Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Patrisia

Przechodzę przez piekło na ziemi...

Polecane posty

Gość Patrisia

To się ciągnie od 2 lat. Żyję na huśtawce emocjonalnej. Wszystko przez ciężki związek, w którym utkwiłam. Oboje mamy ciężki charakter. Jak jest dobrze to jest cudownie, jak pojawia się jakiś problem rozpętuje się piekło na ziemi. Mieszkaliśmy rok razem. Były już awantury do rana, trzaskanie drzwiami, sceny przy znajomych, gonitwy nocą po ulicach, nawet do rękoczynów doszło. To wszystko przerasta wszelkie granice. Gdy się godzimy ze sobą jest dobrze, oboje stwierdzamy, że nie możemy do takich sytuacji dopuszczać, że nie chcemy tak żyć, po dwóch sielankowych tygodniach cała sytuacja się powtarza. Wyprowadzał się ode mnie kilka razy, zawsze po tygodniu czy dwóch wracał. Nie potrafimy żyć ze sobą, nie potrafimy się rozstać raz na zawsze. Gdy jest dobrze twierdzi, że mnie kocha jak nikogo wcześniej w życiu, plany na przyszłość itd. Gdy jest źle słyszę, że żałuje że kiedykolwiek mnie poznał. Tak jest na okrągło. Miesiąc temu się wyprowadził i myślałam, że to radykalny koniec. Po tygodniu i tak zaczęliśmy się znowu spotykać, wczoraj znowu awantura, dantejskie sceny - a zaczęło się od pierdoły. Za każdym razem wierzę, że wszystko się w końcu ułoży, co dwa tygodnie przeżywam rozczarowanie. Co miesiąc przeżywam rozstanie za każdym razem na nowo. Jestem kłębkiem nerwów. Czuję się z nim jakbym siedziała na bombie, która lada chwila wybuchnie. Gdy cała burza ucicha wtedy znowu zaczynam zarówno ja jak i on myśleć i wspominać nasze najlepsze chwile i wszystko zaczyna się na nowo. Kocham go, wiem ,że on mnie też, ale opanowała nas absolutna beznadzieja i nie potrafimy się z tego uwolnić.. Wczoraj znowu padło tyle przykrych słów i wyzwisk, że dzisiaj się pozbierać nie mogę do kupy. Przechodził ktoś przez podobną sytuację?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zinnka
Obydwoje jestescie nienormalni....proponuje terapie im szybciej tym lepiej i dla was i dla wszystkich innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krokodylka
wiadomo, że te pirdoły nie są prawdziwym powodem kłótni, tylko żale, które ciągle w was tkwią. Więc jeśli on zaczyna awanturę o pierdoły, ty zachowaj spokojny ton. Zapytaj się co tak naprawdę go gnębi. I przytul. Robienie awantury o pierdołę oznacza cierpienie w środku. Znajdźcie przyczynę i rozwiązujcie problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skoro jest tak źle...
.. to po co z nim jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krokodylka
Kiedy jest dobrze, zapytaj go czego się boi w życiu. Powiedz, czego ty się w życiu boisz. Zadawaj pytania aby lepiej go zrozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karolliinnka
Lubisz to pieklo - jak widac. I sama je sobie stwarzasz. Wiec w czym problem? Nigdy nie zrozumiem, jak mozna zyc w takiej atmosferze, dla mnie to nie normalne. Ale sa masochisci, ktorzy inaczej nie potrafia, tak jak wy....Skoro to wam pasuje, to ok. Kazdy jest podobno kowalem wlasnego zycia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Patrisia
Nie radzę sobie z tym wszystkim. Wypracowałam w sobie jakiś system obronny. Gdy on jest wkurzony i słyszę te wszystkie przykre słowa pod moim adresem, wyzwiska, to że nic nie znaczę dla niego, że nie chce mnie w moim życiu - zaczynam mówić, że ma przestać w tej chwili, że wcale tak nie myśli, że ma zaoszczędzić sobie i mnie znowu tego piekła przez które będziemy przechodzić. W tym momencie on w ogóle mnie nie chce słuchać, wrzeszczy, że mam mu dać spokój, zapewnia, że jest tak jak mówi i jest o tym święcie przekonany, że chce ten związek zakończyć.Nie da się wtedy przytulić, wrzeszczy, że mam go nie dotykać Ja się poddaję w końcu. Wiem, że on tak nie myśli, że będzie tych słów na drugi dzień sam żałował.Po kilku dniach sam się odzywa, przeprasza i mówi, że to wszytko było w nerwach, że przecież go znam, itd. Nie potrafię zrozumieć tego jak przez dwa tygodnie można prowadzić przykładne sielankowe życie, spędzać cudownie czas razem, robić plany na przyszłość i z powodu jednej kłótni mówić rzeczy które tak ranią, całkowicie inne, o 180 stopni odwrotne. Nie wiem już gdzie jest prawda. Jednego dnia zapewnia i przekonuje, że kocha ponad życie, a drugiego z takim samym przekonaniem, że nic dla niego nie znaczę. Oboje jesteśmy znerwicowani całą tą sytuacją. Mieliśmy tyle razy nauczkę i nic się nie zmienia. To jest jak jakiś nałóg. Wiem, że to mnie niszczy, ale nie potrafię tego zakończyć. Ile razy po każdej takiej sytuacji, wraca płacze i przeprasza tyle razy moje wszelkie postanowienia zakończenia tego związku legają w gruzach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mialam podobnie
takie same sceny, awantury pozniej wiecznie godzenie przeprowadzek milion dwiescie... Bylam silna probowalam ratowac "wielka milosc" zaplacilam bardzo wysoka cene swoje zdrowie doprowadzil mnie do takiego stanu ze bez leczenia psychiatrycznego sie nie obylo tyle nerwow lez na nic. Njagorsze to iz dalej do niego czuje, ale ucieklam od niego tysiace km zmienilam wszystko aby nie mmiec z nim konatktu, bo wiem, ze to nie milosc... Tez mielismy isc na terapie itd to musze 2 osoby chciec jedna nie da rady wszystkiego naprawic. "moj" byl przekonany iz wina lezy TYLKO po mojkej stronie. WIem jedno jesli, kiedys jakis facet wykaze sie takim zachowaniem ukruce to juz na samym poczatku... Zastanow sie nad tym nim bedzie za pozno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marnujesz sobie życie...
To co przechodzicie razem wynika z tego, że go nie słuchasz. I to ewidentnie... Uczepiłaś się tylko jego słów dobrych, do tego stopnia, że nie jesteś w stanie przyjąć za fakt tego co mówi każdego innego dnia, i odrzucasz to, gdzie pieprz rośnie, tworząc sobie jakąś dziwną ułudę udanego związku... A Twój związek nie jest udany i nigdy nie będzie. Wierz mi, że można żyć inaczej, że można kogoś kochać i być po prostu szczęśliwym, bez ciągłych kłótni i wyzwisk. To co teraz masz szczęścia Ci nigdy nie da, a te krótkie chwile spokoju, jakich doświadczasz w obecnym związku to ledwie namiastka prawdziwego szczęścia. Bo co to za szczęście, że właśnie dziś się nie pokłóciliście, a on Ci powiedział, że Cię kocha, skoro przez kolejne 5 dni będzie wyzywał Cię od najgorszych? Zapytaj samą siebie - co jest dla Ciebie ważniejsze? Słowa, czy czyny? Bo jego czyny ewidentnie świadczą o braku szacunku do Ciebie, o tym, że kiedyś możesz zostać skrzywdzona fizycznie. Chcesz się w przyszłości cieszyć jedynie chwilami, że nie dorobiłaś się kolejnego siniaka? Pomyśl o tym głębiej.. i zastanów się czego od życia chcesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Emilka88
tak, miałam identycznie, tydzień temu skończylo się definitywnie. jeszcze do mnie nie doszło bo najdłuższy koniec trwał 6 miesięcy. ale teraz pozmienialiśmy wszystkie namiary a i nałożyło się to z jego przeprowadzką. nie wiem gdzie mieszka. kocham Go i wiem że nigdy nie tknę innego, po prostu czekam na śmierć wegetując. brzmi śmiesznie ale taka prawda. to trwało 7 lat i On jest moją pierwszą, jedyną miłością. 7 lat końców , powrotów, ucieczek, przepychanek, szarpań, wyzwisk i oczywiscie najwiekszej milosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość flatka
On nie jest zdrowy. Ma jakieś zaburzenia i stąd to wszystko. Cierpi, ale i Ty przez niego cierpisz. Nie musisz przez niego cierpieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krokodylka
Nie bierze odpowiedzialności za swoje słowa. Nie musi. I tak mu wybaczysz. Już nawet ty sama nie traktujesz jego słów poważnie. To może mówić, co mu tylko ślina na język przyniesie. 1. Nigdy nie unoś głosu w kłótni. To tylko podsyca do większej złości, obydwoje. 2. Kiedy jest dobrze, zapytaj dlaczego ma dwa oblicza, jak ON myśli, skąd się to bierze. Przecież on sam wie najlepiej co tkwi w jego głowie. Zapytaj, dlaczego tak jest. Ale nie jak się kłócicie, tylko jak się nie kłócicie. (już nie wiem, jak to dosadniej powiedzieć).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kloooombik
Nie masz za grosz godnosci...facet ci mowi przykre rzeczy, a ty udajesz, ze on wcale tak nie mysli....on na ciebie pluje, a ty mowisz ze deszcz pada....zalosne!!! Jak mozna sama siebie tak oszukiwac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w temacie
przechodzę przez identyczny związek, tylko że my już sie nie kochamy, a mimo to jesteśmy jeszcze razem.Dotarło do mnie, że jestem w związku z psychopatą. Przeczytaj sobie: http://partnerstwo.onet.pl/1594518,3502,3,artykul.html Taki związek jest nie do uratowania, nie licz na cud. Ja swojego "faceta" teraz najnormalniej się boję, nie chodzi nawet o przemoc fizyczną, tylko o to, co zrobi mojej rodzinie, jak im zaszkodzi, jeśli wyrzucę go z mojego (!) mieszkania.Szukam wyjścia z tej sytuacji, bo już nie wyrabiam psychicznie. Najbardziej cierpi nasza niespełna roczna córeczka - kiedyś byłam tak zaślepiona, ze dałam się namówić na dziecko. Także uciekaj póki jeszcze masz czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w temacie terapii powinniscie sie poddac obydwoje. On - bo jest niezrownowazony oraz ty - bo godzilas sie na tyranizowanie. To takze dotyczy autorki topiku. Nie wolno w takiej sytuacji, jaka opisujesz, zrzucac winy tylko na faceta, skoro godzilas sie na takie traktowanie, na takie zachowanie, skoro tkwisz w tym nadal. Nie rozumiem, jak mozna narzekac, skarzyc sie, ale dalej tak zyc....Nikt za ciebie nie zmieni twojego zycia, musisz zrobic to sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×