Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zmarnowane życie

zmarnowane życie - nie mam nic poza pracą, której nienawidzę

Polecane posty

Gość ja też mam życie do dupy
ale przeczytałam te wszystkie tutaj "porady" i się obudziłam. czas wziąć życie w swoje ręce. mam 23 lata, od 5 lat pracuję. tak, od 5. poszłam do pracy zaraz po maturze. zaczynałam jako zwykła sklepowa, obecnie jestem z-cą głównego księgowego w dużej firmie. wkurwia mnie ta praca, wkurwiają mnie ludzie z którymi tam pracuję. obracam się w kręgu prezesa, wiceprezesów, dyrektorów. nienawidzę ich, tego ich "ę ą". 100 razy bardziej wolałabym pracować i mieć kontakt z ludzmi z hali, z produkcji... z normalnymi ludźmi. 2 razy przerywałam studia, wszyscy myślą, że jestem już na 3 roku, a ja nie jestem na żadnych. czyli jedno wielkie dno... czas to zmienić. dzisiaj zapisuję się na studia i je w końcu skończe. dzisiaj piszę CV i wysyłam je gdzie się da. uda mi się. uratuję swoje życie przed zmarnowaniem. :) dzięki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość faarnaa
a ja tam wiem ze zawsze nas ciągnie tam ,czego nie mamy ,kiedy ja mialam atrakcyjną prace to chcialam meza dzieci i byc gospochą domową teraz kiedy dopielam tago to chce do pracy i tam sie realizowac nie chce siedziec juz w domu, czlowiek chce byc tam gdzie go niema ,mysląc ze tam bedzie lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieska
Hej, Ja również mieszkam w Wawie, mam 27 lat, jeśli chciałabyś się zaprzyjaźnić to było by miło. Pozdrawiam, Nieska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz dobre życie i bedzie leps
ze POWODZENIA, UDA CI SIĘ! I pamiętaj jedno: nie warto wszystkiego poświęcac dla firmy, nawet jak się lubi swoją pracę. Ja ze studiami miałam identycznie, wszyscy mysleli, że jestem już na x roku. A ja zawalałam je przez pracę. Kochałam tę pracę - a pewnego dnia bez ostrzeżenia prezes poprosił mnie do siebie i wręczył wypowiedzenie. Samo wypowiedzenie to nic, bo w końcu każdego wolno zwolnić. Ale on powiedział mi w twarz, że jestem niedyspozycyjna, że dlatego mnie zwalnia - bo tak mu doniósł ktoś kto mnie serdecznie nie znosił, a prazes nie miał ze mna bezpośredniego kontaktu w pracy. Niedyspozycyjna: :-O pracowałam od rana do 18, 20, a czasem nawet po 22, bo takie były potzreby firmy. Kochałam te pracę i spotkał mnie taki afront. Wygrywałam dla nich konkursy i dostawałam nagrody... i przy wypowiedzeniu zamiast dziękuję to takie coś! Dopiero po fakcie dowiedziałam się, że miałam za plecami takiego co cały czas rył pode mną. To była moja pierwsza praca i emocjonalny cios był potężny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaulinaPaulinaPaulina
jestem pewna że masz dużo do zaoferowania :) W tej chwili cały czas masz prace i uciążliwe dojazdy do niej. To pochłania Cie w dużej mierze. To że mówisz ze nie masz nic do zaoferowania wynika z dołu. Podpowiem Ci cos co mi ułatwiło życie :P Jak wiadomo jak sie spotykamy z kims pierwszy raz nie mówimy tej osobie o naszych zmartwieniach i nie płaczemy, że to fajnie że ją poznalismy, bo sie czujemy samotni :D Wiadomo :D Zamiast tego prowadzimy rozmowe, często o pierdołach, często o poważniejszych sprawach. Ja jestem z natury osoba strasznie niesmiała, przy starych znajomych nie ma problemu żebym sie wyluzowała i ciagle mieliła ozorem :P Więc zawsze gdy wiedziałam że poznam kogoś nowego, albo wiedziałam że bedzie dużo osób których nie znam, wchodziłam sobie na takie strony jak wp.pl, onet, o2 i patrzyłam na główne tematy, wybieralam spośród nich te o których mozna pogadac, zadac komus pytanie, okej może to głupie, ale w ten sposób pokonywalam swoja nieśmiałość :P Mówisz żę nie masz nic do zaoferowania, ale przeciez, jeśli uważasz że teraz w Twoim życiu nic sie nie dzieje, to kiedys sie w nim coś działo na pewno :P Więc opowiedz jakąs historie sprzed dawnych lat, opowiedz też o swoich marzeniach np. o tym że marzysz żeby wyjechać do egiptu. Każdy z nas ma dużo do zaoferowania, bo nawet jeśli nasze życie w tej chwili tkwi w martwym punkcie, to nie znaczy że zawsze tak było i to nie znaczy że nie mamy żadnych marzeń, czegoś co chcieliśmy zrealizować, ale póki co z braku czasu lub możliwości nie możemy :) Zreszta jakbyś kogos poznała to nie wydaje mi sie żebyś żyła zyciem tej osoby, wydaje mi sie, że spotkania z Twoimi znajomymi znowu beda sprawiały Ci radość. Piszesz że większośc już pozakładała rodziny, ale jak kogoś poznasz, to też sie poczujesz jakoś tak lepiej, też bedziesz miała takie że tak powiem własne życie :) Więc myśle że wówczas z wieksza chcecia bedziesz chciała sie spotykać sie swoimi znajomymi. Bo teraz czujesz sie przegrana i te spotkania nie przynoszą Ci żadnej radości. Serio, daj sobie szanse na poznanie kogoś, może nie poznasz od razu ale za jakis czas na pewno. Grunt to dac sobie szanse. Bo jak sie obracasz w kregu tych samych znajomych i ludzi z pracy, to nic dziwnego że nie masz okazji poznac kogoś nowego. Naprawde zachecam Cie do skorzystania z biura matrymonialnego, albo nawet kilku. Bądz do założenia swojego konta w internecie :) możesz tez zrobić impreze u siebie w mieszkaniu, każdy znajomy bedzie musiał przyprowadzić ze sobą jedna osobe samotną, nieważne czy kobiete czy mężczyzne, chociaz postaraj sie o równowage, może wówczas kogoś poznasz, albo jakieś inne single sie poznaja wówczas :) Tak jak pisałam daj sobie szanse i nie schizuj sie tym że w tym momencie Twoje życie utkneło w martwym punkcie, to tylko chwilowy zastój, tak jak pisałaś potrzebujesz bódzca, mysle że tym bódzcem byłaby nowa miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Paulina, masz bardzo dużo racji. Tylko ta nowa miłość mogła mnie uratować jeszcze kilka miesięcy temu. Wtedy też tak o tym myślałam, wydawało mi się, że potrafię stworzyć fajny związek, itd. I przede wszystkim tego chciałam. A dzisiaj już nie. Dzisiaj nie mam na to siły, nie chcę nawet próbować. Parę tygodni temu poznałam fajnego faceta, właśnie przyjaciela przyjaciół, już kilkakrotnie do mnie dzwonił z propozycjami spotkania, a ja ciągle nie, bo nie mam czasu, nei bo jestem chora, nie bo coś itd. A prawda jest taka, że nie, bo nie chcę. Bo nie potrafię rozmawiać o niczym innym niż to, jak mi źle. Nie można w kółko opowiadać tych samych historii, nie można wiecznie żyć tym, co było kiedyś. Starciłam bardzo wiele, świtny kontakt z ukochanymi dzieciakami przyjaciół, z moją chrześnicą, która była dla mnie jak córka, a nie widziałam jej od pół roku, ludzi, których nazywałam przyjaciółmi albo chociaż znajomymi, dzisiaj znowu był sms z pretensjami, pomysły na to, co chciałam robić, choćby takie banalne jak pójście gdzieś, zobaczenie czegoś - najpier nakręciłam wszystkich, a teraz sama się wycofałam. Ja nie mam siły, energii, chęci, ja już nie chcę się szarpać. Chcę tylko pogodzić się z tym, że zmarnowałam życie, przestać walczyć i stłumić do końca tą głupią nadzieję. Zamknąć się w czterech ścianach, odciąć od ludzi i po prostu zniknąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozumiem Cie doskonale
ja mam to samo, jestem z Wielkopolski. Wstaje o 5:30, by zdazyc do pracy na 8, epizodycznie koncze o 16 (wtedy jestem w domu o 18), czesciej o 19, 20, 21, czasem 23. W odroznieniu od Ciebie, staram sie cos robic, mam mnostwo hobby, ale niestety wszystko robie po lebkach, poniewaz braknie czasu. Weekend spedzam na sprzataniu, gotowaniu na caly tydzien i rzadkich spotkaniach z przyjaciolmi. Od pol roku szukam pracy, ale mimo wyzszego wykszralcenia i kilkuletniego doswiadczenia zawodowego jestem zasypywana ofertami pracy za 1 000 zl (tyle wynosza moje oplaty). Najgorsze jest chyba to, ze spokojnie moglabym pracowac nawet te 10 godzin dziennie, gdyby nie dojazdy... gdybym mogla pracowac przez Internet (jestem grafikiem). Rozmawialam z szefem, ale niestety, KAZDEGO DNIA musze sie liczyc z tym, ze zostane dluzej w pracy i NIE WOLNO MI ODMOWIC. Roboty nie rzuce, bo innej nie mam, a niestety nie tylko ja jestem zalezna od moich pieniedzy. Jestem juz kompletnie zalamana :( Liczylam ostatnio, calkiem od biedy starczyloby mi 1600-1800 zl netto (teraz zarabiam znacznie wiecej, ale nie udaje mi sie wiele odlozyc) i o niczym wiecej nie marze, jak o SPOKOJNEJ POSADZIE. Nawet nie musi byc w moim ukochanym zawodzie, bylebym nie czula, ze sie wykanczam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozumiem Cie doskonale
powinnaś wiedzieć z tej swojej A jaka praca? A myslałaś o spróbowaniu znalezienia jakiejś ciepłej, nieambitnej, urzędniczej posadki? Niech mi ktos powie, jakim cudem mozna znalezc "ciepla nieambitna urzednicza posadke" - najwieksze marzenie wiekszosci osob poszukujacych pracy :) koneksji brak :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja taka sama
A myślałam,ze tylko ja mam tak mega do dupy. Mimo,ze skonczylam 2 rodzaje studiow nie pracuje w zawodzie. Pracuje w firmie - moje zadania do podpisywanie umow z klientami - wciaz tylko samochód..wieczne korki, sytuacje stresowe na drodze, uzeranie sie z klientami. Nienawidze tej pracy. Czasem placze w samochodzie..wiecznie tylko stres, stres, stres. Chcialabym umiec zostawic to wszystko i spelniac sie. Poki co - nie da sie. Autorko topiku - glowa o gory. Uwierz,ze sie uda. Ja w to wierze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z duszą na ramieniu
widzisz-doskonale cię rozumiem. Nienawidzę swojej pracy tak samo jak ty. Jadę tam odwalić swoje i tyle. siedzę tam bo dobrze płacą i jak na region to mam super pensje. Gdyby nie dziecko chyba bym umarła. Też marzę o innej pracy i będę jej szukać. Życie jest za krótkie, żeby marnować się i dusić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
To teraz wyobraźcie sobie swoje życie, w którym jest tylko ta znienawidzona praca. Nie ma dzicka, męża, hobby, znajomych, nic, tylko 4 puste ściany...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam podobnie
jak rozumiem cię - wstaje o 05.00 by zdążyć na 08.00 do pracy, teoretycznie kończę o 16.00, najwcześniej jestem w domu po 18.00 ale standardowo 19.00-22.00 ... w weekend miałam jeszcze zaoczne studia, na szczęście już kończę. ale pieniędzy nie mam zbyt dużych, przeciętnie zarabiam. też nie mam faceta, nie mam celu większego w życiu, a raczej mam ale nie mam siły go realizować:/ moje życie, to praca, studia, dom i tak w kółko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem ile masz lat ,ale słyszalam o przypadkach kiedy kobiety w srednim lub starszym wieku poznawały swoich partnerów. Na pewno kiedyś miałaś jakieś dobre koleżanki. Może spróbuj odnowić stare znajomości? Nawet przez naszą klasę można to zrobić. A przez znajomych można poznać swoją drugą połówkę. Myślę ,że powinnaś umieć oddzielić pracę od życia osobistego mimo,że jej nie lubisz. Wykorzystuj weekendy na spędzanie jak najwięcej czasu wśród ludzi. A może spróbujesz poznać faceta przez internet? Słyszałam o małżeństwach , które się tam zapoznały. Może i częśc swojego życia zmarnowałaś ,ale trzeba iść przed siebie . Nie pozwól żeby reszta też byla zmarnowana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość twój starszy musiał chlać
albo ktos z rodziców , ale zakładam że ojciec. Próbując zachowywać sie normalnie, nasladowałaś innych, przez pewien czas bylo dobrze, ale po pewnym czasie, gdy nie wyszlo wszystko tak jak chcialas, podlamałaś sie i straciłas cel w życiu, tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaulinaPaulinaPaulina
skoro nie masz siły żeby to zmienić, to zmuś sie do tego, zmuś sie do spotkania z tym facetem o którym pisałaś bądz z jakimś innym, zagadaj o czymś wesołym, a jak będziesz czuła, że już nie wytrzymasz, to jęcz cały wieczór, mów mu jakie masz do dupy życie, zapewne go wystraszysz, ale przy okazji sobie ulżysz. Nie wiem już jak mam Cie przekonać, że naprawde warto zmusić sie do czegoś, przemóc sie, pójśc na tą radke, wyjśc ze znajomymi, zmuszać sie, zmuszać sie i jeszcze raz zmuszać. Bo jak bedziesz siedziała w 4 ścianach, to ani nikogo nie poznasz, ani nie zdobędziesz nowych znajomych z którymi bedziesz czuła że możesz pogadac o wszystkim. Jeśli zamkniesz sie w 4 scianach to bedzie najgorsze co możesz zrobić. Nawet jesli nie masz ochoty na jakies spotkanie, zmuszaj sie i idz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sateeee
ja sobie nie muszę wyobrażać...mam chyba jeszcze gorzej,bo żadnego sukcesu nie osiągnęłam,jestem samotna, nie mam przyjaciół itd. co z tego,że mam więcej czasu skoro nie mam żadnych szans :( cztery ściany do końca życia, oby jak najkrótszego :( CalkiemInnaAleRownieNieszczesl ... no ja też przed 30-stką ... tylko ja już całkowicie beznadziejną sytuację mam :( Ty mam nadzieję, że lepszą i że w końcu coś się zmieni na lepsze u Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sateeee
zmarnowane życie... moja sąsiadka, może nie osiągnęła takiego sukcesu w pracy jak Ty,ale również pracująca zawodowo itd. poznała swojego męża po trzydziestce, a teraz ma już dwoje dzieci, więc nie jest powiedziane,ze Ty nikogo już nie poznasz. I spróbuj coś zmienić jeśli czujesz się nieszczęśliwa teraz, posłuchaj dobrych rad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elena 48
A ja sobie mysle, ze to wyglada jak depresja klasyczna.No moze nie taka by nie wstac z lozka i nie myc sie ale czesc objawow klinicznych.Mysle, ze mimo ewentualnego wsparcia psychologicznego potrzebne sa na poczatek leki p/ depresyjne i trzeba sie udac do dobrego lekarza.Potem myslec o wsparciu psychologicznym a dopiero pozniej o ewentualnych krokach zmieniajacych zycie.I dluzszy urlop czy zwolnienie na podreperowanie nadwatlonej psychiki.Potrzebujesz odpoczynku , odpoczynku i odpoczynku.Duzo snu i spacerow.A na zmiany nigdy nie jest za pozno.Sama jestem tego przykladem.Zajelam sie biznesem, ktory idzie mi swietnie mimo kryzysu.Zmienilam kraj , mam meza Niemca.Dla niego ale przede wszystkim sama nauczylam sie jezyka.Widzisz, jak odpoczniesz od tego kieratu bedziesz miala sily by zmierzyc sie ze wsoimi pragnieniami zmian.Pozdrawiam Cie goraco i sciskam cieplutko.Moja corka tez jest psychologiem ,stad sentyment wielki dla tej grupy zawodowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arbeit macht spass
zmarnowałam życie - wszystko negujesz!Zastanów się teraz po co założyłaś topik, skoro odrzucasz wszelkie podpowiedzi. Chcesz się tutaj żalić i pogrążać na tym topiku czy szukać pomocy?Myślę, że to pierwsze nic nie da.Masz depresję, jak psychoterapię również negujesz, to chociaż przyjmij psychotropki na okres jesienny by przetrwać, a od nowego roku korzystaj z przysługującego urlopu i szukaj pracy. Skoro boisz się skoku na głęboką wodę i całkowitej zmiany życia,to zacznij od tego, nie tkwij w tym, co cię doluje. Niech to będzie taktyka małych kroczków. Od czegoś trzeba zacząć. Mimo, że nie nie widzisz sensu rozwijania kariery zawodowej, możesz przecież zyskać tam nowych znajomych, którzy mogą wpłynąć na twoje życie. Skąd wiesz, że nic dobrego się nie wydarzy w nowym miejscu? Musisz oddalić się od tego co cię dołuje, a nie z góry zakładać, że wszedzie bedzie tak samo i tkwić w gównie i się zamartwiać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie doczytałam do końca Wycięłam jeden fragment : Bardzo chciałabym zmienić wszystko. Spakować się, wyjechać na drugi koniec świata i zacząć od początku. Zrób to i nic więcej. Nic nie zmienisz jeśli tego nie walniesz któregoś dnia. Jesteś blisko, a WIĘC ZRÓB TO ! !!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dokłandie musisz znaleźć kogoś
kto Cie tak wymłóci, że nawte zapomnisz na co narzekałaś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozumiem Cie doskonale
Ah, te Wasze "madre rady" - chcialabym wyjechac... pikok mowi: "wiec to zrob!" Autorka nie ma czasu na szukanie nowej pracy... wiec radzicie "znajdz nowa prace... w Urzedzie Miasta..." Zrozumcie, gdybysmy mialy w perspektywie nowa prace, gdybysmy mialy pewnosc, ze uskladane pieniadze starcza do momentu az ponownie staniemy na nogi, ze zmiana bedzie zmiana na lepsze, a nie z pracy za w miare sensowne pieniadze od switu do nocy na prace za kiepskie pieniadze do switu do nocy, od razu bysmy ciepnely nasze posadki. Ale niestety... rodzice nam nie pomoga, wujek nie zalatwi nowej pracy, a w Polsce nie bija sie o magistrow z doswiadczeniem, tylko o pracownikow fizycznych, cieplejsze etaciki zostawiajac dla krewnych i znajomych krolika...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarnowane życie
Tylko jak mam to zrobić? Spakować się i co dalej? Gdzie jechać? Co robić? co zrobić ze zobowiązaniami finanasowymi tutaj? Nie boję się skoku na głęboką wodę i przewrócenia życia do góry nogami. Tylko nei wiem, jak to zrobić, za bardzo jestem uwikłana w to, co jest, za wiele mam poczucia obowiązku i odpowiedzialności, nie tylko wobec pracy. Zmuszam się, a raczej zmuszałam do wychodzenia i w miarę normalnego życia chociaż raz na parę tygodni od wielu miesięcy, dłużej nie potrafię. Nie chcę innej pracy, nie mam szans na taką, jak bym chciała, bo już straciłam te kilka lat w obecnej i tego czasu nie cofnę. zresztą praca to nie wszystko. Podjęłam złą decyzję kiedyś, dałam się wsadzić w coś, czego nigdy nei chciałam. I dlatego wszystko przegrałam. Koniec kropka. Nie wiem, po co założyłam ten topik. Może chciałam zobaczyć, czy jest coś, czego nie widzę. Coś, o czym jeszcze nie myślałam, czego nie zauważam, co jest możliwe. Teraz widzę, że nic takiego nie ma. I nie, nie pochodzę z patologicznej rodziny. Może nie jest idealna, może za wysoko stawiano mi poprzeczkę, moze nei mam takiego poczucia własnej wartości, jak powinnam, ale mam normalną, zwyczajną rodzinę i rodziców, dla których chciałabym być radością, normalną dorosłą córką. Może napisałam niejasno, ale ja nie zrobiłam jakiejś niewiadomo jakiej kariery. Mam w miarę dobrą pracę, w miarę sensowne stanowisko, tylko ja już na nim więcej nei osiągnę. Ok, w ciągu roku awansowałam ze stażystki na managera przechodząc po drodze etap specjalisty. Ale to tylko kwestia inteligencji, jakiejś umiejętności myślenia, uczenia się, normalnego dogadywania z ludźmi, nic specjalnego. Zwłaszcza, że nie mam wykształcenia w tym kierunku i nei chcę tego robić. Stoję w miejscu, tarcę czas i życie i w tym samym miejscu będę już zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no to znikaj
Od wylewania żali jeszcze nikomu nic nie przybyło. Nie można się tak rozczulać nad sobą! Gdybyś naprawdę miała powody...a to?! Głupia praca?! To ją rzuć! Nikt nie przeżyje za Ciebie Twojego życia, kobieto! Im dłużej będziesz jęczeć i stękać jak to "nic Ci się nie chce" tym mniej czasu Ci zostanie na zmiany. Jeśli tak bardzo Ci się nic nie chce, nie zawracaj głowy. Albo idź po tablety, skoro masz tak mało silnej woli, by popracować nad swoim życiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arbeit macht spass
skoro pracujesz w branży, która ci "nie lezy", to dlaczego nie poszukasz w czymś pokrewnym psychologii albo czemuś co cię choć trochę interesuje? To, że jesteś managerem w innej dziedzinie, nie oznacza, że nie przyjmą cię na niższe stanowisko, skoro dopiero zaczynałabyś w innej branży. Pytanie tylko, czy zdecydowałabyś się na pracę na gorszych warunkach finansowych. Ja z pewnością kiedyś tak zrobię (btw. też skonczyłam psychologię i w tym chcę szukać), narazie tkwię w branży, która mnie męczy, ale przynajmniej zmieniłam firmę. Sam fakt zmiany środowiska (bez zmiany branży) wiele mi pomógł, bo byłam w takim samym stanie jak ty i tak samo myślałam. W sumie dalej tak myślę, ale już mnie to tak nie dołuje, bo przekonałam się, że nawet nidewielka zmiana, może wiele zmienić w moim zyciu - a dokładniej wpłynąć na lepsze samopoczucie, a co za tym idzie - percepcję całego mojego życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moniiiiiiii
ja równiez mam dość. mam 21 lat, pracuję od 8 do 18 w firmie logistycznej w Poznaniu, ciągle jestem w biegu, nie jem obiadów, nie mam czasu na wyjścia na miasto bo w weekendy studiuję, po pracy zazwyczaj jade do domu, zjem kolacje, obejrze film, poczytam ksiazke ide spać. zaluje ze tak wczesnie zaczelam prace i w tak powaznej firmie i na tak powaznym stanowisku - podpisuje umowy, negocjuje stawki itd.. po maturze od razu poszlam do pracy nie mialam w ogole wakacji. w tym roku udalo mi sie wyjechac na tydzien do turcji a poza tym.. ciagle praca i praca. awansowali mnie na inne stanowisko ale bez podwyżki, klócę się teraz o większą kasę ale póki co nie ma szans bo jest kryzys.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość quasedilla
Autorko nie masz jeszcze tak najgorzej naprawde..ja mam tak samo tylko ze nie mma nawet samochodu ani wlasnego mieszkania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
K-mać. Przestańcie się nad sobą użalać. A co byś zrobiła jakbyś nagle tą pracę straciła? I została na lodzie? Usiądziesz i będziesz płakać? Mówisz "nie boję się" ale jednocześnie analizujesz i planujesz. A jak byś nie miała co analizować? Daj namiar do swojego szefa, ja Ci to załatwię :) Będziesz musiała sobie poradzić i uwierz mi zrobisz to lepiej niz dotychczas. Albo chcesz tych zmian , albo siedzisz i płaczesz. Wybór należy do Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam gorzej niz ty
bo 1. nie mam pracy 2. nie mam faceta 3. nie mam zanjomych 4. nie mam wlasnego mieszkania 5. mam 33 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×