Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

oliwencja

co myslicie o mieszkaniu z sobą przed ślubem

Polecane posty

Gość aann//
okularnica ja sie z tobą zgadzam. Jezeli ludzie naprawde sie kochają to sie dogadają. A jezeli jakies przyzwyczajenie doprowadza do rozpadu związku no to sory ale nie w takim razie to jest załosne. Niewiem jakie przyzwyczajenie musiałby miec moj zebym od niego odeszła??? Robienie kupy na srodku pokoju? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfbfbfbfbfbf
A był taki topik, że kobieta opisywała zachowanie swojego męża, jego drastyczny brak higieny, smród, brązowe smugi na ręczniku. Że nie kocha się z nim, bo wymiotować jej się chce. Nie była w stanie go zmusić do mycia się. A przed ślubem perfuma, nawet się umył przed seksem... I wcale nie była odosobnionym przypadkiem na forum. I oczywiście babka oświadczyła, że ona męża kocha i z tego powodu nie zostawi. Lepiej na jego widok rzygać niż się rozstać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aann//
No ok tylko tak samo moze sie kryc z czyms przed slubem mieszkając z narzeczona a po slubie sie zmienic! Jezeli ktos przed slubem zachowuje sie inaczej i cos ukrywa to moze to rownie dobrze ukrywac mieszkając razem i po slubie pokazuje prawdziwą twarz. Mieszkanie niczego nie gwarantuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfbfbfbfbfbf
Po 2 tygodniach mieszkania razem to może i można np. myć się i udawać, że tak się robi na co dzień, ale udawać przez 2 lata i nagle przestać? No, nie wiem :D Ja nie mówię, że to cokolwiek gwarantuje, ale sama ilość czasu przebywania razem, radzenia sobie z wyzwaniami dnia codziennego, jak choćby wspólne zobowiązania, podział obowiązków domowych, finanse. Ja bym nie wyszła za kogoś, kogo tak naprawdę nie znam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gnofnamx249x
a moze facet wytrzyma i dwa lata bedzie sie myl? moze nawet trzy... a takim mysleniem to strach i po 10 latach wziac slub, bo jak w 11 roku mu cos odbije?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfbfbfbfbfbf
Moja droga, po 10 latach dostałby ode mnie oskara! Nie bądźmy śmieszni, pewne nawyki wyniesione z domu od razu wychodzą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja jestem przeciwna
a ja jestem przeciwna mieszkaniu na próbę, bo naprawdę jestem zdania, że jeśli ludzie się kochają, szanują to znajdą wspólny język. A dla mnie takie mieszkanie przed ślubem to jest pójście na łatwiznę i tyle!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pokaż real foto
Ale kto powiedzial ze w zyciu trzeba pod gorke, jesli tak to rozumiec? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytam tych co pisza ze sa przeciwko mieszkaniu razem bo czy mieszkajac razem czy osobno nic nie zmienia w zyciu dwojga ludzi razem itp. i smiech mnie bierze :D zamieszkaj razem ze swoim facetem-czlowiekem ktory inaczej jest wychowany-ma swoje nawyki-swoje zachowania-swoje ranne chrakterystyczne wstawanie, utrzymujcie sie sami w waszym mieszkaniu/domu, zyjcie razem i wtedy naprawde sie dopiero poznacie tak naprawde, bylam z moim facetem 6 lat, ale kiedy zamieszkalismy razem to dopiero sie wielu rzeczy dowiedzialam o nim, o tym ze szaf nie uznaje, ze skarpetki lubi zostawiac przed koszem, ze deski nie spuszcza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też nie rozumiem stwierdzenia: \"to pójście na łatwiznę\". Bo dlaczego ma być trudniej? Wiem że niektórzy po ślubie wprowadzają się do nowego domu czy mieszkania, urządzają swoje gniazdko i właściwie się poznają dopiero... ma to swój urok. Dla mnie związek na zawsze nie musiał oznaczać ślubu. Kiedy się wprowadziłam do niego, byłam pewna że chcę z nim być ale owszem, liczyłam się z tym że mogą pojawić się większe problemy, i nie miałam na myśli wyrzucania śmieci tylko zapatrywania na przyszłość i to co faktycznie się w tym kierunku robi. Nie da się poznać człowieka do końca w żadnych warunkach, ale można poznać go naprawdę, przekonać się jaki będzie w codziennym życiu tylko jeśli spędza się trochę tego życia razem. Choćbym nie wiem jak go nie kochała, jeżeli życie razem miałoby mnie unieszczęśliwiać, raczej nie robiłabym nic na siłę. Mieszkając razem przekonaliśmy się że intuicja nas nie zawiodła, bo raczej tak to było, strasznie go wtedy potrzebowałam... a raczej oboje siebie nawzajem. Ale nauczyliśmy się jak objawia się złość i zdenerwowanie u drugiej osoby, jak reaguje na problemy, wiemy jak ze sobą rozmawiać. Kiedy się złościmy na siebie, co zdarza się rzadko, nie wrócimy do swoich osobnych mieszkań, musimy sobie z tym już od razu radzić. Na szczęście poglądy w kwestii planów na przyszłość czy finansów mamy bardzo zgodne, od początku. Nie wiem czy dobrze rozumiem określenie \"na próbę\". Jeśli ktoś wierzy że się uda, ma pozytywne podejście- co w tym złego? Owszem, to jest próba bo można po prostu nie poradzić sobie. Pracujemy nad sobą, ale gdyby tak było zaraz po ślubie- na pewno inaczej bym to odebrała. Jak już pisałam, nie \"wymagałam\" ślubu. Nie był mi niezbędny, obecny mąż wiedział że i tak będziemy razem, powiedziałam też że nie chcę ślubu jeśli on brałby go tylko dlatego że ja chcę. Nie czekałam na oświadczyny, od niego wyszła taka decyzja, wynikająca z szacunku dla tradycji w mojej rodzinie, z miłości do mnie. Chciał żebym była jego żoną. Ale ja nie oczekiwałam że po ślubie coś się zmieni, że będzie lepiej, poważniej, że nasz związek będzie inny. Oczywiście, prędzej czy później zmieni się, ale nie z powodu ślubu. Postanowiliśmy że będziemy razem, upewniliśmy się że potrafimy razem mieszkać, pracować, że mamy ze sobą o czym rozmawiać, że jedno ciągle się uczy drugiego. Ślub nie dał mi żadnej gwarancji że będziemy razem, ale tego nie oczekiwałam- to właśnie wcześniej, w dużej mierze dzięki mieszkaniu razem, upewniliśmy się oboje, daliśmy sobie nawzajem tą gwarancję, obiecaliśmy sobie i staraliśmy się spełnić- a ślub był uroczystym usankcjonowaniem tego, świętem dla rodziny, pokazaniem że nasz związek jest trwały, że chcemy również formalnie stworzyć rodzinę. Nie wyobrażam sobie w naszym przypadku ani ślubu zanim zamieszkaliśmy razem, ani po dwudziestu latach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja jestem przeciwna
Spanielko zgadzam się z Tobą że z tego wszystkiego składa się życie, ale jeśli się kogoś kocha i szanuje to akceptuje się wady tej drugiej osoby, a swoje wady probuje sie zmniejszyć tak aby jak najmniej uprzykrzać życie tej kochanej osobie. I moim zdaniem tutaj wszystko zalży od tego jak ludzie podchodzą do danego związku, bo jeśli poważnie to nie muszą mieszkać na próbę ze sobą, bo i tak wiadomo ze będą ze sobą na dobre i na źle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja jestem przeciwna
z określeniem "pójście na łatwiznę" chodziło mi o to, że jednak można zamieszkać ze sobą a jak pojawiają się drobne problemy to cóż przecież można uciec, rzucić tą drugą osobę, bo po co jeśli sa inni a mnie z tą osobą nie łączy nic trwałego :O A przecież wspólne życie ludzi, którzy się kochają to przezwyciężanie problemów, i bycie ze sobą nie tylko w dobrych chwilach ale także w tych złych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Historynka - kazdy ma swoj poglad na zwiazek, malzenstwo my jestesmy po cywilnym i odczuwamy potrzebe wziecia slubu koscielnego bo chcemy czuc sie w pelni malzenstwem, a sami nie spodziewalismy sie tego ze bedziemy czuc jakis brak po cywilnym... no coz, mieszkanie z soba przed czy po slubie to nie pojscie na ltwizne w kazdym przypadku, to nauka ktora caly czas trwa my juz tez mieszkamy z soba ale nie tak jak Historynka... my sie caly czas poznajemy, caly czas uczymy, popelniamy bledy, czasami wiemy ze moznaby bylo inaczej to zalatwic, klocimy sie, ale sa tez piekne wspaniale chwile, po prostu zycie we dwoje, najwazniejsze chyba to ze nawet jak mamy sie czasami dosc to po chwili juz bardziej mamy dosc klotni i tesknimy do siebie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja jestem przeciwna nie wiesz co mówisz. Akceptuje się wady.... o jakich Ty wadach mówisz jak ich nie znasz? Poza tym to nie jest mieszkanie na próbę. Po takim wspólnym mieszkaniu po prostu wychodzi czy jesteś w stanie zaakceptować wszystkie wady! Nie rób się taką idealną kobietą która KAŻDĄ wadę jest w stanie zaakceptować!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja jestem przeciwna - uwierz mi, kocham mojego meza a on mnie, walczylismy o to zeby byc razem, chcemy byc z soba na dobre i zle, ale nie powiem ci ze milosc nasza to cale nasze zycie... bo zycie to nie tylko milosc, ale rachunki, nieporozumienia, zycie we dwoje to nie kraina miodem plynaca ;) ale masz racje, chcemy byc razem i sie staramy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja jestem przeciwna
No jak dla mnie bałaganiarstwo nie jest wadą, która przekreślałaby związek :O nawet to osławione nieopuszczanie deski w wc jest do przejścia. A cechy człowieka i charakter sa dla mnie ważniejsze niż jakieś takie drobne pierdółki:O bo chyba ważne jakim kto jest człowiekiem a nie to czy opuszcza klapę czy nie :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sugestia ma racje, caly czas walkujemy o tym ze drugiego czlowieka tak naprawde poznaje sie przy wspolnym mieszkaniu... wiec nie wiesz do konca co sie czeka ;) polzart polserio ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chodzi o klapę z sedesu. To rzeczywiście pierdoła. Ale jak po ślubie okaże się że Twój mąż nagle ma dwie lewe ręce i nie interesuje go nic tylko leżenie na kanapie z butelką piwa,a Ty robisz wszystko to nie będzie to pierdoła. Będzie poważny problem. Więc nie mów mi o cechach charakteru!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja jestem przeciwna wedlug mnie wierzysz troche w zycie, milosc i w zwiazek jak z telenoweli... wybacz tak mi sie skojarzylo, masz racje to sa pierdółki ale z nich sklada sie zycie wspolne! niewiem jak ci to jasniej wytlumaczyc, mysle ze najlepiej zrozumiesz jak zamieszkasz ze swoim lubym ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja jestem przeciwna
Ale chyba jestem w stanie poznać faceta na tyle, żeby określić czy będzie potrafił poważnie podejść do życia czy nie... Jeśli już podczas chodzenia ze sobą facet woli iść na piwo z kumplami piąty dzień w tydoniu niż np porozmawiać ze mną o wspólnej przyszłosci albo o moich problemach to wiem, że tego faceta nie chcę już dłużej znać. Natomiast jeśli faceta potrafi poważnie podejść do życia tow iem, że będę potrafiła z nim po slubie stworzyć ciepły dom :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, nie oglądaj już lepiej klanu i tym podobnych. Jak powiedziała moja przedmówczyni wyidealizowałaś sobie obraz związku. I obyś się nie musiała rozczarować. Co innego widzisz spotykajać się tylko a co innego mieszkając razem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja jestem przeciwna
nie to wcale nie chodzi o związek z telenoweli, po prostu miałam taki przykład w domu. Moi rodzice się praktycznie nie kłócili, potrafili w każdej sprawie się dogadać. Miłość było widać w życiu codziennym. Jeśli mamie coś nie pasowało u taty to próbował to przemyśleć coś zmienić a mama trochę spuszczała z tonu i akceptowała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja jestem przeciwna
ale cóż jak widać dzisiaj ludzie już nie potrafią się tak kochać i uznają, ze takie coś to tylko w telenowelach :O żal .pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja jestem przeciwna nie bierz tak tego doslownie jak z ta deska, to sa przyklady jeden z wielu... sluchaj zycie jest takie ze nie zawsze przyjdziesz z pracy odpoczeta i usmiechnieta, nie zawsze bedziesz miala chec ugotowac jeszcze obiad bo on spi zmeczony a ty wkurzona bo zapomnial odebrac na jutro plaszcza z pralni, wstawic pralki i pozmywac... to jest zycie, i trzeba sie siebie uczyc ale nie zawsze (czasem rzadko) jest latwo... to piekne co piszesz ale zycie jest troche inne... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×