Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Chyba jestem już ogłupiała...

Jeśli mężczyzna mówi... to co to faktycznie oznacza??????

Polecane posty

Prawdziwy przyjaciel nie szepta czule do ucha... Nie wiem dlaczego upieracie się tak przy tym nazewnictwie. Jak Ty piszesz, jak on się zachowywał, to naprawdę źle sobie myslę o nim jako o narzeczonym i o Tobie jako mężatce. Wybacz Gosiu, ale to nie przyjaźń...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
kralowa alez ja sobie doskonale zdaje sprawe z tego że to przyjażn z bonusem jak to któraś fajnie nazwała i z mojej i z jego strny, pozwoliłam na ta całą otoczkę wobec siebie to fakt, bo było mi z tym przyjemnie tak jak t wyzej opisywała Chyba jestem Teraz sie t skńczyło i musze sie nauczyć żyć bez tej jego cdziennej troski.... Ps. Chyba się złamał bo własnie napisał smsa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała....
Cześć. Gosiu, przeczytałam to wszystko, co pisałaś. Przepraszam, być może źle pojmuję Twoje słowa, ale ja mam trochę wrażenie, że asz do niego żal o to, że wybrał ją. Ten facet zawładnął Twoimi uczuciami. Wydaje mi się, że to już nawet nie przyjaźń z bonusem, tylko zakochanie, a Ty pisząc do niego w międzyczasie, próbowałaś o niego walczyć. Ja natomiast odnotowuję ciekawe spostrzeżenia. Wczoraj znów byłam z nim na delegacji. W pociągu miała miejsce humorystyczna sytuacja. Jechaliśmy pośpiechem, bez Warsa. Mój kumpel miał ochotę na kawę, więc zapytał przechodzącą panią konduktor, czy jest wars... A ona normalnie zaczęła go nieco podrywać:) Mówi, że niestety nie ma warsa, a ona też bardzo żałuje, bo też bardzo chętnie napiłaby się kawy. Zaczęła mówić, że może uda się jej coś dla nich załatwić w tej sprawie. Odeszła, a on nieco zszokowany, mówi do mnie: słuchaj, ona chyba chce mnie zaprosić na kawę;) Sprawa się zabawnie rozwijała. Koniec końców, przy sprawdzaniu biletów, on wyciągnął oba - swój i mój. Pani nieco mina zrzedła, ale dzielnie załatwiła kawę nam obojgu w wagonie sypialnym:), później jeszcze przyszła zapytać, czy mojemu kumplowi kawa smakowała:) Koniec końców pośmialiśmy się trochę, On stwierdził, że podziałałam na panią odstraszająco i w ogóle dużo żartował na ten temat. Rzuciło mi się w oczy to jego podekscytowanie tym, że ta kobieta być może chciała go zaprosić na kawę, bo on chyba cierpi na jakieś rozdwojenie, jak nie roztrojenie jaźni... Tu był jakiś taki nieco zszokowany i żartował, że musiałby schować obrączkę, a zupełnie nie przeszkadza mu notoryczne wręcz zapraszanie mnie na kawę, herbatę, ciastko, cokolwiek i w zasadzie przy każdej nadarzającej się okazji. Ekscytował się jak panienka niedoszłym zaproszeniem na kawę, co nie przeszkadzało mu zapraszać mnie na dziś na obiad i kuszenie mnie wizjami różnych fajnych restauracyjek... Najdziwniej było jak wracaliśmy. Podobno u nas w mieście padało (później okazało się, że nieznacznie). Zadzwoniła do niego żona, pytając, czy wyjechać po niego. On mówił, że sobie poradzi, ona, że pada itd., jednak on ją przekonał. Powiedział mi o tym deszczu, a ja rzuciłam odruchowo, że oj, nie mam parasola. Na co on od razu stwierdził, że może zadzwoni zaraz do żony, żeby wyjechała po NAS. NIe zgodziłam się. Tak jak kiedyś chciałam ją poznać, tak teraz chyba niezbyt łatwo byłoby mi jej patrzeć w oczy. Nic to, rozgadałam się. Pozdrawiam Was serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny! Gosiu, mnie się wydaje, że Twój kumpel po prostu się zorientował, że zabrnęliście za daleko, może przestraszył się swoich odczuć trochę, lojalność wobec narzeczonej też pewnie zaważyła i teraz próbuje sobie to wszystko poukładać, stąd to milczenie. W sumie sytuacja jest \"na dwoje babka wróżyła\": faktycznie przyjaciel nie powinien tak nagle się odsunąć, ale jeżeli w grę wchodzą duże emocje, to może to jest jego sposób na poradzenie sobie z nimi. Koralowa - po raz pierwszy muszę powiedzieć, że absolutnie się z Tobą nie zgadzam! Mianowicie nie zgadzam się z Twoją teorią zakochiwania się \"od znajomości do miłości\". Moje doświadczenia w tej kwestii są zupełnie inne. W życiu zakochałam się 2 razy: 1 raz - w moim mężu zakochałam się praktycznie po od pierwszej rozmowy, nawet nie zdążyliśmy się poznać, wystarczyła jedna rozmowa i już wiedziałam, że to \"ten\". Inna sprawa, że musiałam na jego uczucie poczekać ponad dwa lata - najpierw nie kontaktowaliśmy się często, potem wyjechał za granicę, i widzisz - praktycznie nie utrzymywaliśmy ze sobą kontaktu, nie było zaangażowania z jego strony, a moje uczucie i tak przetrwało. 2 raz - obecnie, wystarczyły dwie bezpośrednie rozmowy i... stało się, przyjaźń przyszła później ;-) W sprawach emocji nie ma reguł, Ty masz takie doświadczenia, ja zupełnie inne. Być może mam jakiś radar, który pozwala mi szybko namierzać osoby szczególnie mi bliskie, być może jestem typem \"szybko kochliwym\" i emocjonalnym, ale to chyba nie jest tak do końca skoro już niedługo czterdziecha na karku, a tu dopiera dwa razy taka \"wtopa\" ? Reasumując: zdarza się, i to często, że fascynacja przychodzi bardzo szybko i wcale się nie trzeba specjalnie napracować, wcale nie musi się zacząć od przyjaźni (najlepszy dowód, że ANI JEDNA z moich męskich przyjaźni nie skończyła się w ten sposób), po drugie - jak już wcześniej napisałam - nie wystarczy zerwanie kontaktu, żeby znikła, a przynajmniej jest to proces długotrwały, czasami wieloletni. Po trzecie - przypominam: my współpracujemy ze sobą, kontakt i tak będzie; trudno, żebym powiedziała \"szefie, proszę tego pana zwolnić, bo za bardzo mi się podoba\" ;-) Ja mam dobrą pracę i z takiego powodu też nie zamierzam z niej rezygnować, bez przesady. Jeszcze raz podkreślam - nie wszystko w życiu da się wyreżyserować. Problem, jak z tym żyć, żeby nie narobić nieszczęścia innym, ale też zachować w miarę zdrowie psychiczne. Myślę, że problem tkwi w tym, że słowo \"zakochanie\" niesie w sobie wiele znaczeń i właściwie mówimy o kilku różnych stanach emocjonalnych. \"Fascynacja erotyczna\" może przyjść BARDZO SZYBKO i wcale nie trzeba się nawet znać, żeby to nastąpiło. Na \"miłość dojrzałą\" trzeba sobie faktycznie zapracować długotrwałym związkiem. Jest też przyjaźń - bez erotyki. Mój obecny stan - to mieszanka właśnie fascynacji z poczuciem bliskości i dobrego porozumienia się (czyli przyjaźni). Tak jak już napisałam - nie zamierzam mu niszczyć małżeństwa i rościć sobie prawo do miłości, którą zapewne żywi do żony. Jakby to dziwnie nie zabrzmiało w tej sytuacji - naprawdę jest możliwa miłość do małżonka i jednocześnie fascynacja inną osobą, to są dwa różne uczucia, dotyczące innych sfer - po 15, 20 latach małżeństwa już dawno nie ma pełnego \"amoku\" zafascynowania (czyli tzw. zakochania), jest natomiast przywiązanie, czułość, troska itd. (czyli miłość i przyjaźń). Dziś znowu się z Nim spotkałam, w sytuacji publicznej - nie było okazji do \"gorących spojrzeń\", natomiast był szczery uśmiech, czułam bliskość, ciepło, PRZYJAŹŃ, dobroć, życzliwość - nie zamierzam z tego rezygnować, już wolę pomęczyć się ze swoimi uczuciami i poczekać na to, co przyniesie życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
witajdzie Dziewczyny no co wy? Ze ja niby zakochałam sie az tak ze walcze przeciwko niej, żeby on ją rzucił a wybrał mnie? Nie no to abslutnie nie wchodzi w grę...Pomyślcie logicznie, po co mi on jak przeciez sie nie rozwiode bo nie mam powodu, b jest mi w małzenstwie dobrze, pisałam juz o tym wczesniej, myślę o nim duzo to fakt ale nigdy nie myślę nawet o seksie z nim Może sie w nim i podkoch*ję, (jak chyba kazda z nas tu piszacych) nie bedę sie wiec tego wypierac, ale to tylko taka fascynacja, takie jakby przyzwyczajenie emocjnalne, bo zreszta nie trudno sie przyzwyczaić do wyjątkowego traktowania, do adoracji, do podziwu, kazda laska to lubi, jest troche próżna, wiem mój błąd że dałam sie pnieśc tym emcjom..ale t nie tak ze wszystko gotowa dla niego byłabym rzucic....to naprawdę nie wchodzi w grę Tęskniłam za nim t fakt, było mi przykro ze sie nie odzywa że w tak głupi sposób mialby sie skńczyc cos co było takie piekne i dlatego tak mi zalezało zeby odzyskac z nim kontakt Zdaję sobie sprawe że TO i tak sie sknczylo bo mimo ze sie dezwal to już nie jest t samo, bo pogadac czy popisac to nie to samo co spedzac ze sobą całe dnie I teraz to ja jestem powściągliwa, przyjmuje do wiadomości co d mnie pisze, odpowiadam jak pyta, jestem miła ale bez emcji, chce poobserwowac jakie n teraz będzie wykonywał ruchy, ale będe ostrżna biecuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba jestem ogłupiała...no właśnie, ciekawe, prawda? Jak On Ciebie zaprasza, to to niby nic takiego, a jak jego kobieta chciała zaprosić - oj, to się ekscytował. Jeju, nie wiem, ale żal mi się strasznie zrobiło jego żony... Moze jednak poznaj ją, przecież Ty na sumieniu nic nie masz. Jakoś tak wydaje mi się, ze zobaczysz go w myślę innym świetle - zobaczysz jaki będzie wobec żony. Megaanka...Tym razem ja Tobie przyznam rację, rzeczywiście nigdy nie zakochałam się od pierwszego wejrzenia:) Musiałam poznać, ażeby ktoś zaczął miec dla mnie twarz i zebym mogła zobaczyć to coś. Napisałaś, ze czekałaś na uczucie męża - czy coś w tym kierunku robiłaś, czy po prostu czekałaś? Co do uczuć, hm...reguł nie ma, ale jednak są :) Jesli jakiegokowliek uczucia nie będę podsycać (miłości, nienawiści) to przygaśnie. Nie mówię, ze od razu, że bez śladu, ale jednak przygaśnie. I w tym sensie byla moja wypwoiedź. To nic że z nim pracujesz, każdego dnia są sytuacje, które są neutralne i te mniej neutralne. Trzeba je zobaczyć i w takich sytuacjach nie dopuszczać do pogłębiania się relacji. Oczywiście jeśli tego się chce. Ty nie chcesz i to jest Twój wybór oczywiście, głownie dlatego, ze to po prostu MIŁE, jak już wczesniej gdzies napisałam. Ale ja bym się wycofała. Bo nie jestem pewna siebie i po co bardziej wchodzić w coś, co naparwdę wiadomo, dokąd prowadzi. W kązdym razie nie do DOBRA. Gosiu...ja także odebrałam Twoje słowa jako roszczenie sobie pretensji do niego. Rzecz w tym, ze my kobiety same robimy sobie krzywdę takimi układami: najpierw nam miło, a potem świat nam się wali. Chcialabym po prostu, byśmy bardziej o siebie dbały i nie dały wciągać się w coś, co nas , z góry wiadomo, porani. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gosiu - ja tylko w tym sensie napisałam, że z jego strony mogło to wyglądać nieco inaczej niż u Ciebie, mógł to odbierać bardziej bezpośrednio. My chyba nigdy do końca nie zrozumiemy sposobu myślenia faceta ;-) Koralowa - na męża musiałam poczekać, bo oprócz tej pierwszej rozmowy (zresztą więcej w niej było kontaktu niewerbalnego, takiego zwierzęcego \"wyczuwania się\" :-) niż faktycznej rozmowy) miałam z nim sporadyczny kontakt - przebywał w innym środowisku, a potem zwyczajnie nie było go w kraju. Potem życie jakoś tak się ułożyło, że wrócił na uczelnię i zaczęliśmy się częściej spotykać. Ale przez te dwa lata był w mojej głowie z większą lub mniejszą intensywnością cały czas. Ja intuicyjnie wiedziałam, że coś nas łączy, coś ciągnie z niesamowitą siłą. A co do mojej ostatniej \"znajomości\" - postaram się, żeby z niej było samo DOBRO, dla wszystkich, w końcu jesteśmy dorośli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała....
Koralowa, Megaanka, Gosiu, witajcie! Na wstępie chciałam powiedzieć, że Koralowa mi imponuje. Przyznam, że bardzo chciałabym poznać taką kobietę jak Ty, nie tylko przez wzgląd na sposób w jaki myślisz i analizujesz, nie tylko przez wzgląd na Twoje poglądy, ale jak daje się zauważyć, jesteś jedyną osobą piszącą tu poniekąd bezinteresownie. Musisz być świetną babką!!! Koralowa, być może masz racje, może się odważę i przy jakiejś okazji zdecyduję się poznać żonę mojego kumpla. Ostatnio w ogóle dużo myślę. Piszemy tu o sposobach zakochiwania się itd. Zastanawiałam się dlaczego akurat mi przydarzyła się sytuacja delikatnie rzecz ujmując dwuznaczna, która permanentnie się pogłębia. Tak naprawdę chyba ja sama sobie jestem winna. To jest kwestia osobowości. Ja chyba jestem naprawdę typem małej dziewczynki w wielkim, przerażającym świecie. Pozwoliłam komuś jeszcze, prócz mojego męża się mną zaopiekować. Myślę o tym. Wiem, że łatwo na coś zrzucać winę, ale może jestem taką kobietą dlatego, że wychowywałam się praktycznie bez ojca? Nie wiem. NIe wiem też dlaczego on chciał się mną zaopiekować i nadal to robi. Teraz doszło coś, co nie wiem jak nazwać. Robiłam kiedyś prezentację na spółkę z innym kolegą. Ten mój kumpel, oczywiście był wśród "widzów". Powiedział mi, że czuł się zazdrosny, że nie z nim. NIe wiem jak to określić, ale dbamy wzajemnie o swoje interesy, on się złości, że ktoś mnie wykorzystuje itd. Zresztą jest tak dziwnie. Umawiam się z nim na jakąś pracę i nagle przychodzą miliony różnych kolegów z różnymi sprawami niecierpiącymi zwłoki. NIe jestem specjalnie asertywna i niestety zazwyczaj pomagam, chcę odmówić, ale np. ktoś tam prosi i ciężko jest. On to zawsze rozumie, zawsze powie, idź, ja poczekam i czeka. Myślę, że oboje jesteśmy ludźmi z problemami osobowościowymi, chyba takim typowo "zdrowym" ludziom, będącym w szczęśliwych związkach małżeńskich coś takiego nie zdarzyłoby się jak nam. NIe wiem, czy zdobędę się na to, żeby mu to powiedzieć, ale zaczynam widzieć coraz większe zagrożenie, może nawet nie erotyczne, a gorsze. Mam wrażenie, że jak tak dalej pójdzie, to nie będziemy umieli bez siebie żyć. Powoli zaczynam choć odrobinę rozumieć czym dla mnie jest relacja z nim, nie wiem, czym dla niego jest relacja ze mną i co ona mu daje. Daje mu jednak coś na tyle cennego, co codziennie już na dzień dobry każe mu mnie szukać, w międzyczasie przychodzić, chcieć ze mną rozmawiać, chcieć mnie odprowadzić. To chyba nie jest fascynacja seksualna, nie wiem sama co to jest. On chce mojej opinii w bardzo wielu sprawach, porady. Kiedyś padło tu hasło, że każda z nas chciałaby usłyszeć: "O Rany, jemu naprawdę na tobie zależy!" Dziewczyny, zabrzmi to jakoś straszliwie nieskromnie, ale ja czuję, wiem, że jestem dla niego ważna. Szczerze mówiąc trochę mnie to przeraża, szczególnie, że on prócz robienia czegoś (poszukiwania kontaktu ze mną), zaczął mówić, mówi mi, że pięknie wyglądam, że jestem mądra, zdolna, miła, sympatyczna, że mnie bardzo lubi, że dobrze się czuje w moim towarzystwie. Na tej zasadzie czuję, że się to wszystko pogłębia. Do pewnego momentu nie mówił, tylko sugerował zachowaniem. Do pewnego momentu nie widywaliśmy się aż tak często, albo nie było to pewne. Teraz mówi: będę, przyjdę, pyta o której mam chwile itd. Chyba oboje o dziwo jesteśmy na swój sposób samotni i wypełniamy sobie wzajemnie jakiś rodzaj pustki. Nie wiem jak to się stało, że ona jest w moim życiu. Dużo tych refleksji ostatnio...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak - oni na pewno odpowiadają na jakieś nasze niezaspokojone pragnienia, a my pewnie na ich potrzeby. ;-) U mnie to jest raczej potrzeba zatrzymania się, spokoju. Ja żyję od wielu lat w strasznym pędzie, mój mąż jeszcze szybciej, nie mamy czasu na nic, na spokojny weekend, na wakacje, tylko dzieci, choroby, praca, dzieci, choroby, praca i w kółko taka nerwówka. Ten facet daje mi chwilę wytchnienia, skupienia się na sobie, jest przewidywalny, zrównoważony, właśnie za czymś takim tęskniłam. Co ja mu daję? Nie wiem... ale pewnie też coś dla niego istotnego. Tak to już jest, jeśli nie znajduje się czegoś w domu to szuka się gdzie indziej, a swoją drogą trudno wymagać od tego jedynego na świecie biednego męża, żeby sprostał wszystkim naszym \"zachciankom\", my też pewnie mężom wszystkiego nie zapewniamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
witajcie dzis wyciągnełam najlepsza kumpele na piwo i sie jej zwierzyłam Ona tez ze mna pracuje wiec wsztstko mogła zaobserwowac podsumowała nasza rozmowe mniej wiecej tak" on sie w tobie bujnął i tylko nie mów ze sie nie domyślałaś Nie zabiegaj o kontakt bo on właśnie po to zrezygnował z pracy zeby go nie miec bo faceci mają inaczj niz my, Tobie sie podobało bo czułas sie wyjątkowa, rozpiieszczana jak gwiazda wrecz a dlla faceta przychodzi czas ze to przestaje wystarczac i wtedy musi albo w przód albo w tył, wybrał tył bo sie nie odważył na szczerą rozmowe o uczuciach" Powiedziała mi dziewczyna mniej wiecej co Meeganka(dziekuje) Koralowa dołączam sie do słów Natali, Twoje komentarze są bardzo trafne, bezinteresowne i jakże pomocne Ty pzewidziałaś na poprzedniej stronie ze on nie wytrzyma tego milczenia, złamie sie i sam sie odezwie coś wymyślając ze nie mógł wczesniej a ja to łykne I tak tez było, odezwał sie tyle ze ja udaje ze łyknęłam bo tak naprawde to juz mi sie nie chce wnikać Narazie smsujemy...raczej ostrożnie, on pisze ja odpisuje po sporym czasie, grzecznie ale konkretniebez buziaczków i miłych słówek Zobaczymy co bedzie dalej Miłego wieczoru

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała....
WItajcie:) Gosiu, to co powiedziała CI kumpela, jak najbardziej może być prawdą. Prawdy mogą być różne, napewno wydarzyło się co, uświadomiło mu, że coś musi zmienić w Waszych relacjach, ale tak naprawdę co?? To tylko chyba on mógłby powiedzieć, choć prawdopodobnie nawet, gdyby do takiej rozmowy doszło, niekoniecznie dowiedziałabyś się szczerej prawdy... Megaanka, ja podobnie jak Ty, żyję w ogromnym pędzie. Mój mąż w sumie też. Również te wszystkie obowiązki pochłaniają nam większość czasu. Masz ciekawe podejście, odnośnie tego, że jeden biedny mąż nie jest w stanie sprostać...:) Kiedyś przeczytałam fajną żartobliwą maksymę: 5 kroków do szczęścia kobiety: 1. Znajdź mężczyznę, który lubi prace domowe 2. Znajdź mężczyznę, który Cię rozśmieszy 3. Znajdź mężczyznę, który ma świetną pracę 4. Znajdź mężczyznę, który jest wybornym kochankiem 5. Upewnij się, że wszyscy ci mężczyźni nie znają się:) Ta maksyma chyba jednak odnosi się do kobiet wolnych:) Mój kumpel znów mnie zadziwił. Chwilami mam wrażenie, że w porównaniu z nim jestem okropnie nieśmiała, albo on jest tak piekielnie śmiały, nie wiem:) Weszłam wczoraj do pracy, podpisać listę w sekretariacie. Spotkałam po drodze koleżankę i rozmawiałam z nią i nagle otwierają się drzwi do gabinetu dyrektora. On tam był, dyr gdzieś wyszedł, a on czekał na jakieś papiery. Usłyszał mnie i otworzył drzwi, żeby się przywitać, pożartował. Późiej rzecz jasna wpadł do mnie parę razy, w tym z zaproszeniem, ale odniosłam sukces. To chyba nie moja zasługa, a mojej miny, ale miałam jakąś taką, że po raz pierwszy zapytał, czy mam ochotę napić się z nim herbaty, nie założył tego z góry:) Tak w ogóle powiem Wam, że chwilami mam wrażenie, że mam do czynienia z mężczyzną, a chwilami, że z chłopcem. Jechaliśmy wczoraj tramwajem, on wysiadł, tramwaj jeszcze stał. Podszedł do mojego okna, zaczął się wygłupiać, rozmawiać ze mną przez szybę, robić jakieś rozśmieszające miny a la prosiaczek. Chyba jestem sztywniak, bo jestem od niego 8 lat młodsza, a ja się tak nie zachowuję. Co innego uśmiechać się, a co innego zabawiać się twarzą, robiąc prosiaczka:) Pozrawiam Was cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
witam serdecznie Chyba jestem---- oczywiście ze on mi sie nie odważy powiedzieć wprost o swoich uczuciach, tym bardziej do tego ze to dlatego rzucił pracę zeby sie odkochać, rzadko który facet myślę ze miałby cywilną odwagę powiedzieć to dziewczynie wprost, dlatego też tak myślę ze nie chce doprowadzić d dłuższej szczerej rozmowy ze będę o coś pytać, wspominać i wogóle Przynajmniej na razie tylko smsy piszemy w dalszym ciągu , ale ja jestem zadowolona bo coraz mniej mi to przeszkadza i męczy Chyba dopiero do mnie dociera w pełni co pisałyście mi wcześniej, ze będę zdrowsza, spokojniejsza jak sie z tego szczęśliwie wyplączę... Zresztą on nigdy nie mówił mi o uczuciach, ja jemu też nie, ale czynami i gestami dowodził ze mu bardzo na mnie zależy, musiało tak być skoro pozostali pracownicy też to widzieli (dobrze ze mam spoko koleżanki i życzliwie podeszły do tego "romansu") Strasznie mnie ciekawi tylko co on teraz myśli, czuje, przecież skoro był mi taki oddany zawsze podkreślał ze dla mnie wszystko no to nie wierzę ze mu teraz tego nie brakuje Mi brakuje ale w tym sensie ze mnie do tego przyzwyczaił, przy nim byłam jak w puchowej otoczce i nie jest dziwne ze było mi przyjemnie , ale on...on tak o mnie dbał bo chciał, widać było na pierwszy rzut oka ze jestem dla niego kimś więcej nż koleżanka, ..nie ważne zresztą juz teraz, c

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Dziękuję za miłe słowa:) Chyba jednak na nie nie zasłuzyłam. Ja po prostu dzielę się Z Wami tym, co myslę, zauważam. I tyle. Ciekawe, bo nawet się zdziwiłam, ze to jakoś przyjmujecie - nie głaszczę Was przecież! Chyba jestem...no, może się kiedyś poznamy! Nic przecież nie stoi na przeszkodzie. Co do Twojego kolegi: jesli On zaczyna już mówić komplementy - to wsiąkł na dobre. Mam wrażenie, ze sam nie wie co się z nim dzieje. Sam sobie udowadnia, zostawiając niedomknięte drzwi, ze to tylko przyjaźń. Taki chlopczyk właśnie. Ale w takim razie musiz być od niego mądrzejsza. W końcu trzeba też przewidzieć, co zrobi komuś to co powiem. Co Tobie zrobi to, ze będzie Cie np. komplementował. A on o tym w ogóle nie myśli (co by było gdybyś się w nim zakochała, własnie przez to jego zachowanie?) Gosi...przyzwyczajenie jest drugą naturą. Nie daj się wciągnąć z prowrotem. Zauważ, on być może zatęsknił - aledopiero wtedy napisał. Jak Ty pisałaś (Ty tęskniłaś) to nie odpisywał. Może \"radzi sobie\" z tą sytuacją, ale nie patzry na Ciebie. Sięga, jak jemu pasuje. Megaanka...z pewnością mąż nie zaspokoi wszystkich pragnień kobiecego serca. Nie jest jednak bez znaczenia, jak sobie to zaspokajamy. Piszecie wszystkie, ze macie udane związki. To co się właściwie dzieje? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
koralowa---własnie dlatego ze nas nie głaszczesz jestes nam taka potrzebna:-) Co do tego ze on sie nie odzywał przez tydzien to było mu cięzko i starał sie jak mógł zajmowac czymś innym żyć na obrotach aby po prostu przetrwac te pierwsze dni bo nie po to rzucał prace( a nie ma za ciekawej sytuacji materialnej w tej chwili czyli wiele poświecił) zebydalej w tym tkwic- tak mi kolezanka wczoraj tłumaczyła jak to widzi ze swojej strony jako obserwator, Myslał ze jak nie bedzie mnie widywał t wygra tą walke sam ze sobą ale ona dalej trwa, niby chce ale nie ma odwagi A wcześniej, to fakt, masz racje, pozwolił swoim uczuciom na upust, nie myśląc co bedzie jak ja sie zaangazuję, b komplementy były na dziennym porzadku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
Witajcie:) Koralowa, może za jakiś czas, jak wszystko się uspokoi zorganizujemy zlot??:) A tak szczerze mówiąc, to jeszcze bardziej zaniepokoiłaś mnie tym co napisałaś. Szczerze mówiąc komplementy uważam generalnie za dość płytki sposób komunikowania się, za słowa, które nie niosą nic w sobie, a jedynie są jakimś narzędziem przypodobania się komuś. Zauważyłam ich "wysyp" z jego strony, ale nie sądziłam, że mogą mieć znaczenie. Napisałaś bardzo mądrze o odpowiedzialnym zachowaniu, w znaczeniu, że mje np. zachowanie wpływa na inne osoby. Koralowa, całą sprawę znasz tylko z mojej relacji, nie znasz go, ale ja też, podobnie jak Ty, mam wrażenie, że on sam nie wie, co się z nim dzieje. Nigdy nie powiedziałabym odnośnie tych drzwi, że on sam siebie przekonuje w ten sposób, że to jest przyjaźń, ale ogólnie to, że on nie do końca kontroluje stan rzeczy, to chyba jest prawda. Dziś mógł wyjść godzinę przede mną, ale znalazł sobie jeszcze jakieś zajęcie i powiedział mi, ze chętnie zaczeka na mnie. Sam poszukał wczoraj w domu przydatnych mi materiałów, o które go nie prosiłam, wydrukował. Czekały dziś na mnie, ale stwierdził, że jeszcze jakoś inaczej je wydrukuje i zbinduje, ja protestowałam, a on coś kserował i ciągle kombinował. Jak o przesłanie jednej rzeczy go dziś poprosiłam, to jeszcze 20 po ósmej wieczorem byliśmy w drodze, a maila odebrałam teraz z godziną niespełna 21.00. Chwilami zastanawiam się, czy on jako kolega, przyjaciel, może robić jeszcze coś więcej, chyba nie. Myślałam, że mój nick stanie się szybko w moich oczach śmieszny,a tymczasem on nadal jest aktualny. Znów dostałam zaproszenie na jutro na obiad, ja już naprawdę nie wiem co z tym robić. Czym innym jest przecież herbata w pokoju, a czym innym obiad w restauracji. Z drugiej strony zaproszenie okraszone komentarzem: nie pamiętam kiedy jadłem normalny obiad o normalnej porze... Koralowa, czuję, że spuścisz mi łomot. Gdybym ja ogólnie była mądrzejsza, o ile lżej byłoby mi w życiu. Umiałabym wówczas czerpać z wartościowych znajomości, a nie wplątywać się w sprawy, z których nie umiem wyjść... Gosiu, może on potrzebował tych kilku dni na ochłonięcie. To, ze odnowiliście kontakt, to znów jest zbliżanie się do granicy bezpieczeństwa, balans emocjami, niebezpieczna sprawa (i kto to mówi):) A jeśli mogę zapytać, jeśli on wychodzi z inicjatywą, z smsem, to o co pyta, o pracę, o to jak Ci leci, co u Ciebie?? Czy pisze o sobie??, czy jeszcze jakoś inaczej?? A co do udanych związków. Nasuwa mi się jedynie porównanie do terminów psychologicznych - homeostaza, to nie punkt, to zakres, a varius to to co poza zakresem... Cóż, czasem najwyraźniej jest się blisko granicy - homeostaza - varius.... Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
cześć Przepraszam na wstępie ze pisze tak chaotycznie i robię literówki Jak czytałam po raz drugi nasze posty to sobie dopiero to uzmysłowiłam To z pośpiechu i też dlatego ze mam starą klawiature i niektóre klawisze muszę wciskać naprawde mocno zeby coś wybiło... Chyba jestem ---- na wstepie odpowiadam na Twoje pytanie dotyczące jego smsów Więc jak pisze to głownie zadaje pytania, takie w stylu co u mnie, jak się czuję czy weekend sie udał, czy paluszek już nie boli ( w ostatnich dniach jak jeszcze pracował to się lekko skaleczyłam nożem robiąc kanapkę) o sobie tez pisze ale tak oglnikowo ze z tego nic nie wynika, ciągle powtarza ze ma kłopoty ze tyle spraw na głowie że spać po nocach nie może (ja mu wtedy odpisałam ze niech zadzwoni i zwierzy mi sie z tych kłopotów jak za starych dobrych czasów to postaram mu sie pomóc a i będzie mu lżej, to on że ok a potem że nie mógł bo po pólnocy tego dnia wrócił i już nie chciał mnie budzić), potem napisał ze musimy sie sptkac to wtedy mi opowie i wogole spokojnie pogadamy, między wierszami zapraszał mnie tez do siebie ale zbyłam to milczeniem, odpisałam tylko ze niech napisze bardziej konkretnie co proponuje jako miejsce i czas na spotkanie, na to on ...cały dzien nic nie odpisał a za dwa dni zupełnie o czymś innym zaczyna, takie znowu duper**le, że kłopoty że brak kasy że zmęczny psychicznie i weź tu go zrozum? Raz napisał tylko ze tęskni i wspomina i ze myśli o mnie.... Wogole jest teraz jak nie on, nie wiem jak zinterpretowac jego zachowanie... Co do dalszych Twoich przemyślen to u mnie tez tak było że juz wiecej jako przyjaciel chyba nie mogł dla mnie robic, zresztą umiem sie do tego przyznac że granica przyjaźni zstała przekroczona bo jak mi kiedyś Koralowa słusznie zwróciła uwage przyjaciele nie szepcza sobie w twarzystwie do ucha nie obejmuja sie nie przytulają, nie całuja, a on mnie ciagle głaskał po włosach , nachyał się nad moim kompem niby coś zobaczyć ale tak zeby sie przytulic czy pmaswac mi plecy...no i ta jego troskaciagle mi cos przynosił, przyjeżdżał p mnie, odwoził, sam nie zjadł śniadania a mi oddał, jak coś zawaliłam to dzwonił po klientach odkręcał za mnie załagodzał sytuację zeby sie tylko nie wydało żebym nie dostała zj*bki od dyrekcji wogóle duzo by pisac, naprawde wiele mi pomógł

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
cd i wiele zrobił dla mnie swoim kosztem, czest wrecz sie poświęcał i zobaccie ze teraz raptem taka radykalna zmiana w jego zachowaniu, w jego postawie dziwi mnie to bardzo i intryguje bo nie umiem tego sobie racjonalnie wytłumaczyć Kiedyś oglądałam jakis film i był watek że facet zamieszkał u kbiety, tak tylko po przyjacielsku bo nie miał gdzie sie chwilwo podziać,, mieli oddzielne pokje , nie byli para ale jak tak sobie mieszkali to sie do siebie zaczeli stopniowo zbliżac, fajnie im sie rozmawiało, zaczeli wspólnie wychdzic i nagle bach...on sie wyprowadził bez słowa, a ptem sie przyznał ze za bardz ja kchał zeby być blisko.. Pozdrawiam was serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć :-) Dobre porównanie z tą homeostazą - dokładnie tak jest, moje małżeństwo czasami dryfuje w stronę granicy, czasami jest bliżej środka, tak jak to w życiu bywa, ale generalnie związek spełnia swoją funkcję i jest satysfakcjonujący, co nie znaczy, że idealny. Ale jeżeli spojrzę na małżeństwa znajomych, z których większość już dawno się rozpadła, a te, które przetrwały, dalekie są od ideału i w większości przypadków funkcjonują dzięki desperacji kobiet, to uważam, że naprawdę jest to związek oparty na solidnych podstawach. Koralowa pytasz: \"Piszecie wszystkie, ze macie udane związki. To co się właściwie dzieje?\" Toć cały topik jest właśnie o tym! ;-) Ale powtórzę jeszcze raz: znalazłyśmy to, czego NIE MAMY w domu - poza domem, co nie znaczy, że z powodu kilku \"braków\" chcemy skreślać całe nasze dotychczasowe, z wysiłkiem budowane życie. Gdyby małżeństwo mnie nie satysfakcjonowało, nie wahałabym się tego zrobić. Poza tym trudno wymagać, że małżonek przez te kilkanaście, kilkadziesiąt wspólnych lat będzie pałał niesłabnącym zachwytem, ale z drugiej strony kobieta z chwilą \"zaobrączkowania\" nie przestaje być kobietą i czasami może zapragnąć znowu poczucia się tą ważną, atrakcyjną i adorowaną. Myślę i są nawet na to dowody naukowe ;-), że człowiek nie jest z natury monogamiczny, a zachowania takie zostały niejako \"wymuszone\" przez kulturę, zwłaszcza zachodnioeuropejską, chrześcijańską - są z tego profity, ale pranatura też daje czasami o sobie znać i wtedy nie jest łatwo ;-), bo rozgrywa się to na płaszczyźnie emocji, a nie racjonalnego myślenia i dlatego czujemy się takie rozdarte, jak już tu pisałyśmy: serce chce tak, rozum mówi inaczej. Ot takich kilka refleksji... ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Chyba jestem...komplementy to rzeczywiście czasami płytki sposób porozumiewania się i przypodobania komuś, ale jednak przypodobania. Twój przyjaciel chce Ci się przypodobać. Sama napisałaś, ze jest \"wysyp\" komplementów. I naprawdę mają znaczenie. Zwłaszcza ponoć u mężczyzn. Pominąwszy tych, którzy chca nas w ten najprostszy sposób kupić, to ponoć jest to \"wskaźnik\" uczuć mężczyzny. No w każdym razie tego, że cos tam sie u niego wobec nas dzieje. A już \"wysyp\" to w ogóle... Tak, spuszczę Ci łomot :) Pamietaj, że to Ty decydujesz, czy przyjmiesz zaproszenie na obiad czy nie. No ok, on się pogubił i nie wie co się z nim dzieje. Ale jeśli Ty czujesz niepokój w związku z tymi zaproszeniami, to z nich nie korzystaj. Nie musisz korzytać ze wszystkiego co Ci proponuje. Na to, co nie wzbudza Twojego niepokoju przystawaj, ale na inne, \"śmielsze \" propozycje nie. W ten sposób utrzymasz relację w tych przyętych przez Ciebie granicach i nie będzie Cię to tak rozbijało. Postaw mu granice! Chba do tej pory wcale tego nie robiłaś? W jakimś sensie Twoja siostra miała rację mówiąc Ci, ze dopóki nie będzie Ci to przeszkadzalo to nic nie rób. No, ale zaczęło uwierać... Gosiu...takich melodramatycznych filmów nie znoszę. On ją kocha, ale się wyprowadził, bo za bardzo ją kochał. Bzdury! tylko na filmach. Kochając kogoś nie mozna zostawić tej osoby (oczywiście jesli nie ma przeszkód, oboje są wolni) dlatego że się ją bardzo kocha. Jak się ją kocha, to się robi wszystko, zeby z nią być, zeby ta osoba była szcześliwa. Jak się nie robi, to znaczy że aż tak znowu się nie kochało. Z Twojego postu przebija jedno wielka myśl \"Kocha mnie bardzo, pewno dlatego to wszystko\". Cokolwiek zrobi i nie zrobi, to pewno dlatego, ze kocha. Jak nie napisze \"to walczy z uczuciem\" \"jak napisze \"to się złamał\". Ciagle się łudzisz, ze Cię kocha? Po co? Megaanka...inne badania naukowe mówią, ze jednak jesteśmy monogamiczni. Że właśnie w naturze ludzkiej jest być z kimś w związku stałym. Zresztą niektóre zwierzęta też tak mają. A wszelki upadek wielkich cywilizacji wynikał z no własnie pewnej frywolności obyczajów. Myslę, ze nawet pranatura zdawała sobie sprawę, ze jak kobieta ma dzieci - a pranaturze to o to właśnie chodziło najpierw, to musi ktoś przy niej być, by mogła je w spokoju wychować i opiekowac się nimi. I że w takim związku dzieci przeżyją i to będą zdrowe dzieci, a nie tam, gdzie ni w cholerę nie mozna się poczuć bezpiecznym, bo zaraz mama sobie pójdzie do innego Pana. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
Witam Was po weekendzie serdecznie Koralowa to nie tak ze się łudzę ze on mnie kocha,( naprawdę już mi przeszło z początku tęskniłam fakt te pierwsze dni w pracy takia diametralna zmiana ale odnalazłam się w nowym towarzystwie i naprawdę jest fajnie, zresztą mam też innych przyjaciół, rodzinę i jest ok, nie on jeden przecież na świecie jak to się mówi) Ja tylko cały czas próbuję zrozumieć i jakoś mądrze zinterpretować jego zachowanie i dlatego m in zaczęłam tu z Wami pisać że wy mądre dziewczynki ocenicie to z boku i na trzeźwo i wiele mi todało jak sobie was poczytam , mogę wtedy spojrzeć z innej perspektywy, coś przemyśleć i wogóle...zresztą polubiłam Was:-) A że przytoczyłam tą scenkę z filmu to tylko tak mi sie przypomniało jak pisałam,bo nie miałam na myśli odniesienia jej do mnie i do niego bo ani my razem nie mieszkaliśmy ani my oboje wolni,,,jedyna wspólna cecha to może być to ze nigdy żadne sie nie odważyło powiedziec że coś do drugiego czuje a tak właśnie było to pewne bo ile ten chłopak dla mnie zrobił ile ja mu zawdzięczam, to na pewno taki zwykły kolega by sie tak nie poświęcał...zwyczajnie by mu sie nie chciało tak zupełnie bezinteresownie...a potem to zniknięcie, bo inaczej tego nie można nazwać... Nic się nie zmieniło, dalej się odzywa ale tak jak opisałam powyżej, tak ze nic z tego nie wynika Cały weekend nic nie pisał bo i ja nie pisałam bo wyjechałam do znajomych ale przecież o tym nie wiedział(czy on chce zebym to ja podtrzymywała kontakt? przecież to chyba facet powinien?) Dziś sie odezwał ale tylko tak bla bla jak mi weekend minął jak się czuje czy wszystko u mnie w porządku, ze on jak zwykle zapracowany że na nic czasu nie ma(na bezrobociu) że sie nie wyspał bo nie mógł spać w nocy, znowu sugerował ze ma jakieś problemy...no i tak mniej więcej, czyli bez zmian... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała....
Koralowa, Megaanka, Gosiu witajcie:) Koralowa, cóż... łabędzie powinny być dla nas wzorem, to monogamiści w świecie zwierząt... Co do granic, masz zupełną rację. Chyba to wynika z tego, że ja nie lubię granic, nie lubie sterowania samą sobą. To być może straszne, ale zdałam sobie sprawę z tego, że ja jakoś funkcjonuję wśród ludzi nie wytyczając ani sobie, ani im jakichś specjalnych granic. Rzecz jasna trzymam się granic przyzwoitości, wynikających z rodzaju znajomości, zasad dobrego wychowania, czy przestrzegania np. godzin nocnych, ale niewiele poza tym. Lubię naturalność, spontaniczność i może to mnie gubi?? Co do komplementów, to one raczej wyrażają podziw, tak ogólnie rzecz biorąc. Wiem, że powiedziałam coś skrajnie banalnego, ale mam na myśli to, że nie są to komplementy śmiałe, budzące mieszane uczucia - typu np. pięknie pachniesz, nie. To są komplementy chwalące moją pracę, poświęcenie, entyzjazm, opisujące osobowość. Zdecydowanie zauważalne, ale nie wkraczające w sferę budzącą niepokoje. CO do śmieszych spraw, zastanawiałam się co motywuje faceta w tym wieku do pisania maili i częstego stosowania w nich emotikonów. CHłopiec?? Gosiu kochana, ja wiem, że walczysz. WIem, że starasz się znaleźć wytłumaczenie. Ja pewno też bym szukała, ale to też o czymś świadczy. To, że nie pisaliście w weekend to przecież bardzo krótko, weekend to dwa dni zaledwie. Facetów niejednokrotnie trudno jest zrozumieć. Dociekając - zamęczysz się. (sobie chyba też to powinnam powiedzieć).... Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesć dziewczyny! Co u Was słychać? Chyba jestem...wydaje mi się, ze nieważne, jakiego rodzaju komplementy On Ci prawi. Zresztą to są komplementy tzw. męskie. Czyli to, co ich by cieszyło. Są, i jest ich dużo. To nie jest bez znaczenia. Może po prostu są wstępem do tych śmielszych komplementów? Zobaczysz sama. Maile to forma kontaktu. Pewno chce być z Tobą w stałym kontakcie. Po pracy. Emotikony to formy wyrażania emocji. Tez mam kolegę, który wysyła uśmiechnięte buźki po każdym zdaniu, a takim znowu chłopcem to nie jest...sama chciałabym wiedzieć dlaczego? Co do granic - ja je wytyczam. Pmagaja mi w utrzymywaniu relacji na takim poziomie, na jakim chcę, czy też na jaki mnie stać. I szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie inaczej. Po prostu bez granic to czułam się wykorzystywana. Albo czułam, ze pewne rzeczy są inaczej interpretowane niż ja je interpretuję i dotykało mnie to. Pozwalam na przekroczeni granic jeśli wiem, ze dla obu stron oznacza to to samo. To chyba w ramach poczucia bezpieczeństwa. Gosiu...ja także mam wrażenie, ze dociekając zamęczysz się. Że szukasz dla niego wytłumaczenia. I \"chyba jestem\" ma rację - to coś oznacza. Jesli szukam wytłumaczenia dla kogoś, to rzeczywiście jest to mechanizm, który już nam coś mowi o danej sytuacji. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
Witajcie Koralowa i " Chyba jestem" czy macie na myśli to ze sie w nim zakochałam i nie mogę zapomnieć i dlatego go tak na siłę tłumaczę? Pewnie trochę prawdy w tym jest nie będę ukrywać bo wielu ludzi w naszym życiu sie pojawia i odchodzi i nawet jeśli ich pamiętamy to przechodzimy nad tym do porządku dziennego a ja tak nie uczyniłam, chociaż jest juz o niebo lepiej Myślę o nim pamiętam wspominam nie zapomniałam ale juz sie nie zadręczam i nie zadaję sobie po raz setny pytania dlaczego tak dziwnie zniknął, dlaczego rzucił pracę mimo że teraz nie ma na życie, dlaczego nie walczy aby dalej sie przyjaźnić....już po prostu nie zadaję sobie tych pytań, Zwierzałam sie wam w nadziei że Wy mi coś podpowiecie ale pozostanie to jego słodką tajemnicą najwidoczniej a ja musze przyjąc do wiadomości ze to jego zycie , jego decyzje i on zna tylko ich powody... Ale z drugiej strony jak tak sobie zacznę wspominac ile on zrobił dla mnie dobrego z poświeceniem, jak siemną opiekował troszczył, jaki był dla mnie dobry...to nie mogłam dla niego nic nie znaczyć i zwykła ciekawość nasuwa wtedy pytanie "dlaczego"? Przecież do ostatniej chwili był taki kochany a wystarczy że zniknał mi z oczu to jakby nie ten facet.... No ale obiecałam sobie jak najmniej wspominać, nie myśleć po prostu o nim i tego sie trzymam i jestem dobrej myśli ze dam radę Pozdrawiam Was i piszcie więcej bo jak sobie z wami popisze to tak jakby lżej...:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gosia 432 -> Gosiu, wedlug mnie na pewno nie bylas obojetna temu koledze. Mysle, ze on zauroczyl sie Toba, ale w pewnym momencie przejrzal na oczy i powiedzial sobie:\"Dosc!\". Jedynym wyjsciem w tej sytuacji bylo zwolnienie sie z pracy. Nie sadze jednak, zeby przyznal Ci sie do tego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
Witajcie, Ja chyba jedynie się przywitam. Temat chyba mnie powoli zaczyna przerastać w moim życiu, ja sobie chyba już niestety nie radzę. Koralowa, odnośnie granic, to chyba zbyt póxno zaczęłam o tym myśleć. Nie wiem w zasadzie jak sobie radzić z zaistniałą sytuacją. Nie wiem, chyba poczekam na sezon urlopowy, może jak gdzieś wyjadę, to jakoś się zdystansuję, coś wymyślę?? Chyba dotarłam do jakiejś granicy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
Przeczytałam to co napisałam i napisałam milion razy chyba... Nie mam czasu ochłonąć, chyba zagotowała mi się już głowa biedna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba jestem...Czy coś konkretnego się wydarzyło? Granice mozna przesuwać. Nawet jesli nie robiło się tego do tej pory. Trudniej jest zwiększać dystans, gdy się go nie miało, ale nie niemożliwe. Może rzeczywiście będzie Ci do tego potrzebny urlop...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny! Ja też chyba zmienię nicka na \"ogłupiałą\" ;-) Nie pisałam ostatnio, bo zaczęłam czuć, że to mnie jeszcze bardziej nakręca zamiast studzić zapały... Cóż, z przyjacielem doszliśmy do takiej granicy, że już chyba \"wóz albo przewóz\", bo przestajemy się kontrolować nawet przy kolegach: on się rumieni jak dziewica na mój widok i jest nienaturalnie wesołkowaty, ja patrzę na wszystkich innych, tylko nie na niego, on zresztą podobnie. Wychwytujemy każde swoje słowo i mówiąc do innych, właściwie dyskutujemy ze sobą. Wszystko to jakaś farsa, groteska, emocje napięte na maxa. Nie mieliśmy okazji porozmawiać ze sobą w cztery oczy, ale niedługo szykuje się nam znowu wspólna robota i jestem zdecydowana - mam nadzieję, że wystarczy mi odwagi, żeby z nim szczerze porozmawiać, ustalić jakieś zasady naszych kontaktów, żeby wiedzieć na czym stoję. Mąż jak na ironię bardzo przejęty moją \"depresją\" ;-), jak dobrze, że nie zna prawdziwej przyczyny! Kocham obu, z żadnego nie potrafię zrezygnować :-( Pozdrawiam, trzymajcie się! P.S. Koralowa, człowiek jest zdolny do długotrwałych związków monogamicznych, ale monogamiczny z natury nie jest, zapewniam Cię. Jakby monogamia była instynktowna, to takie rzeczy nie działyby się tak nagminnie, a ustalanie norm moralnych byłoby zbędne - nie trzeba przecież norm moralnych, które nakazują ludziom spać codziennie, pić czy jeść ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×