Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Chyba jestem już ogłupiała...

Jeśli mężczyzna mówi... to co to faktycznie oznacza??????

Polecane posty

Gość milion mysli
dziękuję Wam bardzo! Zobaczymy jak am jutro będzie, ale chyba raczej postaram się unikać jak ognia kontaktów z nim, może rozejdzie się po kościach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak to jest bardzo świeża sprawa, to jest szansa, że się nie dasz wkręcić, ale pracuj nad tym, pracuj, bo potem jest ciężko jak diabli! ;-) Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała....
Witam serdecznie milion myśli. Widzę, że topik się odradza i nie wiem, czy to nas powinno cieszyć, czy raczej smucić... U mnie też nie było kryzysu w małżeństwie, jak już Wam opowiadałam, nawet nie myślałam o nim jak o facecie... do czasu. Teraz czuję się jakby pętla zaciskała mi się na szyi,jestem podenerwowana, zestresowana, schudłam (może i dobrze). Jestem przepracowana, a w domu zamiast poświęcać się mężowi i synowi, to rozmyślam, albo piszę z na kafe... Koralowa zapytała, czy coś się wydarzyło... Mam wrażenie, że on robi absolutnie wszystko, poza powiedzeniem wprost, żebym wiedziała, co on myśli. Dziewczyny, mieliśmy spotkanie w środę wieczorem umówione, służbowe. On nie musiał być w pracy w środę wcześniej - miał nadgodziny. Dzień wczesniej opowiadał mi o tym, cieszył się, że będzie w domu. Zapytał, czy ja będę w pracy. Powiedziałam, że tak... Na drugi dzień był przede mną. Siedział w pracy do spotkania 7 godzin nic nie musząc robić... Muszę lecieć, później jeszcze napiszę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała....
Dzieje się coś takiego, że czuję się, że jestem z nim w jakimś związku. Co gorsza, myślę, że coraz więcej ludzi zacznie nas tak postrzegać. Dziwne, bo do niedawna myślałam, że mój z nim układ jest zupełnie inny niż Gosi, a tym czasem on też mi przynosi herbatki i np. zostawia podczas gdy nie ma mnie w pokoju. Wyciąga gdzieś coś zjeść. Kiedyś on zamówił sobie obiad, ja nie chciałam, tylko wzięłam coś do picia, to pytał, czy napewno nie wziąć drugiego kompletu sztuśców, że może podziubałabym coś od niego... Jest wszędzie tam gdzie ja, spędza ze mną cały czas, który tylko może i mam wrażenie, że ciągle pomimo tego, że mnie się wydaje, że bardziej się już nie da, to się pogłębia. Wiem nawet, że bez mojej wiedzy był w dyrekcji opowiadać jak bardzo angażuję się w projekty i że on uważa, że powinnam dostawać dodatkowe premie ze to. Został zapytany ( o czym wiem), czy on taką premie chce dla siebie. On nie chce, ale wyobraźcie sobie, że napisał podanie w mojej sprawie o takową premię i podpisał się pod tym... Obowiam się, co sobie pomyślał nasz szef, że co takiego mu zrobiłam, zeby namówić go do czegoś takiego... Ogromnie dużo robi dla mnie, też już nie mam wątpliwości, że zupełnie mu "zwisa" co myślą inni. Chwilami to naprawdę zachowuje się jak wariat i naprawdę patrzy jakoś tak, że chwilami nie wiem co zrobić. Jak się żegnamy to jeszcze na koniec zawsze odprowadza mnie wzrokiem, macha, ale wcześniej tuż na pożegnanie zawsze mówiąc do mnie parzy na moje usta. Przyznam, ze czuję się tym i podniecona i speszona... Wiele tu było powiedziane o granicach, ja ich nie postawiłam, nie wytworzyłam dystansu, a raczej pozwoliłam, żeby ten wczesniej istniejący dystans zniknął i czuję, że zaczynam być pod ścianą... Ogólnie to jest rozpaczliwie. Mam dobrego męża, jeśli chodzi o seks, to też mi go nie brakuje, jest niby super i jest jeszcze ktoś, kto chce, żebym wierzyła ( a może nie chce), że jestem dla niego bardzo ważna i ja też świruję... niestety. Pisałyśmy tu o tym, że się wkręcamy, że nam się zdaje. No dobra, ale tego wsyztskiego jest za dużo jak na "zdawanie się"... Pozdrawiam Was, jesli któraś z Was jest to odezwijcie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze zajrzałam, bo miałam trochę roboty :-) No to widzę, że się rozwijacie! :-D Trochę się boję tego tygodnia, boję się jego reakcji na mnie, boję się jego ewentualnego braku reakcji ;-), a z drugiej strony aż mnie skręca z ciekawości, żeby się dowiedzieć, co on tak naprawdę o tym wszystkim myśli. Dlatego nie wiem, jak to rozstrzygnąć \"strategicznie\", czy zapytać prosto z mostu i wziąć go przez zaskoczenie, czy jednak popróbować wciągnąć go w szczere rozmowy na inne tematy i w ten sposób przygotować grunt? Ciekawe, czy w ogóle uda mi się coś z niego wyciągnąć? W sumie zauważyłam, że im naturalniej się zachowuję, tym lepiej i sympatyczniej się nasz kontakt układa, chyba muszę iść w tym właśnie kierunku, zostawić mu inicjatywę i obserwować. Uffff.... Chyba jestem - widzę, że zaczynasz się określać co do swoich emocji wobec niego i widzę, że nie za bardzo Cię ciągnie do tego wytyczania granic.;-) Oj, jak ja to dobrze rozumiem! Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
Megaanka, podziwiam Cię, że w ogóle rozważasz rozmowę. Wiem, że każda z nas jest inna i tak naprawdę każda ma inną sytuację, w jakimś stopniu zbieżną z pozostałymi dziewczynami, ale jednak inną. Ja w ogóle nie rozważam rozpoczęcia jakiejkolwiek rozmowy nawiązującej do... Może dlatego nie robię nic, a powinnam. Jeśli chodzi o moje emocje, to intensywność wszystkiego i ilość mnie odurza poprostu... No i napięcie rośnie, może dlatego niezbyt łatwo mi teraz, bo o ile jestem przy zdrowych zmysłach i widzę świat i zachowania ludzi prawidłowo, to myślę, że wyraźniej dawać komuś coś do zrozumienia, poza jakimś czynem, czy powiedzeniem wprost, chyba się nie da. Jak się tak zastanowię, to ja się też poprostu boję tego, co się może wydarzyć... To jest chyba też trochę tak, ze człowiek do pewnego momentu jest podekscytowany, a później zaczyna być przestraszony... Cóż... i jedno i drugie - adrenalina... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny! Chyba jestem...wiesz co pomyslałam, czytając Twoje posty? Że Cię instynkt nie mylił. Od początku miałaś niepokój i powtierdza się to z każdą chwilą - TO nie jest relacja koleżeńska. Ja byłabym już na tego faceta chyba porządnie zła. Wiesz dlaczego? Bo po co latał z tym podaniem? W ten sposób niszczy Twoją dobrą opinię. Nie pozwól mu na to! On przestał mieć jakiekolwiek hamulce! Gosiu...masz przynajmniej spokój. Nie żałuj. Nie skoćzyłoby się dobrze. Owszem, żal tego miłego poczucia że ktoś zabiega, ale dziewczyny, no trzeba no jakby to pwoiedzieć, tez znać swoją wartość. Nie lecieć jak ćma za kimś, kto okazał się miły. Bo oni (mężczyźni) i tak z tego wybrną nienaureszeni. to wy będziecie ciepieć! Meganka...czy jesteśmy monogamoczni, czy nie - nie w tym rzecz. Ty po prostu chcesz wejść w tę relację. Po prostu chcesz. Widzisz, ja widze pewną róznicę w tym co piszę \"Chyba jestem\" od tego co Ty piszesz. Ona się boi, niepokoi, a Tobie sie oczy świecą do tej relacji! Robisz jak uwazasz, ja po prostu stwierdzam fakt. milion mysli...przykro mi się zrobiło, gdy usłyszałam o Twoim mężu. Ale rzeczywiście, jak to któraś napisała - TYM swojego małżeństwa nie naprawisz. Chodzi o to, że dodaktowo bedziesz cierpiała. To Ty teraz cierpisz, bo masz takiego męza, to ty będziesz cierpiała, jak poddasz się tamtej relacji. Szkoda Cie po prostu dziewczyno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milion mysli
Dziewczyny, cały dzień myślałam o tym, by się trzymać z daleka, tak jak postanowiłam, to początek i miało być łatwiej i tak zrobiłam, ale oczywiście przy wyjściu z pracy (on zawsze zostaje dłużej), wyleciał za mną i chwilę rozmawialiśmy pytał się, jak spędziłam weekend, czy odespałam firmową imprezę, same głupoty, potem odprowadził mnie na przystanek a ja potem w tramwaju jak wariatka z przyklejonym uśmiechem.... no i co? co mi z tego wyszło, siedzę w domu i myślę o nim, marzę i wyobrażam sobie niestworzone rzeczy jak idiotka, jak gówniara.... jest starszy ode mnie, ma przepiękną nareczoną - ona w Wawie on w Poznaniu, a mi cały czas chodzą po głowie jego słowa, że ta jego przeprowadzka za pracą to również wielki sprawdzian w życiu osobistym dzisiaj próbowałam porozmawiać z mężem - znowu powiedział, że jest zmęczony i położył się spać. Potem jak ja się będę kładła, on wstanie i usiądzie prze TV:( Jak to się wszystko ułoży? Chciałabym o tym z kimś porozmawiać, ale nawet nie chcę mówić przyjaciółkom, ostatnio powiedziałam im, że między mną a mężem już jest ok, ale kurcze nei jest!!!!!!!!!!!!!! W tramwaju pomyślałam o WAs , fajnie, że wczoraj napisałam i fajnie, że jesteście

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
Witajcie, Koralowa, no ja niestety na różne rzeczy pozwalam, ale na to podanie się wkurzyłam. Już mi wystarczy, ze on wychwala mnie pod niebiosa do każdego, absolutnie do każdego. Mam dobrą opinię w pracy i szefostwo wie, że się staram i poświęcam dużo dla pracy, ale też uważam, ze on pomimo (być może) jak najlepszych chęci, robi mi niedźwiedzią przysługę. On pracuje ode mnie kilka lat dłużej w firmie i to, że bardzo chce ze mną pracować i że mnie chwali, do pewnego stopnia jest dobre, ale jak facet zaczyna się zachowywać tak, jakby kompletnie oszalał, to myślę, że ludzie mają jedną myśl - "ona jest jego kochanką"... Łapię się na tym, ze gdybym widziała jakąś kobietę nieustannie w towarzystwie danego faceta i on wręcz do bólu zębów chwaliłby ją i ciągle o niej mówił, to sama bym tak niestety pomyślała... NIe wiem co mnie za dół dopadł, ale ja mam wrażenie, że ludzie tak niestety myślą... Mamy tego kumpla bliższego. Ja szczerze mówiąc to już boję się go spotykać, nie wiem za bardzo co mówić, jak ciągle go spotykam w towarzystwie X. To jest od wielu lat przyjaciel X-a, ja go poznałam nieco bliżej dzięki X i myślę, że on nic nie mówi wprost przez sympatię do nas, ale cieszę się, że nie znam jego myśli... Zrobiłam dziś test. Jestem w 100% pewna, że X nigdy nie zrobiłby mi krzywdy i że gdybym czegoś nie chciała w poważnej sprawie, to napewno posłuchałby mnie, zawsze z resztą pyta o moje zdanie, ale jednak... nie zawsze. Jak zwykle wylądowałam z X-em na przystanku, nadjechał jego tramwaj... i ja postanowiłam nie czekać na swój (on zawsze wczeka wówczas ze mną), tylko wsiadłam. On oczywiście wsiadł ze mną. Kiedy powiedziałam, że wysiadam, zeby się przesiąść w swój, on wysiadł ze mną, pomimo, że prosiłam go, żeby został, nie wiem, nie uwierzył mi?? I faktycznie wysiadł ze mną... Nie wiem, może on czuje, że gdyby cokolwiek posunął się naprzód, to wystraszyłby mnie już nie lada i dlatego tego nie robi?? Chwilami to mam wrażenie, że jest niczym mój cień... Koralowa, napisałaś, że on przestał mieć jakiekolwiek hamulce. Dzięki Bogu jeszcze jakieś ma, ale faktycznie, one są tylko wobec mojej osoby, wobec otoczenia, chyba faktycznie już ich się pozbył.... Pozdrawiam Was serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milion mysli
i jeszcze jedna myśl mi dzisiaj przyszła do głowy czy faktycznie M. coś do mnie zaczyna czuć, czy nie w życiu nie zwróciłabym na niego uwagi gdyby mi się dobrze z mężem układało nie wiem czy uda mi się uratować to małżeństwo nie mam z kim pogadać nawet nie wiem, czy to by coś zmieniło wpakowałam się po same uszy i wiem jedno - jak nie M. to pewnie byłby ktoś inny niech on się lepiej ożeni:) będę miałą spokój, jeden problem mi wystarczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
Milion myśli... nic bardziej mylnego.... Ożenienie się M. to nie jeden problem mniej, a raczej dodatkowe problemy ewentualne.... Między mną, a X-em jest bardzo podobna różnica wieku, jak między Tobą, a M. X jest żonaty i co z tego????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milion mysli
czytam Wasze wypowiedzi i co? widzę siebie za kilka tygodni, miesięcy... trzymam kciuki byście sobie wszystko poukładały, trochę też z egoistycznego punktu widzenia, bo to mi da jakąś nadzieję o czy wy kochacie tych facetów, czy po prostu czujecie się z nimi dobrze? Te relacje są tak zakręcone, że pewnie trudno Wam przed samymi sobą szczerze odpowiedzieć na to pytanie.... patrzę na siebie z boku, 30 lat niedawno skończone, marzenie o dziecku niespełnione (mąż już teraz mówi, że najwcześniej za dwa lata), jestem inteligentna, mam dobrą pracę, dałabym sobie radę sama, mam przyjaciół, hobby, cel... ale wiem, że gdybym odeszła, miałabym poczucie, ,że nie zrobiłam wystarczająco dużo, by uratować małżeństwo z drugiej strony, bycie w takim niebycie też do niczego nie prowadzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
Milion myśli, nie mnie Tobie cokolwiek radzić... Jestem w zupełnie innej sytuacji niż Ty. NIe potraktuj tego, jako wymądrzanie się, ale powiem Ci coś. Z tego co piszesz masz bardzo poważne problemy w małżeństwie. Wiem, że adorator, czy też wrażenie, że ma się adoratora zaspokaja aż w nadmiarze kobiecą próżność, ale tak naprawdę to jest to dodatkowa komplikacja życiowa. Wiem, że zapewne jesteś dojrzalsza ode mnie, bo i nieco starsza, ale uwierz mi również, że skoro macie z mężem jak na razie tak trudną relację, to przepraszam, ze to mówię, ale to dobrze, że nie macie jeszcze dziecka. Ja mam synka i wiem, że dziecko w związku to nie tylko szczęście, to trzęsienie ziemii w dosłownym tego słowa znaczeniu i niejeden związek przeżywa jakieś tam kryzysy w momencie, kiedy pojawia się dziecko, jest więcej obowiązków, problemów... Jesteś na rozdrożu, głodna zainteresowania i ciepła mężczyzny, uważaj na siebie, bo możesz niestety spaść z deszczu pod rynnę i być naprawdę brutalnie wykorzystana. Nigdy nie rozważałam odejścia od męża, jak już tu pisałam, czułam się może nieco zagubiona po powrocie do pracy, przeciążona obowiązkami i codziennością, ale z pewnością nie miotały mną skrajne uczucia, a jednak z moim życiem stało się coś, przy czym tamto zagubienie było sielanką... NIe myśl, że Ci radzę, czy też, co gorsza, że specjalnie Ci to mówię, by odebrać Ci jakąś życiową przygodę. Radzić mogłabym Ci, jakbym już te wszystkie przygody przeżyła i na dodatek z każdej wyszła z twarzą, godnie i niczego nie żałując... Milion myśli, wydaje mi się, że z nas tu wszystkich najłatwiej możesz popaść w tarapaty, które mogą poważnie nadszarpnąć Twoje zdrowie. Uważaj na siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz rację w tym co piszesz, jeszcze kilka miesięcy temu mówiłam mężowi wprost, że chcę mieć dziecko, teraz jestem bardziej ostrożna, co by było gdybym zaszła w ciąże (choć niby jak? bez seksu?) i okazałoby się, że nic a nic się międy nami nie poprawiło. Jeśli do tego dojdzie, łatwiej samej spakować manatki i wyprowadzić się z domu dzisiaj przezylam kolejny dzień, omijając go szerokim łukiem i bez dwóch zdań, kilku spojrzeń z jego strony nic kompletnie nic, jeszcze kilka dni i weekend... szkoda, że mój mąż wyjeżdża, bo tak sobie pomyślałam, żeby coś fajnego zorganizować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć! Wklejam linka do artykułu, który właściwie wyjaśnia wszystko tak, jak ja to widzę: http://sympatia.onet.pl/11493,2612,1343328,,uczucia-niekontrolowane,artykuly.html I jeszcze jeden, o monogamii u ludzi, pouczający ;-): http://portalwiedzy.onet.pl/4868,25297,1559063,1,czasopisma.html Na razie tyle, a w wolnej chwili coś wystukam. Pozdrawiam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Coś się pochlastało z tymi linkami :-(, musicie skopiować ręcznie cały adres do paska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba jestem - tak sobie porównuję te nasze \"przyjaźnie\" i osobowości, (o ile w ogóle jest to możliwe przy tej ilości danych, którą tu dysponujemy ;-)) i widzę, że jest po pierwsze różnica w ich zachowaniu \"mój\" facet nigdy nie pozwala sobie na prywatne smsy, maile, jeżeli już, to jest to bardzo konkretna odpowiedź na moje pytanie, w ogóle bardzo dba o dyskrecję i nigdy nie stawia mnie w niezręcznej sytuacji przed mężem, czy w towarzystwie. Inny, zresztą bliski i wieloletni przyjaciel, poinformował mnie kiedyś, że \"tamten\" bardzo chwalił mnie kiedyś publicznie, użył wręcz określenia, że zrobiłam na nim duże wrażenie, ale nie odczułam, żeby sugerował, że miało to jakieś podteksty inne niż zawodowe, a przyjaciel (ten, który mi to opowiadał) jest na tyle bezpośredni, że jakby tylko coś wyczaił, to na pewno by mi to z triumfem obwieścił! Tak więc cenię sobie tę dyskrecję bardzo i czasami wręcz brakuje mi takich gestów, jak bardziej osobisty mail, czy sms. Ale babie to generalnie trudno dogodzić! ;-) Druga strona medalu jest taka, że ja mam dużą potrzebę niezależności i nie zniosłabym, gdyby facet prowadził mnie za rękę i urządzał życie pod swoje dyktando, a tak trochę odbieram sytuacje, o których pisałaś, aranżowane przez Twojego przyjaciela nawet w najlepszej wierze. Na pewno powiedziałabym mu o tym wprost, że czuję się przez to niezręcznie i wolałabym, żeby tego więcej nie robił. Może jednak odważyłabyś się na większą asertywność, żeby bronić się przed sytuacjami dla Ciebie niezręcznymi w przyszłości? Nie przeprowadziłam z nim jeszcze tej poważnej rozmowy, ale tylko dla tego, że nie miałam okazji - wciąż spotykamy się publicznie, jestem jednak zdecydowana to powyjaśniać dla własnego zdrowia psychicznego, bo bardzo mi daje już w kość ta sytuacja i wolałabym wiedzieć, na czym stoję. W moich uczuciach huśtawka - miałam nawet jeden dzień otrzeźwienia, ale na drugi już wróciło stare i to nawet intensywniej, może jakieś zaburzenia hormonalne związane z cyklem :-P Koralowa, oczywiście masz rację pisząc, że \"oczy mi się świecą do tej relacji\" - tyle, że ja o tym od samego początku otwarcie tu piszę! :-) Nawet użyłam określenia, że jestem w nim zakochana i mam ochotę na romans, chyba już nie można wyraźniej się określić ?! ;-) Wiesz, ja mam już swoje lata i jestem świadoma swoich emocji, jest tylko jedno \"ale\"... gdyby to była dla mnie taka \"bułka z masłem\" to pewnie nie szukałabym ulgi tu na forum, tylko dawno już oddała się urokom erotycznych szaleństw z \"lubym\" nie patrząc na konsekwencje ;-) Milion myśli, ja też się przyłączam do opinii, że najpierw powinnaś rozwiązać problem z Twoim mężem w jedną albo w drugą stronę, bo w amoku zauroczenia możesz wpaść z deszczu pod rynnę - widzisz jaka jestem mądra w radach, gdy nie wchodzą w grę moje własne emocje? :-D Życzę silnej woli, uporu i zdecydowania. Pozdrawiam Was dziewczyny! :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć dziewczyny! z mężem nic lepiej, wczoraj próbowałam, ale był zmęczony, nie wyjechał, jak planował, ale i tak poszłam spać sama:( Z M. o tyle lepiej, że pojechał w czwartek do Wawy, wczoraj widziałam go na połączeniu konferencyjnym, mieliśmy spotkanie video całą firmą. Widziałam, że patrzył się na mnie, ja na niego, ale to wszystko, byłam dzielna, nie odpisałam nawet na maila, którego mi przysłał używając przy tym zdrobniale mojego imienia. Choć nie ukrywam korciło i rozmarzyłam się na chwilę. Wiem, ze macie racje, najpierw muszę poukładać się z mężem. NAwet jeśli coś miało by się wydarzyć, za bardzo go szanuję i lubię by było tylko moim \"pocieszeniem\" na ciężkie chwile w małżeństwie. Dzisiaj mam do załatwienia kilka spraw i tak sobie myślę, żeby męża wieczorem gdzieś wyciągnąć i porozmawiać w końcu. denerwuję się, ale chcę tego - wóz albo przewóz, zobaczymy, trzymajcie kciuki z tych nerwów schudłam kolejne dwa kilko, to plus, ale minusów jest znacznie więcej! Dziewczyny trzymam kciuki, żeby Wam się udało załatwić wszystko po Waszej myśli. Uciekam, odezwę się jak poszło. Dziękuję, że jesteście!!!!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Kobietki! Czytam Was, śledzę Wasze losy, ale mało mam czasu by pisać. Chyba jestem...Czy dałaś mu do zrozumienia, ze przegina? Jak zareagował? Napewno w pracy zastanawiają się, dlaczego tak Cię chwali.Trzeba żebyś mu po prostu zakzała takiego zachowania. Stawia Cię bardzo w niezręcznej sytuacji. Niechże zadba o twoje dobre imię. To także chodzi o twoje życie. Przecież niektóre rzeczy mogą dojść do męża, może tym swoim zachowaniem zniszczyć Twoje małżeństwo, pomimo tego, ze nie jesteście kochankami. Może Cię to zaboli, ale widzisz, no, za to co robi, jesteś Ty także odpowiedzialna. Buntuj się, burz się, a nie zastanwiaj tylko co inni myślą. Nie przyjmuj wszystkiego. Jak sie przesiadl trzeba było się zezłościć. Czy się kiedyś na niego zezłościłaś? Meganka...no widzisz. A więc ta cała poligamia, to nie taka znowu natura, skoro masz wyrzuty. Przez te wsztskie artykuły raczej szukasz usprawiedlwienia, niz ulgi. \"Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie\". Tak myślę, ze choć w jakimś sensie jesteśmy zwięrzetami przecież, w innym jesteśmy ludźmi - ale to nie znaczy tylko kulura i jakieś sztywne nakazy . Po prostu prawo moralne tez jest czymś naturalnym. Ja z kolei gdzies wyczytałam, ze ludzie w głębi serca pragną takiego związku do końca życia, mężczyźni nie są wtedy w stanie ciagłego \"sprawdzania się\", kobiety zresztą tez. Po prostu nie radzimy sobie z budowaniem takiej relacji. Ale to To jest tym czymś, za czym tęsknimy. milion mysli...pisz jak tam z mężem. Tzrymam kciuki. Łatwo nie będzie. Ale wierzę, ze się uda. gosiu...a co u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poprawka* "Ja z kolei gdzies wyczytałam, ze ludzie w głębi serca pragną takiego związku do końca życia, mężczyźni nie są wtedy w stanie ciagłego "sprawdzania się", kobiety zresztą tez. To jest tym czymś, za czym tęsknimy. Tylko po prostu nie radzimy sobie z budowaniem takiej relacji. "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Koralowa :-) Miło, że chce Ci się to wszystko czytać. Kant, można cytować, ale cóż... nie wiem, czy wiesz, że miał bardzo zaburzoną sferę seksualną (nigdy nie miał żadnej kobiety i miał dość specyficzne poglądy na seks w ogóle) więc wydaje mi się słabym ekspertem akurat w temacie relacji damsko - męskich, jako pozbawiony praktyki w tej jakże ważnej dziedzinie życia. Chciałabym uściślić kilka rzeczy: nie mam wyrzutów (bo w sumie jeszcze niczego strasznego nie zmalowałam, oprócz męczenia samej siebie tymi emocjami, a odpowiedzialności za \"grzechy\" faceta brać nie zamierzam, bo robi to z własnej NIEPRZYMUSZONEJ woli, a jest pełnoletni). Jak napisałam - sytuacja jest trudna, ale nie tyle ze względu na wyrzuty sumienia, co ze względu na próbę połączenia wody z ogniem, tzn. niekrzywdzenia nikogo, ale też nie kosztem własnego cierpienia. Szukam salomonowego wyjścia, próbuję też sobie poradzić z emocjami, ale nie na zasadzie negowania ich i wypierania się. Teraz problem prawa moralnego - nie uważam, żeby było czymś naturalnym i przyrodzonym. Gdyby tak było - nie byłoby dylematów moralnych, gdzie żadne rozwiązanie nie jest dobre i oczywiste, bo przecież znalazłoby się zawsze to słuszne i jedyne przyrodzone rozwiązanie! Moralność też w różnych kulturach układa się różnie i trudno zakładać, że moralność oparta na bazie filozofii zachodu i tradycji judeochrześcijańskiej jest właśnie tą \"naturalną\". W artykułach nie szukam usprawiedliwienia, tylko WYJAŚNIENIA zachowań ludzkich, także swoich, zwłaszcza tych, które nie do końca rozumiem. W ogóle jestem daleka od obwiniania kogokolwiek, oskarżania, bronienia czy usprawiedliwiania. Staram się nie operować takimi kategoriami. Wolę wyjaśniać i dociekać. Wydaje mi się, że my poruszamy się się jednak w obrębie nieco innych kategorii, ty mówisz o moralności, ja o etyce. Moralność jest dla mnie jednak czymś narzuconym z góry (nieważne czy przez społeczeństwo, czy religię), natomiast etyka czymś, co stawia pytania i poszukuje odpowiedzi - nie zawsze prostych, łatwych i jednoznacznych. Moja wewnętrzna etyka opiera się na podstawowym założeniu - nie krzywdzenia (odnosi się to zarówno do ludzi jak i przyrody), ale... też nie kosztem wyparcia się siebie. Acha - nie szukam ulgi w artykułach, szukam mądrego rozwiązania, które przyniesie mi ulgę. Pozdrawiam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
hej dziewczyny Koralowa dziękuje za pamięć Nie było mnie parę dni bo musiałam wyjechać, zresztą nic sie u mnie nie działo w wiadomym temacie. Z tydzień temu popisaliśmy troche smsów (nic szczególnego, tak samo jak dotychczas, pisał że ma jakieś kłopoty, że troche choruje że brak kasy, pytał co u mnie, że sie cieszy ze dobrze że dobrze mi życzy, w ostatnim napisał że strasznie mu mnie brakuje a potem już nic nie pisał to i ja sie nie odzywałam) Aż do wczoraj...właśnie zdążyłam wrócić z delegacji i otrzymałam sms w ktorym mnie informowwał....uwaga będzie sie działo........że za dwa tyg bierze ślub bo wpadł , a na zakończenie taki znacżek :-(((( Jakby nigdy nic złożyłam mu życzenia i jak na razie znowu cisza Co zauważyłam? ze jeślli chodzi o moje emocje to zupełnie nie obeszła mnie ta wiadomość, tak zwyczajnie to po mnie spłynęło...w pewnym stopniu sie ucieszyłam że rozwiały sie moje domysły,co do jego dziwnego zachowania którymi i was tu zadręczałam A teraz chyba już wiem o jakie "kłopoty" mu chodziło... Trzymajcie sie dziewczynki, przeczytałam was dokładnie Wszystkim zyczę powodzenia w dalszych rozterkach uczuciowych a Koralowej dziękuje w imieniu nas wszystkich za pomoc i zainteresowanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała....
Dawno mnie tu nie było ... Podobnie jak Gosia, byłam na wyjeździe kilka dni. Do tego znów się rozchorowałam... Gosiu, wiem, że każde z nas jest "ananasem" i ci wszyscy panowie pewno również. Niemniej postawienie skrzywionej buźki po informacji, że będzie się tatą mierzi mnie. To nie jest mężczyzna... Koralowa, odnośnie Twojego pytania... Chyba jeden raz byłam na niego zła. Powiedziałam mu w końcu o tym, choć jakby nie z własnej woli, ale na zasadzie "wyciągania ze mnie tego". Przepraszał wówczas kilka razy, po czym stwierdził, że pójdzie do siebie, bo nie chce sprawiać mi przykrości swoim towarzystwem. Raz jeden coś takiego miało miejsce. My w zasadzie nie mamy okazji, ani powodu złościć się na siebie, a jest to faktycznie dość dziwne, bo widzimy się na stałe i dużo robimy razem. Niemniej nigdy nie dochodzi do scysji, nawet w zasadzie nie dochodzi do różnicy zdań... Jako, że byłam na wyjeździe, toteż nieco się uspokoił, bo byłam bez niego. Przycichły we mnie tamte sprawy. Byłam za granicą. Codziennie wysyłał jakiegoś smsa z pytaniem co i jak oraz kiedy się odezwie. Wczoraj jak już przyjechałam to kontaktowaliśmy się kilka razy, dziś się widzieliśmy. Wczoraj powiedział mi, że bardzo się cieszy, że już wróciliśmy, dzisiaj wyraźnie widziałam, że cieszy się, że mnie widzi. Dziś była ta sama tramwajowa przygoda, ale nie dałam mu wysiąść, był zdziwiony, ale stwierdził, że będzie tak, jak sobie życzę ( z tym, że nie mówił tego obrażony, tak normalnie). Powiedział mi, że wysyłał do mnie różne maile, jak mnie nie było i faktycznie, całkiem fajne przydatne:) Megaanka, jesteśmy różne, więc i nieco innych mężczyzn mamy obok siebie... Zastanawiałam się nad tym wszystkim. Napewno interesuje nas wzajemnie nasz los, interesujemy się dokładnie tym, co robimy. Wczesniej korzystaliśmy wzajemnie ze swoich umiejętności, a teraz lepiej poznajemy to, czym dokładnie się zajmujemy i jak to wygląda z naszej perspektywy. Napewno obchodzimy siebie wzajemnie jako ludzie i napewno łączy nas jakiś rodzaj zażyłości. Zastanawiałam się, czy jak wyjadę, czy będziemy się do siebie odzywać, ale w jakimś sensie on dał mi do zrozumienia, że chce wiedzieć co i jak, nim jeszcze wyjechałam. W czwartek, na pożegnanie życzył mi szerokiej drogi i poprosił, żebym wysłała mu smsa w piątek z drogi i powiedział, że on napisze w sobotę do mnie wieczorem, napisał też w niedzielę. W poniedziałek zadzwoniłam do niego jak byłam już w kraju, odebrał i powiedział, że oddzwoni, nie wiem czemu tak, ale tak. Później jeszcze dzwonił i pisał. Czuję, że to jednak nie jest złudzenie, naprawdę przywiązujemy się do siebie i czuję, że muszę coś z tym zrobić, bo to chyba nieuchronnie, obojętne co się wydarzy będzie prowadzić do jakiegoś cierpienia. Boję się, że w pewnym momencie jedno z nas może odkryć, że bez drugiego nie potrafi żyć, albo nawet oboje to odkryjemy. Albo nawet jeśli nie, to co, jak wyjedziemy gdzieś na urlop, to też na tyle będziemy za sobą tęsknić, że z urlopu będziemy do siebie pisać codziennie?? Ech, skomplikowane to wszystko....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
WItajcie... Widzę, że tu pustka... U mnie to co zwykle. SPotkaliśmy się zaraz na wejściu. Sporo czasu spędziliśmy razem. Później on został wysłany w teren, ale stwierdził, że jeśli uda mu się wszystko szybko załatwić to do mnie jeszcze wpadnie. No i faktycznie w pewnym momencie dostałam smsa, że idzie po mnie i że uciekamy razem do domków... Rzecz jasna po chwili wpadł do firmy. Tym razem na przystanku było inaczej. Nadjechał jego tramwaj, ale poprosił, żebyśmy zaczekali, że pojedziemy moim (jak rozumiem była to kontynuacja sytuacji z wczoraj)... Wczoraj jeszcze w nocy dostałam 2 maile. Nie wiem jak to jest i jak to ugryźć, ale wydaje mi się, że jeśli on jest zdolny do tego rodzaju relacji z kilkoma kobietami np. to podziwiam stopień zaangażowania w daną relację i czas, który nie wiem skąd bierze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny! Megaanka...a mnie sie wydaje, ze trzeba poszukiwac właśnie jednoznaczynych odpiwedzi, i że takie odpwoiedzi są, może i np. w postaci chrześcijańskiej moralności (\"nie zabijaj\", \"nie kradnij\"...) i że nie ma co tak znowu szukać, bo tak naprawdę na wiele pytń odpowiedzi juz po prostu są. Jesli jestes osobą zajętą to wejście w głębsza relację z innym mężczyzną będzie krzywdzić Ciebie, Twojego męża, Tego faceta, otoczenie (zonę, narzeczoną) jego dzieci, Twoje dzieci. Proste. I czlowiek który nie pójdzie za tym, siebie i innych nie skrzywdzi. A czy kosztem wyparcia sie siebie? A to zalezy kim sie jest. Bo że takie niepójście wymaga rezygnacji - to wiadomo. I pogodzić sie tego nie da. Albo tak, albo siak. Jesli tego nie widzisz - szukaj. Ale wystarczy wejśc na kafe i poczytać o kochankach. Gosiu...mnie, podobnie jak \"chyba jetem\", nie spodobała się ta buźka. Zostanie ojcem, a taka buźkę wysyła. Ty pewno myslisz, ze on Cie tak kocha, ze to z tego pwodu, ze to dziecko mu przeszkodzi w relacji z Tobą, czy też już przeszkadza. Ja myślę że nic z tych rzeczy. Po prostu on się odpowiedzialności boi. I tyle. Nie ma za grosz honoru. chyba jestem....on ma tylko Tobą taką relację. Tylko z Tobą. Czy chciałaś takiego zapewnienia? Nie wiem dlaczego chcesz to ugryźć, czy jesteś o niego zazdrosna? No, chyba jestes na dobre wkręcona. Szkoda :( milion mysli...Jak Tobie sie układa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem juz ogłupiała....
Witajcie dziewczyny!! Koralowa witaj. Chyba nie do końca wyraziłam to co chciałam wyrazić, a widzę to po Twoich słowach. Nie szukam potwierdzenia, że moja relacja z nim jest jedyną tego rodzaju relacją w jego życiu. Wolałabym (pewno rzadko kto mi uwierzy), żeby było wręcz przeciwnie. Zamiast podjąć jakieś radykalne kroki, ja drepczę w miejscu. Wolę znaleźć jakiś ślad, który potwierdzałby to, że nie ma się czym przejmować i nie trzeba niczego zmieniać. Jestem jak widać strusiem.... Nie jestem o niego zazdrosna. Tkwię w tym wszystkim mocno, ale nie w taki sposób...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
hej Ta "buźka" to raczej sie tyczyła do informacji o ślubie że nie w smak mu sie jeszcze żenić . No ale fakt, nie byłoby ciąży nie byłoby ślubu więc jedno z drugim jest ściśle sprzężone A że się boi - oczywiście ze tak, ja to wiem choćby napisał ze jestprzeszczesliwy to itak wiem ze kazdy gnojek sie boi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba jestem...to dobrze że sprostowałaś. Rzeczywiście Twoje słowa zrozumiałam tak, ze Ty szukasz powtierdzenia, ze twoja relacja nim, to jedyna taka relacja w jego życiu. Jesli zaś szukasz sladów, ze nie ma się czym przejmować, to mówię Ci, że jest. I że dalsze chowanie głowy w pasek nic nie da :) Zresztą myślę, ze tak, czy siak, zostaniesz postawiona przed decyzją, w końcu kiedys to nastapi - tylko pytanie jak daleko w relacji z nim będziesz i jak duzo będzie Cię to kosztowało. Myślę też, ze już nieważne, co on czuje, ale czy to co robi wpływa na Twoje zycie. To znaczy, że chyba bez sensu jest szukać powtwierdzenia, ze to koleżeństwo,bo jesli tak, to przesadza i miesza w twoim życiu i tak- jakbyś tego nie nazwali. Choć oczywiście wiemy obydwie, ze to wcale nie koleżeństwo. A właściwie dlaczego boisz się tę waszą relację nazwać wprost? gosiu...skoro to była jego narzeczona, to chyba miała w planach ślub, choć może nie tak szybko, ale jednak miał. Tak napardę to go powinnaś okrzyczeć za takie podejście. Ja już widziałam takich facetów, co to z jedną się żenili, a do drugiej narzekali. I ta, do której narzekali - łudziła się i myslała, ach jaki on biedy \"musi\" się żenić. A przepraszam - nie musi. Zawsze to dobrze mieć na podoredziu kobiete, która się użali...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CHyba jestem już ogłupiała...
Witajcie... Gosiu, nie wiem, czy to, że on jest od Ciebie młodszy, czy jakieś inne czynniki sprawiają, że uważasz go za przestraszonego sytuacją. Szczerze mówiąc to jestem w stanie zrozumieć nastolatka, który nie pomyślał niestety, teraz dziewczyna jest w ciąży, a on się boi, ale facet po studiach, pracujący, który ma narzeczoną??? To kobieta w takiej sytuacji ma prawo się bać całkowitej zmiany w zyciu, tego, czy nie zostanie sama z dzieckiem, tego, jak zareagują w pracy, czy choćby porodu i późniejszego macierzyństwa, ale facet?? Ja też myślę i zgadzam się tu z Koralową, że skoro mężczyzna ma narzeczoną, to znaczy, że bierze pod uwagę ślub, ba nawet go planuje, bo jak wszystkie wiemy oświadczyny to pytanie o to, czy kobieta zostanie żoną danego mężczyzny, prawda?? Gosiu, nie żałuj go, a jesli on szuka ukojenia u Ciebie, to spróbuj zdobyć się na to i utwierdzać go, że stanięcie na wysokości zadania, jest jedyną słuszną sprawą, jaką teraz może zrobić... Koralowa kochana, co do mnie, to jak zwykle wspaniale coś od Ciebie przeczytać, bo to trochę jak spojrzeć w zwierciadło, które nie boi się pokazać, że przybyło mi 5 kg:) Na koniec wypowiedzi do mnie napisałaś, dlaczego właściwie boję się nazwać naszą relację wprost... To jest bardzo dobre pytanie i strachy mogłyby być różne, m. in. może bałabym się usłyszeć czegoś czego nie powinnam, sama przed sobą. Niemniej, z drugiej strony, ja nie tyle boję się, co nie umiem tej naszej relacji nazwać wprost, ja tak naprawdę nie wiem czym ona jest, bo w sumie czegoś takiego nie znam. Nigdy nie utrzymywałam takiej relacji, a też nie jestem na tyle wścibska, żeby u innych coś takie obserwować. Nie wiem co to jest. Być może, ze wykracza to poza koleżeństwo, ale w sumie każde inne określenie, to już jest zbyt dużo. Napisałaś, że mi chowanie głowy w piasek nic nie da, wiem, bo generalnie ucieczka przed czymś nigdy nie jest rozwiązaniem. Napisałaś też, że myślisz, że i tak kiedyś będę musiała podjąć decyzję, o jakiej decyzji piszesz. Ja w zasadzie jak teraz patrzę to najbardziej boję się podejmowania radykalnych decyzji, radykalnych cięć. Czy chciałaś mi powiedzieć, że tak, czy owak, to tylko kwestią czasu jest to, że będę musiała tę relację zerwać?? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×