Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość booblee

Moja mama mnie nie akceptuje, nie kocha, wyzywa i gardzi mna.

Polecane posty

Gość nie chce być wredna
po pierwsze ortografia! a po drugie może czymś zawiniłaś pogadaj z mamą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hiki
Pogadaj z matką, czymś zawiniłaś, no nie rozśmieszaj mnie autorko postu wyżej. Trafiłam tutaj wpisując "mama mnie nie kocha", prozaiczne, prawda? Odkąd tylko pamiętam kłóciłam się z mamą, byłam "pieprzonym leniem", "pierdoloną egoistką", a to wszystko zaczęło się po śmierci dziadka. Ojciec - alkoholik, kiedyś myślałam, że zły człowiek, ale z perspektywy czasu widzie.. że miał po prostu słaby charakter, przytłaczało go życie, a matka - też ciągle go poniżała i obrażała. Rozwiedli się, jak miałam około 11 lat, aktualnie gdy dochodzą moje 21 urodziny - nie widziałam go nawet na ulicy 3 lata. Wracając do początku tego.. horroru, gdy umarł dziadek, babcie zostawił samą, wtedy matka wpadła na genialny (bez ironii tym razem), pomysł, by moja o 5 lat starsza siostra, zamieszkała z nią, miałam wtedy 14 lat. Siostra - zawsze idealna była, świetnie się uczyła, a ja.. no cóż, ta gorsza. A jak zaczęłam z nią mieszkać, zaczęły się awantury o byle gówna - że nie pomyłam naczyń, że nie posprzątałam. Co najzabawniejsze nigdy specjalnie się nie dopytywała jak tam w szkole, jak sobie radze, a rozmowa o głupotach jak zainteresowania, ulubiona muzyka, czy zwykła gra w karty - czytałam tylko w książkach, że matki mogą takie rzeczy robić. Pamiętam, jak dla mnie dziwną i niespotykaną sytuację, i sama nie wiedziałam czemu.. zaczęłam płakać - zobaczyłam koleżankę z klasy, 15 letnią jak ja, jak pod wieczór, zimą, z bratem i z rodzicami.. była na sankach. Siedziała z młodszym bratem na nich, ojciec ciągnął, a matka szła koło, i się śmiała. Teraz wiem, że.. to powinno być normalna scenka z życia rodziny, wcześniej tego nie rozumiałam. Awantury - prawie tylko i wyłącznie o porządki, i nie było sposobu by ją zadowolić. Jak miała dobry humor, a ja nie pomyłam naczyń (tylko ja byłam odpowiedzialna za porządki w domu "przecież to twój zasrany obowiązek" - jej ulubione słowa) nawet sama pomyła. Gdy zły natomiast - umiała rozpętać awanturę o to, że.. niedokładnie odkurzyłam - co było nie prawdą. Po całym dniu sprzątania - łazienka, ubikacja, kurze, gary, kuchnia, podłogi, lustra, odkurzanie, porządki ogólne - zawsze ale to ZAWSZE umiała (i umie) do tej pory rozpętać awanturę. Często "godzić" przychodziła moja starsza siostra, czasem i babcia. Siostra z początku trzymała stronę mamy, bo wiedziała ze jestem z natury leniem. Negocjacje z matką były w dużym pokoju "jej" pokoju, ja siedziałam sama natomiast w małym. Otwierałam czasem drzwi, by wiedzieć co matka opowiada o mnie, oczywiście.. nie mówiła niedogodnych rzeczy, np. jak mnie nazywała, jak było dokładnie, a gdy ja wchodziłam do pokoju, chcąc sprostować, co prawda, zapłakana i wrzeszcząc, z bezsilności, obracała to jako argument "i jeszcze histeryczka". Często argumentem przemawiającym za moim egocentrycznym podejściu do świata, było to.. że po awanturach zasypiałam, często w momencie tych interwencji, gdy siostrze opowiadała swoją wersję wypadków, a ja zdawałam sobie z tego sprawę, że nawet jeśli interweniuje, to nic to nie zmieni. Dlatego zasypiałam z myślą, "może jak wstanę będzie lepiej". Potem siostra zaczęła zauważać.. że wina nie leży wyłącznie po mojej stronie i wzywana na "interwencję" mówiła ogólnikowo, i zaglądała też do mnie. Pod sam koniec - same załatwiajcie swoje sprawy. Babcia natomiast.. zawsze w soboty z rana do mnie dzwoniła (dzień znienawidzonych porządków) - staraj się Aguś, posprzątaj ładnie, a mama doceni - NIGDY NIE DOCENIŁA PRZEZ TE 6 LAT, no.. może.. kilka razy, ale to było zazwyczaj po awanturze. I taka była sytuacja do końca pierwszego roku studiów, czyli ja lat 19/20. Wtedy moja siostra wyszła za mąż, i matka zaoferowała, że będzie im wynajmować po bardzo dobrej cenie - mieszkanie, rachunki dzielone w proporcji 2/1, z czego matka dawała utrzymanie na nie. Zamieszkali w pokoju matki. Wielkie było moje zdziwienie, gdy jak tylko się wprowadzili, ustalili ze mną co ja robię, co oni, i tak zamiast wszystko sama robić, robiłam tylko łazienkę, nic więcej. Zakupy, śmieci - ten kto ma wolny czas, albo wracał z zajęć (mąż siostry pracuje i ją utrzymuje, ona ostatni rok studiów aktualnie). Prywatność kompletną mi zapewniali - chociażby, głupie pukanie do pokoju ZA KAŻDYM RAZEM. I .. w ciągu pierwszego tygodnia, pukali non stop - obejrzyj z nami telewizję (telewizor był matki, ona oglądała co zechciała, zawsze ona musiała oglądać swoje - a jak przychodziłam jej oglądać, i zaczynałam zagadywać - kazała się mi zamknąć, bo nie może się skupić na TV), zagraj z nami warcaby, w chińczyka, w karty, choć, w końcu zobaczysz jak fajnie się w klubie można bawić, idziemy do znajomych, chodź z nami, choć z nami do Kościoła (z matką rzadko kiedy chodziłam, jej się zazwyczaj nie chciało, a ja.. no cóż, nie czułam potrzeby), chodź z nami na spacer. Z początku, odmawiałam, dalej żyłam zamknięta w swoim świecie, przed komputerem, rozmawiając z moją jedyną przyjaciółką. (notabene, jedyną, bo matka nie uznawała "łażenia po budach", a gdy koleżanka zamieszkała na wsi, to matka koleżanki specjalnie PROSIĆ moją matkę matki o pozwoleni na przyjazd. Tam też, poznawałam jak powinny wyglądać relacje córki z matką, i co zabawne - jej matka chwaliła mnie bardziej za wszystko, niż moja własna - TAK OPINIA NA ZEWNĄTRZ ZAWSZE MUSIAŁA BYĆ - jak opowiadała matka sąsiadom - zawsze cudowna byłam) Po pewnym czasie.. zaczęłam z nimi chodzić na te spacery, do Kościoła, grać w gry - a moje ulubione - oglądanie filmów wspólnie na kanapie, zajadając popcorn. No i pół roku po ślubie, mąż siostry b dobrze zarabia, ciągle awansuje i ma wyjazdy szkoleniowe za granicą, powiedzieli mi jako pierwszej, że.. zaszła w ciąże, byłam tak szczęśliwa, tuż po gwiazdce się dowiedziałam. A moja matka przyjechała w odwiedziny i mówi - że jest PRZERAŻONA, że sobie nie poradzą, mają niepewna sytuację - a to że ona zaszła będąc panną, na utrzymaniu rodziców, i szybko brali ślub bo WYPADA nic nie znaczy. Grzecznie mówili że sobie poradzą. Niestety, duma matrony została skalana męża siostry słowami "No dopóki mamusia pali, kontakty z wnusiem będą ograniczone" przyjęła to ze śmiechem do siebie, jednak po miesiącu - wersja matki była "dopóki mama pali, wstępu do domu nie ma". Niestety, dostała moja siostra smsa o treści "plany mi się zmieniły, proszę o wyprowadzenie się" - tej drugiej części nie jestem pewna, może napisała że chce by mieszkanie zostało opuszczone? Siostra w 3 miesiącu załamana, jej mąż też, a ja wiedziałam.. że zamieszkam z powrotem z matką. Zaczęli szukać mieszkanie, wzięli kredyt, i się.. wyprowadzili się. No i 1 kwietnia bieżącego roku się wprowadziła. A jeszcze w tym czasie pomiędzy wypowiedzianymi przez męża słowami, a ich wyprowadzką - zachorowałam. Nie mogłam prawie jeść, ciągle brzuch mnie bolał. Teraz wiem, że mam przepuklinę rozworu przełykowego, kamyczki na pęcherzyku żółciowym i bardzo słabą wątrobę. I pamiętam jak wczoraj, że nie miałam jeszcze gastroskopii - i nie wiedziałam że błona śluzowa żołądka jest w opłakanym stanie - zjadłam.. jogurt, i zaczęłam znowu zwijać się z bólu - teraz wiem, że w tamtym okresie nie powinnam jeść więcej jak pół szklanki małej na raz. Ale.. tamtego dnia świat mi się zawalił - tylko na kisielach, jogurtach, wodzie, i chrupkim pieczywie jechałam 2 tygodnie - a bolało nadal. I tego traumatycznego dla mnie dnia, jak ból już stępiał i powoli odchodził, zadzwoniła matka - jak się czujesz. To mówiłam że strasznie, że jestem słaba, ciągle mnie boli, długo muszę na gastroskopię czekać no i boję się o studia, chyba wezmę dziekankę - z początku rozmowy, zanim powiedziałam o dziekance - załatwię ci badania ( i potem wyrzygam w czasie awantury), podziękowałam, powiedziałam sobie że poradzę. A gdy weszła dziekanka na temat - że mam pracować przez ten czas, stracę alimenty od ojca (które ona ciągle dostaje na konto), i.. że coś kręcę z tą chorobą. Zapłakana - chociaż nie powinnam, bo płacz napina mięśnie brzucha - wyszeptałam, "to nie mamy o czym rozmawiać", kolejnego dnia z rana, dostałam smsa - Przestaję płacić za internet, jeśli chcesz, to sobie zarób. - w sytuacji gdzie studiuję na kierunku gdzie każdą godzinę nieobecności trzeba odrobić, a jeśli chodzi o natłok godzin - jest ciężko - pielęgniarstwo. Moment jej wprowadzenia się - jak osa szalała po całym mieszkaniu - jaką oni mieli czelność tak zdewastowane i zaniedbane mieszkanie mi oddawać! - gdzie z ciężarną siostrą, szorowałyśmy mieszkanie przez 3 dni. No ale.. moją siostrę spisała na straty, a ja byłam cudowna córeczka, chora, co trzeba się nią opiekować - wersja dla sąsiadów - a tak naprawdę, robiłam to samo co zwykle. Miesiąc, tylko miesiąc było super, potem.. awantura... i znowu zarzuca mi że jestem leniwa, egocentryczna. Od maja do 16 czerwca - znaczy dziś, kilkudniowych awantur było już 6.. albo 5. Aktualnie, wiem że moje się wyprowadzić do Babci - matka z nią zamieszkała, bo.. trzeba pomóc Babci, sama nie może mieszkać, pomaganie w paleniu pieca - ale.. właśnie, skończyła się sielanka centralnego ogrzewania, zimno było - i tak sobie myślę, że ta obraza majestatu - to był tylko pretekst by wrócić do bardziej luksusowego lokum. Wiem też gdzie jest komornik, gdzie mogę przepisać na siebie alimenty. Wiem że na siostrę i na jej męża, mogę zawsze liczyć, dzisiaj chociażby gadałam z nimi pół godziny, do momentu uspokojenia się.. i znalezienia tego forum. Może częściowo wina leży po mojej stronie, jestem leniem, jednak awantura która wybuchła w piątek, jest aż.. śmieszna Otóż, w czwartek wieczorem miałam egzamin, wróciłam o 20, zanim się wykąpałam i zaczęłam być śpiąca (uczyłam się po nocach bo wtedy najlepiej kojarzę - i ostatnie dni chodziłam o 4 spać), była już pierwsza. A musiałam jechać z rana do szpitala, porozmawiać z chirurgiem na temat mojego pęcherzyka, i z anestezjologiem - dlatego 5.30 pobudka, wychodziłam 5.50. Wróciłam do domu koło 13. Rozmawiając po drodze z matką, powiedziałam że .. postaram się posprzątać mieszkanie, ale nic nie obiecuje, pewno nie skończę, a ona - no ja mam nadzieje że skończysz. No i od tej 13 zaczęłam sprzątać, ale jak po 4 godzinach snu można długo chodzić? Miałam zrobić odkurzanie, kurze i gary - położyłam się na godzinę, by nabrać sił, za bardzo kręciło mi się w głowie, i za często miałam mroczki przed oczyma by porwać się na to by wszystko skończyć, bez odpoczynku. Jak tylko wstałam - zakasałam rękawy i do sprzątania. Weszła do domu gdy kończyłam robić ostatnią rzecz - naczynia. I.. awantura, co było akurat do przewidzenia. A mówiłam że pewno nie zdążę skończyć zanim przyjdzie - nie dotarło. Dyskutowałam tłumaczyłam, ale ona, albo wypychała mnie z pokoju, i trzaskała drzwiami mi przed nosem, albo wrzeszczała żebym cyrku nie robiła bo sąsiedzi będą słyszeć i będą się śmiać. A dziś...? no cóż, miałam porobione, od wczoraj się nie wyspałam - to położyłam się po południu, i jak weszła do domu, ja spałam. Jak się obudziłam - zaczęło grzmieć - chciałam wyjaśniać i naprostować sytuację (ja pierdolę, czemu zawsze chce by było dobrze, staram się wszystkich zrozumieć, i wspólne rozwiązanie znaleźć). Oczywiście, ja leniwa, wczoraj jak sprzątałam, położyłam się spać, nie myśląc o nikim innym niż o sobie, i nie posprzątałam. I tak oto, gdy mówiłam żeby zobaczyła to co złego ona robi, odpowiedziała mi : TO JEST MOJA NAJWIĘKSZA WINA, ŻE CIEBIE URODZIŁAM. Aż.. uwierzyć nie mogłam, ale.. cóż, już niejedno mi powiedziała, jakoś sobie dawałam z tym radę, ale.. TO, dlatego... postanowiłam podzielić się swoją historią, bo.. wina nie tylko jest po stronie dziecka. Jestem uczynną, wesołą, sympatyczną, zawsze uśmiechnięta osobą - przynajmniej tak twierdzą znajomi matki, moi znajomi, pacjenci ze szpitala, no i rodzina. Jakoś.. jak widzę starszą osobę - zawsze ustępuje, na praktykach w szpitalu, gdy inni się nudzą, gadają ze sobą, a ja widzę... osobę choćby nie pod moją opieką, czy odwiedzającą - zawsze pogadam by uspokoić daną osobę. Jakoś.. nie wydaje mi się bym była egocentrykiem, chociaż, matka utwierdza mnie w tym przekonaniu. Ja z mamą - się kłócę, siostra z mamą - się kłóciły, aktualnie 0 kontaktu, jak mama z Babcią mieszkała - się kłóciły Ja z siostrą i z jej mężem - zgoda, ja z Babcią - zgoda, siostra z Babcią - zgoda. Morał z tego taki - że nie mam siły sie starać, i zabiegać o to by "mamusia mnie kochała", nie mam siły, a jutro się wyprowadzam do Babci.. Szkoda mi tylko tych rzeczy których nie dam rady przewieść - przez całe miasto, autobusem, sama - mam tylko jeden wielki plecak turystyczny, i 2 mniejsze plecaki - cały mój pokój, zabrać na jeden transport - bo podczas awantury matka mi powiedziała: że już nic nie musi, chce od niej pieniądze na alimenty - zaskarżać ją mam, a jak nie wrócę do domu na noc - zmienia zamki. Prawnie nie jestem zameldowana już w tym domu, może wezwać w sumie w każdym momencie policję - ale chyba tego nie zrobi, bo SĄSIEDZI. Martwię się tylko... że po pierwszym moim transporcie, nie wpuści mnie więcej do domu, no cóż, ryzyko zawsze jest. Zatem, co ciebie nie zabije to cie wzmocni. Tylko boję się tej operacji w piątek, i dlatego myślałam, że po piątkowej awanturze, będzie dobrze.. i że da mi spokój :(, myliłam się. Dlatego będę egocentryczna, muszę myśleć o moim zdrowiu i spokoju. A u Babci, jedyny problem, to chodzenie spać o 21, innych zgrzytów między nami nie widzę. Jeśli chcecie się mi wypłakać na ramię, piszcie, wysłucham każdego, bo wiem.. jakie to potrzebne, w szczególności.. po awanturze. Do Miłego :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hiki
Może częściowo wina leży po mojej stronie, jestem leniem, jednak awantura która wybuchła w piątek, jest aż.. śmieszna Otóż, w czwartek wieczorem miałam egzamin, wróciłam o 20, zanim się wykąpałam i zaczęłam być śpiąca (uczyłam się po nocach bo wtedy najlepiej kojarzę - i ostatnie dni chodziłam o 4 spać), była już pierwsza. A musiałam jechać z rana do szpitala, porozmawiać z chirurgiem na temat mojego pęcherzyka, i z anestezjologiem - dlatego 5.30 pobudka, wychodziłam 5.50. Wróciłam do domu koło 13. Rozmawiając po drodze z matką, powiedziałam że .. postaram się posprzątać mieszkanie, ale nic nie obiecuje, pewno nie skończę, a ona - no ja mam nadzieje że skończysz. No i od tej 13 zaczęłam sprzątać, ale jak po 4 godzinach snu można długo chodzić? Miałam zrobić odkurzanie, kurze i gary - położyłam się na godzinę, by nabrać sił, za bardzo kręciło mi się w głowie, i za często miałam mroczki przed oczyma by porwać się na to by wszystko skończyć, bez odpoczynku. Jak tylko wstałam - zakasałam rękawy i do sprzątania. Weszła do domu gdy kończyłam robić ostatnią rzecz - naczynia. I.. awantura, co było akurat do przewidzenia. A mówiłam że pewno nie zdążę skończyć zanim przyjdzie - nie dotarło. Dyskutowałam tłumaczyłam, ale ona, albo wypychała mnie z pokoju, i trzaskała drzwiami mi przed nosem, albo wrzeszczała żebym cyrku nie robiła bo sąsiedzi będą słyszeć i będą się śmiać. A dziś...? no cóż, miałam porobione, od wczoraj się nie wyspałam - to położyłam się po południu, i jak weszła do domu, ja spałam. Jak się obudziłam - zaczęło grzmieć - chciałam wyjaśniać i naprostować sytuację (ja pierdolę, czemu zawsze chce by było dobrze, staram się wszystkich zrozumieć, i wspólne rozwiązanie znaleźć). Oczywiście, ja leniwa, wczoraj jak sprzątałam, położyłam się spać, nie myśląc o nikim innym niż o sobie, i nie posprzątałam. I tak oto, gdy mówiłam żeby zobaczyła to co złego ona robi, odpowiedziała mi : TO JEST MOJA NAJWIĘKSZA WINA, ŻE CIEBIE URODZIŁAM. Aż.. uwierzyć nie mogłam, ale.. cóż, już niejedno mi powiedziała, jakoś sobie dawałam z tym radę, ale.. TO, dlatego... postanowiłam podzielić się swoją historią, bo.. wina nie tylko jest po stronie dziecka. Jestem uczynną, wesołą, sympatyczną, zawsze uśmiechnięta osobą - przynajmniej tak twierdzą znajomi matki, moi znajomi, pacjenci ze szpitala, no i rodzina. Jakoś.. jak widzę starszą osobę - zawsze ustępuje, na praktykach w szpitalu, gdy inni się nudzą, gadają ze sobą, a ja widzę... osobę choćby nie pod moją opieką, czy odwiedzającą - zawsze pogadam by uspokoić daną osobę. Jakoś.. nie wydaje mi się bym była egocentrykiem, chociaż, matka utwierdza mnie w tym przekonaniu. Ja z mamą - się kłócę, siostra z mamą - się kłóciły, aktualnie 0 kontaktu, jak mama z Babcią mieszkała - się kłóciły Ja z siostrą i z jej mężem - zgoda, ja z Babcią - zgoda, siostra z Babcią - zgoda. Morał z tego taki - że nie mam siły sie starać, i zabiegać o to by "mamusia mnie kochała", nie mam siły, a jutro się wyprowadzam do Babci.. Szkoda mi tylko tych rzeczy których nie dam rady przewieść - przez całe miasto, autobusem, sama - mam tylko jeden wielki plecak turystyczny, i 2 mniejsze plecaki - cały mój pokój, zabrać na jeden transport - bo podczas awantury matka mi powiedziała: że już nic nie musi, chce od niej pieniądze na alimenty - zaskarżać ją mam, a jak nie wrócę do domu na noc - zmienia zamki. Prawnie nie jestem zameldowana już w tym domu, może wezwać w sumie w każdym momencie policję - ale chyba tego nie zrobi, bo SĄSIEDZI. Martwię się tylko... że po pierwszym moim transporcie, nie wpuści mnie więcej do domu, no cóż, ryzyko zawsze jest. Zatem, co ciebie nie zabije to cie wzmocni. Tylko boję się tej operacji w piątek, i dlatego myślałam, że po piątkowej awanturze, będzie dobrze.. i że da mi spokój :(, myliłam się. Dlatego będę egocentryczna, muszę myśleć o moim zdrowiu i spokoju. A u Babci, jedyny problem, to chodzenie spać o 21, innych zgrzytów między nami nie widzę. Jeśli chcecie się mi wypłakać na ramię, piszcie, wysłucham każdego, bo wiem.. jakie to potrzebne, w szczególności.. po awanturze. Do Miłego :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -jula-
moja mama mówi że jestem zerem i sie do mnie nie odzywa ciagle jakies kary mi daje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiwr
Moja mama mnie wyzywa od suk, szmat, dziwek. Raz powiedziała żebym się powiesila bo tak będzie lepiej. Chciała mnie oddać do ośrodka żebym tam zdechła (to jej słowa). Bardzo często mnie poniża np. Bo źle coś zrobiłam, bo dostałam gorszą ocenę w szkole. A co najgorsze tne się przez to... Wpadam w coraz gorsze problemy. Nauczycielka widzi że coś się dzieje Ale na spotkaniu z moja mama oczywiście moja mama udała święta i nie wiedziała co się dzieje , a w domu mnie nawyzywala ... To boli bardzo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBBbnm
Te wasze matki to psychopatki, suki które nigdy nie powinny mieć dzieci, szkoda mi was jestescie jeszcze takie młode a tak macue juz zniszczona psychike. Ktora moze to powinna zrobic wszystko zeby sie z takiego domu wyrwać, znaleźć prace nawet za granica i uciekac jak najdalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmnbvv
Tylko prostaczki wyladowuja swoje frustracje na bogu ducha winnych dzieciach. To sie moze brac ze zwyklej zazdrosci, wy jestescie mlode, cale zycie przed wami, jesli dobrze tym zyciem pokierujecie to mize nie wpakujecie sie w dziadowskie malzenstwa i niechciane ciąże moze bedziecie miec super prace i pieniadze na fajne rzeczy. Tego wam Zazdroszcza te wasze zj****e sfrustrowane matki ktorych dawno nikt nie przerżn@l i dawno nie mialy orgazmu. Suki powinien je pod opieke wziąć konkretny psychiatra!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Help hilfe aiuto hjelp pomocy ratunku! Żebram i proszę o kasę! Zbieram na leczenie raka i białaczki! Przelej mi choćby i nawet te 5 zł na to konto bankowe: 68 1020 5558 0000 8102 3140 1361 Doładuj mi numer telefonu pre-paid w Orange 797802798 Dziękuję za pomoc! Pozdrawiam! Thank You! Danke! Merci! Dziękuję!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×