Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ..majutek24

Zostawił mnie chłopak - wesprzyjcie

Polecane posty

Przepraszam Dziewczyny, od razu wyskakuje z tym co u mnie, a jeszcze nie czytałam, co się u Was dzieje, ale nadrabiam zaległości. Wybaczcie, w głowie mam bałagan.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie dałam mu jeszcze odpowiedzi, ale nie zachowywałam się wobec niego obojętnie, nie potrafiłam po prostu. Właśnie tego się boję, jego chwiejności. Mam doświadczenia po poprzednim 6-letnim związku, gdzie dwa razy rozstawaliśmy się na 2-3 miesięce, ale pięknie było tylko chwilę po powrotach. To też był nieuporządkowany chłopak, rozchwiany. Z nim powroty się nie sprawdziły. Tylko czy to jest reguła? Strasznie się boję i nie wiem, czy nawet jak się na to zgodze, to czy moje obawy i lęki tego na wstępie nie zniszczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ulegaj tez stereotypom, związanym z powrotami. rzeczywiscie, jest jakas reguła, zgodnie z która powrót oznacza kleskę...bo tak wygląda wiekszość przypadków. Ale chyba zanim podejmiesz ostateczną decyzje, porozmawiaj z nim ...tak szczerze, on musi Ci wyjawic swoje wątpliwościi, które spowodowały rozstanie a także co sprawiło, że nagle nastąpil taki odwrót jego uczuć. Nie możesz być wciąz narażona na jego humory, zmiane nastrojów i niepewność jego uczuć. Bo to, że teraz mówi, że kocha ma sie nijak do jego wcześniejszego zachowania.... A u mnie?Dół...nie umiem sie postwrzymac od zaglądania na portal randkowy, na ktorym jest F. Nie potrafie, wiem, że i tak niczego sie nie dowiem, ale wiem, że jesli pewnego dnia zawiesi konto, bedzie to oznaczało, że kogoś poznał:( czuje dopiero teraz oszukana i zdradzona.... Nie zdziwiłabym sie, gdyby znalazł kogos, przy kim depresja ustapiłaby a on nauczyłby sie dawac więcej od siebie i pokocha tę nową kobietę...Mam obsesje, która dominuje wszystkie pozostałe dziedziny mojego życia...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość norsk24
Mnie tez zostawil, po 2,5 roku.. nie moge sobie miejsca znalec.. jeszcze pare dni temu mowil ze chce miec ze mna dziecko, ze jestem jedyna ze najlepsza.. a teraz mowi ze nie kocha i ze sie wypalilo.. jak to przezyc?? Od wtorku jestem wrakiem czlowieka..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja droga Norsk24 ja na początku chciałam chyba...skończyć z sobą... teraz tez sensu nie widze, aby walczyc z własnym uczuciem. Nie chodzi o to, ze ci faceci sa tacy wyjątkoiw, ale swoim zachowaniem podkopują moją/nasza wiare w sens wiazania sie, lokowania uczuc...Bo przeciez wszystko może sie wydarzyć i jak czytam nasze historie, to dochodze do przekonania, że nie mozna wierzyć w to co mówią, czasem nawet czyny przecza ich słowom... sama nie wiem co począc dalej ze swoim życiem. Nie będe prawić banałów, ze facet nie był Ciebie wart itp, bo nie znam twojej historii, ale wiem jedno: uczucia nie wypalają sie z dnia na dzien. taki proces trwa... a skoro kilka dni przed rozstaniem mówił coś o dziecku, to znaczy, że jest albo meganiedojrzały, albo mega po****any. Mój były w dodatku już na portalu randkowym szuka sobie nowej laski..... I jak tu zyc? A ja chcac nawet pocieszyć sie w podobny sposób, po prostu nie czuje sie gotowa na taki krok... A jak wyglądał wasz związek tak w ogólności? Wszystko było ok?Nie miałas żadnych podejrzeń, że może kogos ma ..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość norsk24
byl kochany, opiekunczy, wierny.. same zalety.. fakt ze mial chwilami momenty zalamania, mial problemy ze soba, chowal sie, duzo myslal i chcial byc sam.. ale to potem mijalo od niedawna sie troche klocilismy ale zawsze dochodzilismy do porozumienia.. powodem bylo to ze bylismy razem na odleglosc ja tesknilam on tez i tak nawzajem troche sie czepialismy o bzdury... mielismy wspolne plany, slub, dziecko.. teraz jak sobie przypomne te wszystkie chwile spedzone razem. i to ze naprawde byl szczesliwy ze mna widzialam to w jego oczach.. mowil ze nie moze o mnie zapomniec ze ciagle mysli ze ze mna chce sie zestarzec.. inna raczej nie wchodzi w gre, to nie ten typ.. probuje w tym wszystkim znalezc sens jakis ale masz racje aneri30.. najgorsze jest to ze on wyssal ze mnie cala ufnosc i milosc i nie zostalo juz dla nikogo:( nikomu nie dam sie tknac... nie po tym wszystkim nie odzywamy sie do siebie dwa dni juz, postanowilam dac mu czas na przemyslenia, w koncu kazdy ma prawo do kryzysu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MOja driga ja bym sie skupiła na jego osobowości... piszesz, że czesto był zamknięty, chcia być sam... Wiesz, ja miałam do czynienia z facetem baaaardzo trudnym, tez trapiły go jakies wyimaginowane problemy egzystencjalne. Powodów rozstania doszukiwałabym się na podłożu jego osobowości i problemów, z jakimi sie borykał. Codzienne kłótnie, czy spory nie są powodem rozstania, a jedynie moga stać sie pretekstem, ale jak piszesz, on wymienił inne przyczyny... Sa osoby, które pomimo wszelkich chęci i szczerych intencji nie potrafią sie wiązać, maja zaburzona sferę emocjonalno - uczuciową i być może dlatego nie potrafią wejśc głebiej w relacje z partnerem... Możesz prześledzić sobie moje wcześniejszeposty, opisałam sporo epizodów z życia mojego byłego - F. Jego dziwne zachowania, ktróre świadczyły, że ma problemyz soba...i to poważne.... Pisz Kochana jak bedzie Ci xle....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość norsk24
dzieki aneri.. on wlasnie chcial sie wiazac, poprzednie dziewczyny go zdradzaly i szukal takiej, ktora go nie zawiedzie. i znalazl.. ale cos sie stalo.. nie wiem.. narazie ogladam seriale i staram sie jakos trzymac trzeba to przespac, przeczekac trzeba mi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość norsk24
aneri, kiedy sie rozstalas ze swoim? kiedy czlowiek staje na nogi po takim ciosie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja rozstałam sie 23 maja a kiedy się podniose? Nie wiem..... Mój facet tez chcial sie wiązać, przy czym wzystkie poprzednie związki kończył sam pierwszy, nie dlatego, ze one były mało wartośicowe...Nie, on nie mial im nic do zarzucenia, ale zawwze wydawało mu sie, że może miec jeszcze lepszą, albo były dl aniego za bogate, albo nie pojawiało sie uczucie. Nie interesowały go przygody, chciał trwałego związku...tylko, że sa ludzie, którzy po prostu nie sa do tego zdolni, bo nie mają takich właściwości psychicznych - osobowościowych...prosta zasada: chciec a móc...dwie rózne sprawy. powrót do żywych może trwac długo lub kilka dni - to zalezy od tego co łączyło dwojga ludzi...jakie były przyczyny rozstania, jak wyglądał ten związek wcześniej. Nie ma zasady, jakiegoś limitu czasowego. Do chwili obecnej F. sie nie odezwał, zreszta po co a to robić? Nie chce byc ze mną... szuka już innej, a ja cierpie...oceniałam go inaczej, a teraz chyba poznaje na nowo, po tym co ujrzałam na tym portalu, czyli jego....Wiem jedno: po takich przeżyciach trzeba najpierw zrobić porzadek z osbą, w swojej głowie, zanim wejdziemy w nowy związek. Ja nie zabijam klina i uwazam taką metode za zgubna i krzywdząca dla drugiej strony - zwyczane wykorzystywanie kogos innego, kto ma nam tylko pomóc w zapomnieniu, co i tak sie nie uda...więc tej metody nie polecam!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość norsk24
najgorsze jest to ze potrafie wymienic 150 powodow dla ktorych jestesmy dla siebi stworzeni.. i on to wie.. szkoda tylko ze potrzebuje czasu zeby dojsc do tego wniosku. tymczasem ze mna z kazda godzina chyba lepiej.. wciaz trzyma mnie jednak przy zyciu nadzieja. nie odzywam sie ani do niego ani do jego brata z ktorym mialam dobry kontakt, ani do rodzicow ani do znajomych. tym tylko bym go wkurzyla a on potrzebuje spojrzec na to z daleka..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny, Ja już sama nie wiem co mam myśleć i pisać tu. Wciąż czuję się podobnie ale na co dzień muszę żyć, muszę udawać. Nie mogę okazywać słabości ani problemów bo raczej nikogo to nie interesuje a poza tym w dzisiejszych czasach nie warto okazywać słabości bo niestety inni to wykorzystują. Dzisiaj w sumie doszłam do wniosku, że wszelkie moje przemyślenia, przypuszczenia są tak naprawdę bezsensowne, bo prawda jest taka że na niewiele rzeczy w życiu mam wpływ a już na pewno nie na to czy będę miała szansę kochać prawdziwie, na zawsze. Liczę się z tym że może już nigdy nie będę tak szczęśliwa, może zawsze będę żyć tylko wspomnieniami a w głębi pozostanę bardzo samotną osobą - ale z drugiej strony tli się we mnie jeszcze ten cień nadzieji że jeszcze kiedyś będę się czuła tak jak kiedyś było mi dane się czuć. Sama przekonałam się że życie w różne strony czasami potrafi się zmienić z dnia na dzień. Tylko wiem, że jest to trochę takie " czekanie na cud" a kiedy cud nie nadchodzi z każdym dniem człowiek czuje się coraz bardziej sfrustrowany i zniechęcony. Wierzę że każdemu jest coś pisane i choćby pięć razy uciekał od tego to i tak wróci. Ktoś może mówić że nadzieja matką głupich ale mi ta nadzieja pozwala przetrwać każdy dzień - że teraz jest jak jest, ale może przez jakiś czas musi tak być żeby w końcu coś kiedyś odmieniło się na lepsze. Jedno z czego bardzo się cieszę po tym wszystkim co się stało, że ja zmieniłam swoje podejście do życia, do związków. Patrzę teraz na to trochę innymi kategoriami. I nie chcę tego zmieniać. Teraz dla mnie będą się liczyły "konkrety" i koniec owijania w bawełnę. Jeśli ktoś będzie się ze mną spotykał to ja chcę widzieć że mu zależy. NIe będą wchodziły w grę "2 tyg ciszy bo byłem u wujka gdzieś tam i nie było zasięgu" albo " nie wiem czego chcę od życia, nie wiem czy chcę z Tobą być ble ble ble..." . Liczy się szczerość i uczciwość tylko na takich podstawach da się zbudować coś sensownego. Niedojrzałym, zagubionym, szukającym darmowej terapeutki i kochanki w jednym mówię zdecydowane - SPADAJCIE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha i wiecie co... Nie wiem czy to będzie duże pocieszenie, ale jakiś czas temu rozmawiałam z bardzo doświadczoną życiowo kobietą. Ona mi powiedziała że według niej to jest tak, że jeżeli coś nam się w życiu przydarza takiego co nas bardzo boli i cierpimy bardzo to jest to dla nas znak że musimy coś w sobie albo w swoim życiu zmienić na lepsze. I ten nasz ból nie nie ma wydźwięku kary. Tylko właśnie takiego znaku - ostrzeżenia. I że jeśli po takim wydarzeniu wejdziemy w głąb siebie i zmienimy coś na lepsze w sobie lub w swoim podejściu do życia to los znów nam odpłaci czymś dobrym. Bo życie to taka sinusoida - ta linia wciąż wygina się w górę i w dół. Ja uważam, że jest coś w tym bo właśnie zazwyczaj po jakiś ciężkich przeżyciach częściej pochylamy się nad samymi sobą, nas swoim zachowaniem, sensem życia. Może warto po prostu wsłuchać się w siebie i zmienić coś na lepsze, wtedy poczujemy się same z sobą lepiej a i może los magicznie odmieni się ? Nie wiem - trzymam się wciąż desperacko nadzieji, że po prostu to wszystko dzieje się "po coś" bo tak bardzo brakuje mi tego stanu kiedy byłam naprawdę szczęśliwa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha i wiecie co... Nie wiem czy to będzie duże pocieszenie, ale jakiś czas temu rozmawiałam z bardzo doświadczoną życiowo kobietą. Ona mi powiedziała że według niej to jest tak, że jeżeli coś nam się w życiu przydarza takiego co nas bardzo boli i cierpimy bardzo to jest to dla nas znak że musimy coś w sobie albo w swoim życiu zmienić na lepsze. I ten nasz ból nie nie ma wydźwięku kary. Tylko właśnie takiego znaku - ostrzeżenia. I że jeśli po takim wydarzeniu wejdziemy w głąb siebie i zmienimy coś na lepsze w sobie lub w swoim podejściu do życia to los znów nam odpłaci czymś dobrym. Bo życie to taka sinusoida - ta linia wciąż wygina się w górę i w dół. Ja uważam, że jest coś w tym bo właśnie zazwyczaj po jakiś ciężkich przeżyciach częściej pochylamy się nad samymi sobą, nas swoim zachowaniem, sensem życia. Może warto po prostu wsłuchać się w siebie i zmienić coś na lepsze, wtedy poczujemy się same z sobą lepiej a i może los magicznie odmieni się ? Nie wiem - trzymam się wciąż desperacko nadzieji, że po prostu to wszystko dzieje się "po coś" bo tak bardzo brakuje mi tego stanu kiedy byłam naprawdę szczęśliwa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cześć dziubochlapie
a chapsniesz mi lage ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drożdzyk ja nie wiem co mogłabym w sobie zmienic na lepsze...Chyba uodpornic sie na facetów i swoje pragnienia, bo moim przekleństwem jest wrażliwość i ogromna uczuciowość, oddanie, które mnie w rezultacie gubi. Nie potrafie i nie chce podchodzic konsumpcyjnie do związku, ale widze, że kobiety wykazujące taką postawę świetnie dają sobie radę w życiu i niczym sie nie przejmują, wszystko im wychodzi,bez najmniejszego wysiłku. A ja? zawsze na końcu zostaje przegrana i sama... Nie wiem co mogłabym zmienić w sobie na lepsze... Od chodzenia na strone portalu randkowego potrafiłam sie powstrzymac jeden dzień - świetny wynik, nie ma co!!! Siedzi tam regularnie, cóż... szuka swojej miłości, wiem jak tam jest, bo sama tam byłam... na początku jakies emocje, gdy poznajemy kogos nowego, w realu oczywiście wielka lipa, potem znowu od nowa to samo, potem zniechęcenie i cykl sie powtarza. ale przezyc nie moge, że juz szuka, zastanawiam sie czy myśli o mnie choć czasem... dzis złapałam sie na tym, że chce byc z kims - nie z F...ale tylko wtedy, gdy nie bede myślec przy tym kims o F. Obawiam sie, że to jeszcze za wczesnie na nowy związek, ale ciesze sie, że pojawiła się taka mysl, taka potrzeba... Tylko mam obawy, czy znajde w sobie ten sam żar, ktory rozpali moje uczucia, czy bede sie chowac i tylko w napięcu oczekiwac kiedy to sie rozwali.... jesli tak bede sie zachowywac, to oczywiście na pewno wszystko runie....bo sama taką sytuacje wywołam. jak mi ciężko... widze jeszcze jego wzrok, wczoraj przypomniałam sobie moment pakowania sie, jak sżłam wieczorem na tramwaj, potem taksówką wróciłam do siebie, była północ, a ja?Myslałam o tym, że jeszcze musze umyć włosy...odczuwałam jakis paraliż myśli a jednocześnie gonitwe.... gdy sobie przypomne dzień rozstania, to ogarniają mnie dreszcze, a byc może dla F. to tylko puste wspomnienie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drożdzyk ja nie wiem co mogłabym w sobie zmienic na lepsze...Chyba uodpornic sie na facetów i swoje pragnienia, bo moim przekleństwem jest wrażliwość i ogromna uczuciowość, oddanie, które mnie w rezultacie gubi. Nie potrafie i nie chce podchodzic konsumpcyjnie do związku, ale widze, że kobiety wykazujące taką postawę świetnie dają sobie radę w życiu i niczym sie nie przejmują, wszystko im wychodzi,bez najmniejszego wysiłku. A ja? zawsze na końcu zostaje przegrana i sama... Nie wiem co mogłabym zmienić w sobie na lepsze... Od chodzenia na strone portalu randkowego potrafiłam sie powstrzymac jeden dzień - świetny wynik, nie ma co!!! Siedzi tam regularnie, cóż... szuka swojej miłości, wiem jak tam jest, bo sama tam byłam... na początku jakies emocje, gdy poznajemy kogos nowego, w realu oczywiście wielka lipa, potem znowu od nowa to samo, potem zniechęcenie i cykl sie powtarza. ale przezyc nie moge, że juz szuka, zastanawiam sie czy myśli o mnie choć czasem... dzis złapałam sie na tym, że chce byc z kims - nie z F...ale tylko wtedy, gdy nie bede myślec przy tym kims o F. Obawiam sie, że to jeszcze za wczesnie na nowy związek, ale ciesze sie, że pojawiła się taka mysl, taka potrzeba... Tylko mam obawy, czy znajde w sobie ten sam żar, ktory rozpali moje uczucia, czy bede sie chowac i tylko w napięcu oczekiwac kiedy to sie rozwali.... jesli tak bede sie zachowywac, to oczywiście na pewno wszystko runie....bo sama taką sytuacje wywołam. jak mi ciężko... widze jeszcze jego wzrok, wczoraj przypomniałam sobie moment pakowania sie, jak sżłam wieczorem na tramwaj, potem taksówką wróciłam do siebie, była północ, a ja?Myslałam o tym, że jeszcze musze umyć włosy...odczuwałam jakis paraliż myśli a jednocześnie gonitwe.... gdy sobie przypomne dzień rozstania, to ogarniają mnie dreszcze, a byc może dla F. to tylko puste wspomnienie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej.. codziennnie budzę się z nowymi przemyśleniami. Dziś znów jadę na weekend do szkoły. Ostatnie 2 egzaminy i koniec. Aneri30 Wiesz co? Wiem, że to trudne ale spróbuj pomyśleć o tym wszystkim tak zupełnie na chłodno - Czy naprawdę chciałabyś wrócić do tego człowieka? Z jego wszystkim dołami, huśtawkami emocjonalnymi, z ciągłym poddawaniem Ciebie próbom "ile wytrzymasz". Czy naprawdę naszym szczytem marzeń jest ktoś kto przeżywa ciągły ból istnienia i dopisuje do tego całą teorię że on nie może z nami być i nie wie czego chce ? Czy naprawdę miłość ma być bezinteresownym poświęceniem ? A jeśli tak to czemu tylko z naszej strony? Chyba zasługujemy na coś więcej. Ja wiem, że dla nas wszystkich w każdym z tych facetów było coś wyjątkowego co sprawiło że czujemy się teraz tak a nie inaczej. Ale jednocześnie każdy z nich "pozwolił" na to byśmy teraz cierpiały i płakały i wątpię że "bardzo się tym przejmują". Ja dziś miałam sen. Bardzo "silny" ...byłam nad morzem, poszłam na plażę, był wieczór. Usiadłam, skuliłam głowę między nogami i tak po prostu wsłuchiwałam się a szum fal. Czułam się tak spokojnie, czułam w końcu taką ulgę psychiczną, taki spokój. I nagle usłyszałam głos K. usiadł za mną, objął mnie i oparł się na mnie. JA mówię " ja chcę po prostu odpocząć, nic więcej nie chce" a on "ja i tak wiem że będziemy razem" a ja cały czas tylko powtarzałam że ja nic więcej nie chcę tylko odpocząć i mieć spokój. Dziwne to bo on mi się śni w różnych scenach od paru dni, a przecież ja ostatnio naprawdę staram się w ogóle o nim nie myśleć, staram się zajmować wszystkim byle myśli nie wracały. ALe w tym śnie mówiłam prawdę. Niczego tak teraz nie chcę jak po prostu świętego spokoju i szansy bym mogła właśnie tak odpocząć. Życzę Wam wszystkim miłego weekendu, spokojnego. Pamiątka Jesli miałabym Ci radzić ja bym mu powiedziała że na razie nie chcesz powrotu. Po prostu zbyt już poznałam życie. Nie musisz się bać że ucieknie, ale nie może Cię też przecież stawiać pod murem? Jeśli mu zależy to będzie walczył nawet jeśli powiesz nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DZiewczyny, to się tak szybko dzieje. Nic już nie wiem i nie jest mi łatwo. Rozmawiałam z nim poważnie i długo. O tym dlaczego się rozstaliśmy, o tym jak było, jak powinno być, czy on tego chce, tak naprawdę i co nim kieruje. Z każdym słowem skłaniałam się ku decyzji, że jednak nie. Powiedziałam mu, że nie widze dla nas szans. Że lepiej żeby to skończyć teraz, kiedy jesteśmy w przyjaźni, nie patrzymy na siebie źle. On powiedział, ze szanuje moją decyzję i nie ma prawa nic robić, aby ją zmienić. Bo wie, że już jakoś ułozyłam sobie życie. Dziewczyny, smutek jaki zobaczyłam na jego twarzy jest nie do opisania. Wydaje mi się, że był to smutek nieudawany, na maxa szczery. I ja, stara już przecież baba, utonęłam. Nie wiem, co będzie dalej, wiem, ze zaczynanie na nowo jest nieracjonalne i niebezpieczne, ale wiem, że jak nie spróbuję, to później mogę długo żałować i zastanawiać się: co by było gdyby. Boję się o tym komukolwiek powiedzieć, rodzicom, przyjaciołom. Oni by mnie opieprzyli od góry do dołu. Właściwie na razie wiecie tylko Wy... To jest jakaś taka siła, której nie mogę się oprzeć, wiem, że powinnam, ale nie wiem, czy umiem. Muszę zachować do tego dystans, nawet jeśli będziemy się spotykać. By nie dać się znów wciągnąć całą w ten związek. Aneri, czy gdyby F. przyszedł do Ciebie i mówił to, co mój eks(?), to czy pokazałabyś mu drzwi?? Drożdżyk, czy gdyby Twój K. tak zrobił, to powiedziałabyś mu jak w swoim śnie, że chcesz mieć tylko spokój?? CZy to, co ja robię jest złe, nie mam swojej godności? Mam ogromne wyrzuty sumienia. Przed samą sobą. I jest mi chyba ciężej, niż było, jak byłam sama..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pamiątko gdybym teraz zobaczyla F., który kaja sie przede mną, wyznałby mi miłość(bo brak miłości był wszak powodem rozstania), to pewnie wróciłabym do Niego, ale ja go kocham, umieram ze smutku za nim...ale zdaję sobie tez sprawe z jego natury, wmawiam sobie, że sie zmieni, jesli kogos pokocha, dlatego mnie nie było dane poznać tego F., który byłby zdolny dac kobiecie wszystko co ona od niego oczekuje. Inne powody były roztsania u was, a inne u nas, ale gdyby F. teraz stanąl przede mną i powiedzial, że zdal sobie sprawe, że kocha mnie i chce być ze mną, to pewnie bym uległa... Nie bede udawać twardzielki twierdząc, że na następną szanse nie zasługuje, ale to zależy od powodów rozstania. U mnie byla niby banalna i wystarczyłoby aby to uczucie sie pojawiło. Jezeli jednak Ty po odbytej rozmowie z nim nie widzisz dla was szans, to postąp zgodnie z własnym przekonaniem, nie rób niczego wbrew sobie. Wcale nie twierdze, ze jego żal jest nieszczery, niektórym czas pomaga aby zrozumiec coś, aby dotarły do nich te wartości, które powinny kierowac nimi w czasie związku, a nie dopiero po jego zakończeniu. daj sobie chwile czasu i spójrz na swoją sytuacje z boku, jakby opowiedziała jąkas inna osoba - co być jej poradziła? A przede wszystkim zrób to co podpowiadają Ci uczucia... Teraz jestes pod wrażeniem tej rozmowy, dlatego poczekaj kilka dni i spójrz na swoje emocje z perspektywy czasu, czy wciąż sa takie same... Mam nadzieje, ze podejmiesz słuszną decyzje....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość norsk24
Dziewczyny, ja chyba dzis nie wytrzymam i napisze do niego. On wyjezdza w poniedzialek, nie wiem czy jeszcze sie zobaczymy chociaz on twierdzi ze tak.. Nie moge przestac myslec o tym czy on o mnie mysli tak jak ja.. Z drugiej strony moze dluzsza przerwa jest wskazana.. moze on zrozumie ze jestesmy dla siebie stworzeni ale problemy sa i beda i trzeba sie nauczyc je rozwiazywac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie moje kochane ja juz sie poddaje no bo ile można?? ja powiedziałam mu tyle rzeczy a on nawet nic konkretnego mi nie powiedział :( myslałam ze miną 2-3 dni i napisze ale mija juz tydzien jak jest cisza :( ja mam juz dość !! co prawda mieliśmy sie spotkac w przyszłym tygodniu ale skoro on nic nie pisze to chyba jednak nie chce ja sie juz narzucac nie bede nie mam juz sił na walke i jeszcze te sny które ciagle mi sie śnia ... czasem budze sie cała zapłakana to STRASZNE !! dzis cała noc myslałam i stwierdziłam ze ja juz nic zrobic nie moge... ja juz swoje zrobiłam a skoro on nic nie robi to świadczy to tylko o jednym.... ze to juz koniec ;(((((( mam doła dziewczynki :((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość norsk24
powiem mu, że zrobie mu z połykiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie dół... kiedy pomyślę sobie, że ja siedze w domu i się dołuję, jest piękna pogoda, aja nie potrafię z niej korzystać....a F.? Pewnie już ustawia się na wieczory z nowymi pannami. Ja choćbym chciała, nie jestem gotowa na spotkania z nowymi facetami, nie potrafię po prostu:( Kafeterianko Skoro on zwleka z kontaktem, to znaczy, że tej samej sprawie, czyli waszemu związkowi nadajecie inne znaczenie. On ma widac inne sprawy, albo sie waha, bo oni wszyscy przeciez tacy niezdecydowani, nieszczęśliwi w swoim jestestwie....Jedno jest pewne...skoro na tym etapie - nazwijmy go przejściowym - jestes wciąz roztrzęsiona i trwasz w nieustającym oczekiwaniu na jego gest - to wyobraź sobie, że potem, gdy będziecie znowu razem, nie będzie lepiej... Jesli nie możez wytrzymać nerwowo, to po prostu zadzwoń do niego i poproś aby w tej chwili udzielił Ci odpowiedzi na co sie zdecydował, bo Ty nie możesz tak czekać w nieskończoność.... Już w tej chwili okazuje na co możesz liczyć potem... Drożdzyk Ja wiem, że nie chciałabym wracać do F. takiego jakiego pamiętam z ostatnich miesięcy, ale tłumaczę sobie, że nie odstałam od niego więcej, bo on mnie nie kochał, więc nie mógł mi dac tego czego oczekiwałam od niego jako faceta. Wyobrażam sobie jaki jest gdy kogos kocha... Na pewno nie taki jaki był dla mnie. Jest mi przykro, że nie było mi dane doznać tego wspaniałego uczucia jaką jest miłość, nie z jego strony. gdyby mnie kochał, to byłby inny, lepszy...to jasne, ale nie kochał mnie, więc nic nie dawał.... Ja nie wierze, że ułoże sobie życie z kimkolwiek....po prostu nie jest mi to dane. Tera znie czuję nawet smutku, tylko rezygnację i obojętność, podobno jest to ostatnia faza żałoby po związku..ale mnie ta obojętność nie pomaga, nie daje ulgi... czuję sie jakbym była zdematerializowana, a moje uczucia były martwe... Chciałabym żeby czas się cofnął...pewne rzeczy bym zmieniła... inaczej bym postępowała z F. A teraz ogarneła mnie obsesyjna myśl co on robi...pewnie już się umówił z jakąs panna z neta.... zwariuje i nie wytrzymama tego.Jestem taka zmęczona.... po prostu zmęczona... CHce tego o czym śniłas Drożdzyk...spokoju, tlyko spokoju... chce zrobic reste swoich myśli i emocji, ale nigdy mi sie to nie uda, a ja faktycznie chce tylko spokoju....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Angii89
Witajcie. Wpisuję się tu, ponieważ jestem w podobnej sytuacji. Po trzech latach związku on zerwał. Okazał się być draniem bez serca, a teraz korzysta z życia, umawia się z panienkami, imprezki dzień w dzień. Minęły już prawie dwa miesiace od rozstania. Do tej pory mielismy ze sobą kontakt. Ten kontakt wczoraj zerwaliśmy oficjalnie. Jest mi źle. Też na początku miałam myśli samobójcze, upijałam się, aby zapomnieć. I nie umiem sobie przetłumaczyć, że to kawał drania i że nie ma sensu za nim płakać, bo naprawdę nie jest tego wart. Ciężko jest... Marzę o tym, aby zapomnieć. Aby przestać płakać w końcu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Angii89
Najgorsze jest to, że mieszkamy niedaleko. Zapewne wiele razy przypadkowo się zobaczymy. Chciałabym przestać myśleć. Przestać myśleć, co on teraz robi, czy jest z kimś teraz, czy ją całuje... Zapomnieć te wszystkie wspaniałe chwile, które przeżyliśmy, nasze piękne spotkania, rozmowy, pocałunki, śmiechy... Te myśli mnie zabijają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość norsk24
ja tez marze o tym ze to sie skonczy, ze znow bede w jego ramionach.. niestety z dnia na dzien ta wizja sie oddala... :( jednak sie do niego nie odezwalam i tego nie zrobie.. tak mi wszyscy z reszta radza.. angii89 - jestes jeszcze mlodziutka, wnioskuje po twoim nicku.. jeszcze sie zakochasz! ja bylam z dupkiem a potem poznalam obecnego.. tez bez tamtego nie moglam sobie wyobrazic zycia a jednak! na to najlepszym lekarstwem jest nowa milosc tylko niestety, trzeba byc na nia otwarta.. a ja nie jestem, nie wyobrazam sobie byc z nikim innym.. i ty chyba tez nie jestes jeszcze gotowa mimo ze az 2 miechy minely.. u mnie prawie tydzien..trzymaj sie.. aneri30- ja tez mam ciagle obsesyjne mysli gdzie jest z kim i co robi.. i jak dobrze sie bawi beze mnie:( i ja rowniez nie wierze ze spotkam jeszcze kogos tak wspanialego jak on i ze uloze sobie zycie jakos..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość norsk24
>>>Zapomnieć te wszystkie wspaniałe chwile, które przeżyliśmy, nasze piękne spotkania, rozmowy, pocałunki, śmiechy... Te myśli mnie zabijają. dokladnie tak.. gdyby tak miec takie urzadzenie jak w tym filmie, faceci w czerni.. blysnac komus przed oczami i juz by nie pamietal.. sama bym chciala tak zapomniec.. jestem pewna ze nikt go nie pokocha tak jak ja i z nikim nie bedzie spedzal czasu tak jak ze mna.. i mam nadzieje ze jego mysli i wspomnienia beda go zabijac tak jak mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny ja wcale nie uważam, że lekarstwem jest nowa miłość.Nie można sie zakochac w kimś jesli kochamy wciąz kogos innego. Nie da się zabic tak klina, to najgłupszy sposób, jaki można sobie wymyślic. A przy okazji, można kogoś skrzywdzić. Kiedy zatęsknimy za bliskościa, intymnościa, pocąłunkami, sexem i odkryjemy, że nasze marzenia wcale nie identyfikujemy z byłym, to wówczas zorientujemy się, że jesteśmy gotowe a nowy związek. 2 miesiące to ani dużo ani mało. U mnie mija 6 tydzien, niedługo będa 2 miesiące, ale co z tego?wiem,ze nie bedzie lepiej... poza tym, mam gorzej, bo po 30 tce duzo trudniej znaleźć normalnego faceta, chyba, że na necie, ale tam jest deficyt normalnych-> wiem co nieco o tym.... Ja nie wiem jak długo potrwa mój proces rekonwalescencji, ale liczę się z tym, że to potrwa długo, może nawet rok...nie wiem...ale nie róbcie niczgo na siłe. I jesli macie jakiś argument, potwierdzający, że wasi eks byli gnojami i krzywdzili Was, to się tego trzymajcie i przypominajcie sobie jak najczęściej....to pomaga zapomnieć... Ja takich argumentów nie mam, powody mojego rozstania były nieco inne...nie chcąc sie powtarzac, odwołuje do moich wcześniejszych postów. Mne wciąz prześladują myśli, wspomnienia, które zniszcząca siłą zabijają mnie, moją energię życiowa, wszystkie plany, wszystkie wartości, na ktorych mi zależało....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was moje drogie cierpiące Kobietki. Nie pisałąm, bo postanowiłam się odciąć na jakiś czas od tego wszystkiego i tak będę robić, bo widzę że to troche zaczyna działać, oczywiście będę do Was zaglądać, wspierać i dorzucać swoje 3 gr, ale juz nie tak często jak do tej pory. Tak więc, pisze już co u mniee. Okazuje się, że mężczyzna, a raczej duże dziecko z któym byłam i mówił mi, te wszystkie piękne rzeczy, jest było totlną bzdurą, te 7 lat to jedno wielkie kłamstwo praktycznie od samego początku. Ciągle spotykam dużo znajmych i znajomych znajomych, który dorzucają mi jakieś stare newsy albo nowe,o nim i o jego 3,4 ososbowsciach. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaki to był kłamca, podam wam pare przykładów. Spotkałam sie z naszą wspólna kolezanka, jego ze studiów, dwa lata temu "dalismy sobie czas" i jak sie okazalo mial wtedy "kolezanke" jaki mi powiedzial, a do naszej wspolnej kolezanki jezdzil i sie zwierzal z zycia w tamtym czasie i ona mi opowiedziala co nieco okazuje sie ze to nie byla tylko "kolezanka" jak on mi to powiedzial, byl z nia ba, nawet mial zycie z nia zaplanowane, poznal jej rodzicow jezdzil do niej do innego miasta(bo ona tam studiowala) i takie tam inne rzeczy o ktorych nie chcialam juz o tym sluchac, bo kazde slowo to bylo jak strzała, która trawiała prosto w serce. Mowiła tez ze jak jezdzili na studia to ona pytala sie czemu ja z nimi nie jezdze a on twierzil ze nie lubie takich eskapad, gdzie to bylo guwno prawda bardzo lubie jezdzic i on o tym wiedzial, zawsze bylo miejsce a mi opowiadal ze nie bylo a jak juz powiedzoial ze jest to ze na 5 osobe bedzie mi niewygodnie. On tam takie rzeczy wyprawial na tych studiach, ze glowa mala. Praktycznie do kazdych kolezanek "sloneczkowal" wyglupial sie w taki sposob ze raczej kazda z nas nie bylaby zadowolona z tego, a on wszystkim opowiadal ze ja go znam i ze sie na to godze na takie zachowania, masakra. Opowiadal tez tam ludziom, że jestem nie dojrzała i wogóle nie mam celu w życiu do osiągnięcia i wszyscy tam mieli mnie za taka glupiutk, ladniutkaa blondyneczke, centralnie mnie tak przedstawil, jak jakos maskoteczke ladniutko z ktora mozna sie wszedzie pokazywac i nic więcej, szok. Tylko jak mnie tam poznali ludzie w koncu, to nie wiedzieli o co mu chodzi w sumie, bo okazalo sie ze nie jestem tylko ładną chudziutką, zddbaną kobietką, pusta i malo ambitna i mu to powiedziali a on dalej swoje...Wiec nikt nie wiedzial o co chodzi , a jakk sie pytali po co ze mna jest to twierzdzil ze mnie kocha i ze sie zmienie, tego to juz wogole nie czaje. Przeciez caly czas mi mowil ze jestem taka dojrzal i ze mnie za to ceni, że nie tylo mam urodę, ale i rozum. Wogole spotkalam kolege z naszej wspolnej takiej pseudo paczki i pytal sie mnie czy jestem z nim, ja mowie ze chyba zartuje, po tym wszystkim(bo odwiedzilam tych chlopakow i jednemu z nich powiedzialam co sie stalo, boo na wstepie jak tam zajechalam zapytali sie mnie czy sie P. nacieszylam przez ten weekend )a on na to ze dobrze ze wkoncu na oczy przejrzalam, ze on kase ze mnie ciagnal i gadal jak przyjezdzal do tych znajomych że ma mnie dosyc, noz kuzwa to czemu im mowil a nie mi(bo on jest taki, ze nie popracuje nigdzie dluzej niz 4-5 m-ce, bo mu sie nudzi i wiecznie marzy o biznesie swoim i tylko pieprzy o tym na prawo i lewo"biznezmen" pieprzony). Wogóle to jego siostra cioteczna zna sie z ta kolezanka jego ze studiow, ta siostra zna jeszcze inna wersje, powiedziala jej ze ja zrobiłam karczemna awanturę za to ze on siedzial sobie z koleznka w domu, no to ta jej sie pyta czy ona wie ze to bylo o 23,a ta do niej "a ty wierzysz we wszytko co ona mówi", to ta kolezanka ciagnie dalej "a tywiesz ze ona ma klucz do niego do domu a on do jej domu i on ma swoje rzeczy u niej" a ta parsknęła śmiechem...Rozumiecie...Wiele innych rzeczy mniej lub bardziej bolesnych się dowiedziałam i wiele zapewne jeszcze przede mna. Może wam innym razem opisze, na razie nie mam siły i chęci tego rozpamiętywać. Normalnie wiecie co to jest dla mnie istny szok, jakiś zły sen. Okazuje się, że praktycznie całe moje życie z tym aparatem to jakiś koszmar był, jedno wilekie kłamstw,już nie chce nawet myśleć co innym ludziom naopowiadał. Pieprzony kurwa aktor, na tym w cholerę pieniedzy by zarobił, minął się z zawodami, zamiast być"biznesmenem", to powinien aktorem zostać. A może on jest po prostu chory i ma schizofrenie, nie wiem i nie chce już wiedzieć nawet. Kocham go dalej, ale sądze, że to się przeradza w nienawiść. Na domiar złego dowiedziałam się, że z tamtą pracą nic nie wyszło i wraca tu na stałe, szlak by to trafił teraz będe musiał jego gębę oglądać i wspomnienia będą wracać, bo to tak jest jak nie chcesz kogoś widzieć to będziesz go spotykać. Boję się też, że mu w twarz napluje jak go spotkam albo spoliczkuje, a tego bym nie chciala jeszcze większą wariatkę ze mnie zrobi. Wiecie cio wam powiem, nie wiem która co dokładnie pisała, ale powiem wam pare rzeczy. Nie wiem czy jest warto wracać do swoicch byłych, to jest troche jak utopia,bo na poczatku faktycznie jest super, ale pozniej zaczyna sie ta sama historia, ludzie sie tak latwo nie zmieniaja i szczerze mowiac zadko sie to zdarza( a pozniej znowu rozstanie, kolejny raz i znowu nostalgia) dlatego tez nawet jakby moj chcial wrocic to wiem, ze to nie ma sensu nastepna niech sie z nim meczy i niech slucha tych pieknycch bajek, wierszy i poematow ktore on wypowiada, bo kolorowac to on umie niesamowicie, a co do "leczenia" sie cudzym kosztem, hmm Nie dokonca jest tak uwazam ze wszystkiego praktycznie trzeba w zyciu sprobowac, jak nie bedziecie potrafily zapomniec, to po prostu sie wtedy rozstajecie, a facet jak to facet jak ktos juz tu pisal oni nie za bardzo zastanawiaja sie nad przeszloscia tylko ida dalej, za wszelka cene. Zdarza sie czasem jakis rodzynek, ale to jeden na milion. Pokochajmy siebie dziewczyny najpierw na nowo, ja juz zaczynam i nie to nie bedzie narcyzm. Należy sie nam to po prostu. Trzymajcie się cieplutko Misie Pysie, Sciskam Was mocniutko :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×