Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość aaaa.....

Rozstanie i powrót - możliwe?

Polecane posty

Nie wiem czy kocham, brakuje mi go ale swoim zachowaniem skutecznie niszczy to. Mam takie pokłady żalu w sobie o to wszystko,że zaczęłoby się znowu od wypominania, a tego nie chce, bo nie ma już sensu psuć sobie krwi. Tak jak mówie, może kiedyś. On nie wie o randkach, kontakt z nim jest taki sporadyczny,że nie mam obowiązku,żeby mu się tłumaczyć, nie jesteśmy przecież razem. Jakby chciał wiedzieć, czy się z kimś spotykam, to zapytałby, może sam się z kimś spotyka?niewiadomo, nie jestem z nim i robię, co chcę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaaa... może i mam takie podejście ...ale wiesz dlaczego? bo za każdym razem kiedy wydaje mi się, że udało nam się coś wypracować, coś poprawić.. nagle robimy krok a może nawet dwa do tyłu... I nie wiem czy w takim razie jest sens cokolwiek próbować zmieniać, poprawiać skoro widzę, że po prostu niektórych rzeczy nie da się zmienić a nawet jeśli to na krótko. Tylko o to mi chodzi. Nie chcę sama się oszukiwać. Chęci i uczucie jest ... ale powoli brakuje sił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drożdżyku to chyba najprościej będzie, jak postawisz kawę na ławę i powiesz mu o swoich wątpliwościach, na spokojnie, zaznacz,że Ci zależy, bo tak naprawdę to nie wiesz, co on myśli o tym, może ma podobne odczucia. Pogadajcie zanim będzie za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak wiem, że powinnam porozmawiać, ale dziś już nie chcę. Za dużo we mnie negatywnych emocji. Powiem może po krótce o co chodzi. Zresztą już chyba kiedyś o tym pisałam, ale nikomu nie będzie się chciało do tego wracać. Wcześniej jak się kłóciliśmy przez telefon to zazwyczaj rozmowa kończyła się tak, że on rzucał słuchawką i amen w pacierzu. Do następnego dnia już nie było opcji żeby się dogadać. Telefonów nie odbierał. Odzywał się dopiero na drugi dzień "jak mu przeszło". Jak ja tego nienawidziłam. Jak się zeszliśmy to mu powiedziałam, że rzucanie słuchawką( czyli zwykła ucieczka) nie jest żadnym rozwiązaniem problemów. Od zejścia zdarzyło mu się to raz, ale ja zachowałam się tak, że przepraszał i obiecał że już nie będzie. Dziś rano pojawił się na gg i odezwał do mnie. Powiedziałam że od rana moja szefowa podniosła mi ciśnienie.. i dzień nie zaczął się za dobrze... on na to że wszedł na chwilę na gg ale ogólnie nie chce mu się gadać więc zaraz spada. Ja pytam " Jak to nie chce Ci się gadać?" zapytał " a co Ci powiedziała" ... chwilę nie odpowiadałam a on po prostu sobie poszedł. - dla mnie to takie samo jak to rzucenie słuchawką, Jak mu odpisałam to już go nie było. Napisałam "dzięki za kolejne olanie" a on na to " to Ty mnie olałaś'. Ktoś może się będzie się z tego śmiał ale dla mnie to jest to samo co kiedyś. Najlepiej "jebnąć i wyjść i zostawić problem za sobą". Mam dość...nie chcę być tak traktowana..:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drożdżyku, nie obraź się ale....przesadzasz troszkę. Sory, wiem,że Ci było przykro ale myślisz,że to jest powód do kłótni?słyszałaś, jak to podobno jest, faect jak maproblem jest wkurzony, to musi być sam i przemyśleć to, oni po prostu nie rozumieją,że kobiety mają inaczej. A nie lepiej napisać "misiek ale możesz chwilę ze mną pogadać, źle mi", on wtedy zrozumie, o co i biega, bo im jak się nie powie czegoś wprost TO NIE DA RADY. Wiem, wymądrzam się a sama mam popieprzone w życiu. Ale z perspektywy czasu widzę,że nie warto tracić czasu na pierdoły, cieszcie się sobą i wybaczajcie drobne potknięcia, które zdarzają się nam każdego dnia. Ciesz się każdym dniem z nim,życie jest zbyt krótkie,żeby robić sobie problemy. Ja to zrozumiałam za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie o to chodzi. Chodzi o to, że takie zachowania trzeba zmieniać póki jeszcze jest szansa i motywacja. Bo widzę, że on tego nie zmienia w sobie. I co ? Ja mam zawsze "miśkować' jak on będzie się odwracał? A co będzie jeśli zostaniemy małżeństwem? Pokłócimy się i on trzaśnie drzwiami i nie wróci na noc np. a na drugi dzień nie będę miała nawet prawa zapytać co robił tylko go pocieszyć?? Trzeba też trochę myśleć o sobie. Ja zawsze myślałam tylko żeby jemu było dobrze i byłam gotowa przecierpieć byle było dobrze. Ale po tym zejściu postanowiłam, że na to nie pozwolę. I że jeśli on się nie chce starać to droga wolna. NIgdy już nie będę walczyła jak desperatka o to by ktoś mnie kochał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz dlaczego on nawet nie pyta, czy mam kogoś? z jednej i najprostszej przyczyny: bo on mnie zna. Wie,że jestem niezwykle uczuciowa i nie będę się spotykać z kimś tylko dla samego spotykania się, wie,że nie pójdę do łóżka z nikim, kogo nie kocham. Taka jestem i nic na to nie poradzę, chociaż nieraz mam ochotę być wredna. Ostatni raz, jak się widzieliśmy powiedział mi,że nie zasługuje na to, co on mi "serwuje", jego niepewność, jego zachowanie, stwierdził,że zasługuje na to,żeby mnie kochał ktoś normalny a nie taki chuj, jak on. Wiadomo, tym samym sobie zostawił otwartą ścieżkę do nowej dupy, bo może i taka jest. Nie wiem, za przeproszeniem pierdole to, dzisiaj byłam z koleżankami na piwie i kolejny raz przekonałam się, jaki ten świat jest zakłamany. Ja nie nadaję się do takiego życia a najgorsze,że tacy są wszyscy, totalna znieczulica i zakłamanie wobec innych ludzi i ich uczuć. Flaki - ja mu teraz tyle wierze, co nic. Niby przyznał się do tej dupy a nie musiał, przecież nie dowiedziałabym się ale co z tego?kurwa wiem, jak wyglądam, sory, nie jestem jakąś głupią pewną siebie laską ale mam lustro, wiem,że faceci się za mną oglądają, nie raz słyszałam,że nie podchodzili, bo tylko myśleli "taka laska na pewno kogoś ma" i co z tego? chciałam tego, co mnie nie chce,oddałam swoje serce, swoją duszę,pokochałam i po co mi to było? myślałam, wierzyłam,że to ten jedyny, pomimo jego wad, jego problemów, taka miłość bezgraniczna pomimo wszystko a teraz patrze na siebie i zdaje sobie sprawę jaka byłam beznadziejna, jak się upokarzałam. Może i byłam wredna, przeginałam chłopak nie wytrzymał, może potrzeba teraz czasu na to wszystko ale jak patrze na takie sytuacje jak dzisiaj, byłam w knajpie, siedziało 2facetów, co tylko przeszłam ja albo moje koleżanki, spojrzenie jakby Cię za przeproszeniem, wyruchać chcieli, i nie byłam ubrana jak jakaś dziwka, zupełnie normalnie, nie minęła godzina jeden gościu się zmył i przyszła dziewczyna tego drugiego, szczerze przeciętna dziewczyna, przytulanie, pocałunki. No kurwa, siedziałyśmy z koleżankami i nóż się w kieszeni otwierał, laska myśli,że jest jedna, jedyna wyjątkowa a tu lipa, wszyscy tacy sami. Do pewnego czasu myślałam,że mój były też jest inny, jak się okazało zwraca uwagę na płeć przeciwną. Chuj, będę do końca życia sama ale przynajmniej płakać nie będę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psychikę to on ma rzeczywiście skrzywioną. Gdybym go nie znała to pomyślałabym,że mnie po prostu spławia tymi tekstami "lepiej,żebyś znalazła sobie innego" itp. Tylko,że w ciągu tych kilku lat, jak były kryzysy, jak zachowywał się jak ostatni dupek, to zawsze mówił to samo,że nie rozumie mnie, dlaczego ja jeszcze chcę z nim być. I ja siebie też nie rozumiałam,nadal siebie nie rozumiem, jak po takim czymś można jeszcze coś czuć, miłość jest głupia i ślepa i tyle w temacie. Wiesz, jak on się nie odzywa to ja nie będę specjalnie do niego esa pisać,że się z kimś spotykam, nie to nie. Kurde mam kaca dzisiaj, bo trochę porządziłam wczoraj, koleżanka miała urodziny, a dzisiaj wieczorem spotkanie z tym Tomkiem,żeby tylko kaca nie wyczuł, do wieczora chyba trochę przejdzie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma nic bardziej żałosnego niż tekst " jestem chujem nie zasługuję na Ciebie, Ty powinnaś być z kimś lepszym" To ja bym powiedziała " To weź się chuju w garść!! I zmień coś w sobie. A nie licz na moją litość. Jak jesteś taki "beznadziejny" to faktycznie nie warto być z Tobą. Ja jak mój K. do mnie chciał wrócić to też mówił " chciałbym żebyś była ze mną szczęśliwa ale nie wiem czy jestem w stanie Ci to szczęście zapewnić, ja mam taki charakter, że chyba lepiej by było żebym był sam... " - pamiętam jak siedzieliśmy wtedy w parku na ławce. I jak tak powiedział to nie wytrzymałam i mówię " Ok to bądź sam, i daj mi spokojnie żyć. Nie uda Ci się żyć samemu - tyle Ci powiem, tak się po prostu nie da. ALe jak chcesz zgrywać cierpiętnika to ok. I wstałam. On za mną pobiegł i zaczęliśmy już inaczej rozmawiać. Facet uwielbia kiedy kobieta się nad nim pochyla i użala. Czasami wręcz specjalnie nas prowokują żebyśmy my podnosiły ich EGO powtarzając, że to nie prawda - że są wspaniali, jedyni i w ogóle. Ok rozumiem w sytuacjach kiedy facet ma jakieś problemy, doła - traci wiarę w siebie. Ale nie kiedy chodzi o miłość. Jeśli facet zachowuje się w taki sposób to niech sobie inna go niańczy i głaszcze po głowie. Twój M. mam wrażenie nie dosyć że odszedł, to jeszcze teraz chce w Tobie wzbudzić poczucie winy i współczucia jak to mu jest ciężko i z jakimi myślami się bije i za to bym mu w twarz strzeliła. Sorry może ostatnio jestem nabuzowana , ale faceci mnie powoli dobijają. Tak jak Ania pisze, my kochamy głupią bezinteresowną miłością a oni... ehhh Powoli tracę wiarę w facetów ... jakąkolwiek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kłótnia się wyjaśniła. Ale dla mnie to jeszcze nie koniec. Chciałabym żeby było inaczej. Nie wiem jeszcze jak to zmienić, ale po prostu nie pozwolę sobie na takie traktowanie. Chcę czuć, że jestem wartościowa i szanowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczerze?powiem Ci,że wolę,żeby się nie odzywał niż tak jak tutaj czytałam o przypadkach dziewczyn, których byli chcieli utrzymywać kontakt, dawali nadzieję, zachowywali się jak "pies ogrodnika". Między nami sytuacja jest jasna. Niestety ale zaczynam myśleć,że to chyba jednak nie była miłość, a jeżeli już to jednostronna. Byłam z Tomkiem na kręglach, dawno nie czułam się tak wyluzowana:) fajnie było, w czwartek idziemy na basen:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale teksty typu "wielki Bóg policjant" możesz sobie darować, ja mimo wszystko wiem,że to dobry facet, poznałam go trochę przez te kilka lat i wiem,że on ma uczucia ale jest trudny, bardzo trudny. Widocznie nie nadawaliśmy się dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja go poznałam już kiedyś, bo dawałam kilka razy jego młodszej siostrze korepetycje, ostatnio spotkaliśmy się na mieście, pogadaliśmy chwilę a na drugi dzień napisał do mnie esa, bo znalazł w domu numer, jak jeszcze dzwonili do mnie o te korki. Jest inny niż mój były, tak naprawdę 100razy przystojniejszy, miły, wyluzowany, jestem tylko speszona jak na mnie patrzy, jakoś nie potrafię się jeszcze przestawić tak szybko na innego faceta. A tym basenem się nie przejmuję, super zarąbistej figury może nie mam ale lepiej żeby teraz zobaczył chłopak na co się decyduje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sory może ja trochę za ostro to napisałam. On mi nie ma nic do wybaczania, to był jego wybór,że tak się stało. Na tyle, co go znam, to nie dziwi mnie teraz jego zachowanie,że się nie odzywa i w ogóle. Tak sobie chwilami myślę,że chyba lepiej byłoby gdyby się już w ogóle nigdy nie odezwał, bo jednak bez kontaktu życie lepiej się toczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W ogóle nie wiem, czy to jest możliwe,żebyśmy byli jeszcze razem. Dziwnie się z tym wszystkim czuje, bo nawet jeżeli jakieś uczucia do siebie w nas są, to to nie tak miało być. Mieliśmy być dla siebie, tylko dla siebie, bez dzielenia się z innymi a taka lipa teraz wyszła,że może już nie warto próbować to składać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak szczerze to nie mam ochoty z nim gadać. Ja też podejrzewam,że się odezwie, a jak będzie, zobaczymy. Wiem,że wszystko rozstrzygnie się w przeciągu 2-3mies. Mówiłam mu,że mam staż do lutego i z niego nie zrezygnuje, on rozczarowany, bo myślał,że jak wyremontuje mieszkanie to się do niego przeniosę. On broni pracę lic. w styczniu w naszym mieście, więc potem nie będzie już w ogóle przyjeżdżał. Myślę,że do tego czasu sytuacja będzie całkowicie jasna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie jest wpływ nowego, głupio się przyznać ale nie ma we mnie tego, co powinna mieć w sobie dziewczyna ciesząca się nową znajomością, randkami itp. Jeżeli nie poczuje tego, to przerwę tą znajomość, nie chce nikogo ranić. Tego się najbardziej boję,że ten związek odciśnie na mnie takie piętno,że nie będę już potrafiła kochać tak mocno, zaufać tak,że cały czas jego wspomnienie będzie ze mną. Jestem silna, bo zdałam sobie sprawę,że nie mam wyjścia. Dużo dają mi wasze wpisy tutaj, poczucie,że jednak nie jestem beznadziejna, jak myślałam zaraz po rozstaniu. Ja nie mam obaw,że nikt mnie nie pokocha,że będę sama, ja się boję,że ja nie będę potrafiła się już zakochać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On się zaczął już wycofywać zanim się spotkaliśmy, jak usłyszał o moich wątpliwościach,że nie wiem,że tyle się stało, że mam staż i nie zrezygnuje teraz z niego,że tyle się naczytałam o policjantach itp. On wtedy zaczął się wycofywać,że nie wie,że może faktycznie potrzebujemy jeszcze czasu, ja zaczęłam się wkurzać, pisać z pretensjami, czemu się nie odzywa, jakbyśmy już się zeszli a przecież do tego nie doszło, on wtedy już,że znowu mam pretensje,że widzi,że nic się nie zmieniło itp. Wtedy w piątek jak mi powiedział o tej pannie wyrzuciłam wszystko z siebie, nawrzucałam mu, w sobotę to ja! pisałam, on był niby miły uśmiechał się, jak się widzieliśmy ale określił jasno - że nie chce,żebym się czuła,że ma mnie w garści, bo tak nie jest i dlatego nic nie obiecuje, chce mieć tylko ze mną kontakt i tak ustaliliśmy. Niepotrzebnie się wtedy przespaliśmy ze sobą ale emocje robią swoje, ja wtedy znowu zaczęłam mieć pretensje,że to pewnie nic dla niego nie znaczyło itp. A on mi na to,że chyba lepiej jak nie będziemy mieć kontaktu,że nie zasługuje na takie coś,żebym znalazła sobie lepiej kogoś innego, na co ja mu,że to jest teraz nie możliwe, bo nadal mi zależy,on prosił,żebym nie namawiała,że trzeba się zastanowić, czy rozwijać znowu to uczucie, jak ma tak znowu boleć - pierdolenie za przeproszeniem. Wtedy zadzwoniłam i niby miał być jakiś kontakt ale nie widzę,żeby się bardzo kwapił do tego, więc ja tym bardziej nie będę się już narzucać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Coś tak ten styl pisania wydał mi się znajomy:) znaczy się, Ty też niedawno z kimś się rozstałaś? możesz zadawać każde pytania, nawet te baaaardzo osobiste, jak powiedziałaś, tutaj każdy jest anonimowy i chyba dlatego łatwiej mi o tym mówić. Żal trochę,że nie będę go widywać, dlatego właśnie wiem,że jeżeli sytuacja nie wyjaśni się do lutego, to już nic się nie wyjaśni. A z drugiej strony lepiej, bo łatwiej będzie mi do końca zapomnieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ten związek mnie po prostu bardzo dużo nauczył, jak myślę o tym chwilami to też mam o to żal,że tyle mojej walki o ten związek poszło na marne,że może nie trzeba było walczyć, tylko dać sobie spokój dużo wcześniej, bo w chwili kiedy to On powinien walczyć o Nas - to wolał się poddać i myśleć,że na pewno mu przejdzie. Taka jest jego miłość,że nawet zawalczyć nie chciał? Mam trochę żalu do siebie,że mówił mi,że go wkurzam,że jest nerwowy,że nie wytrzymuje już psychicznie z tymi moimi fochami,że prosił mnie,żebym przeczytała tą książkę o facetach i kobietach,żebym zrozumiała, co robie źle - a ja byłam głucha na te prośby. Po prostu - dałam ciała, myslałam,że tak czy tak, nawet jak się będziemy żreć i kłócić to i tak będziemy razem, no ale on nie wytrzymał. Daliśmy ciała oboje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz co rozmów może tak ale ja zaczęłam od pretensji już po kilku dniach,że się nie odzywa,zamiast dać sobie na wstrzymanie. On jest dupek, powinien wiedzieć,że mam prawo mieć pretensje, tylko,że on liczył na to,że zaczniemy z czystą kartą, bez pretensji,że zamkniemy ten rozdział,sam to powiedział,że jak przeczytał ten wierszyk ode mnie a tam ostatnie zdanie - coś,że jest wart tego,żeby na niego czekać i jak się pojawi to wystarczy tylko jedna łza i czas stanie w miejscu - on na to liczył. Tylko,że ja to pisałam tydzień po zerwaniu, kiedy myślałam,że zaraz się wszystko wyjaśni a nie po prawie 3miesiącach. O to mam żal,że w tym momencie on powinien za mną latać i mnie przekonywać,że warto spróbować itp. A on wybrał najprostszą drogę - ulotnił się. Zrobił to dlatego,ponieważ nie wytrzymałby moich ciągłych pretensji i żalów, które na pewno by były, znowu by się zaczął wkurzać, taki ma charakter i nic się na to już nie poradzi. A ja mam prawo do pretensji i myślę,że on dobrze o tym wie, tylko stwierdził,że lepiej będzie jak damy sobie jeszcze czas i dopiero jak zapomnimy o wzajemnych żalach, to będzie można coś z tym zrobić. To jest oczywiście jedna opcja, druga może być taka,że po prostu zorientował się,że to już nie miłość, tylko sentyment.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fajnie,że Wam się ułożyło:) Widzisz o ile prościej byłoby, gdyby nie było tej dziewczyny, o niebo prościej, teraz doszedł do tego mój nowy znajomy. Wszystko zależy od charakteru, Twój wytrzymał Twoje żale, do których miałaś prawo. Mój były nie zniósłby tego, dlatego ja mu o tym od razu powiedziałam, zna mnie, wie,że żale i pretensje by były i wybrał najprostszą dla siebie drogę. Nie wiem tylko, czy zdaje sobie sprawę,że to co nas łączyło, coraz bardziej się oddala. Wtedy jak miałam wątpliwości, jak napisał,że kocha i w ogóle, jak zaczęłam mieć wątpliwości to zapytał mnie "Czyli jednak mija po jakiś czasie?". Teraz mam ochotę zapytać go o to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czas działa na moją korzyść - zdystansowałam się do tego i o ile teraz jest lepiej, to nie wiadomo, jak będzie, gdy się odezwie, dlatego wolałabym,żeby się nie odzywał i nie mieszał mi znowu w głowie. Tak naprawdę to nie wiem, co on teraz myśli, nie odzywa się, więc pewnie nie tęskni, może spotyka się z kimś i powoli jednak o mnie zapomina. Nie myślę o tym,życie mam tylko jedno i nie mogę go spędzić czekając wiecznie na niego. Miło mi się bardzo z Tobą rozmawia, zaglądaj częściej:) Będę szła już spać,bo rano do pracy. Właśnie Tomek napisał mi esa "Śpij słodko dziewczyno o pięknych niebieskich oczach". Chyba romantyk mi się trafił:) Szkoda,że ja teraz myślę o tym,że takich słodkich snów kiedyś mi ktoś inny życzył. Ehhh to życie. Dobranoc:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki:) Wiesz co tak rozmyslałam rano i tak sobie myślę,że oboje - i ja i Michał spierdoliliśmy to. Przez kilka dni miałam wątpliwości i myślałam, czy on mnie kiedykolwiek kochał,że może to była tylko wdzięczność, za to,że przy nim byłam w trudnych chwilach,że wiedział,że zawsze jestem, bo go kocham i może na mnie liczyć. Schrzaniliśmy to oboje. jak wtedy pisaliśmy, wtedy jak się odezwał i tłumaczył mi dlaczego odszedł to właśnie mówił to, co mu napisałam kiedyś w tym liście. Napisałam wtedy,że "dawał mi znaki, mówił mi,że coś w tym związku jest nie tak,że trzeba coś zmienić, dlatego tyle razy mówił mi,żebym przeczytała tą pierdoloną książkę,żebym coś z tym zrobiła". A ja nic, jak grochem o ścianę, myslałam,że po prostu będzie dobrze, nad każdą kłótnią, zamiast wyjaśniać, przechodziliśmy do porządku dziennego. I to mi właśnie powiedział,że tyle razy mnie prosił, krzyczał "przeczytaj ta książkę", a ja po ostatniej kłótni potrafiłam mu jeszcze powiedzieć,że "przeczytałam 30 stroni więcej nie przeczytam, bo skoro on to czytał i nie zmienił nic w swoim zachowaniu, to nie ma sensu,żebym ja to czytała." Oboje jesteśmy niedojrzali, tak jak kiedyś mu mówiłam,że my to chyba spotkaliśmy się za wcześnie,że lepiej byłoby spotkać się teraz, wyszumieć się, dojrzeć a nie szarpać się przez tyle lat. Wiesz, czuję taką pustkę. Mam wrażenie,że mieliśmy coś takiego fajnego a na własne życzenie straciliśmy to, uczucie odeszło nie pielęgnowane. Ja chyba też zacznę się modlić, lepiej późno niż wcale. Miło wiedzieć,że Wy potrafiliście otworzyć się na siebie i że to uczucie w was nie minęło,tak jak ktoś tu kiedyś napisał "Kochać bezinteresownie to największa wartość, jaką można dać drugiemu człowiekowi, szkoda tylko,że czasem tak boli".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aaaa napisała coś bardzo ważnego. Czasami ludzie się naprawdę kochają ... szczerze.. prawdziwie ... a mimo to nie wychodzi. I to chyba nie jest niczyja wina.. Czasami brakuje trochę woli żeby coś zmienić, żeby nad sobą popracować, żeby usiąść i powiedzieć " Kochamy się, zmieńmy to co nas zabija bo inaczej nam się nie uda". Ja naprawdę uważam, że jeśli ktoś prawdziwie kocha to jest w stanie góry przenosić i wiele zmienić, poprawić, postarać się chociaż. Niestety w praktyce najczęściej jest tak, że to my kobiety się bardziej staramy ale z czasem po prostu brakuje nam już siły. Powiem jedynie,że według mnie podstawowym problemem nas kobiet jest to ciągłe ufoszenie, częste szukanie dziury w całym i permanentny brak zaufania. Facetów takie coś po porstu wypala, jeżeli czują że kobieta nie jest z nich zadowolona i jest nieszczęsliwa, niezadowolona i ufoszona to traktują to jako porażkę ich jako mężczyzn. I dlatego też się nie dziwię, że w którymś momencie się poddają. Tak jak my chcemy mieć u boku silnego, dobrego, czułego i opiekuńczego mężczyznę, który zapewni nam poczucie bezpieczeństwa i miłości - tak oni chca u boku zadowoloną, uśmiechniętą dziewczynę na której mogą polegać i która przede wszystkim jest z nimi szczęśliwa i oni to widzą. Wtedy nabierają skrzydeł i kochają prawdziwie. Tak wnioskuję z własnych doświadczeń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, ja z jednej strony jestem bardzo wrażliwa ale mam tez druga stronę - typowo kobiecą, która lubi postawić na swoim, jest podejrzliwa, przegina, fochuje się itp. Wynika to z tego,że ja przysłowiowo "nie dam sobie w kaszę dmuchać". Tak było przez ten cały związek, żadne nie chciało ustąpić, stąd wieczne przepychanki. najbardziej zdziwiło mnie jak kiedyś ojciec mojego byłego zasugerował mu,że chyba jest pod moim pantoflem,że to ja decyduje. Później kłóciliśmy się, bo podobno koledzy się z niego wyśmiewali,że Anka to taki "żandarm" itp. A ja mówię spoko, szkoda,że nikt nie widzi tego,że Michał robi sobie, co chce, chciał coś, to to miał, chciał jechac do Warszawy-nie zabraniałam mu, ja chciałam pojechać na wakacje do Niemiec do pracy - to nie mogłam, bo on tego nie wytrzyma, chciał iść z kolegami się najebać - nie pytał mnie o zdanie, czasem nawet o tym nie wiedziałam i mówię Ty chyba chory jesteś,że niby pod moim pantoflem. Tylko ja na zewnątrz staram się być twarda, nie pokazuje tego, co czuję, jego ojciec myśli,że ja taka cwaniara trochę jestem, taka pewna siebie - a tak wcale nie jest, tylko tak jak mówię, w pewnych sytuacjach nie dam sobie w kaszę dmuchać. I on też ma drugą stronę, bo taki niby z niego cwaniak, a w domu - nikt nie wie jaka z niego przytulanka, jak to chce,żeby go bez przerwy miziać po pleckach po brzuszku, taki pieszczoch mówiący czułe słówka. A druga strona - ta, którą już znacie, czyli taki, jak teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No, nie taka zupełnie wolność, dupa inna była a tak naprawdę to skąd mogę niby wiedzieć,że dalej jej nie ma? wiesz, mi się już różne myśli nasuwają i teraz to już we wszytsko uwierzę. Równie dobrze może być tak,że pokłócił się wtedy z tą panną, odezwał się do mnie, zobaczył,że jednak nie będzie tak łatwo, jak myślał, zmył się i pogodził z tamtą. I kto mi da gwarancję,że tak nie było? niby znałam tego człwieka i kiedyś nie uwierzyłabym w coś takiego ale jak patrze na ten świat, to już nic mnie nie zdziwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja właśnie przczytałam kiedyś pewne słowa: "Najtrwalsze uczucie rodzi się w bólach". I w sumie nadal w to wierzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×