Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

rozdział drugi

KOCHAM CIĘ ŻYCIE! - czyli jak zapomnieć o przeszłości.

Polecane posty

Gość Tamarkaaa
KaBaLa mój tez układa sobie dobrze nowe życie. Najgorszą rzeczą jest niestety fakt ,że nadal nie chce się wyprowadzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tamarka - rzuć w diabły lekarstwa. One tylko tłumią ból. Jeśli potrafisz przetrwać bez nich nie robiąc sobie krzywdy ( nazwijmy sprawy po imieniu - nie wiem jak wy, ale ja na poczatku miała TE złe myśli) - to postaraj się funkcjonować bez farmakologii. Tak jak któraś z dziewczyn wcześniej napisała ten ból trzeba przeżyć, trzeba sobie dać czas żałoby. Czy wiecie, że ponoć ból przy rozwodzie , odejści partnera jest w skali stresu mniejszy tylko od śmierci dziecka???!!! Tamarko - po moim doświadczeniu mogę Ci powiedzieć, że najgorsze jest pierwszych kilkanaście miesięcy, do dwóch lat. Później jakby juz z górki. Więc pomyśl, że najgorsze masz za sobą!!! Teraz może byc tylko lepiej!!! I to co ktos wcześniej napisał - znajdź własny sposób leczenia!!! Nauka, praca, znajomi... Ja wybudowałam dom! Gdyby nie obowiązki matki i budowniczego - pewnie by mnie tu nie było:-) No i trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to jak on do diabła układa sobie to życie - siedząc Ci na karku??? Co za palant!!! Mój to przynajmniej zebrał swoje manele i w dwie godziny wyniósł mi się z domu! Co prawda załadowałam mu jeszcze sporą ciężarówkę jego gratów - łącznie z wszystkimi prezentami od jego "cudownej" mamusi:-) - i wysłałam mu to w diabły by nie patrzeć!!! Tamarka - a nie masz możliwości jakos "pomóc" mu w wyprowadzce??? Podaj sprawę o rozwó i eksmisję1 Nie wiem jak to się robi, ale chyba coś można poradzić na taką sytuację. Współczuję Ci! Masz tak jak ja - musisz każdego dnia widywać gnojka i z nim obcować. Z tym , że ja w pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Kabala
z tym co opisujesz musi zmagać się każda z nas to bardzo bolesne patrzeć na niego , jego układanie sobie życia i byc blisko bo praca tak zmusza ale powiem ci że w długim okresie czasu nie można mówić o niesprawiedliwości losu, bo jednak ostatecznie los jest sprawiedliwy pomysl sobie że to co widzisz to tylko wierzchołek góry lodowej i chwilowe powodzenie bo dalej, to ty wiesz jak z nim jest i jaki on jest i on nie będzie inny dla tej z którą teraz jest, to ona za ciebie będzie cierpieć i męczyć się z coraz starszym i gorszym dziadem, jest pewnie dużo młodsza i teraz jakoś oczarowana bo on przy niej gra rolę cudownego adoratora co to ach jak kocha i ach jak jest szczęśliwy, a codzienność będzie coraz bardziej pokazywać jego prawdziwe oblicze i on też będzie zmęczony graną rolą a trudy przy dziecku i codzienność sprowadzi im wszystko do prawdy bo maska spadnie . Ty to z nim przeszłaś a teraz kolej dla jego kochanki na przejście długiej drogi do koszmaru, bo inaczej nie będzie., bo on jest jaki jest a inny nie będzie dla niej, tylko ona jeszcze nie zna go prawdziwego, ale pozna, oj pozna. Z drugiej strony nie myśl że dla twojego exa będzie tak cudownie z tą pewnie dużo młodszą kobietą, w takich związkach to ten stary facet jest na straconej pozycji i płaci za to całym sobą z biegiem lat, na daremno pręży starzejącą się pierś, nie jest w stanie konkurować z młodszymi a przez to atrakcyjnymi facetami, ona podświadomie będzie go porównywac z młodszymi i będzie czuła coraz większe obrzydzenie do niego, nawet jeśli nie będzie go zdradzać to będzie ją odrzucać fizycznie od niego a on to będzie odczuwać i będzie mu coraz gorzej, taka kara wzajemna dla nich obojga, nawet jak będą z sobą to dla dziecka i stabilizacji (kasa) ale bez szczęścia. W życiu wszystko zawsze zostaje wyrównane, nie na darmo mówi się że nie zbuduje się szczęścia na czyimś nieszczęściu...to się ocenia w długim czasie , po wielu latach. Być może nigdy się o tym nie dowiesz, ale wiedz że im już się toczy w dół i z biegiem lat będzie coraz gorzej i gorzej, a on oczywiście będzie dalej zdradzał bo to umie i już wie że tak potrafić. Tobie wydaje się że widzisz ich szczęście , a tak naprawdę widzisz początek ich koszmaru.....i nie żałuj ich, sami sobie zasłużyli na koszmary.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzi ekuję za ten post. Prośba - posługiwanie się własnym nickiem ułatwi korespondencję. Zdaję sobię sprawdę, że u nich nie jest różowo. W ciagu tych 5 lat miał już trzy inne kochani co jest tajemnica poliszynela - wszystko odbywa się w jednej firmie:-D Obecna kochanka jest starsza nawet ode mnie. Jego młoda, 28 latnia żona niedwano przyznała mi wreszcie rację. Przestrzegałam ją przed nim te kilka lat temu. Wtedy mi nie wierzyła. Ale ja tu nie zamierzam sie rozwodzić nad ich szczęściem lub jego brakiem. Jetem w tym wypadku egoistką - chodzi wyłącznie o mnie! Byłam żoną przez 14 lat! Urodziła mu dziecko, prowadziłam z nim firmę, cudowny, tradycyjny dom. Wszystko to wywalona na śmietnik ... bo jaśnie pan chciał się bawić. I chciał do tej zabawy panne, która nie będzie mu ciosac kołów na gowie, będzie zależna finansowo i nie piśnie słowa na temat jego zdrad! Myslę, że ona miała inny plan na życie ale wdepnęła w to gówno i tkwi w nim po uszy. Jakoś nie potrafię jej żałować. Chciała bym móc oderwać się od tego, uciec , zamieszkac na drugim końcu Polski, ale póki co nie mogę. Kiedyś to zrobię. Już dojrzałam do decyzji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zunie, spałam już, jestem przyzwyczajona do rannego wstawania i nawet w weekend długo nie wysiedzę w nocy. Mówisz, że do państwowego psychologa czeka sie długo. Tak, długo, ale na pewno nie 5 lat, czyli nie tyle, ile juz czekasz na.... nie wiem, na co... Nawet pół roku czekania to niewiele w Twoim przypadku, prawda? Co do mieszkania czy pracowania z byłym - dla mnie to chore. Tym sposobem nigdy nie uwolnicie sie od przeszłości, a tym samym nie zbudujecie swojej przyszłości. Nie da sie tak. Najpierw trzeba definitywnie skończyć jedno, potem zaczynać drugie. A Wy tak stoicie w rozkroku, jeszcze trochę w starym, bez szansy na ułożenie sobie przyszłości. No bo, pomyślcie - jaki facet będzie chciał się zadawać z kobietą, która mieszka razem z byłym, albo która widzi się z nim codziennie w firmie? Zapewniam, że jeden na tysiąc może. Albo i nie. Nie twierdzę, że jedynym sposobem powrotu do normalności i budowania przyszłości jest kolejny związek, ale akurat tę drogę same sobie zamykacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyrażanie skrajnych pogladów jest domeną młodego wieku - jeśli to 33 przy twoim nicku to twój wiek - dziwię się, że tak śmiało potępiasz sposó w jaki żyją inni. Powinnaś mieć nieco więcej doświadczenia. Nic nie jest białe, lub czarne!!! Jesli ktoś mieszka z byłym mężem - należy wziąć pod uwagę możliwości finasowe ! W przypadku gdybym była na etacie w markecie - pewnie zrezygnowała bym z pracy w dniu odejscia męża. Jeśli budowałam moją firmę przez 15 lat, czegos tam się dorobiłam, zatrudniam setke ludzi i jestem za nich odpowiedzialna , firma stanowi źródło mojego utrzymania i stanowi o przyszłosci dziecka - z powodu odejscia niewiernego męża nie rzuca sie wszystkiego w błoto. Trzeba w tym wszystkimzachowac rozsądek i racjonalne myślenie. Emocje ,trzeskanie drzwiami i palenia mostów dobre jest dla 19-latkow!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zieloneoczka
Podobno miłość jest jak kwiat - jeśli nie podlewamy to usycha.... Mam nadzieję, że u mnie to się sprawdzi ;) Co prawda \"nie podlewam\" już od ponad roku - a raczej staram się bo wiadomo, że czasami myśli uciekają do byłego męża, wspólnych chwil - ale kiedyś to wszystko co było między nami \"uschnie\". Nie mam żadnych innych rad, niż te które zostały tu już opisane. Przede wszystkim trzeba skupić się na sobie i zbudować sobie swój nowy świat. A myśl, że \"w życiu wszystko się wraca\" i \"Bóg jest nierychliwy ale sprawiedliwy\", na pewno dodaje sił, że to wszystko co się wydarzyło, co się dzieje czemuś ma służyć. Oczywiście nie życzę byłemu mężowi źle - tylko tego samego przez co ja przeszłam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KaaLa, mam nie 33 a 38 lat i od zawsze ten sam pogląd na sprawy materialne - nie są dla mnie najważniejsze :) Na pewno nie marnowałabym na nie życia i zdrowia psychicznego, żyjąc w chorych ukladach, czyli w \"związku zawodowym\" z byłym mężem Dla mnie srawy zasadnicze zawsze były i będą czarne albo białe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Ewa do
tylko że dla różnych osób inne rzeczy mają odcień czarno -biały Ja mam inaczej niż ty i też uważam że tylko czrno i biało dla mnie ,tak już mam I dlatego nie jestem z moim mężem już osiem lat i nie zamierzam ,ale nie mam rozwodu i nie będę o to się starać, bo dla mnie właśnie nierozwodzenie się jest życiem według czarno- biało. Mnie wystarczy nieformalna separacja i niech tak zostanie. Nie zamierzam być z mężem w przyszłości już nigdy ale to nie znaczy że powinnam się rozwodzić, wprost przeciwnie. Dla mnie rozwodzenie się nie wchodzi w grę i nie jest mi do niczego potrzebne, i mój mąż respektuje moje zdanie w tym zakresie., raczej dlatego że jest mu tak wygodnie i daje mu możliwość formalnego nie wiązania się ale to już jego problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a dla mnie taka separacja, o jakiej mówisz, jest właśnie takim nie wiadomo czym, takim szarym niby małżeństwo, czyli wspólnota a separacja, czyli rozdzielność dla mnie to sie kupy nie trzyma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Kobietki. Widzę,że topik się troszkę rozwinął. Za 4 tygodnie mam rozprawę. Nie wiem,jak sobie poradzić ze stresem. Chciałabym wejść do sali pewnie,odpowiadać przekonywikąco na pytania,żeby mój eks nie widział,że w głębi duszy cierpię. Nie chcę pokazać,że jestem słaba. Jak to zrobić? Może mi podpowiecie. Teraz,to już naprawdę bliżej mi do myślenia Ewy. Ja zawsze była osobą z silną osobowością,dlatego,pomimo,że bardzo cierpiałam,nie było tego po mnie widać. Szukałam pomocy dla naszego małżeństwa nawet w poradniach rodzinnych itp. Mój już właściwie były,jest swoistym PIOTRUSIEM PANEM. Chce ze mną być i nie chce. raz mówi tak,raz inaczej. Rozwodu też nie chciał,bo po co? Tak mu wygodniej. A nóż,widelec,żona go przyjmie spowrotem. Kabala- to prawda,że pierwsze kilkanaście miesięcy jest najgorzej,dlatego wszyscy mi mówią,że najtrudniejsze mam za sobą. Tak,jak pisze Ewa, trzeba definitywnie zakończyć jedno,zeby zbudowac drugie. Życie w \"zawieszeniu\",to żadne życie. Zamknąć jeden rozdział,otworzyć drugi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zunie
cholera, a ja nie potrafię otworzyć drugiego rozdziału.....próbowałam, tysiącem sposobów - i NIE. I tak chyba zostanie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zunie- napisz czego póbowałaś,skoro uważasz,ze wykorzystałaś wszystkie opcje? Napisałaś: \"i tak już chyba zostanie\". Złe myślenie. Czy uzależniasz swoje szczeście od bycia uzależnioną emocjonalnie od tego głupka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że są jednostki silne psychicznie i emocjonalnie i słabe pod tym względem. Silne poradzą sobie same, słabe potrzebują pomocy, albo nie poradzą sobie nawet przy pomocy osób postronnych. W każdym gatunku tak jest... Niestety, jesteśmy częścią przyrody, w której silny wygrywa a słaby ginie. Myślę, że mam silną psyche i mimo mikrej postury fizycznie też sobie radzę. Ale to wszystko w głowie siedzi...a skąd sie to w niej bierze? Dziedzicznie? Z domu sie wynosi? Nie wiem, to juz by trzeba z psychologiem pogadać chyba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam się,Ewa. Ja już wiem,że bez niego dam sobie radę,bo czy moje życie ma być uzależnione od tego,czy mu się kiedyś tam zechce? Czy mam czekać,zamknąc się w sobie, unikac kontaktu z ludźmi,bo cały czas w głowie siedzi mi ta myśl,że może kiedyś się obudzi??? Taak, może kiedyś dorośnie. Może... Tylko wtedy,będzie już za późno. Nie mam pretensji do Boga,że akurat mi się to przytrafiło. Wcześniej,może i trochę tak (za te moje wszystkie starania-taka kara ). Teraz pytam: PO CO? ,a nie : DLACZEGO? Wierzę,że będę szczęśliwa,a mu nie dam satysfakcji,utwierdzając go w przekonaniu,że bez niego,nie dam rady. Dam i to ze zdwojoną siłą. Kobietki,wstawajcie,nowy dzień nastał (co prawda,pochmurny,ale nowy!). Miłego dzionka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zunie
... też tak miałam. I dawałam i daję sobie świetnie radę. Z takim właśnie nastawieniem odchodziłam od męża. Pełna nadziei, wewnętrznej siły, z myślą " nie będę czekać aż dorośnie". Zajęłam się pracą, pracą i jeszcze raz pracą i tą społeczną też, żeby czasem nie mieć za dużo wolnego czasu. Jakieś fitness po drodze, nowi znajomi. Czy romanse? Nie. Nie byłam gotowa, a właściwie nawet nie miałam czasu, żeby o tym myśleć. I po dwóch latach pewnego dnia zobaczyłam pewien obraz (a właściwie krajobraz) i wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Cała moja miłość rąbnęła mnie jak bomba atomowa, tak po prostu, znienacka. Prędzej bym się diabła spodziewała..... i tak do dziś. Przeszłam chyba wszystkie etapy emocjonalne. Teraz jestem spokojna, tylko zżera mnie tęsknota. Aktywna jestem cały czas, nawet podjęłam (pomimo wieku) jeszcze naukę. Mówię Wam szczerze dziewczyny - nie pomaga nic. Rozdziale drugi, ciesz się chwilą, ale kto wie, co czeka Cię za rogiem..... oby to najlepsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasia s.
Zunie, to nie tak, ze nie pomaga nic. Przez dwa lata - jak piszesz - było dobrze. Rzuciłaś się w wir szybkiego życia i było ok (no, powiedzmy - prawie ok). A potem wstrząs i co? I nagle jest źle? Wróciła tęsknota... I odtąd już nie jest ok? Dziewczyny radzą - ja zresztą też, zeby nie mysleć o przeszłości, zająć sie teraźniejszością i życ nowym życiem. I to jest skuteczne. Ale tylko na poczatku drogi w pojedynkę. Bo każde rozstanie jest bolesne, to strata. A jak jest strata to musi być żałoba. Bez żałoby raczej sie nie da (wiem po sobie, no i w "mądrych" książkach tez tak twierdzą). Trzeba "przerobić' w sobie żal, urazy itp. żeby móc dalej życ. Ja już pozbierałam się w życiu, ale wiem, ze głęboko w sobie ukryłam wszelkie żale i ból. I teraz przyszedł czas na to, aby - jak pojawią sie bolesne mysli z przeszłości - nie starać sie ich usunąć, nie uciekać przed nimi, tylko się z nimi zmierzyć. Przemysleć, jak zaboli (a zaboli) to popłakać. Spojrzeć na przeszłe sprawy z dystansu. Nie jest to miłe, można odepchnąć od siebie te mysli. Tylko, ze one zadomowią sie w naszych zakamarkach pamięci i kiedys znowu wyjdą. Ja stosuję metodę rozpracowywania każdej takiej mysli. Skoro sie pojawiła - to oznacza, ze to czego dotyczy było dla mnie ważne. No i próbuję sobie zadawać pytania: dlaczego to takie ważne? dlaczego ta myśl powraca? dlaczego nie chcę na ten temat mysleć? Dlaczego mnie ten temat tak boli? Itp. I zaręczam, ze kolejnym razem jesli mysl na "rozpracowany" temat się u mnie pojawi (o ile się pojawi), to już tak nie boli. To tak samo jak z rozwodem - w trakcie i tuz po bolało jak diabli, po jakimś czasie można juz o tym mówić bez paralizującego bólu. Zunie, na poczatku sądziłam, że jesteś słabą kobitką. Ale przeczytałam Twoje wpisy i zmieniłam zdanie - jestes silna. I to bardzo. Byc moze masz ten sam problem co ja - powracającą przeszłość. I to raczej nie jest miłość. To Twój nieprzepłakany zal po tym co było, a czego już nie ma i nie będzie. Jesli się nie mylę to proponuję zakup hurtowej ilości chusteczek higienicznych i przeszłośc opłaczemy razem - kazda swoją. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zunie
Jasia, jesteś kochana....... pisze to przez łzy..... postaram się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 4 lata
temu zostawił mnie ukochany mężczyzna. Do dnia dzisiejszego nie potrafię pozbierać się ani zacząć normalnie żyć. Przegrałam życie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasia s.
4 lata jeśli już,to przegrałaś nie życie, a jeden z jego etapów. Ale to nie koniec świata. Jesteś w nowym etapie, jak na razie jest Ci źle, ale tylko od Ciebie zależy czy będzie lepiej. Przestań użalać sie nad sobą. Wiem, ze chciałabyś żeby ktoś Cie przytulił i pożałował- chociażby wirtualnie. Ja tez tak kiedyś chciałam to jakaś dobra dusza wylała na mnie wiadro zimnej wody. Byłam wściekła na taką znieczulicę, chciałam tylko zrozumienia, a tu na mnie naskoczono, ze użalam sie nad sobą zamiast działać. Teraz wiem, ze to otrzeźwienie bardzo mi pomogło. Przestań rozpamiętywać przeszłość. A dlaczego? Bo to przeszłość - była, ale jej nie ma. Nie da sie jej zmienić. To po co rozpamietywać i zadawać sobie ból i gdybać: gdybym wtedy zrobiła tak i tak to byłoby inaczej... Co do przyszłości - jej tez nie ma. Pewnie będzie, ale chwilowo jej nie ma, to nie ma sensu tym się zamartwiać. Ważna jest teraźniejszość. Czyli tu i teraz. Zajmij się sobą i swoimi przyjemnościami. Podogadzaj sobie. Myśl przede wszystkim o sobie i swoim życiu. Zapełnij sobie czas czynnościami które lubisz. Zrób to na co miałaś zawsze ochotę, a nie było ku temu okazji. Po tygodniu takiego samodopieszczania poczujesz sie o niebo lepiej. I nie miej z tego powodu wyrzutów sumienia, ze żyjesz egoistycznie - każdemu należy się takie SPA, chociażby od czasu do czasu . I to jest chyba pierwszy krok w uwalnianiu się od przeszłosci - klapki na oczy i totalna miłość własna. I żadnych wspomnień. Rozejrzyj się dookoła, jest wiele kobiet po nieudanych związkach, a żyją, smieją się, są radosne. Łatwo im na pewno nie było, ale dały radę. Ty tez dasz radę. Walcz o siebie i o swoje życie, bo warto. Trzymam za Ciebie kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość soria moria
witam.od wczoraj jestem sama z córeczką.postanowilam sie rozstac z jej ojcem.jestem w totalnej rozsypce nie wiem co ze soba zrobic, mam wrazenie, ze dostaje obledu z tego bolu...nie mam z kim pogadac, plakac przy malje nie chce, nie wiem jak wytrzymam do czasu az ten bol choc troche zelzeje....a jesli w ogole nie ,,,boje sie myslec,....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość udajęęęęęę
Ja rozstałam się z mężem 3 miesiące temu. Miesiąc wycięty z życia. Bolało i pewnie w środku boli ale staram się odciąć od emocji, nie myśleć, nie wspominać, nic... Usmiecham się cały czas, cieszę z głupot i tylko to, ze schudłam 10 kg w ciągu trzech miesięcy mówi, że chyba nie jest tak prosto jak sobie wmawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zunie
.....kiedyś, ktoś tak ładnie napisał na temat miłości, że można ją zasypać tysiącem różnych spraw,schować w najgłębszy zakamarek naszej duszy, a ona i tak któregoś dnia się rozkopie i uderzy ze zdwojoną siłą, nawet nie będziemy wiedzieć kiedy..... oj! miał rację. Bo prawdą jest też, że miłość jest, albo jej nigdy nie było i nie ma. Nie można się z niej wyleczyć. Współczuje chudnięcia, chyba, że masz nadwagę. To się przyda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ona.....
Witam wszystkich. Od kilku dni postanowiliśmy, rozstać się z mężem. Nasza miłość się, wypaliła. Nie wiem czy można było to nazwać prawdziwą miłością. Porostu za szybko zdecydowaliśmy się na małżeństwo. Nie ma sensu tego ciągnąć, jak nic nas nie łączy. Żyjemy jak brat z siostrą, nie ma nic. Było tylko przyzwyczajenie. Jednak boje się dalszego, życia w samotności. Boję się, że mój "jeszcze mąż" znajdzie sobie kogoś, a ja nie. Wiem to jest dziwne. Ale tego się boję. Jestem bez pracy, nie wierze w to, że teraz ją znajdę. Co ja pocznę? Uzależniłam się od męża. Boję się być sama. Może napisałam chaotycznie, jednak mam nadzieję, że ktoś mi podpowie co mam robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życiowy
Ona moim zdaniem nie można myśleć tak jak Ty. Że no znajdzie a Ty nie. Przez jakiś okreś twój mózg inaczej będzie myślał. Będziesz lecz nie musisz podejmować dziwne decyzje i będziesz bardziej podatna na zranienie. Nie szukaj na siłę pocieszenia u nowo poznanego mężczyzny. Po prostu wyjdź na przeciw życiu. Ono Cię szuka lecz nie może znaleść . Głowa do góry. Każdy ma raz tą złą miłość i dla porównania musi mieć ta wspaniała tą wyśnioną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ona.....
Życiowy dziękuje za twoje słowa. Ja wiem, że nie mogę tak myśleć. Najbardziej to się boję tego, co ja dalej pocznę. Martwię się o pracę, a raczej o jej braku. Tego, że nie mam z kim porozmawiać. Chcę a raczej muszę przypomnieć sobie, jak to się żyje w pojedynkę.Wierzę, że to mi się uda. Musi tylko minąć trochę czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×