Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ..majutek24

Zostawił mnie chłopak - wesprzyjcie

Polecane posty

A najgorsze w tym wszystkim jest chyba to , żę MY się zadręczamy, smucimy, dołujemy... a Oni mają to głęboko gdzieśNie interesuje ICH , jak się czujemy , bo i w sumei po co .....BArdzo szybko potrafią zapomnieć i wrócić do norm;anej codzienności i funkcjonować bez problemów. ALe MY chyba mamy taka naturę, i dlateg tak wszystko przeżywamy .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A najgorsze w tym wszystkim jest chyba to , żę MY się zadręczamy, smucimy, dołujemy... a Oni mają to głęboko gdzieśNie interesuje ICH , jak się czujemy , bo i w sumei po co .....BArdzo szybko potrafią zapomnieć i wrócić do norm;anej codzienności i funkcjonować bez problemów. ALe MY chyba mamy taka naturę, i dlateg tak wszystko przeżywamy .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A najgorsze w tym wszystkim jest chyba to , żę MY się zadręczamy, smucimy, dołujemy... a Oni mają to głęboko gdzieśNie interesuje ICH , jak się czujemy , bo i w sumei po co .....BArdzo szybko potrafią zapomnieć i wrócić do norm;anej codzienności i funkcjonować bez problemów. ALe MY chyba mamy taka naturę, i dlateg tak wszystko przeżywamy .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak własnie jest...oni tez wprawdzie przeżywają to co sie dzieje dookoła nich, ale mam wrażenie, ale robia to dla siebie, bo w jakis sposób robi im to dobrze...ale w ten sposób zaspokajają tylko swoje potrzeby, jakby poczucie obowiązku. taka mi sie nasunęła teraz refleksja... Cały wieczór rycze... pomimo wielu argumentów, które niezbicie dowodza, że F. nie był mnie wart i nie dawł mi zbyt wiele od siebie, to jednak aktualnośc zachowuje mje uczucie do niego... Pamietam, jak na jednym z pierwszych spotkan, kiedy już właściwie byliśmy razem, zadał to samo pytanie, co wielu przed nim: dlaczego taka dziewczyna jak ja jest wciąż sama? ze to przeciez niemożliwe, a faceci, którzy mnie nei docenili musieli byc durniami. Wtedy chciałam mu odpwoiedziec: jak mnie zostawisz pewnego dnia, to sam powiesz mi dlaczego taka kobieta jak ja jest sama...ale nie poweidziałam...teraz tez go o to już nie zapytam.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak własnie jest...oni tez wprawdzie przeżywają to co sie dzieje dookoła nich, ale mam wrażenie, ale robia to dla siebie, bo w jakis sposób robi im to dobrze...ale w ten sposób zaspokajają tylko swoje potrzeby, jakby poczucie obowiązku. taka mi sie nasunęła teraz refleksja... Cały wieczór rycze... pomimo wielu argumentów, które niezbicie dowodza, że F. nie był mnie wart i nie dawł mi zbyt wiele od siebie, to jednak aktualnośc zachowuje mje uczucie do niego... Pamietam, jak na jednym z pierwszych spotkan, kiedy już właściwie byliśmy razem, zadał to samo pytanie, co wielu przed nim: dlaczego taka dziewczyna jak ja jest wciąż sama? ze to przeciez niemożliwe, a faceci, którzy mnie nei docenili musieli byc durniami. Wtedy chciałam mu odpwoiedziec: jak mnie zostawisz pewnego dnia, to sam powiesz mi dlaczego taka kobieta jak ja jest sama...ale nie poweidziałam...teraz tez go o to już nie zapytam.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Według mnie nie przeżywają tego tak bo to po prostu faceci i to jestem w stanie zrozumieć. Nie znam raczej faceta (prawdziwego) który miesiącami rozpamiętuje swoje niepowodzenie życiowe. Coś się dzieje, nie jest fajnie, ale trzeba iść do przodu. Oni właśnie tak myślą i może dzięki temu właśnie w takich sprawach radzą sobie psychicznie lepiej. Aneri ja myślę że odpowiedziałby Ci po prostu " jesteś cudowną dziewczyną, ale akurat nam nie wyszło, z kimś innym na pewno będziesz kiedyś szczęśliwa bo jesteś tego warta" to jeden ze standardowych tekstów. Zresztą to co oni mówią o miłości trzeba przez 3 dzielić. ...Faceci wyrażają swoje uczucie przez czyny - ja zawsze będę się tego trzymać. Strasznie mi przykro, że płaczesz. Ja czasem jeszcze też. Po prostu to wszystko w nas siedzi i dopóki ostatnia potrzebna łza nie będzie wylana to to z nas nie "zejdzie", dlatego ja nie tłumię tego płaczu. Staram się by nikt nie widział. I jest mi lepiej po chwili. Zauważyłam, że ten płacz często przychodzi po paru dniach kiedy na pozór czuję się lepiej. Dziwne to wszystko. Aneri mówię Ci. Nie zaglądaj wciąż na tą jego stronę. Zadręczasz się i dodajesz sobie bólu. A jeśli już chcesz zaglądać to zmień podejście. To nie jest przeciwko Tobie wymierzone (a jeżeli tak to niski poziom by on prezentował), to jest wymierzone w jego męskie ego które musi być pogłaskane po rozstaniu i jeśli znajdzie to w kontakcie z przypadkowymi dziewczynami to niech szuka, po czasie mu się to znudzi. Bo sam stwierdzi że to nic nie daje. Nie znajdzie tam miłości bo on jej chyba nie szuka, gdyby jej szukał to by nie odszedł. On na razie szuka uznania, dziewczyny która wciąż będzie wysłuchiwać jaki to świat jest straszny a mimo to widzieć w nim silnego mężczyznę. Dziecinada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aneri ja kiedys w moim poprzednim zwiazku robilam to samo co Ty "moj ex" tez miał takie konto wchodzialam tam non stop i teraz wiem ze to mi wcale nie pomagało ale to było silniejesze odemnie kazdego dnia walczyłam z sobą z czasem zaczełam tam wchodzic coraz rzadziej az kiedys w końcu przestałam i nareszcie byłam szcześliwa i teraz gdybym sie dowiedziała ze moj "obecny" ma jakies konto nigdy nie zaczełabym nawet tam wchodzic wiem ze byłoby bardzo ciezko ale to czy bym tam wchodziła czy nie nic nie zmieni on i tak by tam siedział a ja bym cierpiała dlatego za kazdym razem gdy bedziesz chciala tam wejsc powiedz sobie nie jestem silniejsza nie zrobie tego !! na to wszystko potrzeba czasu ale dasz rade !!!!!! my w Ciebie wierzymy Drozdzyk a on juz tu wraca na stałe czy tylko na chwile ?? bo nie wiem czy pisałas czy nie doczytałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aneri... jakie my kobiety jesteśmy do siebie podobne :) Ale głównie do czasu, kiedy przejrzymy na oczy i znajdziemy nasze miejsce na ziemi, taką przystań, która nas pochłonie i wtedy człowiek przestaje sam z siebie tak analizować, zgłębiać, otwiera się dla siebie i innych, i wtedy też o dziwo znajdzie się ktoś na stałe, ktoś kto zaakceptuję ciebie, twoje uczucia, myśli, wątpliwości, całą twoją osobę. Myślę, że tobie też się to przydarzy. Aneri ja za swoim też czasem płaczę, często gęsto analizuję dlaczego tak sie stało ale bardziej ze tym, że nam się nie udało a wiesz że ze swoim nie jestem już bardzo długo. Brakuję mi bardzo faceta ale obcych paradoksalnie odrzucam na starcie, choć chetnych nie brakuje ale jakoś nie mam weny. Nie mogę się też pozbierać, ogarnąć choć bardzo się staram. Czasem jest dobrze a czasem łapię takiego doła, może dlatego że widujemy się bardzo często. Jesteś bardzo wrażliwą osobą, jak Ciebie czytam to aż się dziwię jakie łączą nas podobieństwa ale to chyba dobrze, nie martw się tym. W psychologii rozstanie podlega etapom jak w przypadku żałoby tzn najpierw szok, potem wsciekłość, niezgoda, potem żal, smutek na końcu pogodzenie się i akceptacja. W zależności od osoby, osobowości może trwać to latami. Ja już 3-ci rok się borykam i jakoś chyba nie jestem do końca pogodzona z losem choć usilnie staram się oszukać że tak musi być i basta. Zajmuję się wszystkim ale jak przychodzi refleksja to czuję się jakbym była za jakąś niewidzialną szybą która odgradza mnie od prawdziwego życia i szczęścia. Jejku te emocje są straszne czasem, czasem wolałbym nic nie czuć. Pozdrawiam was :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kafeterianko Na Twoim miejscu dostałabym w ogóle szału - bo jak rozumiem, Twój ex miał takie konto gdy byliście razem? Tak? Dla mnie oznaczałoby to koniec związku, po uprzednim umożłiwieniu złożenia wyjaśnien wtej sprawie. ja nie potrafię sie powstrzymać aby tam nie wejść...wczoraj dopisał do cech poszukiwanej kobiety wyrazistośc i silny charakter - przeciez ja taka byłam, tyle razy mi powtarzał, ż ejestem silna, że daje mu siłę, ale chyba nie zauważył przy tym mojej wrażliwości i uczucia jakim go darzyłam. Ja wiem,że on może robić teraz co mu sie podoba, ale tak szybko? Wiem doskonale tez, że na tych portalach jest jedna wielka ch***nia, bo poznałam wielu facetów w ten sposób, ale tylko F. okazał sie jakiś sensowny i z nim stworzyłam normalny związek - dopiero potem okazało się na czym polegał jego problem... Przeciez powiedział mi, że jest splątany, zagubiony i niedojrzały emocjonalnie, a jednocześnie chce normalnego związku, czyli opartego na miłości - bo z powodu braku miłości, która jest fundamentem związku - rozstaliśmy sie, bo on nie zdołał mnie pokochac - po 8 miesiącach :( to wydaje mi sie jakims snem...mówił mi kilka razy choć nie prost takie rzeczy, z których wnioskowałam, że to co czuje to właśnie miłość.... Kafeterianko, co u Ciebie?Nic nie piszesz... Vioriko Spotkałyśmy sie na drugim topiku:) bardzo mi miło Cie tu powitać:) masz rację, jestem szalenie wrażliwa, wszystko 100 razy analizuję, rozmyslam nad tym co sie stało, nie przyjmuje faktów wprost, tylko doszukuję sie drugiego dna...jakiegoś podtekstu... Z tymi etapami u mnie jest nieco inaczej, ten proces jest trochę zaburzony... U mnie żałoba trwa baaaaardzo długo, a gdy dojdzie do akceptacji, to wówczas etap smutku i żalu przeradza sie w stan głebokiej depresji, z która kiedyś walczyłam. Boję sie, że teraz czeka mnie to samo.... Wiem, że potrafię odkochać, ale zanim to nastąpi dojdzie do jakiejś katastrofy....:( ja nie widze na razie żadnych potencjalnych kandydatów na kolejnego partnera, ale tez nie czuję sie przygotowana na nic nowego, a F.? Wprost przeciwnie..!!!! K******!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aneri nie on je załozył kiedys gdy sie rozstalismy i powiedział mi o tym jak wrocilismy do siebie skasowal je przysiegał mi ze juz nigdy nigdy nigdy nie załozy czegos takiego po paru miesiacach sie rozstalismy i cos mnie tkneło zeby sprawdzic byl tam spowrotem !! ale on to był świr strasznie duzo nerwów mi napusl ciesze sie ze juz jestem wolna od niego !! a teraz.... wiec pod koniec tamtego tygodnia spotkalismy sie on nic nie podejrzewał ja powiedziałam mu doslownie wszystko co chciałam i co czulam on powiedział ze potrzebuje czasu zeby wszystko przemyslec ale ze on tez nie potrafi sie tylko ze mna przyjaznic i ze nie nadrobimy straconego czasu jako przyjaciele !! teraz od paru dni jest cisza ale w przyszłym tyg chyba sie spotkamy wiec moze dlatego milczy bo wie ze i tak sie spotkamy i chce sobie wszystko teraz przemyslec .... nie wiem :( ja wiem ze bardzo go kocham iii ze nigdy z nikim nie było mi tak dobrze , fajnie on mnie cała odkrył wzbudził we mnie nowe zycie :( nie wiem co zrobie jak za pare dni on mi powie przemyslałem wszystko odchodze :( ale na ta chwile o tym nie mysle ja wiem ze zrobiłam wszystko i juz wiecej zrobic nie moge :( aczkolwiek wyszło pare fajnych sytuacji gdzie wiem ze mu na mnie zalezy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy bóg moze zrobic
Ileż razy pytałem młodych kobiet, które płacząc mówiły mi: „Mąż mnie zdradził, bije mnie, odtrącił mnie; mówi mi, że czuje do mnie wstręt... „Czy współżyliście prze ślubem? Zawsze w takich okolicznościach jest to samo. Zawsze jest tak, że były grzechy przeciwko czystości. Często niewyznawane przy spowiedzi, przyjmowane świętokradcze Komunie święte. Czyste ubrania na kobiercu weselnym nierzadko ukrywają brudne sumienia. Często nie odczuwają najmniejszego żalu za grzechy współżycia przedmałżeńskiego. Pokuta nie da się odtrącić, wraca zawsze jako pokuta:. odtrącenia. Nigdy nie pozostaje to bez skutków. Grzech przynosi przekleństwo: miłość staje się nienawiścią; pożądanie przeradza ::się w odrazę; bliskość w odrzucenie. Nienasycona seksualno. nigdy nieposkramiana, szuka nowych obiektów konsumpcji. Po kilku latach wykrzywione, młode żony, porzucone przez: mężów, stają w świątyni w pochylonych postawach i nie wiedzą nawet, co się stało w ich życiu. Świątynie nie zawsze są miejscem nauczania, wcale nie rzadko to miejsca ogłoszeń i cenników. Stojąc więc w tłum ranią dalej swoje serca, nienawidząc się za to, że ich mężowie ich nienawidzą. Wydaje się, że ranę można uleczyć jeszcze jednym bólem, ale ranę serca można uleczyć tylko chwałą oddana Bogu. Tak też Biblia nazywa skruszone wyznawanie grzechów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak ja nie lubię demagogii.. w każdym wydaniu. A najbardziej nie lubię jak miesza się w to Boga. Bóg jest miłością. A człowiek jest grzeszny i Bóg to wie. Człowiek nigdy z założenia nie będzie idealny, zwykle błądzi a grzech jest jego udziałem od urodzenia, od przyjścia na ten świat. Nie trawię demagogii... i takiego gadania, że to grzech przeciwko czystości jest wszystkiemu winien. Gdyby tak było wszyscy powinniśmy być unicestwieni tudzież skruszeni, wszyscy księża również... pytam się czy jest tak. Czy tak jest? Ano nie jest. Wiec nie można generalizować, tu problem leży gdzie indziej. Życie to podróż... sobie podróżujemy i zmagamy się z trudami dnia, hartujemy się i ćwiczymy charaktery albo i nie... gdyż każdy z nas ma wolną wolę i dokonuje wyboru wedle swojego sumienia, jeżeli takowy posiada. Nie znoszę manipulantów, tych w koloratkach, którzy chcieliby posiąść nasze dusze i tych u władzy, którzy chcieliby rządzić naszymi portfelami jak również każdej innej maści. Mieć zasady w życiu powinien mieć każdy, kto chce nadać sens swojemu życiu, swojemu pomarańczko. Aneri... u mnie jest podobnie, ja też się czasem tak dołuję, że ocieram o epizody jak to nazywają depresyjne ale uważam, że mi jest potrzebna głębsza refleksja coby się z tym wszystkim szczęśliwie uporać. Przyjdzie taki dzień, że machniesz na F. ręką, zobaczysz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja w sumie przez te dwa tygodnie ciągle płaczę, już jestem na siebie o to wściekła, żę nie potrafię sobie z tym poradzić.... moze faktycznie jeszcze potrzebuję czasu ,sama nie wiem , jakie to wszystko trudne.Najbardiej martwi mnie ten stan w którym teraz jestem , nei chcę już tak. Nic mi sie nie chce , na nic nie mam ochoty , jestem taka obojęna. ANERI a tekst pt. " taka dziewczyna i sama, dlaczego ?" słyszałam tez wiele razy i za każdym razem jak to słysze to się we mnie gotuje.... chyba wolałabym być, no nie wiem..., możę mniej urodna, , i wtedy byłoby łatwiej , mam czasami takei wrazenie , ze faceci się mnie boją , a japrzeciez taka malutka , drobniutka.... ANeri głowa do góy :),choć się nie znamy ,całym serduchem jestem z TObą i wierzę , że wszystie jak tu jestesmy i piszemy o naszych żalach w końcu bedziemy szczsliwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kafeterianko A Ty chcesz do niego wrócić? Bo jeśli tak, pomimo wielu minusów, jakie odstrzegałas wcześniej, to nie zgadzaj sie na żadna przyjaźń... To zgubne i złudne...a Tobie jeszcze pomiesza sie w głowie. ja uważam, że takie quasi powroty w postaci przyjaźni sa wygodne dla tego, kto sie mnie angażował i komu mniej zalezy...a ten/ta porzucona zawsze żyją ostatnią iskierką nadziei, że może chociaz ta przyjaźń sprawi odrodzenie tego związku. Wciąż będzie się wahał, nie wiedząc czy chce związku a jesli będzie go chciał, to Ty tylko w napięciu będziesz oczekiwała kiedy to wreszcie nastąpi. Albo bedzie chciał byc z Tobą tu i teraz, albo niech dzie własną drogą, może jak usłyszy zdecydowane NIE od Ciebie, to wtedy to przyspieszy jego proces decyzjny....Ja choć mam obsesje na punkcie F., nie zgodziłabym sie na żadną przyjaźń... nie zniosłabym tego. Vioriko Nie zwracaj uwagi na komentarze nawiedzonego katola, wypisującego swoje głupoty na pomarańczowo.... niech nam jeszcze przypomni, że "Jezus nas kocha":) Drożdzyk czy K. zaproponował Ci spotkanie podczas pobytu w Polsce? Ja bym nie zaznała spokoju wiedząc, że on jest blisko mnie... odnosząc sie oczywiście do Twojej sytuacji... jakie były powody jego wyjazdu?Zarobkowe?czy ogólnie chciał zmienic środowisko, uciec od problemów...? Bo masz rację, nasze życie, jego jakośc w wymiarze czysto osobistym, nie jest uzależniona od miejsca, w którym sie znajdziemy. Problemy i troski, od których uciekamy dogonią nas im szybciej uciekamy przed nimi, tym prędzej one nas dopadna. Dlatego ja nie uciekam przed własnymi myslami, które nawiedzają mnie z niszcąca wręcz siłą... Trzeba sie z nimi oswoic i wtedy przestaniemy się ich bac, b juz je poznamy, okiełznamy...a wszystko dzieje sie w naszej glowie tak naprawde, nie na zewnątrz, nie u innych ludzi, ale w nas samych. To co dzis jest prawda, jutro może stac sie iluzją...Wiem, że choć to możliwe, ja tak nie potrafię....wydaje mi się, że trauma, która doznałam po związku z F. pozostanie na zawsze i odbije sie echem, w kolejnym moim związku (o ile będzie mi dane związać się kimś). czuję się nieatrakcyjna i wrecz aseksualna - przez to, że F. unikał sexu ze mną. Obawiam sie, że nie poradze sobie z tym problemem sama:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak Lolitko ja dostaje szału, gdy słysze te głodne kawałki, a potem te same osoby, które zadają mi te kretyńskie pytania, sprawiają mi ból i krzywdzą mnie... Wiesz...ja płakałam codziennie przez około 10 dni, potem byłam obojetna, jakby w katatonii... potem nagle sie ozywiłam, chciałam wychodzic do znajomych, a teraz pomimo względnej równowagi, mam takie chwile, kiedy po prostu zanosze sie płaczem...ja nie po prostu nie chce aby miała go inna:( Ja tez myślami jestem z wami dziewczyny.... choć sie znamy tylko z klawiatury, to wciągu dnia myśle co robicie, czy też się zadręczacie myślami itp:) A teraz na razie wracam do pracy, zajrze jeszcze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja też zmykam, jadę do KAtowic na soptkane z koleżnką, by się znowu wayżalić i wypłakaż;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny, Czytam wasze wypowiedzi i tak jakoś mi smutno. Smutno, że coś co było piękne i co dało nam szczęście znika i pozostawia taką wyrwę która nie może się zagoić. Co do K. tak jak pisałam ostatniej rozmowy z nim nie pamiętam dokładnie. Powiedział tylko że za dwa tygodnie "wraca do Polski" ale nie wiem czy w sensie że wraca na jakiś czas, czy wraca bo nie chce już tam być. On tam pojechał bo miał problemy finansowe. Tak jak pisałam rozłączyło nas nagle, wiec tzn. że on juz nie ma nic na koncie. Z nim to nic pewnego może być tak że spotkanie ze mną będzie pierwszą rzeczą którą zrobi kiedy wróci a może być tak że nie będzie chciał już komplikować tego i spotkania nie będzie. W sumie ja uważam że trzeba to naprawdę przemyśleć bo ja znam siebie i wiem że takie spotkanie mogłoby poruszyć wszystkie moje uczucia. Poza tym ja wiem że on się też może bać że kiedy mnie spotka to wszystko wróci i będzie miał znów mętlik. A tak przynajmniej minęło już trochę czasu i pewnie oboje wymazujemy powoli to wszystko z pamięci. Sama nie wiem co będzie i jak to będzie.Niczego się nie spodziewam bo wiem że to dziwna sytuacja. Z drugiej strony jednak zastanawia mnie czemu wraca. Nie wiem ale powiem wam że staram się właśnie nie myśleć o tym. Jestem chyba na "dalszym" etapie. To mnie atakuje samo. Ale ja sama z siebie staram się robić wszystko by właśnie nie analizować bo najzwyczajniej nic mi to nie daje. Wiem, że i tak nie wymyślę co w jego w głowie siedzi. Na tyle na ile go znam mogę się tylko domyślać. Żałuję że tak mało pamiętam z tej rozmowy - najbardziej po prostu jego głos...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie...te wspomnienia, które niegdys tworzyły nasze życie, całe życie, były nasza radością, słodką codziennością, a teraz? Sa naszym przekleństwem, udręką.... I zastanawiam sie po co to wszystko? Buduejmy coś w pocie czoła, po to, aby nastepnie to wszystko zniszczyć i jeszcze wykrzesać z siebie jak najwiecej sił, aby stało sie to możliwe, bo tak naprawde nie chcemy zburzyc tej światyni wspomnien, bo wiemy, że już tylko to nam zostało, ale z drugiej strony, wiemy, że to konieczne. Potem następuje ozdrowienie, i znowu cos budujemy, z kims innym, coś nowego....żeby znowu to zburzyć. ja wątpię w sens wiązania sie z kimkolwiek...chce tego, ale nie wierze, że coś w końcu wyjdzie....Nie wiem czy następnym razem będę mogła dac tyle ile ostatnio F., bo dostał ode mnie tak wiele, że niewiele pozostało dla mnie samej, więc co ja mogę zaoferować? Przygnębienie, nieufność, podejrzliwość i ustawiczne oczekiwanie, że to wszystko i tak runie, a takie nastawienie burzy mój spokój i zdolność czerpania radości z tego co dzieje sie między mną a ta drugą osobą....bo wciąz będe sie bała. Pewne doświadczenia zmieniają nas na zawsze... to nie jest tak, że nastepnym razem będzie inaczej, spotkam kogoś kto mnie uszczęsliwi itp...Nie, wcale tak nie musi być. Moje negatywne doświadczenia ze związków pozostawiły niezatartą plame na mojej psychice... Drożdżyk A jak myślisz, czy K. zaproponuje Ci powrót? Chciałabyś tego? U Ciebie minęło sporo czasu od rozstania, tzn wiecej niz u mnie, więc tak postrzegam upływ czasu. Ale w Tobie te uczucia sa wciąz żywe...Oby obecność K. nie ożywiła ich jeszcze bardziej, bo jeśli K. np zdecyduje sie zostac w Polsce i zaproponuje przyjaźń, to co wtedy? Myslałas o tym? ja natomiast myslałam o tym co napisałas, a mianowicie, że słowa facetów o miłości trzeba dzielić przez 3, bo o uczuciu decyduja czyny...Zgadzam sie z Tobą i wiem, że w trakcie całego zwiazku z F., tylko na początku okazywał mi dużo ciepła, ale jak oświadczył później: on z początku słodzi troche bardziej, niż w rzeczywistości jest...sam wprost przyznał, że on wcale nie jest taki z natury, jak bywa na poczatku, co tłumaczyło wszystko, a więc brak czułości, ciepłych gestów, o które musiałam właściwie sie prosić:( Ale zadaje sobie tez pytanie, czy potrafi byc inny, gdy kogos kocha.... nawet gdy kocha w swoim błędnym przeświadczeniu, że to miłość i że potrafi kogoś darzyc takim uczuciem. Wiem, że ze swoją poprzednią dziewczyną, ta która miał przede mną, utrzymywał przez jakis czas kontakt, a nawet wspierał ją, gdy ta przezywała jakieś trudne chwile...a więc potrafił wykrzesac z siebie zdolnośc empatii i chęc niesienia pomocy, ale do kogoś kogo kochał (bo ja kochał) a dla mnie nie znalazł tego... To upokarzające, bo czuję się jak mniej kochane dziecko swoich rodziców-takie porównanie akurat przyszło mi do głowy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
powiem tak Ja go kocham, to pewne. ALe to moje uczucie przez ten czas po rozstaniu też jakoś tak ewoluowało bo i ja sama się też zmieniłam. Chodzi o to że nie potrzebuję już jego tak jak mi się wydawało i tak jak kiedyś potrzebowałam. Martwię się o niego, często o nim myślę, modlę się, ale np, nie mam już potrzeby żeby odzywał się do mnie codziennie a jak byłam z nim to nie mogłam wytrzymać jak nie pisał nie dzwonił, teraz spokojnie potrafię wytrzymać tydzień "bez niego" ale z drugiej strony kiedy już dłużej się nie odzywa to czuję się źle, od razu czegoś mi brakuje, myślę, tęsknię... Czasami sama siebie pytam czy ja go kocham? I w sumie nie wiem. Wiem po prostu że jak zadzwoni czuję się spokojniejsza i z tym spokojem mogę sobie żyć parę następnych dni. Ja chyba nie potrafiłabym być jego przyjaciółką, a to przez to że po prostu jak się z nim spotykam to ja zawsze czuję coś takiego,,, nie wiem jak to określić.. takie napięcie.. taką chęć by przypadkiem dotknąć go.. by poczuć jego zapach. Myślę że gdybym czuła totalną obojętność mogłabym zostać jego przyjaciółką, ale on zawsze wywołuje we mnie to uczucie. Zdaję sobie sprawę że między nami już nigdy nie będzie tego co na początku, co więcej zdaję sobie sprawę że między nami nigdy już nic nie będzie a to że on się odzywa to raczej próba udowodnienia mi że mimo wszystko nie byłam mu obojętna co nie znaczy że coś jeszcze czuje do mnie. Ja to tak widzę. Tzn sama nie wiem jak widzę bo szczerze naprawdę o tym nie myślę.Jak przyjdzie mi się zastanawiać co zrobić to wtedy będę się martwić. Na razie żadnej propozycji spotkania nie ma, ani tym bardziej powrotu. Ale jeżeli pytasz o to czy np. gdyby zaproponował spotkanie i powiedział na nim że chce powrotu to ja zdecydowanie powiedziałabym nie. Bo taka deklaracja z jego strony już po prostu nic dla mnie nie znaczy. Za tydzień albo dwa byłoby pewnie motanie i znów wątpliwości. Ja musiałabym zobaczyć po jego czynach, zachowaniu że on się zmienił że wie czego chce. Minęło pół roku od rozstania a 2 miesiące od czasu jak się ostatni raz widzieliśmy. Wszystko mogło się zmienić. Nasz kontakt z każdym dniem odkąd wyjechał się ograniczył. Ja nigdy nie pisalam jako pierwsza, raz tylko zadzwoniłam tak jak pisałam a tak to zawsze on. Może to też jakiś znak że on już coraz mniej mnie potrzebuje?.. Może to wszystko umiera śmiercią naturalną ? Nie wiem. Nic nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Staram sie nie wchodzic na "tę stronę"... Oczywiście mój ból z tego powodu nie jest mniejszy... Drożdzyk Dobrze, że potrafisz powstrzymac swoje emocje przed atakiem z powodu przyjazdu K. do Polski i nie planujesz żadnych powrotów. Pomimo wielkiego bólu, z jakim sie zmagasz, widze w Tobie ogromnie dużo rozsądku, obiektywizmu, który trudno zachować tam gdzie w gre wchodza wielkie uczucia... Z tego co piszesz, byliście bardzo blisko i chyba trudno o jakis uchwytny powód Waszego rozstania... czasem tak jest, że w innym miejscu i czasie ci sami ludzie byliby dla siebie kims innym... inaczej by siebie wzajemnie odbierali. wszystkie historie spaja jedno: wątpliwości i niedojrzałośc facetów, która sie tłumaczą... często ludzi poznajemy właśnie po ich zachowaniu po rozstaniu.... Jesli najpierw sami inicjują rozstanie, a następnie dążą do kontaktu oferując jakies dziwne "przyjaźnie" itp, to rzeczywiście sa niedojrzali i splątani, albo po prostu wygodni asekurując się naszymi uczuciami, słabościami... ja dzisiaj miałam taki przykład podczas rozmowy z kolegą - rok temu zostawił swoją dziewczynę, w międzyczasie ją zdradzał z kim popadnie. Po rozstaniu utrzymywali kontakt, wtedy gdy on akurat czuł taką potrzebe.... Ona tylko czekała na jakis gest z jego strony no i sie doczekała! Ów kolega zdecydował sie ponownie "zbliżyć" do swojej byłej...oczywiscie nie rezygnując ze swoich innych znajomości po drodze...dziewczyna jest oszalała ze szczęścia...Co za cham...w sumie nic mi do tego, ale...całe szczęście to tylko mój kolega i nikt więcej, ale gdy słyszałam z jakim rozbawieniem w głosie opowiadał mi o tym, czułam obrzydzenie i pogardę...a ta dziewczyna? Też czekała na kazdy jego gest i tak wytrwale cały rok utrzymywała z nim kontakt dając sie wykorzystywac przy okazji, gdyż pomagała mu w kwestiach zawodowych, gdy on takiej pomocy akurat potrzebował. A jestem pewna, że i tak ją w końcu zostawi... Boże! jacy ludzie sa podli, ile kłamstwa jest na świecie... najgorsze jest to rozczarowanie, którego doznajemy gdy nagle uświadamiamy sobie kim była osoba, w której widzieliśmy kogos zupełnie innego! I zastanawiamy sie czy to my byłyśmy takie ślepe, a może nam sie tylko cos wydaje, bo przeciez wydaje nam sie to niemożliwe, aby ktos tak grał i kłamał...ktos kto jest dla nas całym światem, zyciem, naszymi myslami, naszym szczęsciem, celem.... dzis zastanawiałam sie, czy F.miał choc jedną chwilę, w której pożałował, że mnie zostawił, że zatęsknił, że zabrakło mu mojje obecności, wsparcia, po prostu mnie.... Dobranoc Dziewczynki.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boję się... strasznie się boję że nigdy nie będzie juz mi dane pokochać nikogo jak jego i że będę musiała posłuchać rozsądku i być z kimś byle być...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boję się... strasznie się boję że nigdy nie będzie juz mi dane pokochać nikogo jak jego i że będę musiała posłuchać rozsądku i być z kimś byle być...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I ja także sie boję...najbardziej tego chyba, że wkrótce opuszczą mnie nawet wspomnienia i wtedy nie zostanie nic z tej miłości, tego szalonego oddania...Nie wiem czy po kolejny bedę miała wystarczająco dużo pokładu w sobie,a by zaufac komus innemu, zbudowac coś trwałego, powierzyć po raz drugi innemu moje najskrytsze sekrety ....Jestem taka zrezygnowana, obojetna, nie ma we mnie ani krzty życia....Jedyną ulge przynosi mi myśl, że już mnie nie bedzie a wraz z tym, odsune od siebie ryzyko kolejnego błedu, tęsknoty za kims nowym, za miłościa i bliskościa, które po prostu nie sa mi dane aby e przezyc i cieszyć się nimi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja także boje sie, że nie będzie mi dane przeyżc z nikim relacji tak bliskich jak z F., poniewaz pomimo wielu jego wad i egoizmu z jego strony byliśmy blisko, on mi ufał i powierzal swoje sekrety, zwierzał się ze swoich słabostek... Jestem przerażona... czuje w sobie blokade...Z jednej strony nie chce byc sama, z drugiej, nie widze siebie z kims innym, budowania po ra zkolejny tego samego. Jeśli podejmę sie tego trudu, to cały czas będe miała świadomość, że to jest tymczasowe, nie ma sensu sie starać, bo za chwilę to wszystko zostanie zburzone.... To nieprawda, że czas leczy rany, może je zabliźnia, ale ból nie mija...rany nie sa jątrzące, ale bolą, one sa, nie znikają...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja także boje sie, że nie będzie mi dane przeyżc z nikim relacji tak bliskich jak z F., poniewaz pomimo wielu jego wad i egoizmu z jego strony byliśmy blisko, on mi ufał i powierzal swoje sekrety, zwierzał się ze swoich słabostek... Jestem przerażona... czuje w sobie blokade...Z jednej strony nie chce byc sama, z drugiej, nie widze siebie z kims innym, budowania po ra zkolejny tego samego. Jeśli podejmę sie tego trudu, to cały czas będe miała świadomość, że to jest tymczasowe, nie ma sensu sie starać, bo za chwilę to wszystko zostanie zburzone.... To nieprawda, że czas leczy rany, może je zabliźnia, ale ból nie mija...rany nie sa jątrzące, ale bolą, one sa, nie znikają...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja także boje sie, że nie będzie mi dane przeyżc z nikim relacji tak bliskich jak z F., poniewaz pomimo wielu jego wad i egoizmu z jego strony byliśmy blisko, on mi ufał i powierzal swoje sekrety, zwierzał się ze swoich słabostek... Jestem przerażona... czuje w sobie blokade...Z jednej strony nie chce byc sama, z drugiej, nie widze siebie z kims innym, budowania po ra zkolejny tego samego. Jeśli podejmę sie tego trudu, to cały czas będe miała świadomość, że to jest tymczasowe, nie ma sensu sie starać, bo za chwilę to wszystko zostanie zburzone.... To nieprawda, że czas leczy rany, może je zabliźnia, ale ból nie mija...rany nie sa jątrzące, ale bolą, one sa, nie znikają...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja także boje sie, że nie będzie mi dane przeyżc z nikim relacji tak bliskich jak z F., poniewaz pomimo wielu jego wad i egoizmu z jego strony byliśmy blisko, on mi ufał i powierzal swoje sekrety, zwierzał się ze swoich słabostek... Jestem przerażona... czuje w sobie blokade...Z jednej strony nie chce byc sama, z drugiej, nie widze siebie z kims innym, budowania po ra zkolejny tego samego. Jeśli podejmę sie tego trudu, to cały czas będe miała świadomość, że to jest tymczasowe, nie ma sensu sie starać, bo za chwilę to wszystko zostanie zburzone.... To nieprawda, że czas leczy rany, może je zabliźnia, ale ból nie mija...rany nie sa jątrzące, ale bolą, one sa, nie znikają...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane, wróciłam, było fantastycznie, nie myślałam o nim. Ale to nie ważne. Bo odezwał się po powrocie, mówił, że kocha, kocha, kocha i chce być ze mną. Nie może sobie miejsca znaleźć. Spotkałam się z nim, był taki czuły, taki mój. TAk strasznie się boję, nie wiem, co robić, co myśleć, niczego mu nie obiecałam, nic nie zadeklarowałam, ale wiem, że musze podjąć jakąś decyzję, bo się wykończę. Tyle się tu naczytałam, że powroty nie mają sensu i taki związek nie ma szans. Nie wiem, co robić??? To nie jest tak, że zapomniałam, co mi zrobił i co robił, jak mnie nie było. Ale nie wiem, czy to, co czuje, nie jest silniejsze od urazy. Tak się boję, że ja znowu zaufam, a to okaże się nietrwałe i chwilowe. Co sądzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaproponowałam mu przyjaźń. Nie zgodził się. Powiedział, że tak by nie umiał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem Twoje obawy... facet wykazywał sporo wątpliwości, masz prawo obawiać się powrotu... ALe zrób to co podpowiada Ci intuicja, podejmij decyzje zgodna z własnym przekonaniem, ja uważam, że te watpliwości pojawią się u Niego znowu bo z tego co pisałas, to taki typ człwoieka. jest chyba chwiejny emocjonalnie, a to nie wróży dobrze.... Czy dałas mi juz ostateczna odpowiedź?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×