Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pustelnik na oceanie

Samotność to nie brak ludzi wokół...

Polecane posty

Gość taka prawdaaa
zgadza sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpornamilosc
odpornamilosc - ja też bym chciał puścić hamulce, ale nie potrafię Może to by chociać na chwilę pomogło? Na chwilę pewnie tak;) Nie potrafisz puścić hamulców? Może za dużo o tym myślisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Digital Ghost
Może załóżmy Klub Anonimowych Samotników? :D. Cześć, jestem Ewa, mam 21 lat i jestem taka jak Wy :). A w każdym razie mamy wiele wspólnych cech. Czytając wcześniejsze wypowiedzi aż byłam czasem zaskoczona, że "łał, a myślałam, że tylko ja tak mam!" Strasznie boję się ludzi. Mam lepsze i gorsze okresy w życiu, ale ciągle wisi nade mną lęk przed negatywną oceną. Jestem potwornie zakompleksiona, głównie dlatego, że jestem brzydka, gruba i rodzice mnie nie kochali :) (teraz potrafię się z tego śmiać, ale to okrutna prawda). Mam wrażenie, że wszystko, co robię, robię źle i że jestem osobą, jak to określił założyciel topiku, "podrzędną". A to z kolei budzi we mnie bunt i frustrację, bo nie chcę być podrzędna. Najgorsze jest to, że miałam kiedyś nadzieję na pozbycie się samotności. I przepadła. Mam znajomych i kilkoro przyjaciół. Chodzę z nimi na piwo, na imprezy, spotykam się w 4 oczy, słucham, zwierzam się. To cudowni ludzie, ale interesujemy się innymi rzeczami, mamy trochę inne spojrzenie na świat, inne poczucie humoru i wiem, że oni mnie nie zrozumieją. Nie zrozumieją ani tego, co mnie zachwyca ani moich marzeń ani tego, co mnie tak gnębi. Tymczasem na studiach, kiedy miałam akurat trochę lepszy okres, poznałam ludzi, którzy by zrozumieli. Z którymi zawsze miałam o czym rozmawiać, którzy wiedzieli, o co mi chodzi, jednocześnie imponowali mi i pozwalali czuć się dobrze. Wśród nich był nawet On - moje jedyne w życiu, niespełnione zakochanie. Ale przyszły problemy, przyszedł gorszy okres i wszystko się spieprzyło. Wmówiłam sobie, że nie jestem dla nich dośc dobra, zablokowałam się, zaczęłam ich odrzucać, przestałam być sobą, zachowywałam się jak idiotka, użalałam nad sobą... Teraz nie mam już z nimi nawet kontaktu, a moja samotność boli 100 razy bardziej. I straciłam już nadzieję na to, że ktoś "odpowiedni" może mnie polubić, pokochać... Ciągle tylko wspominam ten krótki, dobry czas i analizuję, analizuję, analizuję. Za dużo myślę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MałaSamara
DigitalGhost -> ale Ty nadal się nad sobą użalasz. Nie sądzę, żebyś była już w tak zaawansowanym kwiecie wieku, żeby nie móc rozpocząć czegoś nowego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×