Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość so cute

I tak już do końca...

Polecane posty

Gość so cute

Witam wszystkich po 30tce,którzy mają odpowiednio długi staż małżeński,lub partnerski. Ciekawa jestem,czy nie przeraża Was myśl,że tak razem już do końca,że razem chodzić spać itd...Tak,to jest piękne,ale mnie czasami to dobija.Nie macie czasem dość drugiej połowy,wciąż tych samych konfliktów,zachowań itd?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani tik tak
Nie, nie mam dosyć. Chcę tak właśnie żyć do końca. A konflikty? I tak trzeba się w końcu pogodzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość allaja
so cute...... tak cute nie będzie u Ciebie z pewnością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kazdy ma jakies swoje wieksze lub mniejsze problemy ,bywa ze czasami mamy dosc tej naszej drugiej polowy ale wybiegajac myslami i ukladajac sobie zycie na nowo zawsze patrzymy jednak w ten dal ktory byl a byc moze my nie docenilysmy ,takze warto sie zastanowic ,wyobrazic to wszystko sobie a po tem wyciagac odpowiednie wnioski ,sama jestem 17 lat z jednym mezczyzna ,choc bylo ciezko a nawet bardzo ciezko jakos brne do przodu i mysle ze nastepny dzien bedzie lepszy od poprzedniego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mysle ze nastepny facet
bedzie lepszy tylko najgorzej to temu powiedziec ze odchodze...... ehhh czlek mlody,glupi byl.....a moglam poczekac na swoja prawdziwa milosc.szkoda ze przyszla dopiero teraz-cudownie,ze w ogole:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja myślę ..
że nie ma czegoś takiego jak prawdziwa miłość. To jest idea wymyślona przez człowieka, która nawet nie ma logiki żadnej. Jeśli w każdym facecie który ma to coś można się zakochać (a wielu bardzo wielu ma w sobie coś) to jak niby ma istnieć prawdziwa miłość ? To że istnieją pary które przeżyły ze sobą całe życie to nie była jak wy mówicie "prawdziwa miłość" to ja nazwałabym to raczej mocnym postanowieniem że bez względu na to jak bardzo by było źle to nie złamie się danej przy ołtarzu przysięgi. Co to w ogóle znaczy że ktoś pisze że niepotrzebnie się z kimś tam związał, bo gdyby nadal był wolny to znalazłby swoją prawdziwą miłość. To co to ta miłość to była fałszywa ? Skąd wiecie że następna by była prawdziwa ? W sensie że na zawsze ? W każdym związku prędzej czy później pojawiają się problemy, kwestia tylko taka na ile są one do zniesienia i czy da się je rozwiązać, bo nie zawsze są do zniesienia i nie zawsze da się je rozwiązać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i tu się mylisz
niedawno oglądałam program, ktory traktował o miłośi, długości trwania tego uczucia, jego psycho - biologicznym podłożu. Między innymi badano za pomocą rezonansu magnetycznego mózgi osób będących w różnych fazach zakochania. I fkatycznie aktywność pewnych obszarów mózgu zmienia się w zależności od długości trwania związku...z kolejnymi latami spada poziom porządania, ale wytwarza się bliska więź między ludźmi, przywiązanie. I właśnie też chciano zbadać czy miłość (przekładająca się na aktywnosć mózgu właściwą dla stanu zakochania) może trwać całe dekady...no, dłużej niż te standardowe kilka lat. I cóż się okazało ? Okazało się, że są pary, które są w sobie mocno zakochane przez kilkadziesiąt lat i potwierdza to aktywność odpowiednich obszarów w ich mózgach...np. widok parnterki/ra, wspomnienie o niej bardzo silnie pobudza te obszary mocno aktywne kiedy miłosć jest jeszcze "świeża" i gorąca ;) Czyli jednak jest to mozliwe, trzeba sie po prostu idealnie dobrać no i dbać o związek, co oczywista.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja myślę ..
No to zakładając że moja jedna jedyna "druga połówka" żyje gdzieś na drugiej półkuli. Jakie mam szanse ją odnaleźć ? Każdy jakoś szuka sobie partnera raczej w tym środowisku w którym się obraca a nie jedzie szukać na drugą półkulę, no i odnajduje ją gdzieś w swoim zasięgu. Świadczy to o tym, że mamy wiele możliwości zakochania się w kimś w wielu środowiskach i wielu środowiskach dopasować te rzekomą "drugą półowkę" czyli tych drugich połowek można znaleźć wiele, a przecież ma być ponoć jedna. Jeśli już to nazwałabym to raczej męską bratnią duszą, a tych już możnaby znaleźć wiele. Nawet jeśli prawdziwa i jedyna miłość istnieje, chciałabym wierzyć że gdzieś istnieją takie idealne pary (ja takich nie odnajduję wokół siebie) to nie jest ona wcale pisana każdemu. Większość ludzi po pierwotnym i przemijalnym zakochaniu doświadcza zwyczajnych związków, w których wieje nudą, przyzwyczajeniem i codzienną prozą życia przeplataną częstszymi bądź rzadszymi kłótniami oraz krótkimi chwilami w których jest po prostu miło, ale bez szału czy euforii. Denerwujące jest takie gadanie dla samotnych w stylu (jeszcze znajdziesz swoją prawdziwą miłość). Niby kto i gdzie zagwarantował człowiekowi odnalezienie prawdziwej miłości ? Ale tu też można by polemizować co to znaczy prawdziwa miłość. Czy to jest euforyczne zakochanie połączone z silnym pożądaniem czy może po prostu coś a'la przyjacielskie przywiązanie. Wszyscy wiemy że pewnym standardem jest fakt że najpierw jedno a potem w najlepszym wypadku to drugie czyli ta cała niby miłość to uczucia które nie są stałe, zmieniają się jak w kalejdoskopie i ciężko się w nich odnaleźć tak naprawdę, ciężko rozeznać czy to jest ta "prawdziwa miłość" czy nie. No ale zakładając że ktoś postanawia wziąć ślub i żyje do końca życia z kimś to generalnie jego uczucia prezentują się jak krzywa na układzie współrzędnych gdzie najpierw jest wielki skok w górę a potem powolny spadek aż w końcu stała linia. Nie wiem gdzie są takie pary które rzekomo całe życie aż po starość żyją na poziomie tego najwyższego szczytu. Nie. Jednak nie wierzę w to. To nawet by było nienaturalne. Choć natura serwuje nam rózne niespodzianki. Słyszałam o takich przypadkach gdzie kobieta cierpiała na pewną patologię pochwy, która sprawiała że przeżywała nieustanny orgazm, co na dłuższą metę uniemożliwiało jej normalne życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani tik tak
A ja znam szczęśliwych małżonków. Ale to szczęście i miłość nie spadło im z nieba w koszyku. Potrafili zbudować. Wnieśli we wspólne życie nie tylko oczekiwania wobec drugiej osoby ale przede wszystkim własną uczciwość, szacunek, lojalność. Byli zdolni do budowania trwałych więzi. Gdy pojawiały się problemy nie pakowali torby i nie uciekali, ogłaszając światu, że on/a mnie nie rozumie. Był problem ale była też i pewność tego, że będą razem. Miłość to decyzja.Przysięga małżeńska to nie slogan. Kompromis to żadne pół na pół. Romantyzm nie musi się skończyć ale może przybrać spokojniejszą formę. Pewna kobieta opowiadała mi, że w czasie swego małżeństwa trwającego kilkadziesiąt lat, zasypiając, trzymali się z mężem za ręce. Czyż to nie piękne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak kocham to ide na kompromis
staram sie, probuje a jak nie kocham to mi nie zalezy i po prostu odchodze do kogos z kim moge budowac nowy zwiazek a milosc byla-na pewno-tylko sie po prostu skonczyla. bywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak wyżej
"a jak nie kocham to mi nie zalezy i po prostu odchodze do kogos z kim moge budowac nowy zwiazek" a co jeżeli z tą osobą wzięłaś ślub kościelny ? to wtedy chyba taka postawa raczej nie trzyma się kupy co ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
mam 33 lata, 14 lat po slubie, czy mam czasem dosc połówki?? pewnie :D tak jak on mnie ale nie wymieniłabym mojej połówki na inna ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 67
Przeważnie mnie to nie przeraża. Ale od kilku dni zaczęło przerażać. Do końca miesiąca musimy się przeprowadzić (przeprowadzamy się z mojego mieszkania do jego mieszkania), a ja nagle zaczęłam dostrzegać pewne rzeczy.... że po przyjściu z pracy potrafi spędzić całe popołudnie przed telewizorem albo przed komputerem (gry komputerowe) dzień w dzień, praktycznie 7 dni w tygodniu... że nie szanuje mojego "wysiłku" włożonego w przygotowanie posiłku np. wiedząc że jestem na zakupach i że za 30 minut będzie gotowy obiad potrafi zapchać się czymkolwiek, bo nie mógł już wytrzymać! Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że po przeprowadzce do niego on będzie się wylegiwał na kanapie a ja będę mu gotować i sprzątać (mam tak samo męczącą umysłową pracę). Mam ochotę z nim porozmawiać, ale ostatnio nie wychodzą nam te rozmowy, bo co nie powiem to on się mnie czepia :/ Nie wiem co mam robić. Póki co - może to głupie - ale postawiłam na cichy protest czyli zero gotowania i przygotowywania kanapek do pracy :) Nie wiem co zrobić żeby przestał się mnie czepiać a zaczął dostrzegać swoje wady. Odeszła mi ochota na przeprowadzkę. Mam ochotę nie zabierać żadnych swoich rzeczy poza ubraniami i kosmetykami. Może dam mu tym coś do zrozumienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×