Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość katarzyna11

maz chce odejsc ode mnie

Polecane posty

Gość katarzyna11
a ja nadal nie mam pewnosci co do zdrady ale nawet jesli sie z nia nie przespal to i tak to byla zdrada wolal spedzac czas z nia niz ze mna... wczoraj znow rozmawialismy... i wyszlo na to ze wszystko zaczelo sie psuc jak ona sie pojawila... nie wiem co robic nadal chce ratowac ten zwiazek tylko ze mam 1000 mysli na minute a moj maz ... wczoraj wydawalo mi sie ze chce ratowac nasze malzenstwo a dzis rano przed wyjsciem do pracy byl bardzo smutny doslownie mial lzy w oczach najpierw mowil ze nic mu nie jest a potem powiedzial ze fakt cos mu jest ale nie chce o tym rozmawiac zobaczymy co bedzie dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość daj odejść temu chłopu
widać jak na dłoni, że zakochał się w tamtej jak możesz w ogóle jeszcze na coś liczyć wczoraj był zaskoczony i nie maiał czasu pomyśleć dzisiaj jest nieszczęśliwy, bo tak bardzo chce być z tamtą a tu go osaczają im więcej przeszkód, tym bardziej będzie go ciągnęło do niej tym bardziej będzie czuł się skrzywdzony i zacznie cię nienawidzieć może też być, że jeśli pójdzie do tamtej zrozumie, że to pomyłka i że kocha ciebie tak czy inaczej co tu ratowac gdyby to on się obudził i był stroną, której zależy, która chce ratować to co innego jak na razie sytuacja jest taka, że on jest w tym wszystkim małym biednym samolubem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze przyczyn moze byc kilka 1. Rzeczywiscie zakochal sie w tamtej 2. Tamta jest w ciazy 3. Zarazil sie jakas choroba ...? 4. Totalnie sie pogubil i nie wie co robic 5. ? Ogolnie musisz z niego wyciagnac o co mu chodzi bo ewidentnie nie powiedzial wszystkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kilka słow
Niestety Kasiu nie pocieszę Cię.Twój mąż ewidentnie się zauroczył tamtą kobietą a to nie przechodzi z dnia na dzień. Ja obserwowałam takie zuroczenie mojego męża kolezanką z pracy, nie reagowałam bo nie sadziłam, że opowiadanie o kimś to coś złego, zachowywałam się podobnie do Ciebie, spokój opanowanie , żeby potem zebrać za to zapłatę.W małżeństwie wtedy też zaczeło się dziać źle , obojętność mojego męża, płacz moj cichuto nocami, tyle że on wmawiał mi, że wszystko jest super i kłamał cały czas.Odkryłam nocne smsy, nocne rozmowy, przesiadywanie nocami na gadu.Poranne dzień dobry i smsy w ciągu dnia.Ogólne chowanie się z telefonem w toalecie, wyciszone dzwonki, trwało to troche. Do tej pory nie stać go na szczerość, twierdzi, że to nic takiego,że miedzy nami układało się świetnie,BZDURA.Nic się nie stało ??Tylko czemu czuje się oszukana i ZDRADZONA.Niby robi wszsystko żeby naprawić to co zepsuł, ale we mnie coś pękło.Chciałabym być taka jak Ty, mieć taka wolę walki i determinację do uratowania wszsystkiego.Bądź czujna i nie pozwól się okłamywać, jestes zbyt dobrą osobą, on ma swoje rozterki, ale sam do nich doprowadził, Kaiu zachowaj swoja dumę .Po prostu dajcie sobie czas na poukładanie wszsytkiego w waszych głowach i sercach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ratować co ratować
??? te resztki? a facet utwierdza się w błednym przekonaniu, że jest pępkiem świata, że wszystko się wokół niego kręci, że on jest tu najważniejszy i tylko od niego zależy czy uwije sobie gniazdko przy tamtej, czy łaskawie zostanie z tobą nosz w mordę przecież to dorosły facet, ma dziecko niech przestanie stosować uniki niech bierze na siebie odpowiedzialnośc oczywiście jego rodzice narzucają styl - "daj mu czas", "nie naciskaj", "niech przemyśli" to bardzo komfortowa dla niego droga postępowania i nadal może się ślizgać, mając przekonanie o wsojej centralnej pozycji w całym zamieszaniu do cholery - jest dziecko, jesteś ty - niech się zdeklaruje lub kopa w tyłek i niech szuka szczęścia dajcie mu dorosnąć - i ty i jego rodzice

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
90% zwiazkow przechodzi kryzys, gdy rodzi sie pierwsze dziecko; u jednych jest to prawie nie zauwazalne/byc moze jest to wieksza czestotliwosc klotni lub frustracja malzonkow/, a inni nie moga dac sobie z tym rady; dla jednych takie zachowanie partnera mozna przeciaz jedna krecha, dla innych jest to trudniejsze; ja na dzien dzisiejszy dalabym sobie reke uciac, z gdyby moj maz mnie zdradzil lub inne tego typu rzeczy, to odrazu bylby koniec, ale tak naprawde nie wiem jak bym sie zachowala, gdyby to sie wydarzylo; latwo jest mowic, ale jak sie kogos kocha, to za wszelka cene chce sie sprobowac; nie wszystko da sie odrazu ot tak przekreslic; nie mozna ot tak przestac kogos kochac; czasem warto dac druga szanse, ile malzenstw po takich kryzysach sie umacnia, ale rowniez rozpada; Katarzyno jesli chcesz dac mu szanse, to daj i walcz, pozniej nie bedziesz sobie wrzucac, ze nie sprobowalas, bo napewno nie bedzie to zmarnowany czas, bo warto wielu rzeczy w zyciu probowac, nawet gdyby mialo sie to skonczyc niepowodzenie, czego ci nie zycze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hgjujii
ale co tu ratowac? facet zwyczajnie sie zauroczyl tamta kobieta...Jestem pewna ze odejdzie zeby nie wiem jak autorka starala sie wskrzesic na nowo uczucia. A tak na boku..jest to zalosne tak zebrac o uczucia faceta! zero godnosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nhgjyjuuui
i nie czuje sie przez to mniej wartosciowa osoba , nie czuje sie jakbym utracila swoja godnosc mam o co walczyc - mamy rodzine i chce zeby moja corka miala normalny dom tak tak, walcz ale on idac do lozka z toba pewnego dnia, bedzie tylko myslal o tamtej .Ma juz dosc tych rozmow, ciebie, twoich rodzicow, tesciow. Czuje sie zaszczuty. Wez nie ponizaj sie kobieto i znajdz sobie faceta, ktory cie pokocha naprawde. Pomysl gdzie woli spedzac czas, z kim? Ze zdesperowana zona o minie cierpietnicy ? Wsrod naciskajacych rodzicow? czy z inna kobieta,ktora zamiast wiecznego zrzedzenia...pochwali go, pokokietuje, posmieje sie, poflirtuje... jasne ze z ta 2...niech ci placi alimenty i to spore i niecj spada do tamtej a ty nie rob z siebie posmiewiska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochasz go
????????? a co tu kochaać w ogóle? czym taki facet może ci zaimponować? brakiem wierności? myśleniem tylko o sobie? oszukiwaniem? zdradzaniem? brakiem dojrzałości? brakiem odpowiedzialności? brakiem odwagi? naprawdę chcesz z kimś takim być? przecież to duże dziecko myślące tylko o sobie kapa bęcwałowi zrobisz mu przysługę, bo może nagle obudzi się w prawdziwym życiu i pomyśli kryzys po urodzeniu dziecka nie tłumaczy wszystkiego a już na pewno nie pocieszania się u innej to ma być facet wart miłości on kompletnie nie ma czym zaimponowac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarzyna11
czytam to wszystko i zaczynam powoli zgadzac sie z waszymi ostatnimi opiniami moze faktycznie jestem glupia moze faktycznie kiedys bede zalowac ale chce sprobowac nie potrafie ot tak powiedziec koniec caly czas dazylam do tego zeby uratowac nasze malzenstwo i na razie nie zmienie zdania zobaczymy co bedzie zaczelismy ze soba rozmawiac nadal mam nadzieje ze bedzie tak jak kiedys wiem ze z boku wyglada to zalosnie ale nie potrafie w tej chwili inaczej a po za tym kocham go

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia6666666
walczylam o meza 4 lata ,udalo mi sie i jak wrocil oddalabym dusze zeby sie wyniosl z powrotem .Tak sie nie da. poplacz sobie i go wywal i tak przyjdzie z podkulobym ogonem,zawsze wracaja. uloz sobie zycie teraz gdy jestes mloda - nie siedz w domu,I co z tego ze macie dziecko ,masz go z dupkiem/ jak dlugo chcesz byc zwodzona ,odpocznij w koncu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja historia-ku przemyśleniom
przeczytałam wszystko, co napisałaś. historia jakby podobna do mojej. mój mąż też nagle przestał do mnie cokolwiek czuć. nie potrafił o tym rozmawiać, nie potrafił się określić. w końcu wyznał, że zakochał się w mojej młodszej siostrze. nie rozumiał, że nie zgadzam się na tę miłość. on uważał, że potrafi kochać kilka osób. bo jest... aniołem :D a ja jestem... egoistka. do tego chorobliwie zazdrosna... :D tak, teraz się z tego śmieję, wtedy do śmiechu nie było mi wcale. przestał ze mną gadać, wyprowadził się z sypialni. a ja głupia przychodziłam do niego w nocy, ciągnęłam go do "naszego" łóżka. wypraszałam sex, chciałam bliskości, ciepła... a on traktował mnie jak darmową koorvę :( tylko że wtedy tego nie widziałam. chciałam ratować związek za wszelką cenę. gotowałam, prałam, sprzątałam - jak zawsze. znaczy - usługiwałam. nawet mu dogadzałam smakołykami, jak siedział przy komputerze. a on w tym czasie żalił się przyjaciółkom, jak mu ciężko. tak, bo poza miłością do mojej siostry, miał jeszcze grono netowych przyjaciółek, którym poświęcał cały swój wolny czas. potem zrobił się wulgarny i agresywny. co jakiś czas pojawiał się w mojej sypialni - parę razy naiwnie sądziłam, że chce się pogodzić. ale on chciał tylko sexu. najlepiej analnego :D po dwóch - trzech takich numerach, dostał bana. rozwścieczyło to go jeszcze bardziej. parę razy mnie poszarpał. raz zrzucił z łózka... nie żaliłam się rodzicom, ani swoim, ani jego... było mi wstyd, poza tym uważałam, że swoje brudy pierze się w swoim domu. a on to wykorzystywał. perfidnie. w końcu się opamiętałam. skupiłam się na pracy, a wszelkie wolne chwile spędzałam poza domem. na weekendy wyjeżdżałam do rodziców, czy znajomych. zaczęłam poznawać ludzi na portalach społecznościowych. przestałam traktować go jak pępek świata. myślałam, że to nim potrząśnie. myliłam się. któregoś razu przy kolejnej awanturze wygarnęłam mu, że mnie wykorzystał. biorąc ze mną ślub nie miał nic, prócz mieszkania do totalnego remontu, kupionego od gminy za... 3 tys. zł. moi rodzice dali nam kasę na remont, ja dołożyłam swoje oszczędności i urządziliśmy gniazdko. po ślubie zasuwałam w pracy na półtora etatu, popołudniami dawałam korepetycje i po 5 latach zamieniliśmy mieszkanie na większe. on w tym czasie zadawalał się pracą za najniższą krajową. ponieważ to była "zamiana" (tak brzmi w akcie notarialnym, bo dopłaciliśmy tym ludziom pod stołem, aby uniknąć podatku), więc w akcie notarialnym dalej figurował tylko on. zbajerował mnie słowami, że za opłatę za dopisanie mnie do tego aktu, można kupić meble do pokoju... ja naiwna przyznałam mu rację, że szkoda płacić notariuszowi... kupę kasy pochłonął remont, sponsorowany przeze mnie i moich rodziców. jego dali tyle, co mogli - 200 zł, za które kupiliśmy okap kuchenny :) gdy zaczęło się sypać, zdążył jeszcze namówić mnie na wymianę drzwi wejściowych i grzejników. po tych wypominkach, "oburzony" mąż przelał większą część naszych - a tak naprawdę to moich, bo zarobionych w czasie, gdy on grał na kompie lub bajerował panny na gg - oszczędności na konto mojej siostry. chyba żeby mnie jeszcze bardziej upokorzyć. uznał, że jesteśmy kwita. i zaczął mailem wysyłać mi rachunki, ile to jestem mu winna za czynsz, prąd, internet itp. więc ja przestałam mu prać i gotować. i robiłam awantury, gdy wyjadł z lodówki kupione przeze mnie jedzenie. był oczywiście wielce oburzony, dlaczego? przecież mogę policzyć koszty i mu odpisać od rachunku :D no dlaczego mu nie piorę, skoro wcześniej prałam. jego mina, gdy pytał, jak się włącza pralkę, ile sypie proszku i gdzie – bezcenne :D to był gwóźdź do trumny naszego małżeństwa. spotkałam się facetem poznanym na necie. raz, drugi, trzeci... mąż wpadł w rozpacz. jak to, żona go chce opuścić?! jejku rety! zaczął wydzwaniać do moich rodziców, do swoich rodziców, niech interweniują! żona ma kochanka! żalił się wszystkim znajomym… ale żona powiedział wyraźnie - to jest KONIEC. no i zaraz w następny weekend do naszego domu zawitała "koleżanka" z netu. no ale źle się czuła w mojej obecności, więc mąż "zasugerował" by następnym razem mnie w domu nie było, hehehe. no cóż, koleżanka musiała się męczyć, bo ani mi to w głowie było, planować sobie weekendy pod nich:) summa summarum. po paru miesiącach się wyprowadziłam. mąż prosił, bym nie składała pozwu w wakacje, bo chciałby sobie pojeździć tu i ówdzie. przystałam na jego prośbę, po czym dowiedziałam się, że w sierpniu ON ZŁOŻYŁ pozew, w którym oskarżał mnie o rozpad małżeństwa, gdyż poznałam w internecie kochanka :) nie jesteśmy już małżeństwem. rozwód przeprowadziłam tak, że nie spotkaliśmy się w sądzie ani razu - z powodu zmiany miejsca zamieszkania na miasto oddalone od "naszego" o 500 km, zeznawałam w najbliższym mi sądzie. odpuściłam mu podział majątku - niech się udławi. moje zdrowie ważniejsze, niż wieloletnie ciąganie się po sądach i płacenie adwokatom. źle to rozegrałam, bo kierowałam się emocjami. trzeba było kopnąć go w dupsko od razu i od razu przedstawić sytuację rodzicom. i bardziej zatroszczyć się o swoje finanse.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upsss..masakra
...:( no ale cóż, miłość jest ślepa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarzyna11
o cholera faceci potrafia byc okrutni twoja historia jest straszna po przeczytaniu jej po raz kolejny zaczynam sie zastanawiac czy moja historia nie pojdzie w tym samym kierunku strasznie sie tego boje i nadal nie wiem co robic co bedzie lepsze wiem ze na ta chwile nie jestem w stanie obiektywnie ocenic sytuacji poniewaz kieruje sie emocjami wielkimi emocjami potrzebuje czasu i nadal mam nadzieje cholera jasna powinno byc tak ze jak jedna strona sie odkochuje to druga tez sie resetuje wylacza swoje uczucia i po sprawie ehh moze nie warto nikogo kochac bo to i tak zawsze sprawi bol moze warto byc wredna suka i miec gdzies uczucia innych moze wtedy byloby latwiej ale jak na razie kocham i nie potrafie przestac a od tej milosci chyba zdurnialam bede czekac tylko nie jestem w stanie sobie powiedziec ile czasu potrwa to moje czekanie nie potrafie sobie wyznaczyc limitu ale to chyba moje serce wyznaczy ten limit albo sie otrzasne albo bede miec nadzieje na razie nie potrafie sie otrzasnac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
warto jest kochać, pod warunkiem, ze to mądra miłość... a mądra miłość wymaga najpierw szanowania siebie i swoich potrzeb, by w zgodzie z sobą móc obdarzyć druga osobę uczuciem... no i niestety ludzie to tylko, lub aż, ludzie i zawodzą, najczęściej wtedy gdy najbardziej ich potrzebujemy... zatroszcz się o siebie i swój byt materialny i pamiętaj, że nie ma tego złego.. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja moglabymmmmmmmmmmmmm
Ja moglabym tez sie podpisac pod slowami mojej poprzedniczki. Blagalam, nie zalilam sie rodzinie. dbalam o siebie i o dzieci o niego o dom,zebralam o milosc a w ostatecznym rozrachunku zrobilby ze mnie psychicznie chora.ale milosc jest slepa. teraz po 10 latac hmalzenstwa, 7 lat po rozwodzie mieszkam za granica z dziecmi i mam kochanego faceta kolo siebie. Nawet w tym roku bylam w polsce i sie z nim spotkalam , i z przystojnego faceta pozostal menel ale ma to co chcial. pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja historia ku przemyśleniu, koszmarek to mało powiedziane. Ale... Pierwszą częścią twojej historii można opisać moją szarpaninę o małżeństwo i rodzinę. Tylko, że żyjąc w błogiej nieświadomości, sądziłam, że to ja jestem do kitu. On taki przecież dobry ojciec, zaradny z dobrze prosperującą firmą, sportowiec i pan całą gębą, a ja matka Polka dzieciom, rodzinie, chorym rodzicom i dziadkom podcierająca i zmieniająca pampersy. Więc co się dziwić, że poszukał sobie lepszej nie informująć mnie o tym. Nikt oczywiście nie chciał się wtrącać i klasycznie jako ostatnia dowiedziałam się co jest grane, ale i tak dopiero po odejściu części obowiazków. Dalej, wyglądało to inaczej niż u Ciebie. Wypierdzieliłam go z hukiem, okopałam się na swoich pozycjach z pomoca całej rodziny, robiąc mu najczarniejszy RP. Przeprowadziłam błyskawicznie podział majatku, zmusiłam do wypłacenia konkretnej sumki na rzecz dzieci, wymusiłam notarialna deklaracje, że w ciągu 2 lat wpłaci na konto dzieci po sto tys. A po trzech m-cach zgodziłam sie na powrót( w tym czasie mieszkał sam). Pomimo, że demony czasem wracaja, bo zapomniec się nie da, to nie żałuję. Jest inaczej, lepiej. Najciekawsze jednak jest to co powiedział mi niedawno. Niespodziewał się takiego kontrataku, takiej siły i determinacji z jaką zawalczyłam o SWOJE, że wzbudziłam jego podziw i respekt. Rozpisałam się troszkę przydługo, ale chciałam przedstawic tez inna możliwość. Spróbować zawsze warto Kasiu, zawalczyc o SWOJE, o rodznę, ale musisz w tym wszyskim ustawic się tak, ze w razie porazki twoje straty beda zminimalizowane. Daj wiec szanse waszej rodzinie, a gdy nie uda się skończ defitywnie. Nie oddawaj niczego walkowerem, bo wartość ma tylko to co wymaga wytrwałości, starań i walki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja historia-ku przemyśleniu
nie zawsze można faceta wypierdzielić, bo czasem to jest po prostu jego mieszkanie. wtedy, albo samemu się wyprowadza, albo mieszka z dziadem... a to, jak facet potrafi zaniżyć poczucie własnej wartości wiem z doświadczenia - ja, niebrzydka, inteligentna, dużo lepiej wykształcona i obyta, zaradniejsza od ex męża... czasem niestety różowe okulary oślepiają... nie pozwalają dostrzec zakompleksionego manipulatora pieniacza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość twoj list
kobieto warto walczyc do konca o milosc, bo potem trudno wybaczyc sobie brak determinacji, przez lata sie jeszcze kocha i mysli - co by bylo, gdybym sie zawziela.... ale miej na uwadze to, ze nie ma o co walczyc. Kiedy sie zorientujesz, ze nie kocha, odejdz czym predzej. Ja wychodze z zalozenia, ze uczucie upokorzenia, bo sie kochalo i walczylo, przechodzi, a zostaje spokoj, ze wykorzystalo sie wszystkie mozliwosci. Jezeli jest milosc, ponizenie nie istnieje. Tylko niektorzy faceci po czasie je widza i doceniaja, i bronią jak lwy, i dziekuja ze jestes i sie kiedys nie poddalas. A niektorzy zaczynaja traktowac Cie gorzej, bo.. i tak bedziesz przy nich. Walcz. Czas pokaze. Nic nie stracisz. I tak sie w koncu podniesiesz. Ale walcz swiadomie, i miej na uwadze, ze mozesz byc jeszcze kiedys sama. I zastanow sie, czy jestes w stanie zyc z mysla, ze jednak jakas inna kobieta zawladnela jego myslami. Ja bylam w stanie wybaczyc, jednak on nie byl w stanie docenic tego. Minely 2 lata, jego nie ma, sam odszedl po raz kolejny. Cierpialam, wpadlam w depresje, wyrzucalam sobie naiwnosc... ale poczucie wstydu ustapilo pomalu miejsce pewnosci, ze nic wiecej zrobic nie moglam. Niczego nie zaluje. Wiem, ze jest tak, jak mialo byc. I mam przy sobie kogos, o kogo nie musze byc niespokojna. Jestem na czysto z wlasnym sumieniem. A tamten pisze listy, mowiac, ze wie, ze stracil wszystko, bo juz zadna kobieta nie bedzie walczyla o niego nawet wtedy, kiedy tak ją skrzywdzi. I pyta, co stalo sie z moja miloscia, czemu nie daje jej szansy. Czemu? Bo wykorzystalam juz wszystkie. I na spokojnie moge sobie powiedziec: jesteś wolna. Możesz żyć jak chcesz. Mam nadzieję, że zrozumiesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarzyna11
chce probowac uratowac nasze malzenstwo przede wszystkim dlatego zebym w przyszlosci nie miala pretensji do siebie ze odpuscilam gdy nic nie pomoze trudno rozstaniemy sie na razie mam sile i motywacje by walczyc i dlatego chce walczyc a co bedzie pokaze czas chce miec czyste sumienie i zadnych watpliwosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiecie co baby
jestescie głupie - sorry, ale to prawda. Wy tu używacie wielkich, pompatycznych, przedumanych słów. Wyciągacie ciężką artylerię, mówiąc o miłości, o ratowaniu związki i te inne bzdety, podczas, gdy dla nas - facetów - wszystko jest prostsze i nie traktujemy tego tak śmiertelnie poważnie. Owszem schlebia nam, że babki o nas walczą, ale i tak chodzimy i chodzić będziemy na świeże mięsko. To, że jedna kobieta z naszym potimkiem siedzi w domu nie jest dla nas najważniejszą sprawą na świecie. Jesteśmy nadal zwierzętami choc z intelektem, a samce muszą pokrywać samice i to się nie da zmienić ile byście pompatycznych stwierdzeń do tego nie przytoczyły. Miejcie trochę luzu i nie oczekujcie, ze faceci będą tacy jak wy bo nigdy nie będa. A ty autorka walcz o niego, żeby został a nie poszedł do tamtej, tylko nie oszukuj się, ze on będzie taki jak chcesz go widzieć, bo nigdy nie będzie. Zawsze będzie miał cos na boku bo tak to już jest. A bzdety o miłości zaufani odpowiedzialności są dla was kobitek a nie dla nas sorry -okrutna, ale prawda.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chanel-mademoiselle
wiecie co baby-widocznie należysz do tego gatunku facetów co mąż autorki i w takiej grupie się obracasz.Powiem ci jednak,że są porządni faceci na tym świecie chociaż ty takich nie znasz.Tacy,dla których żona jest bardzo ważna i nigdy nie skrzywdzili by jej w ten sposób.No ale cóż nie będę cię do tego przekonywać, bo ty masz mózg ale nie w tym miejscu co trzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarzyna11
na pewno sa mezczyzni ktorzy za nic maja rodzine i wszystkie te wartosci o ktorych my tutaj piszemy ale... wiekszosc mezczyzn ktorych znam nie jest taka wlasnie wydaje mi sie ze ci "mysliwi" to sa wyjatki i nie prawda jest ze taka jest natura faceta ale my tu nie piszemy o naturze faceta piszemy tutaj konkretnie o moim beznadziejnym przypadku i mojej walce o milosc meza i chcialabym wierzyc ze mi sie uda zalezy mi bardzo na nim zalezy mi bardzo na naszym zwiazku\ teraz potrzebujemy czasu i spokoju moze nam sie udac ale niekoniecznie a to ze faceci sa inni od kobiet ... no coz i o to w tym chodzi ale mysle ze da sie wszystko pogodzic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość derido
wiecie co baby - to ze ty taki jestes to nie znaczy ze inni tez tacy sa... Twoj wywód jest bardzo żenujący. Ja jestem facetem i nie podpisuje sie pod tym co napisales. Jestem z kobieta 7 lat nigdy jej nie zdradzilem. Kocham ją i szanuje. Mamy coreczke dla ktorej warto zyc i rano wstawac z lozka. I nie pierdol farmazonow koleś bo nie da sie tego sluchac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość większość mężczyzn
stwarza dobre pozory niestety... ale oczywiście są porządni... tylko jest ich naprawdę niewielu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie walczysz o miłość
męża tylko o jego pozostanie przy tobie miłości nie da się wywalczyć skoro on jej już nie czuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hahahahaaaaa
wiecie co baby napisał jak jest my nie przywiazujemy az takiej wagi do tych waszych babskich wartosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
masz rację - miłości nie da się wywalczyć. ale można pokazać, dać poczuć, co straci, gdy nas przy nim już nie będzie. czasami taka terapia szokowa działa jak kubeł zimnej wody. wtedy koledzy, "koleżanki" nagle przestają być centrum wszechświata. ale jeśli nie przestaną, to trzeba powiedzieć "ciao", bo nie ma sensu przecież walczyć o to, żeby ktoś taki żył przy nas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miałam takiego typa w domu, który myślał, jak samce o nickach "hahahahaaaaa", "wiecie co baby". ale już nie jesteśmy razem. teraz jestem w związku z facetem, który mimo ogromnej swobody jaką mamy - mieszkamy na dwóch różnych krańcach polski, nie musi się w taki sposób dowartościowywać. prawda jest taka, że ci "panowie" to zakompleksione szczyle, które albo siedzą pod pantoflem żonki i ujadają na tym forum, jak kundelki zza płota, albo albo dresy z wiejskiej dyski, którym się wydaję, że cały babski świat legnie im do stóp tylko dlatego, że są :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×