Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ..majutek24

Zostawił mnie chłopak - wesprzyjcie

Polecane posty

Gość Angela*.
Olciu, to bardzo przykre, co się Tobie przytrafiło... Wiem jak teraz musisz się czuć... Piszesz, że związek nie był zły. Otóż istnieją bezkonfliktowe, z pozoru harmonijne związki, w których nagle u jednej ze stron "coś się wypala". Oznacza to, iż ta osoba czuje, że nie jest z kimś, z kim chciałaby spędzić resztę życia. I do takiego wniosku prawdopodobnie doszedł Twój chłopak. Głupi powod był dla niego wymówką, żeby się rozstać. Być może czekał na taką chwilę, gdzie będzie mógł się czegoś uczepić. Nie wiem co on czuje do Ciebie, ale osoba, która robi w ten sposób raczej nie kocha... Potrzebujesz czasu, by dojść do siebie, ale w końcu Ci się uda. Wiem, że to trudne, ale trzeba żyć dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasha777
http://www.youtube.com/watch?v=pVaN8iZE84w Piosenka o mnie. Chociaż refren to już trochę nie pasuje. Bo ja nie życzę szczęścia... życzę takiego samego bólu, jaki ja przeżywam od kilku miesięcy... Co u was? U mnie jak zwykle, fatalnie. Dowiedziałam się, że były przyprowadził nową dziewczynę do domu... zna już ją cała rodzina. Pewnie się nią zachwycają... To dla mnie ogromny cios. Czuję się brzydka, czuję się beznadziejna. Jeszcze niedawno poleciałabym do niego jak na skrzydłach. A teraz go nienawidzę. Cholernie go nienawidzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do "Majki"
No i się nawyrabiało. Jak to jest z tym uczuciem "na popiół - a w środku żar" to znaczy jeszcze się nie wypaliło!!! Jak teraz wylejesz kubeł zimnej wody to znaczy, że to nie była miłość. Kiedy kłamałaś wtedy czy teraz ? Kiedy kochałaś, czy w ogóle kochałaś ? A jeśli to jednak ON. Wyrzucisz to na śmieci ? Co warte byłe te słowa o deja vu TWOJE SŁOWA. Chciałaś tego z całego serca! Krzyczałaś to łośno. On jest, czeka i skamle i nie porzuci. Kopnij go. Wyrzuć. Powiedz mu to w oczy. """" 14:55 [zgłoś do usunięcia] Raven:) Powodzenia. Dla Ciebie Majutku i dla Kuby. 14:59 [zgłoś do usunięcia] Kocieokoo Rozumiem Twoje uczucia, Majutku, ale mimo wszystko... Czasem trzeba coś naprawdę stracić, by zrozumieć, jak bardzo jest to dla nas cenne. Żaden facet nie pisałby swoich smutków na forum tego rodzaju, gdyby to był z jego strony taki chwilowy przypływ uczucia. W tym co pisał Kuba czuć szczerość, skruchę, a przede wszystkim - wielką miłość do Ciebie. Fakt, że "spotkaliście" się tutaj, na kafeterii - nie może być tylko przypadkiem. Nawet, jeśli nie zdecydujesz się do niego wrócić, wysłuchaj tego, co ma Ci do powiedzenia jego serce. Wiem, że jesteś teraz w innym związku, ale może warto przynajmniej pewne sprawy między Wami porządnie wyjaśnić, zanim ostatecznie wyrzucisz go z serca? 15:02 [zgłoś do usunięcia] a WY mu tak wierzycie a to zwykły pies ogrodnika. Gdy nie miała nikogo to jej nie chciał, jak mu było dobrze, to nie myślał o tym, jak ona się czuje, a teraz gdy dziewczyna odnalazła spokój to znowu chce jej zamącić w głowie. Poczytajcie jej temat, jak wtedy to bolało, chociaz starała się nie okazywać i dusiła w środku uczucia to i tak bił od niej smutek. Majutek BRAWO!!!! 17:54 [zgłoś do usunięcia] albo ten wasz kumpel to witaj Majutku.. To co napisałaś dowodzi tylko faktu, iż jesteś bardzo mądrą dziewczyną. Nie chcę się absolutnie wtrącać, oceniać itd., choć i tak tym postem to zrobię.. Mam tylko jedno pytanie - jesteś teraz szczęśliwa? Napisałaś dużo mądrych słów, ale pominęłaś "nie kocham go".. Mam wrażenie, że kieruje Tobą strach - "Kuba nie pierwszy raz miał wątpliwości co do tego czy mnie kocha, co do mnie czuje. Nie pierwszy raz ma nagły przypływ miłości, który jak nie raz się okazywało prędzej, czy później zawsze mijał. Tym razem nie dam się w to wciągnąć". Bo się boisz, co jest całkowicie normalne biorąc pod uwagę sytuację, w której się znalazłaś.. Ale co, jeśli on naprawdę się zmienił? Czy za 5, 10 lat nie będziesz patrzyła w lustro z pytaniem na ustach "co by było, gdybym wtedy ostatni raz Mu uwierzyła?"? Myślę sobie tak - wolisz żyć bez Niego, ponieważ w ten sposób on nie jest w stanie Cię już skrzywdzić.. a nie dlatego, że ten związek jest już dla Ciebie zamkniętą kartą.. Pozdrawiam Cię Kochana i przepraszam za to co napisałam, ale nie mogłam się powstrzymać. Ja kiedyś popełniłam podobny błąd i teraz stoję przed tym lustrem zadając sobie pytania bez sensu.. 19:00 [zgłoś do usunięcia] hahahahahhaa :P:P coś mi się wydaje , że ktoś o nicku ALBO TEN WASZ KuMPEL to kuba więc Majulek nie odpisuj .... zamknij ten rozdział zycia, nie warto psuć sobie spokoju.. zyj swoim życiem, jestes fantastyczną osobą, trzymam za Ciebie kciuki aby wszystko się dobrze potoczyło Ja byłam w podobnym związku i na całe szczęście po tym jak mnie zostawił ucięłam z nim kontakt.. to było najlepsze rozwiązanie, szybciej zapomniałam a teraz jestem szczęśliwą narzeczoną !!!! trzymam kciuki , buziaki :* 19:19 [zgłoś do usunięcia] albo ten wasz kumpel to hahahaha - średnio mnie znasz, nic o mnie nie wiesz, więc daruj sobie.. Cieszę się, że podjęłaś dobrą decyzję i że teraz jesteś szczęśliwą narzeczoną.. Widocznie faceta, który Cię zostawił, po prostu nie kochałaś i tyle. Analizę mojej płci proszę zostaw mnie, bo póki co jestem kobietą i nie zamierzam tego zmieniać. 19:29 [zgłoś do usunięcia] takasobiejaa fascynująca historia. zwłaszcza że poznaliśmy ją z obu stron. gdyby mój były chciał do mnie wrócić -pewnie dałabym mu szansę. wiedząc co ryzykuję, że pewnie znowu będę cierpieć... ale nawet za te kilka chwil razem mogłabym przejść po raz kolejny tamto piekło które mi zafundował. może jestem masochistką...ale to on wyrwał mi serce bez znieczulenia.. i nie oddał... dlatego wciąż należy do niego. próbuję ułożyć sobie świat na nowo, ale tym razem bez serca. szukam kogoś kto dałby mi poczucie spokoju, ale to jakoś nie wychodzi. i obawiam się że nawet gdybym ułożyła sobie zycie... a pojawiłby się w nim znowu mój Drań... ja wróciłabym do niego, raniąc kogoś innego... obawiam się ale po cichu liczę na to że ten kto będzie moim lekarstwem na wyrwane serce -stanie się moim narkotykiem... i zapomnę i pozwolę sobie na jakąś małą transplantację, gdy jakiś Miły Pan odda mi SWOJE serce. romantycy nie mają prawa bytu na tym świecie... a jednak wbrew wszystkiemu -istnieją. tak jak ja istnieję. mimo że bardzo chciałam zniknąć. mam nadzieję że Wasza historia mimo wszystko skończy się dla Was dobrze. trzymam kciuki. bardzo mocno. 20:44 [zgłoś do usunięcia] up, do góryyyyyyyyyy podnoszę 20:57 [zgłoś do usunięcia] ale co wy tu jeszcze wiedziec chcecie?? Dziewczyna go spławiła, chyba nie sądzicie,że on teraz tu siądzie i zacznie rozpływac się nad tym jak mu źle? Pewnie puka teraz inna z rozpaczy 21:04 [zgłoś do usunięcia] myślenie o życiu Jeszcze nie koniec sprawy.Nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro. A jesli.............. 21:52 [zgłoś do usunięcia] kkkkkkkkkkkkkkkkkkk ale historia, nie?! 23:34 [zgłoś do usunięcia] nie było to trudne miałam nadzieję, że potoczy się to inaczej. Dlatego też wtrąciłam się tak w Wasze życie. Nie nam Majutku oceniać Twoją decyzję. Jeśli tak postanowiłaś - na pewno masz swoje powody. A jednak mimo wszystko podpisuję się rękami i nogami pod postem "albo ten wasz kumpel to" z 17.54. Nie myśl, ze wzięłam się znikąd, o niczym nie mam pojęcia i się tak ot wtrąciłam. Znajduję się teraz w podobnej sytuacji, wracam do Mężczyzny, z którym łączyło mnie bardzo wiele. Wiele dobrego, ale i wiele złego. Wracam do Mężczyzny, z którym nie miałam kontaktu 2,5 roku, kiedy też nie szukałam tego kontaktu. Moja historia jest chyba nawet bardziej skomplikowana, bo w grę wchodzi Dziewczyna, z którą był On, Chłopak, z którym byłam Ja i... Dziecko. Ale to nie mój topik, to jest teraz nieważne. Napisałam to tylko po to, żebyś wiedziała, że znajduję się w choć odrobinę podobnej sytuacji i dlatego dałam Kubie link do Twojego tematu, a na Twoim temacie zostawiłam link do tego. Mimo wszystko wierzę, że to nie jest zakończona historia. Tak jak ktoś wspomniał - nie napisałaś "nie kocham Go", dałaś za to do zrozumienia, że się boisz. To naturalne. Ja szaleję z przerażenia. Ale wiem, że musze spróbować. Po to, żeby potem nie być zgorzkniałą kobietą, która będzie się zastanawiała "A gdybym wtedy...". Może i dla Was jest jeszcze jakaś szansa, może nawet jeszcze nie teraz, może za kilka tygodni, miesięcy, lat. Kuba owszem w peirwszej chwili swoją historią nie zrobił na nas zbyt dobrego wrażenia, ale doceniam fakt, że nie siadł i nie użalał się nad sobą tylko wziął swoje życie w swoje ręce i spróbował. Zauważ, że nawiązanie kontaktu z Tobą, było dla Niego jak rzucenie się z głową w dół, a istniała naprawdę malutka szansa, że tam na dole czeka poduszka... Taki gest wiele znaczy. Owszem, nie przekreśla wszystkich poprzednich, złych, ale tak jak nie możesz zapomnieć o Jego wybrykach, spróbuj nie zapominać też o tym, co zrobił dobrego. Powodzenia... 07:19 [zgłoś do usunięcia] upppppppp up upuuuuuuup autorze jestes?????????????????????????????????? 08:04 [zgłoś do usunięcia] myślenie o życiu Łatwo rzuca się słowa na papier, a w życiu bywa inaczej. Majutek pisze, że coś się skończyło. Nic się nie skończyło wszystko się zaczyna, wszystko wciąż trwa. Trwa ich życie i trwa uczucie. Gdyby Kuba był jej obojętny...... Sam wpis świadczy, że to nie koniec, tylko czy Kuba jest pewien swego uczucia ? Majka też się tego boi. Więc jak Jakubie z Tobą ? Jakub - jest energiczny, posiada zmysł organizatorski. Ma wielu przyjaciół, ceni towarzystwo. Lubi dobrze się ubierać. Mężczyzna ten to czysta energia, ale pełny wdzięku i kultury. Nie wie, co to bezczynność: w młodości oddaje się studiom, by w dorosłym życiu czerpać z tego profity, które z kolei wydaje na zabawy z przyjaciółmi Tak piszą w księdze imion. Jak na razie to prawda. Więc jak to Kuba z Tobą jest naprawdę. Kochasz czy tylko sobie coś ubzdurałeś. I znów chcesz dziewczynę oszukać. Ona już nie poradzi sobie kolejny raz. Ona zbyt wycierpiała przez Ciebie. Jeżeli kochasz szczerze - WALCZ o nią o miłość, o WAS. Jeżeli nie jesteś pewien swego - ODEJDŹ. Zostaw ją w spokoju. Niech Ona znajdzie wreszcie swoje szczęście, jeśli Ty nim nie jesteś. 10:23 [zgłoś do usunięcia] Minaretta Kazda historia jest inna. Nawet jesli z pozoru podobna. Pozostawmy Majutkowi prawo do wlasnych decyzji. Dziewczyna jest wyjatkowo madra i pewnie ma swoje powody by podjac je takie a nie inne. Zwlaszcza, ze lepiej zna te historie od wewnatrz. Lepiej niz my. Zyczye Jakubowi dobrze, ale szczerze powiedziawszy, sama nie wiem czy w takim przypdaku nie postapilabym podobnie jak Majutek. Zwlaszcza, jesli spotkalambym nowa milosc, w ktorej nie ma juz tyle "ale". Bo wyglada na to, ze ona nigdy nie byla z Jakubem w pelni szczesliwa. Ciezko budowac jest zycie z kims, kto ciagle ma watpliwosci a na koniec robi to, co zrobil Jakub. Bo jaka ma sie gwarancje, ze to nie kolejny jego "kaprys"... Nie mieszajmy dzwiewczynie w glowie. Kady ma prawo do wlasnych decyzji. A Majutek zasluguje na to, by byc szczesliwa jedwabna... minaretta@onet.eu 10:40 [zgłoś do usunięcia] _Mikowhy_ Chciałbym, żeby się Wam tym razem naprawdę udało. Razem. 11:09 [zgłoś do usunięcia] up uppppp up """"""""

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do "Majki"
c. d. 10:23 [zgłoś do usunięcia] Minaretta Kazda historia jest inna. Nawet jesli z pozoru podobna. Pozostawmy Majutkowi prawo do wlasnych decyzji. Dziewczyna jest wyjatkowo madra i pewnie ma swoje powody by podjac je takie a nie inne. Zwlaszcza, ze lepiej zna te historie od wewnatrz. Lepiej niz my. Zyczye Jakubowi dobrze, ale szczerze powiedziawszy, sama nie wiem czy w takim przypdaku nie postapilabym podobnie jak Majutek. Zwlaszcza, jesli spotkalambym nowa milosc, w ktorej nie ma juz tyle "ale". Bo wyglada na to, ze ona nigdy nie byla z Jakubem w pelni szczesliwa. Ciezko budowac jest zycie z kims, kto ciagle ma watpliwosci a na koniec robi to, co zrobil Jakub. Bo jaka ma sie gwarancje, ze to nie kolejny jego "kaprys"... Nie mieszajmy dzwiewczynie w glowie. Kady ma prawo do wlasnych decyzji. A Majutek zasluguje na to, by byc szczesliwa jedwabna... minaretta@onet.eu 10:40 [zgłoś do usunięcia] _Mikowhy_ Chciałbym, żeby się Wam tym razem naprawdę udało. Razem. 11:09 [zgłoś do usunięcia] up uppppp up Powrócił tak jak tego chciałaś. Tak jak tego pragnęłaś w głębi serca. Czy tego chciałaś na pewno ? Bo tym ostatnim postem zaprzeczasz uczuciu i miłości. Jeżeli to nie prawda to NIGDY GO NIE KOCHAŁAŚ.!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po pierwsze majutek pisała
to KIEDYŚ!! Ja rozumiem,że na tym forum dużo jest porzuconych dziewcyzn, które czekaja na powrót, ale nie odnoście każdej historii do siebie i dajcie dziewczynie samej zadecydować. A ten jej Kuba to mógł się wcześniej zdecydować, a nie wtedy gdy kogoś poznała. Nie uważasz, że to dziwne, że dopiero TERAZ nagle "docenił ją" i poczuł nagły przypływ miłości??Czemu tego przypływu nie było, gdy ona siedziała sama, gdy wylewała tutaj swoje żale i tak chciała tego powrotu??On się wyszalał i teraz chciałby spowrotem stabilności. A dziewczyna dobrze napisała, przez ten długi czas, dużo się mogło zmienić i ona się zmieniła, a on... najwyraźniej przegapił ten moment gdy dało się jeszcze coś poskładać. A wy postawcie się nie tylko na miejscu chłopaka, ale także na jej miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szkoda ze już nikt z was tu nie zagląda:( jestem w podobnej sytuacji i chętnie zawsze tu zaglądałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aneczka smutna
Aneri co u Ciebie? jakos sobie poradzilas z tym wszystkim? :( napisz, mam nadzieje, ze dobrze u Ciebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Aneczko i reszta dziewczyn Co u mnie? Minłęo juz pół roku... pol roku temu nie wierzyłam, że przezyje ten czas, że bede zyc za pol roku i w miare odbrze funkcjonowac. Odzyskałam równowage, ale zabrało mi to sporo czasu i wciąz właściwie ja rekonstruuje, myslałam, że po prostu powstane na nogi i będze dobrze, odetchne, nabiore świeżego powietrza - życia.... Poniekąd takie się stało, bo rozzpacz po utracie F. minęła, ale widze w sobie nieodwracalne zmiany, które chyba nie miną:( Sa takie chwile, kiedy bardzo mi brakuje F., kiedy wciąz wpsominam go, nasze wspólne chwile, jakies drobizagi, wyjazdy, wyjścia na miasto itp...wicei jak to jest. ALe najgorsze przychodzi potem, gdy sobie uświadamiam/wamawiam, może błędnie, że nikt nie da tego co dostałam od F., choć F. z drugiej strony nie dął mi wszystkiego czego pragnęłam, było wiele braków w tym związku. Ale było to cos...cos silnego, taka więź... W tej chwilipomimo, że chce, to nie widze siebie u boku innego faceta. Wprawdzie pojawiło sie dwóch bardziej interesujących , z którymi pozornie była sznsa stworzenia czegoś fajnego i była między nami chemia, ale po krótkim czasie okazywało sie, że niestety z tymi ludźmi nic nie zbuduję, nie byli zdolni do trwałego związku, choć deklarowlai to na początku - niekoneicznie adresowali te deklaracje do mnie, ale tak w ogólności oni CHCĄ...kazdy tak mówi oczywiście a potem sie okazuje co to za kwiatki:) No nic...na chwilę obecną jestem sama, jestem bardziej nieufna i niedostepna niz kiedyś.... niektórzy mówią mi to wprost, sugerując, ze to zniechęca(?)...nie wiem, nie będe zmuszac sie i wysilac, udawac... nie mam nawet ochoty, nie chce mi się, mam to gdzieś... Ciesze sie, że udało mi sie pozbierac po F., ale straty poniosłam bardzo duże, teraz pozostał ogromny sentyment jakim go darze i nie przestane chyba...no może do czasu az nie pojawi sie ktoś NOWY:) Pozdrawiam Was dziewczyny:) Piszcie co u Was!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aneczka smutna
o, Aneri, fajnie, ze napisalas i dobrze ze powoli z tego wychodzisz :) ja czytalam Twoja historie i wiem, ze bylo Ci strasznie ciezko... oby to juz nie wrocilo! ja tez jestem teraz sama i juz tyle cierpialam, ze boje sie facetow i tak samo jak Ty jestem niedostepna i sa mi obojetni. Mysle, ze jak my dziewczyny sie staramy to facet po prostu tego nie docenia :( Moze czas zeby sie ktos o nas postaral? Bo chyba tylko wtedy doceni jak sam zdobedzie... Ja chyba bylam za dobra i za latwo duzo mojemu dalam :( Juz nie zrobie ponownie tego bledu... Aneri a Twoj F. sie do Ciebie odezwal w koncu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
F. nie odezwał sie,ja do niego też nie i tak zostanie... Ja chciałabym dac komus to co we mnie najlepsze i najpiekniejsze, nie chc sie tak chowac, ale coraz bardziej sie zasklepiam w tej swojej skorupie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze mam troche tych stron do przerobienia, to facet Majutka odezwal sie tutaj?musze odrobic zaleglosci;) pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Dziewczyny, dawno tu nie pisałam, ale czasem zaglądam, żeyby sprawdzic, co u Was. Nie wiem, czy mnie pamiętacie. Zostawił mnie chłopak, cierpiałam niemożliwie, a po paru miesiącach zaczął walczyć i dałam mu druga szansę... Zamieszkaliśmy razem. I znów było pieknie. On się starał, i choć na początku byłam wobec niego nieufna, to jednak było mi dobrze. Teraz, gdy zdobył to, co chciał, czyli mnie, ma pewność, wszystko się zmieniło. Znów liczy się tylko on, musze walczyc o każdą czułość, nie czuję zainteresowania, tak naprawdę mogłabym sie zająć, nie wiem, uprawą robaków, a on by tego nie zauważył, tak jest nastawiony na siebie. Liczy się tylko on. Zaczęły się przykre teksty, złe gesty, obojętność. Nie czuję się w tym dobrze, nie czuje się kobieco. Ale nie mam siły, by przechodzić przez to, przez co przechodziłam kilka miesięcy temu. WIęc poczekam. Po co to piszę? Bo teraz zastanawiam się. Wszytskie tutaj, mimo że dostrzegałyśmy wady i winę swoich eks, to jednak podświadomie marzyłysmy o ich powrocie. W moim przypadku tak się stało, tylko zamiast obiecanej bajki mam szarzyznę i wiele przykrości. I jestem na siebie zła, bo gdybym nie dała mu szansy, to pewnie teraz, po takim czasie byłabym wyleczona, a przynajmniej zaleczona na tyle, by zacząć nowe życie. Swoje życie. Nie wiem, czy jednak nie jest prawdą, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki... Daję to Wam pod rozwagę. Pozdrawiam WAs Dziewczyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość halna
Majutek znalazłam się w bardzo podobnej sytuacji jak Ty... Dlaczego to co najważniejsze dociera do nich dopiero w momencie gdy widzą, że w naszym życiu jest już ktoś inny...? Czuje się okropnie. Nie wiem co mam robić, w którą stronę iść. Nic nie wiem! Nie chcę całe życie zastanawiać się czy idę tą drogą którą powinnam z tym człowiekiem z którym powinnam. Kiedyś nie miałam żadnych wątpliwości. Podziwiam Twoje zdecydowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Angela*.
Pamiątka, weszłaś drugi raz do tej samej rzeki ponieważ go kochasz, a wtedy nie postępuje się racjonalnie. Wiedz jednak, że to nie jest dobra miłość dla Ciebie. To jest toksyczny związek, który znówu przypłacisz łzami i wytrąceniem z równowagi. On wie, że go kochasz i jest Ciebie pewien, stąd brak starania, a przez to, że znów go przyjęłaś - brak szacunku. Niestety jego uczucie do Ciebie nie wygląda jak Twoje do niego. Nie ma równowagi. Przemyśl czy naprawdę chcesz tak żyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie chce byc szara
poltora roku temu zostawil mnie chlopak i do tej pory nie moge sie otworzyc :( niby ulozylo mi sie teraz w zyciu i poznaje duzo nowych ciekawych facetow....ale boje sie ich i uciekam :( no ale i tak chyba sie zmienilam na lepsze, moze jakos sie przelamie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczynki -te dawniej piszące i te nowe, Mimo, że mnie samej nie udzielił się specjalnie nastrój świąteczny, co więcej będą to dla mnie dość smutne święta - to jednak chciałabym WAm wszystkim życzyć wszystkiego co najlepsze. Spokoju, ciepła, odpoczynku, miłej rodzinnej atmosfery. W Nowym Roku spełnienia marzeń i ciągłej wiary w to, że czeka nas coś pięknego. Tego wszystkiego wszystkim Wam i każdej z osobna życzy Drożdżyk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja rozstałam się ze swoim mężczyzną prawie 3 miesiące temu po 9 latach znajomości. Mieliśmy w planach wspólne mieszkanie, małżeństwo, a on nagle stwierdził że tak naprawdę nie wie czego chce. Że się zmieniłam, wydoroślałam. Po dwóch tygodniach od rozstania rozmawialiśmy - stwierdził że coś się w nim wypaliło. Przy ostatniej rozmowie stwierdził, że możemy zostać przyjaciółmi, ja stwierdziłam że sobie tego nie wyobrażam, że ma się do mnie przez jakiś czas nie pisać, nie dzwonić. Niestety nie odzywa się do tej pory, chociaż miał kilka okazji. Nie interesuje się co u mnie, jak się czuję. Napisałam mu życzenia na urodziny - odpisał dzięki. Nie napisał ani nie zadzwonił przed świętami. Jest mi strasznie źle, ale nie chcę się do niego odzywać pierwsza - jeśli ktoś mówi że coś się w nim wypaliło jaki to ma sens? Gdyby chciał na pewno odezwał by się do mnie czy do naszych znajomych? wika

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majutku co u Ciebie?
jak żyjesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Majutka
napisz co u Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już sama...
no niestety jestem koleją, która może dopisać się do tego wątku... byliśmy ze sobą prawie 5 lat... świat mi się zawalił, nie mogę myśleć o niczym innym, wszystko mi się z nim kojarzy. Zawsze mi powtarzał jak bardzo mnie Kocha, że jestem dla niego całym światem, mieliśmy już zaplanowaną przyszłość, nawet o zaręczynach wspominał i z dnia na dzień praktycznie powiedział, że nie czuje już tego co kiedyś, że to już minęło... Po tym powiedział, że możemy jeszcze spróbować, starałam się jak mogłam, ale to nie wystarczyło. Kilka dni temu się rozstaliśmy. Wiem, że nie byłam idealna, że może za mało się starałam, ale nigdy nic mi nie powiedział, że coś jest nie tak. Cały czas wyrzucam sobie, że gdybym wcześniej coś zauważyła to mogłabym coś zmienić i teraz bylibyśmy razem. Ciągle mam nadzieje, ale on powiedział, że nie mam się już łudzić... Ale ja nie potrafię. Nie umiem bez niego żyć. Tak strasznie cierpię. Czemu ja tak łatwo nie potrafię się odkochać :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do: już sama Wiem doskonale jak się czujesz - 3 miesiące temu przeżywałam to samo. Leżałam na podłodze, wyłam i wyrzucałam sobie dlaczego wcześniej czegoś nie zauważyłam, albo zaniedbywałam pewne sprawy. Po prawie dwóch miesiącach zdałam sobie sprawę, że muszę poszukać "fachowej" pomocy - poszłam do psychologa. Jest już odrobinę lepiej. Od miesiąca nie biorę żadnych tabletek uspokajających, nie czuję tego strasznego kłucia w "sercu", mogę zasnąć, a po przebudzeniu nie wybucham płaczem z żalu, że to nie był zły sen. Na pewno duże znaczenie miał tutaj też czas - chociaż wcześniej jak mi ktoś mówił, ze "z czasem będzie lepiej" miałam ochotę zabijać. Ale to jest prawda. Przestałam też żyć złudzeniami (od 3 miesięcy B. w ogóle się nie odzywa, zaczął nowe życie), nie liczę na to że wróci i ta świadomość paradoksalnie mi jakoś pomaga pomału budować swoje życie od nowa. Chociaż nadal nie ma 5 minut żebym o nim nie myślała, liczę że za miesiąc będzie to 10 minut, za 4 miesiące 4 godziny, a za rok raz na tydzień...;) Wiem że to wszystko wyda Ci się banałem, ale rozmawiaj o tym z przyjaciółmi, rodziną, "wygadaj" się nawet komuś obcemu. Nie szukaj na siłę zajęcia - teraz musisz się wypłakać, ale jeśli masz okazję jak najczęściej przebywaj z ludźmi, pamiętaj jednak żeby nie robić nic wbrew sobie i na siłę. Nie obwiniaj się - to nic nie da, a do tego rzadko kiedy jest to prawdą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już sama...
Dziękuję za odpowiedź wika22. Nie wiedziałam czy jeszcze ktoś tu w ogóle zagląda. Też się zastanawiam nad tym czy nie pójść do psychologa. Co prawda mam duże wsparcie ze strony rodziny, znajomych, a nawet mamy mojego byłego, ale to nie to samo co obiektywna ocena. Może psycholog pozwoli mi uwolnić się od poczucia winy, bo to strasznie utrudnia pogodzenie się z sytuacją. Też ciągle słyszę, że czas leczy rany i naprawdę chciałabym żeby tak było, ale jak na razie czuje się tak jakby było gorzej a nie lepiej. Już nie wiem co mam ze sobą robić... Do tego wszystkiego jeszcze studia.. Pisanie pracy, sesja. A ja w ogóle nie mogę się na niczym skupić. Ciągle myślę tylko o nim, czekam aż się odezwie, ale on milczy. Wiem, że nie powinnam się pierwsza odzywać, ale tak ciężko jest się powstrzymać. Jak na razie mi się to udaje i mam nadzieję, że wytrwam. Co do przebywania z ludźmi to w ogóle nie mam na to ochoty, bo mój humor może tylko odstraszać ludzi. Nie potrafię mówić o niczym innym więc staram się nie odzywać w ogóle żeby innych już nie męczyć. A mnie w środku wszystko boli. Biorę leki, ale nawet nie wiem czy pomagają. Czemu ludzie tak ranią siebie nawzajem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też mam ogromne wsparcie ze strony przyjaciół i rodziny, ale chociaż to bardzo pomaga czasami nie wystarcza, bo człowiek w gruncie rzeczy w takich sytuacjach zostaje sam ze sobą - przecież Twój najlepszy przyjaciel odszedł. Psycholog pomógł mi spojrzeć na cały nasz związek bardziej krytycznym okiem - nie mówię że wszystko mi przeszło jak ręką odjął, bo do tego baaaardzo daleko, ale już tak się nie obwiniam i wszystkiego nie idealizuję. Co do chęci odezwania się tez całkowicie Cię rozumiem. Ja złamałam się po dwóch tygodniach (też się do mnie nie odzywał), poszłam po część rzeczy. Zachowywał się jak obcy człowiek - to było jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu, ale wtedy jeszcze nie przyniosło otrzeźwienia. Myślę, że warto spróbować porozmawiać, ale jeśli ta druga strona nie ma na to ochoty, to nie ma sensu już więcej próbować. W moim przypadku też, pomimo wcześniejszych planów i rozmów o wspólnym życiu, b. stwierdził, że nie wie czego chce. Byłam w szoku i stwierdziłam, żebyśmy dali sobie czas, spróbowali to naprawić - było jeszcze gorzej - po 3 miesiącach stwierdził, że u niego się nic nie zmieniło. W czasie tej rozmowy po 2 tygodniach od rozstania stwierdził, że coś się w nim wypaliło. Niedługo później, zobaczyłam go z dziewczyną, na facebooku zaczęły pojawiać się "jednoznaczne" wpisy od jego dawnych koleżanek. Myślę, że znudziłam mu się po prostu, zapragnął spróbować czegoś nowego... Ale teraz, po kolejnych wizytach u psychologa wiem, że nie tylko ja, tkwiąc w takim związku 9 lat, nie mówiąc o swoich potrzebach mam ze sobą problem, ale również on. Jak poczytałam o syndromie "Piotrusia Pana" wyjaśniło mi się wiele rzeczy. Bardzo Ci współczuję, naprawdę wiem co przeżywasz, że wszelkie zapewnienia że czas leczy rany, czy że lepiej że odszedł teraz niż po ślubie kwitujesz kiwnięciem głowy, a i tak wiesz swoje. Ale w tym jest trochę prawdy, którą pewnie zrozumiesz z czasem - myślę że ja w pełni też - teraz jestem na etapie dopuszczania takich myśli do siebie:) Trzymaj się, chociaż trudno Ci w to uwierzyć z czasem będzie odrobinę lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już sama...
No właśnie to jest to, że ona był naprawdę moim najlepszym i chyba jedynym przyjacielem. Nie mam takiego zaufania do ludzi i ciężko jest mi się otworzyć, a przy nim to mi się udało. Czułam się przy nim tak swobodnie jak przy nikim innym. Więc jak to możliwe, że z dwojga najbliższych sobie osób staniemy się dla siebie obcymi ludźmi, którzy jak się gdzieś miną powiedzą sobie tylko zwykłe cześć. Nie potrafię sobie tego w ogóle wyobrazić. Tyle planów, marzeń... Zazdroszczę Ci, że jesteś już na dalszym etapie, bo do mnie jak na razie nic nie dociera. Chciałabym wierzyć w to co mówią mi inni, że to nie moja wina, że to on mnie skrzywdził, ale ja nie potrafię na niego nawet złego słowa powiedzieć. Strasznie przez niego cierpię a i tak jest dla mnie moim ideałem i bardzo Go Kocham. Nie umiem wyobrazić sobie życia bez niego. Niech ten czas płynie szybciej i uleczy rany, bo już nie mam siły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja miałam tak samo - mam niewielu przyjaciół, trudno nawiązuję kontakty. B. był pierwszą osobą której mówiłam czy do której dzwoniłam, kiedy wydarzyło się coś dla mnie ważnego, strasznego itd. I nagle ktoś taki mówi Ci że on tego nie czuje, że coś się w nim wypaliło, pękło. Jeszcze gorzej, kiedy traktuje Cię jak obcą osobę - patrzysz mu w oczy i nie poznajesz swojego najlepszego przyjaciela. I wiesz, że gdyby był taki przez cały czas, na pewno byś z nim nie była. Nie wiem, dlaczego tak się stało - nadal, pomimo 3 miesięcy jest więcej znaków zapytania niż odpowiedzi, ale wiem że chyba wszystko idealizowałam. Teraz patrzę na B. inaczej - zaczynam dostrzegać, że drobnostki, które starałam się ignorować lub nie dostrzegać, wcale drobnostkami nie były. Ale uświadomiła mi to dopiero rozmowa z psychologiem. Nie wiem, czy Twój chłopak zachowa się tak samo - czy nie będzie chciał Ci niczego wyjaśniać i staniesz się dla niego obcą osobą - mam nadzieję że nie. Nie wiem czy jest łatwiej jeśli ta druga strona się odzywa, interesuje Tobą, teraz wydaje mi się że tak. Może ktoś ma inne doświadczenia, nie wiem. Jeśli nie potrafisz sobie z tym poradzić naprawdę polecam pomoc psychologa. Nie przejdzie Ci to wszystko po 1, 2, czy 5 wizytach, ale może spojrzysz na to wszystko z innej, bardziej realnej strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już sama...
Naprawdę coraz bardziej się zastanawiam czy faktycznie iść do psychologa. Chyba tak będzie najlepiej, bo obawiam się, że sama mogą sobie nie poradzić. Poza tym psycholog może mi doradzi w paru kwestiach. Jak z nim byłam to nigdy nie myślałam, że spotka mnie coś takiego... Tyle obietnic, przyrzeczeń, pięknych słów i jaki jest tego koniec... Jak tu znowu komuś zaufać skoro Jego byłam pewna na 100%. Może właśnie byłam za pewna... Tak mi Go brakuje... Zawsze pisaliśmy do siebie dużo smsów a teraz mój telefon cały czas milczy. Czemu ja Go nadal tak bardzo Kocham? :( nie wiem już co lepsze czy mieć kontakt po rozstaniu czy nie, tym bardziej że mamy wspólnych znajomych, ale wyobrażam sobie z Nim koleżeńskich spotkań pamiętając jak było kiedyś. Nigdy nie obnosiliśmy się przy innych z uczuciami, ale teraz bym się nie mogła do Niego nawet przytulić. Już nawet pisząc o tym mam łzy oczach, a co dopiero jakbym była w takiej sytuacji. Życie jest takie ciężkie a ludzie dodatkowo komplikują sprawy... Jak można się tak po prostu odkochać. Przecież spędziliśmy ze sobą tyle czasu, mamy tyle pięknych wspomnień, a teraz te wszystkie piękne chwile tylko powodują łzy i smutek, że to już nie wróci, że to koniec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja do tej pory tego nie rozumiem - nawet po upływie 3 miesięcy. Też wydawało mi się że wszystko jest ok i nagle słyszę "nie wiem", "wypaliło się". Czułam się jakby świat mi się zawalił - pół roku wcześniej obmyślaliśmy remont mieszkania. Nie wiem czy kiedykolwiek to zrozumiem. Chyba byłam z człowiekiem, którego tak naprawdę nie znałam. Może widziałam to, co chciałam? Pomimo tego nadal go kocham, chociaż zaczęłam zdawać sobie sprawę że wyrządził mi ogromną krzywdę. I chociaż wiem, że to nierealne, jak usłyszę historię, że ktoś do kogoś wrócił po długim czasie to zapala się iskierka nadziei. Ale to jest w sumie najgorsze, bo później znowu czuję się źle. Poczułam się lepiej jak do mnie dotarło, że on nie wróci, że nic się nie zmieni. Mimo to są dni takie jak dziś kiedy zaczynam się na chwilę łudzić. Wiem, że najchętniej usłyszałabyś, że to chwilowe, że on wróci. Ale to jest tylko jedna z możliwości, lepiej przygotować się również na tą drugą. Na telefon przestałam patrzeć dopiero niedawno. A jak dawno temu się rozstaliście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja do tej pory tego nie rozumiem - nawet po upływie 3 miesięcy. Też wydawało mi się że wszystko jest ok i nagle słyszę "nie wiem", "wypaliło się". Czułam się jakby świat mi się zawalił - pół roku wcześniej obmyślaliśmy remont mieszkania. Nie wiem czy kiedykolwiek to zrozumiem. Chyba byłam z człowiekiem, którego tak naprawdę nie znałam. Może widziałam to, co chciałam? Pomimo tego nadal go kocham, chociaż zaczęłam zdawać sobie sprawę że wyrządził mi ogromną krzywdę. I chociaż wiem, że to nierealne, jak usłyszę historię, że ktoś do kogoś wrócił po długim czasie to zapala się iskierka nadziei. Ale to jest w sumie najgorsze, bo później znowu czuję się źle. Poczułam się lepiej jak do mnie dotarło, że on nie wróci, że nic się nie zmieni. Mimo to są dni takie jak dziś kiedy zaczynam się na chwilę łudzić. Wiem, że najchętniej usłyszałabyś, że to chwilowe, że on wróci. Ale to jest tylko jedna z możliwości, lepiej przygotować się również na tą drugą. Na telefon przestałam patrzeć dopiero niedawno. A jak dawno temu się rozstaliście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już sama...
Ostateczne "koniec" usłyszałam dokładnie tydzień temu. Wiem, że to nie jest długo, ale myślałam, że chociaż trochę będzie lepiej. Nie umiem o nim nie myśleć. I ta nadzieja, że nagle przyjdzie do mnie, przeprosi i powie, że jednak wie, że mnie Kocha i chce ze mną być. Jaka ja jestem naiwna... Ale nadzieja umiera ostatnia. On pewnie nawet już o mnie nie myśli, chociaż wiem, że to rozstanie też nie było dla niego łatwe, ale nie przeżywał tego tak jak ja. Wiem, że to okropne ale jak widzę szczęśliwych ludzi, jakąś zakochaną w sobie parę to mnie to tak denerwuje, tak zazdroszczę i nie umiem życzyć komuś szczęścia. Jak patrze na koleżanki w grupie które są zaręczone to tak mi się płakać chce... A przecież ja też niedługo miałam się zaręczyć, a zamiast oświadczyn dostałam oświadczenie, że to koniec. To wszystko jeszcze do mnie nie dociera

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rzeczywiście to jest jeszcze wcześnie. Nie chcę Ci dawać złudnej nadziei, ale to że się teraz nie odzywa o niczym nie świadczy - może zrobić to w każdej chwili. Odczekaj jeszcze jakiś czas, i jeśli się nie odezwie porozmawiaj z nim - poproś żeby wyjaśnił Ci dlaczego tak postąpił, co sie stało. Jeśli podtrzyma swoją decyzję, myślę że musisz zacząć próbować się z nią godzić i nie próbuj więcej nawiązywać z nim kontaktu. Też nie mogę patrzeć na żadne pary. Mam poczucie, że nikogo już nie pokocham. Może to też się z czasem zmieni, chociaż nie wiem czy potrafiłabym z kimś jeszcze być, zaufać tak jak B. Wiem, ze to Cię pewnie nie pocieszy, ale lepiej że odszedł po 5 niż po 9 latach:) Jak pomyślę, że u mnie mogłoby to potrwać jeszcze kilka lat, to wiem że lepiej teraz niż później. Trzymaj się ciepło i nie poddawaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×