Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość oltisa

mam dosc siedzenia w domu

Polecane posty

Gość wiem o co ci chodzi
konstatynopolitańczykiewicz łatwo ci pisać no to w czym problem... Ja jeszcze 1,5 roku temu mieszkałam w dużym mieście (miałam własne M, dwa pokoje), na uboczu, miałam blisko na porządny plac zabaw, basen, do lasu, jeziora i do porządnego sklepu. Rodzice namówili mnie bym sprzedała mieszkanie, bo ciasne, bo drugie dziecko w drodze i wróciła obok nich - bo pomogą dom wybudować itp... Z planów budowy oczywiście nic nie wyszło, mieszkanie dostałam od nich o 3m2 większe (żeby była jasność wynajmuję je od rodziców), byłam w zaawansowanej ciąży, remont i... jak to w malutkim mieście - jeden spec, drugi spec, piąty spec, wszyscy pożal się boże. Tylko położenie płytek w łazience 5,5m2 zajęło 1 miesiąc! A gdzie wykończenie itp, i reszta mieszkania... Tymczsowo mieszkałam w strasznych warunkach... Zdecydowałam się na nie bo remont miał trwać góra miesiąc, trwał 5... W miedzyczasie 2x szpital z zagrożeniem przedwczesny porodem... Mąż musiał zostać w domu przy mnie i mojej córce, bo od rodziców zero pomocy. Pracownicy sami sobie nie poradzili by wszystko pociągnąć, straciliśmy żródło dochodu, a nadal utrzymywaliśmy firmę... Potem poród, straszna deprecha, potem spacery i tak jk autorka postu... "co ja tu robię" żadnch atrakcji, szczere pole, dziury w dogach (bo chodników brak), wścipscy sąsiedzi... I megadół... A jak potrzebowałam zakupów, to żeby dostać to co chcę - czekała mnie wyprawa do kilku sklepów i wszystko sama z dwójką dzieci. Mąż zaczął dużo pracować by nadrobić straty - nie ma go od pn-pt/sob. Potem doszłam do wniosku, pal sześć. "Miastowi" chcieliby świerzego powietrza a ja je mam, łąk itp. tak sobie to tłumaczę, chociaż śmieszne, bo wcześniej też to wszystko miałam... Tylko po prostu było mi łatwiej. Zaczęłam zabierać dzieci na długie spacery, po 2-3x dziennie, 2x/tydz na basen... Jakoś mi lepiej a i dzieciaki spokojniejsze jak już odepchnęłam zmorę depresji. Znajomych też tu nie mam mimo że się tu wychowałam - wszyscy powyjeżdżali albo pracują więc też jestem tu samotna i doskonale wiem o co ci chodzi, ale staram się nie wariować, bo już wiem, że nie tędy droga - to najprostsze by skrzywdzić najcenniejsze co mam - dzieci. Nie zmienia to faktu, że przeprowadzki żałuję, a do rodziców mam żal, że tak nabili mnie w butelkę. Głowa do góry, tak jak dziewczyny mówią, dziecko w chustę, albo spraw sobie poręczną składaną do autobsu parasolkę, nawet na Allegro lekko używaną za grosze kupisz i heja do miasta... Zrezygnuj z zabierania torebki, zapakuj wszystko w plecak (pieluchy i potrzebne akcesoria, podkład do przewijania, picie, jedzonko, parasol) i w drogę. Raz pojedziesz to już będziesz jeździć. Ja siedziałam z córką 2 lata potem urodziłam synka i już minął rok mojego "siedzenia"... Też mam wyższe wykształcenie, przed dziećmi pracowałam po 12 godzin... Brak mi tego... Ale czego nie robi się dla dziecka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem o co ci chodzi- wspolczucie miec takich rodzicow:O i wogole ze zes sie zgodzila...wiadomo ze na wsi to inaczej jak w miescie....mniej sklepow rozrywek(basen kino bary itp) ... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość carmeeen
a ja duzo bym dała zeby mieszkac na wsi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mikraskakaka
wspolczuje a w jakiej wsi mieszkasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Ważka 85
.."wiem o co ci chodzi- wspolczucie miec takich rodzicow.." a ja współczuję rodzicom takich dzieci, co narobią sobie swoich i myślą, ze rodzice będą im bawić. Trzeba było zostać starą panną i nie robić dziecka/ci, a jak się dało i zrobiło dziecko.ci no to się siedzi z nimi, a jak się chce wyjść to się wynajmuje opiekunkę, a jak nie stać to się nie robiiiiii, proste, czy dalej nie zrozumiecie, że dziadkowie to nie parobki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do wazka85 matko ales zfrustrowanaa:O:O:O gdzie ja napisalam ze babcie musza sie wnukami zajmowac??? napisalam ze wspolczuje bo jak mozna prosic kogos ..coreczko sprzedaj mieszkanie u nas bedziesz miala lepiej, pomozemy postawic wam dom , wyremontowac itd. a potem kopnac w dupe jabky sie tego nie obiecywalo:O ciagnacy sie remont itd. zreszta sama bym na takie cos nie poszla majac wlasne mieszkanie;) bo co mi po opiece itp. wole sama po swojemu robic nawet wychowywac dzieciaki...a dzieci od dziadkow izoolowac nie mam zamiaru tak samo wyreczac sie nimi w opiece nad maluchami :P no a wiec wyrodna corka namowila swoich rodzicow aby jej pomogli zbudowac DOM..jak mniemam tak to rozumiesz;) (co innego jest zmuszac i wymagac a co innego jak ktos sam swa pomoc oferuje) takze widac ze najlpeiej pewnej pomocy nie przyjmowac bo albo zrobia w bambuko (trzeba znac wlasnych rodzicow;)) albo do konca zycia beda wypominac chodz sami nalegali jak nie wiem co na jakakoliwkek pomoc takze jestem za 'badzmy samowystarczalni'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zewsi25kmodstaolicykierpołudni
Autorko, masz ten sam problem co ja. Mam córeczke 3,5 mies i przed ciąza duuuzo pracowała, praca to było moje zycie! Teraz siedze w domu (25km od miasta) zero znajomych, nie mowiac juz o innych mamach z dziecmi, nikt mnie nie odwiedza bo w tygodniu wszyscy pracują, maż siedzi po godzinach i potrafi wrócic do domu o 20. Mała jest słodka i duzo spi wiec ja tez mam przez to duzo czasu i czasem łapie mnie dół... tesciowa przyjezdza czasem na tydzien, ale z nią nie da sie pogadac jak z kolezanką. Jak chcielismy z mezem zrobic duze zakupy to szybko nakarmiłam małą i polozyłam spac, została z babcią tylko jak sie obudziła i zobaczyła babcie to był płacz przez godzine i nie chciała sie uspokoic. Babcia załamana ze wnuczka jej nie toleruje!! maskara jakas. Mala nie ma kontaktu z "obcymi" wiec trudno mi ją zostawiac z kimkolwiek. Mame mam daleko wiec zupełnie odpada. Sama jestem na tej wsi i tylko czasem na kafeterie zajrze i poczytam zeby nie zeswirować! No cóz zostaje mi internet, tv i książki, pranie, sprzątanie gotowanie - auto mam ale jakos jeszcze nie odwazyłam sie zabrac gdzies małej sama (oprócz jednej wizyty u lekarza) podziwiam matki które same gdzies wychodzą z takimi maluszkami. Czy nie zabierając małej w 3,5 zycia gdzies dalej jest cos ze mną nie tak? szkoda ze mieszkasz tak daleko chetnie bym Cie poznała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oltisa
dzieki wszystkim za dobre rady :) moze zrbi sie cieplej a mały troche urośnie to wybiore sie z nim do miasta fotelik, nosidełka itp mam ale maly troche wazy i nie dam rade z nim jechac sama 30 km w busie moze płakać itp boje się moze własnie na wiosne zaczniemy stopniowo wychodzic coraz dalej itp eh zebym tylko nie zwariowała do wiosny w domu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ulusia1980
Wiem, że nikt nie podejmował już tego wątku dawno, ale czuję potrzebę wypowiedzenia się. Siedzę w domu od września 2010. Urodziłam 12.10.2010. Teraz jest 16.02.2011 i ... nie potrafię w pełni cieszyć się macierzyństwem. Przez cały czas rozmyślam o pracy (wcześniej byłam bardzo zaangażowana w pracę), dołuję się, wymyślam wyimaginowane problemy. Od początku czułam że siedzenie w domu to nie dla mnie, wieć jak mały miał 7 tygodni to wrociłam do pracy - jestem księgową i księguje sobie wieczorami. Ale to mi nie pomaga!!! Mam chyba jakieś problemy ze sobą. Mąż nie potrafi mnie zrozumieć, ma swoją wizję na życie - sklejanie modelów, czytanie książek. Małym on zajmuje się dużo - szczególnie jak ja wychodzę do pracy. Mam doła. Kiedyś jak pracowałam dużo to marzyłam żeby sobie w domciu posiedzieć. Teraz siedzę i mam tego dość. Nie oczekuję pomocy od Was, ale powiedzcie czy to normalne, a może powinnam iść do psychiatry jakiegoś? Mam wspaniałego dzidziusia, trochę pracuje, mam ładny dom, a ja cały czas mam jakieś problemy w tej głowie. Mam tego dość! Mieszkam na wsi, wychodzę na spacery czasami, śpię do 9 rano a jak się budzę to sobie myślę że inni to już od 7 pracują a ja sobie śpie (git że ja musiałam w nocy wstawać do małego). Życie mi się nie podoba. Cały czas rozmyślam, analizuje, z mężem nie pogadam na ten temat bo on tylko przytakuje i ma to gdzieś - nie rozumie mnie, potrafi wczuć się w moją rolę. Dziewczyny jak Wy sobie radzicie z tym macierzyństwem???????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×