Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zuzka48

Jesteś wdową lub wdowcem? Czy udało Ci się na nowo ułożyć swoje życie?

Polecane posty

Gość gość
Mi rodzenstwo meza pomaga, ale z tesciami na dystans wszystko. Maja zal o to ze sobie jakos radze, a powinnam tylko siedziec i.płakać. Minęło 5 miesiecy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18'48 to,ze jesteś wdową nie oznacza,że masz nie umieć przyjać delikatnej krytyki. Nie odrożniasz zwrócenia uwagi od pouczania ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość 15.44 Jakoś oprócz zwracania uwagi na pisownię masz niewiele więcej do dodania. Czyli temat główny Cię nie interesuje. Nie obrażaj się, to tylko konstatacja braku zainteresowania treścią i stąd czepianie się formy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wróż Maciej z ciebie ostatni gościu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zainteresowanie lub jego brak nie ma nic wspólnego z poprawną pisownią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapyziała45
Mam 45 lat i jestem wdową od prawie dwóch lat. Zastanawiam się czy pójść do psychologa lub na jakąś terapię grupową. Przestało mi się "chcieć" - wyjść gdzieś (nawet na spacer), coś zrobić. Mam dwoje dorosłych dzieci ale też jedno nastoletnie. Czuję się samotna. Jeszcze do niedawna jeździłam na rowery z młodszym dzieckiem czy szłam na spacer, na lody itp. A teraz przestało mi się "chcieć" i nawet cieszę się kiedy najmłodsze dziecko zajmuje się czymś samo, ale po czasie czuje się "zgnuśniała", "zapyziała" i może bym gdzieś wyszła, coś zrobiła ale nie mam z kim i kółko się zamyka. Też ktoś tak ma? Czy należałoby już udać się z tym do specjalisty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tak nie mam, wpadlam w wir pracy, jestem mega aktywna, ucze sie angielskiego, robie wszystko zeby nie zyc przeszłością, bo to co bylo juz nigdy nie wróci. Najchetniej wymazalabym to co było gumką do scierania, zeby juz nie cierpieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyrzuć z siebie co ci lezy na sercu.Moze masz jakąś dobra koleżanke ktorej możesz zaufać , niekoniecznie psycholog.Dzieci bardzo potrzebują teraz matki.Nieobwiniaj sie ze Ci sie nie chce, ja tez tak mam jednego dnia "gory przenosze" a drugiego żyć się nie chce.Czasami jest tak ze trzeba doslownie z musu pójść na plac zabaw z dzieckiem i udawac że jest miło.Zaraz po śmierci męża chodzilam jakiś czas do psychologa,ba nawet do psychiatry jezeli czujesz ze sobie nieporadzisz sama taka wizyta to żaden wstyd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo Wam współczuję. I życzę dużo siły i szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja jestem sama i nic mi sie nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wdowa32
Trochę mnie nie było. Minęło prawie pół roku od śmierci męża. Powiem wam że nadal jest ciężko nadal płacze ale już rzadziej , powoli nawet przyzwyczajam się że go już nie ma. Do tych co ze zdziwieniem patrzą na te osoby co po śmierci bliskiej osoby szukają już nowego partnera- nie można nikogo za to potepiac, żałobę ma się w sercu a to normalne że chce się z kimś być bo to strach przed samotnością bo nagle zostało się samemu bo nagle nie ma z kim pogadać bo nagle nie ma tej osoby obok więc się szuka bo każdy potrzebuje bliskości. Pozatym jest to impuls -ja tak miałam że po śmierci męża chciałam już mieć kogoś odrazu żeby ktoś pomógł przetrwać mi te ciężkie chwilę, ale z czasem który mijał i mija nadal wiem że "co ma być to bedzie" pewnych rzeczy nie przyspieszymy poprostu wszystko musi iść swoim torem, tępem . A my musimy żyć i funkcjonować dalej. Podaję swój adres e-mail bo widziałam że ktoś chciał sie ze mną skontaktować. smola85@interia.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem wdową od 2006 r. Po sześciu latach wdowieństwa związałam się z długoletnim znajomym. Wybuchła miłość dojrzała, ale jakże młodzieńcza. Po stracie męża już ochłonęłam, odzyskałam spokój i już nie tęskniłam. Znowu byłam szczęśliwa. Rok temu mój partner zginął tragicznie. Znowu przeżywam to wszystko co kiedyś. Mimo cudownych wspomnień chyba wolałabym żeby ta miłość się nie przytrafiła. Już nie chcę się z nikim wiązać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo chetnie poznałbym kogoś z kim mógłbym dalej iść przez życie Kogoś dla kogo byłbym oparciem w trudnych chwilach. Wiem że cięzko jest pozbyć się przeszłości lecz należy otwierać nowe karty życia, szczególnie gdy są dzieci. Sam mam dziecko i wiem jak ważne jest w życiu by było szczęsliwe. Jeśli ktoś chce mnie poznać podaję mail samotnyon@op.pl Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mariol2
Jestem od miesiąca 42 letnią wdową.Moje szczęśliwe życie się skończyło.Mam 3 dzieci.Żyję bo muszę a nie dlatego że chcę.Po śmierci męża zaczęły się u mnie problemy zdrowotne.Nie daję rady psychicznie.Pomóżcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie masz rodziny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mariol2
Mam rodzinę ale to był najlepszy mąż i ojciec.Tak trudno mi si3 pogodzić z jego nagłym odejściem.Zdrowy człowiek ,sportowiec i taki cios.Tesknota odbiera mi siły do życia.Każdy dzień bez niego to koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mariol2 rozumiem co czujesz.Jestem wdowa od 2 lat.Mam 3 dzieci, maz nigdy nie chorował za to ja tak i to poważnie .Miesiac to naprawde niewiele czasu , ale to nieprawda że czas leczy rany.Coraz bardziej brakuje mi Go i nic nie jest w stanie zapelnic pustki .Trzeba sie usmiechac żyć bo mamy przecież dzieci ,moje sa jeszcze malutkie i tak na prawde teraz do nich dociera ze nie ma taty.Jestem sama z wszystkim.Choc minęło juz trochę czasu nie potrafie sie odbic od dna ,wiem ze trzeba ale cholernie ciężko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny, U mnie minęło już kilka lat... od śmierci męża. Nie poddawajcie się proszę Was. Ja po śmierci męża nawróciłam się i dzięki Bogu żyję szczęśliwa, uśmiechnięta i pełna wiary, nadziei i miłości. Moje dzieci rosną a ja dojrzewam.... Polecam Boga ! Westchnijcie i oddajcie Jezusowi swój ciężar. On go za Was poniesie. Oczywiście nie znaczy to, że ja nie mam problemów, bo tak jak każdy je mam, może nawet sporo ich jest, ale mam też ogromne wsparcie i spotykam na swojej drodze niesamowite cuda. Bóg zsyła mi ludzi - Aniołów, którzy pomagają iść ... Uklęknijcie i poproście Dziewczyny! Pomodlę się dzisiaj za Was i Wasze Dzieci ! Niech Pan Wam błogosławi !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tiaaa, ktoś poniesie za ciebie twój ciężar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie ktoś ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśli nie ktoś , to coś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zostawcie Boga....on pamieta o wszystkich tych szczesliwych i tych nieszczesliwych.... On cierpliwie wyslucha wszystkich... Spokojnej nocy zycze JA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zostawcie Boga ? a kto go zabiera?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Zostawcie Boga"..napisalam w kontekscie dajcie mu spokoj na tym forum... Ja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corniglia
Jestem wdową od 36 dni. Poruszam się po powierzchni dawnych obowiązków, żeby tylko przetrwać. Chodzę do pracy, jem byle co, nie gotuję, nie sprzątam, weekendy spędzam na cmentarzu. Nie ruszam żadnej rzeczy męża, przedłużam sprawy urzędowe, żebym mogła coś jeszcze robić związanego z nim. Kiedy je zakończę, wszyscy o nim zapomną, a tak to istnieje, choćby na papierze. Mam 51 lat, nie jestem ani młoda, ani stara, ale moje życie już się skończyło. Przybiera formę przetrwalnikową.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witaj, U mnie 30 listopada minie dokladnie 3 lata od decyzji okrutnego losu...dokladnie wtedy wieczorem zmienilam stan cywilny na wdowa. Mialam 50 lat maz mlodszy ode mnie o 2 lata . Zdrowy.. Nic nie zapowiadalo tragediii...wystarczylo 30 minut i koniec koniec "my"....pozostalam "ja".... I tak trwam do dzis. Bylo bardzo ciezko....wrecz tragocznie..bezsilnosc, niemoc....moje cale cialo krzyczalo...tylko z ust nie wydobywal sie krzyk. Poltora roku - tyle potrzebowalam by zaakceptowac to, co sie wydarzylo. Teraz jest juz inaczej....przewartosciowalam swoje zycie. Teraz wiem, ze nie pokona sie sciany bezsilnosci ..probowalam wielokrotnie odbijajac sie niczym pilka od muru. Jestem wsrod ludzi, ale czy zyje naprawde, chyba nie. Jest to swoista wegetacja. Tak usmiecham sie, zartuje, wychodze do kina, kawiarni, na zakupy itd. Ale nigdy juz nie wroci to co bylo....a moze na tym wlasnie polega nasze zycie... Tak naprawde nic nie jest nam dane na zawsze. Moze jeszcze kiedys ta swoista wegetacja przyniesie zmiane....moze znow pojawi sie "my"....moze......???????. Trzymaj sie cieplutko....przetrwasz to zapewniam Cie....powoli z mozolem ale przyzwyczaisz sie.... Przed Toba nauka nowego zycia....innego zycia. Wyjdziesz z tego zapewne silniejsza.... Pozdrawiam JAGA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam nieco dłuższy wdowi staż i muszę Wam powiedzieć, że do dzisiaj jest mi bardzo źle na tym najpiękniejszym ze światów. Jedno jest pewne, życie każdemu i każdej z nas niesie nieprzewidziane niespodzianki. Nigdy i nic nie będzie już takie samo jak wtedy, gdy byliśmy razem. "Otarłam się" o depresję i teraz po tylu zmarnowanych latach w samotności staram się wracać do żywych. Pozdrawiam Wszystkie Wdowy i wszystkich Wdowców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zzz zniecierpliwiony
Wdowcem nie jestem. Cierpienie przeżywa ten kto naprawdę kochał. Miałem kolegę , który zmarł tragicznie. Na cmentarzu jego żona strasznie rozpaczała . Krokodyle łzy. Po kilku miesiącach szybko się pocieszyła, znalazła sobie pocieszyciela, pewnie znała go wcześniej i wyszła za nie go za mąż, po jakimś czasie. Cywilny ślub a była taka bogobojna . Mnie mówiła ,że Boga ma się w sercu . Zlicytowała swoje życie i zmarłego męża. Pewnie też chciała zlicytować Pana Boga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zniecierpliwiony, chybione wnioski i tezy stawiasz o tej "ciepłej" wdówce. A poza tym cierpi każdy nawet tylko nieco empatyczny, poza psychopatą czy socjopatą, ale to inne zagadnienie psycho- społeczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×