Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zmarnowane życie

zmarnowane życie - nie mam nic poza pracą, której nienawidzę

Polecane posty

Gość CalkiemInnaAleRownieNieszczesl
to niesamowite jak niedoceniamy tego co mamy:( autroko jestem taka sama jak ty ale w gorszej sytuacji bo bez zadnych sukcesow, bez doswiadczenia, bez perspektyw, jedynie w poodbnym wieku:O i zyciowym smutku:( tez jestem zalamana juz - nie potrafie znalezc sobie pracy, a latek coraz wiecej na karku. mysle, ze pracodawcy docaniaja takich luzi jak ty, ktorzy cos osiagneli w pracy, tak wiec napewno masz ogromne szanse na sprawdzenie sie w innej dziedzinie. skoro w innej pracy bylas dobra to dlaczego w innej mialo by Ci sie nie udac? A co ja mam powiedziec? eh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
To jest najczęstsza myśl jaką mam. Tylko to cholerne poczucie obowiązku i świadomość tego, co zrobiłabym rodzinie mi nie pozwala, ale nie wiem, jak długo jeszcze... I ta maleńka nadzieja, że może jeszcze zdarzy się cud. Tylko każdego dnia jest jej coraz mniej i coraz trudniej ją znaleźć, coraz częściej znika zupełnie. Sama boję się siebie i tego, co mogę zrobić, jak wpadam w ten histeryczny płacz i to straszne "nie wiem, co ze sobą zrobić"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Snoopd
Polubiłem cie bo ambitna chyba jednak jestes, tylko, ze cel starcilaś, ale zawsze mozna obrac nowy :). Na pocieszenie powiem, że tez mailem kumpele, która matrudziła niemal identycznie jak ty, właściwie te same slowa prawie, a dzis spbie fajnie zyce układa, nigdy nie wiadomo co sie wydarzy. A nie mów, że nie chcialabys sie obudzic, u mnie np. wykryto pdjerzenie powazniej choroby ( jakis rodzaj choroby OUN) więc pomysl że zawsze moze byc gorzej. Staraj sie cos znmienić, tylko pamietaj ze to potrwa troche czasu i sie nie zniechecaj. pozdrowka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Dziękuję za dobre słowo :( Tylko, żeby coś mogło się zmienić i żeby coś w tym kierunku robić, trzeba wiedzieć, co. A mi wydaje się, że już tak bardzo wpadłam w to błędne koło, że już tak wiele złego się wydarzyło, że nie jestem w stanie tego przerwać. Nie mam nikogo, kto by mnie wsparł, pomógł, wyciągnął rękę, albo cociaż przytulił i powiedział, że będzie dobrze tak, żebym chociaż na chwilę uwierzyła. Wiem, że może być gorzej, jeśli na przykład byłabym właśnie chora. Tylko co by to zmieniło? Poza tym ja od półtora roku nie jestem w stanie nawet dotrzeć do lekarza na podstawowe badania, najpierw z braku czasu, a teraz jeszcze "bo po co". Włosów mam połowę, wyciągam je garściami, schudłam 6 kg w dwa miesiące, a nie bardzo było z czego, a ostatnie wyniki miałam takie, że dostałam przykaz powtórzenia wszystkiego najpóźniej po pół roku. Minęły dwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PulinaPaulinaPaulina
mam wrażenie że boisz sie zmian. nie cierpisz swojej pracy, a mimo to nie szukasz nowej, mówisz że nie masz na to czasu, ale wydaje mi sie że to tylko swego rodzaju wymówka, bo tak naprawde boisz sie zmian. Cóż nie dziwie Ci sie, każdy z nas boi sie zmian w swoim życiu. Ale pomyśl, że jesli teraz nic nie zrobisz, to za 5, 10 czy 20 lat Twoje zycie bedzie wyglądało tak samo i coraz bardziej bedziesz sie czuła sfrustrowana i nieszczesliwa. A na pewno tego nie chcesz. Dlatego podejmij wyzwanie i postaraj sie coś zmienic. Zadaj sobie pytanie co bys chciała robić w zyciu. Może niekoniecznie szukaj pracy gdzie indziej, może postaraj sie otworzyc własny biznes. Weź urlop w pracy który Ci przysługuje, a jak masz z tym problem to zadzwoń i udawaj że wymiotujesz od samego rana i musisz zostać w domu :P I posiedz ten dzien i poswiec go sobie, na odpoczynek i zastanowienie sie co Ci przyniesie radośc w życiu. A potem spróbuj zrealizować swój plan. Nie zasłaniaj sie od razu brakiem mozliwosci finansowych, mozna wziac kredyt badz uzyskac wspracie z unii eropejskiej na nowy interes. Nie zniechecaj sie jeśli od razu nie wpadnie Ci cos do głowy, poszukaj natchnienia w gazecie, internecie, telewizji. Skup sie na sobie, spraw sobie jakaś przyjemnośc. Olej pranie, prasowanie i zrób cos dla siebie. Co do przyjaciół, to miałam podobnie jak Ty, dwa lata siedziałam w anglii, po powrocie byłam bardzo zestresowana, miałam tam bardzo stresująca prace. Przy pierwszym spotkaniu ze starymi znajomymi, nie odezwałam sie praktycznie słowem. Byłam jakaś spieta, miałam pustke w głowie i wrażenie że nie mam wogóle z nimi o czym gadać, bo nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Ale po jakimś czasie zrozumiałam własnie że potrzebowałam odpoczynku, skupieniu sie na sobie, przestać żyć w stresie, uspokoic sie, a przede wszystkim mimo, że mój język na początku wydawał sie sparaliżowany, starałam sie w wolnych chwilach spotkać ze znajomymi, po jakimś czasie zauważyłam że jestem coraz bardziej wygadana, że mam coraz wiecej tematów do rozmów. To że wczesniej nie miałam z nimi o czym gadać powodował stres. Naprawde radze Ci moje rady wziąśc do siebie, wiem że boisz sie zmian, ale każdy sie ich obawia, przeciez nie chcesz żeby Twoje życie wyglądało tak samo za kilka lat, zmień w nim coś. I nie mów że sie nie da lub że nie ma wyjścia z sytuacji, bo jak tak jest tzn. że nie ma problemu :) Z każdego problemu jest jakieś rozwiązanie :) Pamietaj że potrzebujesz czasu żeby stres sie z Ciebie ulotnił, ale gdy wyluzujesz sie to od razu poczujesz sie lepiej, nie tylko odkryjesz co chcesz w życiu robic, ale też Twoje życie prywatne ulegnie poprawie. Wiem to z własnego doświadczenia :) Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sateee
calkiemInnaAleRównieNieszczesl ja mam chyba podobnie,może jeszcze gorzej niż Ty :( bo nie mam żadnych szans, ani znajomi,ani dobra praca,ani nic:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niena.
Dziewczyno, jak Ty chrzanisz od rzeczy... Cały czas tylko koncentrujesz się na tym, że zmarnowałaś sobie życie i nic już dobrego Cię nie spotka. Myślenie godne zbuntowanej gimnazjalistki. Wybacz te ostre słowa, ale ja tak to widzę. Zrób coś z tym, zamiast gadać. Opowiadając w kółko, że wszystko zmarnowane, nie pomożesz sobie. Musisz zacząć działać, albo dalej bredzić jak to sobie schrzaniłaś życie. Nie masz nawet trzydziestki, wszystko przed Tobą. Tylko musisz chcieć i musisz działać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powinnaś wiedzieć z tej swojej
psychologii, że masz objawy chronicznego stresu psychologicznego i po prostu depresji. Miałam to samo, tylko gorzej, bo bez sukcesów zawodowych (ale przynajmniej nie żyłam w takim napięciu z powodu pracy). Powiem więcej: miałam to samo z tych samych powodów. Rozwiązanie banalne: poznałam obecnego męża. Zaraz pewnie się zlecą stadka "nowoczesnych i wyzwolonych", które mnie nazwą słabizną i miernotą bez ambicji, ale w nosie to mam. Mąż jest sensem mojego życia i teraz też nienawidzę każdego ranka, kiedy wstaję do pracy, ale przynajmniej mam to, co najważniejsze i ŻYJĘ. Teraz rada. Najpierw leki (tak, tak). Dziewczyno, jesteś w stanie, który stanowi niebezpieczeństwo dla Twojego życia (na końcu jest samobójstwo). Potrzebujesz psychiatry i delikatnej pomocy farmakoterapii na początek, żebyś w ogóle nabrała minimum sił do funkcjonowania i zmiany. Póki nie nauczysz się na powrót sama uśmiechać, chemia Ci musi pomóc rozciągnąć usta. Tak uważam. Następny krok to Twoje życie, ludzie. Wszystko po malutku. Znajdź też powiernika (może być psychoterapeuta, choć mnie to akurat by chyba nie pomogło, zresztą trudno o dobrych). Choć rada jest właściwie głupia, bo w dzisiejszym świecie, znaleźć przyjaciela, to prawie fikcja. Ale może jest ktoś z bliskich, kogo nie doceniasz? Mama np.? Nie myśl o końcu (naprawdę jestes młoda), masz głęboki DÓŁ, ale Twoje życie jeszcze trwa i wszystko może się zdarzyć. Mocno pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Paulina, to wszystko fajnie brzmi i sama udzielałam podobnych rad znajomym w przeszłości. Tylko niestety teoria i praktyka to dwie różne rzeczy. Nie boję się zmian, wręcz przeciwnie. Bardzo chciałabym zmienić wszystko. Spakować się, wyjechać na drugi koniec świata i zacząć od początku. Nie mialam nigdy problemu z adaptacją w nowym miejscu, z poznawaniem nowych ludzi, itp. Tylko nie mam bodźca, czegoś, co by mi to umożliwiło, popchnęło. A przede wszystkim nie wiem, co chcę robić. Długo wydawało mi się, że wiem, ale teraz już nie. Nie mam jak szukać innej pracy. Wychodzę z domu ok. 6.30, wracam ok. 19 (ale na przykłąd wczoraj o 23.30). W tej sytuacji ciężko jest wysłać cv, a co dopiero spotkać się z kimś. Poza tym ja nie wiem, gdzie miałabym szukać tej pracy. Nie chcę robić tego samego tylko w innej firmie, bo to niczego nei zmieni. Urlop mam wykorzystany, spędziłam go w domu na kanapie, płacząc od rana do nocy. Urlopu na żądanie nie mogę wziąć, bo nie pozwala mi poczucie odpowiedzialności. Po redukcjach zatrudnienia w firmie zostało kilka osób, pracy jest na 3 razy tyle, jeden dzień nieplanowanej nieobecności zawala cały projekt. Własny business to przede wszystkim ogromne pieniądze i czas (o pomyśle nei wspominając, bo tych akurat kilka mam). Kredyt owszem można wziąć, kwestia czy wystarczającej wysokości, ale żeby go spłacać, trzeba pracować, bo nie od razu ma się zski z danej działalności. Pracując nie ma się czasu na rozkręcanie własnej działalności. Dotacje unijne owszem, ale najpierw trzeba je dostać, a praktycznie wygląda tak, że najpierw trzeba wyłośyć pieniądze a później dopiero jest zwrot. Z rozmową samą w sobie nie mam problemu. Nie boję sięludzi, jestem ponoć wygadana (czasami chyba aż za bardzo). Tylko rozmawiać trzeba mieć, o czym. Nie chodze do kina, nei chodze na imprezy, nie jeżdżę nigdzie, w moim życiu nie dzieje się nic ciekawego, ani w ogóle nic. Owszem mogę pogadać o pierdołach i to robię jak już muszę gdzieś wyjść, śmieję się, żartuje, itd. Tylko coraz rzadziej i coraz krócej to trwa, bo moi znajomi są już na innym etapie, mają rodziny, dzieci i coraz mniej wspólnych tematów. A Ci którzy nie mają, właśnie wyjeżdżają, wychodzą, coś robią i mają o czym rozmawiać. Ja poza pracą nie mam nic. Dosłownie i bez żadnych "ale". Więc jak sama widziesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powinnaś wiedzieć z tej swojej
"Twoje życie jeszcze trwa i wszystko może się zdarzyć" To banał, co napisałam powyżej, ale... naprawdę tak jest. Kiedy ja byłam w takim stanie, że przed skończeniem ze sobą chronił mnie tylko strach, pomyślałam sobie: Przecież i tak umrę. Każda godzina zbliża mnie do upragnionego końca. Więc przeżyję to życie, bo chce mieć pewność, że nic więcej się nie wydarzy, ze cudu nie będzie. Ale cud się zdarzył :) Bo to był cud (nie będę tłumaczyć wszystkich okoliczności, ale moja sytuacja była specyficzna).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CalkiemInnaAleRownieNieszczesl
sateee.... to my dopiero mamy przejebane eh:/// nie wiem jak Ty aale ja nawet nigdy nie pracowalam , a niedlugo stuknie mi 30 dziestka :o Chyba zle wypadam na tych nielicznych rozmowach kwal., bez doswiadczenia, sukcesow, i wiary skazana jestem na upadek 😭

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ty tylko kasa i kasa
mówię kup kawałek ziemi i zostań rolniczką na Podlasiu stresowac będziesz się tylko pogodą, żeby ci dobrze rosło a na wsi jest głód kobiet to i tego tak upragnionego męża znajdziesz szybko ale ty jesteś nastawiona na nie kto ci każe pracować jako sekretarka?? zatrudnij się jako sptrzedawczyni w mięsnym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaulinaPaulinaPaulina
i naprawde nie czujesz żadnego bódzca gdy pomyslisz że jak nic nie zrobisz nic nie zmienisz, to Twoje zycie za kilka lat byc może bedzie wygladało tak samo? Nienawidzsz pracy, płaczesz jak do niej jedziesz, płaczesz jak z niej wracasz. Ale nie zmienisz nic, bo nie masz czasu żeby cos zmienić. Myśle że jeśli sama nie jesteś w stanie sie przemóc i dac wypowiedzenia i tak jak piszesz spakowac sie i wyjechac, bądz po prostu cos zmienić, to radze Ci sie udać do psychologa, tak jak ktoś Ci już tutaj radził, może dzięki jego pomocy znowu poczujesz że warto żyć. Nie pisz że zmarnowałaś sobie zycie. Jestes młoda i całe życie masz przed sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
niana, a możesz podać jakieś konkrety. Bo to, co napisałaś, to przepraszam, ale neistety jest zbiór frazesów. Gdybym wiedziała, co zrobić ze swoim życiem, co zmienić, natychmiast bym to zrobiła. Powinnaś wiedzieć.... Nie mam nikogo takiego, Mama ma dosyć własnych problemów, jednym z nich jest właśnie ta moja chroniczna rozpacz, bo już nie jestem w stanie dłużej tego przed nią ukrywać. Chciałabym być normalnym dzieckiem dla swoich rodziców, jechać do nich w weekend, zrobić coś razem, a nie tylko dostarczać im zmartwień, ale nie potrafię. Nikogo innego nie mam. A posiadania męża nie uważam za brak ambicji. Wręcz przeciwnie. Bardzo chciałabym mieć kogoś z kim mogę porozmawiać a nie siedzieć wiecznie sama w pustych ścianach, z kim posiedzieć przed telewizorem, komu zrobić obiad (bo to lubię, podobnie jak przetowry, które produkuję i wstawiam do szafki, bo nie mam co z nimi zrobić), kto zrobiłby mi herbatę, jak wracam padnięta, z kim mogłabym planować wakacje, zakupy, dzielić się obowiązkami albo pójść na spacer. Wtedy w moim życiu byłoby coś, co miałoby jakiś sens, a nei tylko praca i pustka. Ale tego nie ma i nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Napisałam wyżej, że chodzę do psychologa, a właściwie chodziłam, bo zamierzam z tym skończyć. Terapia ma sens, jeśli masz w sobie chęć i wiarę, a ja już nie mam nadziei i to jest problem. Bardzo chcę zmienić swoje życie i czuję, że jeśli tego nei zrobię, będzie tak nadal, tak jak piszesz. Tylko ja nie wiem, co mam zrobić, jak mam to zmienić. Złożyć wypowiedzenie, spakować się i co dalej???? Jak zapłacić za mieszkanie? Gdzie pójść z tym spakowanym plecakiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwwzzwwz
To ja mam to samo, z tą różnicą że nie zarabiam i nie robię kariery, a zostałam na uczelni i skrobię doktorat. Mieszkam z rodzicami. Mam 26 lat. Kocham eksa, który od lat milczy. W sumie - uczelnia, dom, uczelnia. I płacz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powinnaś wiedzieć z tej swojej
"Ale tego nie ma i nie będzie" Tego wiedzieć nie możesz. Ja byłam tak samo przekonana, a jednak stało się inaczej. Tak jest właśnie w życiu. Może być totalne goowno do samego końca, ale może stać się zupełnie inaczej, choćby się wydawało, że wszystkie szanse przepadły. Ja sobie postanowiłam, że jednak przetrwam i przekonam się, że niestety jednak tylko goowno mi pozostało. I całe szczęście że tak zrobiłam. Proszę, idź do psychiatry na początek. Musisz przestać płakać, muszą Ci przestac wypadać włosy ze stresu, musisz przybrać na wadze, musisz być w stanie się uśmiechnąć. Teraz nie ruszysz z miejsca, bo po prostu nie jesteś w stanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ty tylko kasa i kasa
"Jak zapłacić za mieszkanie? " wyobraź sobie sprzedawczynie w mięsnym, rolnicy, rozwoziciele pizzy też płacą za mieszkanie :-P na początku pisałaś, że chciałaś byc kims innym, to napisz nam tu kim to chciałas być? niektórzy w twoim wieku dopiero studia zaczynają, jekoło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaulinaPaulinaPaulina
piszesz że masz pare pomysłów na interes, weź kredyt, zwolnij sie z tej cholernej pracy i zacznij w końcu robic to co lubisz, przestaniesz płakac, znowu zaczniesz sie uśmiechac do siebie w lustrze, znowu bedziesz miała czas dla znajomych, czas na to żeby kogos poznać. a jak cały czas bedziesz wszystkim na wszystko odpisywała nie, bo... nie, bo...nie, bo to też nie, bo..... to masz racje za pare lat Twoje zycie bedzie wygladało tak samo. I to powinno byc dla Ciebie dużą motywacje, że jeśli nic nie zrobisz, to faktycznie zmarnujesz sobie życie. Ale jeśli mimo to dalej nie czujesz sie zmotywowana, to naprawde poszukaj pomocy specjalisty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powinnaś wiedzieć z tej swojej
A jaka praca? A myslałaś o spróbowaniu znalezienia jakiejś ciepłej, nieambitnej, urzędniczej posadki? :) Serio mówię, choć piszesz że biurowej roboty nie chcesz wykonywać. Ale 8 godzin, mała ale pewna kasa, godzina 15.00 i frruuu do domu :) Nic Cię nie obchodzi. Nie każdy musi w życiu chcieć zaharować się na śmierć i osiągnąć sukces. Czasem praca jest tylko podstawowym narzędziem do zarobienia na chleb. I tak też jest dobrze. To tylko współczesny świat chce nam wmówić, że kariera i kasa to sens życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oO.
a mi sie wydaje, ze łatwiej Ci jojczyć niż coś naprawdę zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Ale jak mam spłacać kredyt (zakładając, że bym go dostała), jeśli zwolnię się z pracy???? Własny interes jak genialny by nie ył wymaga najpierw dużych nakładów finanasowych i pracy i nie daje od razu zysku. Kim chciałam być? Już prawie nie pamiętam. Chciałam mieć pracę, która nie będzie zabierała mi całego życia, która będzie środkiem do celu a nie celem samym w sobie. Chciałam robić coś kreatywnego, co da mi satysfakcję, miec pracę związaną z pisaniem, tworzeniem czegoś, całe studia pracowałam pisząc, podobno potrafiłam to robić, myślałam o PR, przez chwilę pracowałam w marketingu, z tego zrobiłam specjalizację i chciałam skończyć studia podyplomowe. Może robić coś własnego, pracować sama dla siebie. A przede wszystkim chciałam być żoną, mamą, mieć ludzi wokół siebie, poznawać świat, podróżować, robić masę małych, drobnych codziennych rzeczy, które dają radość, nawet jeśi są obowiązkiem i cieszyć się każdym dniem, a nie liczyć rano za ile godzin znowu pójdę spać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Oo, a możesz mi powiedzieć, co to według Ciebie jest "coś" Bo ja wiem, że coś muszę zrobić, tylko naprawdę cały problem polega na tym, że ja nie wiem, co to jest to "coś"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaulinaPaulinaPaulina
no tak masz racje, mój pomysł nie należał do najlepszych. Ale ktos tutaj napisał, że może warto żebyś jednak postarała sie wygospodarowac chociaż troche czasu, i postarała sie znaleźc spokojna prace, owszem za biurkiem, ale taka która kończy sie o normalnej godzinie, jest za mniejsze pieniądze, ale tak jak ktos napisał kończysz o 15, 16 i uciekasz do domu. I to by było na początek, uwolnisz sie od stresu, znowu zaczniesz mieć czas dla siebie. I bedziesz równiez miała czas żeby stworzyc coś własnego, na poczatek zastanowić sie co by to miało być, sprawdzić swoje mozliwosci finansowe, może otworzyć własna strone internetowa na której byś realizowała swoje pomysły. A kiedys może byś ruszyła pełna para o ile nadal bedziesz chciała :) Uważam że to nie najgorszy pomysł. Miałabys prace w której byś kończyła o normalnej godzinie a po pracy miałabyś czas dla siebie oraz czas na to żeby zrealizowac swoje marzenia. No i na pewno bedziesz miała wówczas wiecej okazji żeby kogos poznać.. Co sądzisz o tym pomyśle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Paulina, bardzo Ci dziękuję za zaangażowanie. Naprawdę, to chociaż na chwilę przywraca mi jakies poczucie, że gdzieś jest ktoś, z kim mogę chociaż porozmawiać, a nie tylko te okropne puste ściany. Nawet jeśli krytykuję Twoje pomysły, doceniam je naprawdę. po prostu ja już przeanalizowałam wszystko i stąd to moje ciągłe "nie bo...". I znowu, strona internetowa ale z czym? Kiedy? Praca do 16? Ja z tej też często jeśli się nie pali akurat wychodzę między 16 a 17, czasami nawet o 16, tylko dojazd do domu zajmuje mi 2 godziny. Jeśli muszę zajechać po zakupy albo cokolwiek załatwić ten czas jeszcze się wydłuża. Wychodze tak rano, że nie jestem w stanie jechać gdzieś od razu z pracy, chyba, że to jakaś sprawa urzędowa itp. Normalnie chcę przyjechać do domu i chociaż się wykąpać i przebrać. Wtedy jest już tak późno, że na nic nie mam siły. Mieszkania póki co nie mogę zmienić, jego wybór to był kolejny błąd życiowy. Jak sama widzisz, sytuacja jest patowa i nie ma rozwiązania :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaulinaPaulinaPaulina
sama Cie zaraz znajde i udusze :) na pewno jest jakieś rozwiązanie :) Wiesz, a powiedz mi szczerze, jak bys np. poznała kogos, tego jedynego, to wtedy praca dalej byłaby dla Ciebie takim koszmarem? Bo pisałas że marzyłas o poznaniu kogoś i założeniu rodziny. Może to tak naprawde głównie o to chodzi? Wiesz rozumiem, że nieraz kończysz o późnej godzinie i zwyczajnie nie masz czasu dla samej siebie, ale jak sama piszesz nieraz tez wyjdziesz nieco wcześniej, z tego co zrozumiałam weekendy też masz wolne, a w każdym badz razie mniej obłożone pracą :) Tylko sie od razu nie wzbraniaj przed tym pomysłem, ale jeśli doskwiera Ci samotnośc, to może zdecydujesz sie na poznanie kogos np. poprzez biuro matrymonialne (gdzie wbrew pozorom, wcale nie ogłaszaja sie tam tylko 70 latkowie lub napaleni zboczeńcy) lub spróbuj poznac kogos przez internet. Ja swojego już niedługo męża poznałam własnie przez internet. Owszem trzeba uważać, bo nieraz są jakieś świry ale też nieraz kończy sie szcześliwie. Chociaz bardziej pewne są biura. Mozna sie od razu ogłosić w kilku. Bo cały czas odnosze wrażenie, chociaż może to tylko wrażenie, że jakbys faktycznie miała ta druga połówke, to praca nie byłaby już dla Ciebie takim wielkim zmartwieniem, może nadal nie dawałaby Ci satysfakcji, ale nie byłoby to juz takie ważne...Czy mam racje? Jesli tak to naprawde zachęcam Cie do poznania kogos własnie w wyżej wymieniony sposób, bo w pracy znasz już każda osobe, obracasz sie w kręgu tych samych znajomych, więc ciężko poznać kogos nowego. A na godzinna lub dwugodzinna kolacje o 20 badz 21 mysle że znajdziesz czas, więc nie krzycz od razu że nie miałabyś czasu :) Czy mam troche racji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaulinaPaulinaPaulina
cóż, ide juz spać, jednak licze na to że później mi odpowiesz. Tym razem wpisuje swój e-mail. Może bedziesz chciała popisac ze mną? Pa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Masz bardzo dużo racji. Tak jak napisałam, praca nigdy nie bhyła i nie chcę, żeby była celem samym w sobie, a tylko środkiem do celu. U mnie praca i nienawiść do niej, brak satysfakcji nakłada się na wielką samotność (nie tylko w sensie związku). Mam poczucie, że w moim życiu nie ma nic pozytywnego, nic, co dawałoby mi jakąkolwiek satysfakcję. Nie daje jej praca, nie daje życie prywatne, bo go nie mam. Więc mam poczucie, że tracę czas i zapętlam się w tym coraz bardziej. Poznać kogoś fajnie i nieważne w jaki sposób, tylko ja nie mam kompletnie nic do zaoferowania drugiej osobie, co najwyżej wspomnienie po tym, jaka kiedyś byłam. Teraz jest tylko płacz, frustracja, złość i wszystko, co złe. Nie am ic w sensie pozytywnych uczuć i nic innego, zainteresowań, pasji, nie robię nic ciekawego, o czym mogłabym opowiedzieć. Mogę tylko uwiesić się na drugiej osobie i żyć jego życiem, a tego nikt nie wytrzyma. Tworzyłam związki w przeszłości i wiem, że partnerstwo i obupólne cieszenei się nie tylko swoim ale i własnym życiem jest bardzo ważne. A teraz znowu zaczynam koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×