Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Charlie89

Koleżanki, pomóżcie młodemu mężczyźnie.

Polecane posty

Gość Charlie89

3 lata za nami, między nami pół tys. kilometrów, spotkania w każde wolne święto, w wakacje, kiedy tylko się da. W końcu powiedziane stop, rozstanie ze względu na to, że mimo wielu pięknych chwil było też przez tą odległość dużo nieprzyjemności, o których nie chcę pisać. Rozstanie trwało miesiąc po którym zrozumiałem, że to był błąd. Dzień przed wigilią stanąłem w jej drzwiach, przyjechałem nie mówiąc słowa, ona oczywiście padła mi w ramiona. Jak się później okazało, podczas tego miesiąca mocno sobie pofolgowała, zaczęła robić rzeczy, które nie przystoją; jak stwierdziła- z zagubienia i niemożliwości bycia ze mną, robiła to by zabić pustkę. Święta B. N. i sylwester razem, znów piękne chwile, narty, zapewnienia o dozgonnej miłości. Pokochałem jakby od nowa i to tak mocno, że aktualnie życia bez niej sobie nie wyobrażam. Niestety, ona pragnie w końcu mieć kogoś przy sobie, dłużej tak nie może. Pojawia się okazja- przeprowadzę się i zamieszkam w jej mieście, będzie wspaniale, w końcu zawsze gdy byliśmy obok siebie, to mieliśmy piękne chwile. Jednak coś zaczęło być nie tak. Do tej pory dzięki dobrodziejstwu darmowego numeru ona chciała wiecznie wisieć na słuchawce, wciąż rozmawiać. Teraz role się zmieniły, to ja bym ciągle rozmawiał, ona dużo mniej. Wychodzi "na półtorej godziny" z domu w konkretnym celu, a wraca po 5 godzinach podczas których nie odbiera, albo daje na zajęte. Zdarza się tak bądź podobnie ze 3 razy w ciągu tygodnia. W końcu gdy dzwonie, zapewnia że jest z innym i ze nie bedzie ze mna rozmawiała. Ja nie wytrzymuje, mam myśli samobójcze, nie wyobrażam sobie dalszego życia. Wszystko bardzo boli- bardzo dużo dla niej ostatnio robiłem i starałem się z całego serca. Nigdy nie zdradziłem, zawsze byłem wierny. W końcu dzwoni do mnie po jakichś 2 godzinach i przeprasza, mówi że nie może, nie chce zdradzać żadnych szczegółów. Ja się podłamuje, nie wiem co będzie. Leżę i ryczę, bierze mnie rozpacz i niemoc. W końcu rozmawiamy drugi raz. Ja dalej wypytuje, ona w końcu zaczyna sama płakać i mówi że nic takiego nie miało miejsca. Twierdzi że jest za mało ambitna i niewarta mnie. Że zniszcze i zmarnuje sobie przez nią życie, że nie jest odpowiednią partią, boi się że mnie zdradzi, że ma sama siebie za zdzire bo nie daje mi tak wiele jak ja jej. Znów twierdzimy że chcemy spróbować. Na następny dzień (wczoraj) jest jakby cała w skowronkach. Znów moja najcudowniejsza- taka jaką ją pokochałem. Uśmiechnięta, mówiąca czułe słówka, przeprasza mnie za to co przechodzę, idzie do sklepu i kupuje mi koszulkę. Ma jechać i oglądać moje przyszłe mieszkanie, niestety rozbiera ją choroba. Ja wyjeżdżam na zjazd na studiach, ale dalej wszystko jest ok, dużo rozmawiamy i piszemy. Wracam dziś do domu, jest wszystko dobrze. Rozmawiamy, trochę żartujemy, w końcu dochodzi do małej sprzeczki- mój żart ją zdenerwował.Ona twierdzi, że mi się nie podoba i że ją krytykuję zamiast za coś pochwalić. Wiedząc że pisałem jej dzisiaj miłe rzeczy, gdy chora leżała w łóżku mówię żeby sobie przemyślała swoje słowa i się zastanowiła jakie bzdury plecie. Po 5 min. dzwonię i znów słyszę- nie możemy być razem. Powód: -Za duża różnica charakterów. -Nie wie czy jest gotowa na wspólne mieszkanie (wcześniej mieszkalismy razem 2x po 2 miesiące). -zmarnuje mi życie. -ma za duże obawy. -nie chce żeby to wyłącznie z moich pieniędzy było utrzymywane mieszkanie, a ona póki co się uczy i nie pracuje. Przez to boi się, że ja będę leżał wiecznie dupą do góry, a ona tylko będzie przy tym mieszkaniu non stop zasuwała. -ja się za bardzo staram i ona przez to wie, że nie musi bo ja zawsze będę. Oczywiście po tym następuje godzina rozmowy, przekonywanki-sranki, że wszystko będzie dobrze, że wystarczy zamieszkać razem i te największe problemy odejdą w niepamięć. Tyle wiem, że gdy zaczynała mówić, że nie możemy być razem, to jej skoczyła gorączka. Ona jak zwykle niby znów się przekonuje, ale nie jest tak jak powinno być. Przez to dziwne zachowanie, jakie ją czasem bierze, a którego przedtem nigdy nie było zastanawiam się, czy nie został na nią rzucony urok, bo w międzyczasie gdy nie byliśmy razem, to przez 3 dni się spotykała z typkiem, który po rozstaniu stwierdził że nie może żyć bez niej, że się zabije, nawet nakłonił znajomego, żeby zadzwonił, że niby jest ze szpitala i informuje, że "Piotrek" popełnił samobójstwo i nie udało się go odratować i zostawił listy do niej. Chcę to ratować, bo czuję, że jesteśmy dla siebie, a omotało ją coś złego. Nie potrafię po tym wszystkim tego zakończyć, chcę przetrwać ten krótki czas i się tam przeprowadzić. Bez niej nie dam rady teraz żyć, zdejmą mnie w trumnie z tego świata. Ona twierdzi, że powinienem mniej się starać, a tylko doceniać jakieś szczegóły. Ja znów się boję, że jak odpuszczę, to jej coś znowu namota w głowie i pogoni za innym, w takim dziwnym stanie teraz jest. Proszę Was dziewczyny- pomóżcie. Wiem po kilku związkach, że tej miłości nie można dać umrzeć. 3 lat w takiej odległości i tyle męk bez siebie, po to by teraz to zniszczyć głupotami? Z drugiej strony wiem, że muszę jakoś podbić u niej tą chęć związku i uczucie. Dajcie rady jak zagrać, co zrobić by było dobrze. Nie szukam zapewnień, że należy sobie odpuścić, bo muszę dać temu szansę. Może diabeł tkwi w szczegółach, więc na koniec kłaniam się nisko i jeszcze raz proszę o pomoc. Wasz drogi Charlie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj kolego, bardzo chętnie bym Ci pomogła, naprawdę, niestety ja od zawsze sama jestem i niestety nie wiem co Ci doradzić.. Ale trzymam kciuki, żeby ci się udało🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Charlie89
Dziękuję bardzo i za tyle, wsparcie się przyda. W niemocy powracam do religii, w końcu jak trwoga to do Boga. Żałosne, ale co zrobię, człowiek jest tylko człowiekiem, kiedy nie wie co ma robić, szuka jakiejkolwiek pomocy. Może się wygłupię i to co powiem będzie nieadekwatne do tematyki forum, ale proszę osoby wierzące o modlitwę za tą intencję, a niewierzące o trzymanie kciuków ;) Nie bierzcie mnie tylko za nawiedzonego słuchacza pewnego radia, do tego mi daleko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A jaja masz
2razy do tej samej wody sie nie wchodzi.rozstanie to nie powód by isc w zapomnienie i sie szlajac.zalezalo jej tak ze sie z bolu zagubiła?to mogla odczekać i probowac Cie odzyskac a nie sie puszczac.rozmowa konkretna i decyzja w te albo we wte.inaczej jeszcze dlugo bedziesz cierpiał i sie męczył. http://www.umieramy.pl/?NTYxNg==

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Charlie89
Ona mnie próbowała odzyskać, to ja jej powiedziałem na początku że nie widzę raczej szans żeby wrócić do siebie :/ P.S- osoba u góry, wnioskuję, że jesteś facetem, więc o pomoc proszony nie byłeś, tu trzeba delikatnego, kobiecego myślenia. Może powinienem w jakiś sposób delikatnie zazdrość wywołać, ale w związku się takich rzeczy robić nie powinno. P.S 2- wspominała, że brakuje jej spontaniczności, dajcie pomysły jak można ją zapewnić w związku na odległość ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Charlie89
Dziewczyny, dajcie kilka rad bo się gorzej robi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość W takiej sytuacji...
... Charlie, to nieco sie zdystansować bym radziła. Niech ona powalczy o Ciebie. Jak jej będziesz wchodził na głowę, słodził, to ona przestanie Cię szanować i będzie manipulowała Tobą. Nie wiem czy 89 w Twoim nicku wskazuje na rok urodzenia, ale mam wrażenie, że jesteś jeszcze dość młody. I niewiele wiesz o kobietach, a Twoje o nich wyobrażenie właśnie doprowadza do takiego stanu, jak masz teraz... Kobiety chcą mieć faceta, który jest twardym gościem, a nie ciapą (za przeproszeniem), który ma swoje życie i potrafi sam ze sobą żyć (być sam), ale kiedy potrzeba potrafi okazać czułość i troskę. Ale nie cały czas... Tak jak faceci nienawidzą kobiet-bluszczy, tak kobiety nienawidzą mężczyzn-pantoflarzy/bluszczy... Prawda okrutna, ale takie jest życie. Gdy się za bardzo zaangażujesz - tracisz. A ja napisałam Ci o moich wnioskach po doświadczeniach z różnymi facetami... Dziś jestem szczęśliwą mężatką, a mój mąż mnie kocha ale nie daje sobą rządzić i jest konsekwentny... a ja mam możliwość powalczenia o niego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja myślę, że laska po prostu nie jest teraz pewna czy z Tobą być, bo boi się, że któregoś dnia znowu taki numer odwalisz. I oczywiście, że to Ty masz się starać, skoro to Ty zerwałeś, a ona - jak sam piszesz - próbowała walczyć. I to, co robiła, kiedy nie była z Tobą, bo Ty ją zostawiłeś, pewnie jest regularnie dyskutowane i wyciągane, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buba126
a ja mysle ze ona po prostu cie nie kocha i wykreca sie jak moze. utrudniasz jej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ma innego i nie wie którego
z was wybrać ot cala tajemnica stąd te jej zmiany nastrojów, wahania i inne szopki wrzuć na luz, bądz, ale sie nie narzucaj nie wydzwaniaj, nie wypytuj, odpuść sobie kontrole ona sama musi sie ogarnąć, uporządkować, i coś ( kogoś wybrać)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Charlie89
Tak, 89 to mój rocznik. Jak zacząłem być bardziej olewczy to ona od razu zaczęła się bardziej starać- śmieszne. Cale życie starałem się być gentlemanem i przyjacielem kobiet, teraz widzę, że tak raczej nie wolno... Dziękuję za porady, z chęcią przeczytam jeszcze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Charlie89 Drogi kolego... popelniasz ten sam blad co ja... po prostu niepotrzebnie "wypruwasz sobie flaki" dla niej. Ona najwidoczniej tego nie docenia. Ona dostrzegla, ze jest dla ciebie calym swiatem i zaczyna pogrywac twoimi uczuciami. Probujesz zaglaskac kotka na smierc. Najtrudniej jest dopuscic do swiadomosci,ze "to koniec", domyslam sie ze moiwsz sobie ze "nigdy nie znajdziesz takiej fantastycznej panny" itp. NIc bardziej mylnego. Zbyt duzo dajesz od siebie w ten zwiazek. Moze warto po prostu odpuscic sobie na jakis czas... Najlepiej powiedz jej otwarcie ze masz dosyc tej "szarpaniny uczuciowej". Jesli jej zalezy na tobie, to sama zawalczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na początek ostudź emocje. Jak już wcześniej napisali moi przedmówcy, powinieneś nieco ochłodzić stosunki i dać kobitce do zrozumienia, że nie jesteś na każde jej skinienie..oczywiście w mentalnej kwestii. Na Twoim miejscu mocno bym się zastanowiła nad przeprowadzką. To, że będziesz bliżej nie oznacza iż wszystko wróci do normy. Daj jej czas na ogarnięcie. Jak dla mnie panna nie jest gotowa na wspólne życie pod jednym dachem. Oby się nie zakończyło tak, że Ty będziesz tyrał i dawał z siebie wszystko, a lalka będzie lawirowała między Twoim łóżkiem a kolejnego amanta, bo jak na moje oko tak właśnie jest w chwili obecnej. Trzymaj się cieplusio. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży po Twej myśli i tego właśnie życzę Ci z całego serducha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że trafiłeś na typ "rozpieszczonej księżniczki". Choćbyś stawał na rzęsach i obiecywał jej gwiazdkę z nieba, i tak znajdzie pretekst, żeby się ciebie pozbyć. Z czasem jej zachowanie stanie się tak absurdalne, że zaskoczy nawet swoje najbliższe otoczenie. Daj sobie czas, ochłoń i pozwól odejść niezdrowym emocjom, jakie żywisz do tej dziewczyny. Szczerze powiedziawszy, to raczej na ciebie niż na nią "rzucono jakiś urok".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×