardzo! - wybrałaś z dużej wypowiedzi wyrażenie nie mające większego znaczenia. Gdybyś nie miała tychże kompleksów - założyłabyś, że nie było moim celem krytykowanie innych niż matki - NORMALNYCH kobiet. Założyłabyś, że nie mam niczego konkretnego na myśli, nie wzięłabyś tego do siebie. Gwoli wyjaśnia - per "zakichana pseudoeleganta, sztywniaczka" określana jest przeze mnie baba (tak - ma być wydźwięk pejoratywny), którą niewiele poza jej wyglądem, wygodą, samopoczuciem interesuje. Kobieta, która nie rozumie innych, pozbawiona empatii, zdrowego spojrzenia na życie itd..itd...Jesteś taka? zołza kobieto o czym ty mówisz nawet nie chce mi się zastanawiać jak nad przypadkiem społecznym... dziewczyno ty piszesz, że studiujesz na 2 kierunkach, ty rozumujesz jak gimnazjalistka, a to wymachiwanie do innych - to nic innego jak poszukiwanie wsparcia. dziecko komuś takiemu szkoda poświęcać czasu pomyśl nad sobą i głupotami, jakie wypisujesz... spadam na piwko! kobiety które z wyboru nie mają dzieci mają kompleksy?? dziewczyno co za skojarzenie k...wa, ktoś wam w dzieciństwie główki w imadła wsadził, co za skojarzenia, ja pieprzę - jak można tak rozumować????????? Nie potraficie czytać ze zrozumieniem, wszystko bierzecie do siebie? Posłuchajcie "plus minus" na tvp-info - to coś dla was - może o was! franiu daj spokój - tak nie interpretuje się słownictwa - naiwność - MOŻE być głupotą - naprawdę! Odpuszczam - nie dam wam rady - jesteście lepsze! w czym? - odpowiedzcie sobie same - ja wiem! Miłego wieczoru ah jak odbija się wam to, co napisałam... uwieeera?, boooli? prawda? - i dobrze! tak miało być!!! wiem, nie przyznacie się, ale NA PEWNO wzięłyście sobie do serca - bo inaczej nie poświęcałybyście mi tyyyle uwagi. ..."nie lubię jak ktoś wzbudza we mnie litość" matko - cóż to ma znaczyć???? Zazdrosci nam..mlodym,fajnym,madrym kobietom..tego czego sama nie miala za czsow PRL-u młodym - może - fajnie jest być młodszym...ale z tym "fajnym,mądrym" to chyba przesadziłyście... dziecko kochane apropos "tego, czego sama nie miała za czasów PRL" - gdybyś wiedziała jak mnie się żyło wówczas... niestety, żeby mieć to, co miałam wtedy muszę teraz duuużo więcej pracować - właśnie dlatego to robię, żeby nie zaniżyć poziomu... ale wtedy wy nie mieszkałyście w miastach tylko tam, gdzie teraz jeździcie do mam...a jak wyglądało owo życie to wy możecie nie pamiętać, a ja wiem.... oj chyba za dużo napisałam - dacie radę??? nie wiem franiu o jakie bilety chodzi trochę niegramotnie napisałaś - no nie zrozumiałam - chyba było za "mądre" a poważnie - od 23 lat jeżdżę samochodem - ty niewiele więcej żyjesz... no wiem - stara jestem i zazdroszczę wam młodości - ale tylko trochę...zwłaszcza jak już wiem ile przez te lata przeżyłam, widziałam, kupiłam...etc... życzę wam choć 10 % tego... witam moje drogie przyjaciółki rozumiem, że zaczynacie słowa wszystkich, którzy mają coś mądrego do powiedzenia utożsamiać ze mną - dziękuję! - to mi schlebia! - bo akurat ze wszystkimi nimi się zgadzam! Naprawdę myślicie, że nie stać mnie, żeby swoje zdanie wyrażać pod swoim nickiem. Nooo, laleczki - chyba już wam to udowodniłam. Właściwie poza obelgami - użyłam wszystkich sposobów... A, że metody - czyli podszywanie mogą być w waszym stylu - to też rozumiem - bo cóż mnie u was może zdziwić? - chyba tylko jakaś choćby jedna sensowna wypowiedź! A tak - przy okazji - rzadko zdarza mi się tak dużo myśleć o sobie jak przy okazji tej inteligentnej z wami rozmowy - im więcej mnie atakujecie - tym bardziej wierzę: tak! to zabrzmi nieskromnie - MUSZĘ być z innej gliny ulepiona. To miłe uczucie - naprawdę! aha, zapomniałam - wszystko przez tę starość i tępotę... FEBRA "co to jesteś za osobą osobo k5 bo mi się nie chce czytać" świetne: "nie przeczytałam, nie znam baby, nie wiem co myśli - ale co tam! - atakują inni - więc się dołączę i sobie poużywam!, popluję na oślep" No, moje gratulacje! - właśnie tak trzymać! - "za wami pójdą inni" i tak się potaplamy w tym błotku...wzajemnej bylejakości, prostactwa, wyrównamy w dół!! A teraz - do FRANKI - słusznie poruszyła wątek ta nowa osoba, której słowa włożyłyście w mych ust korale....ty jeszcze nie urodziłaś...jesteś taka agresywna, taki niemiluch, taki burak - matko co za dziecko urodzisz? - przecież dziecko przejmuje twoje chore emocje... Jak ja byłam w ciąży - moja rodzina starała się wytworzyć wokół mnie (i każdej przyszłej matki u nas) atmosferę sympatii, ciepła, wręcz kazali mi się interesować tylko miłymi osobami, patrzeć na ładne rzeczy etc - żeby wszelkie fluidy przenikały do dzidzisia, udzielały mu się... Życzę twojemu dziecku oczywiście jak najlepiej, ale twoje zachowanie jest jakieś takie...okropne, taka jesteś plugawa baba...poczytaj te swoje posty...brrrr! "nie mam zamiaru karmić", ten tekst o stringach (obrzydliwie wulgarny, prostacki do bólu), u ciebie wszędzie: "rozbestwione bachory, doopy", wszędzie taki syf! Kobieto ty jesteś przyszłą matką! Ktoś tu się słusznie zastanawiał - kto ci zrobił to dziecko????!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przepraszam Wszystkich za ten paraliż- to na życzenie K-5, która każe czytać się od początku, zatem ułatwiam zainteresowanym jak i wnioskującej zadanie:) k-5 - jesteś zajebista :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość HxDc
do czego? very czego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k5 - PRAWDZIWAaaaa
no brawo! - a ja myślałam, że ty naprawdę wygłupiasz się z tym kopiowaniem to aż tyyyleee naprodukowałam??? To przecież kilka szpalt! Ja czytać nie będę - wystarczy, że napisałam... Kochanie, tutaj niektórzy na bieżąco nie ogarniają, a co dopiero taki elaborat a la long.. Ale dziękuję za poświęconą uwagę - tyle ode mnie - jutro niestety pracuję... Mi mała da sobie radę - wie kim jestem i zna mnie nie od dziś, więc moje poglądy jej nie zaskakują... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×