Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Chyba jestem już ogłupiała...

Jeśli mężczyzna mówi... to co to faktycznie oznacza??????

Polecane posty

Gość gosia 432
hej dziewczyny Ja się wcale nad nim nie użalam,wręcz przeciwnmie,powstrzymuje sie od powiedzen9ia w myślach "a dobrze mu tak" chociaż - uwierzcie mi - nie jest w moim charakterze żeby komuś źle życzyć i jemu też nie życzę źle, dlatego się powstrzymuję od tych myśli.... Bo z tym ślubem to trochę nie tak jak piszecie, ani on po studiach )rzucił bo był młody i głupi, a teraz w tym roku planował coś zacząć od nowa ale teraz to może sobie pomarzyć), ani on pracujący bo przecież sie zwolnił na własne życzenie i9 razem ze swoją laską siedzą na bezrobociu, ani narzeczoną ona wielce jego nie była(fakt sama tak o niej pisałam ale nie byli zaręczeni) była po prostu jego dziewczyną, spotykali sie jakiś czas ale mieli kilka przerw w których on sie zabawiał a potem mi o tym opowiadał ... Wzięli tylko cywilny ślub, w powszedni dzień, bez żadnego przyjęcia nawet skromnego,,,jakoś tak dziwnie A co do mnie to gdybym byłas z nim w normalnych zdrowych relacjach tak jak wy jesteście a ja byłam dopóki on pracował to pewnie że bym co nieco mu powiedziała do słuchu...ale teraz, co można powiedzieć smsem....chyba tylko złożyć życzenia Nie chce go naciągać na telefony bo kiedyś napisał mi między wierszami ze ma taką złą sytuację finansową zerachunków nie płaci a sama też nie chce do niego dzwonić bo jak oni teraz oboje siedzą całe dnie w domu to ta lala wszędzie za nim łazi więc bez sensu zeby stwarzać jakieś dwuznaczne sytuacje.,.. Poza tym widzę ze on też nie zabiega jakoś zbytnio o kontakt bo tylko smsy pisze pewnie nie chce sie żalić bo jak wspomniałyście facetowi nie honor płakać że musi sie żenić a przez sms łatwiej powiedzieć ze wszystko ok nawet jak nie ok, na zywo juz gorzej.... Byłam w tygodniu na piwku z koleżankami i powiedziałam im w trakcie spotkania o tym ślubie a one jak to po piwku zaczęły sie nabijać i podśmiewać, rzucać aluzjami typu ze niech sie żeni i niech sie męczy , po co mamieć lepiej od nas, albo "rzygnie mu sie jeszcze tą zoneczką i dzidziusiem i to szybciej niż myśli" Swoja drogą ciekaweczemu kobiety w większości młode mężatki są tak anty nastawione do małżeństwa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Jeju, jak ten czas leci. chyba jestem już ogłupiała... to właśnie chciałam Ci powiedzieć. Że to kwestia czasu - zerwanie relacji. Po prostu nie wydaje mi się, ze jest możliwe utrzymywanie tego w nieskończoność. Zresztą mozesz zobaczyć na przestrzeni tego czasu, odkąd to wszystko się zaczęło, na ile to wszystko sie rozwija. I jak szybko. Czy Twój mąż niczego się nie domysla? Czy nie robi uwag na temat tego faceta? A inni? Każda relacja dokądś zmierza. Czy jest możliwe, abyś tak żyła jeszcze rok, dwa? No po prostu nie widze tego. Hm...czy rzeczywiście nie umiesz nazwac tej relacji wprost? A gdybyś ją nazwała, gdybyś przyznała \"to NE jest kolezeństwo\", \"ten facet o mnie zabiega, on się zakochał\" - co wtedy by się stało? No nic, jak mówię, to kwestia czasu, ze po prostu coś konkretnego się wydarzy i będziesz musiała podjąć radykalną decyzję. Gosiu...ja w ogóle nnie rozumiem co ten facet robi? Pracę rzucił, ślub wziął, wcale się nie zaręczył. To dla mnie taki bałagan, ze ja tego nie pojmuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
hej koralowa No własnie zaglądałam tu czasem ale widze że dziewczyny przestały pisac... Co do mnie to temat powoli chyba sie wyczerpał bo nie mam z nim kontaktu, nie odzywa sie to i ja milcze bo nie będe przeciez gnojka zaczepiac a zreszta po dłuższej przerwie to juz nie to samo, bo co niby mu mam napisac , wyświechtane "co tam u ciebie" czy cos takiego, zreszta przeszł mi już i absolutnienie widze potrzeby zeby trzymac z nimkontakt, tym bardziej że on tez jak widac ku temu nie dązy... Zreszta jak sama zauważyłas tez nie kumam w co on pogrywa, z teg co wiem to ten ślub był szybki i skromny, tylk cywilny (klasyczna wpadka) więc po prostu nie było czasu na zaręczyny i tym podbne ceremnie, a zreszta i z kasą cienko jak on sie doprowadza żeby nie miał z czego rachunków opłacić, ....żałosny gnojek złapała go laska tuż po szkle sredniej na d... i teraz siedza oboje na bezrobciu i w czka sobie patrza, no ale mógł nie rzucac roboty, nikt go przeciez z niej nie wyrzucał...dziwny facet, a był taki fajny, a moze ja wczesniej tego nie widziałam, nie no nie był taki przeciez.... to już pozostanie jego slodka tajemnica jak sądze .. Pozdrawiam Cię serdecznie i pozostałe osby o ile jeszcze sie ktos dezwie i pisz , będe tu zaglądać Ps. Napisałaś wyżej do chyba jestem ze zerwanie relacji to kwestia czasu i u mnie właśnie chyba ten czas nastąpił... U mnie mąż niczego sie nie domyslał i nie robił uwag na temat tamtego, nie spotykaliśmy sie pza praca wiec nie miał powodw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
Witajcie, Szczerze mówiąc to nie odzywałam się, bo oddałam się przemyśleniom... Mamy teraz oboje dość sporą przerwę w pracy, bo aż do sierpnia. Nie mam pojęcia o tym co myśleć. Teraz po pewnym czasie, myślę, że on się nie zakochał, albo też walczy?? sam ze sobą?? Ta nasza relacja jest bardzo dziwna, nikt jej nie nazywa po imieniu, bo wydaje mi się, że to zakrawa na coś niestandardowego, coś innego, co ciężko jakoś zaklasyfikować. NIe wiem, za kogo on mnie ma, bo zachowuje się tak i mówi, jakby pomiędzy nim, a jego żoną było dobrze, opowiada mi, że planuje wyjazd z żoną, choć nie wie, czy uda się dostosować urlop... Z drugiej strony smsy, żebym może przyszła godzinkę wcześniej, to się napijemy kawy, to norma. Jak mnie tylko widzi gdzieś w przelocie, to pyta, czy nie wyskoczymy na kawę. Powiedział mi też, że po powrocie z urlopu do mnie zadzwoni, to może spotkalibyśmy się. Teraz od piątku wyminiliśmy kilka maili, ale nie odzywamy się poza tym do siebie. Mogę powiedzieć szczerze, ze nie wiem co to jest. On prawi mi komplementy, mówi np., że pięknie wyglądam, zabiega o moje towarzystwo, a z drugeij strony stwarza pozory jak gdyby nigdy nic... On ma niedługo imieniny, nie wiem, odezwać się?? Napisać maila?? Czy w ogóle nic?? Nie wiem sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesteście :) Gosiu...u Ciebie temat się zamknął i dobrze. Widzę, ze jesteś w lepszym psychicznym stanie. To wlaśnie o to chodzi, zeby nie doszukiwac się w jego zachowaniu niewiadomo czeg, tylko zobaczyć je naprawdę. Cieszę się, ze Ci przeszedł! Chyba jestem...martwiłam się o Cibie :) Wiesz, skoro facet napomyka Ci o zonie, to tak jakby pokazuje Ci Twoje miejsce w relacji z nim. Mam wrazenie, ze nie tyle walczy, co stara się wycofać, albo poluzować. Co Ty na to? Pytasz, czy mu napisac maila? A ja zapytam, czy naparwde chcesz tę relacje kontynuować? Czy teraz, jak nie widzicie się codziennie, tęsknisz za nim i może przez ten mail chcesz mieć kontakt? Czy przypadkiem się nie zaangażowalś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
Koralowa!! Fajnie, że napisałaś!! Tego, że jest żonaty, nie ukrywał nigdy, ja też nie ukrywałam męża. Miałam bardzo dziwną sytuację niedawno, bo niemal spotkałam się z jego żoną... Patrzyła na mnie, stałyśmy parę metrów od siebie, a jednak nie poznalyśmy się. On wczesniej ytał mnie czy będę w danym meisjcu, gdzie planowałam być. Jak weszłam, okazało się, ze jest z żoną. Podszedł dwa razy do mnie, przywitał się, zagadał, żony mi nie przedstawił i za moment zniknęli po angielsku... Jesli próbuje się wycofać, to też w dziwny sposób. Jak się chce wycofać, to chyba nie proponuje się nowych spraw, nie wiem... Poza tym, nigdy nie komplementował mojego wyglądu, teraz właśnie zaczął, po co, jeśli chce się wycofać?? Jednak mężczyźni są nieprzewidywalni, więc być może masz rację. Czy za nim tęsknię?? W jakimś sensie tak. Tzn. z jednej strony jest mi lżej i weselej w domu, a z drugiej w jakimś sensie mi go brakuje. Co do maila, to poprostu się zastanawiam. Właśnie po to, by nie nawiązywać kontaktu wprost myślałam o mailu, a nie o dzwonieniu, czy smsie. Siłą rzeczy, ja i tak pozostaję w tej relacji, jedynie będę obserwować co będzie po urlopie, może faktycznie zmiana i ochłodzenie?? Pozdarwiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem juz ogłupiała...
Myślałam jeszcze nad tym, co mi napisałaś i doszłam do wniosku, że nie rozumiem mężczyzn. W ostatni dzień przed urlopem byłam świadkiem jego trzech rozmów z żoną. Powiedziałam mu nawet, żeby przyciszył komórkę, bo słyszę wszystko, a on nigdy się nie krępuje, nie odchodzi, rozmawia przy mnie. Jego żona dzwoniła ustalając ten urlop. On jej tłumaczył swoje racje, ona jemu swoje. W końcu on jej powiedział, że nie ma go teraz w domu i nic nie może sprawdzić. Po co jeśli on się wycofuje, po tym jak widzieliśmy się rano dość długo, wpadł jeszcze w międzyczasie, a po pracy znów przyszedł i prosił, żebym chwilkę zaczekała, bo jemu już niedługo zejdzie i pojedziemy razem. U nas jest taki dziwny system awansowania, że są takie pewne terminy, w których odbywa się jakby staże pod okiem kogoś, kto już dany szczebel osiągnął. To powinno się odbywać pod okiem kogoś o identycznym profilu. Nasze takie nie są. Po urlopie niedługo zaczynam to, a sprawa jest długodystansowa, bo trwa ponad rok. On mnie pyta o to, więc ja mówię, kogo bym chciała jako "mentora" i że pogadam z tą babką, a on na to: no przecież ja mógłbym nim być... "Pod względem merytorycznym być może niewiele pomógłbym Ci, ale moglibyśmy się spotykać i rozmawiać.." Na koniec jak wysiadał, stwierdził, ze napisze do mnie maila, pewno jeszcze dziś i tak zrobił. Jak sama to piszę dochodzę do wniosku, ze może nie powinnam pisać tego maila. Chyba do momentu jak będę taka miła, to pewno nigdy się nie dowiem, co w trawie piszczy. Przyznam, że zgłupiałam po Twoich słowach, bo odebrałam je tak, jakbym ja mu się narzucała. Czy uważasz, ze tak jest?? Pozdarwiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A...a
"chyba jestem..." być może stwierdzenie Koralowej o wycofywaniu się Twego, no powiedzmy- kolegi było nieco prowokacyjne? Przypatrz się dobrze swojej reakcji na te słowa- z jednej strony rozważasz - przynajmniej teoretycznie- wycofanie się z tej relacji, z drugiej- na przypuszczenie o jego wycofaniu się- wyszukujesz, wręcz gorączkowo argumenty, że to nie tak, że jest zaaangażowany w takim samym stopniu jak dotychczas... Myślę, że Twoja decyzja w tej sprawie zapadła już dawno temu... Przepraszam , że wtrącam swoje 3 grosze do tej dyskusji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
A.....a, zapraszam do dyskusji, chętnie posłucham osoby mądrej. Dziś znalazłam też ciekawy topic sprzed ponad 3 lat, wyskoczył przypadkiem, ale jak tam zerknęłam, oniemiałam... topic taki, jakbym ja go założyła... Jak widać, nic oryginalnego mi się nie przydarza, w przeciwieństwie do tego, co mi się wydaje. Być może masz rację, że zatraciłam zdrowy dystans, o ile w ogóle o zdrowiu można w tym przypadku mówić. Myślę, że ja i mój kolega całą tę naszą znajomość przeżywamy w inny sposób, bo być może mamy zupełnie inne potrzeby. Tak czuję, tak podpowiada mi intuicja. W jakim stopniu on jest zaangażowany i czy w ogóle, tego nie wiem, ale pewno przekonam się o tym. To pewno jest tylko kwestią czasu i tu z całą pewnością Koralowa ma rację. Podobnie jak w tej kwestii, że tą relacją steruje on. Nie wiem dlaczego tak jest, ale jest. Muszę z tego wszystkiego ochłonąć, a urlop jest dla mnie na to szansą. Zaczynam powoli wierzyć w to, ze jestem bardzo naiwna i mało wiem o życiu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
Wiecie co dziewczyny, wczoraj zagadnęła tu Koralowa i jakoś jeszcze bardziej mnie to wszystko pobudziło do myślenia. Nie wiem, być może Koralowa i nie tylko mówiły to do mnie wielokrotnie, ale do mnie to jakoś nie docierało. Roztrząsam od dawna i tu i w swojej głowie kwestię przyjaźni, relacji międzyludzkich, sympatii itd. Rozpatruję kwestię podobania się, zauroczenia itp.. Do niedawna wydawało mi się, ze ja czegoś niezauważałam i dopiero dostrzegłam. Guzik prawda. Ja niczego nie widziałam i być może teraz mnie coś nagle oświeciło. Zaczęłam czytać dość wnikliwie ten topic sprzed trzech lat. A tam te same określenia, przyjaźń itd., rzecz jasna przyjaźń z żonatym facetem. Ja myślę, że on się ze mną nie przyjaźni. Myślę, że on w żaden sposób nie jest zaangażowany emocjonalnie. Wiem, że to duże oskarżenie, ale ja się zastanawiam, czy on w ogóle w coś angażuje swoje uczucia. Jest pasjonatem, ale czy tu wchodzą w grę uczucia to mam wątpliwości. Chyba dojrzewam do tego, zeby nazwać sprawę wprost. On mnie lubi, uważa moje towarzystwo za przyjemne i miło spędza mu się ze mną czas, myślę, że dodatkowo mu się podobam i podejrzewam (pewności nie mam), że być może widziałby mnie w roli swojej kochanki. Wcześniej widziałam go jako faceta czującego, kogoś naprawdę wrażliwego i chyba dlatego ciągle szukałam, coś mi nie pasowało w tym całym wizerunku... Teraz to widzę. Po przeczytaniu tamtej lektury przypomniało mi się jeszcze coś. On powiedział mi kiedyś, że człowiek fantastycznie czuje się mogąc z kobietą spędzać czas przyjemnie i niezobowiązująco, nie myśląc o pieniądzach, ani o obowiązkach... Wtedy zwróciłam na to uwagę, ale jakoś mnie to nie uderzyło, a teraz to dla mnie kwintesensja... Napiszę jeszcze. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia 432
witajcie Chyba jestem----jak tak cie czytam to jak bym o sobie czytała dosłownie sprzed paru miesięcy Też te rozterki, wątpliwości czy on mnie tylko bardzo lubi czy sie zakochał itp Teraz po czasie widzę swoją postawę taką chyba nazbyt roszczeniową w stosunku do niego Pasowało mi jak mnie podrywał, adorował na oczach wszystkich, wyróżniał w towarzystwie, dotykał glaskał a jednocześnie to ja ciągle mu nawijałam o męzu i dzieciach, on o swojej dziewczynie mówił niewiele i dlatego teraz prawie nic o niej nie wiem, za to ja też ciągle gdzie to razem nie byliśmy, co mi mąż kupił na prezent , jak sie odbyła rocznica ślubu itp i przez tel też przy nim z mężem gadałam drocząc sie i przekomarzając słowami "kotku" "skarbie" itp żeby zaraz po skończeniu oddać sie flirtowi z przyjacielem.... Kurcze, to chyba ja byłam nie w porządku bardziej niiż on, takie refleksje mnie nachodzą, wiedziiałam z góry że żadnego romansu między nami nie będzie bo do niego nie dopszczę a mimo to kokietowałam go , podpuszczałam bo zwyczajnie mi imponowało że tak za mna lata i ze mu sie podobam (bo mówił mi to wprost), no i było mi wygodnie bo pomagał mi bardzo dużo a wręcz wyręczał... No i było zbyt pięknie zeby trwało nie wiem dokąd On mi jak psze Koralowa "przeszedł" ale to było następstwo tego że ja "przeszłam" jemu, co było nie trudne do przewidzenia że jak straci kontakt ze mną po odejściu z pracy to i emocje opadną Piszesz Chyba jestem" że tęsknisz, ja też tęskniłam ale z początku, te pierwsze dni w pracy bez niego były jakieś dziwne bo ciężko sie przestawić mi było ze obok siedzi tłussty babsztyl zamiast przystojnego faceta gotowego w każdej chwili pomóc , obronić, załatwić coś, podwieżć itp. Ale teraz jest dobrze, mam koleżąnki i kolegów, takich zwyczajnych w prawdzie ale życzliwych, a psychicznie jestem że tak powiem bardziej wypoczęta, uśmiechnięta, mam czas i cierpliwośc dla innych a przedtem to tylko z nim sie gdzieś urywałam ciągle... Chybajestem--- będzie dobrze:-)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
Gosiu witaj:) Dzięki, że napisałaś. Napisałaś ciekawie i optymistycznie. Ja też mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, choć teraz zdaję sobie sprawę, że być może przez to, jak blisko ze sobą współpracujemy, nie powinniśmy narażać dobrych stosunków na szwank. Tak naprawdę nie powinniśmy wprowadzać żadnej prywatności, bo może na tym ucierpieć nasza praca, a nie powinna. Razem pracujemy nad pewnymi rzeczami, efekt naszej pracy zależy od nas obojga, więc tutaj jakiekolwiek niesnaski mogłyby się paskudnie odbić... Gosiu, opisałaś swoje i jego zachowanie i wyrzucasz sobie niewłaściwe zachowanie. Myślę, że może trochę zaszalałaś, ale czułaś się w tym układzie bardzo pewna siebie... W naszym układzie jest inaczej, my nie przeszliśmy do etapu, na jaki przeszliście Wy. Nie wiem jak to powiedzieć, nie droczymy się ze sobą, nikt nikomu nie powiedział o jakimkolwiek podobaniu się sobie. Nie opowiadamy o prezentach. Niewiele opowiadamy o współmałżonkach. My głównie rozmawiamy o pracy, o planach, wzajemnie o swoim zdaniu na rózne tematy, o swoich upodobaniach, odczuciach w stosunku do różnych sytuacji, do różnych ludzi, chęciach, bo marzenia to chyba zbyt wielkie słowo, o tym co cieszy i co smuci, ot tak poprostu... Nie jest to też kumpelstwo, jakie miałam kiedyś z pewnym chłopakiem, w czasach licealnych, takie apłciowe, aseksualne. To takie niuanse i konwenanse i być może poprostu kultura, ale jest. To on mi odsuwa krzesło, proponuje, że poniesie parasol, jak jesteśmy gdzieś na zewnątrz, to on chce za wszystko płacić, to takie drobiazgi, ale powodują, że układ nie jest kumplowski. Poza tym często w rozmowie pojawia się tekst typu: " z mojego punktu widzenia, czyli z punktu widzenia mężczyzny" lub "Ty to lepiej możesz ocenić jako kobieta", lub " coś tam... to cecha prawdziwych kobiet" itd., no takie szczególy. Albo choćby jego teoria, że jak idziemy ulicą i jedzie facet, to o ile ja idę pierwsza, to napewno się zatrzyma, a jeśli kobieta, to on powinien iść pierwszy itd. Jakoś tak, jakby ta płciowość wychodzi na każdym kroku;) Wbrew pozorom nawet dużo pisząc nie tak łatwo naświetlić jest klimat danej relacji;) Gosiu, bardzo się cieszę, ze u Ciebie jest lepiej. To się czuje:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny! A...a....witaj też. To co napisałas, to jest własnie to, na co chcę zwrócić uwagę. Na reakcję \"chyba jestem\" na to co robi jej \"kolega\". Nieważne, czy facet usmiecha się jeszcze po przyjacielsku, albo już nie, mówi komplementy, które może coś znaczą, albo nie. Waże CO MI TO ROBI? Jaki jest mój odbiór tego, jak to przyjmuję i do czego mnie to prowadzi. Krótko mówiąć, czy się zaczynam angażować? A potem, co robię z tym uczuciem. Czy go podsycam, chocby przez bierne przyjmowanie tego, co wyreżyseruje facet. Czy rzeczywiście podejmuję decyzję \"nie wchodze w to\". A wtedy nie mogę już biernie tego przyjmowac i czekać \"az przejdę facetowi\" (jak u gosi). Musze zacząć mówić \"nie\" Chyba jestem...Piszesz w oststnim poście \"On mnie lubi (TYLKO), uważa moje towarzystwo za przyjemne i miło spędza mu się ze mną czas, myślę, że dodatkowo mu się podobam i podejrzewam (pewności nie mam), że być może widziałby mnie w roli swojej kochanki\" Ale może nie jest zaagażowany emocjonalnie? No właśnie. Zarzuty? Raczej ŻALE. Sama to widzisz, ze cały czas przyjmujesz to co on wyreżyseruje. Nawet może dojść do tego, ze zgodzisz się na to, by został twoim mentorem, chociaż merytorycznie nic Ci nie pomoże! Dlaczego w ogóle beirzesz taką propozycję pod uwagę? On zaspokoi jakąś swoją potrzebę (pobycia z kobietą przy której nie musi czuć się zobowiązany), a to twój awans, twoja praca?! A nawet gdyby tak mówił z miłości. TO CO Z TEGO! (nie sądzę by tak bylo, chcę pokazać twój mechanizm reakcji) gosiu...no właśnie chodzi mi o to, byśmy, my kobiety nie były takimi marionetkami. Takimi przepraszam nierozumnymi marionetkami. Napisałś, ze Ci przeszedł, bo ty mu przeszłaś. A co jesli znowu mu kiedyś \"przyjdziesz\" ? Zadzwoni, zacznie zabiegać? Jeszcze jedno zauważyłam w Waszych wypowiedziach - gdy ICH nie ma, jesteście radośniejsze, spokojniejsze, lepsze. To jest ważna wskazówka :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba jestem już ogłupiała...
WItam!!! Koralowa, witaj:) Zacznę może od tego, ze fakt, ogłupiała jestem;), ale całe szczęscie nie zgłupiałam aż tak bardzo, żeby brać pod uwagę kandydaturę X-a na mojego mentora. To byłby naprawdę fatalny krok z mojej strony i to w ogóle nie wchodzi w rachubę, o czym mu powiedziałam. Jak o tym wspomniał, powiedziałam mu, że myślę, że to jest zły pomysł, bo wokól jest tylu ludzi o tożsamym ze mną profilu, że być może groziłoby to nawet podważeniem mojej rocznej pracy. Na co on skomentował, że mam na myśli, że ktoś dopatrywałby się, że to jakiś układ, a ja to potwierdziłam. Akurat tutaj wybór jego, przy całym szacunku dla jego pracy, byłby dla mnie kompromitujący, bo świadczyłby li i wyłącznie o powodach osobistych. Nie miałabym żadnych argumentów, aby taką tezę obalić i ogólnie taki pomysł mogę traktować jedynie jako żart... Zastanawiam się, dlaczego jeśli chodzi o moje życie osobiste, to racjonalne myślenie nie przychodzi mi tak łatwo.... Muszę teraz uciekać. Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×