Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość atakimm

czy rzuciłabyś swego faceta gdyby został kaleką.

Polecane posty

Gość atakimm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kjkjjjjj
nie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie.
kocham go, i jesteśmy ze sobą mimo przeciwności losu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieeeeeeee
Nigdy. Taki związek nie byłby łatwy na pewno ale nie zrobiłabym czegoś tak głupiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczywiscie..
po co mi chory facet jakbym się z takim pokazała w klubie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieeeeeeee
do "oczywiście" sama jesteś chora skoro w taki sposób myślisz, albo się nie zakochałaś poważnie, albo nie masz serca lub może nie dorosłaś jeszcze. żal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczywiscie..
jestem normalną laską i znam swoją wartość:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karlinaa
rzuciłabym nie chciałabym być pielęgniarką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tjyunftyjbdttjydt
pewnie ze nie...chociaż on jest taki ze gdyby został kaleka pewnie chciałby zostawić mnie zeby nie robić mi problemu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"nie. kocham go, i jesteśmy ze sobą mimo przeciwności losu " no przepraszam teoretycznie to kazdy kocha swojego partnera i dlatego est w zwiazku z ta osoba. rowniez i ja kocham i jestesmy ze soba mimo przeciwnosci losu(a uwierzcie nie bylo latwo i to czesto) ale nie jestem w stanie powiedziec ze nie zostawilabym mojego partnera...oczywiscie nie jakbym sie dowiedziala ze jest chory bylabym z nim kochalabym go nadal tak mocno jak kocham i bylabym oparciem dla niego...ale wiem co sie dzieje z ludzmi ktorzy nagle stali sie kalekami(oczywiscie nie wszyscy)jak sie zmieniaja i jak ciezkie jest takie zycie...jak na dzien dzisiajszy to nie zostawilabym go bylabym wsparciem i nawet gdyby bylo zle to walczylabym o nas...ale ile to osob sie tak zapieralo...a pozniej co??osoba stawala sie meczaca zgorzkaniala albo zaczelo cos brakowac tej osobie zdrowej...brawo zapierajmy sie i wierzmy w to ze nasza milosc przetrwa wszystko bo takie podejscie do milosci i zwiazku est piekne ale niestety psychika ludzka nie jest nigdy do konca znana wiec czasem moze byc tak jak bysmy tego nie chcieli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sasetkaaaaaaa
Ja bym w życiu nie rzuciła. Byłabym przy nim do końca!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieeeeeeee
do "pora zzacząć" Masz rację, nigdy nic nie wiadomo ale takie sytuacje na szczęście zdarzają się niezwykle rzadko, są czasem testem dla ludzi i różnie się kończą. Jednak dużo zależy od charakteru człowieka, jego priorytetów i siły uczucia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jasne ze tak....przeciez pisze ze tez nie zostawilabym swojego faceta bo go kocham i z nim chce przechodzic przez swoje zycoe nawte wtedy gdy jest zle...tylko pisze ze nie jedna osoba sie zzapierala...a poza tym nie tylko dlatego ludzie sie rozchodza..przeciez teoretycznie sa normalnym zwiazkiem tyle ze jedna osoba nie moze juz robic niektorych rzeczy wiec maja tez normalne klopoty niedogadanie sie konflikty powiedzmy przez znajomych czy rodzine...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heheheyyyyyyyyy
tak, a gdybym to ja byla kaleka zoastawilabym mojego faceta zwiazek to dawanie z obu stron a nie tylko z jednej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no dobra przyznaje sie: jakby dostawal wysoka emeryture inwalidzka to bym go nie rzucila. wynajelabym pielegniarke a sama znalazla sobie kochanka na boku. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bedna
Na takie pytanie nigdy nie powinno mówic sie ,ze NIE czy TAK. Powinno mowić się,ze NIE WIEM.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
teoretycznie to nikt by rzucił, praktycznie wyglada to trochę inaczej. Wystarczy obejrzeć oddział w którym pracuje moja żona, pełno w nim ludzi , których bliscy kochają nad życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Baby to niestety durne są i kochają, jestem skłonna uwierzyć, że spora część z nich rzeczywiście byłaby zdolna do trwania przy kalekim partnerze. Szkoda, że w drugą stronę szansa na takie zachowanie jest o trzy rzędy wielkości mniejsza przynajmniej. Tak samo z wątkami w stylu 'mój chłopak siedzi w więzieniu' albo forum 'nasz-wyrok' - dziewczyny czekają wiernie rok, dwa, pięć na swojego faceta, jeżdżą po 200 km na widzenia, etc.... mało któremu facetowi zależy aż tak na kobiecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja smutna historiaaaa
Witajcie wszyscy:) prawda wyglada tak .... u mnie troche inaczej bo to on mnie rzucil,zdrowa dziewczyna... znamy sie ponad 3 lata, prawie rok razem,razem mieszkalismy,ja u niego,kochalismy sie,on mnie nad zycie,ja jego nad zycie,zanim zostalam jego dziewczyna on zachorowal na chorobe nieuleczalna,w kazdej chwili moze byc na wozku inwalidzkim,czasem gdy rzut choroby przychodzi nie moze chodzic,nie moze mowic,gdy bylismy juz razem,zdrowial w oczach,skakal,biegal,nie mial rzutu choroby... mielismy byc na dobre i na zle,ja mialam pracowac w jego miescie... dbalam o niego bardzo,staralam sie,troszczylam,kochalam bardzo,i bylam wdzieczna Bogu ze postawil na mojej drodze wlasnie chorego czlowieka kaleke,.. czasem patrzylam na inne pary,facet nosi dziewczyne na rekach,a on nie mogl nic robic,aleja go i jego chorobe pokochalam, w pelni zaakceptowalam,..mieslismy miec dzieci,slub... az tu nagle przyjechalam do domu na sw.zmarlych na grob ojca, a na drui dzien na GG napisal ze mnie nie chce... a do tej pory mowil dawal odczuc ze kocha zanim zachorowal, on byl cytuje jego slowa"lobuz,byly lobuz" minelo juz ponad pol roku,ja go kocham bardzo, a on mnie nienawidzi... kontaktuje sie z nim tylko przez smsmy, czasem dzwonilam, nawet raz byl w szpitalu, bo rzutu choroby dostal,wtedy dzwonilam, chcialam jechac,czulam ze jest mu zle, ale on nie chcial mnie widziec,a ja cierpialam,nie mialam sily na nic,tak bardzo chcialam mu pomoc a on mnie nie chce,nie chce ze mna byc, w gre nie wchodzi to ze nie chce mi zycia zatruwac.. poprostu on mysli ze jesli ja go kocham, to on moze miec kazda... bardzo mi przykro plakalam,dalej placze,cierpie,dla mnie to straszny bol... i wiecie co ... zaczelam nagle chudnac,zle sie czuje, strasznie, wlasnie dzis dostalam wyniki, i mam chora tarczyce,jestem w fatalnym stanie, on jest chory na stwardnienie rozsiane, zostawil mnie,ja mu dalam cala swoja milosc, wyniszczal mnie psychicznie,straszne rzeczy w eskach mi wypisuje,jak bylismy razem jeszce krotko przez porzuceniem tez zadbal o to,wogole nie mam swojej wartosci,wszystko mi obojetne... wspieralam go w chorobie,jestem w stanie zapomniec wszystko co zle,i bysmy zaczeli od nowa, a on nawet nie chce mnie wesprzec, awie ze mam tylko jego.. ciezko mi bardzo... bardzo go kocham , od czasu gdy zostawil nie widzielismy sie, on dalej jest sam... ale jest do mnei okrutny:( nie wiem czemu sobie na to zasluzylam, bo calkowiecie mu zaufalam... bylam zdrowa szczesliwa pogodna usmiechnieta kobieta,a teraz chudne w oczach od czasu gdy mnie zostawil, tak cierpialam przezywalam o wszystko ze odbilo sie to na moim zdrowiu ..... powiem wam szczerze... ja nigdy bym go nie zostawil,nigdy mi to na mysl nie przyszlo, bardzo go kochalam, dalej kocham, mam nadzieje, ze z czasem zacznie ze mna normalnie rozmawiac, ja go teraz potzrebuje, bym sie nie zalamala w tej chorobie, bo wiem ze wsparcie jest najawazniejsze....:(:( zawsze bede go kochac,moze mi zaufac, ale on nie chce... jest gniewny zlosliwy, a ja przez to wszytsko stracilam swoje zdrowie:( trzeba to przezyc by moc odpowiedziec na takie pytanie... ale ja nigdy bym go nie zostawila, zawsze moze na mnie liczyc .... pozdrawiam Was serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mwp8885
Zaręczyliśmy się w lutum tego roku, byłam bardzo szczęśliwa, ustaliliśmy już datę ślubu, a niedawno mój narzeczony miał wypadek,w którym stracił rękę. Pierwsze słowa jakie powiedział gdy pojechałam do niego do szpitala to : Co teraz bedzie? Pewnie mnie zostawisz? Po co ci mąż bez ręki?. Do dzisiaj jesteśmy razem i jesteśmy szczęśliwi.Piszę bo chcę wam pokazać że najważniejsza jest miłość dwojga ludzii choć czasem bywa trudno trzeba się trzymać razem. Człowiek gdy staję się kaleką chcciałby zostać sam, nie chce nikogo ociążać ale z drugiej strony wystarczy mu żeby ktoś zawsze przy nim był, żeby miał z kim porozmawiać. Nie zostawie go samego bo bardzo mi na nim zależy, niedługo weźmiemy ślub, planujemy mieć dzieci, pomimo kalectwa chcemy normalnie żyć. Ludzie którzy zostawiają bliskich w trudnych chwilach nie powinni mówić że wiedzą co to jest miłość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale kaleka w sensie: stracił reke, noge, czy kaleka w sensie: nigdy nie bedzie chodził i mowil? jesli to pierwsze to pzreciez nic w tym strasznego, ja bym została - gorzej byloby z podejsciem faceta, bo mogłby sie po tym załamać... jesli chodzi o to 2... to naprawde cieżko mi powiedziec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×